Translate

sobota, 19 kwietnia 2014

ONE SHOT nr1

Jako przeprosiny za długą nieobecność wstawiam One Shota, który zajął mi 35 stron w wordzie.

Wydarzenia dzieją się poza biegiem mojej historii. Nie ma to połączenia z wcześniejszym opowiadaniem, ani z mangą jak na One shot’a przystało.(Przynajmniej nie w pełni)

……………………………………………………
-Czyli uważasz, że to ona?-zapytał białowłosy chłopak.
-Nie mam stu procentowej pewności, ale jest duże prawdopodobieństwo, że tak.-odpowiedział mu Urahara.
W koszarach oddziału pierwszego, przed obliczem wszechkapitana Genryūsaia Shigekuni Yamamoto, stało dwunastu obecnych kapitanów, oraz dwóch byłych Urahara Kisuke i Shihōin Yoruichi.
-To po jaką cholerę nam zawracasz głowę, skoro nie masz pewności. Wiesz ile ja mam pracy w laboratorium!-warknął Kurotsuchi.
-Domyślam się.-mruknął rozbawiony- Yamamoto-sama, nie raz widziałem tą dziewczynę, nie dało się od niej wyczuć energii duchowej, choć jak wiadomo nawet ludzie nie wiedzący o istnieniu duchów, mają jej nikłe ślady. Ona tak jakby nie egzystowała, do tego jestem pewien, że widzi duchy. Przed kilkoma dniami w Karakurze pojawiło się bardzo silne reiatsu, nawet Kurosaki-san to dostrzegł. Poszedłem za tą dziwną energią i dotarłem do tej dziewczyny, obserwowałem ją kilka dni. Ona zupełnie nie panuje nad swoim reiatsu, gdy jest wszystkiego świadoma nie jest najgorzej, lecz gdy zasypia traci nad nim zupełnie kontrolę.
-Na pewno nie jest tak źle jak mówisz.-powiedział ironicznie Kurotsuchi.
-Gdy zasypia wszystkie przedmioty zaczynają wznosić się w powietrze, wieje potężny wiatr, robi się niezwykle gorącą, woda w kranach sama zaczyna płynąć, raz zdarzyło się, że zamarzła zazwyczaj jednak bardzo szybko paruje, ziemia lekko drży, a z nieba pomimo bezchmurnego nieba uderzają pioruny, coś pominąłem… a tak otacza ją biała, świecąca mgiełka, zaś gdy dziewczyna się budzi wszystko znika, oprócz poprzestawianych przedmiotów.
W pomieszczeniu zapadła cisza.
-Jej reiatsu jest bardzo potężne i że tak żartobliwie to ujmę żrące.
-Nie rozumiem.-oznajmiła Unohana.
-Przed tygodniem jej energia zupełnie zaczęła wariować, więc razem z Yoruichi-san zakradliśmy się do niej i nałożyliśmy na nią dwie pieczęcie blokujące, już pominę fakt, że ta dziwna mgiełka o której wam wspominałem nie chciała nas do niej dopuścić, to teraz co noc musimy tam wracać i je odnawiać.
-Dlaczego nie założycie silniejszej, byłoby po sprawie.-mruknął Zaraki Kenpachi.
-W tym problem, że założyliśmy najsilniejsze jakie potrafimy wykonać.
Znów na kilka minut zapadła cisza.
-Kurosaki-san prosił bym wam przekazał, że macie się łaskawie pośpieszyć bo razem z Kuchiki-san nie nadążają z likwidacją pustych.
-Faktycznie, ostatnimi czasy pojawiło ich się tam dość sporo.-powiedział Kurotsuchi.
-Ciągną do jej energii.-stwierdził Hitsugaya Toshiro.                                       
-Aaaaaa, zapomniałem dodać, że ta dziewczyna jest w klasie z Kurosakim-san i nazywa się … Mija Mirini.
-A to ciekawe, wiesz może skąd ta zbieżność?- zapytał Shinji
-Nie mam pojęcia, Mija Mirini którą porwano z Seireitei przed trzynastoma laty, została ukryta gdzieś w świecie żywych, więc jest duże prawdopodobieństwo, że to ona, możliwe jest, że jej energia została uśpiona i teraz obudziła się z pełną mocą.
-Łączy je coś może?-zapytał Ukitake.
-Czarne włosy i niebieskie oczy.
-To niewiele.-stwierdził Kyoraku.
-Czego się spodziewaliście miała wtedy cztery lata, teraz ma siedemnaście.
-Z resztą jest jeszcze jedna nieścisłość.-zaczęła Yoruichi.
-Jaka?-zapytała Sui-Feng.
-Ta dziewczyna jest sierotą, mieszka sama, szukałam więc  osoby która się nią opiekowała, lecz niczego nie znalazłam.
-Może za mało się starałaś.-stwierdził Shinji.
-Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca, taka osoba nie istnieje.
-Słuchając tego co mówicie, można stwierdzić prawie w stu procentach, że to ta sama osoba którą szukamy.-powiedział Rōjūrō Ōtoribashi(Rose), jak zwykle znudzonym tonem.
-Po za tym ta dziewczyna posiada specyficzne ciało.-powiedziała Yoruichi.
-Co masz na myśli?-zapytał Kuchiki Byakuya.
-Jako Shinigami nie powinna być widoczna dla zwykłych ludzi, a jestem pewien, że nie posiada żadnego Gigai, chyba że ktoś stworzył takie co zmienia się z wiekiem.-wyjaśnił Urahara.
-Do świata żywych zostają wysłani Toshiro Hitsugaya i Shinji Hirako, waszym obowiązkiem jest zapewnienie dziewczynie bezpieczeństwa i pomoc zastępczemu Shinigami, Kurosakiemu Ichigo. Ruszacie natychmiast z Uraharą, weźcie ze sobą kogoś zaufanego, informacje jakie tu usłyszeliście, nie mogą poznać światła dziennego.
-Sądzisz Yama-Jii, że ktoś może chcieć ją wykorzystać?-zapytał Kyoraku.
-Jest to wielce prawdopodobne, po przebudzeniu zdolności Shinigami i poznaniu imienia swojego pogromcy może być niezwykle potężna, nie możemy dopuścić by wpadła w nieodpowiednie ręce. Jeśli tak się stanie może okazać się wielkim zagrożeniem dla Soul Society. Rozejść się!
Shinji i Toshiro natychmiast zniknęli by powiadomić swoich poruczników o misji.
Zaś pozostali kapitanowie spekulując na temat dziewczyny ruszyli spokojnym krokiem w kierunku drzwi.
                 ……………………………………………………………………………………………
W niewielkim mieszkaniu w Karakurze, z krainy snów wracała właśnie młoda dziewczyna, otworzyła oczy, ukazując światu przepięknej barwy lazurowe tęczówki.
-Znowu?!-jęknęła widząc, że wszystkie jej rzeczy są porozrzucane po pomieszczeniu. Głowiła się nad tym chwilę, lecz przestała zdając sobie sprawę z pewnej nieścisłości, dokładniej rzecz biorąc po pomieszczeniu nie roznosiło się dzwonienie budzika. Rozejrzała za piekielnym urządzeniem, leżało ono na ziemi z szybką do dołu. Dziewczyna wychyliła się za krawędź łóżka i chwyciła zegarek. Gdy spojrzała na godzinę, zerwała się jak oparzona i biegiem ruszyła do łazienki łapiąc po drodze mundurek, który o dziwo nie został rozrzucony po pokoju. Zegarek wskazywał w pół do dziewiątej czyli miała pół godziny do zajęć, a musiała być przed nauczycielem. Weszła szybko pod prysznic, odświeżyła się. Ubrała mundurek(różni się od tego w bleach)składający się z białej bluzki z krótkim rękawem i czerwonym krawatem, który u czarnowłosej był dość luźno zawiązany, do tego krótka czerwona spódniczka w czarną kratkę, założyła jeszcze szybko czarne zakolanówki i wybiegła z pokoju. Złapała za torbę z książkami i zbiegła po schodach do kuchni, zrobiła sobie kilka kanapek, które ukryła w szarej torbie, ubrała czarne tenisówki i wybiegła z domu, zamykając drzwi spojrzała jeszcze na termometr, znajdujący się na oknie koło drzwi.
-Trzydzieści stopni.-jęknęła, od kilku dni w Karakurze panowały straszne upały.-Co się dziwić w końcu mamy sierpień.
Odwróciła się plecami do drzwi, spojrzała jeszcze na bezchmurne niebo i ruszyła biegiem przed siebie.
Jedyna rzecz jaka ją ratowała przed spóźnieniem, był fakt, że mieszka dość niedaleko od liceum w którym się uczy.
Zatrzymała się dopiero przed szkołą, wzięła kilka głębszych wdechów by wyrównać oddech i poprawiając ubranie ruszyła przed siebie. Nagle dziwny impuls kazał jej spojrzeć na dach budynku, gdzie zauważyła cztery postacie, spróbowała im się lepiej przyjrzeć, ale one nagle zniknęły.
Westchnęła.
-*Ten dzień nie zapowiada się normalnie.
Po przejściu kilku korytarzy, weszła do swojej klasy, wszyscy już byli. Uśmiechnęła się, jednak uśmiech zniknął gdy poczuła jak ktoś ją przytula od tyłu, dłonie tej osoby były trochę zbyt blisko jej sporego biustu.
-Chizuru masz trzy sekundy, żeby mnie puścić.-powiedziała, nie zatrzymując się i wlokąc za sobą dziewczynę, czuła na sobie rozbawione spojrzenia uczniów.
-Raz… dwa…-zaczęła powoli liczyć czerwonowłosa dziewczyna.
Nie zdążyła jednak skończyć, gdyż wylądowała na ścianie, niesiona silnym kopnięciem.
-O co ci chodzi, dałaś mi trzy sekundy, została mi sekunda.
-Tak się tylko mówi, z resztą jeśli dobrze pamiętam prosiłam żebyś mnie nie przytulała.
-Ale Mija-chan, od miłości nie uciekniesz.
-Warto próbować.-westchnęła, po czym ruszyła na swoje miejsce.
Usiadła na krześle i uderzyła czołem w blat.
-Masz coś dzisiaj kiepski humor.
Usłyszała nad sobą męski głos, podniosła głowę.
-Kurosaki, po czym wnioskujesz?-mruknęła i znów opuściła głowę na ławkę.
-Po wgłębieniu w ścianie i w blacie.
-Zgadłeś.-parsknęła cichym śmiechem podnosząc głowę.
Chłopak miał coś jeszcze powiedzieć, ale do klasy weszła nauczycielka i kazała wszystkim zająć swoje miejsca.
Lekcje były długie i nudne, wszyscy zmęczeni nauką i upałem ruszyli do swoich domów, w tym również Mija.

Po wejściu do domu rzuciła torbę na kanapę i ruszyła do pokoju, gdzie wyjęła z szafy komplet ubrań i poszła się wykąpać do łazienki. Opuściła pomieszczenie, w krótkich dżinsowych spodenkach i w biało-czarnej bluzce odkrywającej część jej płaskiego brzucha.









Przeczesała jeszcze długie sięgające pasa włosy szczotką i zeszła do kuchni, nawet nie spojrzała na bałagan w pokoju, wyjęła z lodówki zimną butelkę wody i poszła do salonu, spojrzała na leżącą na kanapie torbę z książkami. Nie miała dzisiaj ochoty na naukę, ubrała więc tenisówki i z butelką wody opuściła dom, chowając klucz w doniczkach koło drzwi i wkładając do uszu słuchawki z telefonu ruszyła do lasu ciągnącego się za jej domem. Chodziła wydeptanymi ścieżkami już od dobrej godziny, w ręce trzymała pustą butelkę. Przyglądała się naturze, wiewiórkom skaczącym po drzewach, ptakom szukającym jedzenia w ściółce, lub latającym gdzieś przy koronach drzew. Już dawno schowała telefon z słuchawkami do tylnej kieszeni szortów i nasłuchiwała dźwięków lasu. Pomimo takiego spokoju wokół, wewnętrznie była lekko zdenerwowana, od samego rana czuła się obserwowana, jednak gdy weszła do lasu odrzuciła to uczucie i spróbowała się wyciszyć. Teraz to jednak powróciło rozejrzała się niepewnie, była dość daleko od domu. Całą godzinę szła przed siebie nigdzie nie skręcając.
-*Biegiem wróciłabym dużo szybciej, ale jeśli ktoś mnie obserwuje, to czy zdołam uciec? Boże o czym ja myślę, jestem tu zupełnie sama.
Pomimo, że początkowo ta myśl ją uspokoiła, po chwili jednak znów zaczęła się martwić.
-*Zupełnie sama, to chyba jednak niezbyt dobrze.-podniosła wzrok na błękitne niebo, zakryte w niektórych miejscach zielonymi koronami drzew. Pokręciła lekko głową, sądząc, że zaczyna wariować, westchnęła, po czym zawróciła i udała w kierunku domu. Szła piętnaście minut gdy usłyszała za sobą dziwny hałas, odwróciła się i z niedowierzaniem patrzyła na wielkiego stwora. Nie wiedziała czym to jest, było przynajmniej dziesięciokrotnie wyższe od niej, kilkakrotnie szersze, do tego miało trzy pary rąk i trzy głowy z czymś przypominającym maski, z miejsca którym według dziewczyny był brzuch wyłaniały się dziwne macki. Dziewczyna cofnęła się o krok przerażona, gdy jedna z głów przypominająca wielkiego gada z ostrymi jak brzytwa kłami, skierowała się w jej stronę.
-Twoja dusza pachnie tak smakowicie.-odezwał się środkowy łeb.
-Dusza?-szepnęła cicho.
Stwór wyciągnął w jej stronę dziwną mackę. Mija widząc to pomimo przerażenia, które ją paraliżowało odwróciła się i ruszyła biegiem przed siebie.
Runęła na ziemie kilka metrów dalej, gdy coś złapało ją za kostkę, odwróciła głowę i dostrzegła jedną z macek tego stwora zawiniętą na jej nodze. Stwór pociągnął ją, a ona przejechała dwa metry po ziemi, kalecząc sobie nogi i ręce.
-Puszczaj!-krzyknęła kopiąc wolną nogą mackę.
Stwór pociągnął ją, a dziewczyna z krzykiem zawisła głową w dół kilka metrów nad ziemią i zaledwie dwa metry od jednej z paszcz potwora.
-Lubię jak pożywienie wierzga, ale dzisiaj nie mam na to czasu.-zaśmiał się stwór, po czym przybliżył dziewczynę do pyska.
-Nie! Puść mnie!-krzyczała, szarpiąc się.
Stworzenie zawyło nagle głośno, Mija otworzyła oczy i zobaczyła jak jedna z głów potwora opada na ziemię. Pod Miją stały trzy osoby, zaś jeszcze jedna leciała z mieczem w ręku w jej kierunku. Chłopak był mniej więcej w jej wieku, włosy miał zupełnie białe, oczy niebiesko-zielone, ubrany był w czarne kimono z narzuconym na nie białym płaszczem.
Zamachnął się mieczem, przecinając trzymającą dziewczynę mackę, po czym zaatakował stwora. Mija zaczęła spadać, zobaczyła jak blondwłosy mężczyzna odbija się z ziemi i leci w jej stronę, nie zdążył jednak, inna z macek okręciła się wokół talii dziewczyny, odsuwając ją na bok.
-Cholerni Shinigami, zostawcie moją zdobycz.
-Chciałbyś.-powiedział blondyn i razem z białowłosym chłopakiem zaatakował potwora, dołączyła do nich czarnowłosa dziewczyna stojąca do tej pory na ziemi, druga z kobiet za to ruszyła w kierunku czarnowłosej, odbijając się od drzew.
