Jako przeprosiny za długą nieobecność wstawiam One Shota, który zajął mi 35 stron w wordzie.
Wydarzenia dzieją się poza biegiem mojej historii. Nie ma to połączenia z wcześniejszym opowiadaniem, ani z mangą jak na One shot’a przystało.(Przynajmniej nie w pełni)
Wydarzenia dzieją się poza biegiem mojej historii. Nie ma to połączenia z wcześniejszym opowiadaniem, ani z mangą jak na One shot’a przystało.(Przynajmniej nie w pełni)
……………………………………………………
-Czyli uważasz, że to ona?-zapytał białowłosy chłopak.
-Nie mam stu procentowej pewności, ale jest duże
prawdopodobieństwo, że tak.-odpowiedział mu Urahara.
W koszarach oddziału pierwszego, przed obliczem
wszechkapitana Genryūsaia Shigekuni Yamamoto, stało dwunastu obecnych
kapitanów, oraz dwóch byłych Urahara Kisuke i Shihōin Yoruichi.
-To po jaką cholerę nam zawracasz głowę, skoro nie masz
pewności. Wiesz ile ja mam pracy w laboratorium!-warknął Kurotsuchi.
-Domyślam się.-mruknął rozbawiony- Yamamoto-sama, nie raz
widziałem tą dziewczynę, nie dało się od niej wyczuć energii duchowej, choć jak
wiadomo nawet ludzie nie wiedzący o istnieniu duchów, mają jej nikłe ślady. Ona
tak jakby nie egzystowała, do tego jestem pewien, że widzi duchy. Przed kilkoma
dniami w Karakurze pojawiło się bardzo silne reiatsu, nawet Kurosaki-san to
dostrzegł. Poszedłem
za tą dziwną energią i dotarłem do tej dziewczyny, obserwowałem ją kilka dni.
Ona zupełnie nie panuje nad swoim reiatsu, gdy jest wszystkiego świadoma nie
jest najgorzej, lecz gdy zasypia traci nad nim zupełnie kontrolę.
-Na pewno nie jest tak źle jak mówisz.-powiedział
ironicznie Kurotsuchi.
-Gdy zasypia wszystkie przedmioty zaczynają wznosić się w
powietrze, wieje potężny wiatr, robi się niezwykle gorącą, woda w kranach sama
zaczyna płynąć, raz zdarzyło się, że zamarzła zazwyczaj jednak bardzo szybko
paruje, ziemia lekko drży, a z nieba pomimo bezchmurnego nieba uderzają
pioruny, coś pominąłem… a tak otacza ją biała, świecąca mgiełka, zaś gdy
dziewczyna się budzi wszystko znika, oprócz poprzestawianych przedmiotów.
W pomieszczeniu zapadła cisza.
-Jej reiatsu jest bardzo potężne i że tak żartobliwie to
ujmę żrące.
-Nie rozumiem.-oznajmiła Unohana.
-Przed tygodniem jej energia zupełnie zaczęła wariować,
więc razem z Yoruichi-san zakradliśmy się do niej i nałożyliśmy na nią dwie
pieczęcie blokujące, już pominę fakt, że ta dziwna mgiełka o której wam
wspominałem nie chciała nas do niej dopuścić, to teraz co noc musimy tam wracać
i je odnawiać.
-Dlaczego nie założycie silniejszej, byłoby po sprawie.-mruknął
Zaraki Kenpachi.
-W tym problem, że założyliśmy najsilniejsze jakie
potrafimy wykonać.
Znów na kilka minut zapadła cisza.
-Kurosaki-san prosił bym wam przekazał, że macie się
łaskawie pośpieszyć bo razem z Kuchiki-san nie nadążają z likwidacją pustych.
-Faktycznie, ostatnimi czasy pojawiło ich się tam dość
sporo.-powiedział Kurotsuchi.
-Ciągną do jej energii.-stwierdził Hitsugaya
Toshiro.
-Aaaaaa, zapomniałem dodać, że ta dziewczyna jest w
klasie z Kurosakim-san i nazywa się … Mija Mirini.
-A to ciekawe, wiesz może skąd ta zbieżność?- zapytał
Shinji
-Nie mam pojęcia, Mija Mirini którą porwano z Seireitei
przed trzynastoma laty, została ukryta gdzieś w świecie żywych, więc jest duże
prawdopodobieństwo, że to ona, możliwe jest, że jej energia została uśpiona i
teraz obudziła się z pełną mocą.
-Łączy je coś może?-zapytał Ukitake.
-Czarne włosy i niebieskie oczy.
-To niewiele.-stwierdził Kyoraku.
-Czego się spodziewaliście miała wtedy cztery lata, teraz
ma siedemnaście.
-Z resztą jest jeszcze jedna nieścisłość.-zaczęła
Yoruichi.
-Jaka?-zapytała Sui-Feng.
-Ta dziewczyna jest sierotą, mieszka sama, szukałam
więc osoby która się nią opiekowała,
lecz niczego nie znalazłam.
-Może za mało się starałaś.-stwierdził Shinji.
-Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca, taka osoba nie
istnieje.
-Słuchając tego co mówicie, można stwierdzić prawie w stu
procentach, że to ta sama osoba którą szukamy.-powiedział Rōjūrō Ōtoribashi(Rose),
jak zwykle znudzonym tonem.
-Po za tym ta dziewczyna posiada specyficzne
ciało.-powiedziała Yoruichi.
-Co masz na myśli?-zapytał Kuchiki Byakuya.
-Jako Shinigami nie powinna być widoczna dla zwykłych
ludzi, a jestem pewien, że nie posiada żadnego Gigai, chyba że ktoś stworzył
takie co zmienia się z wiekiem.-wyjaśnił Urahara.
-Do świata żywych zostają wysłani Toshiro Hitsugaya i
Shinji Hirako, waszym obowiązkiem jest zapewnienie dziewczynie bezpieczeństwa i
pomoc zastępczemu Shinigami, Kurosakiemu Ichigo. Ruszacie natychmiast z Uraharą,
weźcie ze sobą kogoś zaufanego, informacje jakie tu usłyszeliście, nie mogą
poznać światła dziennego.
-Sądzisz Yama-Jii, że ktoś może chcieć ją
wykorzystać?-zapytał Kyoraku.
-Jest to wielce prawdopodobne, po przebudzeniu zdolności
Shinigami i poznaniu imienia swojego pogromcy może być niezwykle potężna, nie
możemy dopuścić by wpadła w nieodpowiednie ręce. Jeśli tak się stanie może
okazać się wielkim zagrożeniem dla Soul Society. Rozejść się!
Shinji i Toshiro natychmiast zniknęli by powiadomić
swoich poruczników o misji.
Zaś pozostali kapitanowie spekulując na temat dziewczyny
ruszyli spokojnym krokiem w kierunku drzwi.
……………………………………………………………………………………………
W niewielkim mieszkaniu w Karakurze, z krainy snów
wracała właśnie młoda dziewczyna, otworzyła oczy, ukazując światu przepięknej
barwy lazurowe tęczówki.
-Znowu?!-jęknęła widząc, że wszystkie jej rzeczy są
porozrzucane po pomieszczeniu. Głowiła się nad tym chwilę, lecz przestała
zdając sobie sprawę z pewnej nieścisłości, dokładniej rzecz biorąc po
pomieszczeniu nie roznosiło się dzwonienie budzika. Rozejrzała za piekielnym
urządzeniem, leżało ono na ziemi z szybką do dołu. Dziewczyna wychyliła się za
krawędź łóżka i chwyciła zegarek. Gdy spojrzała na godzinę, zerwała się jak
oparzona i biegiem ruszyła do łazienki łapiąc po drodze mundurek, który o dziwo
nie został rozrzucony po pokoju. Zegarek wskazywał w pół do dziewiątej czyli
miała pół godziny do zajęć, a musiała być przed nauczycielem. Weszła szybko pod
prysznic, odświeżyła się. Ubrała mundurek(różni się od tego w bleach)składający
się z białej bluzki z krótkim rękawem i czerwonym krawatem, który u
czarnowłosej był dość luźno zawiązany, do tego krótka czerwona spódniczka w
czarną kratkę, założyła jeszcze szybko czarne zakolanówki i wybiegła z pokoju.
Złapała za torbę z książkami i zbiegła po schodach do kuchni, zrobiła sobie
kilka kanapek, które ukryła w szarej torbie, ubrała czarne tenisówki i wybiegła
z domu, zamykając drzwi spojrzała jeszcze na termometr, znajdujący się na oknie
koło drzwi.
-Trzydzieści stopni.-jęknęła, od kilku dni w
Karakurze panowały straszne upały.-Co się dziwić w końcu mamy sierpień.
Odwróciła się plecami do drzwi, spojrzała jeszcze na
bezchmurne niebo i ruszyła biegiem przed siebie.
Jedyna rzecz jaka ją ratowała przed spóźnieniem, był fakt,
że mieszka dość niedaleko od liceum w którym się uczy.
Zatrzymała się dopiero przed szkołą, wzięła kilka
głębszych wdechów by wyrównać oddech i poprawiając ubranie ruszyła przed
siebie. Nagle dziwny impuls kazał jej spojrzeć na dach budynku, gdzie zauważyła
cztery postacie, spróbowała im się lepiej przyjrzeć, ale one nagle zniknęły.
Westchnęła.
-*Ten dzień nie zapowiada się normalnie.
Po przejściu kilku korytarzy, weszła do swojej klasy,
wszyscy już byli. Uśmiechnęła się, jednak uśmiech zniknął gdy poczuła jak ktoś
ją przytula od tyłu, dłonie tej osoby były trochę zbyt blisko jej sporego
biustu.
-Chizuru masz trzy sekundy, żeby mnie puścić.-powiedziała, nie zatrzymując się i wlokąc za sobą dziewczynę, czuła na sobie rozbawione
spojrzenia uczniów.
-Raz… dwa…-zaczęła powoli liczyć czerwonowłosa dziewczyna.
Nie zdążyła jednak skończyć, gdyż wylądowała na ścianie,
niesiona silnym kopnięciem.
-O co ci chodzi, dałaś mi trzy sekundy, została mi
sekunda.
-Tak się tylko mówi, z resztą jeśli dobrze pamiętam
prosiłam żebyś mnie nie przytulała.
-Ale Mija-chan, od miłości nie uciekniesz.
-Warto próbować.-westchnęła, po czym ruszyła na swoje
miejsce.
Usiadła na krześle i uderzyła czołem w blat.
-Masz coś dzisiaj kiepski humor.
Usłyszała nad sobą męski głos, podniosła głowę.
-Kurosaki, po czym wnioskujesz?-mruknęła i znów opuściła
głowę na ławkę.
-Po wgłębieniu w ścianie i w blacie.
-Zgadłeś.-parsknęła cichym śmiechem podnosząc głowę.
Chłopak miał coś jeszcze powiedzieć, ale do klasy weszła
nauczycielka i kazała wszystkim zająć swoje miejsca.
Lekcje były długie i nudne, wszyscy zmęczeni nauką i
upałem ruszyli do swoich domów, w tym również Mija.
Po wejściu do domu rzuciła torbę na kanapę i ruszyła do
pokoju, gdzie wyjęła z szafy komplet ubrań i poszła się wykąpać do łazienki.
Opuściła pomieszczenie, w krótkich dżinsowych spodenkach i w biało-czarnej
bluzce odkrywającej część jej płaskiego brzucha.
Przeczesała jeszcze długie sięgające pasa włosy szczotką
i zeszła do kuchni, nawet nie spojrzała na bałagan w pokoju, wyjęła z lodówki
zimną butelkę wody i poszła do salonu, spojrzała na leżącą na kanapie torbę z
książkami. Nie miała dzisiaj ochoty na naukę, ubrała więc tenisówki i z butelką
wody opuściła dom, chowając klucz w doniczkach koło drzwi i wkładając do uszu
słuchawki z telefonu ruszyła do lasu ciągnącego się za jej domem. Chodziła
wydeptanymi ścieżkami już od dobrej godziny, w ręce trzymała pustą butelkę.
Przyglądała się naturze, wiewiórkom skaczącym po drzewach, ptakom szukającym
jedzenia w ściółce, lub latającym gdzieś przy koronach drzew. Już dawno
schowała telefon z słuchawkami do tylnej kieszeni szortów i nasłuchiwała
dźwięków lasu. Pomimo takiego spokoju wokół, wewnętrznie była lekko
zdenerwowana, od samego rana czuła się obserwowana, jednak gdy weszła do lasu
odrzuciła to uczucie i spróbowała się wyciszyć. Teraz to jednak powróciło
rozejrzała się niepewnie, była dość daleko od domu. Całą godzinę szła przed
siebie nigdzie nie skręcając.
-*Biegiem wróciłabym dużo szybciej, ale jeśli ktoś mnie
obserwuje, to czy zdołam uciec? Boże o czym ja myślę, jestem tu zupełnie sama.
Pomimo, że początkowo ta myśl ją uspokoiła, po chwili
jednak znów zaczęła się martwić.
-*Zupełnie sama, to chyba jednak niezbyt dobrze.-podniosła
wzrok na błękitne niebo, zakryte w niektórych miejscach zielonymi koronami
drzew. Pokręciła lekko głową, sądząc, że zaczyna wariować, westchnęła, po czym
zawróciła i udała w kierunku domu. Szła piętnaście minut gdy usłyszała za sobą
dziwny hałas, odwróciła się i z niedowierzaniem patrzyła na wielkiego stwora.
