Translate

sobota, 17 lipca 2021

Rozdział 28


– Taicho! – do gabinetu wpadł bez pukania jeden z oficerów. Chłopak zmieszał się, widząc w pomieszczeniu pozą swoją przywódczynią innego Kapitana. – Ja... Gomenasai!
– Coś się stało? – zapytała Mija, zaskoczona nagłym wtargnięciem oficera. Patrzyła chwilę na skłonionego w pół chłopaka po czym parsknęła śmiechem. – Wyprostuj się w końcu bo ci tak jeszcze zostanie. Aizen-Taicho pewnie jest nieco zaskoczony, ale myślę, że nie uraziłeś go aż tak bardzo. 
– Nic podobnego. – mężczyzna uśmiechnął się lekko, dopijając herbatę. – I tak miałem już się zbierać. 
– Nie. To znaczy... Nie chciałem przeszkodzić Taicho-sama. – skłonił się znów lekko. – Chciałem tylko poinformować, Taicho, że ostatnie pomieszczenie zostało już odnowione. Asashi z pozostałymi czekają na ciebie w twej posiadłości
– W naszych koszarach chciałeś powiedzieć. Dziękuję za informację. Za chwilę tam przyjdę. 
– Hai! 
           Mężczyzna skłonił się przed Kapitanami, żegnając się i wyszedł.
– Więc Mija- chan, przenosicie się? 
– Tak. – uśmiechnęła się szeroko. – Trochę to zajęło, ale w końcu jest. Jestem Kapitanem tutaj dopiero  kilka miesięcy a już strasznie dołuje mnie siedzenie ciągle pod ziemią. Oni tak żyli przez całe stulecia. Do tego z ograniczoną możliwością pokazywania się na zewnątrz. Są niesamowicie podekscytowani.
– Muszą być zachwyceni. 
– Z początku byli sceptyczni. Przecież to moja posiadłość klanowa, ale jak już im pokazałam jak by to miało wyglądać, jakby trzeba było podzielić ludzi i zrozumieli, że mówię poważnie, to byli niezwykle radośni. Zaraz poinformowali cały oddział. Z Ogaiem określiliśmy co by trzeba było zrobić w rezydencji. Z Asashim ustaliłam czego oddział by potrzebował i każdy kto nie miał aktualnie misji zajmował się przygotowaniem rezydencji. 
– Dużo było pracy? – uśmiechnął się dobrodusznie. 
– Sporo. Sami w sumie wyszli z propozycją by odnowić wszystkie pomieszczenia. Te nie używane na piętrze były dość mocno zaniedbane. Ayano i dziewczyny nie były wstanie dbać o oba piętra a dół był bardziej użytkowany. Trzy pokoje było trzeba połączyć by stworzyć archiwum. Jeszcze będę musiała zabezpieczyć je Kido, ale wszystko w swoim czasie. 
– Cieszę się bardzo, że tak dobrze sobie radzisz, ale w sumie nie spodziewałem się po tobie niczego innego. Dobrze więc, nie będę cię dłużej zatrzymywać. 
– Nic podobnego. Cieszę się, że wciąż możemy się spotkać na rozmowę i herbatę. 
– Zawsze gdy będziesz tego potrzebować będę do twojej dyspozycji, Mija-Taicho. 
– Ja... wolałabym... 
– Wiem moja droga. To w sumie całkiem urocze, ale pamiętaj, że jesteś Kapitanem i inni muszą to w tobie widzieć. Nie zabraniaj wszystkim traktować cię jak Kapitana, bo okaże się nagle, że twoje Kapitaństwo ukazuje jedynie Haori. 
– Nie rozumiem. 
– Prości żołnierze potrzebują wzoru. Jeśli będziesz odsuwać od siebie wszystko co związane z pozycją Kapitana może to się obrócić przeciw tobie. 
– Uważam, że moi ludzie czują się dużo swobodniej  i chętniej pracują przy takim podejściu.