Mija raz wznosiła się do góry raz opadała w dół, przez co jej pole widzenia było niezbyt dobre. Zauważyła jedynie, że druga kobieta ma długie blond włosy i mocno uwydatniony biust, oraz że cała czwórka posiada miecze.
-*Kim oni są do cholery?! Jak ten stwór ich nazwał, Shinigami?-pomyślała.
Krzyknęła gdy stwór z dużą siłą i szybkością pociągnął ją w dół. Mija zdziwiona zauważyła jak druga ścięta głowa, zamienia się w czarny proch i po chwili zupełnie znika.
-Niech was szlag! -wrzasnął gdy białowłosy chłopak przeciął go w pół, ostatnią rzeczą jaką zrobił było puszczenie uwięzionej dziewczyny, przez co ta z dużą siłą uderzyła plecami w drzewo i spadła z pięciometrowej wysokości na ziemię, odbijając się od kilku mniejszych gałęzi.
Ostatnią rzeczą którą pamięta, był moment gdy cała czwórka wylądowała koło niej i jak wysoka blondynka kucnęła przy niej, pytając.
-Słyszysz mnie?
Słyszała, ale nie była wstanie odpowiedzieć, po chwili straciła przytomność.
                        …………………………………………………………………………………
Otworzyła oczy, leżała na futonie w jakimś pokoju, usiadła. Nie wiedziała, gdzie się znajduje, dostrzegła opatrunki na rękach i nogach. Był to niepodważalny dowód na to, że ten koszmar nie był jednak snem. Wstała z trudem, mocno się chwiejąc na szczęście jednak nie upadła. Rozejrzała się po pokoju, jej wzrok spoczął na rozsuwanych drzwiach.
Z jednej strony chciała wyjść i się wszystkiego dowiedzieć, z drugiej zaś, czuła że to co ma usłyszeć nie przypadnie jej do gustu. Los nie dał jej szansy wyboru, gdyż drzwi się po chwili rozsunęły. Stał w nich wysoki blondyn, w zielonym płaszczu i kapeluszu.
-O! Obudziłaś się na reszcie, strasznie się o ciebie martwiliśmy.-powiedział ciepłym, wesołym głosem.
-Kim pan jest?
-Nazywam się Kisuke Urahara, bardzo mi miło cię poznać. Moi przyjaciele sprowadzili cię tu wczoraj ranną. Może ich kojarzysz, ubrani w kimona i wymachujący mieczami gdzie popadnie.
Dziewczyna kiwnęła niepewnie głową.
-Chodź Mija, wszyscy czekają, aż się obudzisz.
-Chwila, skąd pan wie jak się nazywam.
-Ah no tak, taka śmieszna historyjka, choć wszystko ci opowiemy przy herbacie.
-Dlaczego mam wam niby zaufać.
-W gruncie rzeczy nie masz żadnego jasnego powodu, oprócz tego, że cię uratowaliśmy przed pustym. No ale coś takiego raczej dla tak inteligentnej osoby, nie jest zbyt dobrym zapewnieniem.
-Pustym?
-Tak, to ten stwór który cię zaatakował wczoraj.
-Skąd pan tyle o mnie wie? Wie pan jak się nazywam choć rozmawiamy po raz pierwszy w życiu. Twierdzi pan, że jestem inteligentna choć, dopiero co się poznaliśmy. Skąd tamci wiedzieli, że mam kłopoty? Śledzi mnie pan?
-Tak jakby.-zaśmiał się cicho.-Wywnioskowałaś to wszystko po kilku zdaniach, moje gratulacje.
Dziewczyna cofnęła się o krok.
-Nie masz się o co martwić, możesz wierzyć lub nie ale śledziliśmy cię by zapewnić ci bezpieczeństwo.
-Bezpieczeństwo? Przed pustymi?
-Bardziej ogólnie, wszystkiego się dowiesz jak pójdziesz ze mną. Nie proszę byś nam od razu zaufała, tylko byś wysłuchała co mamy ci do powiedzenia.
Mężczyzna odwrócił się  w drzwiach i wyszedł z pomieszczenia. Mija wahała się chwilę, spojrzała na okno.
-*Jeśli mają złe zamiary to i tak nie dadzą mi tak łatwo zwiać.
Westchnęła po czym ruszyła za mężczyzną. Skręcał właśnie za róg, przyśpieszyła, gdy zajrzała za ścianę, dostrzegła jak mężczyzna znika w jakimś pokoju, niepewnie ruszyła za nim.
Gdy była wystarczająco blisko dosłyszała wypowiadane słowa.
-Obudziła się.
-To świetnie.- rozniósł się kobiecy głos.
Mija niepewnie stanęła w drzwiach, natychmiast dostrzegła czwórkę osób które widziała poprzedniego dnia, koło nich siedziała fioletowowłosa kobieta, zaś po drugiej stronie niskiego stolika, ku jej zaskoczeniu…
-Kurosaki…
-Nic się nie martw, wszystko ci zaraz wyjaśnimy, na nich też przyjdzie czas.-powiedział Urahara.
Za stołem siedziała piątka jej znajomych ze szkoły, Kurosaki, Inoue, Ishida, Sado i Rukia, oraz czerwonowłosy chłopak.
-Proszę usiądź z nami i napij się herbaty.-powiedział wesoło Urahara.
Dziewczyna spojrzała na wolne miejsce i po chwili wahania usiadła przy stole.
-A więc tak…-zaczął blondyn.
Miji nie mieściło się to wszystko w głowie, świat żywych, świat pustych i świat dusz. Świat dusz posiada osoby o niezwykłych zdolnościach, którzy zwą się Shinigami. Shinigami walczą z pustymi, chroniąc ludzi i dusze które zostały w świecie żywych, do tego ich obowiązkiem jest zabieranie duchów do świata dusz. Ichigo był jakimś zastępczym Shinigami, który zyskał moce przez przypadek, Inoue i Sado zdobyli moce dzięki Ichigo, który w jakiś sposób na nich wpłynął, Ishida był zaś jakimś Quincy, zwanym inaczej niszczycielem, który walczy z pustymi i jest niby wrogiem Shinigami, ale pomimo to się z nimi zadaje.
-Według naszych informacji jesteś tą samą osobą która została porwana z Seireitei przed trzynastoma laty i wysłana do świata żywych, według nas twoje moce Shinigami zostały uśpione i niedawno się obudziły co przyciąga do ciebie…
-Czekaj chwilę ja mam jakieś moce Shinigami?-zapytała z niedowierzaniem.
Do tej pory o nic nie zapytała, tyle ile zrozumiała z tego wywodu to tyle wiedziała, wolała o nic nie pytać, bo czym więcej do przyswojenia informacji tym gorzej.
-Tak, jesteśmy tego zupełnie pewni.
-To niemożliwe.-zaprzeczyła, wstając.
-Spokojnie, to wszystko zaczęło się jakieś dziesięć dni temu, nie działo się wokół ciebie nic dziwnego od tamtej pory?
Dziewczynie przed oczami stanął wygląd jej pokoju codziennie rano, faktycznie zaczęło się to jakieś  dziesięć dni temu.
-Może.-mruknęła.
-Musisz przebudzić swoje moce Shinigami, wtedy twoje reiatsu się trochę ustabilizuje i łatwiej będzie ci nad nim zapanować.
-To jest bez sensu, ja nie jestem żadną Shinigami, nie mam żadnych umiejętności…
-Oczywiści że jesteś Shinigami, a o umiejętności się nie martw wszystko przyjdzie z czasem.
-Ale ja nie wiem, ja nie jestem wstanie…
-Skąd wiesz, że nie jesteś wstanie, skoro nawet nie spróbowałaś?-zapytał Toshiro.
-Ja… ja po prostu nie jestem.-powiedziała.-Dzięki za ratunek i w ogóle, ale z tego całego bycia Shinigami nic nie będzie.-powiedziała po czym szybko opuściła pomieszczenie, cudem znalazła wyjście przy którym leżały jej trampki, szybko je ubrała i wybiegła z jak się okazało sklepu. Znała mniej więcej tę okolicę, skręciła w prawo i skierowała się w stronę rzeki, na brzegu której usiadła. Czuła na sobie spojrzenia przechodniów, no cóż w końcu była cała obandażowana . Siedziała tak piętnaście minut zamyślona, gdy poczuła nagle na prawym barku czyjąś dłoń, obróciła się natychmiast.
-Ty…
                                      ……………………………………………………………………………………   
-Sądzicie, że to dobry pomysł, że wysłaliśmy za nią jedynie Inoue.-zapytał Ishida.
-Tak, Mija z pewnością łatwiej zaufa jej niż nam.-powiedział Kurosaki.
-Tak, ale jeśli ktoś je zaatakuje.
-Nie martw się, Inoue zdoła przez pewien czas zatrzymać atakującego, jeśli coś się stanie ma zadzwonić.
-Wiedziałem, że to się tak skończy.-mruknął Toshiro.
-Jest jeszcze szansa, musimy ją po prostu do tego przekonać.
-Łatwo się mówi.- stwierdził chłopak.
-Taicho, nie bądź taki pesymistyczny, za dużo naraz na nią spadło, jak sobie to wszystko poukłada to wróci.
-Sama z siebie nie wróci.-zauważył.
-I właśnie dlatego wysłaliśmy Orihime.-powiedział wesoło Urahara.
-Ale jeśli ktoś je zaatakuje, możemy nie zdążyć dotrzeć tam na czas.-stwierdziła jak zwykle niepewnie porucznik Shinjego, Hinamori.
-I tu zaczyna się nam mały problem.-zauważyła Rukia.
                                   ……………………………………………………………………………………………………
                                            Godzinę później
Siedzący w pokoju ludzie usłyszeli dźwięk kroków, a do pokoju po chwili weszła rudowłosa dziewczyna.
-Inoue, co ty tu robisz?-zapytał  Ichigo, zamilkł jednak gdy dostrzegł stojącą za plecami dziewczyny, czarnowłosą.
-Wróciłaś, jak miło.-powiedział wesoło Urahara.
-Taa.-mruknęła.
-Jak naszej drogiej Orihime-chan udało się ciebie przekonać do powrotu i to tak szybko.-zapytała Rangiku.
-Poinformowała mnie, że jesteście strasznie uparci i, i tak nie dacie mi spokoju, a w ten sposób nie zmarnuję tyle czasu.-mruknęła.
-Naprawdę tak powiedziała?-spytał zaskoczony Ichigo.
-Nie użyła takich słów, ale taki był przekaz.-odpowiedziała cicho.
-Sokka, ale nieważne.-zakrzyknął wesoło Urohara i podszedł do dziewczyny.-Skoro się zgadzasz to idziemy!-złapał dziewczynę za rękę i pociągnął przez korytarz prawie wywracając.
- Chotto Matte(czekaj chwilę),gdzie mnie ciągniesz?! Matte kudasai!(czekaj proszę)
-Dopiero co wróciła i już marudzi.-zaśmiał się Kurosaki idący wraz z pozostałymi, za właścicielem domu i dziewczyną.
-Urusai(zamknij się) Kurosaki!-warknęła na niego.
-Jak widać jej temperament już powoli powraca.-zauważył Ishida.
-Urahara-san ja naprawdę potrafię sama chodzić.
-Och przepraszam.-powiedział, puszczając jej dłoń.-Jestem tak szczęśliwy, że wypróbuję technikę która wspomoże cię przy przebudzaniu twoich mocy.
-Chwila, jak to wypróbujesz?-zapytała stając.
Po chwili poczuła dłoń między łopatkami, która lekko popchnęła ją do przodu.
-Chyba jednak nie umiesz sama chodzić.-zaśmiał się Ichigo.
-Kurosaki ty…-warknęła.
-Nic się nie martw tą techniką, co cię nie zabije to cię  wzmocni.
 Dziewczyna obróciła poirytowana głowę w jego stronę i w ostatniej chwili odskoczyła na bok, gdyż Kurosaki oberwał w tył głowy od Chada i poturlał się po podłodze.
-Za co, Chado?!- krzyknął podnosząc się i rozmasowując potylicę, odpowiedział mu Ishida.
-Za twoje zdolności podnoszenia ludzi na duchu.
-Wcale nie miałem zamiaru jej podnieść na duchu.
-Wiemy, dlatego oberwałeś.
-Nie martw się, Urahara jest geniuszem, na pewno nic ci nie będzie.-powiedziała Rangiku.
-Nieważne i tak wiedziałam, że wcześniej, czy później będę tego żałować.-westchnęła i ruszyła za Kisuke Uraharą, czując na sobie baczne spojrzenie białowłosego.
Mężczyzna stał przy jakiejś wielkiej skrzyni, gdy dziewczyna podeszła bliżej uniósł wieko, a przed nią ukazała się głęboka dziura, zajrzała do środka światło dobiegało z dosyć daleka, przy ściance na szczęście była drabinka.
-Co to jest?
-Klapa i dziura.-zauważył domyślnie Ichigo.
Dziewczyna wyprostowała się, wzięła głębszy wdech i odwróciła się do chłopaka, z ciepłym uśmiechem.
-To jest jasne nawet dla idioty, ale rozumiem że z twoim ilorazem inteligencji, może być za trudne, by domyśleć się, że chodzi mi o to co jest na dole.-powiedziała powoli, jakby zwracała się do kogoś upośledzonego.
Kurosaki warknął cicho, pozostali zaś wybuchnęli śmiechem, nawet Toshiro się lekko uśmiechnął choć do tej pory pozostawał poważny.
-Jest to sala treningowa.-wyjaśniła dziewczynie Yoruichi.
-Sala treningowa?
-A czego w słowie sala treningowa nie rozumiesz?-warknął Kurosaki.
-Jedynie tego, dlaczego znajduje się tak głęboko pod ziemią.
-Jest dosyć specyficzną salą, zrozumiesz jak zejdziesz na dół.-poinformowała Yoruichi, po czym wskoczyła do otworu, a zaraz za nią Urahara.
-Idziesz przodem bo inaczej stchórzysz.-powiedział Ichigo.
-Kurosaki, usiłujesz wyprowadzić mnie dzisiaj z równowagi, prawda?-spytała zaglądając do dziury.
-Sprawdzam na ile ci wystarczy odwagi.
-Żebyś się nie przeliczył.-mruknęła spuszczając się po drabinie w dół.

-Cóż, trzeba przyznać, że odważna to ona jest, ja bym już dawno stąd zwiała.-powiedziała Matsumoto.
-Tak praktycznie, to zwiała.-zauważył Shinji.
-Tak, ale ja nie byłabym na tyle głupia żeby tu wracać.
-Słyszałam!-rozniósł się krzyk z otworu.
Rangiku natychmiast podbiegła do zejścia i powiedziała.
-Wybacz, wiesz że nie to miałam na myśli.
-Jasne że nie to, ale w takim razie co?
-Ja…ech… ty tam lepiej uważaj bo spadniesz.
-Marna wymówka, zresztą już zeszłam.
                  ……………………………………………………………………………….
Odeszła od drabinki i się rozejrzała.
-Wow.-mruknęła rozglądając się po ogromnej przestrzeni.
-Chodź!-usłyszała za sobą głos białowłosego.
Odwróciła się i dostrzegła jak wszyscy zmierzają w jednym kierunku, kiwnęła do Toshiro głową i ruszyła za nimi wciąż się rozglądając.
Do Urahary i Yoruichi dotarli po kilku minutach, ku zdziwieniu dziewczyny był z nimi również jakiś mężczyzna którego wcześniej nie widziała.
-O jesteście już, świetnie, zaraz kończymy. Mija poznaj proszę Tesseia, na co dzień pomaga mi w sklepie, ale jest świetny również we wszelakich barierach i technikach Kido.