Nie wiedziała czym to jest, było przynajmniej dziesięciokrotnie wyższe od niej,
kilkakrotnie szersze, do tego miało trzy pary rąk i trzy głowy z czymś
przypominającym maski, z miejsca którym według dziewczyny był brzuch wyłaniały
się dziwne macki. Dziewczyna cofnęła się o krok przerażona, gdy jedna z głów
przypominająca wielkiego gada z ostrymi jak brzytwa kłami, skierowała się w jej
stronę.
-Twoja dusza pachnie tak smakowicie.-odezwał się środkowy
łeb.
-Dusza?-szepnęła cicho.
Stwór wyciągnął w jej stronę dziwną mackę. Mija widząc to
pomimo przerażenia, które ją paraliżowało odwróciła się i ruszyła biegiem przed
siebie.
Runęła na ziemie kilka metrów dalej, gdy coś złapało ją
za kostkę, odwróciła głowę i dostrzegła jedną z macek tego stwora zawiniętą na
jej nodze. Stwór pociągnął ją, a ona przejechała dwa metry po ziemi, kalecząc
sobie nogi i ręce.
-Puszczaj!-krzyknęła kopiąc wolną nogą mackę.
Stwór pociągnął ją, a dziewczyna z krzykiem zawisła głową
w dół kilka metrów nad ziemią i zaledwie dwa metry od jednej z paszcz potwora.
-Lubię jak pożywienie wierzga, ale dzisiaj nie mam na to
czasu.-zaśmiał się stwór, po czym przybliżył dziewczynę do pyska.
-Nie! Puść mnie!-krzyczała, szarpiąc się.
Stworzenie zawyło nagle głośno, Mija otworzyła oczy i
zobaczyła jak jedna z głów potwora opada na ziemię. Pod Miją stały trzy osoby,
zaś jeszcze jedna leciała z mieczem w ręku w jej kierunku. Chłopak był mniej
więcej w jej wieku, włosy miał zupełnie białe, oczy niebiesko-zielone, ubrany
był w czarne kimono z narzuconym na nie białym płaszczem.
Zamachnął się mieczem, przecinając trzymającą dziewczynę
mackę, po czym zaatakował stwora. Mija zaczęła spadać, zobaczyła jak blondwłosy
mężczyzna odbija się z ziemi i leci w jej stronę, nie zdążył jednak, inna z
macek okręciła się wokół talii dziewczyny, odsuwając ją na bok.
-Cholerni Shinigami, zostawcie moją zdobycz.
-Chciałbyś.-powiedział blondyn i razem z białowłosym
chłopakiem zaatakował potwora, dołączyła do nich czarnowłosa dziewczyna stojąca
do tej pory na ziemi, druga z kobiet za to ruszyła w kierunku czarnowłosej,
odbijając się od drzew.
Mija raz wznosiła się do góry raz opadała w dół, przez co
jej pole widzenia było niezbyt dobre. Zauważyła jedynie, że druga kobieta ma
długie blond włosy i mocno uwydatniony biust, oraz że cała czwórka posiada
miecze.
-*Kim oni są do cholery?! Jak ten stwór ich nazwał,
Shinigami?-pomyślała.
Krzyknęła gdy stwór z dużą siłą i szybkością pociągnął ją
w dół. Mija zdziwiona zauważyła jak druga ścięta głowa, zamienia się w czarny
proch i po chwili zupełnie znika.
-Niech was szlag! -wrzasnął gdy białowłosy chłopak
przeciął go w pół, ostatnią rzeczą jaką zrobił było puszczenie uwięzionej
dziewczyny, przez co ta z dużą siłą uderzyła plecami w drzewo i spadła z
pięciometrowej wysokości na ziemię, odbijając się od kilku mniejszych gałęzi.
Ostatnią rzeczą którą pamięta, był moment gdy cała
czwórka wylądowała koło niej i jak wysoka blondynka kucnęła przy niej, pytając.
-Słyszysz mnie?
Słyszała, ale nie była wstanie odpowiedzieć, po chwili
straciła przytomność.
…………………………………………………………………………………
Otworzyła oczy, leżała na futonie w jakimś pokoju,
usiadła. Nie wiedziała, gdzie się znajduje, dostrzegła opatrunki na rękach i
nogach. Był to niepodważalny dowód na to, że ten koszmar nie był jednak snem.
Wstała z trudem, mocno się chwiejąc na szczęście jednak nie upadła. Rozejrzała się po
pokoju, jej wzrok spoczął na rozsuwanych drzwiach.
Z jednej strony chciała wyjść i się wszystkiego
dowiedzieć, z drugiej zaś, czuła że to co ma usłyszeć nie przypadnie jej do
gustu. Los nie dał jej szansy wyboru, gdyż drzwi się po chwili rozsunęły. Stał
w nich wysoki blondyn, w zielonym płaszczu i kapeluszu.
-O! Obudziłaś się na reszcie, strasznie się o ciebie
martwiliśmy.-powiedział ciepłym, wesołym głosem.
-Kim pan jest?
-Nazywam się Kisuke Urahara, bardzo mi miło cię poznać.
Moi przyjaciele sprowadzili cię tu wczoraj ranną. Może ich kojarzysz, ubrani w
kimona i wymachujący mieczami gdzie popadnie.
Dziewczyna kiwnęła niepewnie głową.
-Chodź Mija, wszyscy czekają, aż się obudzisz.
-Chwila, skąd pan wie jak się nazywam.
-Ah no tak, taka śmieszna historyjka, choć wszystko ci
opowiemy przy herbacie.
-Dlaczego mam wam niby zaufać.
-W gruncie rzeczy nie masz żadnego jasnego powodu, oprócz
tego, że cię uratowaliśmy przed pustym. No ale coś takiego raczej dla tak
inteligentnej osoby, nie jest zbyt dobrym zapewnieniem.
-Pustym?
-Tak, to ten stwór który cię zaatakował wczoraj.
-Skąd pan tyle o mnie wie? Wie pan jak się nazywam choć
rozmawiamy po raz pierwszy w życiu. Twierdzi pan, że jestem inteligentna choć,
dopiero co się poznaliśmy. Skąd tamci wiedzieli, że mam kłopoty? Śledzi mnie
pan?
-Tak jakby.-zaśmiał się cicho.-Wywnioskowałaś to wszystko
po kilku zdaniach, moje gratulacje.
Dziewczyna cofnęła się o krok.
-Nie masz się o co martwić, możesz wierzyć lub nie ale
śledziliśmy cię by zapewnić ci bezpieczeństwo.
-Bezpieczeństwo? Przed pustymi?
-Bardziej ogólnie, wszystkiego się dowiesz jak pójdziesz
ze mną. Nie proszę byś nam od razu zaufała, tylko byś wysłuchała co mamy ci do
powiedzenia.
Mężczyzna odwrócił się
w drzwiach i wyszedł z pomieszczenia. Mija wahała się chwilę, spojrzała
na okno.
-*Jeśli mają złe zamiary to i tak nie dadzą mi tak łatwo
zwiać.
Westchnęła po czym ruszyła za mężczyzną. Skręcał właśnie
za róg, przyśpieszyła, gdy zajrzała za ścianę, dostrzegła jak mężczyzna znika w
jakimś pokoju, niepewnie ruszyła za nim.
Gdy była wystarczająco blisko dosłyszała wypowiadane
słowa.
-Obudziła się.
-To świetnie.- rozniósł się kobiecy głos.
Mija niepewnie stanęła w drzwiach, natychmiast dostrzegła
czwórkę osób które widziała poprzedniego dnia, koło nich siedziała
fioletowowłosa kobieta, zaś po drugiej stronie niskiego stolika, ku jej
zaskoczeniu…
-Kurosaki…
-Nic się nie martw, wszystko ci zaraz wyjaśnimy, na nich
też przyjdzie czas.-powiedział Urahara.
Za stołem siedziała piątka jej znajomych ze szkoły,
Kurosaki, Inoue, Ishida, Sado i Rukia, oraz czerwonowłosy chłopak.
-Proszę usiądź z nami i napij się herbaty.-powiedział
wesoło Urahara.
Dziewczyna spojrzała na wolne miejsce i po chwili wahania
usiadła przy stole.
-A więc tak…-zaczął blondyn.
Miji nie mieściło się to wszystko w głowie, świat żywych,
świat pustych i świat dusz. Świat dusz posiada osoby o niezwykłych
zdolnościach, którzy zwą się Shinigami. Shinigami walczą z pustymi, chroniąc
ludzi i dusze które zostały w świecie żywych, do tego ich obowiązkiem jest
zabieranie duchów do świata dusz. Ichigo był jakimś zastępczym Shinigami, który
zyskał moce przez przypadek, Inoue i Sado zdobyli moce dzięki Ichigo, który w
jakiś sposób na nich wpłynął, Ishida był zaś jakimś Quincy, zwanym inaczej niszczycielem,
który walczy z pustymi i jest niby wrogiem Shinigami, ale pomimo to się z nimi
zadaje.
-Według naszych informacji jesteś tą samą osobą która
została porwana z Seireitei przed trzynastoma laty i wysłana do świata żywych, według
nas twoje moce Shinigami zostały uśpione i niedawno się obudziły co przyciąga
do ciebie…
-Czekaj chwilę ja mam jakieś moce Shinigami?-zapytała z
niedowierzaniem.
Do tej pory o nic nie zapytała, tyle ile zrozumiała z
tego wywodu to tyle wiedziała, wolała o nic nie pytać, bo czym więcej do
przyswojenia informacji tym gorzej.
-Tak, jesteśmy tego zupełnie pewni.
-To niemożliwe.-zaprzeczyła, wstając.
-Spokojnie, to wszystko zaczęło się jakieś dziesięć dni
temu, nie działo się wokół ciebie nic dziwnego od tamtej pory?
Dziewczynie przed oczami stanął wygląd jej pokoju
codziennie rano, faktycznie zaczęło się to jakieś dziesięć dni temu.
-Może.-mruknęła.
-Musisz przebudzić swoje moce Shinigami, wtedy twoje
reiatsu się trochę ustabilizuje i łatwiej będzie ci nad nim zapanować.
-To jest bez sensu, ja nie jestem żadną Shinigami, nie
mam żadnych umiejętności…
-Oczywiści że jesteś Shinigami, a o umiejętności się nie
martw wszystko przyjdzie z czasem.
-Ale ja nie wiem, ja nie jestem wstanie…
-Skąd wiesz, że nie jesteś wstanie, skoro nawet nie
spróbowałaś?-zapytał Toshiro.
-Ja… ja po prostu nie jestem.-powiedziała.-Dzięki za
ratunek i w ogóle, ale z tego całego bycia Shinigami nic nie
będzie.-powiedziała po czym szybko opuściła pomieszczenie, cudem znalazła
wyjście przy którym leżały jej trampki, szybko je ubrała i wybiegła z jak się
okazało sklepu. Znała mniej więcej tę okolicę, skręciła w prawo i skierowała
się w stronę rzeki, na brzegu której usiadła. Czuła na sobie spojrzenia przechodniów, no cóż w końcu była cała obandażowana . Siedziała tak piętnaście minut
zamyślona, gdy poczuła nagle na prawym barku czyjąś dłoń, obróciła się
natychmiast.
-Ty…
……………………………………………………………………………………
-Sądzicie, że to dobry pomysł, że wysłaliśmy za nią
jedynie Inoue.-zapytał Ishida.
-Tak, Mija z pewnością łatwiej zaufa jej niż
nam.-powiedział Kurosaki.
-Tak, ale jeśli ktoś je zaatakuje.
-Nie martw się, Inoue zdoła przez pewien czas zatrzymać
atakującego, jeśli coś się stanie ma zadzwonić.
-Wiedziałem, że to się tak skończy.-mruknął Toshiro.
-Jest jeszcze szansa, musimy ją po prostu do tego
przekonać.
-Łatwo się mówi.- stwierdził chłopak.
-Taicho, nie bądź taki pesymistyczny, za dużo naraz na
nią spadło, jak sobie to wszystko poukłada to wróci.
-Sama z siebie nie wróci.-zauważył.
-I właśnie dlatego wysłaliśmy Orihime.-powiedział wesoło
Urahara.
-Ale jeśli ktoś je zaatakuje, możemy nie zdążyć dotrzeć
tam na czas.-stwierdziła jak zwykle niepewnie porucznik Shinjego, Hinamori.
-I tu zaczyna się nam mały problem.-zauważyła Rukia.
……………………………………………………………………………………………………
Godzinę później
Siedzący w pokoju ludzie usłyszeli dźwięk kroków, a do
pokoju po chwili weszła rudowłosa dziewczyna.
-Inoue, co ty tu robisz?-zapytał Ichigo, zamilkł jednak gdy dostrzegł stojącą
za plecami dziewczyny, czarnowłosą.
-Wróciłaś, jak miło.-powiedział wesoło Urahara.
-Taa.-mruknęła.
-Jak naszej drogiej Orihime-chan udało się ciebie
przekonać do powrotu i to tak szybko.-zapytała Rangiku.
-Poinformowała mnie, że jesteście strasznie uparci i, i
tak nie dacie mi spokoju, a w ten sposób nie zmarnuję tyle czasu.-mruknęła.
-Naprawdę tak powiedziała?-spytał zaskoczony Ichigo.
-Nie użyła takich słów, ale taki był
przekaz.-odpowiedziała cicho.
-Sokka, ale nieważne.-zakrzyknął wesoło Urohara i
podszedł do dziewczyny.-Skoro się zgadzasz to idziemy!-złapał dziewczynę za
rękę i pociągnął przez korytarz prawie wywracając.
- Chotto Matte(czekaj chwilę),gdzie mnie ciągniesz?!
Matte kudasai!(czekaj proszę)
-Dopiero co wróciła i już marudzi.-zaśmiał się Kurosaki
idący wraz z pozostałymi, za właścicielem domu i dziewczyną.
