Translate

wtorek, 6 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 24


- Okej, skoczę do szpitala, może Yosuke sobie coś jeszcze przypomniał i jeszcze do Piątki. Porozmawiam z tym Shinigami, który wtedy stacjonował w Karakurze. Aizen-Taicho na pewno będzie wiedział kto to był.
- Taa... Ja idę opieprzyć Matsumoto za nie zrobienie dokumentów, które wypełnić jej kazałem, a potem idę spać. Tobie też radzę odpocząć. Wykończysz się, a ta sprawa i tak nie zamierza nigdzie uciec.
- Jasne. Zrobię co mam zrobić i idę spać.
- Już to widzę. Rób co chcesz. Ja Ne.
- Ja Ne.
      Odprowadziła Hitsugaye wzrokiem, po czym udała się do szpitala.
- Dzień dobry, Yosuke - san. - weszła do sali i zastała siedzącego mężczyznę z talerzem zupy.
- Dzień dobry. Cieszę się, że wróciłaś...eeem...Czyli mogę mówić po imieniu, tak? - zaśmiał się niepewny.
- Tak.
- Miło, że przyszłaś, Mija-sama.
- Obiecałam. - usiadła obok. - Jeśli chcesz zjeść, to wrócę za chwilę.
- Nie i tak jest gorąca. Nic nie szkodzi.
- Dobrze.
- Jak misja? - zapytał, odkładają zupę na stolik.
- Tragedia. - westchnęła cicho.
- Jak to?
- Proszę. - podała mu zdjęcia, które wykonał Oddział Dwunasty i które im przekazali.
- To jest?
- Miejsce, które nam wskazałeś.
- Jestem pewny, że była tam... - chciał wytłumaczyć.
- Spokojnie. Nie wiemy co tam było. Na drzewach znaleźliśmy ślady, jakby ktoś przywiązywał do nich puste. Ziemia była mocno spulchniona i przesiąknięta energią duchową. Coś tam było i zostało to ukryte.
- A oddział Dwunasty co odkrył?
- Nic... Popełniłam błąd i zostawiłam ich tam samych z oficerem Jedenastki do ochrony. Sami poszliśmy w teren. Jak wróciliśmy Abarai spał na drzewie i nie wiedział co się dzieje. Pracujący ludzie byli pewni, że przed sekundą z nim rozmawiali. Do tego ich świadomość została zatrzymana gdzieś wieczorem. Byli w zupełnym szoku, gdy im powiedzieliśmy, że jest ranek.
- Sokka.
- Cholera! Powinnam była to...
- Nie można wszystkiego przewidzieć, Mija-sama. Tak widocznie miało być. Znajdą się inne dowody.
- Arigatou. Ktoś zmodyfikował ich pamięć i usunął wszelkie dowody. Jednak wiemy, że plusy tam trafiały, że były tam puste, że zaatakował was ktoś z naszych i że ten ktoś nie chce być odkryty.
- Kido, umożliwiające modyfikację wspomnień jest bardzo skomplikowane z tego co wiem.
- Skąd wiesz?
- Asari, kiedyś o tym wspominała. Powinnaś ją o to zapytać. Jej Zanpakuto pozwala na zawładnięcie ludzkim umysłem. Może dzięki temu między innymi hipnotyzować. Zna zwykłe metody hipnozy i może będzie wstanie wyciągnąć z ich wspomnień to co zostało zniszczone.
- Tak, ta sprawa robi się zbyt poważna. Będę musiała im przynajmniej o tym powiedzieć. Gdybym tam była...
- Może tak było lepiej. Gdybyś tam była, Mija-sama, to, to coś nie zdołałoby nikogo zahipnotyzować, więc zaczęłoby walczyć, ktoś mógłby ucierpieć.
- Ech, pewnie masz rację. - oparła się o oparcie. - Dopiero co wróciliśmy i nie zdążyłam zapytać. Wiesz jak się mają pozostali?
- Hai! Obudzili się, choć są jeszcze słabi. Unohana- Taicho powiedziała, że ja szybko wracam do zdrowia, więc za niedługo mnie wypuszczą, jednak będę musiał jeszcze trochę odpocząć. A u pozostałych wszystko zależy od tego jak szybko dojdą do siebie.
- Sokka. A ty czujesz się już lepiej? Wczoraj byłeś cały obolały.
- Tak, już lepiej. Najchętniej to już bym wyszedł, ale jak zapytałem o taką możliwość Kapitan Unohane to prawie na zawał zszedłem.
- Niech zgadnę. Uśmiechnęła się delikatnie, powiedziała ciepłym tonem, że nie, a ty miałeś wrażenie, że zaraz zginiesz.
- Dokładnie.
- Dlatego robię wszystko by nie lądować w szpitalu. - zaśmiała się. - Dobrze, pójdę zobaczyć jak się mają pozostali i muszę jeszcze odwiedzić kogoś.
- Ktoś z twoich bliskich tu leży?
- Tak, bliska przyjaciółka. Niestety jeszcze się nie obudziła.
- W takim razie do zobaczenia, Mija-sama.
- Tak, do zobaczenia, Yosuke-san. Mam nadzieję, że Unohana-Taicho szybko cię wypuści.
- Ja również. - wyszczerzył białe zęby.
- Smacznego.
- Arigatou. Ach, Taicho?
- Hai?
- Zapomniałbym. Przypomniałem sobie jeden drobiazg.
- Słucham. - wróciła natychmiast do sali.
- Kiedy tam przyszliśmy, miałem wrażenie, że spod ziemi dochodzą krzyki. Było to jednak bardzo ciche i zagłuszał to wiatr, więc nie wiem czy mi się nie wydawało.
- Krzyki? - zamyśliła się. - Dobrze, dziękuję.
- Sayonara, Taicho.
- Odpoczywaj.
       Ze szpitala wyszła dopiero po godzinie. Jednostka trzecia okazała się być bardzo wesołymi ludźmi. Wydaje się, że od razu wszyscy polubili Mije. Każdy opowiedział jej co się wydarzyło, nic nowego się jednak nie dowiedziała. Każdy mówił to samo tylko z innej perspektywy. Mimo szerokich uśmiechów i ich otwartości nie zdołali ukryć smutku po stracie przyjaciół. Mija bez trudu to zauważyła. Po wyjściu od ostatniego członka grupy trzeciej poszła do Ayano, która wciąż była nieprzytomna. Zmęczona skierowała się w stronę koszar Oddziału Piątego. Miała wielką nadzieję zastać Aizena-Taicho, lub przynajmniej Hinamori. Pchnęła główną bramę i zatrzymała się, spodziewając zatrzymania przez strażników. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Rozejrzała się i dostrzegła śpiących obok dwóch mężczyzn. Westchnęła cicho. Nic się nie zmienili. Podeszła do budki wartowniczej i zabrała z niej pędzel i tusz. Ukucnęła przed nimi i domalowała im wąsy, bródki i ogromne okulary. Uśmiechnęła się z samozadowoleniem.
- Dzień od razu staje się piękniejszy.
      Odłożyła wszystko na swoje miejsce i wróciła do śpiących.
- CO TO ZA SPANIE NA SŁUŻBIE!!! - krzyknęła im do uszu.
       Obydwoje natychmiast zerwali się na baczność.
- PROSZĘ WYBACZYĆ! TO SIĘ WIĘCEJ NIE POWTÓRZY!
- Jasne, mówicie tak za każdym razem.
- Mija-sama? Dawno cię tu nie było. - uśmiechnął się jeden ze strażników.
- Zaledwie tydzień, ale już wykorzystujecie okazję by spać na służbie.
- Ech, sumimasen. - podrapali się po głowię.
- Potrzebuję porozmawiać z Aizenem-Taicho. Zastanę go?
- Powinien być jeszcze w swoich komnatach.
- Dzięki.
- Do zobaczenia, Mija-sama.
- Ja Ne.
      Ruszyła w stronę Kapitańskich komnat, odliczając cicho pod nosem.
- 3...2...1...
- Wooo, co ty masz na twarzy!? - usłyszała wybuch śmiechu za plecami.
- Ja? Patrzyłeś w lustro?
- Czekaj... - sapnęli obydwoje. - Mija-sama!
- Nie spać na warcie! - odkrzyknęła.
       Machnęła im ręką i poszła dalej pozdrawiana wciąż przez kolejnych członków oddziału.
- Mija-chan! -  podbiegła do niej z uśmiechem Hinamori, nowa Porucznik oddziału.
- Cześć, Momoi. Jak tam ci idzie jako Porucznik?
- Wszystko w porządku. Kapitan Aizen bardzo mi pomaga.
- Aizen-Taicho jest świetnym dowódcą na pewno będzie ci się dobrze pracowało.
- Też tak sądzę. A tobie jak idzie?
- Ech, ciężki orzech do zgryzienia, ale nie ma rzeczy nie do zrobienia. - uśmiechnęła się lekko.
- Co cię do nas sprowadza?
- Muszę porozmawiać z Taicho. Zastałam go?
- Hai! Jest w swoich komnatach, ale musisz się pośpieszyć bo za niedługo wychodzi.
- W takim razie lecę. Do zobaczenia.
- Ja Ne.
      Mija wspięła się po schodach i podeszła do drzwi, nim zdążyła się zapowiedzieć usłyszała krótką wymianę zdań między Kapitanem Aizenem a kimś jeszcze.
- Mam nadzieję, że dobrze zapamiętasz co powiedziałem, Aizen.
- Nie musisz się o to martwić. Zapamiętam. A teraz prosiłbym cię byś wyszedł.
      Mija odsunęła się o krok, gdy drzwi się rozsunęły i stanął w nich Kapitan Trzeciego oddziału, Ichimaru Gin.
- Oy, widzę Aizen-Taicho, że masz dzisiaj mnóstwo gości.
- Któż to znowu przyszedł. Och, Mija-chan? Proszę wejdź.
- Żegnam Kapitanów. - uśmiechnął się paskudnie Ichimaru.
      Mija odprowadziła mężczyznę wzrokiem i weszła do gabinetu Kapitana.
- Dzień dobry, Aizen- Taicho, przepraszam, że tak bez zapowiedzi.
- Nic się nie stało. Co cię sprowadza?
- Aizen-Taicho, czy wszystko jest w porządku?
- Chodzi ci o Ichimaru? Nie musisz się martwić. Po prostu nie zgadzamy się w kilku kwestiach.
- Sokka.
- Jak ci idzie z oddziałem?
- Ech, są oczekiwane trudności, ale opanuje je wciągu najbliższych dni.
- Rozumiem. Zawsze lubiłaś mieć wszystko pod kontrolą.
- Nie lubię nieoczekiwanych wydarzeń. Gdy oddział cię nie słucha różne rzeczy mogą się wydarzyć. Z resztą na pewno zdajesz sobie z tego sprawę.
- Oczywiście.
- Właściwie przyszłam do jednego z twoich ludzi.
- Kogo takiego?
- Nie jestem pewna. - uśmiechnęła się. - Muszę porozmawiać z tym co patrolował Karakure wczoraj rano. Między czwartą, a piątą zmieniał się z oficerem jedenastki.
- Sokka. Chodzi o atak na twoich ludzi.
- Hai! Słyszałeś o tym?
- Doszły mnie słuchy. Z tego co pamiętam to Nagisa-kun wtedy tam stacjonował. Atori! - zawołał.
       Mija skrzywiła się, słysząc imię swej dawnej podwładnej.
- Hai! - uklękła przed drzwiami, czekając na słowa Kapitana.
- Przyprowadź proszę Nagise-kun. Mirini-Taicho chciałaby z nim porozmawiać.
- Tak jest!
      Dziewczyna odeszła a Mija prychnęła pod nosem.
- Jak to jest, Mija-chan? Ze wszystkimi z taką łatwością nawiązujesz kontakt a z nią nie potrafisz się dogadać.
- Od samego początku jak dołączyła do oddziału, działamy sobie na nerwy.
      Zasłoniła usta, gdy nie zdołała powstrzymać ziewnięcia.
- Przepraszam.
- Wyglądasz na zmęczoną.
- To nic takiego. Zbyt mało snu źle na mnie działa, ale ogarnę co mam do ogarnięcia i sobie odpocznę.
- Mam nadzieję. Pamiętaj, przepracowywanie się nie jest zdrowe.
- Tak, wiem.
- Melduje się Nagisa Kaneko. - usłyszeli za drzwi.
- Wejdź, proszę. - pozwolił Aizen.
- Hai! - rozsunął drzwi i przekroczył próg. - Ohayo Gozaimasu. - skłonił się.
- Mirini-Taicho, ma do ciebie kilka pytań.
- Hai? - zwrócił się w stronę swej byłej Porucznik.
- Wczoraj skończyłeś patrolować miasto Karakura, prawda?
- Hai! Stacjonowałem tam przez miesiąc.
- Mniej więcej wtedy gdy zmieniałeś się z oficerem Jedenastki, w Trzeciej strefie zostali zaatakowani moi ludzie. Zauważyłeś coś może?
- Ja... Nie, nie wiedziałem, że jest tam ktoś poza mną. Nie wyczuwałem ich. Żadnej energii, walczących też nie czułem.
- Sokka.
- Nic więcej nie wiesz, Nagisa-kun? - zapytał Aizen.
- Niestety nie. Nie mogę pomóc.
- Dziękuję. To wszystko.
- Możesz już iść. - odprawił go Aizen.
- Hai! Przykro mi, Mija-sama. - skłonił się i wyszedł.
- No trudno. - westchnęła, przecierając zmęczone oczy.
- Napijesz się ze mną herbaty, Mija-chan? Możemy porozmawiać, jeśli zechcesz. Może będę mógł jakoś pomóc.
- Bardzo chętnie napiłabym się z tobą herbaty, Taicho, ale nie dzisiaj. Jestem zmęczona a zostało mi jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. A co do moich problemów, to nie martw się. Poradzę sobie, jak zwykle, to tylko kwestia czasu. - uśmiechnęła się.
- Rozumiem. W takim razie, zapraszam na herbatę, gdy tylko znajdziesz chwilę. Chętnie posłucham jak sobie radzisz, Mija-chan.
- Oczywiście, Taicho. Miłego dnia.
      Poszła w stronę swego oddziału, chcąc się upewnić czy nic się nie wydarzyło podczas jej nieobecności. Przeszła przez tunel i otworzyła drzwi do wnętrza bazy.
- Dzień dobry, Taicho. Już wróciłaś? - przywitał się z nią strażnik.
- Hai! Niedawno. Wiesz może czy Fumiko już jest dostępna?
- Tak, przed sekundą weszła do Twojego gabinetu, Taicho, z jakimiś dokumentami.
- Arigatou.
     Otworzyła drzwi i dostrzegła, odkładającą na półki dokumenty, dziewczynę.
- Ohayo, Fumiko.
- Mija-sama, wróciłaś. - ucieszyła się. - Jak misja?
- Tragedia. - westchnęła. - Mogłabyś mi wezwać oddział specjalny? Muszę z nimi o tym porozmawiać. Powiedz im, że już dość długo nie spałam i jak będą mnie próbowali denerwować to źle skończą.
- Hai! - wyszła.
      Mija wzdychając ciężko usiadła za biurkiem i spojrzała na plik dokumentów zaadresowany do niej.
- Świetnie. Jeszcze to do roboty. Później. - mruknęła, opierając się o miękkie oparcie i przymykając oczy. Drgnęła gdy drzwi się otworzyły. Usiadła prosto, patrząc na wchodzących podwładnych.
- Wzywałaś? - zapytał Azuma.
- Hai! Chcę z wami porozmawiać o mojej misji.
- Jesteśmy zawieszeni. - prychnął Nitori.
- To nie znaczy, że nie będziecie odpowiadać na moje wezwania.
       Spojrzała po ich twarzach i ciśnienie jej się podniosło.
- Fumiko, gdzie jest Porucznik?
- Ja... nie mogłam go znaleźć.
- Fumiko?
- Powiedział, że jest zajęty.
      Mija spojrzała uważnie na dziewczynę, a ta spuściła głowę.
- Powiedział, że ma gdzieś twój rozkaz i nigdzie nie idzie.
- Nie szkodzi.
- Nani? - zdziwiła się.
- Mam zamiar porozmawiać z wami wszystkimi, więc dopóki nie raczy się pojawić, będziecie tu stać.
- Ale, przecież to nie nasza wina, że on zlekceważył polecenie! - oburzył się Tora.
- Nie twierdzę, że wasza. To jego wina, że wy tu będziecie stali.
- Pójdę po niego, jeszcze raz.
     Mija kiwnęła głową, pozwalając kobiecie wyjść.
- Nie możesz nam po prostu powiedzieć o co chodzi, a my mu to przekażemy, albo wezwiesz nas jak się pojawi?
- Nie. - przerwała, patrząc w niebieskie oczy Tory, które nagle zaczęły zmieniać kolor.
- Nie patrz się tak. - prychnął, a oczy zrobiły się jadowicie zielone.
- Gomen. - mruknęła, odwracając wzrok.
- Zmieniają kolor w zależności od emocji. - wytłumaczył z jakiegoś powodu.
- Więc zgaduję, że jesteś zły, albo poirytowany.
- Jak jestem zły są czerwone.
- Zapamiętam, będę wiedzieć kiedy zejść ci z drogi.
      Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Jak jest rozbawiony robią się fioletowe.  - wtrąciła Azuri, patrząc chłopakowi w oczy.
- Azuri, ty paplo.
- Lubię ten kolor.
- Tak, bardzo ładny odcień. - uśmiechnęła się Mija, podziwiając piękną, fiołkową barwę.
- A teraz się zawstydził. - zaśmiała się wesoło Azuri.
       Mija spojrzała na nią z uśmiechem, taką mogłaby ją oglądać codziennie. Następnie spojrzała w lekko różowawe oczy chłopaka.
- Azuri, ty mała...- oczy na nowo zrobiły się zielone.
- Nie krzycz po niej! - przerwała mu Asari.
- Nie krzyczę. To ty nie krzycz po mnie!
- Nie będziesz mi mówić co mam robić.
- Oy, oy, spokojnie. Żadnych awantur. - uspokoiła sytuację Mija, widząc jak oczy chłopaka błyszczą krwistą czerwienią.
- Jak dzieci. - prychnęła Nala. - O co wam znowu poszło?
- Nie porównuj mnie do niego!
- Nie porównuj mnie do niej!
      Mija patrzyła na nich ze zdziwieniem. Zachowują się zupełnie inaczej niż zwykle. Spojrzała na drzwi, które znów się otworzyły. Stanęła w nich jednak jedynie Fumiko.
- Przykro mi, już go tam nie było. Nie wiem gdzie może być.
- Świetnie. - westchnęła. - To ja zajmę się tymi kilkoma raportami i sobie na niego poczekamy. Chyba, że ktoś wie gdzie może być.
- Asashi ma miejsce w Azylu gdzie siedzi, gdy nie chce by ktoś mu przeszkadzał. Mogę po niego iść.
- Idź. Nie pozabijajcie się. - odesłała Azume.
       Z westchnieniem złapała za dokument z Drugiego oddziału.
- Taicho?
- Hmm? - zerknęła na Fumiko.
- Wyglądasz na zmęczoną. Kiedy ostatnio spałaś?
- Wstałam o dziewiątej. - zerknęła na zegarek, wskazujący dziesiątą rano.
- Dzisiaj?
- Wczoraj. - mruknęła, otwierając zwój i z zaciekawieniem czytając dokument napisany przez samą panią Kapitan.
- Powinnaś odpocząć.
- Chciałabym, ale ktoś mi na to nie pozwala i mam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
- Sokka.
- Haraki-san?
- Hai? - spojrzała na Kapitana.
- Orientujesz się czego może chcieć od ciebie Kapitan Sui-Feng?
- Ja... nie mam pojęcia. - wyglądała na zdenerwowaną.
- A to ciekawe. Bo czytam właśnie napisane przez Panią Kapitan zażalenie na ciebie, za pobicie jej trzech oficerów.
- Pobiłaś oficerów z Dwójki? - spytał zaskoczony Tora.
- To nie tak. Zaczepiali mnie i nie chcieli dać spokoju. Broniłam się. Ostatnim razem, powiedziałaś, że mogę się bronić.
- Był ostatni raz? - zapytała Asari.
- Taa, kilku idiotów z Jedenastki. Nie przeczę, Haraki-san, ale prosiłam byś nie wysyłała ich do szpitala.
- Azuri! - powiedzieli ostro Tora z Asari jednocześnie.
- To był wypadek. Nie chciałam.
- Hmm, z tego co pisze, jeden ma połamany nos i szczękę, drugi dwa, a trzeci trzy żebra.
- Nieźle młoda. - parsknął śmiechem Nitori.
- Sami posłuchajcie...ekm...ekm...- odkaszlnęła teatralnie. - " Jestem wielce oburzona Kapitan Mirini, atakiem twojej Trzeciej oficer na moich podwładnych. Liczę, że zostanie ona za ten czyn ukarana. To niedopuszczalne by twoi ludzie pałętali się po Seireitei i zagrażali bezpieczeństwu innych oddziałów, ale nie ma co się dziwić, skoro dowództwo nad tą bandą przejęła tak niedoświadczona i nieodpowiedzialna osoba jak Ty... Dalej jest już zbyt wiele wulgaryzmów by było przyzwoite czytać to na głos. Ech, ta kobieta jak zwykle pała do mnie niezachwianą sympatią. - westchnęła.
- Taicho? Co teraz zrobisz? - zapytał Tora, patrząc z niepewnością na Azuri.
- Wypadało by jej odpisać. Utrapienie...
- Co, będziesz ją przepraszać? - parsknęła Misaki.
- Przepraszać? Za co, niby? Mam zamiar napisać dwa zażalenia. Jedno za napastowanie przez jej oficerów moich ludzi i złe traktowanie kobiet. A drugie za wysyłanie wulgarnych i bezsensownych zażaleń i niepotrzebne dowalanie mi pracy.
- Na prawdę to zrobisz? - zdziwiła się Nanami.
- A czemu by nie? Nie lubię jej... Rany, ale dziecinada.
      Zamyśliła się na chwilę, po czym wzruszyła ramionami i zabrała się za pisanie.
- Taicho?
- Hai? - zapytała, nie odrywając wzroku od papieru.
- A co ze mną? Kapitan Sui-Feng oczekuje, że mnie ukarzesz za to co zrobiłam.
- Taa... tych zażaleń też oczekuje.
       Tora parsknął śmiechem, a jego oczy zrobiły się intensywnie fiołkowe.
- Jak już tak bardzo chcesz karę, to zaniesiesz tej kobiecie zażalenia jak skończę... Lepiej nie czekaj aż je przeczyta. - uśmiechnęła się, kończąc pierwszy.
- Nie rozumiem... - mruknęła dziewczyna.
- Nie interesują mnie oczekiwania innych Kapitanów. Nie będę cię karać za takie głupoty. Skoro byli tak tępi by napastować o wiele silniejszą od siebie osobę, to niech się męczą. Inna sytuacja by była jakbyś któregoś zabiła. - spojrzała uważnie na dziewczynę.
- Hai...
- Mówiłam ci. Nie potrzebujemy strat nawet wśród bezmózgów.
      Skończyła drugi list i podała oba dziewczynie.
- Zanieś je, jak już Porucznik nas zaszczyci swą obecnością.
- Hai!
      Oparła się o oparcie i w złym nawyku zaczęła się huśtać, czekając na mężczyznę.
- Gdzie oni są. - prychnął zirytowany Tora. - Ile można czekać?!
      Mija potrząsnęła głową by nie zasnąć i spojrzała na zegarek wskazujący za piętnaście jedenastą.
- Taicho?
- Haaai? - ziewnęła. - Gomen.
      Spojrzała na zielonowłosą.
- Ja... Możesz mówić do mnie po imieniu, Taicho. - powiedziała na jednym wydechu.
- Och... - sapnęła zaskoczona, stawiając głośno krzesło na cztery nogi. - Arigatou, Azuri-san.
- To tylko i wyłącznie dlatego, że nie lubię jak ktoś mówi do mnie po nazwisku i dlatego, że Tora cię polubił.
- Co? Wcale, że nie...- zaciął się, po czym westchnął. - I wyszedłem na dupka.
- Owszem. - parsknęła śmiechem Mija. - Nie szkodzi, już się przyzwyczaiłam.
- Gomen. - mruknął, patrząc na wykończoną nastolatkę.
     Mija oparła głowę na dłoni i znowu ziewnęła. Poderwała głowę, gdy ta zjechała z ręki.
- Cholera. - mruknęła, przecierając oczy.
     Podniosła głowę gdy drzwi się otworzyły. Pierwszy wszedł poobijany Azuma. Miał dwie szramy na policzkach i pocięty strój. Asashi pojawił się w gabinecie zaraz po oficerze, on miał jedynie pękniętą wargę.
- Jak miło, że zaszczyciłeś nas swoją osobą, Poruczniku.
- Nie mogłeś mu szybciej skopać dupy, Azuma? Już korzenie tu prawie zapuściłem. - prychnął Tora.
- Ciesz się, że w ogóle przyszedł. - otarł krew z policzka Azuma.
- Mówiłam, że macie się nie pozabijać.
- Wyjaśniliśmy sobie jedynie kilka rzeczy. - powiedział chłodno Asashi.
- Faceci... - westchnęła. - Z resztą nie ważne. Zacznijmy w końcu, bo ja też zaraz korzenie zapuszczę.
- Taicho, czy mam wyjść? - spytała niepewnie Fumiko.
- A wyprosiłam cię?
- Eech, nie...
- No właśnie. Dobra, poprosiłam was tu, bo...
      Przybliżyła im wszystkie wydarzenia z misji i zapytała o jakieś sugestie.
- Techniki manipulowania wspomnieniami są bardzo trudne. - mruknęła Asari.
- Słyszałam, że mogłabyś spróbować przywrócić ich wspomnienia.
- Mogę spróbować, ale nie sądzę by coś to dało. Z tego co zrozumiałam, to ich wspomnienia nie zostały wymazane, po prostu zatrzymano je w pewnym momencie i do momentu wybudzenia z transu niczego nierejestrowali.
- Ale normalnie chodzili i rozmawiali.
     Pokręciła przecząco głową.
- Jedynie chodzili, bo tak zostali hmm... zaprogramowani. Zaczęli mówić, gdy zerwaliście swoim przybyciem technikę.
- Sokka. Czyli nie ma szans na odzyskanie informacji... Z resztą i tak w takim razie pewnie nic nie zrobili.
- Na pewno.
- Kto jest wstanie używać takie techniki?
- Poza mną? Nie wiem, może kilku Kapitanów, ale nie jestem pewna, raczej nikt się nie chwali co potrafi. Teraz jak pojawili się zdrajcy, którzy opanowują Bankai w kilka lat po zakończeniu akademii to trudno powiedzieć. 
- No tak. Schrzaniłam. - westchnęła. - Poruczniku, ty masz jakieś sugestie? Z tego co wiem interesowałeś się tą sprawą kilka lat temu.
      Mężczyzna wyglądał na zdziwionego.
- Poszłaś do Dwunastki...
- Skądś informacje musiałam wziąć, skoro tu nikt nie jest zainteresowany pomocą. Z resztą nie ważne, więc?
- Pytałem o te sprawy, ale...
- Ale?
- Nigdy nie połączyłem ich ze sobą. - oznajmił, jakby zmieszany.
- Sokka. - westchnęła. - Nie masz żadnych pomysłów?
- Z taką ilością dowodów, nie.
- Jasne. Jak na coś wpadniecie to poinformujcie mnie. Ta sprawa nie może leżeć i czekać na piękny dzień w którym się dogadamy.
- Hai!
- Taicho?
- Hmmm?
- A co z zawieszeniem? - zapytała niepewnie Azuri.
      Mija oparła się o krzesło, obserwując twarze wszystkich, po czym westchnęła.
- A co z waszym nastawieniem?
      Asashi od razu odwrócił się w stronę drzwi i wyszedł.
- Mamy odpowiedź.
      Zaraz za nim ruszył Nitori, Misaki i Nala. Nanami z Asari wymieniły niepewne spojrzenia, a białowłosa wyszła. Różowowłosa zrobiła krok w stronę drzwi, gdy zatrzymał ją Tora.
- Asari, jesteś pewna?
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się.
- Ja zostaję tutaj. Mam dość tych ciągłych awantur i bezpodstawnej niechęci. - spojrzał na Mije i uśmiechnął się lekko.
- Ja idę z Asashim. - odpowiedziała. - Azuri-chan?
- Ja... - dziewczyna, patrzyła to na Tore, to na Asari, nie wiedząc co zrobić.
- Azuri-san? - odezwała się Mija. - Może i moje zdanie nie ma tu żadnego znaczenia, ale sądzę, że powinnaś iść z Porucznikiem.
- Nie rozumiem.
      Wszyscy spojrzeli na nią z zaskoczeniem.
- Jemu ufasz bardziej... a z resztą, nie słuchajcie mnie. Jestem wykończona i gadam brednie. - uśmiechnęła się szeroko.
      Zielonowłosa, nie odrywając oczu od uśmiechu Miji, złapała Asari za rękę i wyszła z nią z gabinetu.
- No to zostało nas czterech. - mruknęła Fumiko.
- Pięciu. Niko też się gdzieś tu kręci. - położyła głowę na biurku. - Robię zastraszające postępy.
      Tora parsknął śmiechem.
- Taicho, jestem pewien, że Asari i Azuri szybko zmienią zdanie. Przypominasz Azuri kogoś bliskiego dlatego ciężko jest jej być przy tobie.
- " MA", tak?
- Nani? - zdziwili się.
- Te inicjały były wygrawerowane na huśtawce.
-...
- Isayama-san?
- Mów mi po imieniu, Taicho.
- Do tego chciałam dojść. - uśmiechnęła się lekko. - Tora-san, czy mogę cię prosić byś mówił do mnie po imieniu?
-... - chłopak stał chwilę zaskoczony, po czym uśmiechnął się lekko. - Hai, Mija-sama.
- Dziękuję, że dałeś mi szansę. Nie zmarnuję jej.
- Nie wątpię.
- Dobra, nie wiem co wy tam sobie zaplanowaliście, - wstała od biurka. - ale ja idę spać.
- Bardzo mądrze. - poparła pomysł Fumiko. - Proponuję byś została, Taicho, dzisiaj w swoim pokoju w oddziale. Wyglądasz jakbyś miała zasnąć na stojąco, nim dotrzesz do rezydencji.
- Chyba masz rację. - przeciągnęła się. - Jej i tak tam nie ma.
- Mówiłaś coś, Taicho? - zmrużyła oczy Fumiko, jako, że nie usłyszała ostatnich słów dziewczyny.
- Nie, nic, wydawało ci się. Zaprowadzisz mnie do tego pokoju? Ostatecznie jeszcze tam nie byłam.
- Hai!
- Arigatou.
- Azuma?
- Hai?
- Wolne chciałeś na jutro, prawda?
- ...tak. - potwierdził.
      Mija, przyjrzała się pochmurnej minie mężczyzny, po czym kiwnęła lekko głową i wyszła z Fumiko z gabinetu.
- To już tyle lat... - usłyszała jeszcze ciche słowa Tory.