-Miło mi poznać.-dziewczyna uśmiechnęła się do mężczyzny, na co on kiwnął głową. Uznała że woli nie pytać, czym są te całe techniki Kido.
-Zaczynajmy, stworzymy zaraz miejsce w którym będzie ci łatwiej dostać się do swojego umysłu, musisz na miejscu odnaleźć swoje moce Shinigami.
-Niby jak?
-To już zależy od tego jak wyglądać będzie twój umysł. Każdy umysł jest inny, twoje Zanpakuto może ci trochę pomóc.
-Moje …co?
-Ach, no właśnie nie powiedzieliśmy ci o najważniejszym. Każdy Shinigami posiada swoje Zanpakuto, jest to nasza katana. Każdy Zanpakuto jest inny gdyż dzierży go inna osoba, jest on odzwierciedleniem naszej duszy i jest częścią nas, ma swoją własną energie, zna każdą twoją myśl i tak dalej, ma własny umysł, osobowość, gdy poznasz imię swojego miecza będziesz wstanie przejść do formy Shikai. Resztę wyjaśnimy ci jak wrócisz.
-Jeszcze jedno, czy miałaś ostatnio dziwne sny.-zapytał Toshiro
-Moje sny zazwyczaj są dziwne, sprecyzuj to trochę.
-Czy śniło ci się, że ktoś cię woła, lub próbuje ci się przedstawić.
-...tak, od kilku dni śni mi się to co noc, kiedyś ten sen wracał co kilka miesięcy.-powiedziała po chwili wahania.
-Sokka.
-Czyli moje Zanpakutou chce mi się przedstawić?
-Z pewnością.
-Tessei, zaczynaj!-rozkazał Kisuke.
-Hai.-odpowiedział
Złożył kilka znaków dłońmi, wypowiedział cicho jakieś słowa, których Mija nie była wstanie zrozumieć i po chwili przed nimi pojawił się ogromny sześcian dziwnej fioletowej energii.
-No to wskakuj do środka i medytuj.
-Ehh, co ja takiego w życiu zrobiłam?-mruknęła cicho, po czym ruszyła przed siebie. Położyła dłoń na ściance, nie poczuła jednak żadnego oporu, dłoń przeszła przez ścianę. Mija wzięła głębszy wdech i weszła do środka. Poczuła natychmiast tak przedziwny spokój, zalewał ją od samego środka. Pomimo że było to dla niej dziwne, czuła jakby ten dziwny spokój wypełniał jej duszę po same brzegi.
-I jak tam?-zapytał Urahara.
Usłyszała, ale głos był przytłumiony.
-Dziwnie.
-A coś dokładniej.
-Tak… spokojnie.
-Czyli działa, ta bariera ma za zadanie uspokoić twój umysł i ciało i pozwolić na szybsze zagłębienie się w swój umysł. Próbowałem na sobie i na Yoruichi-san, ale na nas to nie działa bo od razu odsyła nas do naszego wewnętrznego świata, więc nie wiem czy zadziała również na ciebie.
Dziewczyna westchnęła krótko i usiadła na ziemi krzyżując nogi, zamknęła oczy i skupiła się na swoim wnętrzu.
Po dziesięciu minutach wokół dziewczyny zafalowała biała energia.
-Udało jej się.-zauważyła Yoruichi.
-Tessei!
-Hai.
Mężczyzna złożył kilka znaków, a wokół fioletowej bariery pojawiła się jeszcze żółta i czerwona.
-Co to jest?-zapytał Ichigo.
-Bariery ochronne?-zapytał Toshiro, przyglądając się Uraharze.
-Tak, mówiłem wam co się dzieje gdy zasypia, prawda?
-Tak, wszystko wariuje.-powiedział Shinji.
-No właśnie, to pomyślcie co się może dziać gdy zagłębi się w swój umysł i będzie mieć kontakt ze swoim Zanpakutou.
-Może być nieciekawie. -stwierdził Ishida.
-Właśnie, o coś się już dzieje.
Wszyscy spojrzeli na dziewczynę i dostrzegli wokół niej białą mgiełkę, która nie miała nic wspólnego z poprzednią energią.
-Co to…?-zaczęła Hinamori.
-Mgiełka, o której wam mówiłem. Najprawdopodobniej chroni Mije gdy ta nie jest świadoma tego co dzieję się wokół, pojawia się zawsze gdy śpi.
-Ale czy nie powinna się pokazać jak była nieprzytomna.-zapytała Inoue.
-Zapieczętowaliśmy jej moce, tak jak się tylko dało. Pomimo potężnych blokad i tak się uwalniała w momencie gdy zmienialiśmy jej opatrunki.-Powiedział wskazując na zabandażowaną dłoń Tesseia.
Toshiro podszedł minimalnie bliżej i zza zmrużonych powiek przyglądał się wnoszącym się do góry kamykom, które zaczynały krążyć wokół dziewczyny.
Wszyscy usiedli przy barierze i przyglądali się jak w powietrzu pojawiają się małe kule ognia, między którymi po chwili zaczęły krążyć wstęgi wody. W uszach im dzwoniło od szumu wiatru i od cichych trzasków wydobywających się z błyskawicy skaczącej od serpentyny do serpentyny.    
-Niesamowite.-mruknęła Rangiku.
-Czyli możemy wnioskować, że jej Zanpakutou będzie posiadał władzę nad żywiołami i tą dziwną mgiełką.-powiedział Shinji.
-Nie do końca.-wtrącił Urahara.
-Jak to?-zapytał Toshiro.
-Ona nie posiada jeszcze miecza i mocy Shinigami, by móc panować nawet w niewielkim stopniu nad jego mocami, to wygląda tak jakby to Mija-san miała władzę nad żywiołami, zaś jej miecz chroni ją za pomocą tej mgiełki.
-Jest to w ogóle możliwe?-zapytał Ichigo.
-Dlaczego by nie, Zanpakuto są częścią nas, ich zdolności odzwierciedlają naszą duszę, to dlaczego niby Shinigami nie mógłby przejąć kontroli nad tymi mocami. Jestem pewien, że Mija-san ma władzę nad żywiołami, zaś jej miecz ma jakieś inne możliwość, z pewnością obronne.
-Patrząc na tę mgiełkę, można przypuszczać, że jej Zanpakuto będzie świetlistym mieczem.
-Niekoniecznie, świetliste miecze, wykorzystują światło by w większości przypadków oślepiać przeciwnika. Zaś to coś jest jakby jej wewnętrzną energią. Spójrzcie chociażby na to, światło chroni ją przed wszystkim co jej zagraża, nie pozwala dojść do niej kamieniom, czy błyskawicy. Żaden świetlisty miecz nie ma takiej możliwości, on jedynie wykorzystuje światło by oślepić, ostatecznie zahipnotyzować, ale żadne światło nie zatrzyma materialnego ataku.
Przyglądali się jak wody wokół Miji wciąż przybywa, ugaszając płomyki i pochłaniając kamienie, wypełniała powoli całą możliwą przestrzeń, by po chwili naelektryzowana błyskawicą, zacząć krążyć wokół dziewczyny.
-Nic jej nie będzie?-zapytała poddenerwowana Inoue.
-Nie powinno.-powiedział Urahara.-Ale patrząc na moc jaką nabrała woda możemy stwierdzić, że dzieje się coś ciekawego.
-Może odzyskała już moce.-powiedział Kurosaki.
-Wątpię by to miało coś do rzeczy, to raczej jej Zanpakuto macza w tym palce.
-Co masz na myśli?-zapytał Sado.
-Gdy Shinigami rozmawia ze swoim mieczem ich zażyłość wzrasta, podobnie jak ich moc, może to mieć coś wspólnego.
-Czyli Mija szuka swojej mocy i plotkuje ze swoim Zanpakuto.-stwierdziła Rangiku.
-Bardzo prawdopodobne, może pozna jej imię.
-Wiele by to ułatwiło.-powiedział Toshiro.
Minęła godzina, żywioły atakowały  z coraz większą siłą, bariery zaczęły się powoli kruszyć, ziemia wokół nich pękała, z niektórych szczelin buchał ogień, z innych wytryskiwała pod dużym ciśnieniem woda, z jeszcze innych wiał potężny wiatr.
Ku zdziwieniu wszystkich woda krążąca wokół Miji rozbłysła nagle białym światłem i zaczęła powoli opadać.
W tym samym miejscu co wcześniej siedziała czarnowłosa dziewczyna, różniła ją tylko jedna rzecz zamiast krótkich spodenek i biało-czarnej koszulki, miała na sobie typowy strój Shinigami, zaś na kolanach leżała katana.
-Udało się!-powiedział wesoło Urahara.
-Dlaczego w takim razie się nie budzi? Przecież ta mgiełka już zniknęła.-zapytał Kurosaki.
-Możliwe, że rozmawia ze swoim mieczem.
                                        ……………………………………………………………………

-Dziękuję ci za pomoc.-powiedziała czarnowłosa do stojącej przed nią kobiety.
Kobieta miała białe włosy sięgające ziemi, zaplecione w gruby warkocz, ozdobiony kwiatami. Była o pół głowy wyższa od Miji, ubrana w piękną białą suknie sięgającą ziemi z masą tiuli ciągnących się po trawie, nagie plecy zasłonięte były jedynie jedwabnym czarnym szalem. Miała delikatne rysy twarzy, drobny, lekko zadarty nosek, drobne usta, uniesione w ciepłym uśmiechu, czoło było zakryte białą grzywką, na której umieszczony był wianek z kwiatów. Spojrzenie najbardziej przyciągały jej zupełnie czarne tęczówki, były hipnotyzujące w takim stopniu, że Mija nie mogła oderwać od nich oczu. Kobieta była zjawiskowo piękna.
-Nie masz za co dziękować, ale chciałabym cię prosić o to byś się w pewien sposób odwdzięczyła.-powiedziała delikatnym, ciepłym głosem. Głosem którego aż chciałoby się słuchać na okrągło.
-Oczywiście.
-Chcę byś trenowała i usłyszała w końcu moje imię, straciłyśmy wiele lat.
-Zrobię co w mojej mocy.-powiedziała entuzjastycznie, jednak po chwili zmarkotniała.
-Co się stało?-zapytała kobieta, podchodząc bliżej. Położyła dziewczynie swą drobną dłoń na głowie w matczynym geście.
-Tyle lat sądziłam, że jestem zupełnie sama, bez rodziców, rodziny, prawdziwych przyjaciół, a przez ten cały czas ty byłaś ze mną, gdybym wiedziała wcześniej.- z jej oczu popłynęły łzy.-Tyle lat obie byłyśmy same.-szepnęła płaczliwym tonem.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i przytuliła Mije do siebie.
-Nie płacz, wszystko się teraz ułoży będziemy razem. Przykro mi że przez tyle czasu byłaś sama, ale teraz masz przyjaciół, którym możesz zaufać. A jeśli chodzi o mnie nigdy zupełnie sama nie byłam.
-Jak to?-spytała unosząc głowę, kobieta uśmiechnęła się troszeczkę szerzej i otarła dziewczynie łzy.
-Choć ty mnie nie słyszałaś, ja słyszałam każdą twoją myśl, odczuwałam każde twoje uczucie, miałam wiele lat by cię poznać. Zresztą zawsze była ze mną twoja nadzieja.
-Nadzieja?
-Tak, teraz się ukryła bo czujesz się zagubiona i niepewna, lecz gdy się uspokoisz i pogodzisz z tym co się dzieje, pojawi się tu w postaci przeróżnych zwierząt. Spójrz na las, który otacza polanę.
Dziewczyna wykonała polecenie i aż ją przeszedł lekki dreszcz, gdy spojrzała na ciemny las, pochłonięty przez mgłę, za drzew wydobywało się lekkie światło, na ziemi walały się miliony płatków róż.
-Dlaczego on tak wygląda?-spytała przenosząc wzrok na przepiękną polanę pokrytą tysiącami białych kwiatów.
-Polana i las ukazują twoją duszę, wszystkie kwiaty na polanie, to osoba, rzecz, lub zjawisko, które dużo dla ciebie znaczy.
Kobieta machnęła dłonią a kilkanaście kwiatów zerwało się w powietrze, na początek podleciały do niej tylko cztery, przed oczami dostrzegła czwórkę ludzi. Blondwłosą kobietę, czarnowłosego mężczyznę, oraz dwójkę dzieci, blondwłosy chłopiec mógł mieć zaledwie dziesięć lat, zaś mała blondyneczka najwyżej trzy.
-Twoja rodzina.
-Rodzina?-szepnęła zaskoczona.
-Tak, Urahara-san cię nie okłamał, zostałyśmy porwane gdy miałaś cztery lata i uwięzione w świecie żywych, stało się to w czasie ataku na Seireitei miasto gdzie żyją wszyscy Shinigami, twoi rodzice i rodzeństwo zostali zabici, a ty zabrana.
-Ale przez kogo?
-Nie wiem, wtedy nie byłam jeszcze połączona z tobą na tyle by widzieć to co ty, byłam wstanie słyszeć twoje myśli, ale ty byłaś małym dzieckiem, mało co do ciebie docierało, byłaś w zbyt wielkim szoku.
-Sokka.-szepnęła cicho i przyglądała się jak las ciemnieje coraz bardziej.
Przed oczami mignęło jej kilka twarzy, jej przyjaciele ze szkoły i nowi znajomi, których poznała dzisiaj rano.
-To jest niezwykłe, że tak szybko tu trafili.
-Co masz na myśli?
-Osoby które poznałaś jeśli na to zasłużą pojawiają się tu, ale to trwa zazwyczaj kilka miesięcy zanim im na tyle zaufasz, a oni pomimo tego, że nie jesteś nawet pewna czy mówią prawdę, pojawili się tu zaledwie po kilku godzinach. Niektóre kwiaty symbolizują momenty z twojego życia, na przykład uwielbiasz patrzeć w niebo i w ogień.
-Czyli tu jest wszystko na czym mi zależy, a w lesie to czego nienawidzę.
-Nie, to czego nienawidzisz symbolizują płatki róż, las to twoje negatywne uczucia. Teraz boisz się, czujesz nienawiść do ludzi którzy zabrali ci rodzinę, to wszystko odzwierciedla się w lesie.
Pomimo że jest to negatywna część twojej duszy zazwyczaj żyje w nim pełno zwierząt, jest pełny słońca, twoja nadzieja dociera aż tam. Uwielbiam tam chodzić, wszystkie płatki róż zawsze tańczą na wietrze, no ale nie teraz, w chwili obecnej ten las nawet mnie przeraża. Zawsze było w nim coś mrocznego, nie ma ludzi bez ciemnej strony. Cienie w lesie zawsze były dłuższe niż powinny, pomimo to było tam dość przyjemnie, mam nadzieję, że przywrócisz go do poprzedniego stanu, a jeśli nie będziesz w stanie to przynajmniej przywróć swoją nadzieję, nie lubię jak zwierzęta znikają.-powiedziała i w tym samym momencie na jej ramieniu wylądował mały ptaszek.
-Na ciebie już pora, przyjaciele zaczynają się martwić, pamiętaj co ci mówiłam, zacznij myśleć jak żywioł, a z pewnością go opanujesz.
-Będę pamiętać, czyli następnym razem spotkamy się gdy poznam twoje imię.
-Tak, trochę to denerwujące, możesz słyszeć wszystko co do ciebie mówię, ale gdy wypowiadam swoje imię nagle głuchniesz.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie, ruszaj!
-Hai!-powiedziała uśmiechając się ciepło do kobiety, by po chwili otworzyć oczy w realnym świecie.
                ……………………………………………………………………………………………………
-Dłużej się nie dało?-usłyszała natychmiast pytanie Kurosakiego.