-Urusai(zamknij się) Kurosaki!-warknęła na niego.
-Jak widać jej temperament już powoli powraca.-zauważył
Ishida.
-Urahara-san ja naprawdę potrafię sama chodzić.
-Och przepraszam.-powiedział, puszczając jej dłoń.-Jestem
tak szczęśliwy, że wypróbuję technikę która wspomoże cię przy przebudzaniu
twoich mocy.
-Chwila, jak to wypróbujesz?-zapytała stając.
Po chwili poczuła dłoń między łopatkami, która lekko
popchnęła ją do przodu.
-Chyba jednak nie umiesz sama chodzić.-zaśmiał się
Ichigo.
-Kurosaki ty…-warknęła.
-Nic się nie martw tą techniką, co cię nie zabije to
cię wzmocni.
Dziewczyna
obróciła poirytowana głowę w jego stronę i w ostatniej chwili odskoczyła na
bok, gdyż Kurosaki oberwał w tył głowy od Chada i poturlał się po podłodze.
-Za co, Chado?!- krzyknął podnosząc się i rozmasowując
potylicę, odpowiedział mu Ishida.
-Za twoje zdolności podnoszenia ludzi na duchu.
-Wcale nie miałem zamiaru jej podnieść na duchu.
-Wiemy, dlatego oberwałeś.
-Nie martw się, Urahara jest geniuszem, na pewno nic ci
nie będzie.-powiedziała Rangiku.
-Nieważne i tak wiedziałam, że wcześniej, czy później
będę tego żałować.-westchnęła i ruszyła za Kisuke Uraharą, czując na sobie
baczne spojrzenie białowłosego.
Mężczyzna stał przy jakiejś wielkiej skrzyni, gdy
dziewczyna podeszła bliżej uniósł wieko, a przed nią ukazała się głęboka
dziura, zajrzała do środka światło dobiegało z dosyć daleka, przy ściance na
szczęście była drabinka.
-Co to jest?
-Klapa i dziura.-zauważył domyślnie Ichigo.
Dziewczyna wyprostowała się, wzięła głębszy wdech i
odwróciła się do chłopaka, z ciepłym uśmiechem.
-To jest jasne nawet dla idioty, ale rozumiem że z twoim
ilorazem inteligencji, może być za trudne, by domyśleć się, że chodzi mi o to
co jest na dole.-powiedziała powoli, jakby zwracała się do kogoś upośledzonego.
Kurosaki warknął cicho, pozostali zaś wybuchnęli
śmiechem, nawet Toshiro się lekko uśmiechnął choć do tej pory pozostawał
poważny.
-Jest to sala treningowa.-wyjaśniła dziewczynie Yoruichi.
-Sala treningowa?
-A czego w słowie sala treningowa nie rozumiesz?-warknął Kurosaki.
-Jedynie tego, dlaczego znajduje się tak głęboko pod
ziemią.
-Jest dosyć specyficzną salą, zrozumiesz jak zejdziesz na
dół.-poinformowała Yoruichi, po czym wskoczyła do otworu, a zaraz za nią
Urahara.
-Idziesz przodem bo inaczej stchórzysz.-powiedział
Ichigo.
-Kurosaki, usiłujesz wyprowadzić mnie dzisiaj z
równowagi, prawda?-spytała zaglądając do dziury.
-Sprawdzam na ile ci wystarczy odwagi.
-Żebyś się nie przeliczył.-mruknęła spuszczając się po
drabinie w dół.
-Cóż, trzeba przyznać, że odważna to ona jest, ja bym już
dawno stąd zwiała.-powiedziała Matsumoto.
-Tak praktycznie, to zwiała.-zauważył Shinji.
-Tak, ale ja nie byłabym na tyle głupia żeby tu wracać.
-Słyszałam!-rozniósł się krzyk z otworu.
Rangiku natychmiast podbiegła do zejścia i powiedziała.
-Wybacz, wiesz że nie to miałam na myśli.
-Jasne że nie to, ale w takim razie co?
-Ja…ech… ty tam lepiej uważaj bo spadniesz.
-Marna wymówka, zresztą już zeszłam.
……………………………………………………………………………….
Odeszła od drabinki i się rozejrzała.
-Wow.-mruknęła rozglądając się po ogromnej przestrzeni.
-Chodź!-usłyszała za sobą głos białowłosego.
Odwróciła się i dostrzegła jak wszyscy zmierzają w jednym
kierunku, kiwnęła do Toshiro głową i ruszyła za nimi wciąż się rozglądając.
Do Urahary i Yoruichi dotarli po kilku minutach, ku
zdziwieniu dziewczyny był z nimi również jakiś mężczyzna którego wcześniej nie
widziała.
-O jesteście już, świetnie, zaraz kończymy. Mija poznaj
proszę Tesseia, na co dzień pomaga mi w sklepie, ale jest świetny również we
wszelakich barierach i technikach Kido.
-Miło mi poznać.-dziewczyna uśmiechnęła się do mężczyzny,
na co on kiwnął głową. Uznała że woli nie pytać, czym są te całe techniki Kido.
-Zaczynajmy, stworzymy zaraz miejsce w którym będzie ci
łatwiej dostać się do swojego umysłu, musisz na miejscu odnaleźć swoje moce
Shinigami.
-Niby jak?
-To już zależy od tego jak wyglądać będzie twój umysł.
Każdy umysł jest inny, twoje Zanpakuto może ci trochę pomóc.
-Moje …co?
-Ach, no właśnie nie powiedzieliśmy ci o najważniejszym.
Każdy Shinigami posiada swoje Zanpakuto, jest to nasza katana. Każdy Zanpakuto
jest inny gdyż dzierży go inna osoba, jest on odzwierciedleniem naszej duszy i
jest częścią nas, ma swoją własną energie, zna każdą twoją
myśl i tak dalej, ma własny umysł, osobowość, gdy poznasz imię swojego miecza
będziesz wstanie przejść do formy Shikai. Resztę wyjaśnimy ci jak wrócisz.
-Jeszcze jedno, czy miałaś ostatnio dziwne sny.-zapytał
Toshiro
-Moje sny zazwyczaj są dziwne, sprecyzuj to trochę.
-Czy śniło ci się, że ktoś cię woła, lub próbuje ci się
przedstawić.
-...tak, od kilku dni śni mi się to co noc, kiedyś ten sen
wracał co kilka miesięcy.-powiedziała po chwili wahania.
-Sokka.
-Czyli moje Zanpakutou chce mi się przedstawić?
-Z pewnością.
-Tessei, zaczynaj!-rozkazał Kisuke.
-Hai.-odpowiedział
Złożył kilka znaków dłońmi, wypowiedział cicho jakieś
słowa, których Mija nie była wstanie zrozumieć i po chwili przed nimi pojawił
się ogromny sześcian dziwnej fioletowej energii.
-No to wskakuj do środka i medytuj.
-Ehh, co ja takiego w życiu zrobiłam?-mruknęła cicho, po
czym ruszyła przed siebie. Położyła dłoń na ściance, nie poczuła jednak żadnego
oporu, dłoń przeszła przez ścianę. Mija wzięła głębszy wdech i weszła do
środka. Poczuła natychmiast tak przedziwny spokój, zalewał ją od samego środka.
Pomimo że było to dla niej dziwne, czuła jakby ten dziwny spokój wypełniał jej
duszę po same brzegi.
-I jak tam?-zapytał Urahara.
Usłyszała, ale głos był przytłumiony.
-Dziwnie.
-A coś dokładniej.
-Tak… spokojnie.
-Czyli działa, ta bariera ma za zadanie uspokoić twój
umysł i ciało i pozwolić na szybsze zagłębienie się w swój umysł. Próbowałem na
sobie i na Yoruichi-san, ale na nas to nie działa bo od razu odsyła nas do
naszego wewnętrznego świata, więc nie wiem czy zadziała również na ciebie.
Dziewczyna westchnęła krótko i usiadła na ziemi krzyżując
nogi, zamknęła oczy i skupiła się na swoim wnętrzu.
Po dziesięciu minutach wokół dziewczyny zafalowała biała
energia.
-Udało jej się.-zauważyła Yoruichi.
-Tessei!
-Hai.
Mężczyzna złożył kilka znaków, a wokół fioletowej bariery
pojawiła się jeszcze żółta i czerwona.
-Co to jest?-zapytał Ichigo.
-Bariery ochronne?-zapytał Toshiro, przyglądając się
Uraharze.
-Tak, mówiłem wam co się dzieje gdy zasypia, prawda?
-Tak, wszystko wariuje.-powiedział Shinji.
-No właśnie, to pomyślcie co się może dziać gdy zagłębi
się w swój umysł i będzie mieć kontakt ze swoim Zanpakutou.
-Może być nieciekawie. -stwierdził Ishida.
-Właśnie, o coś się już dzieje.
Wszyscy spojrzeli na dziewczynę i dostrzegli wokół niej
białą mgiełkę, która nie miała nic wspólnego z poprzednią energią.
-Co to…?-zaczęła Hinamori.
-Mgiełka, o której wam mówiłem. Najprawdopodobniej chroni
Mije gdy ta nie jest świadoma tego co dzieję się wokół, pojawia się zawsze gdy
śpi.
-Ale czy nie powinna się pokazać jak była
nieprzytomna.-zapytała Inoue.
-Zapieczętowaliśmy jej moce, tak jak się tylko dało.
Pomimo potężnych blokad i tak się uwalniała w momencie gdy zmienialiśmy jej
opatrunki.-Powiedział wskazując na zabandażowaną dłoń Tesseia.
Toshiro podszedł minimalnie bliżej i zza zmrużonych
powiek przyglądał się wnoszącym się do góry kamykom, które zaczynały krążyć
wokół dziewczyny.
Wszyscy usiedli przy barierze i przyglądali się jak w
powietrzu pojawiają się małe kule ognia, między którymi po chwili zaczęły
krążyć wstęgi wody. W uszach im dzwoniło od szumu wiatru i od cichych trzasków
wydobywających się z błyskawicy skaczącej od serpentyny do serpentyny.
-Niesamowite.-mruknęła Rangiku.
-Czyli możemy wnioskować, że jej Zanpakutou będzie
posiadał władzę nad żywiołami i tą dziwną mgiełką.-powiedział Shinji.
-Nie do końca.-wtrącił Urahara.
-Jak to?-zapytał Toshiro.
-Ona nie posiada jeszcze miecza i mocy Shinigami, by móc
panować nawet w niewielkim stopniu nad jego mocami, to wygląda tak jakby to
Mija-san miała władzę nad żywiołami, zaś jej miecz chroni ją za pomocą tej mgiełki.
-Jest to w ogóle możliwe?-zapytał Ichigo.
-Dlaczego by nie, Zanpakuto są częścią nas, ich zdolności
odzwierciedlają naszą duszę, to dlaczego niby Shinigami nie mógłby przejąć
kontroli nad tymi mocami. Jestem pewien, że Mija-san ma władzę nad żywiołami, zaś
jej miecz ma jakieś inne możliwość, z pewnością obronne.
-Patrząc na tę mgiełkę, można przypuszczać, że jej
Zanpakuto będzie świetlistym mieczem.
-Niekoniecznie, świetliste miecze, wykorzystują światło
by w większości przypadków oślepiać przeciwnika. Zaś to coś jest jakby jej
wewnętrzną energią. Spójrzcie chociażby na to, światło chroni ją przed
wszystkim co jej zagraża, nie pozwala dojść do niej kamieniom, czy błyskawicy. Żaden świetlisty miecz nie ma takiej możliwości, on jedynie wykorzystuje
światło by oślepić, ostatecznie zahipnotyzować, ale żadne światło nie zatrzyma
materialnego ataku.
Przyglądali się jak wody wokół Miji wciąż przybywa,
ugaszając płomyki i pochłaniając kamienie, wypełniała powoli całą możliwą
przestrzeń, by po chwili naelektryzowana błyskawicą, zacząć krążyć wokół
dziewczyny.
-Nic jej nie będzie?-zapytała poddenerwowana Inoue.
-Nie powinno.-powiedział Urahara.-Ale patrząc na moc jaką
nabrała woda możemy stwierdzić, że dzieje się coś ciekawego.
-Może odzyskała już moce.-powiedział Kurosaki.
-Wątpię by to miało coś do rzeczy, to raczej jej
Zanpakuto macza w tym palce.
-Co masz na myśli?-zapytał Sado.
-Gdy Shinigami rozmawia ze swoim mieczem ich zażyłość
wzrasta, podobnie jak ich moc, może to mieć coś wspólnego.
-Czyli Mija szuka swojej mocy i plotkuje ze swoim
Zanpakuto.-stwierdziła Rangiku.
-Bardzo prawdopodobne, może pozna jej imię.
-Wiele by to ułatwiło.-powiedział Toshiro.
Minęła godzina, żywioły atakowały z coraz większą siłą, bariery zaczęły się
powoli kruszyć, ziemia wokół nich pękała, z niektórych szczelin buchał ogień, z
innych wytryskiwała pod dużym ciśnieniem woda, z jeszcze innych wiał potężny
wiatr.
Ku zdziwieniu wszystkich woda krążąca wokół Miji
rozbłysła nagle białym światłem i zaczęła powoli opadać.
W tym samym miejscu co wcześniej siedziała czarnowłosa
dziewczyna, różniła ją tylko jedna rzecz zamiast krótkich spodenek i
biało-czarnej koszulki, miała na sobie typowy strój Shinigami, zaś na kolanach
leżała katana.
-Udało się!-powiedział wesoło Urahara.
-Dlaczego w takim razie się nie budzi? Przecież ta
mgiełka już zniknęła.-zapytał Kurosaki.