wtorek, 30 maja 2017

ROZDZIAŁ 23


     Przejrzeli ze znudzeniem resztę raportów co  było jednak zwykłą stratą czasu i nie wniosło nic nowego do sprawy. Razem posprzątali wszystko i poukładali na odpowiednie regały. Wypili resztkę zimnej herbaty i posiedzieli chwilę w ciszy.
- Nie mam pojęcia jak zabrać się za tę sprawę. - westchnęła huśtając się na krześle.
- Taicho? - do gabinetu wszedł Azuma.
- Coś się stało? - spytała, wychylając się lekko za mocno i cudem ratując przed upadkiem, usiadła prosto, ignorując prychnięcie Hitsugayi.
- Przyszła informacja z czwartego oddziału.
- I?
- Yosuke się obudził.
- Świetnie, najwyższy czas. Od razu idziemy z nim porozmawiać.
- Hai!
- Chodź Toshiro.
- Idę.
- Taicho?
- Hai?
- Przepraszam za tamtą sytuację. Nie powinienem dać się tak ponieść emocjom.
- Nie powinieneś. - potwierdziła.
- A w sprawie zawieszenia...
- Azuma, przykro mi. Jestem ci bardzo wdzięczna, że stanąłeś po mojej stronie, ale dopóki wszyscy nie będziecie się zachowywać jak należy nie cofnę go.
- Nie o to mi chodziło. Nie proszę byś go cofała, rozumiem dlaczego nas ukarałaś. Chodzi mi o sprawę więźnia z Centrali, miałem się tym zająć. A potem reszta...
- Tak, wiem. - westchnęła. - Wszystko się chrzani. Nie mogą się po prostu ogarnąć?
- To pewnie jeszcze potrwa.
- Nie martw się. Załatwię to wciągu najbliższych dni. A w sprawie więźnia. Osobiście go tu przyprowadzę. Proszę byś wskazał mi oficera z poza waszej dziewiątki, który jest dobry w przesłuchaniach, a potem przetrzymamy go tak długo jak się da, aż będę mogła cofnąć zawieszenie. Nie powtarzaj tego innym.
- Hai! Twoja dwudziesta oficer jest dobra w przesłuchaniach. Uczyła się u Asari.
- Sokka. Jak się nazywa?
- Kyoko Aida.
- Dziękuję. Pójdziemy już.
- Hai!
     Mija z Toshiro opuścili bazę i udali się w stronę koszar oddziału czwartego.
- Toshiro? - zapytała gdy weszli do szpitala.
- Hmm?
- Dajesz radę ogarniać tę sprawę i jeszcze twój oddział? Jeśli potrzebujesz to możemy zwolnić.
- Ty się wyrabiasz, więc czemu ja bym nie miał?
- Tak pytam. Mi pomagali do teraz Azuma i Fumiko.
- Ja też mam pod sobą oddział.
- Matsumoto dużo ci pewnie z dokumentami nie pomaga.
-  Większość zwala na Trzeciego oficera, ale trochę robi.
- Sokka.
- Gdzie on leży?
- Nie wiem, trzeba się zapytać.
- Tam masz jakiegoś chłopaka. - wskazał ręką.
- Cholera, znowu on. Dobra, spokojnie. - wzięła głęboki oddech.
      Podeszła do jednego z niewielu Shinigami na korytarzu inni niestety byli obecnie zajęci.
- Przepraszam, ty jesteś Hanataro, prawda?
- Ttaicho-sama? - pokłonił się przerażony.
- Spokojnie, nie gryzę. Chcę jedynie wiedzieć gdzie leży mój jedenasty oficer, ranny na misji w Świecie Żywych.
- Hhai! Niedawno się obudził.
- Dlatego tu jestem.
- Sumimasen! Jest w sali numer piętnaście na końcu tego korytarza.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęła się ciepło, starając się jak najbardziej uspokoić chłopaka.
- Hai, Taicho-sama! - skłonił się.
- Czy inni się obudzili?
- Z tego co wiem, to jeszcze nie.
- Sokka. Ja Ne!
- Sayonara, Taicho!
- Kto to? - zapytał Toshiro gdy kawałek już odeszli.
- Nowy tutaj. Jąkał się jak szukałam sali Ayano. Myślałam, że mnie trafi, ale jedna z dziewczyn go wyratowała.
- Sala 15? To ta. - mruknął, zatrzymując się koło drzwi.
- Na to wygląda.
       Złapała za klamkę i pociągnęła drzwi w prawo, rozsuwając je.
- Przepraszam tu nie wolno...Oh, Taicho-sama?
      Obydwoje dostrzegli pielęgniarkę, która blokowała im wejście do środka.
- Przepraszam, ale nie można jeszcze do pacjenta wchodzić. Jest bardzo słaby...
- Przykro mi, ale musimy natychmiast z nim porozmawiać. Nie będziemy go męczyć.
- Ależ, to może mu zaszko...
- Proszę, zejdź z drogi. - przerwała jej.
- Hhhai, Taicho-sama, proszę wybaczyć! - skłoniła się i natychmiast przepuściła  Kapitanów, a sama wyszła.
- Ty jesteś...? Taicho-sama? - wydusił z siebie zaskoczony chłopak, próbujący się podnieść z łóżka.
- Leż. - uniosła dłoń, powstrzymując go.
      Mężczyzna kiwnął lekko głową, kładąc się. Mija przyjrzała mu się uważnie. Od pasa w dół przykryty był kołdrą a wyżej ciało było pokryte licznymi bandażami, które w niektórych miejscach zaczęły już zmieniać kolor, na jasno różowy.
- Spodziewałeś się Porucznika?
- Ja...Właściwie to tak. - potwierdził.
- Nazywam się Mirini Mija, choć pewnie to wiesz. To jest Kapitan Hitsugaya, dowodzi Dziesiątym oddziałem.
- Ohayo gozaimasu, Taicho.
      Hitsugaya skinął mu głową, zostając jednak z tyłu i pozwalając Miji, zająć się swoim człowiekiem.
- Przepraszam, Taicho, za niewykonanie misji.
- To nie twoja wina. - usiadła na krześle obok. - Jak się czujesz?
- Jakby mnie coś poszatkowało, - skrzywił się lekko. - ale bywało gorzej.
- Mam nadzieję, że szybko wrócisz do formy.
- Hai! Muszę wracać na służbę...
- Nic z tych rzeczy, nawet jak wyjdziecie ze szpitala, musicie trochę odpocząć. Razem z Hitsugayą-Taicho, osobiście zajęliśmy się tą sprawą i chcielibyśmy wiedzieć co tam zaszło. Twój raport wiele nie objaśniał.
- Hai! Starałem się zdążyć napisać cokolwiek. Sądziłem, że nie będzie już okazji by... - zaciął się.
- Sokka.
- Czy pozostali...? To znaczy... Pielęgniarka nie chciała mi nic powiedzieć, twierdząc, że mam odpoczywać.
     Mija patrzyła ze smutkiem na mężczyznę, który trzymał się ostatniej nadziei, że nikomu nic się nie stało.
- Przykro mi. Zginęli Nitoshi Uroshi i Aname Saru, reszta jest w różnym stanie. Jak na razie tylko ty się wybudziłeś.
- Shimatta! - warknął, zakrywając twarz przedramieniem. - Obiecałem im, że zawsze sprowadzę ich do domu.
       Mija nie do końca wiedziała co robić, patrząc na płaczącego mężczyznę.
- Zrobię wszystko by dowiedzieć się kto za tym stoi. - położyła mu dłoń na barku. - Powinnam kogoś poinformować? Mieli rodzinę, kogoś bliskiego?
- Nie. - odparł, ocierając łzy i patrząc zaszklonymi oczami na dziewczynę. - Oddział był ich domem.
- Sokka. Poczekamy z pogrzebem, aż wyjdziecie  wszyscy ze szpitala, Harugaki-san.
- Arigatou, Taicho.
      Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Taicho?
- Hai?
- Mów mi proszę po imieniu. Nie lubię jak inni używają mojego nazwiska.
- Zgoda. Pod warunkiem, że mogę liczyć na to samo. - uśmiechnęła się szerzej.
- Ale...
- Proszę. - uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Arigatou, Mija-sama.
- Rozumiem, że jesteś osłabiony, ale postaraj sobie przypomnieć jak najwięcej.
- Hai! - ułożył się wygodniej na poduszkach, krzywiąc się przy tym z bólu. - Przez ostatnie kilka dni nie mieliśmy szczęścia. Nie mogliśmy znaleźć żadnych plusów, które miałyby zniknąć, inne nic nie wiedziały na ten temat, więc je odsyłaliśmy. W końcu po całej nocy bezowocnych poszukiwać znaleźliśmy trzy plusy. Zatrzymały się na skraju lasu i rozbłysły bardzo słabym światłem. Nie wiem skąd ono się brało. Po chwili plusy przepadły, a na ziemi dostrzegliśmy poświatę pozostawioną po nich i ciągnącą się w stronę lasu. Zatrzymaliśmy się by opisać to w raporcie, jakby coś się stało by choć tyle tutaj dotarło i poszliśmy dalej.
- Dobrze. Tyle było w raporcie. Co wydarzyło się dalej?
- Nie mam pojęcia. - zacisnął pięści na pościeli. - To nie była moja pierwsza misja. Nie raz brałem udział w takich z których cudem uchodziłem z życiem, jednak pierwszy raz czułem się jak bezradne dziecko, które nie może nic zrobić.
- Co masz na myśli? - zapytał Hitsugaya, podchodząc bliżej.
- Przebiegliśmy tym śladem jakieś piętnaście kilometrów. Ślad prowadził dokładnie na wschód, nigdzie nie skręcając. Wylądowaliśmy przy jakiejś niewielkiej kapliczce. Tyle by klęknąć i się pomodlić. Przy niej znikał ślad. Jednak nic więcej tam nie było, nie licząc duszącej energii, która nie wiem skąd się brała. Podzieliłem pozostałych na dwuosobowe grupy i poszli się rozejrzeć po okolicy czy nie ma tam czegoś podejrzanego. Ja zostałem przy kapliczce. Chciałem jej się przyjrzeć. Od niej najmocniej czuć było tę energię, ale nic nie byłem wstanie tam znaleźć...
        Mija dała oficerowi chwilę by ten zebrał myśli.
- Usłyszałem krzyk moich ludzi. To byli Nitoshi i Aname, natychmiast tam pobiegłem, reszta szybko dołączyła. Byli ranni, ale nie byli wstanie powiedzieć co ich zaatakowało. Nagle poczuli cięcie na plecach, jeden po drugim. Minęła krótka chwila jak otoczyło nas kilkadziesiąt pustych. Byliśmy w szoku, bo nikt z nas, ani radar ich nie wykrył. Wyrosły jakby spod ziemi. Były przeciętne, Aname miała problem bo rana mocno jej doskwierała, więc ją wspierałem. I wtedy to się stało. Nagle krzyknęła i padła na ziemię nieprzytomna. Po chwili ja oberwałem, czułem jak przebija mnie katana, widziałem jak materiał jest rozerwany i odstaje, jakby ta katana tam była, ale ani jej nie widziałem, ani nie widziałem i nie czułem jej właściciela. Coś mnie uderzyło i przeleciałem kawałek. Patrzyłem jak moi ludzie dostają jeden za drugim. Nikogo tam nie było a mimo to pojawiały się nowe rany. W zaledwie w minutę to coś pokonało nas wszystkich. - zacisnął mocniej pięści. - Wycofałem się na drzewa by dopisać zdanie do raportu. Sądziłem, że to koniec. Nie zdążyłem napisać wszystkiego gdy usłyszałem jak koło mnie strzelają gałęzie. Odskoczyłem, potem poczułem znów ostrze i chyba straciłem przytomność. Później przebudziłem się na chwilę. Było już jasno, więc musiało być już trochę później. Udało mi się wezwać pomoc i znowu zemdlałem.
- Rozumiem.
- Nic więcej nie pamiętasz? - zapytał Hitsugaya. - Jakieś szczegóły?
- Niestety nie. W tej chwili więcej sobie nie przypomnę.
- Nie przemęczaj się. - nakazała Mija. - Musisz odpoczywać. Powiedz nam jeszcze gdzie dokładnie znajduje się ta kapliczka.
- Masz zamiar tam iść, Mija-sama?
- Razem z Hitsugayą-Taicho.
- To może być niebezpieczne, Taicho. Nie lepiej wziąć jeszcze głównych oficerów?
- Niestety nie mogę.
- Dlaczego?
- Obecnie masz najwyższą rangę w oddziale. - parsknął Toshiro.
- Jak to?
- Zawiesiłam ich.
- Zawiesi... Dlaczego? - spytał zdziwiony.
- Porucznik i piąty oficer pobili się na głównym korytarzu, a trzecia oficer zaatakowała mnie sztyletem.
- Co? - wyglądał na zszokowanego. - Azuma i Asashi się pobili?
- Hai!
      Parsknął śmiechem.
- Przepraszam, Taicho. To do nich podobne. Niech zgadnę Azuma cię polubił, a Asashi nie?
- Tak, skąd wiesz?
- Znam ich już trochę lat. Myślałem, że tak będzie jak zostaniesz wcześnie Kapitanem, ale nie sądziłem, że Azuma tak szybko się przekona do ciebie, Taicho. Musisz być świetnym Kapitanem.
      Mija patrzyła chwilę na niego zdziwiona.
- Mam nadzieję, że tak będzie. Nie było u ciebie nikogo?
- Była Asari i Nitori, ale weszli dosłownie na minutę bo chwilę później przyszła pielęgniarka, a chwilę później ty.
- Pewnie mnie wyczuli.
- Mówili, że za niedługo wrócą.
      Parsknęła cicho śmiechem.
- Ciekawie. Więc jak dotrzeć do tej kapliczki?
- W trzeciej strefie Karakury jest plac zabaw, łatwy do znalezienia. Jest zaraz przy lesie. Tam się to wydarzyło. Z tamtego miejsca należy iść wgłąb lasu prosto na wschód.
- Sokka. My już pójdziemy, dziękujemy. Odpoczywaj.
- Hai!
- A i jeszcze. Złożyłeś im już raport?
- Hai! Pobieżny bo więcej nie zdążyłem. Dlaczego pytasz, Taicho?
- Są zawieszeni, mają się nie mieszać w żadne sprawy. Nieważne. Nie mów im nic więcej. Jakby się burzyli to powiedz, że to moje polecenie. Muszę w końcu ich ogarnąć, bo jeszcze trochę i wysadzą cały oddział.
- Hai, Taicho!
- Ja Ne! - uśmiechnęła się, chcąc wyjść.
- Taicho?
- Tak? - cofnęła się.
- Ja... uważajcie na siebie w Świecie Żywych z Kapitanem Hitsugayą. Ja wiem, że dla Kapitanów to nie jest pewnie zbyt wielkie wyzwanie, ale to coś było na prawdę niebezpieczne.
- Nie martw się. Będzie w porządku. Przyjdę zobaczyć jak się czujesz jak wrócę i powiem ci co odkryliśmy.
- Arigatou, Taicho.
- Mówiłam ci, jestem Mija.
- Sumimasen, Mija-sama.
      Uśmiechnęła się i wyszła.
- Kolejny po twojej stronie.
- Możliwe.
      Przyjrzała się ludziom wokół siebie.
- Przepraszam? - podeszła do jednej z pielęgniarek.
- Hai, Taicho-sama?
- Chciałam zapytać w jakim stanie są pozostali moi ludzie, którzy zostali zaatakowani w Świecie Żywych i czy Ayano Harayaki się obudziła.
- Harayaki-san się jeszcze nie wybudziła, tak jak twoi podwładni, są oni w stabilnym stanie.
- To dobrze. Bardzo proszę poinformujcie o ich stanie oficera Harugaki. - wskazała głową drzwi. - Bardzo się o nich niepokoi.
- Oczywiście.
- Arigatou.
        Obydwoje wyszli spokojnie ze szpitala i poszli drogami, wijącymi się niczym labirynt.
- To jak, ruszamy? - spytał Hitsugaya.
- Trzeba by.
- Poprosiłem o jedną jednostkę z oddziału dwunastego by zbadali teren.
- Świetnie. Nawet o tym nie pomyślałam.
- Poprosiłem też kogoś do ochrony dla nich, byśmy my mogli iść w tym czasie w teren.
- Okej.
- Pójdę ich poinformować, że mają się zbierać.
- Dobra, ja pójdę przekazać Fumiko, że wszystko jest na jej głowię.
- Za godzinę przy Senkaimonie.
- Hai!
      Rozeszli się w swoje strony. Mija się nie śpieszyła, szła spokojnie przed siebie, ciesząc się kilkoma minutami spokoju. Wskoczyła na jedną ze ścian by przeskoczyć na drugą stronę, by mieć szybciej.
- Zostawcie mnie!
      Usłyszała wołanie.
- Haraki?
      Przeskoczyła na kolejną ścianę.
- No weź maleńka. Jesteś słodziutka.
- Powiedziałam byście dali mi spokój!
- Ale uparta. Jesteś z tego Czternastego oddziału, nie? Mówili, że dostają się tam tylko najsilniejsi, ale ty wyglądasz na słabiutką. Jaki masz stopień? Pewnie daleki do oficera. - zaśmiał się jakiś facet.
     Mija wskoczyła na drzewo i dostrzegła grupkę mięśniaków z Jedenastego oddziału, otaczających zielonowłosą. Jeden z tych dupków złapał Azuri za rękę i przyciągnął do siebie.
- Puść mnie!
- Nie bądź taki niekulturalny. Oddział Jedenasty i tak jest najsilniejszy, ale możemy miło przywitać członków Czternastki. Chodź z nami, oprowadzimy cię po naszej bazie. - odezwał się kolejny.
- Nie chcę! Zostawcie mnie! - krzyknęła, próbując się wyrwać.
- Nie. Idziesz z nami. - położył jej dłonie na barkach.
      Azuri skumulowała energię w prawej ręce i wzięła zamach na mężczyznę przed nią. Mija natychmiast pojawiła się obok, łapiąc za nią.
- Mirini? - szepnęli zaskoczeni mężczyźni.
- Wyraziła się chyba dosadnie, że nie chce z wami iść, prawda? - zapytała lodowatym tonem, uwalniając przerażającą energię. Wszyscy się cofnęli.
- My... to nie tak... Chcieliśmy jedynie pokazać jej okolicę.
- Moi ludzie znają tę okolicę lepiej niż wy wszyscy, więc się obejdzie.
- Hai!
- Na przyszłość nie dotykajcie bez pozwolenia nikogo z mojego oddziału może to się dla was źle skończyć. Wiem, że nie możecie się pochwalić zbyt dużą inteligencją, ale nawet jak na was, narzucanie się mojej Trzeciej oficer, jest głupie.
- Trzecia... Trzecia oficer? - z zaskoczeniem patrzyli na drobną dziewczynę.
- Poinformuję o tym zdarzeniu waszą Porucznik. A teraz zjeżdżać stąd, dopóki bardziej mnie nie zdenerwujecie!
- Hai! Gomenasai! - zawołali szybko się ewakuując.
- Nie potrzebowałam pomocy.
- Nie pomagałam tobie, tylko im.
- Nani? - spojrzała na swą Kapitan.
- Patrząc na to, że wyłamałaś mi prawie nadgarstek, to gdybyś go trafiła pewnie wysłałabyś go do szpitala, jeśli nie na cmentarz.
        Dziewczyna patrzyła na Mije z zaskoczeniem.
- Nie chciałam im zrobić krzywdy.
- Nie twierdzę tego. Broniłaś się. Następnym razem jakby coś takiego się zdarzyło, to...
- Nie będę przychodziła do ciebie się żalić i prosić o pomoc. - prychnęła.
- Ech... jakbyś kiedyś czuła taką potrzebę to nie ma problemu, ale chodziło mi o to, że powinnaś się bronić, ale nie wysyłaj ich do szpitala. Nie potrzebne nam straty, nawet wśród takich bezmózgów.
- Hai... - mruknęła cicho, widocznie zaskoczona.
- Mogę cię o coś prosić?
- Jestem zawieszona. - wróciła do swojej starej osobowości.
- Wiem, pamiętam. To tylko drobiazg. Możesz przekazać Fumiko, że ruszam do Świata Żywych i że ona za wszystko odpowiada? I jakbyś mogła poinformować, że Yosuke-san się obudził. Reszta pewnie czeka na jakieś informacje, a nie wiem czy Azuma już wszystkim o tym powiedział. Możesz to zrobić?
- Tak. Przekażę jej.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
- Taa...
       Zielonowłosa odeszła pośpiesznie.
- Dlaczego tak ich się bałaś? - mruknęła pod nosem Mija, patrząc za podwładną.
       Oddaliła się od tamtego miejsca i położyła na jednym z większych dachów by chwilę odpocząć. Przymknęła oczy.
- Mija-chan! Ow...ow...ow...- mężczyzna przepadł przez próg i przeturlał się po podłodze.
- Urahara - Taicho, musisz bardziej uważać.
- Sumimasen. -  podniósł się z uśmiechem. - To nic wielkiego.
- Kiedyś zrobisz sobie krzywdę.
- Przesadzasz, Mija-chan.
- Co cię tutaj sprowadza? - odwróciłam się by wrócić do czytania zwoju z technikami Kido.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna.
- O co ci chodzi, Taicho? Dlaczego to mówisz?
- Bo nie chcę cię zostawiać.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę cię zostawiać.
- Więc nie zostawiaj.
- Wrócę do ciebie.
- Dlaczego mnie zostawiłeś?
- Musisz być bezpieczna. - uśmiechnął się. - Zapomniałaś, że nie  możesz wszystkim ufać.
- Ale o kim mówisz?
- Osoby godne zaufania nie zawsze takie są.
       Odwrócił się by wyjść z pokoju.
- Taicho! Tęsknię za tobą...
- Wiem, dziecino. Jestem z ciebie dumny, Taicho. - uśmiechnął się szczerze.
      Mija otworzyła oczy, leżąc na dachu. Westchnęła, siadając.
- Znowu taki sen. O co chodzi?
      Spojrzała  na niebo i skrzywiła się lekko.
- Yare, Yare...Znowu się spóźnię. Hitsugaya mnie zabije.
      Wstała, przeciągając się, następnie pobiegła w stronę miejsca spotkania.
- Spóźniłaś się! Znowu! - powiedział ostro Toshiro.
- Już nie marudź. Zatrzymało mnie coś ważnego.
- Co?
- Sprawy oddziału. Mniejsza o to. Idziemy?
- Tak. - westchnął.
- Abarai? Idziesz jako ochrona? - zapytała czerwonowłosego.
- Hai!
- Dalej jesteś w Jedenastce?
- Hai! Jestem Siódmym oficerem.
- O, awansowałeś.
- Niedawno.
- Gratulacje.
- Raczej tobie gratulacje. Awansowałaś trochę wyżej.
- E tam, jedno stanowisko wyżej, ty jeśli dobrze pamiętam o cztery.
- Pięć. Bardzo zabawne.
     Mija zaśmiała się krótko, pozwalając by strażnicy bramy założyli jej pieczęć ograniczającą. Skrzywiła się, jak zwykle przy tym sztywnieje jej całe ciało. Rozruszała się lekko i poszła razem z Hitsugayą przodem. Stanęli na chodniku w środku miasta. Wyjęła nawigator.
- Hmmm, strefa trzecia.... Świetnie to po drugiej stronie miasta. Dalej rzucić nas nie mogło.
- Nie marudź. Chodź, zamiast marnować czas.
- Maruda. - wskoczyła na dach i przeskakując po kolejnych ruszyła we wskazanym przez Yosuke kierunku. Usłyszała piszczenie swojego komunikatora, jednocześnie odezwały się pozostałe.
- To Hollow, co robimy, Taicho? - zapytał jeden z ekipy badawczej.
- To nie nasze zadanie. Ktoś tu stacjonuje. Zajmie się nim. Będziemy likwidować tylko te które bezpośrednio się do nas zbliżą. - uznała.
- Hai!
- Toshiro?
- Co?
- Jak pójdziemy na zwiad. Znajdziemy tego Shinigami. Nie sprawdziliśmy kto tu wtedy stacjonował, może on.
      Kiwnął lekko głową.
- To tutaj. - powiedział dziesiąty oficer Dwunastego oddziału.
     Mija wylądowała na ogrodzeniu placu zabaw na którym bawiło się kilkoro dzieci, pod opieką rodziców. Dzień się chylił ku końcowi, więc pewnie zaraz będą się zbierać. Spojrzała na słońce będące zaraz nad budynkami. Skupiła uwagę z powrotem na pozostałych, którzy kierowali się w stronę lasu.
- Idziesz, Taicho? - zapytał Abarai.
- Stójcie. - zatrzymała wszystkich, poza Hitsugayą, który wyjął miecz z pochwy, wiszącej na plecach i poszedł dalej.
- Hollow? - zdziwił się jeden z członków Dwunastki. - Nic nie wyczuwam.
- Radar też milczy. - zdziwił się drugi, patrząc niepewnie na młodych Kapitanów.
- Abarai, czujesz? - spytała.
- Teraz tak, ale gdybyście nie zwrócili na nie uwagi... - wyjął katanę.
- Zostań z nimi. - poinstruowała. - To dziwne, że pięć pustych tak dobrze się maskuje. Dawno takich nie spotkałam.
- Ja trafiłem na takiego tylko raz, źle to wspominam. Zostańcie za mną. - powiedział do pozostałych.
        Mija zeskoczyła z płotu i wbiła miecz w maskę gnojka, który chciał dostać się na plac zabaw. Odwróciła w dłoniach ostrze, na które nabił się od razu kolejny pusty. Patrzyła ze spokojem na znikające szczątki stwora. Odwróciła się do Hitsugayi, który zlikwidował pozostałe.
- Dobra, czysto. - uznała, nie wyczuwając żadnego zagrożenia. - Idziemy dalej. Bądźcie czujni.
- Hai!
      Wskoczyli na drzewa i pognali na wchód, byle jak najszybciej odnaleźć kapliczkę. Mija zmrużyła lekko oczy, przeskakując na kolejną gałąź.
- Już się chyba ewakuowali.
- Co masz na myśli?
- Czujesz?
- Nic nie czuję.
- No właśnie. Yosuke mówił, że wyczuwali tam dławiącą energię. Jesteśmy już niedaleko, powinniśmy już coś wyczuwać.
- Można się było spodziewać, że nie zostaną w zdemaskowanym miejscu.
- Niestety. Mielibyśmy mniej roboty.
       Zeskoczyli na polanę w lesie.
- To chyba tutaj.
- Nie ma żadnej kapliczki. - wtrącił Abarai.
- Nie znaczy, że jej tu nie było.
- Nie lepiej będzie się rozejrzeć, może pomyliliśmy miejsca?
- Najpierw zobaczmy to miejsce. Jeśli nic nie znajdziemy pójdziemy dalej. - zakończył dyskusję Toshiro.
- Hai!
       Obydwoje spojrzeli na Mije, która stała pośrodku polany.
- To tutaj.
- Skąd wiesz, Taicho? - zapytał Renji, stając koło niej, Hitsugaya zatrzymał się po jej drugiej stronie.
- Sam zobacz, Abarai. - wskazała ręką przed siebie, na trawę.
- Nic tam nie widzę.
- Jak jesteś ślepy, to podejdź bliżej.
     Chłopak zrobił dwa kroki bliżej i zapadł się po same kostki w miękkiej ziemi.
-  Shimata! Nie mogłaś po postu powiedzieć o co chodzi, Taicho? - wyszedł cały umorusany błotem.
- Tak by było zbyt nudno. Poza tym wkurzasz mnie z tym ciągłym Taicho, Taicho, Taicho... Mów do mnie normalnie.
- Hai...
- Coś tu z całą pewnością było i w pośpiechu zostało to usunięte. Tak, że ziemia nie zdążyła nawet osiąść. Dowiedźcie się co tu było. - zwróciła się do Oddziału dwunastego. - Toshiro, my się trochę tu rozejrzyjmy i ruszajmy.
       Chłopak kiwnął głową i odszedł. Mija też zaczęła się rozglądać za czymś dziwnym, jednak nic konkretnego nie widziała.
- Mija!
- Co jest?
- Mam coś, chodź tu.
      Podeszła od razu do białowłosego, który przyglądał się drzewom.
- Co masz?
- Zobacz.
      Wskazał na głębokie wcięcia w drzewie.
- Co to?
- Wygląda na przetarcia od lin. Wyżej są zadrapania, pasujące do pustych.
- Ktoś tu przywiązał puste?
- Tak. Pytanie brzmi, po co.
- Dokładnie. Czyli co, w miejscu gdzie prawdopodobnie trafiały plusy, znajdowały się też puste.
- Chodźmy. Nie sądzę, byśmy więcej tutaj znaleźli.
- Też tak myślę. Abarai!
- Hai! - podszedł bliżej.
- My ruszamy. Miej oczy dookoła głowy. W razie czego natychmiast nas wzywaj.
- Hai!
- Powiedz komuś by zabezpieczył ślady na tych drzewach.
      Czerwonowłosy kiwnął głową a Kapitanowie pobiegli z powrotem w stronę miasta.
- Mam kilka wątpliwości w tej sprawie.
- Jakie?
- Co prawda moi ludzie zostali zaatakowani przez kogoś z Zanpakuto, ale jednocześnie plusy idą do miejsca gdzie są puste, może po prostu jakiś pusty jednak ma takie zdolności i je przyciąga do siebie a potem pożera.
- A te puste w okolicy.
- Nie wiem. Może potrafi kontrolować stworzone przez siebie puste.
- Może, jednak coś tam było i było to potężne, gdy się o tym dowiedzieliśmy zmieniło kryjówkę w ciągu kilkunastu godzin. To nie jest typowe zachowanie pustych.
- Raczej nie. Dobra, znajdźmy tego Shinigami.
       Skakali po dachach, szukając energii, stacjonującego obecnie w Karakurze Shinigami. Drgnęli, słysząc alarm, wydobywający się z komunikatora.
- Hollow.
- Już wiem jak go znajdziemy. Na pewno będzie tam gdzie pusty. - wyjęła urządzenie, przypominające telefon i pobiegła w tamtym kierunku. Stanęła z Hitsugayą na jednym dachu i obserwowała jak pokryty bliznami mężczyzna z łatwością niszczy pustego.
- Co sprowadza tu dwoje Kapitanów? - zapytał, nie patrząc w ich stronę.
- Nie sądzisz, że grzeczniej byłoby się najpierw przywitać.
      Mężczyzna odwrócił się w ich stronę i skłonił lekko.
- Jesteś Kapitanem tego Czternastego oddziału, a Pan Dziesiątego?
- Tak.
- Jestem Dziesiątym oficerem Jedenastego oddziału. O co chodzi?
- Moi ludzie dzisiaj z samego rana zostali zaatakowani. Badamy tę sprawę. Stacjonowałeś tu wtedy?
- O której godzinie dokładnie doszło do ataku?
- Między czwartą a piątą rano.
- W tym czasie zmieniałem się z chłopakiem z Oddziału piątego, więc nie wiem zbyt wiele, ale nie wyczuwałem tu nic niepokojącego. Może on coś będzie wiedział, choć nie wspominał.
- Sokka. Wiesz jak się nazywał?
- Nie.
- Dobra, dzięki za pomoc. Spokojnej służby.
- Dziękuję, nawzajem.
       Kapitanowie zniknęli by zająć się swoimi obowiązkami.