-Jak chcesz mogę jeszcze wrócić.-powiedziała spoglądając na swój strój i katanę trzymaną w dłoniach.
-Jak tam było?-spytała Rangiku, podbiegając do dziewczyny.
-Ciekawie.
-Nie bądź taka, powiedz coś więcej!-rozkazała, szarpiąc dziewczynę za ramię.
-Nie dasz mi spokoju, prawda?
-Nie!
-Yare, yare(jejku, jejku), odpowiem na kilka pytań, ale dasz mi potem spokój.
-Słowo honoru.
-Uważaj, dla niej czas płynie inaczej.-ostrzegł Toshiro.
-Jasne, trzy godziny spokoju z zegarkiem w ręku.-powiedziała patrząc na Matsumoto.
-Ile?! Trzy godziny, to za dużo!
-No to jak nie chcesz wiedzieć…
-Dobra trzy godziny, jak wygląda twoja dusza?
-Bardziej prywatnych pytań nie masz, prawda?
-Coś się znajdzie, no to jak?
Jęknęła, katem oka dostrzegła jak wszyscy jej się przyglądają.
-*Czyli wszyscy chcą wiedzieć, w co ja się pakuję, przecież to moja sprawa jak wygląda moja dusza, a co jakby wyglądała jak moczary?
-Jak gigantyczna łąka z kwiatami, wokół której rośnie gęsty las.
-Wielka łąka z kwiatami? Ekstra, jak znalazłaś swoje moce!-krzyczała Rangiku.
Mija mimowolnie się odsunęła.
-Błagam, nie jestem głucha, przynajmniej jeszcze.
-Wybacz.
-Moja Zanpakuto powiedziała, że mogę użyć każdego możliwego sposobu, więc pytałam ją o niego, ale cały czas odpowiadała zbyt ogólnie by móc coś z tego wykorzystać. Sposób jaki miałam użyć był zbyt oczywisty.-mruknęła.
-Czyli?
-Miałam poprosić by mi go dała.
-Serio?-spytał Urahara.-Faktycznie zbyt oczywiste.
-Dlaczego nie skupiłaś się na mocy Shinigami?-spytał Shinji.
-Próbowałam, ale dało to zerowy efekt.
-Na pewno, mogłaś go znaleźć w inny sposób.-powiedział Ichigo
-Szukaj tego właściwego, wśród milionów kwiatów.
-Szukałem tego właściwego, wśród milionów kostek.
-I jak go znalazłeś?
-Skupiłem się na jego mocy Shinigami.
-To idź do mojej duszy i znajdź łaskawie wśród milionów białych kwiatów, ten właściwy, jeśli wszystkie wyglądają tak samo i maja taką sama energię. Pytałam moją Zanpakuto czy jest inny sposób, stwierdziła, że nie.
-Czyli nie poznałaś jej imienia.-powiedział Toshiro.
-Nie, próbowałyśmy, ale nie mogłam go usłyszeć.
-Czyli musisz, trochę potrenować.-powiedział Kurosaki, kładąc dłoń na rękojeści swojego miecza.
-Masz zamiar się zemścić, za to że ci zawsze dokuczam?-spytała, przyglądając się swojej broni.
-Możliwe.-dziewczyna spojrzała na niego.-Żartuję, wiem, jak irytujące jest uczucie gdy nie możesz usłyszeć imienia swojego miecza.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym wstała.
-Niech ci będzie.
-Ostro oberwiesz.-zauważył.
-Trudno.-ruszyła do przodu.
-Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł.-powiedział Ishida.
-No to nie myśl tyle.-odpowiedziała mu dziewczyna.
-Tak się zastanawiam, czy jest szansa, że oni są w jakimś stopniu spokrewnieni?-zapytał Urahare, Shinji.
-Nie, raczej nie. Dlaczego pytasz?
-Obydwoje są uparci jak osły i lekkomyślni.
-Oj nie przesadzaj kapitanie, może być zabawnie.-powiedział Renji.
-E tam, nie lubię patrzyć jak dziewczyny obrywają.
-Tak, ale wcześniej, czy później to Ichigo zacznie obrywać.-zaśmiała się Rukia.
-No to mnie przekonaliście.
Wszyscy wstali i ruszyli za parą, zasiedli znów kilkanaście metrów od miejsca które wybrali sobie Mija i Ichigo.
Chłopak tłumaczył dziewczynie kilka podstawowych zasad, po czym odsunął się kilka kroków by wyjąć miecz i zaatakować.
 -*Skoro mnie słyszysz to nie daj mi się ośmieszyć.-pomyślała po czym, zablokowała atak, natychmiast kolana się pod nią ugięły.
-Coś marnie z twoją siłą, sądziłem, że masz trochę więcej krzepy.
-Urusai, masz więcej doświadczenia.-sapnęła, próbując odepchnąć chłopaka.
-Co ma siła do doświadczenia?
-To, że wiesz jak trzymać miecz.-warknęła i ostatecznie odepchnęła od siebie rudowłosego.
-Już się zmęczyłaś?
-Chyba cię pogięło.
Chłopak się zaśmiał i znów zaatakował, tym razem zadał więcej ciosów, dziewczyna zasłoniła się przed jednym uderzeniem, by zaraz blokować drugie, minęła godzina.
-Źle stoisz!-oznajmił, po czym jednym sprawnym ruchem podciął jej nogi, a Mija runęła na plecy.
-I jesteś martwa, kończymy?-zapytał.
-Nie!-stwierdziła, wstając.
-Może wykorzystaj swoje zdolności karate.-podpowiedziała jej Inoue.
-To nie jest walka wręcz, tylko mieczem.-sapnął Ichigo.
-Karate…-mruknęła cicho.
Ustawiła się w pozycji podobnej do wyjściowej w Karate.
-Dawaj!-krzyknęła
-Aleś ty jest uparta.
-Rusz się!
Chłopak zaatakował, już po pierwszym uderzeniu wszyscy dostrzegli niewielką różnicę, dziewczyna przesunęła lewą nogę za siebie i bez problemu zatrzymała atak, drugi atak wyprowadził z boku, z tym miała już więcej problemu, ale się udało, trzeciego ataku nie zdołała zatrzymać, za późno przesunęła nogę i siła uderzenia odrzuciła ją do tyłu, powodując, że po raz setny dzisiaj poturlała się po ziemi.
-Jesteś cała?-zapytał Ichigo.
-Nie, w kawałkach.-mruknęła ironicznie, wstając.-Jeszcze raz!
-Ech dobra, ale na dzisiaj to ostatni raz, jak upadniesz, albo będę miał okazję cię zabić, kończymy.
-Ale…
-Jak ci się coś nie podoba możemy skończyć od razu.
-Dobra, ostatni atak.-poddała się.
-Grzeczna dziewczynka.
-Urusai!
Chłopak parsknął śmiechem i zaatakował. Mija ustawiła się tak jak wcześniej, lecz przy blokowaniu ciosów inaczej przenosiła ciężar ciała. Wcześniej sunęła zaledwie palcami po powierzchni ziemi przez co atak mieczem bez większych problemów wytrącał ją z równowagi, tym razem stała twardo na ziemi, i przy przesuwaniu stóp, nie odrywała ich od podłoża by w każdej chwili móc się podeprzeć.
Sparowała tak piętnaście ataków, w dniu dzisiejszym był to jej rekord, raz udało się jej zaatakować, choć Kurosaki bez większych problemów zatrzymał atak, to jednak już coś. Chłopak zadał jeszcze kilka ciosów, gdy nagle podciął dziewczynie nogi, nie udało mu się jej jednak wywrócić.
-Świetnie poprawiłaś postawę, ale czy spostrzegawczość?
Chłopak zaatakował z prawej, dziewczyna spróbowała sparować, ale chłopak obrócił miecz w ręce, który przeleciał kawałek od jej brzucha i zaatakował z drugiej strony, Mija jakimś cudem zdołała zablokować atak, ale odrzuciło ją i poturlała się po ziemi, zatrzymując kilka metrów dalej.
-No to koniec.-powiedział Kurosaki.
Mija z boku, przewróciła się na plecy, ciężko oddychając.
-Nie najgorzej jak na pierwszy raz.-powiedział Shinji lądując koło nich.-Po raz pierwszy trzymasz miecz w ręce?
-Mmmmm.-mruknęła potwierdzająco, nie otwierając oczu.
-W takim razie poszło ci bardzo dobrze, a teraz wstawaj.
-Muszę?
-Jak nie chcesz obiadu, to nie musisz.
 Dziewczyna spojrzała na podchodzącego do nich Urahare wraz z pozostałymi.---Podły szantaż.-mruknęła, siadając, a reszta parsknęła śmiechem.
Wszyscy wstali i ruszyli na późny obiad.

Minęły dwa tygodnie.
Dziewczyna robiła bardzo duże postępy, uczyła się szybko, nie potrzebowała zbyt dużo czasu by móc walczyć z Ichigo na równi, raz udało jej się nawet wytrącić mu katanę. Gdy to się stało do ich pojedynków postanowił dołączyć Renji. Walczyła więc teraz jeden na dwóch.
-To nie sprawiedliwe.- mruknęła padając na kolana, podpierając się dłońmi i ciężko dysząc.
-To że nie możesz usłyszeć imienia swojego miecza to nie nasza wina, wstawaj!-krzyknął do niej Renji oddalony o kilka metrów.
Dziewczyna miała dość sporą widownie. Obserwowała ją grupa mieszkająca w świecie żywych: Urahara, Yoruichi,  Ishida, Sado i Inoue, oraz mieszkańcy Seireitei Toshiro, Shinji, Rukia, Rangiku i Hinamori.
Niedawno dołączyła do nich kolejna grupa ze świata dusz, składająca się z: Ikkaku Madarame, Yumichika Ayasegawa, Hisagi Shuhei i Kiry Izuru.
Wszyscy obserwowali wykończoną dziewczynę.
-Kto by pomyślał że jesteś tak słaba, sądziłem że jesteś bardziej wytrzymała.-zakpił Ichigo.
-Urusai, Kurosaki!-warknęła, podnosząc się z trudem.
-No ale o co ci chodzi, zawsze masz tyle do powiedzenia, a teraz ledwo co stoisz.-zaśmiał się, podchodząc bliżej.
Dziewczyna warknęła cicho, złapała za rękojeść miecza i wyrwała go z ziemi. Ustawiła się w postawie wyjściowej i czekała na atak, który nadszedł za niej. Dziewczyna w ostatniej chwili sparowała miecz Renjego, jego miecz po chwili znów się skrócił wracając do pierwotnej postaci.
Kurosaki znikąd zmaterializował się koło dziewczyny i ciął na wysokości jej brzucha. Ta bez większego problemu sparowała cios i natychmiast zadała własny.
-Słabo ci idzie! Ciosy straciły na sile i szybkości, ledwo możesz złapać oddech, spójrz ja i Renji nie mamy nawet zadyszki.-śmiał się jej prosto w twarz próbując wytrącić z równowagi.
-ZAMKNIJ SIĘ!!!-krzyknęła.
Złapała pewniej za miecz wyprowadzając cios za głowy. Ichigo z lekkim uśmiechem przygotował się do sparowania ciosu, lecz podobnie jak pozostali zesztywniał zaskoczony gdy z krańca miecza wydobył się potężny płomień.
Chłopak w  ostatniej chwili odskoczył zaskoczony. Mija krzyknęła puszczając miecz, ogień po chwili zniknął. Czarnowłosa przyciskając dłonie do klatki piersiowej upadła na kolana.
-Mija, nic ci nie jest?!-krzyknął natychmiast Ichigo, pojawiając się koło dziewczyny. Spojrzał zaskoczony na jej poważnie poparzone dłonie. Były one całe czerwone, skóra była lekko zniekształcona. W niektórych miejscach była popękana i ciekła z niej krew, oblewając całe dłonie.
-INOUE!-krzyknął czerwonowłosy, który pojawił się koło klęczącej dziewczyny.
Rudowłosa dziewczyna podbiegła do nich natychmiast podobnie jak pozostali.
-Kami-sama(Boże)-szepnęła widząc dłonie dziewczyny.- Mija…
-Nic mi nie jest.-sapnęła dość słabym głosem, przez co nikt jej nie uwierzył.
Orihime uklękła przed nią wystawiając dłonie do przodu.
-Sōten Kiss…-miała zamiar zaleczyć dłonie dziewczyny, ale…
-Zaczekaj.-zatrzymał ją Toshiro.
-Ale Taicho, trzeba wyleczyć jej ręce, takie poparzenia mogą zostawić blizny.
-Ucisz się Rangiku.-mruknął obojętnie, kucając obok czarnowłosej, przyglądając się uważnie jej dłonią.
-Co to…-wykrztusiła Mija.
Wszyscy spojrzeli na nią i dostrzegli biała poświatę wydobywającą się z jej dłoni. Przyglądali się jak mocno pokaleczone dłonie zaczynają się dość szybko regenerować.
-Błyskawiczna Regeneracja.-powiedział Ichigo.
-Nie, to jest zdolność Hollowów, lub Shinigami podanych Hollowfikacji, to jest coś innego.-powiedział Urahara spoglądając na zagojone dłonie dziewczyny, którymi ta powoli poruszała.
-Boli?-zapytał zatroskana Inoue.
-Nie.-powiedziała wciąż zaskoczona.
-To wygląda jak techniki czwartego oddziału.-zauważył Hisagi.
-Faktycznie.-poparł go Izuru.
-A czy poświata nie powinna być zielona?-zapytał Yumichika.
-Są różne techniki, ale żadna nie przyjmuje białego koloru.-powiedział Kira, który przez krótki okres czasu stacjonował w czwartym oddziale.-Choć chodziły pogłoski, o człowieku który posiadał takie światło.
-Co masz na myśli?-spytał Toshiro wymieniając zaniepokojone spojrzenia z Shinjim.
-Jak jeszcze stacjonowałem w czwartym oddziale chodziła legenda o człowieku który żył dwa tysiące lat temu i posiadał takie światło. Legenda głosiła jeśli dobrze pamiętam że potrafił za jego pomocą zaleczyć organy witalne, a nawet ożywić już martwe ciało.
Zapadła na chwilę cisza, wszyscy spoglądali na klęczącą wciąż dziewczynę, która przyglądała się swoim dłonią.
-Będziesz musiała się spytać o to swoją Zanpakuto.-powiedział Urahara.
-Wracajmy, na dzisiaj już wystarczy treningu.-powiedział Toshiro.
Ichigo podał miecz dziewczynie i pomógł jej wstać.
-Nic mi nie jest.-mruknęła gdy Kurosaki chciał jej pomóc iść.
Wszyscy spojrzeli na nią krytycznym wzrokiem. Ta nie zwracając na nich uwagi, spoglądając na swój miecz ruszyła przed siebie.
Dziewczyna szła kawałek, po czym złapała się za głowę i jęknęła cicho. Koło niej natychmiast pojawiła się Rukia.
-Nic ci nie jest? Mija, co jest?-spytała, widząc przerażenie w oczach dziewczyny.
-To  raiatsu…-szepnęła.
-Jakie?-spytał Ichigo.-Ja nic nie czuję.-powiedział, spoglądając po twarzach pozostałych by upewnić się że czegoś nie przeoczył.
-Mija-san, o jakim mówisz raiatsu, my nic nie wyczuwamy.- zapytał uprzejmie Kisuke, przyglądając się uważnie dziewczynie.
-Jest takie dziwne…
-Jakbyś mogła trochę to sprecyzować.-powiedział Shinji.
-Z jednej strony dławiące, ale z drugiej jakby przez coś blokowane, mam wrażenie że je skądś kojarzę, ale nie wiem skąd.
-Dlaczego ono cię tak przeraża?-spytała Rukia.