-Możliwe, że rozmawia ze swoim mieczem.
……………………………………………………………………
-Dziękuję ci za pomoc.-powiedziała czarnowłosa do
stojącej przed nią kobiety.
Kobieta miała białe włosy sięgające ziemi, zaplecione w
gruby warkocz, ozdobiony kwiatami. Była o pół głowy wyższa od Miji, ubrana w
piękną białą suknie sięgającą ziemi z masą tiuli ciągnących się po trawie,
nagie plecy zasłonięte były jedynie jedwabnym czarnym szalem. Miała delikatne
rysy twarzy, drobny, lekko zadarty nosek, drobne usta, uniesione w ciepłym
uśmiechu, czoło było zakryte białą grzywką, na której umieszczony był wianek z
kwiatów. Spojrzenie najbardziej przyciągały jej zupełnie czarne tęczówki, były
hipnotyzujące w takim stopniu, że Mija nie mogła oderwać od nich oczu. Kobieta
była zjawiskowo piękna.
-Nie masz za co dziękować, ale chciałabym cię prosić o to
byś się w pewien sposób odwdzięczyła.-powiedziała delikatnym, ciepłym głosem.
Głosem którego aż chciałoby się słuchać na okrągło.
-Oczywiście.
-Chcę byś trenowała i usłyszała w końcu moje imię,
straciłyśmy wiele lat.
-Zrobię co w mojej mocy.-powiedziała entuzjastycznie,
jednak po chwili zmarkotniała.
-Co się stało?-zapytała kobieta, podchodząc bliżej.
Położyła dziewczynie swą drobną dłoń na głowie w matczynym geście.
-Tyle lat sądziłam, że jestem zupełnie sama, bez
rodziców, rodziny, prawdziwych przyjaciół, a przez ten cały czas ty byłaś ze
mną, gdybym wiedziała wcześniej.- z jej oczu popłynęły łzy.-Tyle lat obie
byłyśmy same.-szepnęła płaczliwym tonem.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i przytuliła Mije do
siebie.
-Nie płacz, wszystko się teraz ułoży będziemy razem.
Przykro mi że przez tyle czasu byłaś sama, ale teraz masz przyjaciół, którym
możesz zaufać. A jeśli chodzi o mnie nigdy zupełnie sama nie byłam.
-Jak to?-spytała unosząc głowę, kobieta uśmiechnęła się
troszeczkę szerzej i otarła dziewczynie łzy.
-Choć ty mnie nie słyszałaś, ja słyszałam każdą twoją
myśl, odczuwałam każde twoje uczucie, miałam wiele lat by cię poznać. Zresztą
zawsze była ze mną twoja nadzieja.
-Nadzieja?
-Tak, teraz się ukryła bo czujesz się zagubiona i niepewna,
lecz gdy się uspokoisz i pogodzisz z tym co się dzieje, pojawi się tu w postaci
przeróżnych zwierząt. Spójrz na las, który otacza polanę.
Dziewczyna wykonała polecenie i aż ją przeszedł lekki
dreszcz, gdy spojrzała na ciemny las, pochłonięty przez mgłę, za drzew
wydobywało się lekkie światło, na ziemi walały się miliony płatków róż.
-Dlaczego on tak wygląda?-spytała przenosząc wzrok na
przepiękną polanę pokrytą tysiącami białych kwiatów.
-Polana i las ukazują twoją duszę, wszystkie kwiaty na
polanie, to osoba, rzecz, lub zjawisko, które dużo dla ciebie znaczy.
Kobieta machnęła dłonią a kilkanaście kwiatów zerwało się
w powietrze, na początek podleciały do niej tylko cztery, przed oczami
dostrzegła czwórkę ludzi. Blondwłosą kobietę, czarnowłosego mężczyznę, oraz
dwójkę dzieci, blondwłosy chłopiec mógł mieć zaledwie dziesięć lat, zaś mała
blondyneczka najwyżej trzy.
-Twoja rodzina.
-Rodzina?-szepnęła zaskoczona.
-Tak, Urahara-san cię nie okłamał, zostałyśmy porwane gdy
miałaś cztery lata i uwięzione w świecie żywych, stało się to w czasie ataku na
Seireitei miasto gdzie żyją wszyscy Shinigami, twoi rodzice i rodzeństwo
zostali zabici, a ty zabrana.
-Ale przez kogo?
-Nie wiem, wtedy nie byłam jeszcze połączona z tobą na
tyle by widzieć to co ty, byłam wstanie słyszeć twoje myśli, ale ty byłaś małym
dzieckiem, mało co do ciebie docierało, byłaś w zbyt wielkim szoku.
-Sokka.-szepnęła cicho i przyglądała się jak las
ciemnieje coraz bardziej.
Przed oczami mignęło jej kilka twarzy, jej przyjaciele ze
szkoły i nowi znajomi, których poznała dzisiaj rano.
-To jest niezwykłe, że tak szybko tu trafili.
-Co masz na myśli?
-Osoby które poznałaś jeśli na to zasłużą pojawiają się
tu, ale to trwa zazwyczaj kilka miesięcy zanim im na tyle zaufasz, a oni pomimo
tego, że nie jesteś nawet pewna czy mówią prawdę, pojawili się tu zaledwie po
kilku godzinach. Niektóre kwiaty symbolizują momenty z twojego życia, na
przykład uwielbiasz patrzeć w niebo i w ogień.
-Czyli tu jest wszystko na czym mi zależy, a w lesie to
czego nienawidzę.
-Nie, to czego nienawidzisz symbolizują płatki róż, las
to twoje negatywne uczucia. Teraz boisz się, czujesz nienawiść do ludzi którzy
zabrali ci rodzinę, to wszystko odzwierciedla się w lesie.
Pomimo że jest to negatywna część twojej duszy zazwyczaj
żyje w nim pełno zwierząt, jest pełny słońca, twoja nadzieja dociera aż tam.
Uwielbiam tam chodzić, wszystkie płatki róż zawsze tańczą na wietrze, no ale
nie teraz, w chwili obecnej ten las nawet mnie przeraża. Zawsze było w nim coś
mrocznego, nie ma ludzi bez ciemnej strony. Cienie w lesie zawsze były dłuższe
niż powinny, pomimo to było tam dość przyjemnie, mam nadzieję, że przywrócisz
go do poprzedniego stanu, a jeśli nie będziesz w stanie to przynajmniej
przywróć swoją nadzieję, nie lubię jak zwierzęta znikają.-powiedziała i w tym
samym momencie na jej ramieniu wylądował mały ptaszek.
-Na ciebie już pora, przyjaciele zaczynają się martwić,
pamiętaj co ci mówiłam, zacznij myśleć jak żywioł, a z pewnością go opanujesz.
-Będę pamiętać, czyli następnym razem spotkamy się gdy
poznam twoje imię.
-Tak, trochę to denerwujące, możesz słyszeć wszystko co
do ciebie mówię, ale gdy wypowiadam swoje imię nagle głuchniesz.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie, ruszaj!
-Hai!-powiedziała uśmiechając się ciepło do kobiety, by
po chwili otworzyć oczy w realnym świecie.
……………………………………………………………………………………………………
-Dłużej się nie dało?-usłyszała natychmiast pytanie
Kurosakiego.
-Jak chcesz mogę jeszcze wrócić.-powiedziała spoglądając
na swój strój i katanę trzymaną w dłoniach.
-Jak tam było?-spytała Rangiku, podbiegając do
dziewczyny.
-Ciekawie.
-Nie bądź taka, powiedz coś więcej!-rozkazała, szarpiąc
dziewczynę za ramię.
-Nie dasz mi spokoju, prawda?
-Nie!
-Yare, yare(jejku, jejku), odpowiem na kilka pytań, ale
dasz mi potem spokój.
-Słowo honoru.
-Uważaj, dla niej czas płynie inaczej.-ostrzegł Toshiro.
-Jasne, trzy godziny spokoju z zegarkiem w
ręku.-powiedziała patrząc na Matsumoto.
-Ile?! Trzy godziny, to za dużo!
-No to jak nie chcesz wiedzieć…
-Dobra trzy godziny, jak wygląda twoja dusza?
-Bardziej prywatnych pytań nie masz, prawda?
-Coś się znajdzie, no to jak?
Jęknęła, katem oka dostrzegła jak wszyscy jej się
przyglądają.
-*Czyli wszyscy chcą wiedzieć, w co ja się pakuję,
przecież to moja sprawa jak wygląda moja dusza, a co jakby wyglądała jak
moczary?
-Jak gigantyczna łąka z kwiatami, wokół której rośnie
gęsty las.
-Wielka łąka z kwiatami? Ekstra, jak znalazłaś swoje
moce!-krzyczała Rangiku.
Mija mimowolnie się odsunęła.
-Błagam, nie jestem głucha, przynajmniej jeszcze.
-Wybacz.
-Moja Zanpakuto powiedziała, że mogę użyć każdego
możliwego sposobu, więc pytałam ją o niego, ale cały czas odpowiadała zbyt
ogólnie by móc coś z tego wykorzystać. Sposób jaki miałam użyć był zbyt
oczywisty.-mruknęła.
-Czyli?
-Miałam poprosić by mi go dała.
-Serio?-spytał Urahara.-Faktycznie zbyt oczywiste.
-Dlaczego nie skupiłaś się na mocy Shinigami?-spytał
Shinji.
-Próbowałam, ale dało to zerowy efekt.
-Na pewno, mogłaś go znaleźć w inny sposób.-powiedział
Ichigo
-Szukaj tego właściwego, wśród milionów kwiatów.
-Szukałem tego właściwego, wśród milionów kostek.
-I jak go znalazłeś?
-Skupiłem się na jego mocy Shinigami.
-To idź do mojej duszy i znajdź łaskawie wśród milionów
białych kwiatów, ten właściwy, jeśli wszystkie wyglądają tak samo i maja taką
sama energię. Pytałam moją Zanpakuto czy jest inny sposób, stwierdziła, że nie.
-Czyli nie poznałaś jej imienia.-powiedział Toshiro.
-Nie, próbowałyśmy, ale nie mogłam go usłyszeć.
-Czyli musisz, trochę potrenować.-powiedział Kurosaki,
kładąc dłoń na rękojeści swojego miecza.
-Masz zamiar się zemścić, za to że ci zawsze
dokuczam?-spytała, przyglądając się swojej broni.
-Możliwe.-dziewczyna spojrzała na niego.-Żartuję, wiem,
jak irytujące jest uczucie gdy nie możesz usłyszeć imienia swojego miecza.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym wstała.
-Niech ci będzie.
-Ostro oberwiesz.-zauważył.
-Trudno.-ruszyła do przodu.
-Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł.-powiedział
Ishida.
-No to nie myśl tyle.-odpowiedziała mu dziewczyna.
-Tak się zastanawiam, czy jest szansa, że oni są w jakimś stopniu
spokrewnieni?-zapytał Urahare, Shinji.
-Nie, raczej nie. Dlaczego pytasz?
-Obydwoje są uparci jak osły i lekkomyślni.
-Oj nie przesadzaj kapitanie, może być
zabawnie.-powiedział Renji.
-E tam, nie lubię patrzyć jak dziewczyny obrywają.
-Tak, ale wcześniej, czy później to Ichigo zacznie
obrywać.-zaśmiała się Rukia.
-No to mnie przekonaliście.
Wszyscy wstali i ruszyli za parą, zasiedli znów
kilkanaście metrów od miejsca które wybrali sobie Mija i Ichigo.
Chłopak tłumaczył dziewczynie kilka podstawowych zasad,
po czym odsunął się kilka kroków by wyjąć miecz i zaatakować.
-*Skoro mnie
słyszysz to nie daj mi się ośmieszyć.-pomyślała po czym, zablokowała atak,
natychmiast kolana się pod nią ugięły.
-Coś marnie z twoją siłą, sądziłem, że masz trochę więcej
krzepy.
-Urusai, masz więcej doświadczenia.-sapnęła, próbując
odepchnąć chłopaka.
-Co ma siła do doświadczenia?
-To, że wiesz jak trzymać miecz.-warknęła i ostatecznie
odepchnęła od siebie rudowłosego.
-Już się zmęczyłaś?
-Chyba cię pogięło.
Chłopak się zaśmiał i znów zaatakował, tym razem zadał
więcej ciosów, dziewczyna zasłoniła się przed jednym uderzeniem, by zaraz
blokować drugie, minęła godzina.
-Źle stoisz!-oznajmił, po czym jednym sprawnym ruchem
podciął jej nogi, a Mija runęła na plecy.
-I jesteś martwa, kończymy?-zapytał.
-Nie!-stwierdziła, wstając.
-Może wykorzystaj swoje zdolności karate.-podpowiedziała
jej Inoue.
-To nie jest walka wręcz, tylko mieczem.-sapnął Ichigo.
-Karate…-mruknęła cicho.
Ustawiła się w pozycji podobnej do wyjściowej w Karate.
-Dawaj!-krzyknęła
-Aleś ty jest uparta.
-Rusz się!
Chłopak zaatakował, już po pierwszym uderzeniu wszyscy
dostrzegli niewielką różnicę, dziewczyna przesunęła lewą nogę za siebie i bez
problemu zatrzymała atak, drugi atak wyprowadził z boku, z tym miała już więcej
problemu, ale się udało, trzeciego ataku nie zdołała zatrzymać, za późno
przesunęła nogę i siła uderzenia odrzuciła ją do tyłu, powodując, że po raz
setny dzisiaj poturlała się po ziemi.
-Jesteś cała?-zapytał Ichigo.