– Nie przeczę. Skoro zdołałaś ich przekonać do siebie, to musiałaś zdobyć sobie ich szacunek, jednak mówię też o innych oddziałach. Nie twierdzę, że masz wymagać niewiadomo czego od swoich przyjaciół. Porucznicy i wyżsi oficerowie są przyzwyczajeni do czegoś innego, jednak przy niższych żołnierzach powinni ukazywać ci odpowiedni szacunek. – meżczyzna zaśmiał się cicho z krzywej miny swej dawnej podwładnej. – Ale zrobisz jak zwykle po swojemu. Pójdę już. 
– Tak, ja też powinnam do nich dołączyć.
           Wstali obydwoje i Mija poprowadziła drugiego Kapitana do wyjścia.  Z uśmiechem pobiegła po dachach do swej rezydencji. 
– Taicho! 
             Zatrzymała się na drodze prowadzącej do otwartych drzwi jej domu i uśmiechnęła do 3 szeregowych żołnierzy, zajmujących się ogrodem. 
– Jak idzie? 
– Wszystko prawie gotowe, Taicho! Ostanie poprawki. Porucznik z pozostałymi czekają na ciebie w salonie. 
– To idę, bo z tej ekscytacji komuś się coś stanie. – puściła oczko mężczyznom i poszła dalej. 
– Tadaima! (Wróciłam) – mruknęła cicho pod nosem, przekraczając próg i patrząc na przechodzących podwładnych. Niektórzy wykonywali obowiązki związane bezpośrednio z pracą oddziału, inni jeszcze kończyli sprzątać. 
– Mija! – znikąd koło niej pojawiła się Azuri i złapała za dłoń, ciągnąć do salonu. – Przyszła!
            Mija zaśmiała się rozbawiona z entuzjazmu dziewczyny i pociągnęła ją delikatnie za kucyk, co stało się już ich tradycją. 
– Nie obawiasz się wybuchnąć z nadmiaru tej energii? 
– Nie! – Azuri pokazała jej język i podbiegła do Asashiego. – To co teraz?
             Asashi spojrzał na Mije i uśmiechnął się lekko, wskazując, że to ona powinna dalej mówić.
– Jak to co? Powrót do zwyczajnych obowiązków. – zaśmiała się. – Co jeszcze zostało? Zabezpieczenie archiwum i to wszystko? 
– Azuri zajęła się już archiwum. Założyła podstawowe, wymagane zaklęcia ochronne. Możesz sprawdzić czy wszystko się zgadza i poza tym już tylko dokończyć sprzątanie, ale  najpóźniej do jutra się z tym uwiniemy. – uśmiechnęła się Asari, która bezpośrednio zarządzała pracami w rezydencji. Pozostali znów wykonywali dwukrotność swojej zwyczajnej pracy, zajmując się większością spraw w Seireitei, Soul Society i w świecie żywych. Jako, że duża część oddziału zaangażowana była w prace na miejscu na nich spoczywało najwięcej pracy w terenie. 
– Nasz ekspert na pewno świetnie sobie poradził ale dołożę tam coś od siebie. Za chwilę tam pójdę. Coś jeszcze?
– Mimo wszystko to wciąż twój dom. – wtrącił Azuma. – Masz jakieś zasady, których mamy przestrzegać?
– Hmm, w kwestii funkcjonowania archiwum to tak jak było dotychczas dostęp mamy tylko my i ewentualnie oficerowie przy specjalnym pozwoleniu. Myślę, że tutaj będziemy trzymać dokumenty z aktualnych spraw. Sprawy zamknięte i raczej już nie potrzebne będziemy przenosić do archiwum  w podziemiu, więc tam nadal będą musiały być wyznaczone grupy by tam wszystko pilnować. Tak jak zostało ustalone na początku. W każdym pokoju będzie po 10 osób. To samo tyczy się oficerów, wyjątkiem jesteście wy. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał w związku z tym problemów, że macie prywatne pokoje, ale zawsze mieliście wyższy status w oddziale, więc może nie będzie problemu i oczywiście kogo tam sobie przygruchacie to wasza sprawa. Poza tym co do funkcjonowania tutaj oddziału. Moja służba, cóż męska część straci nieco obowiązków i pilnowanie rezydencji już nie będzie pewnie dla nich aż takim priorytetem, ale dziewczynom pewnie obowiązków przybędzie, więc wolałabym by nikt się nimi nie wysługiwał. Dziewczyny są niezwykle uczynne, więc na pewno nie odmówią, ale lepiej bym się nie dowiedziała, że ilość próśb je przytłacza. 