-Nie wiem, nie pamiętam.-szepnęła, łapiąc się za coraz bardziej bolącą głowę.
-Nie pamiętasz?-spytała Yoruichi.
-Wiem że znam to raiatsu, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd, mam taką dziwną pustkę w głowie…-znów syknęła, przyciskając sobie mocniej dłonie do skroni.
-Nie myśl o tym!-rozkazał natychmiast Urahara, podchodząc bliżej.
-Na co wpadłeś?-zapytała Yoruichi.
Mężczyzna stanął przed czarnowłosą położył jej dłonie na barkach i spojrzał w oczy.
-Ktoś jej wymazał pamięć.
-Nani!?-zawołała zaskoczona dziewczyna, po czym zachwiała się lekko, oplatając głowę ramionami.
-Spokojnie, nie przemęczaj się tak, musimy zdjąć blokadę.
-Powinniśmy to sprawdzić.-powiedział Hitsugaya.
-Nie wiem czy to dobry pomy…-zaczął Shinji.
Przerwało mu jednak pojawienie się wrót Senkaimon.
-Co jest?-mruknął cicho Renji.
Wszyscy z zaskoczeniem spoglądali jak z niebieskawego światła wyłaniają się pozostali kapitanowie z Yamamoto na czele, chwilę po nich przez wrota przeszli porucznicy.
-Yamamoto-sama, cóż za miła niespodzianka.-powiedział wesoło Urahara.
-Nie czas na to, Kisuke.
-Co się dzieje?-zapytał poważny Toshiro.
-Przybyliśmy was wspomóc.
-Wspomóc?-spytała zdziwiona Rukia.
-Tak myślałem że tego nie wyczujecie. Czujniki dwunastego oddziału wykryły potężne reiatsu…
-Mija je wykryła.-powiedział Ichigo.
Wzrok wszystkich spoczął na dziewczynie.
-Świetnie, zaprowadzisz nas tam.-powiedział Kurotsuchi.
-Nie rozumiem, powiedziałeś Yamamoto-sama, że wiecie gdzie się znajdują.-zauważył Shinji.
-Czujniki wykryły reiatsu na terenie całej Karakury, nie wiemy gdzie się znajduje dokładnie.-wyjaśnił Kyoraku.
-Dlaczego od razu przybyliście, do tego wszyscy, z kim mamy do czynienia?-zapytał Hisagi.
-Z bardzo niebezpiecznymi osobami. Żyli już za czasów gdy ja dopiero zaczynałem karierę Shinigami, przed wieloma laty wybuchła wojna przeciw nim. Wielu z nas zginęło, nie mogliśmy ich pokonać, ale nagle wszyscy zniknęli, miałem nadzieję że wszyscy zginęli.-powiedział spokojnie głównodowodzący kapitan.
-W takim razie pośpieszmy się.
-Czy to dobry pomysł by Mija szła z nami, to może być zbyt niebezpieczne, nie wystarczy by wskazała nam kierunek?-zapytał Ichigo.
-Nie, jeśli tu przybyli z pewnością mają względem niej plany, jeśli się rozdzielimy łatwiej ją złapią, po za tym mogą zmienić swoje położenie czego my bez Miji nie zauważymy.-powiedział Toshiro.
 Wszyscy skierowali na dziewczynę spojrzenia, ta odwróciła się do wszystkich plecami i mruknęła cicho…
-Tędy.
Ruszyła szybko przed siebie, pozostali pobiegli za nią.
Miała złe przeczucia, ta energia ją przytłaczała, choć miała spore luki w pamięci wiedziała że to spotkanie skończy się dla nich źle.
-*Co mam zrobić?
Biegli od piętnastu minut, Miji coraz trudniej było złapać oddech, kręciło jej się w głowie, cudem utrzymywała równowagę. Po jej lewej biegł staruszek Yamamoto, zaś po prawej Rukia, by w razie czego ją złapać.
Wybiegli na polane na której siedziało około dwudziestu osób.
-Jak miło widzieć drogich Shinigamich.-powiedziała brązowowłosa kobieta.-Przez krótki moment obawialiśmy się że będziemy musieli sami się do was pofatygować, a tu taka niespodzianka jeszcze że przyszliście do nas sami to jeszcze kilku do was dołączyło. To zaszczyt poznać wielkich kapitanów Gotei 13.- jej głos był przepełniony kpiną.-Więc tak, jak się domyślam wolelibyście z pewnością załatwić to ugodowo. Ani wy, ani my nie chcemy tracić towarzyszy.
-Jakie składasz warunki?-spytał Kensei.
-Bardzo proste i z pewnością dla was jasne. Przyszliśmy tu po dziewczynę…-wskazała palcem na Mije.-Oddajcie nam ją, a walka nie będzie konieczna.
-Po co wam ona?-spytał Kyoraku.
-Oj to już nie wasza sprawa, ale jeśli ktoś z was się martwi o samą dziewczynę to możecie być pewni że włos jej z głowy nie spadnie, jest dla nas bardzo cenna.-zrobiła krok do przodu uśmiechając się do dziewczyny, ta zaś cofnęła się o krok. Natychmiast przed nią pojawili się Shinigami, zasłaniając ją.
-Taka transakcja nas nie satysfakcjonuje.-powiedział spokojnie Shinji.
-Sokka, tak też myślałam.
-Nie, oni was zabiją!-krzyknęła Mija.
-Nie chcesz z nimi iść prawda?-spytał Ichigo.
-Ale…
-Jeśli nie chcesz to stój z tyłu i nie przeszkadzaj.
-Ho ho ho, mocne słowa jak na takiego chłopczyka. Cóż jak widzę nie masz odwagi obiecać jej że przeżyjesz, dobrze że wiecie z kim macie do czynienia.-zaśmiała się kobieta wyciągając z pochwy na plecach czarny miecz. Podobnie postąpili jej towarzysze jak również Shinigami.
-To jak, zaczynamy zabawę?-spytał, uśmiechając się Zaraki.
-Nie podoba mi się to.-mruknął cicho Toshiro.
Dziewczyna patrzyła z przerażeniem na obecnych jak i poprzednich kapitanów, oraz na Kurosakiego. Wszyscy rzucili się do ataku, pozostali zaś zostali z tyłu by osłaniać dziewczynę. Ta stała jak sparaliżowana, poziom energii wrogów natychmiast podskoczył, czego inni nie byli jednak wstanie wyczuć. Już po kilku ciosach było widać że Shinigami nie mają szans. Vizerodzi już po kilku minutach byli zmuszeni do uaktywnienia mocy Hallowów, jednak ku zaskoczeniu wszystkich ich maski zostały przełamane już po kilku ciosach.
Kapitanowie i Ichigo natychmiast uaktywnili swoje Bankai, to również zbyt wiele nie dało obrywali cały czas.
-Jesteście lepsi niż myśleliśmy, sądziliśmy że padniecie wszyscy po dwóch minutach.-zaśmiał się głośno jeden z mężczyzn.
-Tak, są lepsi, ale najwyższy czas kończyć.-powiedziała brązowowłosa kobieta.
Wszyscy natychmiast odskoczyli od kapitanów, okrążając ich. Stojąc w kole każdy złożył dłońmi inny znak, wystawili dłonie do przodu i w kierunku grupy Shinigamich pomknęło niebieskie światło. Kapitanowie próbowali uniknąć ataku, ale nie przewidzieli jego działania. Już po chwili znajdowali się w pułapce, ze wszystkich stron otaczały ich niebieskawe ściany energii. Wszyscy patrzyli na to zaskoczeni. Ichigo spróbował się ruszyć i natychmiast runął na kolana uderzony błyskawicą która wydobyła się z jednej ze ścian.
-Jak widać, nie radzę się wam zbytnio ruszać.
Kobieta zakpiła, po czym spojrzała na poruczników którzy przygotowali się do odparcia ataku. Jednak ku ich zaskoczeniu z pod ziemi wydobyła się kolejna błyskawica i wszystkich na raz poraziła.
Mija z niedowierzaniem patrzyła na nieprzytomnych towarzyszy. Widziała jak Yoruichi  przyzwyczajona do używania elektrycznych technik, próbuje się wydostać, co nic jednak nie dawało.
-To by było na tyle, porucznicy nie są żadnym problemem, ale jak widać Kapitanowie są strasznie uparci. Keiji zakończ ich marny żywot.
-Tak jest!-powiedział wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Złapał pewniej za miecz i stanął przed barierą, uniósł klingę za głowę, zamachnął się nią i koniec ostrza zagłębił w ścianie energii. Miecz natychmiast się wydłużył. Yoruichi i Kisuke w ostatniej chwili odskoczyli w bok.
-Upierdliwe  stworzenia.- mruknął blondyn i zamachnął się po raz drugi tym razem jednak uderzył z boku. Miecz leciał w taki sposób, że nie było możliwości zrobienia uniku, lecz kawałek od bariery ostrze zostało zatrzymane przez miecz czarnowłosej dziewczyny.
-Mija, uciekaj stąd!-krzyknął Kurosaki.
-Uru…sai!-wysapała
 Nogi się pod nią uginały, a ostrze mocno drżało. Przez ból głowy miała zupełnie czarno przed oczami.
Mężczyzna natychmiast odskoczył.
-Po co ich bronisz?-spytała ją brązowowłosa kobieta.
Mija nic nie odpowiedziała tylko stanęła pewniej.
-Przecież i tak ich nie uratujesz, sądzisz że możesz coś zdziałać skoro oni sami nie mogli się obronić?
Czarnowłosa złapała mocniej za miecz.
-*Nie wiem jeszcze jak, ale nie pozwolę wam zginąć.-przysięgła w myślach.
-Kim jesteście?-spytała.
-Nie pamiętasz nas, co nie?
-Nie.
-Chwiejesz się, czyżby męczyła cię migrena?-spytała kobieta ku zaskoczeniu dziewczyny za jej pleców.
Mija natychmiast się obróciła zadając cios mieczem, kobiety jednak już tam nie było. Znów stała koło towarzyszy.
-Mija-chan, jak możesz być taka nie uprzejma, ja tu z tobą rozmawiam, a ty mnie atakujesz. No cóż jak widzę nie zamierzasz odpuścić, niech będzie. Unieszkodliwić, ale jeśli jej coś zrobicie spotka was coś gorszego od śmierci.
Kilka osób natychmiast skierowało się w jej stronę.
-Mija, uciekaj nie masz szans!-krzyknął Ichigo.
-I mam was tu zostawić?-warknęła cofając się o kilka kroków.
-Mija…
-Nie, jak ucieknę to was zabiją.
-Uciekaj!-krzyknął jeszcze raz.
Dziewczyna sparowała pierwszy cios i odepchnęła od siebie mężczyznę.
-Idioto, a sądzisz że jak daleko zdołam uciec, nigdzie nie idę. Jeśli ucieknę zabiją was, jeśli przegram też, więc nie biorę takich opcji pod uwagę.
Sparowała kolejny cios, blondwłosa kobieta odepchnęła ją na kilka metrów, na szczęście ustała na nogach i zadała kolejny cios mężczyźnie który nadszedł z jej prawej strony.
-Ja cię nie rozumiem.-powiedziała brązowowłosa.-Wiem że mnie nie pamiętasz, ale dlaczego chronisz kogoś kto cię wykorzystuje.
Dziewczyna drgnęła lekko, a cios który zadał niejaki Keiji rzucił ją na ziemię kilka metrów dalej. Natychmiast się podniosła.
-Czyżbyś nie zauważyła że cię wykorzystują?-spytała.
-Zamknij się!-warknęła, odpychając od siebie wroga.
-Oni chcą byś nas pokonała, a potem cię zabiją bo jesteś zbyt dużym zagrożeniem.
Dziewczyna spojrzała kątem oka na uwięzionych Shinigami.
-*Nie, ona kłamie, nie słuchaj jej!
-Niby dlaczego, to ja miałabym was pokonać?- warknęła.
Oberwała silnym kopnięciem, który posłał ją na ziemie. Przeturlała się kilka metrów, zanim się zatrzymała obróciła się lekko i wybiła z prawej ręki lądując na nogach. Otarła z brody stróżkę krwi.
-Uważajcie, jej krew jest bardzo cenna. Nie powiedzieli ci jak to działa?-spytała pojawiając się za plecami czarnowłosej, przyłożyła jej dwa palce do kręgosłupa a ta sparaliżowana runęła na ziemię.
-Nie zdziwiło cię, że ty jesteś wstanie nas wykryć, a wykwalifikowani Shinigami nie. Jest to bardzo proste. Moc dzieli się na poziomy. Szeregowi, słabi Shinigami, nie mający zbyt wielkiej mocy, są na pierwszym poziomie. Oficerowie zazwyczaj są na drugim. W większości przypadków porucznicy są na trzecim poziomie, w tym przypadku jednak o dziwo wszyscy są na czwartym, a kapitanowie na piątym, kapitan głównodowodzący nawet na siódmym. Gdy ktoś jest na dużo wyższym poziomie, ci z niższego nie są wstanie wykryć jego energii. Ciężko byłoby by siódmy poziom wyczuł piętnasty.
Wszyscy zesztywnieli.
-Piętnasty?-szepnęła dziewczyna.-To jakim cudem jestem wstanie was wykryć?
-To bardzo proste, twój poziom wynosi w chwili obecnej czternaście.
-Nani?
Wszyscy Shinigami przyglądali się zszokowani leżącej dziewczynie.
-Jak to czternasty, kłamiesz!
-Wcale nie.
-Oni nie byliby wstanie mnie wykryć.
-Nie kontrolujesz swoich mocy na tyle, więc przez przypadek pozwoliłaś im zobaczyć swoje pięć procent mocy.
-Pięć?
-Dobrze skończyliśmy, o swój kręgosłup się nie martw sparaliżowałam cię tylko na chwilę. Zabijcie ich i wracamy.
-Nie!- krzyknęła czarnowłosa, po czym ku zaskoczeniu wszystkich powoli zaczęła się podnosić.
-Dlaczego tak się starasz? Przecież już ci powiedziałam że oni cię zabiją.
-Mów sobie ile chcesz i tak ci nie wierzę.
-Powiedziałam ci sto procent prawdy.
-Nawet jeśli, to w ich przypadku będę wiedzieć czego się przynajmniej spodziewać.
Dziewczyna stała już na nogach, wyrwała wbitą w ziemię katanę i ustawiła się do odparcia ataku.
-Jesteś cholernie uparta, ale w końcu tak cię wychowałam.
-Co?!-wykrztusiła gdy sens słów do niej dotarł.
-Sądziłaś że przyszliśmy tu od tak. Od wielu lat się tobą zajmowaliśmy byś wyrosła na przydatną.
-Przydatną?!-warknęła.
-Wybacz źle się wyraziłam, ale to nie ma zbytniego znaczenia.
Znikąd zmaterializowała się przed dziewczyną, jednym ruchem wytrąciła jej katanę z rąk i wbiła jej rękojeść miecza w brzuch. Mija wypluła trochę śliny, pomieszanej z krwią.
-Nie mamy już czasu się z tobą bawić, jeśli nie pójdziesz z nami własnej woli, staniemy się bardziej brutalni.
-Wal się.-warknęła.
Złapała za rękojeść miecza kobiety i spróbowała ją nim zaatakować.
-Nie bądź śmieszna, sądzisz że zranisz mnie moim własnym mieczem.
-Nie.
Odbiła się lewą nogą od uda kobiety a prawą stopą kopnęła ją w twarz odrzucając od siebie.
Natychmiast musiała uniknąć ataku jednego z mężczyzn, unikała wszystkich jego ciosów by po chwili uderzyć pięścią w brzuch mężczyzny.