     Mija spojrzała na czarne niebo, które za niedługo zacznie się rozjaśniać i westchnęła cicho.
- Mam dość. Cała noc łażenia i żadnych profitów z tego.
- Odesłaliśmy piętnaście plusów i zniszczyliśmy trzy puste.
- Taa...szkoda, że te plusy nic nie wiedziały.
- Trudno, zbierajmy się. Miejmy nadzieję, że reszta coś znalazła.
- Taa, jestem wykończona.
      Miała już przeskoczyć na następny budynek gdy wyczuła bardzo słabą energię. Obróciła się i rozejrzała.
- Urahara...- szepnęła cicho.
- Co jest? Idziesz?
- Co? Tak, idę. Wydawało mi się.
       Spojrzała jeszcze raz na domy, jednak  nie wyczuwając nic pobiegła za Hitsugayą. Kierowali się w stronę miejsca pracy Oddziału dwunastego, gdy Miji rzuciło się w oczy coś czerwonego na gałęzi. Wylądowała na niej i nie wierzyła własnym oczom.
- Abarai! Ty cholerny idioto! Co ty tutaj robisz!? - wrzasnęła, zrzucając śpiącego chłopaka na ziemię.
- Co? Gdzie? - rozglądał się wokół zaspany.
- Co to ma być, Abarai!? Dlaczego zszedłeś z warty!?
- Ja nie...- rozglądał się zupełnie ogłupiały. - Gdzie ja jestem?
     Mija mrużąc oczy ukucnęła i dała mu z liścia na otrzeźwienie. Z całą pewnością coś było nie tak. Abarai nie należy do ludzi, którzy zostawiliby swoich i poszli spać.
- Co tu robisz?
- Nie wiem. Przed sekundą rozmawiałem z Mokuto, a teraz jestem tu...
      Mija szybko połączyła imię z dowódcą jednostki działającej na polanie.
- Shimata! - zostawiła chłopaka z Hitsugayą i pobiegła w stronę pozostałych.
- Taicho? - zdziwił się przywódca jednostki, podchodząc bliżej. - Jesteś tak szybko?
- Wszyscy są cali?
- Oczywiście. Wszystko jest w porządku.
- Nani? Nie dziwi cię, że Abaraia tyle nie było?
- Słucham? Jak to nie było? Przed sekundą z nim rozmawiałem.
- Co jest zgrane? Nie możliwe! Znaleźliśmy go śpiącego w lesie.
- Nie możliwe, Taicho. Rozmawiałem z nim chwilę temu. - rozejrzał się za chłopakiem. - Dziwne przed sekundą tu był.
- Kiedy dokładnie z nim rozmawiałeś?
- No dosłownie chwilę temu. Skończyłem z nim rozmawiać i wtedy podszedłem do ciebie, Taicho. Wszystko w porządku?
- Shimata! Byliście tu cały czas i nic...
- Nie było ich.
      Odwróciła się do Hitsugayi.
- O czym ty mówisz?
- Fizycznie może i tu byli, ale mentalnie już nie.
- Co?
     Oficer Dwunastego oddziału i pozostali jego członkowie, patrzyli z zaskoczeniem na idącego obok Hitsugayi, Abaraia.
- Mokuto, ładny mamy wieczór, prawda? - zapytał Toshiro.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?
      Mija w ułamku sekundy zrozumiała co się dzieje.
- To, że przed chwilą zaczęło świtać. - westchnęła. - Cholera! Było tu zostać!
- Nani? To nie możliwe... - wszyscy rozglądnęli się zaskoczeni.
- Abarai, mówi, że rozmawiał tutaj z Mokuto, a potem obudziliśmy go w lesie. Nie pamięta by tam szedł.
      Chłopak potwierdził skinieniem głowy.
- Tutaj wydawało im się, że dopiero co z nim rozmawiali. Zmieniono ich wspomnienia.
- Albo raczej zatrzymano je wieczorem i teraz wybudziliśmy ich z transu.
- Cholera! Co z wynikami badań?
- Przynieście notatki. - polecił swym ludziom dowódca jednostki badawczej.
      Shinigami rozbiegli się po swych miejscach pracy i po chwili wrócili z nietęgimi minami.
- I co? - zapytał Hitsugaya.
- Nic nie ma. Wszystko przepadło. Pamiętam, że dużo notowałem, ale nic nie ma.
       Mija przymknęła oczy, próbując nad sobą panować.
- Sprawdzimy czy coś nie zostało. - zaproponował natychmiast Mokuto.
- Nie trzeba. - zatrzymała go Mija.
- Taicho?
- Ktoś się bardzo natrudził by was omamić. Mimo, że zrobił to pośpiesznie i na marnym poziomie, to nie sądzę by zmarnował ten czas i zostawił cokolwiek. Pamiętacie cokolwiek od chwili gdy odeszliśmy? Pamiętacie, że notowaliście. Wiecie co?
      Wszyscy pokiwali przecząco głowami, tylko Mokuto marszczył brwi, starając sobie coś przypomnieć.
- Robiliśmy prześwietlenie gruntu i tam coś było.
- Co?
- Nie wiem. Pamiętam, że luźna, niezbita ziemia tworzyła dużą przestrzeń i chyba cele...
- Dobrze, tyle wystarczy. Jeśli ktoś sobie coś przypomni natychmiast to do nas zgłaszajcie.
- Taicho. Przepraszam. - Abarai skłonił się przed nimi. - Przez moją nieuwagę wszystkie dowody zostały zniszczone.
- To nie twoja wina. To my powinniśmy byli tu zostać. Przecież to było oczywiste, że nie pozwolą nam tu się kręcić, ale wiemy przynajmniej kilka rzeczy.
- Jakie?
- Coś tu było i ktoś bardzo nie chce byśmy o tym wiedzieli. Z całą pewnością nie stoi za tym żaden pusty. Wracajmy, nic tu po nas.
- Hai!

