Translate

poniedziałek, 19 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 16

Uderzyłam plecami w ścianę i w ostatniej chwili odskoczyłam w bok by nie zostać przebita kataną Tosena-Taicho. Muszę przyznać, że nie jest on łatwym przeciwnikiem. W teorii wystarczyły by mi dwa cięcia. Pierwsze bezcelowe, bo on i tak do cholery nie widzi, drugie odebrało by mu słuch i byłoby wtedy po walce, ale co mi po tej pieprzonej teorii, jak jeszcze nie zadałam nawet jednego cięcia. Co prawda ja też nie mam jakiś poważnych obrażeń poza dwoma czy trzema zacięciami. Wszelkie taktyki i pomysły nie wypaliły. Powoli zaczyna brakować mi sił, a Yamamoto-Taicho nie dał wciąż znaku, że egzamin zakończony.
-"To jest bez sensu"-myślałam.-"Dlaczego w ogóle mamy wspólny egzamin, gdyby Hitsugayi tu nie było, to nie musiałabym się martwić, czy Unohana, nie zajdzie mnie od ...
Drgnęłam gdy w mojej głowie rozbłysnął w końcu jakiś sensowny plan. Niestety, zbyt duża ilość pracy mózgowej, jest równie zła podczas walki jak i jej brak. Tosen w bardzo piękny sposób jednym kopnięciem wbił mnie w ścianę. Wygrzebałam się z kawałków kamieni i zablokowałam atak.
-Ponoć miało to być zabezpieczone.
-I jest, nie wyleciałaś przez ścianę.
-Jak miło.
-Nie możesz mnie pokonać, twoje Bankai jest zbyt słabe.
-Mylisz się, to nie Bankai jest za słabe tylko ja, Taicho, ale to można szybko zmienić.
-Jak?
-Toshiro?-zawołałam chłopaka.
-Jestem zajęty.-wysapał.
-Ja też.
Zawirowałam wokół siebie i powaliłam kopniakiem Kapitana na ziemię, natychmiast do niego doskoczyłam, jednak zablokował mój miecz. Zaczęliśmy się więc siłować, niestety nie miałam złudzeń kto wygra, odskoczyłam więc do tyłu. Po krótkiej chwili poczułam jak Hitsugaya opiera się plecami o mnie.
-Co chciałaś?
-Pamiętasz? Misja, dwa lata temu. Dwa puste, nie umieliśmy sobie poradzić.
-Wiem co masz na myśli.
-Więc?-spytałam, widząc jak Tosen zbliża się coraz bardziej.
-Na trzy.
-Okej.
Wzięłam głęboki wdech i przygotowałam katanę.
-Trzy!
Odwróciłam się tyłem do biegnącego w moją stronę Tosena. Hitsugaya przebiegł koło mnie a ja skrzyżowałam miecze z Unohaną-Taicho.
-Jak tak myślę, to to była marna transakcja.-westchnęłam, siłując się z kobietą.
-"Ale teraz wystarczy jedno cięcie."-uśmiechnęłam się pod nosem.
Pozwoliłam by katana kobiety zjechała lekko po mojej. Unohana pochyliła się lekko do przodu by nie stracić równowagi. Obróciłam katanę i zwinnym ruchem odepchnęłam miecz przeciwniczki w bok.
-Hadō no 58, Tenran!
Nie mogąc zaatakować kataną, zdałam się na Kidō. Trąba powietrzna odrzuciła Kapitana na ścianę, używając świetlistych kroków, ulepszonych przeze mnie szybkich kroków, pobiegłam do niej. W ułamku sekundy znalazłam się przy kobiecie i skierowałam ostrze na jej bark, jednak Unohana rzuciła mi w oczy pył ze zniszczonej ściany i zaatakowała. Tylko dzięki wypracowanemu instynktowi zatrzymałam cios i kopnięciem odepchnęłam kobietę na ziemię. Przetarłam oczy, starając się otworzyć oczy, mimo to widziałam z trudem. By się nie męczyć zamknęłam je, skupiając się na tym co słyszę.
-Bakudo no 26 Kyokkō.-szepnęłam.
Usłyszałam jak Unohana podnosi się z ziemi, stała twarzą do mnie, zrobiła krok w moją stronę. A ja znikając w białym świetle odskoczyłam w bok, tak by straciła mnie z oczu. Przez Kidō nie może mnie wyczuć, jednak nie wiem na ile się to zda w końcu ona też jest mistrzem Kidō.
-"Co zrobi?"
Zaszłam ją od tyłu, słyszałam jak rozgląda się wokół siebie.
-"Suki, pomóż mi!"
-"Zdaj się na swe zmysły. Słyszysz więcej niż Tosen."