-Nie, w kawałkach.-mruknęła ironicznie, wstając.-Jeszcze
raz!
-Ech dobra, ale na dzisiaj to ostatni raz, jak upadniesz,
albo będę miał okazję cię zabić, kończymy.
-Ale…
-Jak ci się coś nie podoba możemy skończyć od razu.
-Dobra, ostatni atak.-poddała się.
-Grzeczna dziewczynka.
-Urusai!
Chłopak parsknął śmiechem i zaatakował. Mija ustawiła się
tak jak wcześniej, lecz przy blokowaniu ciosów inaczej przenosiła ciężar ciała.
Wcześniej sunęła zaledwie palcami po powierzchni ziemi przez co atak mieczem bez
większych problemów wytrącał ją z równowagi, tym razem stała twardo na ziemi, i
przy przesuwaniu stóp, nie odrywała ich od podłoża by w każdej chwili móc się
podeprzeć.
Sparowała tak piętnaście ataków, w dniu dzisiejszym był
to jej rekord, raz udało się jej zaatakować, choć Kurosaki bez większych
problemów zatrzymał atak, to jednak już coś. Chłopak zadał jeszcze kilka
ciosów, gdy nagle podciął dziewczynie nogi, nie udało mu się jej jednak
wywrócić.
-Świetnie poprawiłaś postawę, ale czy spostrzegawczość?
Chłopak zaatakował z prawej, dziewczyna spróbowała
sparować, ale chłopak obrócił miecz w ręce, który przeleciał kawałek od jej
brzucha i zaatakował z drugiej strony, Mija jakimś cudem zdołała zablokować
atak, ale odrzuciło ją i poturlała się po ziemi, zatrzymując kilka metrów
dalej.
-No to koniec.-powiedział Kurosaki.
Mija z boku, przewróciła się na plecy, ciężko oddychając.
-Nie najgorzej jak na pierwszy raz.-powiedział Shinji
lądując koło nich.-Po raz pierwszy trzymasz miecz w ręce?
-Mmmmm.-mruknęła potwierdzająco, nie otwierając oczu.
-W takim razie poszło ci bardzo dobrze, a teraz wstawaj.
-Muszę?
-Jak nie chcesz obiadu, to nie musisz.
Dziewczyna
spojrzała na podchodzącego do nich Urahare wraz z pozostałymi.---Podły szantaż.-mruknęła, siadając, a reszta parsknęła śmiechem.
Wszyscy wstali i ruszyli na późny obiad.
Minęły dwa tygodnie.
Dziewczyna robiła bardzo duże postępy, uczyła się szybko,
nie potrzebowała zbyt dużo czasu by móc walczyć z Ichigo na równi, raz udało
jej się nawet wytrącić mu katanę. Gdy to się stało do ich pojedynków postanowił
dołączyć Renji. Walczyła więc teraz jeden na dwóch.
-To nie sprawiedliwe.- mruknęła padając na kolana, podpierając
się dłońmi i ciężko dysząc.
-To że nie możesz usłyszeć imienia swojego miecza to nie
nasza wina, wstawaj!-krzyknął do niej Renji oddalony o kilka metrów.
Dziewczyna miała dość sporą widownie. Obserwowała ją
grupa mieszkająca w świecie żywych: Urahara, Yoruichi, Ishida, Sado i Inoue, oraz mieszkańcy
Seireitei Toshiro, Shinji, Rukia, Rangiku i Hinamori.
Niedawno dołączyła do nich kolejna grupa ze świata dusz,
składająca się z: Ikkaku Madarame, Yumichika Ayasegawa, Hisagi Shuhei i Kiry
Izuru.
Wszyscy obserwowali wykończoną dziewczynę.
-Kto by pomyślał że jesteś tak słaba, sądziłem że jesteś
bardziej wytrzymała.-zakpił Ichigo.
-Urusai, Kurosaki!-warknęła, podnosząc się z trudem.
-No ale o co ci chodzi, zawsze masz tyle do powiedzenia,
a teraz ledwo co stoisz.-zaśmiał się, podchodząc bliżej.
Dziewczyna warknęła cicho, złapała za rękojeść miecza i
wyrwała go z ziemi. Ustawiła się w postawie wyjściowej i czekała na atak, który
nadszedł za niej. Dziewczyna w ostatniej chwili sparowała miecz Renjego, jego
miecz po chwili znów się skrócił wracając do pierwotnej postaci.
Kurosaki znikąd zmaterializował się koło dziewczyny i
ciął na wysokości jej brzucha. Ta bez większego problemu sparowała cios i
natychmiast zadała własny.
-Słabo ci idzie! Ciosy straciły na sile i szybkości,
ledwo możesz złapać oddech, spójrz ja i Renji nie mamy nawet zadyszki.-śmiał
się jej prosto w twarz próbując wytrącić z równowagi.
-ZAMKNIJ SIĘ!!!-krzyknęła.
Złapała pewniej za miecz wyprowadzając cios za głowy.
Ichigo z lekkim uśmiechem przygotował się do sparowania ciosu, lecz podobnie
jak pozostali zesztywniał zaskoczony gdy z krańca miecza wydobył się potężny
płomień.
Chłopak w ostatniej
chwili odskoczył zaskoczony. Mija krzyknęła puszczając miecz, ogień po chwili
zniknął. Czarnowłosa przyciskając dłonie do klatki piersiowej upadła na kolana.
-Mija, nic ci nie jest?!-krzyknął natychmiast Ichigo, pojawiając się koło dziewczyny. Spojrzał zaskoczony na jej poważnie poparzone
dłonie. Były one całe czerwone, skóra była lekko zniekształcona. W niektórych
miejscach była popękana i ciekła z niej krew, oblewając całe dłonie.
-INOUE!-krzyknął czerwonowłosy, który pojawił się koło
klęczącej dziewczyny.
Rudowłosa dziewczyna podbiegła do nich natychmiast
podobnie jak pozostali.
-Kami-sama(Boże)-szepnęła widząc dłonie dziewczyny.-
Mija…
-Nic mi nie jest.-sapnęła dość słabym głosem, przez co
nikt jej nie uwierzył.
Orihime uklękła przed nią wystawiając dłonie do przodu.
-Sōten Kiss…-miała zamiar zaleczyć dłonie dziewczyny,
ale…
-Zaczekaj.-zatrzymał ją Toshiro.
-Ale Taicho, trzeba wyleczyć jej ręce, takie poparzenia
mogą zostawić blizny.
-Ucisz się Rangiku.-mruknął obojętnie, kucając obok czarnowłosej,
przyglądając się uważnie jej dłonią.
-Co to…-wykrztusiła Mija.
Wszyscy spojrzeli na nią i dostrzegli biała poświatę
wydobywającą się z jej dłoni. Przyglądali się jak mocno pokaleczone dłonie
zaczynają się dość szybko regenerować.
-Błyskawiczna Regeneracja.-powiedział Ichigo.
-Nie, to jest zdolność Hollowów, lub Shinigami podanych
Hollowfikacji, to jest coś innego.-powiedział Urahara spoglądając na zagojone
dłonie dziewczyny, którymi ta powoli poruszała.
-Boli?-zapytał zatroskana Inoue.
-Nie.-powiedziała wciąż zaskoczona.
-To wygląda jak techniki czwartego oddziału.-zauważył
Hisagi.
-Faktycznie.-poparł go Izuru.
-A czy poświata nie powinna być zielona?-zapytał
Yumichika.
-Są różne techniki, ale żadna nie przyjmuje białego
koloru.-powiedział Kira, który przez krótki okres czasu stacjonował w czwartym
oddziale.-Choć chodziły pogłoski, o człowieku który posiadał takie światło.
-Co masz na myśli?-spytał Toshiro wymieniając
zaniepokojone spojrzenia z Shinjim.
-Jak jeszcze stacjonowałem w czwartym oddziale chodziła
legenda o człowieku który żył dwa tysiące lat temu i posiadał takie światło.
Legenda głosiła jeśli dobrze pamiętam że potrafił za jego pomocą zaleczyć
organy witalne, a nawet ożywić już martwe ciało.
Zapadła na chwilę cisza, wszyscy spoglądali na klęczącą
wciąż dziewczynę, która przyglądała się swoim dłonią.
-Będziesz musiała się spytać o to swoją Zanpakuto.-powiedział Urahara.
-Wracajmy, na dzisiaj już wystarczy treningu.-powiedział
Toshiro.
Ichigo podał miecz dziewczynie i pomógł jej wstać.
-Nic mi nie jest.-mruknęła gdy Kurosaki chciał jej pomóc
iść.
Wszyscy spojrzeli na nią krytycznym wzrokiem. Ta nie zwracając
na nich uwagi, spoglądając na swój miecz ruszyła przed siebie.
Dziewczyna szła kawałek, po czym złapała się za głowę i
jęknęła cicho. Koło niej natychmiast pojawiła się Rukia.
-Nic ci nie jest? Mija, co jest?-spytała, widząc
przerażenie w oczach dziewczyny.
-To
raiatsu…-szepnęła.
-Jakie?-spytał Ichigo.-Ja nic nie czuję.-powiedział, spoglądając po twarzach pozostałych by upewnić się że czegoś nie przeoczył.
-Mija-san, o jakim mówisz raiatsu, my nic nie wyczuwamy.-
zapytał uprzejmie Kisuke, przyglądając się uważnie dziewczynie.
-Jest takie dziwne…
-Jakbyś mogła trochę to sprecyzować.-powiedział Shinji.
-Z jednej strony dławiące, ale z drugiej jakby przez coś
blokowane, mam wrażenie że je skądś kojarzę, ale nie wiem skąd.
-Dlaczego ono cię tak przeraża?-spytała Rukia.
-Nie wiem, nie pamiętam.-szepnęła, łapiąc się za coraz
bardziej bolącą głowę.
-Nie pamiętasz?-spytała Yoruichi.
-Wiem że znam to raiatsu, ale nie mogę sobie przypomnieć
skąd, mam taką dziwną pustkę w głowie…-znów syknęła, przyciskając sobie mocniej
dłonie do skroni.
-Nie myśl o tym!-rozkazał natychmiast Urahara, podchodząc
bliżej.
-Na co wpadłeś?-zapytała Yoruichi.
Mężczyzna stanął przed czarnowłosą położył jej dłonie na
barkach i spojrzał w oczy.
-Ktoś jej wymazał pamięć.
-Nani!?-zawołała zaskoczona dziewczyna, po czym zachwiała
się lekko, oplatając głowę ramionami.
-Spokojnie, nie przemęczaj się tak, musimy zdjąć blokadę.
-Powinniśmy to sprawdzić.-powiedział Hitsugaya.
-Nie wiem czy to dobry pomy…-zaczął Shinji.
Przerwało mu jednak pojawienie się wrót Senkaimon.
-Co jest?-mruknął cicho Renji.
Wszyscy z zaskoczeniem spoglądali jak z niebieskawego
światła wyłaniają się pozostali kapitanowie z Yamamoto na czele, chwilę po nich przez wrota przeszli porucznicy.
-Yamamoto-sama, cóż za miła niespodzianka.-powiedział
wesoło Urahara.
-Nie czas na to, Kisuke.
-Co się dzieje?-zapytał poważny Toshiro.
-Przybyliśmy was wspomóc.
-Wspomóc?-spytała zdziwiona Rukia.
-Tak myślałem że tego nie wyczujecie. Czujniki dwunastego
oddziału wykryły potężne reiatsu…
-Mija je wykryła.-powiedział Ichigo.
Wzrok wszystkich spoczął na dziewczynie.
-Świetnie, zaprowadzisz nas tam.-powiedział Kurotsuchi.
-Nie rozumiem, powiedziałeś Yamamoto-sama, że wiecie
gdzie się znajdują.-zauważył Shinji.
-Czujniki wykryły reiatsu na terenie całej Karakury, nie
wiemy gdzie się znajduje dokładnie.-wyjaśnił Kyoraku.
-Dlaczego od razu przybyliście, do tego wszyscy, z kim mamy
do czynienia?-zapytał Hisagi.
-Z bardzo niebezpiecznymi osobami. Żyli już za czasów gdy
ja dopiero zaczynałem karierę Shinigami, przed wieloma laty wybuchła wojna
przeciw nim. Wielu z nas zginęło, nie mogliśmy ich pokonać, ale nagle wszyscy
zniknęli, miałem nadzieję że wszyscy zginęli.-powiedział spokojnie
głównodowodzący kapitan.
-W takim razie pośpieszmy się.
-Czy to dobry pomysł by Mija szła z nami, to może być
zbyt niebezpieczne, nie wystarczy by wskazała nam kierunek?-zapytał Ichigo.
-Nie, jeśli tu przybyli z pewnością mają względem niej
plany, jeśli się rozdzielimy łatwiej ją złapią, po za tym mogą zmienić swoje
położenie czego my bez Miji nie zauważymy.-powiedział Toshiro.
Wszyscy skierowali
na dziewczynę spojrzenia, ta odwróciła się do wszystkich plecami i mruknęła
cicho…
-Tędy.
Ruszyła szybko przed siebie, pozostali pobiegli za nią.
Miała złe przeczucia, ta energia ją przytłaczała, choć
miała spore luki w pamięci wiedziała że to spotkanie skończy się dla nich źle.
-*Co mam zrobić?
Biegli od piętnastu minut, Miji coraz trudniej było
złapać oddech, kręciło jej się w głowie, cudem utrzymywała równowagę. Po jej
lewej biegł staruszek Yamamoto, zaś po prawej Rukia, by w razie czego ją
złapać.
Wybiegli na polane na której siedziało około dwudziestu osób.