wtorek, 23 maja 2017

ROZDZIAŁ 22


- To tylko niewielkie draśnięcie. Zaraz przestanie krwawić. - uśmiechnął się do mnie jak zwykle ciepło.
- Nic mi nie jest, Taicho. Ćwiczmy dalej! - zawołałam, nie chcąc tracić czasu.
- Poczekaj, owiniemy to byś nie dostała żadnej infekcji.
- Ale Taicho, nie trzeba.
- Już nie marudź. To zajmie tylko chwilę.
     Gdy tylko skończył opatrywać mi rękę wstał i ruszył w stronę drzew.
- Taicho? Gdzie idziesz?
- Wrócę.
- Dlaczego nie zabierzesz mnie ze sobą?
- Jesteś potrzebna tutaj.
- Ale chcę iść z tobą.
- Nie możesz. Musisz się wszystkimi zaopiekować. Za niedługo się spotkamy i wszystko ci wyjaśnię.
      Słuchałam ze zdziwieniem mężczyzny, który odchodził. Gdy zniknął między drzewami z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że więcej go nie zobaczę. Ruszyłam biegiem za nim.
- Taicho! Taicho! Zaczekaj na mnie! Weź mnie ze sobą, Urahara - Taicho! Proszę!
     Potknęłam się, upadając na ziemię.  Otworzyłam oczy i dostrzegłam nad sobą twarz Urahary.
- Zdrajca...
      Próbowałam od niego odskoczyć, jednak złapał mnie za nogi a ja znów upadłam na podłogę. Podłogę?
- Mija-sama! Mija-sama! Wszystko w porządku?
      Czarnowłosa spojrzała na mężczyznę i z zaskoczeniem zamiast Urahary dostrzegła dowódcę straży.
- Ogai-san? Co się stało?
- Bardzo się rzucałaś przez sen. Próbowałem cię obudzić, ale gdy tylko mnie zobaczyłaś odskoczyłaś i zaplątałaś się w prześcieradło, upadając.
     Mija spojrzała na swoje nogi owinięte prześcieradłem. To nie Urahara ją zaatakował.
- Sen?
- Wszystko w porządku?
- Tak. - przykryła twarz dłonią. - Ten sen był bardzo realistyczny.
- Przez te leki pewnie nie mogłaś się dobudzić.
- Która godzina?
- Dochodzi dziewiąta.
- Która?! - zerwała się na równe nogi, znów się potykając o prześcieradło i padając na ziemię.
- Nic ci się nie stało?
- Ten dzień źle się zapowiada.
      Usiadła powoli i odwinęła nogi z prześcieradła następnie wstając.
- Wybacz, jestem na dziesiątą umówiona z Hitsugayą, a jeszcze muszę iść do Ayano.
- Tak jak prosiłaś wysłałem tam Nikki. Z tego co wiem, Ayano jeszcze się nie obudziła, ale stan jest stabilny.
- To dobrze, ale i tak chcę tam iść.
- Skoro się śpieszysz to nie będę ci już przeszkadzać.
- Dziękuję.
      Wyjęła z szafy nowy strój i udała się do łaźni by szybko się odświeżyć. Westchnęła przeczesując włosy. Wiedziała, że tak to się skończy. Wzięła leki od Kotetsu będąc zupełnie wykończoną. Dobrze, że się obudziła przed południem. Weszła do kuchni, w której znajdował się Ogai z Sari.
- Mija -sama, wyspałaś się?
- A, tak. Dziękuję.
- Już podaję śniadanie.
- Nie trzeba, śpieszę się.
- O nie! Nie możesz iść do pracy bez odpowiedniego śniadania. Potem nie masz siły.
- Ale... - skapitulowała widząc nieustępliwe spojrzenie dziewczyny. - Niech będzie, ale szybko, jestem umówiona, a muszę jeszcze zajrzeć do Ayano. - powiedziała, patrząc na zegar, wskazujący 9:30.
      Usiadła przy stole, na którym prawie natychmiast znalazł się talerz z kanapkami. Pochłonęła jedną za drugą w ekspresowym czasie.
- Nie jedz tak szybko, bo sobie...
- Ko..czyłam...Ja ne!
- ....zaszkodzisz. - dokończyła mimo, że Miji już nie było.
      Mija weszła do szpitala i odpowiadając na kilka przywitań ruszyła w stronę sali Ayano. Zdziwiła się, patrząc na biegających w te i z powrotem ludzi. By im nie przeszkadzać weszła do sali Ayano, gdzie siedziała Nikko.
- Dzień dobry, Mija -sama. - uśmiechnęła się.
- Co z nią?
- Porucznik Kotetsu mówi, że w nocy jej się pogorszyło, ale już jest dobrze i będzie coraz lepiej. Za kilka dni powinna się obudzić.
- Sokka. Pójdę z nią porozmawiać.
- Nie idź, Mija -sama. Jakaś grupa działająca w Świecie Żywych została zaatakowana. Operują ich teraz.
- Nie dobrze. - westchnęła. - Stąd ten cały rozgardiasz.
- Hai!
- Skąd to wiesz?
- Porucznik ze mną rozmawiała o stanie Ayano, gdy przyszli po nią, by pomogła w operacji.
- Dobrze, zaczekam. Oby to nie było nic poważnego.
     Usiadła na krześle, koło Nikko i złapała Ayano za dłoń. Z ulgą przyjęła, że jest ciepła.
- Taicho! - do sali weszła zdenerwowana Fumiko.
- Co się stało?
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale...
     Na korytarzu zrobiło się małe zamieszanie gdy jakiś chłopak się przewrócił, upuszczając worki krwi.
- Głupku, uważaj! One są potrzebne! Zbieraj je!
- Sumimasen! - zawołał, wstając pośpiesznie.
      Widząc bladą twarz Fumiko, Miji zaschło w ustach.
- Nie mów, że to ktoś od nas.
- Trzecia grupa. Wysłali przed godziną sygnał alarmowy. Natychmiast wysłano Drugi oddział z pomocą. Przyniesiono ich  z czterdzieści minut temu. Przed chwilą nas powiadomiono.
- Cholera! - przeklęła.
- Idź Mija-sama, ja tu zostanę. - powiedziała Nikko.
     Mirini kiwnęła głową i wyszła z pomieszczenia.
- Są ciężko ranni?
- Tak. Posłano też po Kapitan Unohane.
      Zacisnęła zęby.
- Ktoś zginął? -  zadała pytanie, na które nie chciała poznać odpowiedzi.
- Tak. Dwie osoby. Nitoshi Uroshi i Aname Saru. Byli stosunkowo nowi.
- Niech to!
- Yosuke miał przy sobie raport. Porucznik oddziału przekazała go Asashiemu.
     Kiwnęła głową. Wyszła za róg i dostrzegła wszystkich swoich Głównych Oficerów.
- Czego ona tu chce?  - usłyszała pytanie Misaki.
     Westchnęła cicho, starając się uspokoić.
- Dowiedzieliście się czegoś?
- Nie. - odparł oschle Porucznik.
- Kapitan Unohana zaraz ma przyjść i coś ważnego nam powiedzieć.
- Azuma! - warknął Asashi.
- Ze śmierci naszych towarzyszy też będziesz robił farsę?! - wyglądał na zdenerwowanego.
- Coś powiedział?! - zrobił krok w jego stronę.
- Dokładnie to co słyszałeś.
- Dosyć! - powiedziała ostro Mija. - Rozumiem, że wszyscy są zdenerwowani, ale nie kłóćcie się pod salą operacyjną.
- Nie będziesz mi... - zaczął Asashi, Mija mu nie pozwoliła dokończyć.
- Jeśli coś wam nie odpowiada, Poruczniku, to wyjdźcie stąd i załatwcie to gdzie indziej. - powiedziała, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
     Mężczyzna zamilkł, patrząc na dziewczynę.
- Albo w ciszy czekacie na informację o towarzyszach, albo stąd wyjdźcie w tej chwili!
     Azuma bez słowa oparł się o ścianę, ignorując całą resztę. Pozostali też nie wyglądali na chętnych do kłótni, tylko Asashi stał podminowany. Po dziesięciu minutach z sali wyszła Kapitan Unohona.
Oficerowie pokłonili się głęboko. Mija zaś kiwnęła jedynie głową.
- Co z nimi, Unohana-Taicho?
- Witaj, Mirini-Taicho. Wy również. - kiwnęła głową do pozostałych. - Przykro mi z powodu śmierci waszych podwładnych. Pozostałych udało nam się na szczęście uratować.
- Całe szczęście. Słyszałam, że masz nam coś ważnego do powiedzenia.
- Tak. Zastanawiają mnie okoliczności ataku.
- Co masz na myśli?
- Zostali zaatakowani przez pustych, wiele ran na to wskazuje, jednak niektóre z całą pewnością są zadane pogromcą dusz.
- Jesteś pewna, Taicho-sama? - zapytał Asashi. - To by znaczyło, że zaatakował ich Shinigami, działający z pustymi.
- Hai! - potwierdziła. - Pójdę już. Życzę miłego dnia.
- Do widzenia, Taicho.
     Wszyscy zaczęli rozmawiać między sobą o całej sprawie. Mija stała zaś z boku, analizując sytuację i łącząc ją z tym co już wiedziała.
- Taicho? Taicho?
- Hai? - spojrzała na Fumiko.
- Co ty o tym myślisz?
- Mam pewną teorię i nie podoba mi się ona. Muszę iść. - spojrzała na zegar nad salą, wskazujący dziesięć po dziesiątej.
- Taicho? - zaczął Azuma.
- Azuma, Fumiko, poinformujcie mnie jak się obudzą. Muszę z nimi porozmawiać. Poruczniku, chcę ich raport mieć na biurku za godzinę. - spojrzała na niego uważnie, po czym odeszła.

