Translate

poniedziałek, 7 września 2020

Rozdział 27



– Nie rozumiem jaki jest sens tego treningu. – zirytował się Nitori, przewiązując żółtą wstążkę przez pas. – To jest bez sensu!
– Sam jesteś bez sensu! To, że czegoś nie pojmujesz nie oznacza, że jest to bez sensu. Sterczysz tylko i narzekasz jak stara babcia! – warknęła Mija, piorunując mężczyznę wzrokiem.
– Ja? Stara babcia?! – krzyknął. – Ty...!
– Przestaniecie?! Zachowujecie się jak małe dzieci! Och, wybacz, Taicho... – zmieszała się Misaki, przeczesując czerwone włosy i poprawiając białą wstążkę.
         Nitori wybuchł głośnym śmiechem. Drwiąc sobie z dziewczyny.
– Masz, kretynie cholernie niedojrzałe metody ukazywania sympatii. – prychnęła Nala.
– Sympatii? Ona mnie denerwuje jak mało kto!
– I wzajemnie!
– Możemy zacząć? – spytał Tora, mając również żółtą przepaskę.
– Nie chcę żółtej przepaski! – warknął Nitori.
– Wybacz, że nie pasuje do twojego wyglądu. Różowe nie były dostępne. – prychnęła Mija mijając go.
– Coś powiedziała?!
          Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie minimalnie nie zwracając na niego więcej uwagi. Stanęła przed grupą Shinigami, których zwołała na trening. Zerknęła na Porucznika próbującego uspokoić Nitoriego i resztę głównych oficerów, patrzących na nich z rozbawieniem. Poza nimi było tu również dwoje 11 i troje 12 oficerów wraz ze swoimi podwładnymi. Łącznie ponad 60 osób.
– Zaczynajmy. Zobaczymy jak to wyjdzie. Jak się okaże to bez sensu, to będzie lekcja na przyszłość. – posłała wymowne spojrzenie czerwonowłosemu. – Jest pięć grup, odznaczających się kolorem wstążki. Za chwilę każdy z was zabierze shinai. – wskazała głową na bambusowe miecze treningowe w koszach. – Wymieszacie się między siebie. Będę wskazywać kolor. Kolor lub kolory, które wymienię będą się bronić, nie wolno im atakować. Pozostali atakują. Nie wolno atakować osób z innym kolorem szarfy niż wymieniony.
– I tyle? – prychnął Nitori. – Myślisz, że sprawi nam to problem?
– Weź shinai i się przymknij. Schodzą z pola broniący, którzy zostaną trafieni lub przez pomyłkę zaatakują i atakujący, którzy zaatakują zły kolor. Bądźcie łaskawi i nie oszukujcie. W ramach obrony można kogoś odepchnąć kopnięciem, lub uderzeniem, jednak nie można uderzać shinai w ciało. Jest ktoś kto nie potrafi shunpo?
– Wszyscy tutaj je znają. – wtrącił Asashi. – U niższych oficerów trochę takich szeregowców się trafi, ale to sami nowicjusze, więc niebawem powinni to uzupełnić.
– Rozumiem. Jak do nich dojdę to o tym pomyślę. Na teraz shunpo można wykorzystywać jedynie do zejścia z placu. W czasie walki nie wolno. Bierzcie shinai i się ustawcie jakoś.
– Jak często będziesz zmieniać kolor? – spytała Nala.
– Jak mi się przypomni. – uśmiechnęła się lekko. – Gotowi?
          Wszyscy stali, spoglądając po sobie, próbując zapewne rozeznać się kto ma jaki kolor przepaski.
– Zaczynamy! Fioletowy.
          Asashi odepchnął od siebie natychmiast Nanami i Azuri. Obrócił się i zablokował atak szeregowca. Mężczyzna ustawił się gotowy do ataku i w połowie ruchu przypomniał sobie, że nie może atakować. W ostatniej chwili wyskoczył do góry, unikając kolejnego ataku. Skupiła wzrok na Nitorim, który z łatwością usuwał kolejne osoby z fioletowymi wstążkami. Uśmiechnęła się lekko, widząc jak szeregowiec zablokował przy ziemi ostrze jednego z oficerów a Nitori rzucił się na niego z góry.
– Żółty!
          Nitori zesztywniał w locie. Mężczyzna przed nim jak na szeregowca zareagował bardzo szybko. Odblokował shinai właściciela fioletowej przepaski i obrócił się wokół własnej osi, tnąc na wysokości piersi Nitoriego. Mężczyzna zablokował cios, jednak kolejnego nie zdołał. Oficer na którego wcześniej czyhał przyłożył mu ostrze do piersi.
– Co? – stanął zszokowany.
– Nitori! Schodzisz! – zawołała do swojego oficera.
– Zrobiłaś to specjalnie! – warknął.
– Możliwe. A co? Nie potrafisz dostosować się do nagłych sytuacji, oficerze? Schodź i nie przeszkadzaj!
– Jesteś wredną małpą.
          Mężczyzna wylądował koło dziewczyny i posłał jej ostre spojrzenie.
– Sporo osób mi to mówi. – uśmiechnęła się lekko. – Zbyt skupiasz się na jednym celu. Nie widzisz nic dokoła.
– Nie prawda.
– Wiedziałeś, że w każdej chwili mogę zmienić kolor. Wiedziałeś, że nie możesz zaatakować kogoś kto ma kolor inny niż wymieniony. Powinieneś być gotowy na każdą sytuację.
– To dziwne. – usłyszeli. Odwrócili się i zobaczyli Torę, idącego w ich stronę.
– Ty też? – prychnął Nitori.
– Moja ręka sama się poruszyła nim ogarnąłem, że nie mogę atakować. – zaśmiał się zmieszany, drapiąc się po karku. – Przy tylu osobach, to nie jest takie łatwe jak się wydaje.
 Biały! – zawołała, patrząc na Niko z trudem uciekającą przed Misaki.
          Niko z miejsca wyskoczyła do przodu, celując w pierś Misaki, która nie zdążyła unieść broni.
– Zielony!
          Dziewczyna nie zdążyła wyhamować i czubek broni ugodził Misaki w brzuch. Obie stały chwilę zszokowane.
– Taicho! – krzyknęła blondynka. – To niesprawiedliwe!
– Życie jest niesprawiedliwe. Skup się! – odkrzyknęła. – A ty Misaki pobudka! Na co czekasz?
– Gomen! – natychmiast zaatakowała najbliższą osobę z zieloną szarfą.