-Jak miło widzieć drogich Shinigamich.-powiedziała
brązowowłosa kobieta.-Przez krótki moment obawialiśmy się że będziemy musieli
sami się do was pofatygować, a tu taka niespodzianka jeszcze że przyszliście do
nas sami to jeszcze kilku do was dołączyło. To zaszczyt poznać wielkich
kapitanów Gotei 13.- jej głos był przepełniony kpiną.-Więc tak, jak się
domyślam wolelibyście z pewnością załatwić to ugodowo. Ani wy, ani my nie
chcemy tracić towarzyszy.
-Jakie składasz warunki?-spytał Kensei.
-Bardzo proste i z pewnością dla was jasne. Przyszliśmy
tu po dziewczynę…-wskazała palcem na Mije.-Oddajcie nam ją, a walka nie będzie
konieczna.
-Po co wam ona?-spytał Kyoraku.
-Oj to już nie wasza sprawa, ale jeśli ktoś z was się
martwi o samą dziewczynę to możecie być pewni że włos jej z głowy nie spadnie,
jest dla nas bardzo cenna.-zrobiła krok do przodu uśmiechając się do dziewczyny,
ta zaś cofnęła się o krok. Natychmiast przed nią pojawili się Shinigami, zasłaniając
ją.
-Taka transakcja nas nie satysfakcjonuje.-powiedział
spokojnie Shinji.
-Sokka, tak też myślałam.
-Nie, oni was zabiją!-krzyknęła Mija.
-Nie chcesz z nimi iść prawda?-spytał Ichigo.
-Ale…
-Jeśli nie chcesz to stój z tyłu i nie przeszkadzaj.
-Ho ho ho, mocne słowa jak na takiego chłopczyka. Cóż jak
widzę nie masz odwagi obiecać jej że przeżyjesz, dobrze że wiecie z kim macie
do czynienia.-zaśmiała się kobieta wyciągając z pochwy na plecach czarny miecz.
Podobnie postąpili jej towarzysze jak również Shinigami.
-To jak, zaczynamy zabawę?-spytał, uśmiechając się Zaraki.
-Nie podoba mi się to.-mruknął cicho Toshiro.
Dziewczyna patrzyła z przerażeniem na obecnych jak i poprzednich
kapitanów, oraz na Kurosakiego. Wszyscy rzucili się do ataku, pozostali zaś
zostali z tyłu by osłaniać dziewczynę. Ta stała jak sparaliżowana, poziom
energii wrogów natychmiast podskoczył, czego inni nie byli jednak wstanie
wyczuć. Już po kilku ciosach było widać że Shinigami nie mają szans. Vizerodzi
już po kilku minutach byli zmuszeni do uaktywnienia mocy Hallowów, jednak ku
zaskoczeniu wszystkich ich maski zostały przełamane już po kilku ciosach.
Kapitanowie i Ichigo natychmiast uaktywnili swoje Bankai,
to również zbyt wiele nie dało obrywali cały czas.
-Jesteście lepsi niż myśleliśmy, sądziliśmy że padniecie
wszyscy po dwóch minutach.-zaśmiał się głośno jeden z mężczyzn.
-Tak, są lepsi, ale najwyższy czas kończyć.-powiedziała
brązowowłosa kobieta.
Wszyscy natychmiast odskoczyli od kapitanów, okrążając
ich. Stojąc w kole każdy złożył dłońmi inny znak, wystawili dłonie do przodu i
w kierunku grupy Shinigamich pomknęło niebieskie światło. Kapitanowie próbowali
uniknąć ataku, ale nie przewidzieli jego działania. Już po chwili znajdowali się
w pułapce, ze wszystkich stron otaczały ich niebieskawe ściany energii. Wszyscy
patrzyli na to zaskoczeni. Ichigo spróbował się ruszyć i natychmiast runął na
kolana uderzony błyskawicą która wydobyła się z jednej ze ścian.
-Jak widać, nie radzę się wam zbytnio ruszać.
Kobieta zakpiła, po czym spojrzała na poruczników którzy
przygotowali się do odparcia ataku. Jednak ku ich zaskoczeniu z pod ziemi
wydobyła się kolejna błyskawica i wszystkich na raz poraziła.
Mija z niedowierzaniem patrzyła na nieprzytomnych
towarzyszy. Widziała jak Yoruichi przyzwyczajona do używania elektrycznych
technik, próbuje się wydostać, co nic jednak nie dawało.
-To by było na tyle, porucznicy nie są żadnym problemem,
ale jak widać Kapitanowie są strasznie uparci. Keiji zakończ ich marny żywot.
-Tak jest!-powiedział wysoki, dobrze zbudowany blondyn.
Złapał pewniej za miecz i stanął przed barierą, uniósł klingę za głowę,
zamachnął się nią i koniec ostrza zagłębił w ścianie energii. Miecz natychmiast
się wydłużył. Yoruichi i Kisuke w ostatniej chwili odskoczyli w bok.
-Upierdliwe
stworzenia.- mruknął blondyn i zamachnął się po raz drugi tym razem
jednak uderzył z boku. Miecz leciał w taki sposób, że nie było możliwości
zrobienia uniku, lecz kawałek od bariery ostrze zostało zatrzymane przez miecz
czarnowłosej dziewczyny.
-Mija, uciekaj stąd!-krzyknął Kurosaki.
-Uru…sai!-wysapała
Nogi się pod nią
uginały, a ostrze mocno drżało. Przez ból głowy miała zupełnie czarno przed
oczami.
Mężczyzna natychmiast odskoczył.
-Po co ich bronisz?-spytała ją brązowowłosa kobieta.
Mija nic nie odpowiedziała tylko stanęła pewniej.
-Przecież i tak ich nie uratujesz, sądzisz że możesz coś
zdziałać skoro oni sami nie mogli się obronić?
Czarnowłosa złapała mocniej za miecz.
-*Nie wiem jeszcze
jak, ale nie pozwolę wam zginąć.-przysięgła w myślach.
-Kim jesteście?-spytała.
-Nie pamiętasz nas, co nie?
-Nie.
-Chwiejesz się, czyżby męczyła cię migrena?-spytała kobieta
ku zaskoczeniu dziewczyny za jej pleców.
Mija natychmiast się obróciła zadając cios mieczem,
kobiety jednak już tam nie było. Znów stała koło towarzyszy.
-Mija-chan, jak możesz być taka nie uprzejma, ja tu z tobą rozmawiam,
a ty mnie atakujesz. No cóż jak widzę nie zamierzasz odpuścić, niech będzie.
Unieszkodliwić, ale jeśli jej coś zrobicie spotka was coś gorszego od śmierci.
Kilka osób natychmiast skierowało się w jej stronę.
-Mija, uciekaj nie masz szans!-krzyknął Ichigo.
-I mam was tu zostawić?-warknęła cofając się o kilka
kroków.
-Mija…
-Nie, jak ucieknę to was zabiją.
-Uciekaj!-krzyknął jeszcze raz.
Dziewczyna sparowała pierwszy cios i odepchnęła od siebie
mężczyznę.
-Idioto, a sądzisz że jak daleko zdołam uciec, nigdzie
nie idę. Jeśli ucieknę zabiją was, jeśli przegram też, więc nie biorę takich
opcji pod uwagę.
Sparowała kolejny cios, blondwłosa kobieta odepchnęła ją
na kilka metrów, na szczęście ustała na nogach i zadała kolejny cios mężczyźnie
który nadszedł z jej prawej strony.
-Ja cię nie rozumiem.-powiedziała brązowowłosa.-Wiem że
mnie nie pamiętasz, ale dlaczego chronisz kogoś kto cię wykorzystuje.
Dziewczyna drgnęła lekko, a cios który zadał niejaki
Keiji rzucił ją na ziemię kilka metrów dalej. Natychmiast się podniosła.
-Czyżbyś nie zauważyła że cię wykorzystują?-spytała.
-Zamknij się!-warknęła, odpychając od siebie wroga.
-Oni chcą byś nas pokonała, a potem cię zabiją bo jesteś
zbyt dużym zagrożeniem.
Dziewczyna spojrzała kątem oka na uwięzionych Shinigami.
-*Nie, ona kłamie, nie
słuchaj jej!
-Niby dlaczego, to ja miałabym was pokonać?- warknęła.
Oberwała silnym kopnięciem, który posłał ją na ziemie.
Przeturlała się kilka metrów, zanim się zatrzymała obróciła się lekko i wybiła
z prawej ręki lądując na nogach. Otarła z brody stróżkę krwi.
-Uważajcie, jej krew jest bardzo cenna. Nie powiedzieli
ci jak to działa?-spytała pojawiając się za plecami czarnowłosej, przyłożyła
jej dwa palce do kręgosłupa a ta sparaliżowana runęła na ziemię.
-Nie zdziwiło cię, że ty jesteś wstanie nas wykryć, a
wykwalifikowani Shinigami nie. Jest to bardzo proste. Moc dzieli się na poziomy.
Szeregowi, słabi Shinigami, nie mający zbyt wielkiej mocy, są na pierwszym
poziomie. Oficerowie zazwyczaj są na drugim. W większości przypadków porucznicy
są na trzecim poziomie, w tym przypadku jednak o dziwo wszyscy są na czwartym, a kapitanowie na piątym, kapitan głównodowodzący nawet na siódmym. Gdy ktoś jest na
dużo wyższym poziomie, ci z niższego nie są wstanie wykryć jego energii. Ciężko
byłoby by siódmy poziom wyczuł piętnasty.
Wszyscy zesztywnieli.
-Piętnasty?-szepnęła dziewczyna.-To jakim cudem jestem
wstanie was wykryć?
-To bardzo proste, twój poziom wynosi w chwili obecnej
czternaście.
-Nani?
Wszyscy Shinigami przyglądali się zszokowani leżącej
dziewczynie.
-Jak to czternasty, kłamiesz!
-Wcale nie.
-Oni nie byliby wstanie mnie wykryć.
-Nie kontrolujesz swoich mocy na tyle, więc przez
przypadek pozwoliłaś im zobaczyć swoje pięć procent mocy.
-Pięć?
-Dobrze skończyliśmy, o swój kręgosłup się nie martw
sparaliżowałam cię tylko na chwilę. Zabijcie ich i wracamy.
-Nie!- krzyknęła czarnowłosa, po czym ku zaskoczeniu
wszystkich powoli zaczęła się podnosić.
-Dlaczego tak się starasz? Przecież już ci powiedziałam
że oni cię zabiją.
-Mów sobie ile chcesz i tak ci nie wierzę.
-Powiedziałam ci sto procent prawdy.
-Nawet jeśli, to w ich przypadku będę wiedzieć czego się
przynajmniej spodziewać.
Dziewczyna stała już na nogach, wyrwała wbitą w ziemię
katanę i ustawiła się do odparcia ataku.
-Jesteś cholernie uparta, ale w końcu tak cię wychowałam.
-Co?!-wykrztusiła gdy sens słów do niej dotarł.
-Sądziłaś że przyszliśmy tu od tak. Od wielu lat się tobą
zajmowaliśmy byś wyrosła na przydatną.
-Przydatną?!-warknęła.
-Wybacz źle się wyraziłam, ale to nie ma zbytniego
znaczenia.
Znikąd zmaterializowała się przed dziewczyną, jednym
ruchem wytrąciła jej katanę z rąk i wbiła jej rękojeść miecza w brzuch. Mija
wypluła trochę śliny, pomieszanej z krwią.
-Nie mamy już czasu się z tobą bawić, jeśli nie pójdziesz
z nami własnej woli, staniemy się bardziej brutalni.
-Wal się.-warknęła.
Złapała za rękojeść miecza kobiety i spróbowała ją nim
zaatakować.
-Nie bądź śmieszna, sądzisz że zranisz mnie moim własnym
mieczem.
-Nie.
Odbiła się lewą nogą od uda kobiety a prawą stopą kopnęła
ją w twarz odrzucając od siebie.
Natychmiast musiała uniknąć ataku jednego z mężczyzn,
unikała wszystkich jego ciosów by po chwili uderzyć pięścią w brzuch mężczyzny.
Ominęła kilku przeciwników i ruszyła w kierunku człowieka
trzymającego jej miecz. Przed nią jednak pojawiła się brązowowłosa, zadała
kilka ciosów, które Mija bez większego problemu sparowała.
-Kim wy do cholery jesteście?
-Zaraz się dowiesz.
Wymieniły jeszcze kilka ciosów, a gdy kobieta przebiła
się przez gardę dziewczyny dotknęła jej czoła.
-ZERWANIE!-krzyknęła.
Przed oczami Miji pojawiły się tysiące zapomnianych
obrazów.
-Rayara-sama?-szepnęła zaskoczona.
-Wybacz, powinnam była od razu przywrócić ci wspomnienia.
Czarnowłosa rozejrzała się zamglonymi oczami, znała tu
wszystkich. W jej głowie pojawiło się tyle informacji, wszystko czego
kiedykolwiek ją nauczyli.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, tyle lat cię wychowywałam jakbym
mogła się na ciebie gniewać.
-Mija, co ty robisz?!-krzyknął Ichigo.
Dziewczyna spojrzała w ich stronę.
-Nie przejmuj się nimi, strata przyjaciół boli, ale
rodziny o wiele mocniej. Wykończcie ich.
-Nie możemy ich zostawić, nie są przecież żadnym
zagrożeniem?-spytała Mija.
-Mija, Mija, Mija, zawsze byłaś zbyt delikatna, ale tym
razem niech już ci będzie, jak wrócimy do domu wyplenimy to z ciebie.
Kobieta odwróciła się do dziewczyny plecami, ta zaś
patrzyła jak Kurosaki zaczyna uderzać pięściami w barierę, co chwilę obrywając
wyładowaniami elektrycznymi.