– Jasne, przypilnuję tego. – zapewnił Asashi  – Coś jeszcze?
– Nikt nie ma wstępu do pokoi moich bliskich. Nie licząc Azuri. – puściła do niej oczko. – Tak samo do mojej biblioteki klanowej. Ogai będzie tego na pewno skrupulatnie pilnować, by nikt bez pozwolenia się tam nie dostał...
– Więc jest szansa na pozwolenie? – chyba pierwszy raz odkąd Mija zna Nale zobaczyła jak błyszczą jej oczy. Zdecydowanie wszelkie ciekawe zwoje, czy książki były tym co uwielbiała. Mija mimowolnie się zaśmiała.
– Sądzę, że się dogadamy. Myślę, że to tyle. 
– Dopilnujemy tego by wszyscy byli tego świadomi i tego przestrzegali. 
– W takim razie to wszystko. Idę do archiwum. Nie będę mówiła czujcie się jak u siebie. – uśmiechnęła się do nich. – Jesteście u siebie. 
           Wyszła z pokoju, ale zwolniła słysząc krótki jęk Asashiego.
– Za co?!
– A ty nie chciałeś jej w oddziale. – usłyszała prychnięcie Nitoriego. 
– Przypomnę ci kretynie, że to ty ostatni ją zaakceptowałeś.
– I będziesz mi tu teraz wypominać te 5 minut? 
– Raczej twoje ciągłe przygłupie zachowanie.
– Taicho, możliwe, że jeszcze o tym nie wie, ale uwielbia się ze mną droczyć. – zaśmiał się mężczyzna.
           Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła wzdłuż korytarza. Mijała pozdrawiających ją uśmiechami podwładnych. Weszła do swojego gabinetu po atrament i pędzel, które pozwolą założyć ostatnią barierę na archiwum. Zajrzała do środka i uśmiechnęła się lekko na widok dużego pomieszczenia. Trzy duże pokoje połączyli w jedno pomieszczenie, które zapewni wystarczająco miejsca na przechowywanie dokumentów. Na złączeniach, gdzie wcześniej były ściany postawiono filary, podtrzymujące sufit, dodatkowo potężne regały sięgały samego sufitu. Obecnie część na jej prośbę odsunięta od ścian by zapewnić jej nieco miejsca. Musnęła palcami ściany i uśmiechnęła się wyczuwając idealnie założone zaklęcia. Rozsiadła się wygodnie na ziemi i odkorkowała buteleczkę z tuszem. Zabrała się do rozpisywania dość skomplikowanej inkantacji. Zaraz przy ścianie zaczęły rozciągać się słowa zaklęcia, które miały ogłuszyć każdego kto wejdzie tu bez pozwolenia a jeśli utrzymaliby przytomność nie pozwoli im wyjść. Westchnęła ciężko, wyczuwając swego prześladowcę. 
– Spraw, że się pomylę a cię zabiję. 
– Prawie się przejąłem. 
– Czego chcesz? – spojrzała na Hitsugaye z pytaniem w oczach. 
– Poprzeszkadzać ci. 
           Prychnęła, wracając od razu do pracy. 
– W sumie to nic. Skończyłem na dzisiaj pracę a Matsumoto wspomniała, że już tu prawie skończyliście. 
– Na prawdę nie masz co z życiem robić? Skończyłeś pracę? Która godzina?
– Dziewiętnasta. 
– Cholera, bawię się z tym już dwie godziny. – spojrzała na resztę podłogi. Nie zostało jej już dużo pracy, ale kręgosłup już odmawiał posłuszeństwa. Westchnęła ciężko, nakładając tusz na podłogę, tworząc najsilniejsze zaklęcie ochronne jakie znała.
– Dobra, koniec.  – nałożyła ostatni znak i westchnęła ciężko, widząc Hitsugaye, stojącego za drzwiami. – A miałam takie nadzieje. 
– Za długo cię znam. Zamknęło by mnie tu i bym siedział aż by ci się znudziło. Nie ma mowy. 
– A szkoda. – zaśmiała się. – Jestem głodna. 
– Jesteś też dziwna. 
– Odwal się, Shiro.