Ominęła kilku przeciwników i ruszyła w kierunku człowieka trzymającego jej miecz. Przed nią jednak pojawiła się brązowowłosa, zadała kilka ciosów, które Mija bez większego problemu sparowała.
-Kim wy do cholery jesteście?
-Zaraz się dowiesz.
Wymieniły jeszcze kilka ciosów, a gdy kobieta przebiła się przez gardę dziewczyny dotknęła jej czoła.
-ZERWANIE!-krzyknęła.
Przed oczami Miji pojawiły się tysiące zapomnianych obrazów.
-Rayara-sama?-szepnęła zaskoczona.
-Wybacz, powinnam była od razu przywrócić ci wspomnienia.
Czarnowłosa rozejrzała się zamglonymi oczami, znała tu wszystkich. W jej głowie pojawiło się tyle informacji, wszystko czego kiedykolwiek ją nauczyli.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, tyle lat cię wychowywałam jakbym mogła się na ciebie gniewać.
-Mija, co ty robisz?!-krzyknął Ichigo.
Dziewczyna spojrzała w ich stronę.
-Nie przejmuj się nimi, strata przyjaciół boli, ale rodziny o wiele mocniej. Wykończcie ich.
-Nie możemy ich zostawić, nie są przecież żadnym zagrożeniem?-spytała Mija.
-Mija, Mija, Mija, zawsze byłaś zbyt delikatna, ale tym razem niech już ci będzie, jak wrócimy do domu wyplenimy to z ciebie.
Kobieta odwróciła się do dziewczyny plecami, ta zaś patrzyła jak Kurosaki zaczyna uderzać pięściami w barierę, co chwilę obrywając wyładowaniami elektrycznymi.
-Kurosaki, uspokój się ta bariera jest ponad twoje siły, nie uwolnisz się a zrobisz sobie tylko krzywdę.
-Co ty odwalasz?! Przed chwilą byłaś skłonna zginąć by nas uwolnić, a teraz od tak idziesz z nimi.
-Kilka rzeczy się zmieniło.-powiedziała, odwracając od niego wzrok, nie mogła patrzeć na pełne niedowierzania i wyrzutu spojrzenie u chłopaka, podobnie jak u innych.
-Co się zmieniło, co sobie do cholery przypomniałaś?
-Chyba nie wymagasz od niej, że będzie walczyć z kimś kto ją wychował, nawet nie wiecie jak ciężko nam było się tu pojawiać byście nas nie zauważyli.-zaśmiała się kobieta.
Do czarnowłosej podszedł mężczyzna z jej mieczem, podał jej natychmiast ostrze.
-Dziękuje, Kaoru.
Złapała swój miecz i wyjęła za pasa pokrowiec.
-Mija, jak możesz?! Po tych wszystkich treningach i …
-Rukia, daruj sobie.-powiedziała obojętnie.
-Dlaczego?
-Dlaczego miałabym walczyć przeciw swoim bliskim, by chronić kogoś kto mnie później zabije.
-Jak możesz tak mówić, nikt z nas by cię nie zabił.
Wszyscy jej byli towarzysze obserwowali ją.
-Chyba mi nie powiesz że przyszliście tu z czystą chęcią pomocy. Przyszliście po mnie bym nie okazała się wrogiem społeczności dusz.
-Przed chwilą mówiłaś że nie ma dla ciebie znaczenia…-zaczął Renji.
-Nie zrozumiałeś mnie. Powiedziałam że wolę walczyć po waszej stronie bo przynajmniej wiem czego się spodziewać. Teraz już pamiętam po czyjej stronie powinnam stać.
Renji warknął cicho i spróbował się podnieść, lecz jego układ nerwowy został porażony po uderzeniu pioruna i nie był wstanie.
-Dobrze, ruszajmy.-powiedział Karaya.
-Mija!-krzyknął Ichigo.
Dziewczyna skierowała swój miecz do pochwy, lecz ku zdziwieniu wszystkich ostrze zatopiło się nagle w ciele Kaoru.
-Nani?-szepnął wypluwając dużą ilość krwi, by po chwili runąć bez życia na ziemie.
Karaya odwróciła się w stronę zajścia i w ostatniej chwili wyjęła miecz by sparować cios Miji.
-Co ty robisz?
-Staję po właściwej stronie.
Zamachnęła się ostrzem odpychając od siebie kobietę.
-Kłamałaś, wszystko co powiedziałaś było kłamstwem!-krzyknęła brązowowłosa.
-Nie skłamałam ani razu, no może raz.
-Co?!
- Dlaczego miałabym walczyć przeciw swoim bliskim, by chronić kogoś kto mnie później zabije.-zacytowała swoje własne słowa z bezczelnym uśmiechem na ustach .-Jestem wam tylko potrzebna do zniszczenia Soul Society , potem nie będę wam już przydatna, a za to stanę się dla was zrozumiałym zagrożeniem.
-Yaro(dziwka).-warknęła kobieta.
-Po za tym powiedziałaś, że strata przyjaciół boli mniej niż strata bliskich, wiesz jaki jest w twoim rozumowaniu problem?
-Jaki?
Mija znikąd pojawiła się przed kobietą i zadała cios, który ta ledwo sparowała.
-Problem jest taki, że to wy zabiliście moich bliskich!-krzyknęła i zadała kilka kolejnych ciosów.
Shinigami przyglądali się zaskoczeni dziewczynie, jej raiatsu cały czas rosło, ziemia wokół niej pękała, lecz nagle przestali ją wyczuwać.
-Chyba nie sądzisz, że nas pokonasz. Możesz sobie mieć taki poziom jak my, ale nie pokonasz sama dwudziestu przeciwników.
-Nie jestem sama, a mój poziom jest większy niż wasz.-zakpiła.
-Mówisz o…nie rozśmieszaj mnie, nie słyszysz jej imienia.
-Jeszcze. Obiecałam sobie że nie dam wam ich zabić i mam zamiar dotrzymać tej obietnicy.
Dziewczyna zaatakowała, poruszała się niezwykle szybko, jej ruchy były pewniejsze i silniejsze niż wcześniej. Jej styl walki zmienił się zupełnie, wiedziała jak uderzyć by zabić.
-W takim razie nie zostawiasz nam wyboru. Nie jesteś nam już potrzebna, zabić!-krzyknęła Karaya.
Dziewczyna zesztywniała gdy miecze jej przeciwników rozbłysły lekkim światłem, a ich energia się podwoiła.
-*Kuso, drugi poziom! Co mam zrobić?
Dziewczyna wiedziała o nich z jednej strony wiele, zaś z drugiej prawie nic. Byli ludźmi o niezwykłych zdolnościach. Nie wiedziała jednak jak się zwą, mieli niesamowite ilości energii, dodatkowo gdy uaktywniali moc ich mieczy, energia wzrastała jeszcze bardziej.
Obecnie jedyną nadzieją dziewczyny na wygraną było poznanie imienia i możliwości swojego Zanpakuto.
-*Ale jak mam to zrobić?
Przed nią zmaterializował się Keiji, zadał silne uderzenie które odepchnęło Mije kawałek do tyłu.
Dziewczyna była na straconej pozycji choć do tej pory miała więcej energii niż jej przeciwnicy, teraz to się jednak diametralnie zmieniło, do tego oni byli o wiele bardziej doświadczeni, do tej pory jedyne co poznała to teoria.
-Walczysz po stronie osób, które natychmiast w ciebie zwątpiły?!
-Jestem dosyć dobrą aktorką, gdyby oni mi nie uwierzyli, wy też nie dalibyście się nabrać.
-Zapłacisz za tą zdradę najwyższą cenę.-warknęła.
-No to chodź i spróbuj.-zakpiła, uśmiechając się wrednie.
Kobieta natychmiast  zaatakowała, wymieniały wiele ciosów. Karaya uderzyła w miecz dziewczyny, na tyle mocno że ta odleciała kilka metrów. Poderwała się szybko z ziemi by sparować cios niebieskowłosego mężczyzny o imieniu Kazuyoshi.
-Może i ci żałośni Shinigami odzyskali wiarę w twoją wygraną, ale przecież ty nigdy nie byłaś głupia, wiesz że nie wygrasz!- powiedział ostro i silnym ciosem odepchnął dziewczynę od siebie. Mija przeleciała kilka metrów, miała już spokojnie wylądować gdy  nagle za nią pojawił się kolejny przeciwnik i ciął ją mieczem w plecy. Dziewczyna syknęła cicho i się odwróciła, zmrużyła wściekle oczy. Stał przed nią Akihisa Kawatabi. Nienawidziła go całym sercem, zamachnęła się mieczem i skrzyżowała ostrza z chłopakiem.
-Nie ma co, nie lubię cię jak mało kogo, ale w życiu bym cię nie posądzał o myśli samobójcze.-zakpił.
-Żebyś to ty zaraz nie miał myśli samobójczych.
-Nie rozśmieszaj mnie, przez te dwa lata co się nie widzieliśmy naprawdę zgłupiałaś.
Wymieniali wiele ciosów, Mija zaczęła powoli tracić siły nie nadążała za ruchami przeciwnika.
-Czyżbyś się już zmęczyła.
-Urusai!
Zadała cios znad głowy, który chłopak sparował. Siłowali się chwilę, chłopak chciał za wszelką cenę odepchnąć od siebie dziewczynę, ta zaś nie odpuszczała.
-*NIE MOGĘ PRZEGRAĆ!-krzyknęła w myślach.
Naparła mocniej na miecz przeciwnika, ten się uśmiechnął lekko.
-Nie masz żadnych szans. Nie wiesz nawet od jak dawna chciałem cię zabić.
Uśmiechał się wrednie, ale gdy dziewczyna naparła na miecz jeszcze mocniej, uśmieszek został brutalnie zdarty z jego ust. Nogi zaczęły się pod nim uginać, wszyscy z niedowierzaniem patrzyli jak miecz chłopaka zaczyna pękać.
-Nani? To niemożliwe.-sapnął gdy miecz rozleciał się na dwie części.
Miecz Miji z dużą prędkością zaczął opadać na głowę chłopaka.
-Po tobie.-warknęła.
Jej ostrze zostało jednak zatrzymane kilka milimetrów od głowy chłopaka.
-Nani!-sapnęła.
Za chłopakiem stał Kazuyoshi, trzymał on w dłoni miecz dziewczyny nie pozwalając jej się odsunąć.
-*Cholera, jak stracę miecz będzie po mnie!
Zobaczyła wredny uśmieszek na ustach Akihisy. Spróbowała jeszcze raz wyrwać swoje ostrze, ale nic to nie dało. Chłopak złapał ją za ramie i przyłożył jej dłoń do brzucha.
-Po tobie.-uśmiechnął się podle.
-Shimata!
Z dłoni chłopaka wydobyło się złote światło i technika podobna do Cero pustych, wbiła się centralnie w brzuch dziewczyny, ta odleciała kilka metrów i runęła na ziemie.
-*Mija! Mija! Mija! Mija!
Słyszała jak ktoś ją woła, ale kto? Głos był przytłumiony i zniekształcony.
-*Mija! Mija! Mija! Mija!
-*Ichigo? Muszę wstać, nie mogę przegrać!
Otworzyła oczy poczuła natychmiast swąd spalenizny, wolała jednak nie sprawdzać co się spaliło.
Odwróciła się z wielkim trudem z pleców na prawy bok, z ulgą dostrzegła miecz w bity zaraz obok niej.
-Żyjesz?!-usłyszała warknięcie.
Uniosła wyżej głowę, dostrzegła stojącego dwa metry od niej Akihise. Natychmiast się uniosła na rękach choć przeszedł ją spazm bólu, zaczynający się na wysokości brzucha i ciągnący się później do reszty ciała.
Złapała za rękojeść miecza i wstała.
Dostrzegła że jej góra kimona została zupełnie zniszczona, stała więc teraz w kloszowanych spodniach z kimona i białej obcisłej bluzce, odsłaniającej połowę jej pleców, całe ramiona i mocno uwydatniającej jej biust.
Zmrużyła poirytowana oczy gdy dostrzegła na białym materiale sporą plamę krwi. Zaskoczeniem spojrzała na medalion wiszący na szyi, wcześniej z pewnością go nie miała. Medalion stworzony był z jakiegoś dziwnego kryształu, przedstawiał on znak Yin Yang. Szybko się opamiętała i spojrzała na przeciwnika.
-Czyżbyś skrócił sobie miecz?-spytała uśmiechając się bezczelnie, widząc połamany miecz chłopaka.
-Ty…!
Już miał ruszyć w jej stronę, gdy na jego ramieniu wylądowała dłoń jakiegoś mężczyzny.
-Stój!
-Hai, przepraszam.-powiedział, skłaniając pokornie głowę.
Mija przyjrzała się mężczyźnie dokładnie, wcześniej go nie dostrzegła i po chwili namysłu doszła do wniosku, że widzi go po raz pierwszy.
-*Kim on jest i dlaczego Akihisa go słucha, przecież on nie słucha nikogo.
-Ktoś ty?-spytała.
-Nie musi cię to interesować.
-Może i nie musi, ale interesuje.
-Jestem kimś kto cię zabije.
-Jasne, czyli jesteś dupkiem z przerośniętym ego.  
Mężczyzna pojawił się przed nią i zamachnął się mieczem. Dziewczyna w pierwszej chwili chciała zablokować cios, lecz widząc kątem oka chytry uśmieszek Akihisy zmieniła plany. Uniknęła szybko ciosu, a miecz mężczyzny wbił się głęboko w ziemie. Mija natychmiast wykorzystała okazje i cięła ostrzem. Przeciwnik wyrwał mecz jednak szybciej niż się spodziewała, zadał cięcie które Mija ledwo co zdążyła sparować .
Miecz zaledwie lekko dotknął ostrze Miji, ale i tak dziewczyna odleciała kilka metrów do góry.
Czarnowłosa otworzyła szerzej oczy, gdy wyczuła za sobą mężczyznę. Odwróciła się natychmiast parując cios, który przebiłby jej klatkę piersiową. Mężczyzna poruszał się o wiele szybciej niż ona, więc ta już po chwili została wbita w ziemię przez silne kopnięcie w brzuch. Zwinęła się w kłębek czując przeraźliwy ból, wypluła dużą ilość krwi pomieszanej z jakąś cieczą.
-*Jak to możliwe, jednym ciosem uszkodził mi żołądek.
Mężczyzna wylądował nad nią, trzymając w ręku czarno granatowy miecz.
-Nazywam się Mikarashi Hinato i jestem przywódcą tej grupy.
Źrenice dziewczyny rozszerzyły się z niedowierzania i przerażenia.
-A…arienai.(niemożliwe)-wyszeptała, głos jej lekko zadrżał.
-Możesz się cieszyć, że to ja cię zabiję. Rzadko kiedy sam się fatyguję by zabić zdrajcę.
-Kisama!(obraźliwie ty)-warknęła cicho.
Mężczyzna uniósł miecz.
-MIJA!-po polanie rozniósł się krzyk Ichigo, Ruki i Renjego.
Wołana dziewczyna zaskoczona spojrzała przed siebie, to nie były jedyne krzyki jakie usłyszała.
Przyglądała się jakby w zwolnionym tempie jak miecz opada na nią.
-Nie.-szepnęła cicho.
Miecz mężczyzny zatopił się ku jego zaskoczeniu nie w ciele dziewczyny, lecz w ziemi. Rozejrzał się, czarnowłosa klęczała kilka metrów dalej, podniosła się i spojrzała na niego. Zaskoczyło go pełne determinacji spojrzenie lazurowych tęczówek, błękit rozjaśniony był dodatkowo dziwnym białym światłem.
  Mija uśmiechnęła się lekko czując jak przez jej ciało przepływa nowa energia. Koło niej pojawiła się zielonowłosa kobieta. Zamachnęła się mieczem, lecz Mija zatrzymała atak bez większych problemów.