-Kurosaki, uspokój się ta bariera jest ponad twoje siły,
nie uwolnisz się a zrobisz sobie tylko krzywdę.
-Co ty odwalasz?! Przed chwilą byłaś skłonna zginąć by
nas uwolnić, a teraz od tak idziesz z nimi.
-Kilka rzeczy się zmieniło.-powiedziała, odwracając od
niego wzrok, nie mogła patrzeć na pełne niedowierzania i wyrzutu spojrzenie u
chłopaka, podobnie jak u innych.
-Co się zmieniło, co sobie do cholery przypomniałaś?
-Chyba nie wymagasz od niej, że będzie walczyć z kimś kto
ją wychował, nawet nie wiecie jak ciężko nam było się tu pojawiać byście nas nie
zauważyli.-zaśmiała się kobieta.
Do czarnowłosej podszedł mężczyzna z jej mieczem, podał
jej natychmiast ostrze.
-Dziękuje, Kaoru.
Złapała swój miecz i wyjęła za pasa pokrowiec.
-Mija, jak możesz?! Po tych wszystkich treningach i …
-Rukia, daruj sobie.-powiedziała obojętnie.
-Dlaczego?
-Dlaczego miałabym walczyć przeciw swoim bliskim, by
chronić kogoś kto mnie później zabije.
-Jak możesz tak mówić, nikt z nas by cię nie zabił.
Wszyscy jej byli towarzysze obserwowali ją.
-Chyba mi nie powiesz że przyszliście tu z czystą chęcią
pomocy. Przyszliście po mnie bym nie okazała się wrogiem społeczności dusz.
-Przed chwilą mówiłaś że nie ma dla ciebie znaczenia…-zaczął
Renji.
-Nie zrozumiałeś mnie. Powiedziałam że wolę walczyć po
waszej stronie bo przynajmniej wiem czego się spodziewać. Teraz już pamiętam po
czyjej stronie powinnam stać.
Renji warknął cicho i spróbował się podnieść, lecz jego
układ nerwowy został porażony po uderzeniu pioruna i nie był wstanie.
-Dobrze, ruszajmy.-powiedział Karaya.
-Mija!-krzyknął Ichigo.
Dziewczyna skierowała swój miecz do pochwy, lecz ku
zdziwieniu wszystkich ostrze zatopiło się nagle w ciele Kaoru.
-Nani?-szepnął wypluwając dużą ilość krwi, by po chwili
runąć bez życia na ziemie.
Karaya odwróciła się w stronę zajścia i w ostatniej
chwili wyjęła miecz by sparować cios Miji.
-Co ty robisz?
-Staję po właściwej stronie.
Zamachnęła się ostrzem odpychając od siebie kobietę.
-Kłamałaś, wszystko co powiedziałaś było
kłamstwem!-krzyknęła brązowowłosa.
-Nie skłamałam ani razu, no może raz.
-Co?!
- Dlaczego miałabym walczyć przeciw swoim bliskim, by
chronić kogoś kto mnie później zabije.-zacytowała swoje własne słowa z
bezczelnym uśmiechem na ustach .-Jestem wam tylko potrzebna do zniszczenia Soul
Society , potem nie będę wam już przydatna, a za to stanę się dla was
zrozumiałym zagrożeniem.
-Yaro(dziwka).-warknęła kobieta.
-Po za tym powiedziałaś, że strata przyjaciół boli mniej
niż strata bliskich, wiesz jaki jest w twoim rozumowaniu problem?
-Jaki?
Mija znikąd pojawiła się przed kobietą i zadała cios,
który ta ledwo sparowała.
-Problem jest taki, że to wy zabiliście moich
bliskich!-krzyknęła i zadała kilka kolejnych ciosów.
Shinigami przyglądali się zaskoczeni dziewczynie, jej
raiatsu cały czas rosło, ziemia wokół niej pękała, lecz nagle przestali ją
wyczuwać.
-Chyba nie sądzisz, że nas pokonasz. Możesz sobie mieć
taki poziom jak my, ale nie pokonasz sama dwudziestu przeciwników.
-Nie jestem sama, a mój poziom jest większy niż wasz.-zakpiła.
-Mówisz o…nie rozśmieszaj mnie, nie słyszysz jej imienia.
-Jeszcze. Obiecałam sobie że nie dam wam ich zabić i mam
zamiar dotrzymać tej obietnicy.
Dziewczyna zaatakowała, poruszała się niezwykle szybko,
jej ruchy były pewniejsze i silniejsze niż wcześniej. Jej styl walki zmienił się
zupełnie, wiedziała jak uderzyć by zabić.
-W takim razie nie zostawiasz nam wyboru. Nie jesteś nam
już potrzebna, zabić!-krzyknęła Karaya.
Dziewczyna zesztywniała gdy miecze jej przeciwników
rozbłysły lekkim światłem, a ich energia się podwoiła.
-*Kuso, drugi poziom!
Co mam zrobić?
Dziewczyna wiedziała o nich z jednej strony wiele, zaś z
drugiej prawie nic. Byli ludźmi o niezwykłych zdolnościach. Nie wiedziała
jednak jak się zwą, mieli niesamowite ilości energii, dodatkowo gdy uaktywniali
moc ich mieczy, energia wzrastała jeszcze bardziej.
Obecnie jedyną nadzieją dziewczyny na wygraną było
poznanie imienia i możliwości swojego Zanpakuto.
-*Ale jak mam to
zrobić?
Przed nią zmaterializował się Keiji, zadał silne
uderzenie które odepchnęło Mije kawałek do tyłu.
Dziewczyna była na straconej pozycji choć do tej pory
miała więcej energii niż jej przeciwnicy, teraz to się jednak diametralnie
zmieniło, do tego oni byli o wiele bardziej doświadczeni, do tej pory jedyne co
poznała to teoria.
-Walczysz po stronie osób, które natychmiast w ciebie
zwątpiły?!
-Jestem dosyć dobrą aktorką, gdyby oni mi nie uwierzyli,
wy też nie dalibyście się nabrać.
-Zapłacisz za tą zdradę najwyższą cenę.-warknęła.
-No to chodź i spróbuj.-zakpiła, uśmiechając się wrednie.
Kobieta natychmiast zaatakowała, wymieniały wiele ciosów.
Karaya uderzyła w miecz dziewczyny, na tyle mocno że ta odleciała kilka metrów.
Poderwała się szybko z ziemi by sparować cios niebieskowłosego mężczyzny o
imieniu Kazuyoshi.
-Może i ci żałośni Shinigami odzyskali wiarę w twoją
wygraną, ale przecież ty nigdy nie byłaś głupia, wiesz że nie wygrasz!-
powiedział ostro i silnym ciosem odepchnął dziewczynę od siebie. Mija
przeleciała kilka metrów, miała już spokojnie wylądować gdy nagle za nią pojawił się kolejny przeciwnik i
ciął ją mieczem w plecy. Dziewczyna syknęła cicho i się odwróciła, zmrużyła
wściekle oczy. Stał przed nią Akihisa Kawatabi. Nienawidziła go całym sercem,
zamachnęła się mieczem i skrzyżowała ostrza z chłopakiem.
-Nie ma co, nie lubię cię jak mało kogo, ale w życiu bym
cię nie posądzał o myśli samobójcze.-zakpił.
-Żebyś to ty zaraz nie miał myśli samobójczych.
-Nie rozśmieszaj mnie, przez te dwa lata co się nie
widzieliśmy naprawdę zgłupiałaś.
Wymieniali wiele ciosów, Mija zaczęła powoli tracić siły
nie nadążała za ruchami przeciwnika.
-Czyżbyś się już zmęczyła.
-Urusai!
Zadała cios znad głowy, który chłopak sparował. Siłowali
się chwilę, chłopak chciał za wszelką cenę odepchnąć od siebie dziewczynę, ta
zaś nie odpuszczała.
-*NIE MOGĘ PRZEGRAĆ!-krzyknęła w myślach.
Naparła mocniej na miecz przeciwnika, ten się uśmiechnął
lekko.
-Nie masz żadnych szans. Nie wiesz nawet od jak dawna
chciałem cię zabić.
Uśmiechał się wrednie, ale gdy dziewczyna naparła na
miecz jeszcze mocniej, uśmieszek został brutalnie zdarty z jego ust. Nogi
zaczęły się pod nim uginać, wszyscy z niedowierzaniem patrzyli jak miecz
chłopaka zaczyna pękać.
-Nani? To niemożliwe.-sapnął gdy miecz rozleciał się na
dwie części.
Miecz Miji z dużą prędkością zaczął opadać na głowę
chłopaka.
-Po tobie.-warknęła.
Jej ostrze zostało jednak zatrzymane kilka milimetrów od
głowy chłopaka.
-Nani!-sapnęła.
Za chłopakiem stał Kazuyoshi, trzymał on w dłoni miecz
dziewczyny nie pozwalając jej się odsunąć.
-*Cholera, jak stracę
miecz będzie po mnie!
Zobaczyła wredny uśmieszek na ustach Akihisy. Spróbowała
jeszcze raz wyrwać swoje ostrze, ale nic to nie dało. Chłopak złapał ją za
ramie i przyłożył jej dłoń do brzucha.
-Po tobie.-uśmiechnął się podle.
-Shimata!
Z dłoni chłopaka wydobyło się złote światło i technika podobna
do Cero pustych, wbiła się centralnie w brzuch dziewczyny, ta odleciała kilka
metrów i runęła na ziemie.
-*Mija! Mija! Mija!
Mija!
Słyszała jak ktoś ją woła, ale kto? Głos był przytłumiony
i zniekształcony.
-*Mija! Mija! Mija!
Mija!
-*Ichigo? Muszę wstać,
nie mogę przegrać!
Otworzyła oczy poczuła natychmiast swąd spalenizny,
wolała jednak nie sprawdzać co się spaliło.
Odwróciła się z wielkim trudem z pleców na prawy bok, z
ulgą dostrzegła miecz w bity zaraz obok niej.
-Żyjesz?!-usłyszała warknięcie.
Uniosła wyżej głowę, dostrzegła stojącego dwa metry od
niej Akihise. Natychmiast się uniosła na rękach choć przeszedł ją spazm bólu,
zaczynający się na wysokości brzucha i ciągnący się później do reszty ciała.
Złapała za rękojeść miecza i wstała.
Dostrzegła że jej góra kimona została zupełnie
zniszczona, stała więc teraz w kloszowanych spodniach z kimona i białej
obcisłej bluzce, odsłaniającej połowę jej pleców, całe ramiona i mocno
uwydatniającej jej biust.
Zmrużyła poirytowana oczy gdy dostrzegła na białym
materiale sporą plamę krwi. Zaskoczeniem spojrzała na medalion wiszący na szyi,
wcześniej z pewnością go nie miała. Medalion stworzony był z jakiegoś dziwnego
kryształu, przedstawiał on znak Yin Yang. Szybko się opamiętała i spojrzała na
przeciwnika.
-Czyżbyś skrócił sobie miecz?-spytała uśmiechając się
bezczelnie, widząc połamany miecz chłopaka.
-Ty…!
Już miał ruszyć w jej stronę, gdy na jego ramieniu
wylądowała dłoń jakiegoś mężczyzny.
-Stój!
-Hai, przepraszam.-powiedział, skłaniając pokornie głowę.
Mija przyjrzała się mężczyźnie dokładnie, wcześniej go
nie dostrzegła i po chwili namysłu doszła do wniosku, że widzi go po raz
pierwszy.
-*Kim on jest i
dlaczego Akihisa go słucha, przecież on nie słucha nikogo.
-Ktoś ty?-spytała.
-Nie musi cię to interesować.
-Może i nie musi, ale interesuje.
-Jestem kimś kto cię zabije.
-Jasne, czyli jesteś dupkiem z przerośniętym ego.
Mężczyzna pojawił się przed nią i zamachnął się mieczem.
Dziewczyna w pierwszej chwili chciała zablokować cios, lecz widząc kątem oka
chytry uśmieszek Akihisy zmieniła plany. Uniknęła szybko ciosu, a miecz
mężczyzny wbił się głęboko w ziemie. Mija natychmiast wykorzystała okazje i
cięła ostrzem. Przeciwnik wyrwał mecz jednak szybciej niż się spodziewała,
zadał cięcie które Mija ledwo co zdążyła sparować .
Miecz zaledwie lekko dotknął ostrze Miji, ale i tak
dziewczyna odleciała kilka metrów do góry.
Czarnowłosa otworzyła szerzej oczy, gdy wyczuła za sobą
mężczyznę. Odwróciła się natychmiast parując cios, który przebiłby jej klatkę
piersiową. Mężczyzna poruszał się o wiele szybciej niż ona, więc ta już po
chwili została wbita w ziemię przez silne kopnięcie w brzuch. Zwinęła się w
kłębek czując przeraźliwy ból, wypluła dużą ilość krwi pomieszanej z jakąś
cieczą.
-*Jak to możliwe,
jednym ciosem uszkodził mi żołądek.
Mężczyzna wylądował nad nią, trzymając w ręku czarno
granatowy miecz.
-Nazywam się Mikarashi Hinato i jestem przywódcą tej
grupy.
Źrenice dziewczyny rozszerzyły się z niedowierzania i
przerażenia.
-A…arienai.(niemożliwe)-wyszeptała, głos jej lekko
zadrżał.
-Możesz się cieszyć, że to ja cię zabiję. Rzadko kiedy
sam się fatyguję by zabić zdrajcę.
-Kisama!(obraźliwie ty)-warknęła cicho.
Mężczyzna uniósł miecz.
-MIJA!-po polanie rozniósł się krzyk Ichigo, Ruki i
Renjego.