– To zaskakujące jak ciężko się skupić w takim tłumie. – stanęła koło nich Nala.
– Kto cię zdjął? – spytał Tora, patrząc na jej zieloną szarfę.
– Chciałam uciec od Asashiego i nadziałam się na Yosuke. – mruknęła zarumieniona.
– Niebieski i żółty! – wszyscy stanęli na ułamek sekundy skołowani a po ułamku sekundy pięć osób w najbliższym otoczeniu Asashiego zeszło z pola treningowego. Mężczyzna obrócił się a wszystkie osoby z niebieskimi szarfami, których zostało najwięcej na placu zaczęli się cofać. Porucznik ściągał jednego za drugimi aż stanął przed Azumą i Asari, którzy świetnie sobie radzili, broniąc swoje plecy. Asari obróciła się w jego stronę, przygotowując się do obrony. Mija miała zamiar zmienić kolor, ale się wstrzymała.
– Uważaj! – zawołał Azuma.
          Asari odwróciła się, ale było za późno. Była tak skupiona na Asashim, że nie zauważyła niepozornego szeregowca, który właśnie przyłożył jej czubek broni do brzucha.
– Sumimasen! – zawołał przerażony chłopak.
– Nie przepraszaj tylko się ciesz, idioto! – prychnęła dziewczyna.
          Klepnęła go w ramię i zeszła z placu.
– Ale wstyd. – ukucnęła przy nich, chowając twarz w kolanach.
– No trochę.
– Mija! – uniosła zaczerwienioną twarz.
– Żartuję. - zaśmiała się. – Czas chyba kończyć. Za mało ich już. Dobra! Wystarczy! Zaczniemy jeszcze raz!
           Wszyscy podeszli do niej, dysząc ciężko. Asashi rozglądał się po ludziach, po czym uśmiechnął się lekko.
– Całkiem niezły ma to sens. – spojrzał na nią z uznaniem.
– To jeszcze nie koniec. To pierwszy stopień.
– Stopień?
– Zaraz się dowiesz.
– Ej, moment. Muszę przyznać, że jest to ciekawe. Poszło nam słabo. – prychnął Nitori.
– No z oficerów wyleciałeś jako pierwszy.
           Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem, ale odetchnął głęboko i uśmiechnął się lekko.
– Masz rację, Taicho. Poszło mi słabo. Może pokarzesz nam jak to się robi.
           Dziewczyna uniosła zdziwiona brew, patrząc na Torę, który szybko podchwycił pomysł i rzucił jej żółtą wstążkę.
– Niech wam będzie. Jedna tura i wracamy porządnie do treningu.
– Trening z tobą nie będzie porządny, więc faktycznie się pośpieszmy.
          Nanami parsknęła śmiechem, który szybko postarała się ukryć za zasłoną kaszlu. Widząc jednak spojrzenie niebieskich oczy swej Kapitan natychmiast się zarumieniła.
– Nie wytrzymam z wami. – westchnęła.
– Asashi, poprowadzisz? – spytał Azuma.
– Nie. Niech Nitori prowadzi. – wtrąciła Kapitan.
          Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, ściągając swoją wstążkę.
– Więc zaczynajmy!
– Jesteś pewna? – podszedł do niej Asashi. – Na pewno będzie chciał ci dogryźć. Nitori już taki jest.
– Też taka jestem.
          Zostawiła za sobą Porucznika i weszła między ludzi. Widziała z rozbawieniem jak każdy patrzy na nią z niepokojem i stara się stanąć jak najdalej od niej.
– Okej! Zielony!
           Rozejrzała się wokół siebie i skoczyła do przodu i ścięła od razu jedną osobą. Uśmiechnęła się do niego nim załamany odskoczył. Parsknęła krótko, widząc, że wszystkie zielone szarfy od niej uciekły.
– Biały!
           Usłyszała wołanie Nitoriego. Spojrzała w jego stronę zastanawiając się co on knuje. Doskoczyła do pięciu osób z białą wstążką, które zgromadziły się razem by łatwiej się bronić. Zdjęła wszystkich bez żadnego problemu i skoczyła do kolejnego. Już miała zadać cios, gdy usłyszała znów głos oficera.
– Niebieski!
             Uśmiechnęła się lekko pod nosem, cofając shinai do swojego ciała. Odbiła się z prawej nogi zaraz przed mężczyzną i wyskoczyła w powietrze, robiąc salto nad jej niedoszłą ofiarą. Wylądowała i zobaczyła patrzącego w jej stronę Azumę. Skrzywił się, gdy dziewczyna ruszyła w jego stronę. Sparował jeden atak i drugi, trzeci był jednak tak silny, że shinai zatrzeszczały niebezpiecznie a broń Azumy odbiło się do góry. Cięła z boku, by trafić w brzuch mężczyzny.
– Żółty!
          Jej ostrze zatrzymało się dosłownie milimetry od ciała oficera.
– Yaro! – warknęła, odskakując od mężczyzny, który natychmiast skoczył za nią, zadając niezwykle celne cięcia. Mija zesztywniała, wyczuwając za sobą kolejną osobę. Podbiła broń Azumy i kopnięciem odrzuciła od siebie, posyłając go na kilka innych ludzi. Obróciła się w powietrzu i zatrzymała atak Azuri, która natychmiast wymierzyła silne kopnięcie w jej twarz. Mija uniosła rękę i zatrzymała kopnięcie. Złapała dziewczynę za materiał na piersi i rzuciła nią w powietrze, by w kolejnej chwili blokować kolejny atak Azumy. Odetchnęła, głęboko i odepchnęła od siebie mężczyznę. Cięła w bok i wytrąciła ostrze z rąk szeregowca, który stanął zszokowany i patrzył na nią wielkimi oczami.
– Zmieni kolor i czym będziesz się bronił? – kiwnęła mu głową w stronę leżącej broni treningowej.
– Ja.... Hai!
          Uniosła broń i zatrzymała atak Misaki, po czym podskoczyła, stając na ostrzu dwunastego oficera i przyciskając je do ziemi. Odsunęła się lekko, wyczuwając kolejne źródło energii za sobą. Misaki skoczyła na nią, celując w jej pierś. Pozwoliła by drewniane ostrze zjechało po jej broni i się pochyliła. Misaki przeleciała nad nią, a jej ciało podcięło czerwonowłosej nogi. Ku zaskoczeniu wszystkich koniec ostrza zatrzymał się na piersi Fumiko, która zamierzała się na plecy swej Kapitan. Obie kobiety wylądowały na ziemi.