Usłyszałam z zaskoczeniem odpowiedź w umyśle.
-Za tobą!-krzyknął Tosen.
Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy, gdy kobieta sparowała kolejny atak.
-Nie patrzysz.-stwierdziła.
-Tosen-Taicho, jakoś sobie radzi.
Zaufałam swoim zmysłom, natychmiast obraz w mojej głowie się wyostrzył, mimo zamkniętych oczu. Odsunęłam się o krok i znów zaatakowałam. Cios za ciosem i znowu i znowu. Wciąż jednak żadna z nas nie może się przebić i zadać celnego ciosu.
-Kuso!-sapnęłam, gdy Unohana podbiła moją katanę do góry.
Puściłam ostrze i złapałam za stopę kobiety, jednak siła ciosu i tak odrzuciła mnie do tylu.
-Podziel się!
Skupiłam się na ostrzu, które podzieliło się na pięć takich samych i latając zaatakowało Unohanę, nie pozwalając się do mnie dostać. Dość szybko zbliżałam się na zderzenie ze ścianą, na szczęście znikąd koło mnie pojawił się Hitsugaya, który złapał mnie za rękę.
-My też współpracujmy.-powiedział.
-Jasne.-uśmiechnęłam się.
-"Wciąż możesz wykorzystać ostateczną formę Bankai."-usłyszałam zimny głos w głowie.
-"Nie chcę ich zabić."-odparłam mojej Zanpakuto.
-"Jestem aniołem śmierci!"
-"W chwili obecnej Bożkiem. - parsknęłam, słysząc w głowie warkot. - Na szczęście to ja wybieram kogo możesz zabić."
-"Jesteś zbyt sztywna. Marnujesz moją moc."-ironizowała.
-"Mylisz się.
Odcięłam się od denerwującego dialogu i znów skupiłam na walce. Suki na co dzień jest urocza i wspaniałomyślna, jednak podczas walki zmienia się w pragnącą krwi bestię, którą muszę kontrolować.
Kucnęłam, unikając odcięcia głowy. Moja kontrolowana siłą woli katana zatrzymała ostrze Unohany a ja uderzyłam ją w brzuch, odrzucając. Doskoczyłam do niej, a ona skoczyła gwałtownie w bok, gdzie czekała na nią już moja katana. Milimetry ode mnie przeleciały dwa lodowe kolce. Nie zwróciłam na nie nawet uwagi, w stu procentach skupiona byłam na Unohanie i lecącej na nią katanie. Jakimś cudem wykrzywiła ciało pod bardziej niż dziwnym kątem i uniknęła cięcia.
-Cholera! Podziel się!
Zanpakuto reagując na mój rozkaz rozbłysło światłem i rozdzieliło na trzydzieści identycznych. Unohana uniosła przed siebie dłoń a w moją i moich ostrzy stronę poleciało niebieskie światło.
-Sokatsui.-sapnęłam.-Bakudo no 39 Enkosen!
Przede mną natychmiast uniosła się żółta bariera. Odwróciłam głowę i odnalazłam spojrzenie Toshiro. Siłował się z Tosenem, nad jego głową został już zaledwie jeden lodowy kwiat. Za niedługo jego Bankai zostanie dezaktywowany, ja też już jestem wykończona. Kiwnęłam mu głową.
-Bakudo no 9 Horin!
Wystawiłam dłoń w stronę Tosena, w jego stronę pognał sznur energii. Mężczyzna chciał odskoczyć, jednak przyciśnięty przez Toshiro nie zdążył. Sznur oplótł się wokół jego prawej nogi. Ścisnęłam pięść i pociągnęłam za sznur. Tosen odepchnął od siebie Hitsugayę nim runął podcięty na ziemię.
-AAAA!-krzycząc, pociągnęłam mocniej za linę.
Tosen wzniósł się w powietrze, przeleciał kilka metrów i wpadł w chmurę dymu, którą swym atakiem stworzyła Unohana. Po chwili obydwoje wylecieli z niej i uderzyli w ścianę. Unohana nie zdążyła uniknąć lecącego na nią mężczyzny.
Nim zdążyli się pozbierać, stanęłam przed nimi. Jednym ruchem zacięłam obydwoje, miałam już ciąć drugi raz, gdy...
-Hadō no 63 Raikōhō!-wykrzyknęła Unohana, unosząc dłoń do góry. Tosen złapał ją za nadgarstek i skierował go dokładnie w moją stronę.
-Kuso!-szepnęłam.
-"Nie zdążę!"
Osłoniłam się dłońmi i zacisnęłam mocniej oczy, gdy usłyszałam nagle chrupot. Otworzyłam piekące wciąż oczy i dostrzegłam pokruszoną taflę lodu, która zatrzymała atak. Uniosłam miecz by to skończyć.