- Spóźniłaś się. - oskarżył ją od razu Hitsugaya.
- Taa...
- Co jest? - zapytał, ruszając w stronę bramy oddziału dwunastego. Zatrzymał się, widząc, że ona wciąż stoi w miejscu.
- Nie podoba mi się to wszystko.
- Hmm?
- Moja jednostka zajmująca się zniknięciami plusów, została zaatakowana. Dwoje nie żyje, reszta jest w ciężkim stanie w szpitalu.
- Cholera.
- Najbardziej niepokoi mnie fakt, że nasze domysły zaczynają się potwierdzać.
- Jak to?
- Zostali zaatakowani przez puste, jednak Unohana-Taicho znalazła na ich ciałach rany od pogromcy dusz.
- Chodźmy.
- Zdobyłeś zgodę na misję?
- Tak. Ruszymy gdy tylko będziemy gotowi.
- Świetnie. Najpierw musimy przejrzeć ich raport, który został przy nich znaleziony i porozmawiać gdy się obudzą.
     Hitsugaya pchnął bramę i wszedł do środka.
- Stać! Kto idzie? Taicho-sama? - zdziwili się dwaj strażnicy, natychmiast się kłaniając.
- Musimy spotkać się z waszym Kapitanem. - powiedział chłodnym tonem.
- Przykro nam, ale Taicho-sama prowadzi teraz badania, nie będzie mógł was przyjąć. - odparł jeden z wyższością patrząc na młodych Kapitanów.
- Nie pytamy was czy Kurotsuchi-Taicho nas przyjmie. Wy macie jedynie nas do niego zaprowadzić. - rzuciła Mija, patrząc obojętnie na mężczyzn.
- Ależ... - oburzył się.
- Głupi. - uciszył go jego towarzysz. - Proszę mu wybaczyć. Natychmiast zaprowadzę was, Taicho-sama do naszego Kapitana. - skłonił się, po czym wskazał drogę.
- Świetnie, przynajmniej jeden ma instynkt samozachowawczy. - uśmiechnęła się lekko Mija, ruszając za strażnikiem.
- Widzę, że nie dajesz sobie wejść na głowę. - mruknął Hitsugaya.
- Jak Kurotsuchi nie zechce nas przyjąć to trudno, ale nie oni będą o tym decydować. Nie podoba mi się to, że inni nie mają przed nami należytego respektu. - dodała ciszej.
- Będzie trzeba nad tym popracować. Jak to jest, że wszystkich stawiasz do pionu jednym spojrzeniem, a twój oddział robi co chce?
- Zamknij się.
      Szli powoli przez liczne korytarze, mijając wielu Shinigami. Strażnik zatrzymał się przed dużymi, metalowymi drzwiami.
- Przepraszam, Tacho-sama, ale dalej nie mogę was wpuścić.
- W porządku, zaczekamy.
      Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka. Nim się zamknęły Kapitanowie zdążyli dostrzec cele, w których lepiej nie wiedzieć co się znajduje.
- Nie żałuję,  że nie poszedłem do dwunastki.
- Ja też nie. Dom wariatów.
      Czekali kolejne dziesięć minut aż nie pojawił się znów strażnik. Widać było, że Kurotsuchi nie chce żadnych gości po wielu ranach chłopaka.
- Taicho za moment przyjdzie.
- Dziękujemy.
      Strażnik szybko się ewakuował by nie narazić się na ponowną złość swego przywódcy.
- Czego chcą ode mnie dwoje Kapitanów i do tego bez swych adiutantów? - stanął przed obydwojgiem, Kapitan dwunastego oddziału, Kurotsuchi Mayuri.
- Wiesz jak to jest Kurotsuchi-Taicho, nie wszystko można powierzyć podwładnym. - uśmiechnęła się lekko Mija, z cudem powstrzymując odruch wymiotny na widok Kapitana.
- Owszem. Te ofiary nawet bramy nie umieją upilnować.
- Ależ, Taicho, twój człowiek wykazał się dużą jasnością umysłu i odwagą. Przyprowadził nas do ciebie, spodziewając się kary, byle tylko nie pozwolić nam się pałętać po twoim oddziale.
      Mężczyzna zmrużył złote oczy.
- Może masz rację, ale do rzeczy. Czego chcecie?  Nie mam czasu.
- Rozumiemy, że w laboratorium masz bardzo dużo pracy, ale potrzebujemy pomocy.
- Owszem, dużo. W jakiej sprawie? I w jaki sposób?
- Nic wielkiego kilka danych statystycznych w sprawie zniknięć plusów i pojawianiu się pustych w Soul Society. Nie zajmie to dużo czasu, a tylko twój oddział może posiadać tak szczegółowe informacje.
- To prawda... - myślał krótko. - Ale niestety nie mam dzisiaj czasu. Wróćcie za tydzień. - odwrócił się w stronę drzwi.
- Kurotsuchi, potrzebujemy tych informacji natychmiast. - wtrącił Hitsugaya. - Wystarczy, że wydasz polecenie swym ludziom, nawet nie musisz w tym uczestniczyć. Zajmie ci to dwie minuty.
- Nie mam tyle.
- Więcej marnujesz dyskutując z nami. Gdybyś nam pomógł, już pewnie byłbyś wolny i mógłbyś wracać do swej pracowni.
- Nie zamierzam. Żegnam, Kapitanów.
- Cholera! - warknął pod nosem Hitsugaya.
- Kurotsuchi! - zawołała za nim Mija. - Skoro nie chcesz nam pomóc, to trudno. W takim razie nasza sprawa nie pójdzie dalej i będę miała czas na inne rzeczy. Czytałam raport z kontroli twojego laboratorium. Miałeś naprawić kilka usterek, mam nadzieję, że to zrobiłeś i nie będę musiała zgłaszać Yamamoto-sama konieczności zamknięcia jakże ważnych dla Soul Society badań. Jak nam nie pomagasz to jutro będę miała praktycznie wolny dzień. Chętnie wpadnę, może tak około dwunastej, co ty na to?
     Kurotsuchi zazgrzytał zębami i odwrócił się do uśmiechniętej Mirini.
- Zapraszam do sali komputerowej. -   wskazał dłonią kierunek.
      Energia wściekłego mężczyzny była, aż nazbyt wyczuwalna. Wszedł zamaszystym ruchem do jednej z sal. Gdzie na komputerach  pracowało kilkadziesiąt osób.
- Taicho-sama! - wszyscy na widok Kapitanów, zerwali się na równe nogi, kłaniając się.
- Wracać do pracy!
- Hai!
- Wy dwoje! - zwrócił się do dwójki Shinigami, siedzących w pierwszym rzędzie.
- Tak? - wstali.
- Znajdźcie im wszystkie informacje na temat zniknięć plusów i pojawień pustych w Soul Society.
- Hai! - zasiedli natychmiast do pracy.
- Jak dostaniecie potrzebne informacje, macie zniknąć z mojego oddziału.
- Ależ oczywiście. - odpowiedzieli.
- A i Taicho. - zaczęła Mija. - Ja mówiłam poważnie z tą kontrolą. Jest zaplanowana na maj. Jako, że mój oddział ma już Kapitana to sobie nie będziesz mógł pozwalać na atakowanie ich.
     Obydwoje zmierzyli się ostrymi spojrzeniami, po czym Kurotsuchi wyszedł, przeklinając wszystko na czym świat stoi.
- Ile to zajmie?  - zapytał Hitsugaya, jednego z mężczyzn.
- Kilka minut, Taicho-sama.
     Kiwnął głową i odszedł z Miją na bok, by im nie przeszkadzać i samemu móc spokojnie porozmawiać.
- Zrobiliśmy sobie wroga z Kurotsuchiego.
- Na to wygląda. - westchnęła Mija, bawiąc się włosami. - To i tak była tylko kwestia czasu. Nasze poglądy zbyt się różnią. Jak można tak traktować swoich podwładnych? - prychnęła.
- Jego sprawa.
- Taa... Żal mi tylko tych ludzi.
- Niepotrzebnie. Każdy z nich samodzielnie wybrał tę jednostkę,  zawsze też może prosić o przeniesienie.
- Nie jestem pewna czy przeniesienie z dwunastki jest takie proste.
     Stali kilka minut w ciszy, czekając aż coś znajdą.
- Taicho-sama? - zawołał jeden z mężczyzn.
- Tak? - podeszli bliżej.
- Mam już informację o pustych.
- Świetnie. Potrzebujemy sposób w jaki się tu najczęściej dostają i z jaką częstotliwością.
- Hai! - kliknął kilka razy w klawiaturę. - Puste w ciągu ostatniego roku, pojawiają się z częstotliwością trzech na tydzień.
     Mija i Toshiro stali zaskoczeni.
- Aż tyle?
- Hai!
- W jaki sposób się tu dostają?
- Nasze czujniki wykryły wokół miejsc pojawiania się pustych śladowe ilości energii, pochodzącej z bariery.
      Mija zmrużyła oczy.
- Nie ma możliwości by pusty przerwał barierę.
- Nie. Może jedynie przecisnąć się przez szczeliny.
- Świetnie. - mruknęła pod nosem. - Czy jest coś poza Shinigami, co może rozerwać barierę?
- Nic takiego nigdy nie zanotowaliśmy.
- Skoro ktoś rozrywa barierę, musi wśród tych drobinek być trochę jego energii. Nie jesteście wstanie tego sprawdzić?
- Teoretycznie tak, jednak w praktyce jest to bardzo trudne. Tej energii są mikroskopijne ilości i bardzo szybko zanikają. Musielibyśmy być od razu na miejscu a i wtedy nie ma pewności czy udałoby nam się coś wyłapać.
- Sokka.
- Jak dużej potrzeba mocy by przerwać barierę? - zapytał Kapitan.
- Bardzo dużej. Sądzę, że nawet nie każdy Kapitan byłby wstanie to zrobić. Pomijając samą wiedzę, by to zrobić.
- Idealnie. O tak prostej sprawie marzyłam. - parsknęła pod nosem Mija. - A te plusy?
-  Hai! - odezwał się drugi z mężczyzn. - Według danych w ciągu ostatnich lat w mieście Karakura, zniknęło ponad dziesięć tysięcy plusów, a to tylko zarejestrowane przez Shinigami sprawy. Reszty nie jesteśmy wstanie określić.
- A w innych miastach, czy krajach? Tam też są rejestrowane takie sytuacje, czy tylko w Karakurze?
- Moment. - zaczął pośpiesznie przeglądać rejestry.
- W innych krajach nie zauważono takich sytuacji, a w innych miastach..... Owszem, ale w dużo mniejszym stopniu.
- Ile łącznie plusów zniknęło? - zadał pytanie Toshiro.
- ...około...stu tysięcy... - sam wyglądał na zaskoczonego tymi statystykami.
- Ile?!
- Sto tysięcy, Taicho.
- Cholera. A to są tylko te zarejestrowane, tak?
- Tak.
- Jak mógł wcześniej się tym nikt nie zająć. - warknęła Mija.
- Taicho? - odezwał się ktoś z trzeciego rzędu.
- Tak?
- Z tego co się orientuję to twój Porucznik sprawdzał te dane dziesięć lat temu.
-...? Jesteś pewny, że to był mój Porucznik.
- Tak. Osobiście dawałem mu te informacje. Przedstawiono go jako nowego oficera Pierwszego oddziału, ale niedawno widziałem go z insygniami Czternastego oddziału. Jestem pewien, że to był on.
- Sokka. Nasza komunikacja potrzebuje natychmiastowej pomocy. - westchnęła.
- Macie jeszcze jakieś ważne informacje na ten temat?
- Niestety nie. - pokręcili głowami.
- Wszystkie puste były likwidowane. Nie dało się dojść do tego w jaki sposób one się tu dostają, więc to zostawiono i po prostu je likwidowano.
- No tak. Dobrze, dziękujemy za pomoc. - powiedział Hitsugaya, ruszając do drzwi.
- I przepraszamy za zdenerwowanie waszego Kapitana. Mam nadzieję, że się to na was nie odbije. - uśmiechnęła się Mija i po szybkim pożegnaniu wyszła z Toshiro.
- To co teraz?
- Idziemy do mojego oddziału. Grupa trzecia podczas ataku sporządziła raport. Miał go Hiroto, mam nadzieję, że zostawił go na biurku tak jak prosiłam. Przejrzysz resztę dokumentów i zaczekamy aż się obudzą.
- Okej. No to chodźmy.
       Weszli do gabinetu Miji i dziewczyna przejrzała pośpiesznie dokumenty.
- I co, nie ma?
- Nie. Zaraz szlag mnie trafi!
- Uspokój się. Wrzaski nic ci nie dadzą. Mówiłem ci, że źle robisz pozwalając im na tyle. Nie chciałaś dać sobie wejść na głowę, ale jednocześnie nie chciałaś na nich naciskać. Pozwoliłaś im na zbyt wiele, teraz musisz skrócić smycz inaczej będziesz miała kłopoty.
- Chyba masz rację. - westchnęła. - Sądziłam, że lepiej mnie przyjmą jeśli nie będę ich traktować z wyższością.
- Bo to był dobry pomysł. - złapał za pierwszy raport, siadając na miejscu Miji.
- Nie za wygodnie ci?
- Nie, mój jest lepszy. To był dobry pomysł, ale zaszłaś w tym za daleko. Nie chcąc patrzyć na nich z góry, sprawiłaś, że to oni cię teraz lekceważą.
- Niech to.
- Więc teraz idź po ten raport, a ja doczytam to co ostatnio nie zdążyłem.
- Ech... - wyszła z gabinetu, zastanawiając się, gdzie może być ten niekompetentny człowiek.
     Podeszła do Shinigami, pełniącego dzisiaj służbę wartowniczą, przy wejściu do bazy.
- Przepraszam?
- Dzień dobry, Taicho! Mogę w czymś pomóc?
- Nie widziałeś może Porucznika?
- Hai! Szedł z pół godziny temu, w stronę sali treningowej lub Azylu z innymi oficerami. Nie pytałem gdzie idą.
- Sokka. Dziękuję.
- Do usług, Taicho! - uśmiechnął się szeroko.
     Mija lekko zdziwiona odpowiedziała uśmiechem i ruszyła we wskazanym kierunku. Najpierw poszła do sali treningowej. Do przejrzenia jest mniejszy obszar, a poza tym wciągu tych kilku dni nie zdążyła tam jeszcze zajrzeć, a z tego co słyszała tam energia też jest tłumiona. Skumulowała demoniczną energię i dotknęła drzwi zrywając pieczęć na nich. Weszła do środka i przeżyła lekki szok, widząc nieskończenie wielki teren. Z całą pewnością musiał projektować to Urahara, tylko on wpadłby na tak dziwny pomysł. Nawet szczyt jaskini imituje niebo. Skupiła się na jakiejkolwiek energii w otoczeniu, ale nikogo nie wyczuła. Westchnęła, wychodząc. Odwróciła się za siebie gdy drzwi się za nią zamknęły i dostrzegła jak pieczęć chroniąca wejście samoistnie się odnawia. Wróciła schodami i skierowała się do Azylu. Skupiła się na energii wyczuwalnej w ogrodzie, jednak mimo, że wyczuwała kilkanaście źródeł mocy duchowej, energia była zbyt zniekształcona by kogoś rozpoznać.
- Hmmm... Potrenuję tu chyba wyczuwanie energii...
     Zeszła na trawę i ruszyła spokojnie w stronę wiśni. Musiała przyznać, że to otoczenie faktycznie działa relaksująco, niestety nie wystarczająco.
- Nie ma ich tu. - westchnęła.
- Szukasz kogoś, Taicho-sama? - odwróciła się w stronę głosu.
     Dostrzegła wysokiego Shinigami z kruczoczarnymi włosami.
- Tak. Porucznika.
- Och, musieliście się minąć. Przed sekundą wyszedł z oficerami.
- Serio? Zaraz mnie coś trafi. - warknęła pod nosem. - Dziękuję za informację.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się.
- Pracujesz dziś przy "Azylu"?
- Tak. Jestem twoim dziewiętnastym oficerem. Moja grupa przez ten tydzień tutaj pracuje.
- Sokka. Ciężka praca?