– Misaki wypadasz.  – usłyszeli głos Nali.
– Co? Ale... Ja jej nie zaatakowałam, to był wypadek!
– Wyjaśnij to Fumiko. Właśnie przebiłaś jej płuco. – Mija uśmiechnęła się rozbawiona.
           Uniknęła ciosu, robiąc krok w bok i kolejny kucając.
– Azuri, atakujesz bez zastanowienia. Ten pajac nie zmieni koloru, ale jeśli by to zrobił nie wyhamujesz a i z obroną miałabyś problem.
           Dziewczyna niezbyt się przejęła i znów zaatakowała. Uśmiechnęła się lekko, mierząc się z dwoma zupełnie różnymi osobowościami. Azuri wybuchowa, agresywna i gwałtowna, oraz Nala spokojna, wyważona i skupiona. Zwinnie unikała ich ataków. Obróciła głowę i zobaczyła szarżującego na nią Azumę. Podskoczyła, kopiąc w dłonie Azuri, wytrącając jej miecz z dłoni, jednocześnie zwinnym ruchem ostrza wytrąciła broń z rąk Nali. Obróciła się w powietrzu i zablokowała cios Azumy.
– Nitori! W tym zadaniu chodzi o to by jak najczęściej zmieniać kolor. Zdążyliśmy już usunąć z pola wszystkich żółtych, poza Miją. Skup się na swoim zadaniu a nie na pokazywaniu swojemu Kapitanowi jakim jesteś idiotom, albo zmień się z kimś bardziej kompetentnym. – zawołał ostro Asashi.
           Nitori prychnął zirytowany, po czym uśmiechnął się z wyższością.
– Fioletowy!
           Azuma od razu do niego doskoczył i wymierzył silne cięcie, krzyżując z porucznikiem broń. Mija doskoczyła do niego i cięła go po brzuchu.
– Kuso! – sapnął, prostując się. – Zabiję go!
– Skupiłem się na zadaniu! Naucz się przegrywać! – zawołał Nitori, widząc jednak niezbyt przyjemną minę mężczyzny krzyknął jedynie "niebieski" i uciekł.
           Nim Azuma zdążył zareagować Mija przyłożyła mu ostrze do gardła, eliminując.
– Niech to...
– Prowadzący uciekł, więc kończmy. Okej! Jeszcze raz od nowa! Asashi! Nitori! Wracać!
            Po chwili zobaczyli, przepychających się w wygłupach mężczyzn. Mija kręcąc rozbawiona głową zdjęła swoją przepaskę.
– Skoro macie tyle energii, to nieco utrudnijmy. Będziecie reagować na więcej sygnałów.
– To znaczy?
– To znaczy, że będziecie reagować na kolory wam przypisane i żółci są wodą, biali kwiatem, niebiescy kamieniem, zieloni słońcem, fioletowi liściem.
– Czyli na tych samych zasadach tylko z nowym zawołaniem?
– Dokładnie. – uśmiechnęła się rozbawiona. – Gotowi? Woda!
             Wszyscy stali chwilę spięci, po czym ruszyli. Mija śmiała się, widząc kilka osób, które zapomniały jaki kolor pasuje do wody i schodzili załamani po uświadomieniu sobie, że zaatakowali złą osobę.
– Niebieski! – wszyscy bez większych problemów zaatakowali odpowiednie osoby, ale Mija nie zamierzała im ułatwiać. – Kamień!
           Stanęli lekko ogłupiali, nie wiedząc kogo atakować. Nim połapali się kto jest kim, to większość wcześniej atakowanych niebieskich zdążyła już uciec i na nowo przygotować się do walki. Spojrzała na Fumiko i Asashiego, stojących koło siebie i uśmiechnęła się lekko.
– Liść!
          Asashi nie skojarzył wystarczająco szybko, że chodzi o niego i Fumiko przyłożyła mu broń do żeber.
– Pokonany. – westchnął i odskoczył by wylądować koło swej Kapitan. – Skąd wiedziałaś, że sprawi nam to taki problem?
           Wzruszyła ramionami, wciąż przyglądając się ćwiczącym.
– Nie rozumiem dlaczego tak trudno nam to przychodzi.
– To na początku normalne. Obojętne co nie powiem wokół siebie masz przyjaciół. W czasie walki nie musisz aż tak się zastanawiać kto jest towarzyszem a kto wrogiem. To widać. Po wyglądzie, nastawieniu. Tu zmienia się wszystko zbyt szybko. Najpierw widzisz towarzysza, potem zwracasz uwagę na szarfę. Ciężko jest od razu się wczuć. Choć już widzę efekty.
– To znaczy?
            Wskazała mu głową na Nitoriego.
– Co z nim? Walczy jakoś koślawo. – stwierdził, przyglądając mu się zdziwiony.
– No właśnie. Waha się, zastanawia. Nie ma w nim jeszcze odpowiedniej płynności i szybkości ale po jednej porażce przestał szarżować jak głupi. – uśmiechnęła się lekko.
          Asashi spojrzał na nią zdziwiony po czym uśmiechnął się lekko.
– Co tak patrzysz?
– Nic. Nadal trudno mi uwierzyć, że prawie od tak przekonałaś wszystkich do siebie.
– Też jestem w ciągłym szoku. – zaśmiała się. – Kamień!
           Zrobiło się małe zamieszanie, ale większość dość płynnie zaatakowało osoby z niebieskimi szarfami.
– Azuri ma problem z tymi zmianami. Spina się przy każdej zmianie i raczej patrzy na innych kogo atakują niż sama analizuje.
– Źle się czuje w dużym tłumie.
– Nie rozumiem.
– Nie wiem dlaczego teraz ma problem, ale porozmawiam z nią później. Tobie pewnie jeszcze nie ufa na tyle by zacząć temat.
– W porządku. Przytrafiło jej się coś strasznego.
          Mężczyzna spojrzał na nią uważnie nic nie mówiąc.
– Mówiłam wam, że zaczepili ją kretyni z dwunastki. Mimo znaczącej przewagi w mocy była kompletnie przerażona. Musiałam interweniować by w swojej obronie ich nie zabiła. Bała się mimo, że nie miała czego. Teraz też czuję, że jest na granicy paniki. Nie jest wstanie sama myśleć przez ten stan w jakim jest, więc skupia się na tym co robią inni. To nie jest do końca złe, ale ma warunki i możliwości na coś większego.