Uderzyła mocniej w miecz kobiety odrzucając ją od siebie.
Znikąd przed nią zmaterializowało się dwóch mężczyzn, dziewczyna sparowała dwa ciosy swoim mieczem, po czym odwróciła głowę, kawałek za nią zmaterializował się Hinato.
-Giń!-powiedział, celując ostrzem miecza w dziewczynę.
-Zadziwiaj, Suki!-szepnęła.
Miecz natychmiast rozbłysnął jasnym światłem. Do białej klingi dołączyły czarne wstążki, ostrze z metalowego zmieniło się w przejrzysty, błyszczący białą poświatą kryształ.
-Niemożliwe!-sapnął mężczyzna.
Dziewczyna sparowała cios, odrzucając od siebie trzech mężczyzn.
Przyjrzała się zaskoczona broni, nie licząc materiału który budował ostrze, wyglądał jak zwyczajny samurajski miecz, z jedną różnicą nie posiadał tsuby. Poczuła lekkie wibracje na klatce piersiowej, medalion błyszczał jasnym światłem i drżał. Złapała go i zerwała z szyi, jakiś odruch kazał jej go przyłożyć do miecza, medalion rozbłysnął ostrym, jasnym światłem i połączył się z rękojeścią tworząc gardę(inaczej tsuba), ze wzorem Yin Yang.
Uśmiechnęła się lekko czując moc bijącą od swojego orędzia.
Podniosła wzrok i spojrzała na przeciwników, okrążyli ją. Przygotowała się do odparcia ataku, z lekkim uśmiechem na ustach.
Zaatakowali ją niemal równocześnie, dziewczyna unikała jednak wszystkich ciosów bez większych przeszkód, wirowała między nimi zadając cięcia. Przed nią pojawił się mężczyzna zadał cios, który dziewczyna cudem uniknęła. Mija zamachnęła się mieczem, mężczyzna zdążył jednak odskoczyć, lecz ku zaskoczeniu wszystkich z końca ostrza wydobył się płomień który pochłonął jej wroga. Mężczyzna wił się krzycząc na ziemi, by po chwili przestać się ruszać, płomień wciąż jednak trawił martwe już ciało. Dziewczyna przyjrzała się ostrzu, a w jej głowie pojawiły się obrazy w jaki sposób może użyć żywiołów.
-*Arigato Suki.-pomyślała i z lekkim uśmiechem przygotowała się do walki.
-Wynoście się stąd!-warknęła, choć czuła że może to wygrać, wolała jednak nie przelewać więcej krwi.
-Chyba sobie kpisz, kilka sztuczek cię nie uratuje.
-Odezwał się ten z połamanym mieczem.-zakpiła.
Chłopak warknął wciekły i pomimo rozkazu dowódcy że ma się uspokoić ruszył rozjuszony na dziewczyną.
Ta bez większych problemów sparowała cios i wyprowadziła własne cięcie, tnąc chłopakowi klatkę piersiową.
-Odsuń się stamtąd!-usłyszała krzyk Hinato.
Chłopak nie miał jednak okazji by wykonać rozkaz, dziewczyna cięła mieczem, a powietrze przecięło niewidoczne gołym okiem powietrzne ostrze, które uderzyło prosto w chłopaka. Młodzieniec wypluł sporą ilość krwi.
-Yaro!(dziwka)-warknął cicho po czym runął nieprzytomny na ziemię.
Dziewczynę natychmiast zaatakowało kilka osób.
Miała niewielki problem z koncentracją, w głowie cały czas pojawiały jej się wspomnienia jej Zanpakuto. Choć obrazy jakie miała przed oczami mocno ją rozpraszały, jednak wśród wspomnień były również techniki walki Suki.
Dziewczyna zawirowała w miejscu i cięła mieczem podłoże. Natychmiast z ziemi wydobyły się ostre kolce, z budowane z kamieni i ziemi. Na ostre końce nabiły się dwie osoby, trzy kolejne zostały mocno poranione.
-Dorwać ją!-wrzasnął dowódca grupy.
Dwie kobiety zaatakowały Mije, ta z lekkimi problemami parowała ciosy próbując wyprowadzić kontratak. Nagle kobiety odwróciły lekko ostrza a miecz Miji został uwięziony między nimi.
-Nani?!-szepnęła cicho, starając się oswobodzić swoją broń.
Przed nastolatką pojawił się mężczyzna, który silnym kopnięciem w klatkę piersiową posłał ją w powietrze. Dziewczyna wylądowała kilka metrów od bariery więżącej(tak się odmienia?) shinigamich.
Podniosła się z trudem wypluwając sporą ilość krwi. Podparła się na mieczu przyglądając się podchodzącym przeciwnikom.
-Mija-san, spróbuj nas uwolnić!-powiedział Urahara.
Dziewczyna odwróciła głowę w ich stronę.
-To niemożliwe, dopóki oni tu są bariera nie zniknie.-powiedziała cicho unosząc miecz, szykując się do obrony.
Kątem oka spojrzała w kierunku poruczników, którzy powinni się już dawno pozbierać. Źrenice jej się lekko rozszerzyły gdy dostrzegła drugą barierę wokół nich.
-Shimata!-zaklęła cicho.-*Muszę to kończyć, nie mam już sił.
W głowie dziewczyny pojawił się szalony obraz.
-*Przecież to mi się nigdy nie uda!
Westchnęła cicho, pomimo że plan jaki jej pozostał był szalony i mało prawdopodobne było że jej się uda, musiała spróbować.
Wyskoczyła do przodu unikając ciosów wrogów. Zatrzymała się dopiero na środku zniszczonej polany, pozwoliła się otoczyć. Skupiła się na mieczu, nic się jednak nie działo.
-*Dlaczego nic się nie dzieje? Suki, proszę pomóż.
-*Skup się.
Usłyszała zaskoczona głos w swoim umyśle. Natychmiast przymknęła oczy i nie zważając uwagi na biegnących w jej stronę wojowników, próbowała się skupić. Miecz trzymany w dwóch dłoniach rozbłysnął jasnym światłem i podzielił się na dwie identyczne części.
-Udało się!-zachwyciła się, nie dano jej jednak nacieszyć się sukcesem gdyż musiała zablokować kilka ataków.
Odskoczyła od przeciwników.
-Umiesz walczyć dwoma mieczami?-zakpił jeden z jej przeciwników.
-Nie.-odpowiedziała, uśmiechając się chytrze.
Cisnęła jednym z mieczy w stronę wrogów i zamknęła oczy. Miecz rozbłysnął białą poświatą i podzielił się na kilkadziesiąt innych. Trzech zaskoczonych przeciwników przebiły na wylot, inni zdołali zablokować miecze, które upadły na ziemię, lub poleciały dalej w bijając się w drzewa.
-Ten atak miał nas niby zabić?!-zakpił jeden z mężczyzn.
-No popatrz ci padli.-powiedziała wskazując na trójkę nieprzytomnych osób.
-Kisama!-warknął, zrobił krok do przodu, gdy miecze leżące na ziemi poderwały się nagle w powietrze, raniąc mocno kilka osób.
-Jak?-szepnął mężczyzna.
Spojrzał na dziewczynę, dłoń miała uniesioną.
-Władasz nad nimi?!
-Intelektualista nam się znalazł.-zakpiła.
-Ty dziwko.-warknął, robiąc krok do przodu.
-Spokój!-rozniósł się podniesiony głos dowódcy grupy.
-Hisano-sama?
-Nie widzisz, że próbuje wytrącić cię z równowagi.
-Jaa... wybacz, Panie!-powiedział, odsuwając się natychmiast od dziewczyny.
-Szkoda, a tak dobrze szło.- westchnęła teatralnie.
-Poddaj się, znamy wszystkie twoje sztuczki, niczym nas już nie zaskoczysz!- krzyknęła Karaya- To twój koniec!
-Doprawdy, no to chodź i mi to udowodnij, jeśli potrafisz.
Szatynka spojrzała kątem oka na swego przywódce, ten kiwnął lekko głową. Kobieta natychmiast wyskoczyła do przodu, atakując młodszą dziewczynę.
Mija sparowała kilka uderzeń i zaśmiała się głośno.
-Nigdy was nie lubiłam, ale ty byłaś jedyną osobą którą darzyłam szacunkiem. Pamiętam cię jako niezłomną, silną i niezależną kobietę. Cóż za rozczarowanie, musisz się pytać o zgodę by zrobić kilka kroków do przodu, żałosne.
-Zamilcz!
-Śmiałaś się ze mnie, że walczę po stronie osób które później mnie zabiją, a ty co robisz. Lekkie nieposłuszeństwo i on was pozabija.
-ZAMILCZ!-wrzasnęła.- Nie masz prawa tak mówić o Hisano-sama!
-Uważaj, bo cię jeszcze zabije za nie tytułowanie go swym panem.-kpiła z przeciwniczki.
-Karaya, zakończ to, ona zaczyna mnie męczyć.
-Hai, Hisano-sama!
-Nie przegram z kimś takim jak ty, jesteś jego pokorną służącą na każde zawołanie.- Mija była zgorszona tym co zobaczyła.
-Znam wszystkie twoje sztuczki, do tego jesteś na tyle zmęczona, że ledwo trzymasz się na nogach, nie wygrasz.-powiedziała uśmiechając się bezczelnie.
-Stałaś zboku prawie całą walkę obserwując mnie, a i tak ominęłaś kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze, jestem zmęczona, ale stoję jeszcze na nogach. Po drugie, jaką masz pewność że to wszystkie moje sztuczki.
Uśmiechnęła się, widząc jak kobieta mruży wściekle oczy. Dziewczyna rozejrzała się dyskretnie, polana na której walczyli była zupełnie zniszczona. Z dwudziestu przeciwników zostało jeszcze jedenastu, sześciu zabiła osobiście, zaś pozostali umarli przez dużą utratę krwi.
Mija zmrużyła niezadowolona oczy, nie chciała zabijać, to oni ją do tego zmusili, nie miała wyboru, ona albo oni. Musiała to zakończyć natychmiast. Miała jeszcze jeden As w rękawie, lecz nie była pewna czy zapanuje nad nim w takim stanie.
Zobaczyła jak po raz kolejny ją otaczają, nie miała drogi ucieczki, a nie sądziła by zdołała zatrzymać wszystkie ataki. Westchnęła cicho, musiała zaryzykować. Skupiła się na swym mieczu, ten natychmiast rozbłysł i podzielił się na dwa.
Ku zaskoczeniu przeciwników, wyrzuciła oba miecze w powietrze, ostrza rozbłysły i podzieliły się na kilkadziesiąt innych tworząc wokół niej tarczę, odgradzając od wrogów zanim ci zdążyli zareagować.
Dziewczyna otworzyła oczy, ku zdziwieniu wszystkich tęczówki jarzyły się białym światłem.
Machnęła dłonią, a miecze rozsypały się na miliony płatków róż, które natychmiast zaczęły krążyć wokół niej.
-Uważajcie, nie wiemy jak działa ta technika!-krzyknęła Karaya.
                               .........................................................................
-To wygląda jak...-zaczął Urahara.
-Jak Bankai Byakui.-dopowiedział Ichigo.
Mężczyzna puścił mimo uszu, fakt że chłopak po raz kolejny nazwał go po imieniu i powiedział.
 -Różni się to od mego Bankai. Po pierwsze moje miecze są stworzone z raiatsu, te są rzeczywistymi kopiami. Po drugie to są prawdziwe płatki róż, moje to są mikroskopijne ostrza.-wyjaśnił.
Wszyscy uważnie śledzili poczynania dziewczyny.
Ta zmierzyła przeciwników oschłym spojrzeniem i powiedziała.
-Wycofajcie się, nie chce was zabijać.
-Nie bądź śmieszna, co nam zrobisz czymś takim, połaskoczesz nas?- zaśmiał się jeden z mężczyzn.
-Wiec że te różane płatki w mojej duszy są symbolem tego co nienawidzę, możesz być pewny że ich zastosowanie ci się nie spodoba.
Od tonu dziewczyny kilka osób przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Mężczyzna prychnął głośno i ruszył z mieczem w ręku w kierunku dziewczyny. Zatrzymał się przed barierą i ciął mieczem. Kilka płatków rozpadło się na pół, by po chwili znów się połączyć w całość.
-I co niby robi ta twoja technika, mogę ją pociąć i nic mi się nie stanie.
-Ignorant, nie powinieneś lekceważyć siły nienawiści.- powiedziała spokojnie.
Mężczyzna zaśmiał się głośno i ciął jeszcze raz, tym razem miecz zanurzył w barierze po samą rękojeść przez co kilka płatków dotknęło skóry mężczyzny. Czerwone różane płatki natychmiast eksplodowały, pozbawiając mężczyznę dłoni. Ten odleciał kilka metrów do tyłu i runął z wrzaskiem na ziemie. Wszyscy patrzyli  na to z niedowierzaniem i  przerażeniem.
-Niesamowite, trzy płatki pozbawiły go połowy ręki.-powiedział Hisano.
Przyjrzał się dokładniej dziewczynie.
-Twoja technika reaguje na kontakt z ciałem, gdy płatki dotkną skóry eksplodują.
-Kto wie.-odpowiedziała wymijająco.
-Kończmy tę farsę.-powiedział spokojnie, łapiąc za miecz i czyniąc kilka kroków do przodu.
-Popieram, to trwa już zbyt długo.-odpowiedziała uśmiechając się, próbując zamaskować ogromne zmęczenie.
Płatki róż natychmiast zaczęły krążyć wokół dziewczyny. Jeden z nich podleciał do niej, rozbłysł czerwonym światłem i zmienił się w miecz, za rękojeść którego dziewczyna natychmiast złapała.
Przyjrzała się przeciwnikowi. Mężczyzna szedł spokojnie w jej stronę, z uniesionym lekko mieczem. Mija zmrużyła oczy gdy kilka jej płatków odbiło się od niewidocznej gołym okiem bariery. Hisano bez żadnych przeszkód wszedł między płatki róż i przyspieszając kroku ruszył w kierunku zszokowanej dziewczyny. Ta natychmiast odskoczyła do tyłu unikając ciosu, wymierzonego mieczem w jej szyję.
-*Jak on to robi?-przeszło jej przez myśl.
Skrzyżowali ze sobą miecze. Dziewczyna zdołała przebić się przez gardę mężczyzny, miecz kierował się prosto na jego klatkę piersiową, jednak dziesięć centymetrów do ciała Hisano czubek ostrza został zablokowany przez niewidzialną barierę. Mija zaskoczona nie zdążyła zatrzymać miecza przeciwnika, który zagłębił się w jej lewym barku. Z cichym jęknięciem odskoczyła do tyłu, czując wyrywane z rany ostrze.
Wyprostowała się z lekkim grymasem bólu na twarzy. Uniosła zdrową rękę, a za jej rozkazem wszystkie płatki skierowały się w stronę mężczyzny. Zatrzymały się dopiero na barierze, obkleiły ją dokładnie, tworząc czerwony kokon. Mija zacisnęła dłoń w pięść, a płatki kwiatów eksplodowały równocześnie.
Siła eksplozji odrzuciła do tyłu podwładnych Hisano. Miji  silny podmuch nie zrobił jednak żadnej krzywdy.