- Trochę. - podrapał się po karku. - Z całą pewnością praca w terenie jest ciekawsza, ale ta też daje dużo satysfakcji. Dbanie o tak ważne miejsce dla nas jest przyjemne. - uśmiechnął się lekko, przyglądając się uważnie dziewczynie.
- To dobrze. Jak się nazywasz? Wybacz, ale nie pamiętam jeszcze wszystkich.
- Murata Akino, miło mi cię poznać, Taicho. - uśmiechnął się wesoło.
- Mirini Mija, mnie ciebie również.
     Chłopak wyglądał przez krótką chwilę na zaskoczonego, po czym przyjrzał się uważniej dziewczynie.
- Nie patrz tak na mnie. Tak, to oznacza, że możesz się do mnie zwracać bezpośrednio.
- Arigatou! To wielki zaszczyt.
- Ech, nic wielkiego. - uśmiechnęła się lekko.
- Ja już pójdę. Moi ludzie zrobią mi krzywdę, jak zbyt długo zostawię ich z tą pracą samych.
     Mija zaśmiała się krótko i kiwnęła głową, pozwalając mu odejść. Mężczyzna natychmiast odbiegł gdzieś w głębsze rejony ogrodu. Dziewczyna wróciła do korytarza i poszła w stronę gabinetu, mając nadzieję, że znajdzie pozostałych gdzieś tam. Z ulgą zarejestrowała, że oficerowie stoją pod gabinetem, brakowało jedynie Porucznika. Zapewne jest w środku.
- Taicho. - przywitał się skinieniem głowy Azuma, pozostali jedynie prychnęli.
- Niesamowite. Widzę was wszystkich razem po raz drugi dzisiaj. To więcej razy niż przez cały ostatni tydzień.
      Na korytarzu było sporo innych osób, które to rozmawiały między sobą, to obserwowali oficerów i Kapitana. Mija zrobiła dwa kroki w stronę drzwi gabinetu, gdy te nagle się otworzyły. Wyszedł przez nie Porucznik i natychmiast naskoczył na Mije.
- Dlaczego dajesz do wglądu tajne raporty innym Kapitanom! - krzyknął.
      Mija była tak zaskoczona, że prawie nie zareagowała, jednak złość pielęgnowana przez ostatnie dni nie dała o sobie zapomnieć.
- Nie w twoich kompetencjach  jest mówienie mi, komu mogę udostępniać dokumenty a komu nie! - krzyknęła. - I chyba coś ci się pomyliło. Chcesz sobie pokrzyczeć to proszę bardzo, ale z całą pewnością nie na mnie!
- Jesteście za głośno. Tu się pracuje. - usłyszała Hitsugaye, który zamknął drzwi do gabinetu.
- Nie panosz się tu!
- Hai...Hai... - doszło ich przytłumione mruknięcie.
- Pozwalasz się tu kręcić obcym  Kapitanom i grzebać w naszych dokumentach!
- Przestań się po mnie wydzierać, bo za sekundę pożałujesz. Nie pozwalam mu w niczym grzebać. Osobiście wydzieliłam dokumenty do których może zajrzeć i mam do tego pełne prawo. Za to ty nie masz prawa mnie upominać! A już na pewno nie takim tonem!
- Po co wam niby one!?
- Niesamowite, nagle zainteresowały cię moje działania? Prowadzimy sprawę, do której Kapitan Hitsugaya potrzebował więcej danych.
- Jaką sprawę!?
- Nie musi cię to interesować.
- Słucham?!
- Hiroto, nagle zacząłeś się interesować! Co ty sobie wyobrażasz?! Że co? Całą wieczność będę tolerować wasze dziecinne zachowanie? Wyobraź sobie, że nie! Dałam wam tydzień luzu, byście się przyzwyczaili, ale moja cierpliwość jest już na wyczerpaniu. Ile razy prosiłam o pomoc tyle razy mnie zbywałeś, lub robiłeś to tak wolno jak się dało, byle mnie zdenerwować. Czego ty oczekujesz, że będę was brała pod uwagę w jakiś zadaniach jak nawet was nie widuję. Za każdym razem jak z tobą rozmawiam to  albo warczysz, albo się wydzierasz. Z pozostałymi, poza Azumą i Haraki, w ogóle nie rozmawiałam, bo skutecznie mnie omijają, a z Haraki skończyło się na jednej awanturze. Nie zamierzam z wami pracować, dopóki nie jestem pewna, że mogę na was polegać.
- Więc wolisz wciągać w nasze sprawy innych dowódców.
- Tak. Zajmę się tym osobiście z Hitsugayą - Taicho i przynajmniej będę pewna, że wszystko jest zrobione jak należy.
- Jak śmiesz! Myślisz, że kim ty do cholery jesteś?!
- Asashi, zapominasz się! - zawołał Azuma.
- Nie wtrącaj się! - krzyknął, uwalniając ze złości sporą ilość energii. -  Wszyscy zauważyli, że się od nas odwróciłeś!
      Azuma wyglądał jakby go co najmniej spoliczkowano. Spuścił głowę i zacisnął pięści.
- Asashi! Jak możesz tak mówić! To twój przyjaciel! - krzyknęła Fumiko.
- Widocznie już nie. - przerwał jej Hintaro.
- Azuma?
- Dobrze, dopóki nie będziesz obrażał mojego Kapitana, nie będę się wtrącać, Panie Poruczniku.
     Wszystkich zmroziły wypowiedziane przez piątego oficera słowa.
- O czym ty pieprzysz?! - odwrócił się w jego stronę.
- Nie będę ingerować w twoje działania, Panie Poruczniku, dopóki nie są one sprzeczne z rozkazami Kapitana.
- Azuma, zwariowałeś?! - rzucił wściekły Tora.
- Nie sądzę. To wy zapomnieliście od czego tu jesteśmy. Robię to co zawsze. - patrzył ostro na Hiroto. - Idę za tym co lepiej prowadzi oddział.
- Coś powiedział? - złapał go za kimono.
- Sądziłem, że jesteś świetnym dowódcą, ale już zmieniłem zdanie! Rozwalasz oddział! - odepchnął od siebie rękę Porucznika.
- Hintaro, nie ważne co nas łączy, jeśli zaraz nie przestaniesz...!
- Nie przestanę! Mówię to co myślę i nie możesz mi nic za to zrobić!
- Ja ciągnę oddział w dół!? A co ona takiego niby zrobiła, że się od nas odwróciłeś?!
- Przez ten tydzień? Daje radę ogarniać sama wszystkie sprawy, mimo, że na każdym kroku kładliśmy jej kłody pod nogi! Gdy my schowaliśmy przestraszeni ogon, ona poszła do Centrali walczyć o oddanie więźnia. Do tego w zaledwie tydzień przekonała do siebie połowę oddziału, mimo twoich ciągłych prób oczerniania jej! Prowadzi jakąś sprawę, o której nam nawet nie powiedziała, bo nie może nam ufać, ani na nas polegać. A my co zrobiliśmy? W jeden pieprzony tydzień skłóciliśmy cały oddział! Do tej pory każdy mógł do nas przyjść w każdej sprawie, a teraz? Nikt nie ma odwagi przyznać się na głos, że polubili Taicho, bo wielkiemu Porucznikowi się to nie spodoba. W jeden tydzień upodobniłeś się do innych Kapitanów tyranów, których tak nie akceptujesz!
- Wystarczy!
      Mija podeszła bliżej, ale nie zdążyła zareagować. Asashi złapał chłopaka za kimono i szarpnął. Azuma natychmiast się wyrwał i wyprowadził, ku zaskoczeniu wszystkich prosty cios w szczękę Porucznika. Asashi zatoczył się kawałek do tyłu. Mija podeszła bliżej by go zatrzymać, jednak Porucznik machnął ręką tak, że Kapitan w ostatniej chwili odskoczyła by nie dostać w twarz.
- Przestańcie! - krzyknęła Fumiko i Niko, biegnąc w ich stronę, zostały jednak natychmiast złapane przez Torę i Nitoriego.
- Puszczaj!
- Nie, to zbyt niebezpieczne! Nie wiadomo co tym idiotom strzeli do łba! - powiedział Tora, nie pozwalając się wyrwać, szarpiącej się Fumiko.
       Asashi doskoczył do Azumy, wymierzając cios, który został natychmiast zablokowany. Oficer nie zdążył jednak zatrzymać ciosu z łokcia w policzek. Zatoczył się do tyłu, upadając na podłogę i plując krwią. Mija dostrzegła, stojącego w drzwiach Toshiro i kiwnęła mu głową. Obydwoje natychmiast doskoczyli do walczących. Mija złapała za ubranie Porucznika i odciągnęła go od oficera, na którego znów chciał się rzucić. Jednym sprawnym ruchem przycisnęła go do ściany.
- Powiedziałam dosyć! Nie potrafisz zrozumieć?!
     Chłopak szarpnął się, próbując się wyrwać. Mija jednak wygięła mu ręce do tyłu, przyciskając mocniej do ściany, powodując u mężczyzny jęk bólu.
- Spróbuj jeszcze raz, a wrzucę was obydwoje do celi! - warknęła.
     Odwróciła  głowę w stronę Hitsugayi i Azumy. Toshiro stał za plecami, wciąż klęczącego Azumy i przykładał mu katanę do szyi. Ten idiota przynajmniej się nie szarpał.
- Puszczaj go! - wrzasnęła Azuri.
- Azuri, nie! - próbowała uspokoić ją Fumiko.
- Zamknij się! - odezwał się zimno Toshiro, uwalniając trochę swej energii, sprawiając, że ściany zaczęły pokrywać się lodem. - Nie obchodzi mnie, że Mirini- Taicho, próbowała być dla was miła i pozwalała wam na zbyt dużo. Ja nie jestem twoim kolegą, jeszcze raz się tak do mnie odezwij, a pożałujesz.
     Wszyscy zadrżeli gdy lód pokrył sufit, a na korytarzu zrobiło się przeraźliwie zimno.
- Ochłonąłeś? - zapytała, gdy Asashi na chwilę przestał się szarpać.
- Wal się!
     Docisnęła go mocniej do ściany.
- Puść go! Asashi! - usłyszała krzyk Azuri.
- Azuri, przestań! - krzyknęła Asari.
      Zmrużyła oczy, słysząc świst i huk. Odepchnęła Porucznika na podłogę i odwróciła się, łapiąc między palce sztylet, wycelowany w jej serce. Spojrzała na przyciskaną do ziemi, przez Asari, trzecią oficer. Wzięła zamach i rzuciła sztyletem. Azuri krzyknęła krótko, a sztylet wbił się w podłogę kawałek od jej twarzy.
- Zdajesz sobie sprawę co grozi za nieudany zamach na Kapitana? - warknęła.
- Nic mnie to nie obchodzi! Jak śmiesz go dotykać?!
- Dosyć! Przegięliście. Odsuwam was od wszystkich spraw!
- Co? Zawieszasz nas? - zdziwiła się Asari, podnosząc się z ziemi.
- Nie możesz! - zawołał Nitori.
- Owszem, mogę! Do momentu, aż nie zaczniecie się zachowywać jak na wysokich rangą oficerów przystało, jesteście zawieszeni! Przynosicie wstyd swojej randze! Jaki wy przykład dajecie innym! Nie macie prawa nawet dotknąć żadnego raportu, czy wyruszyć na jakąkolwiek misję. Chcę wiedzieć o każdym waszym wyjściu z bazy i każdym działaniu. Koniec z pobłażaniem wam!
- Myślisz, że obchodzi nas twój ro...
-Nitori! Czy wy nawet przez krótką chwilę nie potraficie pozbyć się tej waszej niechęci!?
- Azuma, ty już swoje powiedziałeś!
- Nie ogarniasz?! Za to wszystko powinna wrzucić nas do celi, albo jakby chciała to i zabić, a ona nas tylko zawiesiła. Zamiast pogarszać sytuację, to się zamknij!
-  Jeśli się dowiem, że ktoś złamał rozkaz, to zapewniam, że od razu wyląduje w celi i nic mnie  już nie obchodzi wasz status w oddziale. A teraz wynocha, nim zmienię zdanie i faktycznie wrzucę was do celi!
      Hitsugaya odsunął się od Azumy, chowając miecz, a Fumiko i Niko podeszły do klęczącego.
- Nic ci się nie stało? - zapytała zaniepokojona Fumiko.
- Nie. W porządku.
- Bardzo cię przeprasza...
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina, nie miałaś na to wpływu.
- I tak przepraszam. - uśmiechnęła się smutno.
     Podniosła się z klęczek i podeszła do męża.
- Nie zrobił ci nic?
- Nie. - otarł krew z wargi.
- A szkoda.
     Wszyscy drgnęli zaskoczeni.
- Fumiko?
- Może by ci coś nastawił w tym głupim łbie. Trafiliśmy na wspaniałego Kapitana, a ty nie potrafisz tego docenić, ani nawet zauważyć. Dopóki nie zmądrzejesz nie zbliżaj się do mnie.
- Fumiko! - zawołał za odchodzącą kobietą, ta jednak nie zareagowała.
      Spuścił głowę, zaciskając dłonie na kolanach.
- My też już chodźmy. - powiedziała cicho Niko, pomagając wstać Azumie.
- Azuma. - zatrzymał ich Nitori. - Na prawdę wolisz ją od nas?
- To nie jest kwestia kogo wolę. Jesteście od lat moimi przyjaciółmi i towarzyszami, ale nie będę za wami szedł jak głupia owca skoro się z wami nie zgadzam. - obrócił się by spojrzeć na wciąż siedzącego pod ścianą Asashiego. - Lotos, symbol równowagi...Chyba powinniśmy zmienić kwiat oddziału.
- Azuma, jeśli wybierzesz ją...!
- To co, Nitori?! - rzucił wściekły, było widać, że ta cała sytuacja cholernie go boli. - Co zrobicie? Będziecie mnie gnoić tak samo jak Taicho! Jesteście wstanie upaść tak nisko?! Z resztą... I tak wszyscy jesteśmy już cholernie głęboko, daleko kopać nie będzie trzeba.
      Zostawił zszokowanych przyjaciół i odszedł z Niko.
- Pięknie. - westchnęła Mija.
- Taicho-sama, zabiorę się za odmrażanie ścian. - skłonił się przed dziewczyną wartownik.
     Mija zmierzyła go wzrokiem, po czym kiwnęła głową. Wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić. Mężczyzna stanął przed ścianą i zanucił coś pod nosem. Jego dłonie pokryły się niebieską poświatą. Mirini przyjrzała się uważnie poczynaniom żołnierza. Mężczyzna uderzył w ścianę, wszystko się zatrzęsło, jednak lód tak jak obrastał ścianę tak nadal to robił. 
- Nie rozumiem. To powinno...
- Lekceważysz mnie. - wtrącił Hitsugaya, ściągając na siebie uwagę wszystkich w korytarzu. - Tak prosta technika nie usunie mojego lodu.
- Chodź, musimy dokończyć pracę. - powiedziała Mirini, do niego.
     Chłopak kiwnął lekko głową i wszedł do gabinetu. Mija ruszyła od razu za nim. Wchodząc do środka stuknęła kostkami palców w zamrożoną ścianę, natychmiast cały lód na ścianach się skruszył i opadł na ziemię w postaci białego proszku.
- Pozamiatajcie to nim się rozpuści.
- Hai!
      Zamknęła za sobą drzwi.
- Nie spodziewałem się, że aż tak przegną.
- Ja też nie. Weźmy się za robotę.
- Jasne.
- Z tego wszystkiego zapomniałam o tym przeklętym raporcie.
- Zostawił go. - podniósł podniszczony i pokrwawiony zwój.
- To dobrze. Otwórz go.
       Wyszła na chwilę z gabinetu i zobaczyła sześć osób zabierających się za zamiatanie korytarza.
- Taicho? Potrzebujesz czegoś?
- Czy mógłby ktoś nam przynieść dzbanek zielonej herbaty?
- Już idę przygotować. - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Arigatou. - zamknęła z powrotem drzwi.
- Jak masz zamiar z nimi teraz postępować? - zapytał białowłosy, rozwijając zwój.
- Nie zamierzam zmieniać nastawienia, ale oni mnie nie chcą bo sądzą, że jestem za słaba. Pokażę im jak bardzo się w tej kwestii mylą.
      Kiwnął głową, dając znak, że rozumie.
- Dobra, zobaczmy to w końcu.