           Mężczyzna westchnął ciężko.
– Azuma wspominał, że jesteś zbyt spostrzegawcza.
– W naszym życiu spostrzegawczość nigdy nie jest wystarczająco rozwinięta.
– Masz rację. Kiedyś z tobą porozmawia.
– Bywaliście w moim domu przed śmiercią moich bliskich?
– Dlaczego o to pytasz?
– ... Moi rodzice i brat byli w tym oddziale. Dotąd nie miałam z wami żadnego kontaktu, poza kilkoma razy, gdy widziałam jak mnie obserwujecie. Jednak mam wrażenie, że Azuri widziałam już wcześniej.
– ... To też jest kwestia o której może z tobą porozmawia. – powiedział po chwili wahania.
– Taicho!
            Obydwoje obrócili się do tyłu i przy wejściu do sali zobaczyli strażnika głównego wejścia do bazy.
– Co jest?
– Hitsugaya Taicho przybył do ciebie.
– Jestem zajęta.
– Mówi, że to bardzo ważna sprawa i nie może ona czekać.
         Westchnęła ciężko.
– Upierdliwiec. Asashi pomęczysz ich tu?
– Hai!
– Wątpię by przychodziłby tu po coś co zajmie mniej niż godzinę. Wymyśl jeszcze jakieś sposoby opisu ich. Tylko zapamiętaj je i daj mi znać. Będziemy zwiększać ich liczbę aż sami się pogubimy.
– Jesteś straszna.
– Wiem. – zaśmiała się ruszając do wyjścia. – Ja ne!
          Skierowała się w stronę swojego gabinetu. Już z daleka widziała białą czuprynę chłopaka, opierającego się o drzwi.
– Czego chcesz?
– Nie widzieliśmy się dwa tygodnie i tak miło mnie witasz?
– Zawsze miło cię witam. Przeszkadzasz mi w treningu.
– Słyszałem, że dogadałaś się w końcu z oddziałem. – skierował się w stronę wyjścia z bazy.
        Mija westchnęła ciężko, ruszając za nim i żegnając się ze spokojnym dniem.
– Jakoś się udało. Miałeś rację. – westchnęła. – Wystarczyło im pokazać, że coś tam potrafię i zaczęli słuchać.
– Mówiłem. – wskoczył na dach pobliskiego budynku i pobiegł w stronę jak Miji się wydawało zachodniej bramy Seireitei. Dogoniła go szybko.
– Gdzie się podziewałeś te dwa tygodnie i gdzie mnie ciągniesz?
– W lesie niedaleko stąd pojawiła się grupa pustych. Natychmiast zostały zlikwidowane przez moich ludzi. Wyczuli jednak obcą energię. Wskazali mi kierunek. Nim do mnie dotarli chwila minęła, więc pewnie nic już tam nie będzie, ale może akurat. A gdzie byłem, to nie twoja sprawa.
– Małpa. – prychnęła. – Pośpieszmy się.
– Nie złość się tak. – zaśmiał się. – Miałem kontrolę zabezpieczeń w świecie żywych.
– Sokka. Sprawa pustych i zniknięć stanęła kompletnie w miejscu.
– I nie sądzę by miała iść dalej. Główny świadek postradał zmysły. Miejsce gdzie gromadziły się plusy zostało zniszczone. Nie mamy nic.
– Zobaczmy czy tam coś znajdziemy. Jak nie, to będziemy zbierać dane i wrócimy do sprawy jak będziemy wiedzieć więcej. – zeskoczyła z ostatniego dachu i stanęli wspólnie przed zachodnią bramą. Strażnik spojrzał na nich zdziwiony. Po czym stanął na baczność, zdając sobie sprawę z kim ma do czynienia.
– Taicho! Witajcie!
– Witaj, Jidanbo. Miło cię widzieć. – uśmiechnęła się do niego, Hitsugaya zaś kiwnął lekko głową.
         Toshiro poprowadził dziewczynę we wskazany przez swoich podwładnych kierunek. Rozglądając się uważnie.
– To powinno być gdzieś tutaj. Tam!
        Stanęli między kilkoma złamanymi drzewami i rozejrzeli się. Było widać, że rozegrała się tu walka. Ziemia była przeryta od szponów pustych, w drzewach było mnóstwo nacięć od pazurów i mieczy.
– Ile ich było?
– Dziesięć. Ponoć bardzo osłabione.
– To znaczy?
– Nie wiem. Złożyli raport, że puste były słabe co średnio zgadza się z opisem dwóch z nich. Siały spustoszenie w świecie żywych i sporo Shinigami nie wróciło z walki z nimi.
– Hmm, jeśli nasze podejrzenia są słuszne, to przerzucanie ich przez bariery Soul Society może faktycznie je osła... – poderwała głowę, słysząc trzask łamanej gałęzi. Zobaczyła cień postaci, która natychmiast się wycofała. Skoczyła za nią.
– Zatrzymaj się! – krzyknęła, goniąc jak uznała po budowie mężczyznę.
         Toshiro biegł zaraz koło niej. Przyspieszyła, wybiła się z gałęzi i skoczyła na postać zaraz przed nią. Widziała jak obraca się w jej stronę. Zobaczyła jego uśmiech i nagle rozbłysło niebieskie światło i mężczyzna zniknął. Mija poleciała dalej i przeturlała się po ściółce.
– Kuso! Zwiał! – warknęła, podnosząc się.
– Zobacz. Czy to może być ten portal, o którym wspominał Tadao.
– Wszystkie oddziały go szukały. Niemożliwe.
         Podeszła bliżej i zobaczyła niewielkie urządzenie. Było białe z dziurą w środku z którego wydobywało się niebieskie światło.
– A jednak. – skupiła się a z jej ramienia wyleciały dwa białe motyle. – Wezwałam moich ludzi i grupę badawczą z dwunastki. Niech to. Cały czas pięć kroków do tyłu.
– Nie przejmuj się. W końcu popełnią błąd a my to wykorzystamy.
– Mam jednak obawy. Krążymy jak dzieci we mgle i boję się, że to my popełnimy błąd, który ktoś wykorzysta.
– Trzeba by się rozejrzeć.
– Przeszukaj okolicę ja tu zostanę. Wolę nie stracić kolejnego dowodu.