-Wystarczy!-usłyszeliśmy głos Yamamoto.
Natychmiast zatrzymałam swój atak i odwróciłam się do Kapitana. Spojrzałam na Toshiro, który również patrzył na mnie. Nagle usłyszałam szum za sobą, widziałam jak oczy chłopaka się rozszerzają. Zareagowałam natychmiast, nim jeszcze zdążyłam się w pełni odwrócić moja katana zatrzymała ostrze Tosena.
-Dobrze.-uśmiechnął się.
Unohana podniosła się z ziemi i razem z Tosenem zniknęli. Odwróciłam się w stronę Kapitana Yamamoto.
-Podejdźcie.-powiedział.
Natychmiast stanęliśmy przed Kapitanami. Hitsugaya natychmiast dezaktywował swoje Bankai, ja zaś spojrzałam na Kapitan Unohanę, nie wiedząc co powinnam zrobić.
-Czy działanie twojego Bankai przestanie działać, wraz z jego dezaktywacją?-zapytała kobieta.
-Nie, normalnie po dwunastu godzinach od dezaktywacji Bankai wraca wzrok. U ciebie, Taicho zapewne stałoby się to szybciej, jednak nie wiem kiedy dokładnie.
-Czy możesz sama to dezaktywować?
-Hai!
-Gdybyś mogła.
-Hai, Taicho!
Podeszłam bliżej, z rękojeści mojej katany wykręciłam pojemniczek.
-Muszę skropić tym płynem ranę.
Kobieta natychmiast odsunęła połę stroju odkrywając kawałek lewej piersi, na której znajdowało się niewielkie, krwawiące zacięcie. Przybliżyłam do rany pojemniczek i wylałam na nią kilka kropel mętnie białego płynu. Odsunęłam się, chowając jednocześnie słoiczek do rękojeści ostrza.
-Dziękuję.-powiedziała, otwierając oczy.
-Nie ma sprawy.-dezaktywowałam Bankai i schowałam ostrze do pochwy na plecach, wracając na swoje miejsce.
Staliśmy chwilę w ciszy.
-Dobrze.-odezwał się po nieskończenie długim czasie Yamamoto. - Moje zdanie jest ostateczne, jednak teraz pozostali Kapitanowie powiedzą czy zasłużyliście na pozycję Kapitana.
-Hai!
-Unohana-Taicho, Tosen-Taicho, czy uważacie, że Hitsugaya Toshiro zasługuje na ten zaszczyt?
-Hai!-odpowiedzieli jednocześnie.
-Czy uważacie, że Mirini Mija zasługuje na ten zaszczyt?
Krótka przerwa między wypowiedzią Yamamoto a pozostałych Kapitanów ciągnęła mi się godzinami.
-Hai!-odparli w końcu, a mi ciężar spadł z serca.
Od zostania Kapitanem dzieli mnie jedynie słowo Generała, jednak potwierdzenie dwóch Kapitanów którzy bezpośrednio sprawdzali moje możliwości, było czymś niesamowitym.
-Ja popieram zdanie Kapitanów. - odezwał się starzec, a mi zaschło w ustach. - Za godzinę zostaniecie mianowani na Kapitanów.
-Hai! - zawołaliśmy z Toshiro jednocześnie.
-Mirini Mija, proszę wprowadzić Hitsugayę Toshiro w sprawę swego nowego oddziału.
-Tak jest!
-Możecie odejść.
-Hai! - skłoniliśmy się głęboko i wyszliśmy.
-Hura! - skakałam ze szczęścia pod sam sufit.
-Teraz mi powiedz o co chodzi.
-Jasne. - uśmiechnęłam się szeroko. - Chodźmy na razie stąd. Musimy się ogarnąć przed zaprzysiężeniem.
Chłopak kiwnął głową, patrząc na kilka rozdarć w swoim stroju.
-No więc, chodzi o to, że Gotei 13 w rzeczywistości nie jest Gotei 13.
-Co? - zatrzymał się.
-Istnieje jeden tajny oddział, który do tej pory działał w ukryciu. Nie posiadał on Kapitana, gdyż tylko jedna osoba może nim być.
-Dlaczego tylko jedna?
-Oddział ma tradycję, tylko ten naznaczony przez Anioła Śmierci, może zostać kapitanem.
-Co? Naznaczenie? Przecież to mit.
-Nie. A myślisz, że to co mam na plecach to znamię? Wyjaśnię ci wszystko u mnie. Idź się przebrać i przyjdź.
Chłopak kiwnął lekko głową.
-Pośpiesz się jest trochę do omówienia.
Odbiegłam za pomocą Shunpo.