Misja:
Temat: 
Oddział:
Raportujący:
Temat:
Raport: 
Godzina: 3:45
Kraj: Japonia
Miasto: Karakura
Trafiliśmy na trzy plusy, idące w stronę lasu. Nie zatrzymując ich, ruszyliśmy ich śladem. Tak jak w poprzednich przypadkach zatrzymały się na skraju lasu. Nim jednak zniknęły, rozbłysły bardzo słabym światłem. Wcześniej nie zostało to prawdopodobnie zaobserwowane z powodu zbyt dużej widności. Po zniknięciu plusów, zaobserwowaliśmy na ziemi, w miejscu w którym stały, jasną poświatę, która ciągnęła się po ziemi w głąb lasu. Ruszyliśmy ich śladem.

               ATAKUJĄ PUSTE I CO...

- Wow, w końcu jakiś raport różniący się od innych. - mruknął Hitsugaya.
- Przymknij się. Znaleźli coś i przez to zostali zaatakowani.
     Usłyszeli pukanie do drzwi. Mija schowała raport, wyczuwając za drzwiami dziewczynę, którą posłała po herbatę, oraz szóstą oficer z ósmym oficerem.
- Proszę.
    Dziewczyna z tacą weszła przodem i postawiła czajniczek i dwa kubki na stoliku.
- Dziękuję.
    Kobieta skłoniła się i wyszła.
- O co chodzi?
- O nic. Przestań, Asari!
- Nie. Przestań być takim tchórzem. - syknęła, różowowłosa.
     Mija uniosła brew, patrząc na obydwoje.
- Chcemy prosić o możliwość wyjścia do szpitala.
- Sama chcesz prosić. - warknął.
- Chcesz do nich iść czy nie, do cholery!?
- Przestańcie! - przerwała im Mija. - Przyszły z czwórki jakieś informacje?
- Jeszcze nie. - mruknęła Asari.
- Idźcie. - dała im pozwolenie.
- I jeszcze... wiem, że powinna sama przyjść, ale... - odchrząknęła Asari. - Azuri chciałaby wyjść na spacer.
- I nie mogła sama przyjść?
- Na to wygląda. - mruknęła.
- Zwariuję z wami. - westchnęła. - Wyjątkowo bo mam dużo pracy, więc się zgadzam, ale macie sami przychodzić z takimi sprawami.
- Hai!
- Idźcie, chcę wiedzieć jak się obudzą.
     Wróciła do pracy z Hitsugayą, gdy tylko wyszli.
- Dobra, pisali to na bieżąco. Początek jest zapisany starannie atramentem, a resztę dopisał pewnie czymś w rodzaju długopisu ze Świata Żywych. - mruknęła analizując raport.
- O co chodzi z tym "CO"?
- Nie wiem. Może miał napisać " COŚ", ale nie zdążył.
- Skoro nie określił co ich atakowało, to znaczy, że nie był wstanie tego dostrzec, lub nie rozpoznał tego czegoś.
- Nie sądzę by było to coś nieznanego Seireitei, więc albo dobrze się maskowało, albo było zbyt szybkie by mogli to zobaczyć.
- A co do reszty... poszli zostawionym śladem, dotarli do czegoś i zostali tam zaatakowani.
- Na to wygląda.

wtorek, 16 maja 2017

ROZDZIAŁ 21



      Hitsugaya westchnął cierpiętniczo, czytając trzydziesty raport o plusach.
- To jest bezcelowe. Wszystkie raporty mówią o tym samym.
- Wiem. Nic dziwnego, że same raporty są krótkie, ale dziwiło mnie, że cała charakterystyka sprawy też jest krótka.
- I co?
- Przejrzałam kilka innych większych spraw. We wszystkich charakterystyka była bardzo rozbudowana, a tu po prostu nie ma nic więcej do zapisania.
- Cholera i co...
- Powiedziałem, że nie możesz wejść! Tylko Shinigami mają wstęp!
- Co tam się dzieje? - mruknął.
- Nie wiem.
     Wyjrzała za drzwi. Przy wejściu do bazy stało kilkanaście osób, przyglądając się zdarzeniu, w tym również Główni Oficerowie, oraz Fumiko, próbująca chyba załagodzić sytuację.
- Proszę! Przepuście mnie! Muszę porozmawiać z Miją- san.
- Nie masz pozwolenia! - krzyknął Shinigami.
- Sari? - zdziwiła się Mija.
- Co ona tu robi?
     Obydwoje patrzyli jak Sari, próbuje przecisnąć się koło strażnika. Ten złapał ją za ramię i odepchnął, a służka poleciała na róg ściany. Mija natychmiast za pomocą Shunpo pojawiła się za nią i złapała w ramiona. Mimo szybkiej reakcji, nie zdążyła wyhamować i sama uderzyła potylicą w ścianę.
- Taicho! W porządku? - zaniepokoiła się Fumiko.
     Mija zignorowała ją jednak.
- Mija - san? - wyszeptała oszołomiona dziewczyna.
- Sari, nic ci nie jest? - nie zwróciła uwagi na tępy ból głowy.
- Kręci mi się w głowie.
- Usiądź, jesteś biała jak ściana.
      Dziewczyna trzęsła się na całym ciele i z trudem łapała oddech.
- Sari! Spójrz na mnie, oy! Spokojnie!
- Pozwól, Taicho. To atak paniki, pomogę jej.
     Mija spojrzała na Fumiko, po czym zrobiła jej miejsce.
- Co zamierzasz?
- Uspokoję ją. Moje Zanpakuto może wprowadzać ludzi w iluzje. Co prawda moja moc jest dużo słabsza bez przebudzenia, ale powinno wystarczyć.
     Przyłożyła palec wskazujący do czoła, duszącej się dziewczyny. Po chwili wokół niej zagęściło się fioletowe Reyatsu. Natychmiast Sari zaczęła się uspokajać. Złapała kilka spazmatycznych wdechów i się rozpłakała.
- Już w porządku. Nic ci nie grozi.
     Mija podniosła się z ziemi z westchnieniem ulgi. Odwróciła się w stronę prowodyra całej tej sytuacji.
- Taicho, ja... nie chciałem...to był wypadek.
- Wypadek?! Pchnąłeś bezbronną dziewczynę na ścianę! - wrzasnęła wściekła, wszyscy odsunęli się lekko, czując gwałtownie ulatniającą się z dziewczyny energię, od której i najlepszym uginały się kolana.
- Wykonywał tylko swoje obowiązki. - bronił go Asashi.
- Nie prosiłam o twoją opinię!
     Chłopak najeżył się, chciał już coś powiedzieć, ale Mija uciszyła go jednym spojrzeniem.
- Próbowała wejść bez pozwolenia. - bronił się strażnik. - Miałem nikogo obcego nie wpuszczać.
- A nie wpadłeś na to, że trzeba było się mnie zapytać czy ją wpuścić, skoro szła do mnie! Daleko do mojego gabinetu nie masz!
- Ja kazałem mu nikogo nie wpuszczać z poza oddziału.
     Wyjaśnił Asashi, a w Miji aż się zagotowało.
- W takim razie, na przyszłość nie przekraczaj swoich kompetencji.
     Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami.
- Dobra, wystarczy. - odezwał się Hitsugaya.
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Hitsugaya!
- Jak chcesz. W takim razie sam się dowiem dlaczego Sari przyszła tutaj.
     Mija drgnęła lekko i prychnęła. Omiotła Porucznika i strażnika wściekłym spojrzeniem i uspokoiła swoją energię. Od razu wszyscy z ulgą nałapali powietrza do płuc.
- Sari? Lepiej się czujesz?
- Tak, już dobrze. Dziękuję.
- Co się stało?
      Dziewczyna znów się zatrzęsła a z oczu pociekły łzy.
- Sari?
- Sumimasen. Ja cały czas z nią byłam.
- Co z Ayano? - zapytała natychmiast, kucając obok niej.
- Ja wyszłam tylko na chwilę. Prosiła bym podgrzała zupę.
- Sari, do rzeczy! Co się stało?
- Nie było jej w pokoju. - płakała. - Leżała w łazience, cała we krwi.
      Wszyscy widzieli jak wszelkie kolory odpływają z twarzy Kapitan.
- Co z nią? - szepnęła cicho.
- Ogai-san zabrał ją do oddziału czwartego, ale nie wiem. - ocierała łzy. - Wyglądała jakby... - wybuchła niekontrolowanym płaczem i nic nie była wstanie już powiedzieć.
      Mija podniosła się blada z ziemi i w kolejnej sekundzie już jej nie było.
- Cholera! - mruknął pod nosem Hitsugaya. - Chodź Sari, odprowadzę cię do rezydencji.
- Ano? - odezwała się Fumiko.
     Toshiro spojrzał na nią obojętnie.
- Czy mógłbyś nam powiedzieć, Taicho, kim jest dla Miji- sama ta kobieta?
- Z tego co słyszałem to obserwowaliście Mije i nie wiecie tego?
      Dziewczyna spuściła zawstydzona głowę.
- Ayano - senpai opiekowała się Miją -sama, gdy zginęli jej rodzice i rodzeństwo. Wiele dla niej znaczy. - odezwała się cicho Sari. - Jak ona mogła to zrobić Miji - sama?!
     Azuri zadrżała słysząc jej wypowiedź.
- Dlaczego mówisz do niej tak bezpośrednio? - zadał pytanie Nitori.
     Sari spojrzała na niego zdziwiona.
- Przecież ona nienawidzi tytułowania. Wszyscy do niej tak mówią, wy nie?
- Widocznie nie zasłużyli. Chodźmy. - ruszył do wyjścia Kapitan. Przepuścił Sari w drzwiach lecz nim sam wyszedł zatrzymał się jeszcze.
- Nie radzę wam jej teraz denerwować.
- Nani? - odezwał się Asashi.
- Czuliście jej energię, prawda?
- I co z tego? - prychnął. - Uwolniła trochę energii i myśli że nas zastraszy.
- Mylisz się. Ona nawet nie jest świadoma, że coś uwolniła. Tyle co wyczuliście, było uwolnione samoistnie z powodu gniewu.
- Co? - zdziwił się.
- Lepiej się starajcie by nie uwolniła swej mocy przeciw wam. Tym bardziej teraz. Gdy bliskie jej osoby są zagrożone, robi się bardzo drażliwa.
- Dlaczego nam to mówisz? - zapytała Nanami.
- Nie chcę by zrobiła coś czego będzie żałować, więc jej nie prowokujcie. - dodał zimnym jak lód tonem i wyszedł.
      Mija wpadła w pośpiechu do koszar czwartego oddziału, gdzie były pokoje dla rannych. Rozejrzała się, nie wiedząc dokąd iść. Podeszła do pierwszego z brzegu Shinigami.
- Ttaicho... - wyjąkał przerażony.
- Niedawno została tu przyniesiona moja służka, Ayano Harayaki. Gdzie ją znajdę?
- Ja...ja, ona jest... jest w...
- Człowieku, opanuj się! Co z nią! - zawołała wytrącona z równowagi, zwracając na siebie uwagę innych.
      Denerwował ją nadmierny strach chłopaka.
- Ona jest w... -  z każdą chwilą był coraz bardziej przerażony.
- Opanuj się do cholery! Nie mam czasu tu...
- Taicho! - podbiegła do Miji jakaś dziewczyna, kłaniając się głęboko. - Bardzo za niego przepraszam. Hanatarou jest nowy i nie radzi sobie do końca.
- Nieważne. Co z moją służką?!
- Jest operowana przez Panią Porucznik. Cóż stan z tego co wiem był zły.
     Mija w profesjonalny sposób ukryła swoje zdenerwowanie.
- Gdyby twoi ludzie, Taicho, przynieśli ją trochę później nie byłoby sensu rozpoczynać operacji, a teraz możemy mieć tylko nadzieję.
- Sokka. Gdzie jest operowana?
- Na drugiej sali. Hanatarou cię zaprowadzi, Taicho.
     Mija spojrzała krytycznym wzrokiem na trzęsącego się chłopaka.
- Sama trafię. - odparła, odchodząc szybko.
- Hanatarou, przy Kapitanach przynajmniej udawaj pewnego siebie! Inaczej będziesz mieć kłopoty.
- Sumimasen! Ale ta energia...
- Tak, czułam. Wracaj do pracy.
- Hai!