        Chłopak kiwnął głową i wrócił na miejsce walki by znaleźć cokolwiek. Mija obejrzała dokładnie urządzenie, ale wolała go nie dotykać. Jeszcze by ją gdzieś przeniósł. Rozejrzała się. Miejsce nie wyróżniało się jakoś szczególnie. Nie było jakoś zbyt gęsto zarośnięte, jednak na ziemi leżało mnóstwo liści, które przykryły urządzenie przez co mimo poszukiwań znaleziono je dopiero teraz.
– Taicho! Co się dzieje? – koło niej wylądował Asashi i pozostali pojawili się chwilę później.
        Podniosła się z ziemi, patrząc na swych ludzi. Zaraz za nimi pojawiła się grupa z 12 oddziału.
– Wzywałaś Mirini Taicho?!
– Tak. Przed chwilą 10 oddział stoczył tu walkę z grupą pustych. Wyczuli tu obcą energię. Ja z Kapitanem Hitsugayą trafiliśmy tu na mężczyznę, ale zdołał uciec.
– Jak to? – zdziwiła się Nanami.
– Zabezpieczcie i zbadajcie to. – wskazała dłonią na urządzenie, leżące na ziemi, ignorując chwilowo swoją podwładną. – Przy jego pomocy przeniósł się. Prawdopodobnie o tym mówił zdrajca z dziesiątki. Dowiedzcie się dokąd to prowadzi. Postarajcie się też znaleźć drobiny energii może coś się trafi. Hitsugaya już szuka.
– Hai!
– My pomożemy. – zwróciła się do swoich ludzi. – Co z treningiem?
– Zostawiłem to Fumiko. – powiedział Asashi.
– W porządku. Do roboty.
           Bez słowa wszyscy zajęli się swoimi obowiązkami. Jej grupa specjalna poszła pomóc Toshiro a ona nadzorowała proces zabezpieczania portalu. Gdy wszystko było gotowe przeszli do pozostałych.
– Macie coś?
– Nie wiele, Taicho. – odezwał się żołnierz dwunastki. – Udało nam się pozyskać drobinki reiatsu, ale jest ich naprawdę mało. Nie sądzę by udało się coś z tego uzyskać.
– Próbujcie. Najważniejsze by jakieś informacje zdobyć z tego urządzenia.
– A co tu się dzieje?
         Żołnierze stanęli na baczność witając się z kolejnym Kapitanem.
– Ichimaru Taicho, co cię tu sprowadza? – spytała Mija.
– Mirini Taicho miło cię widzieć. Ciebie również Hitsugaya Taicho. Co mnie tu sprowadza? Byłem w Rukungai i wracając wyczułem tu sporą energię, więc postanowiłem sprawdzić co się dzieje.
– Sokka. Prowadzimy dochodzenie w sprawie zdrajców.
– Hmm, potrzebujecie pomocy?
– Nie ma takiej potrzeby. – odparł chłodno Toshiro.
– W razie co zawsze chętnie pomogę. – uśmiechnął się szeroko.
         Mija obróciła się do niego tyłem by ukryć grymas niezadowolenia na twarzy.
– Zabierzcie to i dajcie mi jak najszybciej znać co i jak. A wy eskortujcie ich. Niech tym razem dowody nie znikną. – zwróciła się do Asashiego. – Nie wracam już do bazy. Będę w rezydencji, jeśli czegoś się dowiecie.
– Tak jest! – posłał jeszcze dłuższe spojrzenie Ichimaru i odszedł z pozostałymi.
– Znaleźliście coś ciekawego? – zainteresował się mężczyzna, oglądając zniszczenia.
– Zabezpieczyliśmy portal, którym zdrajcy się przemieszczali.
– To świetnie! To było niepokojące, że nikt go dotąd nie znalazł. Skoro nie potrzebujecie pomocy, to już odejdę. Jesteście nowymi Kapitanami, więc pamiętajcie, że są dowódcy, którzy chętnie was wspomogą. Niektóre sprawy mogą was.... hmm przerosnąć. – rozejrzał się jeszcze po połamanych drzewach.
– Co sugerujesz? – spytała Mija, patrząc na niego chłodno.
– Ależ nic takiego, jednak szkoda by było stracić tak obiecujących Kapitanów, bo biorą się za coś co ich przytłoczy.
– Wiesz coś o tej sprawie o czym nie mówisz, że sądzisz, że nas to przerośnie? – warknęła.
– Ależ skąd. – zaśmiał się nieprzyjemnie. – Nie zajmowałem się tą sprawą i nie chodziło mi o konkretnie tą sprawę.
– W takim razie mamy to uznać jako przyjacielską uwagę czy groźbę? – spytał Toshiro.
– Oczywiście, że uwagę. Nikt by nie chciał byście skończyli jak Uchiba Taicho. Pójdę już.
         Mężczyzna odszedł spokojnie odprowadzany spojrzeniami pozostałych Kapitanów.
– Nie lubię go. – prychnęła dziewczyna.
– Ja też nie. Jest taki...
– Obślizgły.
– Coś w tym stylu. Twój Porucznik też dziwnie na niego patrzył.
– Zauważyłam. Ichimaru jest specyficzną osobą, ale dobrze pełni obowiązki Kapitana. Jest uznawany za geniusza.
– Ehh, jestem zmęczony. Wracajmy.
          Przeszli przez Zachodnią bramę, dyskutując o wszystkich informacjach jakie zdołali już zdobyć i nie byli zadowoleni z wyników. Nie mieli żadnych pewnych informacji. Większość co mieli, to niczym nie potwierdzone spekulacje. Mija pożegnała się z chłopakiem, zapewniając, że da mu natychmiast znać, gdy się czegoś dowie i udała się do swojej rodzinnej rezydencji.
          Westchnęła ciężko, opierając się plecami o drzwi. Przetarła dłońmi twarz, jakby starała się zmazać wszystkie zmartwienia. Wszystko zaczęło się powoli układać. Przejęła swój oddział. Nie musi już udawać, że nie wie o jego istnieniu. Nie musi już okłamywać Toshiro. Udało jej się przekonać podwładnych do siebie. Mimo, że nie jest jeszcze idealnie, to nabrali już do niej szacunku i zaczęli darzyć nawet jakąś odrobiną sympatii. Wciąż była tą ciągłą walką z nimi zmęczona, ale najwięcej sił odbierała jej Ayano. Wyszła kilka dni temu ze szpitala. Dziewczyna widziała w swej opiekunce dużą zmianę jednak obawiała się, że wróci do stanu z przed próby samobójczej. Jak na razie przyznała, że to co zrobiła było błędem i tego bardzo żałuje. Zaczęła jeść, wychodzić z pokoju, ale Mija miała wątpliwości czy utrzyma się ten stan na dłużej. 