Dziewczyna stała spokojnie, przyglądając się opadającemu pyłowi, próbowała dostrzec przeciwnika. Zanim jednak jej wzrok spoczął na wrogu sprawdziła stan swojego ciała. Przez plecy ciągnęła się długa, mocno krwawiąca szrama. Biała bluzka, przemoczona była od krwi, która obficie wylewała się z rany na brzuchu. Czarnowłosa przeniosła szybko wzrok na uszkodzony  bark, ostrze zagłębiło się bardzo głęboko, przecięło mięśnie i zagłębiło się w kości. Dziewczyna z bólu jaki odczuwała miała czarne mroczki przed oczami. Przeniosła lekko zamglone spojrzenie na przeciwnika, mężczyzna stał niewzruszony. Dziewczyna dostrzegła leżący wokół niego pył.
-*Bariera, się rozkruszyła.
Mimowolnie na usta dziewczyny wkradł się lekki uśmiech. Złapała mocniej za miecz o który się opierała i uniosła go.
Skupiła się do granic możliwości, wiedziała, że każdy nawet drobny błąd może być jej ostatnim. Hisano był pełny sił, walka nie kosztowała go zbyt dużo energii, w przeciwieństwie do dziewczyny, która ledwo stała. Wszystkie jej płatki zniknęły.
Skupiła się na swojej energii duchowej, a kryształ budujący ostrze rozbłysł mocniejszym światłem.
-Pomyśleć że gdybyśmy przyszli po ciebie kilka dni wcześniej, poszłabyś z nami bez zająknięcia.
-Mylisz się!-warknęła, w odpowiedzi na słowa Hisano.
-To ty się mylisz, nienawidziłaś Shinigami, całym sercem życzyłaś im jak najgorzej. Co więc zmieniło twoje nastawienie?
Uwięzieni Shinigami słuchali z zaskoczeniem krótkiej wymiany zdań.
Mija spuściła lekko głowę, nie spuszczając jednak z oczu przeciwnika.
-Cały czas wmawialiście mi że Shinigami to potwory, że jako bogowie śmierci zabijają kogo chcą. Wciskaliście mi te bajeczki, a ja w nie ślepo wierzyłam. Pomimo mojej wiary w wasze słowa, blokowaliście moje wspomnienia, bym nie mogła o tym zbyt dużo myśleć, to was zgubiło. Daliście mi szansę poznać prawdziwą twarz Shinigami, bez tej nienawiści którą mi wpoiliście.
-Rozumiem.-westchnął.
Znikąd pojawił się przed dziewczyną i wbił ostrze w klatkę piersiową młodej kobiety, ta otworzyła szerzej oczy i zakrztusiła się krwią, która napłynęła jej do ust.
-To twój koniec.-powiedział spokojnie.
                               ...........................................................
Dziewczynie zrobiło się czarno przed oczami, czuła wciąż miecz w swoim ciele. Nogi zaczęły się pod nią uginać.
-*Zawiodłam.
Wraz z myślą sceneria wokół niej się zmieniła. Zawieszona była w ciemności, nie widziała zupełnie nic, wszędzie była tylko ciemność. Nie widziała nawet swojego ciała, nawet się z tego cieszyła,nie musiała przynajmniej oglądać jak pokaleczone było.
-Czy ja umarłam?-zadała pytanie, lecz słowa nie doszły jej uszu. 
Tkwiła w niezmąconej ciemności i idealnej ciszy.
-Jeśli umarłam dlaczego tu jestem? Powinnam stać się duchem, więc co się stało? Dlaczego tu jestem?
Zaczęła panikować.
-Czy ktoś tu jest? Pomocy? Nie mogę tu umrzeć! Muszę im pomóc! Proszę! Nie mogę ich zawieść!
Z oczu dziewczyny pociekły łzy, miała ochotę runąć na kolana, ale nie mogła wciąż tkwiła uwięziona w tej ciemności, nie mogąc się ruszyć.
-Zawiodłam, proszę wybaczcie mi.-szepnęła i ku swemu przerażeniu zaczęła spadać w dół.
Jej ciało przed chwilą uwięzione, teraz bezwładnie spadało w nieskończoną przepaść.
Krzyczała głośno błagając o pomoc, nikt się jednak nie pojawiał.
Miała wrażenie że spada już od kilku godzin zmęczona  krzykiem, leciała w dół pozbawiona już łez i nadziei na ratunek.
Otwarła oczy i z zaskoczeniem dostrzegła malutki płomyczek białego ognia przed sobą. Płomień był maleńki i słaby, lecz przez ciemności w jakich się znajdowała od dłuższego czasu, światło ją oślepiało. Płomień robił się z każdą chwilą coraz większy i świecił coraz mocniej rozjaśniając ciemności. Gdy płomień był już wielkości dorosłego człowieka, rozbłysł przeraźliwie ostrym światłem, zmuszając dziewczynę do zasłonięcia oczu. Gdy odważyła się spojrzeć z powrotem  na światło, zamiast niego dostrzegła kobietę w bieli.
Mija nie rozpoznała jej od razu,  choć białe włosy wciąż zaplątane były w przepiękny warkocz, kwiaty i wianek z głowy zniknęły, zaś suknia ozdabiana białymi tiulami, zamieniła się w piękne, ozdobne, białe kimono. Było zwiewne i z pewnością nadawało się do walki. Na plecach zjawiskowo pięknej kobiety wisiał miecz.

-Suki-chan?-szepnęła zaskoczona.
-Wspaniale sobie poradziłaś.
-... wcale że nie! Przegrałam, umarłam, zawiodłam ich.
-Nie umarłaś, to nie czas na ciebie. Po za tym gdybyś umarła, mnie by tu nie było.
Kobieta wyciągnęła dłoń w stronę zapłakanej dziewczyny.
-Pozwól że użyczę ci więcej swej mocy i ci pomogę.
-Ale już za późno, jestem tu już kilka godzin.
Kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem do dziewczyny.
-Nigdy nie jest za późno, by komuś pomóc. Jesteś tu zaledwie kilka sekund.
-Nie możliwe spadam od kilku godzin...
-Tak ci się tylko wydaje, no to jak pomóc ci?-spytała, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna spojrzała niepewnie na dłoń kobiety, po czym z determinacją w oczach złapała dłoń swojej zanpakutō.
Przez jej ciało przeszła fala mocy.
                             .......................................................
Shinigami patrzyli z niedowierzaniem na plecy dziewczyny przeszyte mieczem.
-To twój koniec.-doszedł ich uszu głos Hisano.
-NIE!!!-wrzasnął Ichigo uderzając pięściami w barierę, obrywając raz po raz błyskawicami. Zachwiał się i runął na kolana.
-MIJA!!!-krzyknął raz jeszcze, dziewczyna jednak nie zareagowała, głowa była opuszczona, a ręce wisiały bezruchu, wciąż jednak utrzymywała się na nogach.
Ichigo rozejrzał się za możliwą pomocą dla dziewczyny. Dostrzegł smutne, obojętne, lub przerażone spojrzenia towarzyszy. Widział jak Hitsugaya robi krok do przodu i obrywa wyładowaniem elektrycznym. Zrozumiał że nic nie mogą zrobić.
-Mija, dlaczego...?
Z zachmurzonego nieba zaczął padać deszcz, który po chwili zamienił się w istną ulewę. Już po kilku sekundach ziemia nie była wstanie pochłaniać takich ilości wody, tworząc kałuże i drobne rzeczki.
Ichigo poderwał głowę, czując deszcz i gorący wiatr muskający jego twarz. Ziemia zaczęła lekko drgać, a w powietrzu pojawił się swąd spalenizny.Wszyscy bogowie śmierci obrócili głowy gdy w ziemię z hukiem uderzył piorun.
-Co się dzieje?-zapytał Ukitake.
-Mija...-szepnął Hitsugaya.
Wszyscy przenieśli wzrok na dziewczynę. Jej spodnie i włosy lawirowały na silnym wietrze, ku zaskoczeniu wszystkich włosy dziewczyny wydłużyły się, z pewnością sięgały do samej ziemi, zmieniły również kolor z czarnego na biały. Młoda kobieta podniosła powoli głowę, choć Shinigami nie mogli tego dostrzec, Hisano dokładnie widział czarne jak węgle tęczówki dziewczyny.
Wyrwał katanę z ciała Miji, ta jednak nie zareagowała na ten ruch, który powinien wywołać u niej przynajmniej grymas bólu. Twarz dziewczyny zostawała jednak bez wyrazu. Hisano lekko zdenerwowany zamachnął się mieczem na szyję dziewczyny, lecz w momencie gdy ostrze dotknęło delikatnej skóry, cały miecz rozsypał się w proch. Mężczyzna przerażony odskoczył do tyłu.
-Nie masz dokąd uciec, przyroda jest po mojej stronie. Jestem panią natury i życia.- głos dziewczyny był dziwnie zniekształcony, wibrował, przesiąknięty był mocą i dziwnym majestatem, pozostawał jednak lodowaty.
-Co się stało?-spytał Ichigo.
-Ta która kontroluje ciało dziewczyny, to jej zanpakutō, Suki.-powiedział spokojnie Yamamoto.
-Ale jak to możliwe?-spytał zaskoczony rudowłosy.
-Zanpakutō mają różne zdolności, jej  jest niezwykle potężne. W takim przypadku cała przyroda podlega Miji, podobnie jak życie.
Wszyscy przenieśli spojrzenia na dziewczynę.
Hisano wisiał głową w dół trzymany przez wstęgi wody. Ziemia była pokruszona, trawa płonęła rubinowym i białym płomieniem. Z nieba lał się deszcz, nie gasił jednak pożaru, krople wody wisiały w powietrzu, czekając na rozkaz. Mężczyzna zaczął krzyczeć, ku zdziwieniu wszystkich wodne wstęgi wysysały z uwięzionego reiatsu.
Gdy ten stracił przytomność, wodne bicze rzuciły mężczyzną o ziemie.
Koło Hisano natychmiast pojawili się jego podwładni, podnieśli go i zaczęli się wycofywać.
Mija, a raczej Suki patrzyła jak się powoli odsuwają, gdy nagle dwóch mężczyzn i kobieta wyskoczyło w jej stronę z krzykiem.
-ZAPŁACISZ ZA TO CO ZROBIŁAŚ NASZEMU MISTRZOWI!!!
-Stójcie! Nie pokonanie jej!
W powietrzu pojawiły się lodowe igły, które przebiły ciała śmiałków, którzy odważyli się zaatakować.
 Lodowe igły na powrót zmieniły się w wodne bicze, złapały nieprzytomną trójkę i cisnęły nimi w grupę nieprzyjaciół.
-Jeśli pojawicie się raz jeszcze w tym świecie lub w Soul Society nie będę miała dla was litości.-rozniósł się lodowaty i ostry głos kobiety.
Wrogowie zniknęli w dziwnym niebieskim portalu. Gdy tylko zniknęli, bariera zatrzymująca Shinigami rozkruszyła się. Chcieli ruszyć do dziewczyny, lecz zatrzymali się widząc jej uniesioną dłoń. Ziemia w jednej chwili przestała drzeć, ogień zgasł, wiatr przedmuchał chmury, znikając razem z nimi i zabierając ulewę. Za machnięciem dłoni, popękana ziemia stała się jednolita i zaczęła w dość szybkim tempie rosnąć na niej trawa. Po zaledwie kilku sekundach, polana wyglądała tak jakby nigdy nie rozegrała się na niej bitwa. Dziewczyna odwróciła się w stronę Sinigami i uśmiechnęła się lekko.
Kapitanowie z zaskoczeniem przyglądali się czarnym tęczówką dziewczyny, które po chwili zniknęły za powiekami. Włosy dziewczyny skróciły się i na powrót stały się czarne. Ciało Miji bezwładnie runęło na zieloną trawę.
Kapitanowie jako pierwsi stanęli koło nieprzytomnej dziewczyny.
-Unohana-taicho, zajmiesz się jej obrażeniami?-zapytał Hitsugaya.
Kobieta kiwnęła jedynie głową i uklękła przy leżącej. Obróciła ją na plecy i przyłożyła dłonie do klatki piersiowej Miji, klęczała chwilę z zamkniętymi oczami. Po chwili je otwarła, podniosła się, mrużąc oczy.
-Taicho, co się stało przecież nic nie zrobiłaś?-spytała zaniepokojona porucznik czwartego oddziału.
Wszyscy przenieśli wzrok na kobietę.
-Nie ma nawet blizn.-powiedziała spokojnie.
-Nie rozumiem.-powiedział Kyoraku.
-Po ranach nie zostały nawet blizny.
-Bardzo ciekawe.-powiedział kapitan 12 oddziału.
Mężczyzna ukląkł koło nieprzytomnej dziewczyny i obejrzał jej bark. Choć ręka była cała umazana krwią, po ranie nie było ani śladu.
-Ciekawe.-mruknął, sięgając dłonią pod haori.
-Ani nie myśl o eksperymentach na niej, Kurotsuchi-san.-powiedział ostro Toshiro.
-Oj nie przesadzaj, Hitsugaya-taicho, pobiorę tylko trochę krwi do przebadania. To bardzo niezwykła umiejętność, tak szybkie leczenie ran, to domena pustych, no i kilku shinigami.-stwierdził, patrząc na Shinjiego, który obdarował go zimnym spojrzeniem.- Jeżeli ona też to potrafi, może mieć coś spólnego z pustymi.
-Zapewniam cię że, ani nie jest pustym, ani nie posiada ich mocy.-powiedział oschłym tonem Shinji.- Nie radzą ci jej dotykać.
-Nawet nie poczuje.-zaśmiał się, wyciągając strzykawkę, chcąc pobrać próbkę krwi.
Gdy tylko skierował igłę, w stronę ręki dziewczyny, z ziemi wyrosły, błotne kolce, przebijając kończynę mężczyzny. Kilka innych zatrzymało się przy piersi mężczyzny.
Ziemia lekko zadrżała, a miejsce na którym stał uniosło się w powietrze. Silny wiatr po chwili zdmuchnął go z ziemnego bloku. Wodne bicze wyłoniły się z ziemi, oplotły się wokół spadającego mężczyzny i cisnęły nim z całych sił o ziemię.
Wszyscy z zaskoczeniem patrzyli na nieprzytomną dziewczynę, by po chwili przenieść wzrok na jej miecz leżący obok Miji i świecący białym światłem.
Mayuri podszedł do grupy warcząc pod nosem i otrzepując swój biały płaszcz z ziemi. Spojrzał na wijącego się ze śmiechu Shinjego.
-Z czego rżysz?-warknął.
-Wybacz, ale moim zdaniem zanpakutō Miji popiera zdanie Toshiro.-powiedział po czym znów parsknął śmiechem.
                                     ....................................................?
Na zielonej polanie obrośniętej białymi kwiatami, siedziały dwie kobiety.
Mija przyglądała się białowłosej, która nie reagowała od kilku minut na jej wołanie.
Suki zamrugała zawzięcie czarnymi oczami.
-Coś się stało, odpłynęłaś na kilka minut.
-Wybacz, kapitan dwunastego oddziału zechciał przeprowadzić na tobie mały eksperyment, pokazałam mu co myślę o jego strzykawkach.
-Sokka,... nie cierpię igieł.-mruknęła, po chwili.
-Wiem.-zaśmiała się głośno.
-Jeszcze raz ci dziękuję, gdyby nie ty, byłabym już martwa i nie zdołałabym ich uratować.
-Nie ma za co już to mówiłam, gdybyś ty umarła, ja poszłabym za tobą.
-No tak, obiecuje ci że nie zginę.
-Cieszy mnie to.-powiedziała uśmiechając się lekko.
Znów przeniosły wzrok na polanę po których skakały zające, chodziły majestatyczne sarny, jelenie, fruwały różnorodne ptaki i inne zwierzęta.
-Zaczynam nowy rozdział życia. W Seireitei nie będę sama.
-My nie będziemy.
-Masz rację.
Spojrzała na las, mgła zniknęła, płatki róż latały niesione wiatrem, a całość dopełniało świecące pięknie słońce.
-Uroczo.