     Mija usiadła przed wskazaną salą i czekała aż ktoś raczy stamtąd wyjść. Starała się za wszelką cenę ignorować przyglądające jej się osoby. Jednak średnio jej wychodziło. Słysząc szepty na swój temat podniosła głowę i posłała ludziom lodowate spojrzenie. Wszyscy w pośpiechu się ewakuowali. Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, opierając głowę o kolana.
Większość osób już zdążyła się przyzwyczaić do nowych kapitanów, jednak niektórzy nadal robili z tego nie lada aferę.
- I co z nią?
     Podniosła głowę i spojrzała na Hitsugaye.
- Mówią, że ciężko.
- Sokka. - usiadł obok, przemilczając załzawione oczy dziewczyny.
- A jeśli ona nie przeżyje? - szepnęła, obejmując ramionami nogi.
- Nic jej nie będzie.
- A jeśli? Ja nie mogę jej stracić! Wszyscy mnie zostawiają. Rodzice, Aniki, Onee-chan, Urahara, a teraz jeszcze...
     Spadła z krzesła przez cios w tył głowy.
- Nic jej nie będzie. Przestań histeryzować.
- Taicho?
      Mija odwróciła głowę, słysząc znajome głosy.
- Fumiko- san, Niko-san, co wy tu robicie?
- Chciałyśmy sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Tak, nie martwcie się.
- Hai!
- Taicho, dopóki twoja przyjaciółka nie będzie się miała lepiej, zajmiemy się wszystkim z Niko.
- Dziękuję, ale nie trzeba. - podniosła się z ziemi. - Umiem oddzielić obowiązki od spraw prywatnych.
- Sokka, ale w razie czego wiesz gdzie nas znaleźć. My już pójdziemy. Mamy nadzieję, że wszystko się ułoży.
- Dziękuję.
     Obie skłoniły się głęboko i odeszły.
- Dobrze, że masz chociaż je.
- Tak...
     Spojrzała na drzwi z których wyszła pośpiesznie jakaś Shinigami.
- Przepraszam, co z Ayano?
     Dziewczyna spojrzała z zaskoczeniem na Kapitanów.
- Dzień dobry. - skłoniła się głęboko. - Przepraszam, bardzo się śpieszę.
     Nim Mija zdążyła coś jeszcze powiedzieć dziewczyna odbiegła, by po krótkiej chwili wrócić z trzema workami krwi.
- Proszę się nie martwić, Taicho-sama. Wszystko idzie po naszej myśli, trzeba mieć nadzieję.
     Rzuciła pośpiesznie i wróciła na salę operacyjną.
- Słyszałaś? Nic jej nie będzie.
- Mam nadzieję.
      Usiadła  z powrotem na krześle, czując jak stres kradnie jej całe zapasy energii. Czas mijał bardzo wolno, Mija siedziała pod salą pooperacyjną od godziny, czekając aż Porucznik oddziału czwartego opuści pokój. Przysypiała już, ciągłe stresy w oddziale ją wyniszczały, a próba samobójcza Ayano była gwoździem do trumny dla stabilności dziewczyny. Była wdzięczna Hitsugayi, który siedział z nią do zakończenia operacji i bił po głowie gdy zbytnio jęczała. Dzięki temu nie załamała się, choć nabawiła się kilku guzów. Podniosło ją na duchu również przyjście Matsumoto, oraz Kapitana Aizena z Momoi. Cała trójka martwiła się o Ayano, choć bardziej o młodą Kapitan. Mija wstała z krzesła, gdy obserwowane przez nią drzwi, się uchyliły.
- I jak?
      Isane Kotetsu uśmiechnęła się zmęczona.
- Było ciężko, ale jestem dobrej myśli. Wszystko się okaże tej nocy. Nie bój się, osobiście się nią zajmuję.
- Jakie są szanse, że nic jej nie będzie?
- Mija-chan, robimy wszystko co...
- Isane-chan, ja wiem to. Wiem, że zrobicie wszystko by ją uratować, ale czy  to wystarczy?
     Porucznik westchnęła ciężko.
- Nie jestem wstanie na to odpowiedzieć. Stale będziemy ją obserwować.
- Sokka... Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
- Na pewno nie dziś. Nie wiem też, czy jutro. Jej stan jest ciężki. Na razie proszę wróć do domu i odpocznij. Nie masz tu czego szukać przed jutrem.
- Aż tak widać, że jestem wykończona?
- Jesteś blada jak trup i masz cienie pod oczami.
- Świetnie. - westchnęła. - Dasz mi coś na sen? Ostatnio mam problem z zasypianiem.
- Tak, jasne. Chodź ze mną.
      Ze szpitala wyszła po piętnastu minutach  z zamiarem natychmiastowego położenia się do łóżka. Jednak, widząc biegnącą w jej stronę Fumiko....
- No to chyba się nie położę. - mruknęła, myśląc o ukrytym pod płaszczem leku.
- Mija-sama?!
- Coś się stało?
- Tak. To znaczy nie. Takeuchi, wrócił z drużyną.
- W końcu. Mówił dlaczego tak późno?
- Zapewne tak. Asashi z nimi rozmawia...
- Świetnie. Nastawia przeciw mnie kolejnych.
- Pewnie tak. - powiedziała kobieta, spuszczając lekko głowę.
- Przepraszam, jestem zmęczona.
- Jeśli jesteś przemęczona to możemy to odłożyć na jutro.
- Nie trzeba. Dość długo na nich czekałam. Później odpocznę. Gdzie są?
- Czekają na ciebie w gabinecie.
- Chodźmy.
- Taicho?
- Hai?
- Ja wiem, że...
- Nie musisz iść za mną.
- Nani?
- Rozmawiasz ze mną, a nie z moimi plecami. Chodź. - wskazała miejsce obok siebie.
- Arigatou.
- Więc? Co chciałaś powiedzieć?
- Ach, tak, sumimasen. Ja wiem, że nie masz teraz najlepszego zdania o Asashim, ale on jest na prawdę świetnym człowiekiem i przywódcą.
- Nie wątpię w  to. Zbyt wiele ludzi go lubi, żeby mógł być takim gburem cały czas. Nie oceniam na razie nikogo. Rozumiem, że zmiany są zawsze trudne. Dopóki się nie dogadamy nie będę nikogo przekreślać.
- Cieszę się. On wiele dla nas robi. Bardzo kocha oddział dlatego ciężko jest mu się pogodzić z tym, że teraz ty za wszystko odpowiadasz. Nie ufa ci bo sam siebie kiedyś zawiódł.
- Co masz na myśli?
- Nie mogę zbyt wiele powiedzieć bo by się ze mną rozwiódł. - uśmiechnęła się żartobliwie.
- Rozumiem.
- Asashi, z tej generacji, jest pierwszym naznaczonym, który zajął swe miejsce w oddziale. Porucznikiem jest od ponad stu lat.
- To długo.
- Hai. Jednak został nim gdy miał zaledwie dwadzieścia lat. Nie miał potrzebnego doświadczenia, ale robił wszystko co mógł by wszystkiemu podołać, ale nie podołał.
- Nani? - zatrzymała się.
- Wydał rozkaz i zginęły bliskie dla niego osoby. Do dziś nie potrafi się z tym pogodzić. Dlatego tak trudno mu się pogodzić z tym, że zostałaś tak szybko Kapitanem. On nie ma nic do ciebie samej, gdyby Yamamoto-sama wybrał cię za trzydzieści, czterdzieści lat, nie miałby... no przynajmniej aż takich problemów z zaufaniem ci. Jego zdaniem, Yamamoto-sama, po raz kolejny popełnił ten sam błąd. Mianując na wysokie stanowisko zbyt młodą osobę.
- Rozumiem. - powiedziała cicho. - Mówiłaś, że robi bardzo dużo dla oddziału. Co miałaś na myśli?
- Hai! Jest dla wszystkich wsparciem. W większości oddziałów ci niżej postawieni są pozostawieni sami sobie. Jednak u nas każdy może się zwrócić do niego czy innych z  oficerów o pomoc. Czy to w treningu, czy w prywatnej sprawie. Do tego zajmuje się trudnymi sprawami, które innych mogłyby przerosnąć. Na przykład kontrole w dwunastce.
- Co masz na myśli? Kontrole w Dwunastym oddziale są niebezpieczne?
- Tak. Kiedyś, za czasów Urahary nie było problemu. Urahara-Taicho, miał zawsze głowę w chmurach i zawsze znajdywało się jakieś usterki, ale zawsze przepraszał i natychmiast, często osobiście je korygował. Jednak Kurotsuchi... - wypowiedział imię Kapitana z jawnym obrzydzeniem. - Zawsze robi problemy i awantury. Często w ogóle nie chce nas wpuścić, nie koryguje usterek dopóki nie zgłosimy ich do Yamamoto-sama. Gdy ma gorszy dzień nie raz chłopcy wracają poobijani.
- Jak to? - zezłościła się.
- Do tej pory nie mieliśmy Kapitana, więc podlegaliśmy innym Kapitanom, choć głównie Yamamoto-sama.
- Tylko chłopcy chodzą na kontrolę?
- Tak polecił Asashi. Zaraz po mianowaniu go na Kapitana w odruchu posłaliśmy niższych Shinigamich. Wszyscy wylądowali w szpitalu. Następnie uznaliśmy, że bezpieczniej będzie jak tylko Główni będą chodzić, ale...
- Też ktoś został ranny?
- Asari i Nanami zostały ciężko poranione. Było wtedy niebezpiecznie, bo Tora zaatakował go w obronie dziewczyn. Został po wszystkim aresztowany, na szczęście inni Kapitanowie się za nim wstawili. Dwa razy Asashi poszedł sam, ale wrócił w tak złym stanie, że na kolejne chłopcy, już go samego nie puścili.
- Rozumiem. - mruknęła pod nosem, wchodząc do bazy.
     Od razu dostrzegła strażnika, który zaatakował Sari. Mężczyzna gdy tylko dostrzegł swoje przełożone pokłonił się głęboko.
- Taicho, bardzo przepraszam za tamto zdarzenie. To się więcej nie powtórzy!
- Mam nadzieję, ale to nie mnie powinieneś przepraszać.
- Hai! Pójdę do twej służki gdy tylko skończę służbę.
- W takim razie nie ma problemu. - uśmiechnęła się lekko, ruszając do gabinetu.
- Arigatou! - pokłonił się, uśmiechając się z ulgą.
- Rób tak dalej, Taicho, a wszyscy cię pokochają.
- Nani? Nic nie zrobiłam. - zdziwiła się, otwierając drzwi.
- No właśnie.
     Gdy tylko weszła dostrzegła siedzących przy niskim stoliku ośmiu mężczyzn i cztery kobiety. Wszyscy natychmiast wstali i się pokłonili, jedynie Asashi ograniczył się do podniesienia się z ziemi, ale to już zawsze coś.
- Miło cię poznać, Taicho-sama. - odezwał się dowódca.
- Was również. - uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie ja nie będę przeszkadzać. - skłoniła się lekko Fumiko i ruszyła do wyjścia.
- Fumiko?
- Hai?
- Czy mogłabyś poprosić Azume by przyszedł do mnie na moment?
- Hai! Poszukam go, Mija-sama.
    Kapitan dostrzegła  na twarzach nowo poznanych Shinigami zaskoczenie. Zapewne nie spodziewali się takiej bezpośredniości.
- Dziękuję.
      Usiadła za biurkiem, przyglądając się wszystkim po kolei.  Jednostka 7 ustawiła się w rzędzie przed biurkiem, zaś Porucznik stanął z boku. Nie miała zamiaru go wyrzucać. Fumiko wspominała jej kiedyś, że często inni Główni oficerowie przysłuchiwali się składanym raportom, by być ze wszystkim na bieżąco i by nie musieć marnować czasu na przekazywanie informacji. Nie chciała też odsuwać go od obowiązków, to jeszcze bardziej utrudniłoby ich relacje.
- Więc co was tak długo zatrzymywało?
- Gomenasai, w pięćdziesiątym drugim okręgu wybuchły zamieszki. Dwie grupy walczyły o miejsce i jedzenie. Próbowaliśmy załagodzić sytuację.
- Sokka. I jak wam poszło?
- Chwilowo się udało, no ale ciężko stwierdzić na jak długo.
- No tak. - westchnęła. - Dobrze przejdźmy do sedna sprawy. Chciałam wiedzieć więcej na temat waszej misji.
- Hai! Polegała na zlikwidowaniu Menosów z 57 okręgu Rukungai. Samo usunięcie ich nie było zbytnio skomplikowane. Wydawało nam się, że w porównaniu do innych Menosów, te były dużo słabsze. Później jedynie pomagaliśmy usunąć część zniszczeń i wyciągnąć plusy spod ruin budynków.
- To wszystko?
- Hai!
- A nie wpadliście na to by sprawdzić jakim cudem trzy Menosy przedostały się przez wszelkie zabezpieczenia i dostały się do Rukungai?
     Cała grupa wyglądała przez chwilę na zaskoczonych, po czym na miejsce tego uczucia przyszło niewielkie roztrzęsienie. Kilka osób nawet spojrzało w stronę Porucznika jakby szukając pomocy, ten jedynie na razie obserwował.
      Ciszę przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę!
       Do środka wszedł Azuma.
- Wzywałaś?
- Tak, wejdź. Zaraz kończymy.
     Kiwnął lekko głową i stanął koło Asashiego, wymieniając z nim uprzednio dość ostre spojrzenia.
- Więc? - zignorowała ich na razie.
- Nie dopilnowałem tego. - przyznał oficer. - Wezmę za to niedopatrzenie odpowiedzialność.
- Nie! To była wspólna misja i wina, każdy z nas mógł tego dopilnować... Przepraszam, nie powinienem się odzywać.
- Spokojnie. Podejście godne pochwały, ale nie przesadzajcie, nie będę was za to karać. Na przyszłość po prostu zwracajcie na to uwagę. - poleciła.
- Hai... - potwierdzili zaskoczeni.
- I dlaczego nie powinieneś się odzywać? - zwróciła się do mężczyzny, który stanął w obronie oficera.
- Ja... bo, tylko oficer powinien mówić przy Kapitanie.
- Ech... - westchnęła, przecierając zmęczone oczy. - Jesteście w 14 czy w 12 oddziale? Możecie mówić do mnie tak jak każdy inny. Może i rozkaz oficera jest ważniejszy od waszego, ale wasze opinie są równie istotne. Więc macie jakieś ciekawe pomysły jakim cudem one się tu dostają?
- Nie wiemy, Taicho. - stwierdził oficer.
- A wy? - zapytała pozostałych.
- Ja... - odezwała się niepewnie jedna dziewczyna. - Sądzę, że ktoś im w tym pomaga.
- Cieszę się, że mamy podobne zdanie. Choć sama sprawa mi się nie podoba.
- Uważasz, że ktoś je tu specjalnie wpuszcza? - podszedł bliżej Porucznik.
- Innej opcji nie widzę. Znacie działanie naszych barier. Puste muszą mieć ogromne szczęście by trafić na szczelinę, choć się to oczywiście zdarza. Jednak Menosy to inna historia. Żeby udało im się przedostać i przeżyć musiałyby mieć niewyobrażalne szczęście.  Tym bardziej, że do najinteligentniejszych istot nie należą. Można zrozumieć jednego, na jakiś dłuższy okres czasu. Mógł mieć szczęście, mogła być jakaś awaria, ale nie wierzę w taki przypadek, że żyjące samotnie Menosy, przez przypadek się zebrały i akurat wszystkim trzem udało się przecisnąć do nas.
- Więc co proponujesz, Taicho? - zapytał 15 oficer.
- Jak na razie krótkie wakacje dla was... - nie zdążyła dokończyć, gdy przerwał jej oficer.
- Odsuwasz nas od tej sprawy? - wyglądał na niezadowolonego.
- Yare, yare... Jakbyś mi nie przerywał, to byś nie mówił takich głupot. Wprost przeciwnie, chcę byście zajęli się dokładnie sprawą pustych w Rukungai. Będziecie ruszać tylko do tych spraw. Obojętnie w jakim okręgu by to się nie wydarzyło. Przez wakacje miałam na myśli czas do którego nie pojawi się kolejny pusty. Choć mam niedobre przeczucie, że nie odpoczniecie za bardzo.
- Hai! Arigatou.
- Chcę wszystkie raporty dostawać bezpośrednio na biurko. - spojrzała ostentacyjnie na Porucznika.
- Hai!
- Znajdźcie cokolwiek, co by potwierdzało nasze domysły.
- Hai!
- Może oddział dwunasty będzie miał jakieś informacje. - zaproponował Asashi.
- Też już o tym myślałam. - westchnęła. - Ale nie mam za grosz ochoty oglądać zbyt szybko Kurotsuchiego.
     Kilka osób z cudem powstrzymało śmiech, widząc niezadowoloną minę przełożonej.
- Znajdźcie mi coś nim zostanę do tego zmuszona.
- Hai!
- Możecie iść odpocząć.
- Arigatou. Oyasuminasai.- pożegnali się i wyszli. Asashi po krótkim wahaniu poszedł za nimi.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał Azuma, stając przed biurkiem.
- Siadaj. - wskazała z lekkim uśmiechem krzesło.
     Cieszyło ją, że w końcu odpuścił z tytułowaniem jej.
- Więc po pierwsze. Pokłóciliście się?
- Nie. - zaprzeczył.
- O co poszło? O ten raport?
      Westchnął cicho.
- Między innymi. Po co mnie wezwałaś?
- W sprawie więźnia.
- Rada dała odpowiedź?
- W bajki nie wierzmy, za tydzień to oni może zaczną o tym rozmawiać.
- Więc o co chodzi?
- O zaplanowanie tego. Jeśli się zgodzą będą oczekiwać natychmiastowego działania. Chcę byś bezpośrednio to kontrolował. Sądzę, że nie trzeba angażować wszystkich. Jeśli to my będziemy musieli go przetransportować tu, to weźmiesz ze sobą pięciu niższych oficerów i się tym zajmiesz. Asari pomoże ci z przesłuchaniem. Zrobicie to w tradycyjny sposób. Co wyciągniecie będzie nasze. Potem już się pewnie domyślasz, że zajmiemy się już tym wszyscy. Ktoś inny go odprowadzi, byśmy stale byli w pogotowiu.
- Oczywiście. Przekazać pozostałym?
- Tak, możesz. Powiedz im by swoje fochy schowali na czas tej misji.
- Hai! To wszystko?
- Tak.
- A...
- Tak?
- Chciałem zapytać, czy mogę za trzy dni dostać wolne?
- Za trzy dni?
- Tak. Dotychczas Asashi już wiedział, że będę miał wolne, więc nawet nie musiałem pytać. Z przyzwyczajenia prawie zapo...
- Nie tłumacz się już tak. Jasne. Co roku bierzesz wolne?
- Tak.
- W porządku. Zapamiętam.
     Spojrzała na niego z ciekawością, jednak nie pytała. Było widać, że nie chce o tym mówić. A musiało to być coś dużego, skoro co rok bierze z tej okazji wolne.
- Z twoją podwładną wszystko w porządku?
- Wszystko okaże się jutro. - westchnęła. - Ale Porucznik czwórki, jest dobrej myśli.
- To dobrze. Pójdę już. Dobranoc.
- Dobranoc.
     Mija również zaraz się pozbierała i poszła do domu. Na dworze od dawna było już ciemno, przeskoczyła więc po budynkach w stronę swej rezydencji, chcąc się już jedynie położyć. Weszła do domu i z zainteresowaniem udała się do salonu, słysząc tam głośne rozmowy.
- No nieźle. - westchnęła, widząc kilka butelek Sake na stoliku i swoich podwładnych w różnych stanach upojenia.
- Mija-san. - podszedł do niej Ogai. - Bardzo za to przepraszam. To był...
- Ciężki dzień. Niech się odprężą. - przetarła oczy.
- Potrzebujesz czegoś, Mija-sama? - zapytała Sari.
- Nie. Wezmę sobie soku i idę się położyć.
- Przyniosę.
- Siedź. Mam ręce. - uśmiechnęła się lekko.
- Taicho, a co z Ayano? Jak ona się czuje? - zapytał podpity członek straży, będący w bliskich relacjach z Ayano.
- Porucznik czwartego oddziału jest dobrej myśli, ale stan jest ciężki i wszystko się okaże tej nocy. Chciałam tam zostać, ale Kotetsu mnie wywaliła.
- Sokka. - usiadł, sięgając po butelkę.
- Tobie już wystarczy. - obruszyła się Sari, zabierając alkohol. - Wam wszystkim już wystarczy. Upijanie się w niczym nie pomoże, zbierać się do łóżek, ale to już! Wstydu nie masz, przy Miji-sama pić alkohol.
- Gomenasai!
- Mówię poważnie. Do pokoi, już!
     Wszyscy byli niezadowoleni, ale posłusznie się pozbierali i z trudem porozchodzili.
- Ogai-san, jak oni to przyjęli?
- Ciężko. To był dla wszystkich szok.
- Tak. Myślałam, że zemdleję jak Sari mi powiedziała.
- Wyglądasz na wykończoną.
- Tak. Kotetsu dała mi tabletki na sen. Jestem tak zmęczona, że na pewno zadziałają. Możesz mnie jutro obudzić?
- Hai!
- Mam jeszcze jedną prośbę. Przydziel do pokoju Ayano kogoś, by gdy się obudzi nie była sama.
- Hai! Chłopcy mogą mieć jutro ciężko ze wstaniem, ale sam się tym zajmę.
- Dziewczyny nie piły. Je tam wyślij. Nie trzeba Ayano bronić, więc nie będzie problemu. Ja też tam co jakiś czas będę wpadać.
- Dobrze. Wszystko załatwię.
- Dziękuję. Ty też odpocznij. Dobranoc.
- Dobranoc.
     Mija weszła do kuchni i wyjęła z lodówki dzbanek soku i z szafki szklankę. Położyła wszystko na blacie o który się oparła, czując silne zawroty głowy.
- Wyglądasz jak trup.
     Obróciła się w stronę okna, w którym siedział Hitsugaya.
- Zapomniałeś do czego służą drzwi? Po co przyszedłeś? Jestem padnięta.
- Widzę. Przemyślałem całą tę sprawę i uważam, że od razu powinniśmy iść do dwunastki po informacje.
     Mija od razu odzyskała swój profesjonalizm.
- Sprawa jest zagmatwana, nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Bez dodatkowych informacji nic nie zrobimy.
- Też tak myślę. Poszlibyśmy tam tak czy inaczej. Bez sensu to przedłużać ze względu na niechęć do Kurotsuchiego. Asashi też sugerował, że mogą mieć jakieś informacje.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie. Podczas zdawania raportu przez drużynę siódmą był obecny i to zaproponował.
- Powiedzieli coś?
- Nic poza tym co było w raporcie pisemnym. Choć...
- Co?
- Mówili, że mieli uczucie, że te Menosy były słabsze niż większość.
- Hmm...
- To co z tym Kurotsuchim?
- Jutro o dziewiątej, pod jego koszarami?
- Nie wiem czy wstanę. - przetarła oczy.
- Dziesiąta?
- Tak, może być. Możesz jeszcze od razu załatwić zgodę na misje w Świecie Żywych? Ja muszę iść do Ayano.
- Od razu chcesz iść do świata żywych?
- Wydaje mi się, że nie ma na co czekać.
- Niech będzie. To do jutra. - zmierzył ją z góry na dół wzrokiem. - Wyśpij się. Na prawdę wyglądasz jak trup.
- Zjeżdżaj!