– Mija-chan? Wszystko dobrze?
          Poderwała głowę i spojrzała na stojącą w przejściu kobietę. Przyjrzała jej się i uśmiechnęła się lekko.
– Wszystko w porządku, Ayano. Jestem tylko nieco zmęczona. 
– Sokka, zjadłabyś coś?
– Chętnie. 
           Wspólnie usiadły przy stole i zjadły przygotowaną wcześniej kolację. 
– Co dzisiaj robiłaś? - spytała cicho kobieta. 
– Rano zajmowałam się dokumentami. Potem trenowałam z podwładnymi. Znaleźliśmy... - zawahała się, nie wiedząc czy powinna poruszać ten temat przy Ayano. - Znaleźliśmy coś związanego ze zdrajcami, ale nie mogę więcej powiedzieć. 
          Ayano zesztywniała na chwilę, ale zaraz uśmiechnęła się lekko. 
– Rozumiem. 
– A Ty jak spędziłaś dzień? 
– Spokojnie. – uśmiechnęła się lekko. – Posiedziałam w ogrodzie. Trochę popracowałam przy kwiatach bo zarosły chwastami. Pomogłam Nikko przy obiedzie. Przespałam pół popołudnia i zrobiłam dla nas kolację. 
          Mija spojrzała na pusty talerz i do połowy opróżniony kubek z herbatą i zrobiło jej się cieplej na sercu. 
– Dziękuję. Ja...
– Tak? 
– Męczy mnie ta sztywność między nami. – utkwiła spojrzenie w trzymanym kubku.
– Wiem, mnie też. – zrobiła grymas na twarzy, który chyba miał być nieudolnym uśmiechem.
– Nie martw się. Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
        Kobieta przytaknęła, nic jednak nie mówiąc. 
– Ayano, masz klucze do ich pokoi? 
– Ich? – otworzyła zszokowana szerzej oczy. – Ja... Tak, ja je mam.
– Weźmiesz je? Chciałabym zajrzeć do Akarina. 
– Oczywiście, ale... Jesteś pewna? Dotąd ciężko było ci nawet koło nich przechodzić. 
        Mija spojrzała na nią, przed oczami miała jednak swych zmarłych bliskich. Miała wrażenie, że zaraz się popłacze, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Nie czuła się gotowa by przysłowiowo zamknąć tamte drzwi i by móc się z tym pogodzić, ale musiała w końcu otworzyć chociaż drzwi ich pokoi by zrozumieć, że przez te lata na prawdę ich nie było. 
– Jestem pewna. Jest coś co nie daje mi ostatnio spokoju odnośnie mojej podwładnej. Czuję, że znajdę tam odpowiedź. Chodźmy bo możliwe, że przyjdą mi jeszcze złożyć raport. 
– Już je przyniosę. 
        Kobieta zniknęła w korytarzu a Mija dopiła herbatę i z ociąganiem skierowała się w stronę swojego pokoju. Zatrzymała się przy drzwiach po przeciwnej stronie i patrzyła w nie tępo. Przed oczami stanęła jej chwila gdy wściekły chłopak szedł w stronę swojego pokoju. Miał zatrzasnąć za sobą już drzwi gdy zobaczył ją wychylającą się nieśmiało zza drzwi swojego pokoju. Podszedł do niej uśmiechając się szeroko, pocałował ją w czoło i życzył dobrej nocy. Później gdy zniknął w swoim pokoju słyszała różne trzaski jakby coś tam niszczył, jednak następnego dnia pokój był w nienaruszonym stanie. 
– Mija-chan? W porządku? 
– Nie. – uśmiechnęła się smutno. – Nie był idealny. Bywał wybuchowy i złośliwy, ale zawsze miał dla mnie ten szeroki uśmiech. 
        Kobieta uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, ściskając ją delikatnie za dłoń. 
- Akarin-sama bardzo cię kochał. Często o Tobie mówił gdy akurat ciebie nie było. – podała dziewczynie kluczyk. – Nikt tam poza mną nie miał wstępu. Sprzątałam tam regularnie, ale nic nie zmieniałam. Od miesiąca tam nie byłam, więc mogło się już zakurzyć, ale jeśli sobie życzysz to zajmę się tym z Nikko. 
         Mija potaknęła jedynie lekko głową, bo gardło miała zbyt ściśnięte, gdy z walącym sercem przekręcała klucz w zamku. Blokada ustąpiła z lekkim oporem a Mija otworzyła drzwi, widząc ten pokój pierwszy raz od wielu lat. Ayano mówiła prawdę. Dziewczyna rozejrzała się z osłupieniem, widząc dokładnie ten sam pokój co wtedy gdy jej brat jeszcze żył. Deski na ziemi nieco skrzypiały a przesuwne ścianki do ogrodu zablokowane od lat poszarzały, jednak poza tym wszystko było takie same i w tym samym miejscu. Mały stolik do herbaty na środku pokoju, rozłożony futon pod ścianą. Mija spojrzała ze zdziwieniem na Ayano a ta uśmiechnęła się tylko lekko. 
– Akarin-sama nienawidził chować futonu. Rano lubił pospać jak najdłużej, więc nie miał czasu go chować a w ciągu dnia lubił się czasem położyć na pięć minut by pomyśleć. Nie lubił też by ktoś kręcił mu się po pokoju, więc zazwyczaj miał pościelone cały dzień. 
         Dziewczyna uśmiechnęła się, podchodząc do szafki na której stały zdjęcia. Przyjrzała się ich rodzinnemu zdjęciu. Tata stał po lewej a mama po prawej, obejmując małą, czarnowłosą dziewczynkę, wtulającą się w jej nogi. Między nimi stał blondyn, trzymający na rękach trzy letnią dziewczynkę. Ariel wpatrywała się z ciekawością w brata, nie chcąc spojrzeć w obiektyw. Chłopak śmiał się, próbując odciągnąć od swej twarzy drobną rączkę. Wyglądał może na piętnaście lat, mimo, że dołączył do oddziału jeszcze przed Asashim. Spojrzała na zdjęcie z tyłu. Było to oficjalne zdjęcie rodziny. Wszyscy stali tak samo, jedynie Ariel już nie była w ramionach Akarina. Stała przy ojcu i uśmiechała się nieśmiało do fotografa. Mała Mija też stała grzecznie, wyprostowana i z uśmiechem na twarzy.  To zdjęcie było poważne, dlatego też pewnie stało na samych końcu a na pierwszym planie postawiona była zabawna wersja, która lepiej obrazowała ich charaktery. Uśmiechnęła się, widząc zdjęcie Akarina z rodzicami a zaraz obok z nią i Ariel. Obejrzała się na Ayano, która podawała jej bez słowa materiałową chustkę. Dopiero wtedy zauważyła, że płacze. Otarła łzy, nie patrząc już na zdjęcia i podeszła do biurka na których leżały puste kartki. 
– Twój Porucznik przybył zaraz po ich śmierci i zabrał wszystkie dokumenty związane z oddziałem. 
– Takie są procedury. – przytaknęłam. – Jak się dowiedziałaś o oddziale? 
– Trudno coś takiego ukryć przed służbą. – zaśmiała się. – Nie kryli się z tym za bardzo. Powiadomili nas o wszystkim z nakazem milczenia. Sługa nie może zdradzić sekretów swego Pana. Było widać, że ruszają na misje, że wracają nieraz poranieni. Nie pasowało to do szlachcica nie należącego do oddziału Gotei. 
– No tak. 
          Otworzyłam jedną z szuflad i zobaczyłam kolejną ramkę ze zdjęciem. Podniosłam je i uśmiechnęłam się smutno. 
– Wiedziałam. 
– Kto to? 
– Moja trzecia oficer. Miałam wrażenie, że ją znam, ale nie wiedziałam skąd. – spojrzała na szeroko uśmiechniętą dziewczynkę z tak samo długimi, zielonymi włosami jak dziś. 
– Nigdy jej nie widziałam. 
        Mija przetarła twarz myśląc o huśtawce w Azylu. 
– A. M., co? – mruknęła cicho, ignorując zaciekawione spojrzenie Ayano. 
– Mija-sama!!! – obie usłyszały wołanie Nikko.
– Tutaj!
– Mija-sama? – dziewczyna rozejrzała się zaskoczona po pokoju.
– Coś się stało? 
– Twoi oficerowie przyszli do ciebie. 
– Dzięki. Zaraz do nich przyjdę. Ugościsz ich?
– Tak, oczywiście. 
– Dziękuję. – uśmiechnęła się do niej ciepło i skupiła swą uwagę znów na zdjęciu.  – Jak myślisz Ayano, powinnam dać jej to zdjęcie? Wiem, że bardzo cierpi i wychodzi na to, że śmierć Akarina miała w tym swój wpływ. 
– Jak uważasz. Jeśli sądzisz, że poczuje się dzięki temu lepiej. 
– Nie wiem. Powinny być dwa komplety kluczy, prawda? 
– Tak. 
– Zostaw je u mnie i jeszcze... – zawahała się. 
– Tak?
– Jak myślisz? Co jeśli rezydencja znów zaczęłaby żyć? 
– Co masz na myśli? 
– Od śmierci rodziców nie mamy prawie gości. Poza kilkoma osobami nikt tu nie mieszka i cała rezydencja niszczeje. Jakby znów było tu mnóstwo ludzi? 
         Kobieta uśmiechnęła się lekko, gładząc dziewczynę po głowie. 
– To twój dom. Rób co uważasz za stosowne. Uszanuję każdą twoją decyzję. 
         Mija uśmiechnęła się do niej potakując i skierowała się do drzwi. 
– Nie zamykaj na razie. Możliwe, że ktoś tu jeszcze zajrzy. 
         Przyglądając się uśmiechniętej parze na zdjęciu ruszyła w stronę salonu. Usłyszała śmiech Tory, który przekomarzał się o coś z Asari. 
– Mija-sama! – dziewczyna uniosła wzrok na Nikko, która rozlewała właśnie herbatę do kubków. Ze zdziwieniem zauważyła, że wszyscy zamilkli i jej się przyglądają. 
– Płakałaś? – odezwał się jako pierwszy Nitori. 
– Ja... nie interesuj się. – dziewczyna przeklęła się w myślach za niedoprowadzenie się do porządku i otarła dłonią twarz. – Nie gapcie się tak! Dowiedzieliście się czegoś? 
– Niewiele. – Asashi wstał by złożyć raport, ale zajął szybko swoje miejsce, widząc zirytowane spojrzenie swej przełożonej. – No tak...  Nim w ogóle zdążyli zacząć badać ten portal, to cztery osoby zostały powalone przez jakieś wyładowanie energii. Nikomu nic się nie stało, ale nie dowiedzieli się zbyt wiele...
        Asashi dalej mówił a Mija zerknęła na Azuri. Dziewczyna siedziała cicho, patrząc na Porucznika. Nie uśmiechała się, nie było radości w jej oczach w przeciwności do postaci na zdjęciu. Na nim stali we dwoje, uśmiechali się szeroko, obejmując się. Mija zacisnęła lekko zęby, uświadamiając sobie jak nie wiele wiedziała o swych bliskich. Miała niewiele lat gdy umarli, ale nie wiedziała jeszcze wtedy w jakim oddziale stacjonują, nie wiedziała, że Akarin ma bliską dla siebie osobę. Przyjrzała się jeszcze raz dziewczynie i zastanowiła się czy byli tylko przyjaciółmi czy byli dla siebie czymś więcej. 
– Taicho... Taicho? – spojrzała na Asashiego, uświadamiając sobie, że kompletnie odpłynęła.
– Och, wybacz! – przetarła oczy, które znów zrobiły się niebezpiecznie wilgotne. Dopilnowała jednak by nikt tego nie zauważył. – Wyłączyłam się jak mówiłeś o wyładowaniu siłowym. 
– Sokka. – przyglądał jej się chwile, ale dokończył myśl. – W sumie wszystko sprowadza się do tego, że wiedzą jedynie, że portal połączony jest z jednym z ostatnich kręgów Rukungai, ale potrzebują więcej czasu by ustalić gdzie dokładnie. 
– Rozumiem, dzięki za informacje.
– Co się stało? Coś z Ayano-san? – zapytał, patrząc na nią uważnie. 
– Co? Nie! Wszystko z nią w porządku. Czuje się coraz lepiej. 
– Więc dlaczego płakałaś i czemu jesteś taka nieobecna? 
         Mija spojrzała na niego niezbyt przychylnie, jednak ten  nie ustąpił. Westchnęła krótko, spoglądając na tył ramki, którą trzymała na kolanach. 
– Gdy moi bliscy zginęli kazałam zamknąć ich pokoje na wszystkie możliwe sposoby i zakazałam je otwierać. Jedynie Ayano tam zaglądała by posprzątać. Dzisiaj weszłam do pokoju Akarina po raz pierwszy od tamtego dnia. – uśmiechnęła się smutno i spojrzała na Azuri, która patrzyła na nią wielkimi oczami. – Shimatta! Kapitan chyba nie powinien płakać przy swych podwładnych. 
          Zasłoniła twarz dłonią, ocierając szybko łzy. Podniosła głowę, czując dłoń na ramieniu. Spojrzała na uśmiechającą się do niej ciepło Asari. 
– Łzy to nic złego nawet u Kapitana. Tym bardziej z takiego powodu. Dla nas też byli bardzo ważni.
– Cieszymy się, że chcesz być przy nas sobą. – uśmiechnął się lekko Asashi. 
           Uśmiechnęła się słabo, patrząc na ramkę na którą kapnęło kilka łez. 
– Azuri?
– Tak? – poderwała głowę, bo jak na razie wpatrywała się w stół. 
– Znalazłam to w jego pokoju i chcę byś to wzięła. – podała jej ramkę wciąż zdjęciem do dołu. Azuri gdy tylko zobaczyła zdjęcie skamieniała, po czym zaczęła płakać. Tora zajrzał jej przez ramię i zaciągnął się powietrzem, widząc co trzyma. – Nie wiem co was łączyło, choć mam nadzieję, że kiedyś zechcesz mi opowiedzieć, ale powinnaś to mieć. 
– Ja... – wyszlochała. – Nie mogę tego przyjąć. To... twoja pamiątka po.... zmarłym bracie. Ja...
– To własność Akarina. Znałaś mojego brata lepiej i dłużej niż ja. Jestem pewna, że chciałby byś miała wasze zdjęcie. Ja mam jeszcze inne zdjęcia rodzinne.
         Azuri spojrzała znów na zdjęcie, przytulając je do piersi i otarła łzy z twarzy. 
– Dziękuję ci. Moje zdjęcie zostało zniszczone w tamtą noc.
– Więc czas najwyższy by do ciebie wróciło. Poprosiłam Ayano by nie zamykała drzwi do jego pokoju. Jeśli chcesz możesz tam iść. 
         Azuri spojrzała na swą Kapitan zszokowana. 
– Nie wiem czy... – nie dokończyła oszołomiona.
– Drzwi są dla ciebie otwarte. Mi zajęło wiele lat by tam zajrzeć. Do Ariel i rodziców jeszcze się nie odważyłam. Jeśli dzisiaj nie dasz rady, to daj znać gdy będziesz gotowa. Ja i Ayano mamy klucz, więc kiedy tylko będziesz chciała możesz tam zajrzeć, albo po prostu dorobię ci własny. – uśmiechnęła się do zapłakanej oficer.
– Dlaczego to dla mnie robisz? 
         Mija spojrzałam na nią zdziwiona. 
– Dlaczego miałabym tego nie zrobić? – wstała i podeszła do dziewczyny by spojrzeć na zdjęcie, które Azuri pokazała jej dopiero po krótkim wahaniu. – Dzisiaj sobie uświadomiłam a może po prostu przypomniałam sobie jak bardzo był denerwujący. Nie raz wracał wściekły, pewnie z misji, albo z warty, trzaskał drzwiami i nigdy nie chciał mi powiedzieć gdzie był. Uwielbiał się ze mną drażnić a potem udawał umierającego, gdy zła kopałam go w kostkę, albo w piszczel, gdy byłam starsza i już tam dosięgałam nie wywalając się przy tym, ale jaki by nie był zawsze witał mnie tym szerokim uśmiechem. – Azuri spojrzała na nią gwałtownie a Mija przejechała opuszkiem palca po twarzy brata. – Uśmiechał się tak tylko do wybranych. Do tych których naprawdę kochał. Do ciebie też się tak uśmiecha na zdjęciu, więc masz takie samo prawo być w jego pokoju jak ja. Idź. 
         Azuri wtuliła się w nią nagle, wybuchając jeszcze gwałtowniejszym płaczem. Mija objęła ją, gładząc ją po plecach i pociągnęła ją lekko za lewy kucyk, uśmiechając się lekko. 
– Akarin... był tak denerwujący. Nic tylko gadał o tobie i Ariel. – powiedziała, odsuwając się z szerokim uśmiechem. Może i był przez łzy, ale był równie szeroki jak ten na zdjęciu. Mija otworzyła szerzej oczy, widząc w tym uśmiechu swego brata. Azuri wybiegła z salonu i pobiegła w stronę pokoju Akarina. Mija stała oszołomiona i po raz kolejny uświadomiła sobie, że płacze dopiero gdy znikąd przed nią stanęła Ayano i ją przytuliła. 
– Akarin byłby z ciebie bardzo dumny. – pogłaskała dziewczynę po głowie. – No już. Umyj twarz i wypij herbatę nim ostygnie. Oni by nie chcieli byś rozpaczała za nimi całe życie. 
– Czemu ty zawsze prawisz morały nie wtedy co trzeba. – prychnęła. 
– Prawię morały tylko wtedy kiedy trzeba. – odparła bez wahania, przedrzeźniając sposób mówienia Miji, wywołując śmiech u Tory i Nitori'ego
– Tak, tak... Dorośniesz to zrozumiesz. – prychnęła i podeszła do zlewu umyć twarz. 
– I tak jesteś już zbyt dojrzała jak na swój wiek. – uśmiechnęła się do pleców dziewczyny, po czym przywitała się z jej gośćmi. 
– Będziemy wracać, Taicho. Nie będziemy ci dłużej przeszkadzać. – odezwał się Asashi, dopijając herbatę. 
– Nie przeszkadzacie. Miło czasem mieć się z kim napić herbaty. Kimś kto nie jest Ayano, lub Hitsugayą, bo tego mam aż nadto. Chciałam was zapytać o jedną rzecz.
– Tak?
– Przydałaby się Azuri, ale można jej później przekazać. Słyszałam od wielu osób w oddziale, że brakuje wam większej ilości światła i dotąd Azyl był jedynym miejscem otwartym na świat. 
– To prawda. Teraz jest nieco lepiej odkąd możemy się swobodnie pokazywać, ale dotąd siedzieliśmy pod ziemią i łapaliśmy klaustrofobię. – prychnęła Nanami. 
– Dlatego chciałam zapytać was co byście powiedzieli na przeniesienie głównej bazy tutaj?