Wołana dziewczyna zaskoczona spojrzała przed siebie, to
nie były jedyne krzyki jakie usłyszała.
Przyglądała się jakby w zwolnionym tempie jak miecz opada
na nią.
-Nie.-szepnęła cicho.
Miecz mężczyzny zatopił się ku jego zaskoczeniu nie w
ciele dziewczyny, lecz w ziemi. Rozejrzał się, czarnowłosa klęczała kilka
metrów dalej, podniosła się i spojrzała na niego. Zaskoczyło go pełne
determinacji spojrzenie lazurowych tęczówek, błękit rozjaśniony był dodatkowo
dziwnym białym światłem.
Mija uśmiechnęła
się lekko czując jak przez jej ciało przepływa nowa energia. Koło niej pojawiła
się zielonowłosa kobieta. Zamachnęła się mieczem, lecz Mija zatrzymała atak bez
większych problemów.
Uderzyła mocniej w miecz kobiety odrzucając ją od siebie.
Znikąd przed nią zmaterializowało się dwóch mężczyzn,
dziewczyna sparowała dwa ciosy swoim mieczem, po czym odwróciła głowę, kawałek
za nią zmaterializował się Hinato.
-Giń!-powiedział, celując ostrzem miecza w dziewczynę.
-Zadziwiaj, Suki!-szepnęła.
Miecz natychmiast rozbłysnął jasnym światłem. Do białej
klingi dołączyły czarne wstążki, ostrze z metalowego zmieniło się w
przejrzysty, błyszczący białą poświatą kryształ.
-Niemożliwe!-sapnął mężczyzna.
Dziewczyna sparowała cios, odrzucając od siebie trzech
mężczyzn.
Przyjrzała się zaskoczona broni, nie licząc materiału
który budował ostrze, wyglądał jak zwyczajny samurajski miecz, z jedną różnicą
nie posiadał tsuby. Poczuła lekkie wibracje na klatce piersiowej, medalion
błyszczał jasnym światłem i drżał. Złapała go i zerwała z szyi, jakiś odruch
kazał jej go przyłożyć do miecza, medalion rozbłysnął ostrym, jasnym światłem i
połączył się z rękojeścią tworząc gardę(inaczej tsuba), ze wzorem Yin Yang.
Uśmiechnęła się lekko czując moc bijącą od swojego
orędzia.
Podniosła wzrok i spojrzała na przeciwników, okrążyli ją.
Przygotowała się do odparcia ataku, z lekkim uśmiechem na ustach.
Zaatakowali ją niemal równocześnie, dziewczyna unikała
jednak wszystkich ciosów bez większych przeszkód, wirowała między nimi zadając
cięcia. Przed nią pojawił się mężczyzna zadał cios, który dziewczyna cudem
uniknęła. Mija zamachnęła się mieczem, mężczyzna zdążył jednak odskoczyć, lecz
ku zaskoczeniu wszystkich z końca ostrza wydobył się płomień który pochłonął
jej wroga. Mężczyzna wił się krzycząc na ziemi, by po chwili przestać się
ruszać, płomień wciąż jednak trawił martwe już ciało. Dziewczyna przyjrzała się
ostrzu, a w jej głowie pojawiły się obrazy w jaki sposób może użyć żywiołów.
-*Arigato Suki.-pomyślała i z lekkim uśmiechem
przygotowała się do walki.
-Wynoście się stąd!-warknęła, choć czuła że może to
wygrać, wolała jednak nie przelewać więcej krwi.
-Chyba sobie kpisz, kilka sztuczek cię nie uratuje.
-Odezwał się ten z połamanym mieczem.-zakpiła.
Chłopak warknął wciekły i pomimo rozkazu dowódcy że ma
się uspokoić ruszył rozjuszony na dziewczyną.
Ta bez większych problemów sparowała cios i wyprowadziła
własne cięcie, tnąc chłopakowi klatkę piersiową.
-Odsuń się stamtąd!-usłyszała krzyk Hinato.
Chłopak nie miał jednak okazji by wykonać rozkaz,
dziewczyna cięła mieczem, a powietrze przecięło niewidoczne gołym okiem powietrzne
ostrze, które uderzyło prosto w chłopaka. Młodzieniec wypluł sporą ilość krwi.
-Yaro!(dziwka)-warknął cicho po czym runął nieprzytomny
na ziemię.
Dziewczynę natychmiast zaatakowało kilka osób.
Miała niewielki problem z koncentracją, w głowie cały
czas pojawiały jej się wspomnienia jej Zanpakuto. Choć obrazy jakie miała przed
oczami mocno ją rozpraszały, jednak wśród wspomnień były również techniki walki
Suki.
Dziewczyna zawirowała w miejscu i cięła mieczem podłoże.
Natychmiast z ziemi wydobyły się ostre kolce, z budowane z kamieni i ziemi. Na
ostre końce nabiły się dwie osoby, trzy kolejne zostały mocno poranione.
-Dorwać ją!-wrzasnął dowódca grupy.
Dwie kobiety zaatakowały Mije, ta z lekkimi problemami
parowała ciosy próbując wyprowadzić kontratak. Nagle kobiety odwróciły lekko
ostrza a miecz Miji został uwięziony między nimi.
-Nani?!-szepnęła cicho, starając się oswobodzić swoją
broń.
Przed nastolatką pojawił się mężczyzna, który silnym
kopnięciem w klatkę piersiową posłał ją w powietrze. Dziewczyna wylądowała
kilka metrów od bariery więżącej(tak się odmienia?) shinigamich.
Podniosła się z trudem wypluwając sporą ilość krwi.
Podparła się na mieczu przyglądając się podchodzącym przeciwnikom.
-Mija-san, spróbuj nas uwolnić!-powiedział Urahara.
Dziewczyna odwróciła głowę w ich stronę.
-To niemożliwe, dopóki oni tu są bariera nie zniknie.-powiedziała cicho unosząc miecz, szykując się
do obrony.
Kątem oka spojrzała w kierunku poruczników, którzy powinni
się już dawno pozbierać. Źrenice jej się lekko rozszerzyły gdy dostrzegła drugą barierę
wokół nich.
-Shimata!-zaklęła cicho.-*Muszę
to kończyć, nie mam już sił.
W głowie dziewczyny pojawił się szalony obraz.
-*Przecież to mi się
nigdy nie uda!
Westchnęła cicho, pomimo że plan jaki jej pozostał był
szalony i mało prawdopodobne było że jej się uda, musiała spróbować.
Wyskoczyła do przodu unikając ciosów wrogów. Zatrzymała się
dopiero na środku zniszczonej polany, pozwoliła się otoczyć. Skupiła się na
mieczu, nic się jednak nie działo.
-*Dlaczego nic się nie
dzieje? Suki, proszę pomóż.
-*Skup się.
Usłyszała zaskoczona głos w swoim umyśle. Natychmiast
przymknęła oczy i nie zważając uwagi na biegnących w jej stronę wojowników,
próbowała się skupić. Miecz trzymany w dwóch dłoniach rozbłysnął jasnym
światłem i podzielił się na dwie identyczne części.
-Udało się!-zachwyciła się, nie dano jej jednak nacieszyć
się sukcesem gdyż musiała zablokować kilka ataków.
Odskoczyła od przeciwników.
-Umiesz walczyć dwoma mieczami?-zakpił jeden z jej
przeciwników.
-Nie.-odpowiedziała, uśmiechając się chytrze.
Cisnęła jednym z mieczy w stronę wrogów i zamknęła oczy. Miecz
rozbłysnął białą poświatą i podzielił się na kilkadziesiąt innych. Trzech zaskoczonych
przeciwników przebiły na wylot, inni zdołali zablokować miecze, które upadły na
ziemię, lub poleciały dalej w bijając się w drzewa.
-Ten atak miał nas niby zabić?!-zakpił jeden z mężczyzn.
-No popatrz ci padli.-powiedziała wskazując na trójkę nieprzytomnych osób.
-Kisama!-warknął, zrobił krok do przodu, gdy miecze leżące
na ziemi poderwały się nagle w powietrze, raniąc mocno kilka osób.
-Jak?-szepnął mężczyzna.
Spojrzał na dziewczynę, dłoń miała uniesioną.
-Władasz nad nimi?!
-Intelektualista nam się znalazł.-zakpiła.
-Ty dziwko.-warknął, robiąc krok do przodu.
-Spokój!-rozniósł się podniesiony głos dowódcy grupy.
-Hisano-sama?
-Nie widzisz, że próbuje wytrącić cię z równowagi.-Jaa... wybacz, Panie!-powiedział, odsuwając się natychmiast od dziewczyny.
-Szkoda, a tak dobrze szło.- westchnęła teatralnie.
-Poddaj się, znamy wszystkie twoje sztuczki, niczym nas już nie zaskoczysz!- krzyknęła Karaya- To twój koniec!
-Doprawdy, no to chodź i mi to udowodnij, jeśli potrafisz.
Szatynka spojrzała kątem oka na swego przywódce, ten kiwnął lekko głową. Kobieta natychmiast wyskoczyła do przodu, atakując młodszą dziewczynę.
Mija sparowała kilka uderzeń i zaśmiała się głośno.
-Nigdy was nie lubiłam, ale ty byłaś jedyną osobą którą darzyłam szacunkiem. Pamiętam cię jako niezłomną, silną i niezależną kobietę. Cóż za rozczarowanie, musisz się pytać o zgodę by zrobić kilka kroków do przodu, żałosne.
-Zamilcz!
-Śmiałaś się ze mnie, że walczę po stronie osób które później mnie zabiją, a ty co robisz. Lekkie nieposłuszeństwo i on was pozabija.
-ZAMILCZ!-wrzasnęła.- Nie masz prawa tak mówić o Hisano-sama!
-Uważaj, bo cię jeszcze zabije za nie tytułowanie go swym panem.-kpiła z przeciwniczki.
-Karaya, zakończ to, ona zaczyna mnie męczyć.
-Hai, Hisano-sama!
-Nie przegram z kimś takim jak ty, jesteś jego pokorną służącą na każde zawołanie.- Mija była zgorszona tym co zobaczyła.
-Znam wszystkie twoje sztuczki, do tego jesteś na tyle zmęczona, że ledwo trzymasz się na nogach, nie wygrasz.-powiedziała uśmiechając się bezczelnie.
-Stałaś zboku prawie całą walkę obserwując mnie, a i tak ominęłaś kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze, jestem zmęczona, ale stoję jeszcze na nogach. Po drugie, jaką masz pewność że to wszystkie moje sztuczki.
Uśmiechnęła się, widząc jak kobieta mruży wściekle oczy. Dziewczyna rozejrzała się dyskretnie, polana na której walczyli była zupełnie zniszczona. Z dwudziestu przeciwników zostało jeszcze jedenastu, sześciu zabiła osobiście, zaś pozostali umarli przez dużą utratę krwi.
Mija zmrużyła niezadowolona oczy, nie chciała zabijać, to oni ją do tego zmusili, nie miała wyboru, ona albo oni. Musiała to zakończyć natychmiast. Miała jeszcze jeden As w rękawie, lecz nie była pewna czy zapanuje nad nim w takim stanie.
Zobaczyła jak po raz kolejny ją otaczają, nie miała drogi ucieczki, a nie sądziła by zdołała zatrzymać wszystkie ataki. Westchnęła cicho, musiała zaryzykować. Skupiła się na swym mieczu, ten natychmiast rozbłysł i podzielił się na dwa.
Ku zaskoczeniu przeciwników, wyrzuciła oba miecze w powietrze, ostrza rozbłysły i podzieliły się na kilkadziesiąt innych tworząc wokół niej tarczę, odgradzając od wrogów zanim ci zdążyli zareagować.
Dziewczyna otworzyła oczy, ku zdziwieniu wszystkich tęczówki jarzyły się białym światłem.
Machnęła dłonią, a miecze rozsypały się na miliony płatków róż, które natychmiast zaczęły krążyć wokół niej.
-Uważajcie, nie wiemy jak działa ta technika!-krzyknęła Karaya.
.........................................................................
-To wygląda jak...-zaczął Urahara.
-Jak Bankai Byakui.-dopowiedział Ichigo.
Mężczyzna puścił mimo uszu, fakt że chłopak po raz kolejny nazwał go po imieniu i powiedział.
-Różni się to od mego Bankai. Po pierwsze moje miecze są stworzone z raiatsu, te są rzeczywistymi kopiami. Po drugie to są prawdziwe płatki róż, moje to są mikroskopijne ostrza.-wyjaśnił.
Wszyscy uważnie śledzili poczynania dziewczyny.
Ta zmierzyła przeciwników oschłym spojrzeniem i powiedziała.
-Wycofajcie się, nie chce was zabijać.
-Nie bądź śmieszna, co nam zrobisz czymś takim, połaskoczesz nas?- zaśmiał się jeden z mężczyzn.
-Wiec że te różane płatki w mojej duszy są symbolem tego co nienawidzę, możesz być pewny że ich zastosowanie ci się nie spodoba.
Od tonu dziewczyny kilka osób przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Mężczyzna prychnął głośno i ruszył z mieczem w ręku w kierunku dziewczyny. Zatrzymał się przed barierą i ciął mieczem. Kilka płatków rozpadło się na pół, by po chwili znów się połączyć w całość.
-I co niby robi ta twoja technika, mogę ją pociąć i nic mi się nie stanie.
-Ignorant, nie powinieneś lekceważyć siły nienawiści.- powiedziała spokojnie.
Mężczyzna zaśmiał się głośno i ciął jeszcze raz, tym razem miecz zanurzył w barierze po samą rękojeść przez co kilka płatków dotknęło skóry mężczyzny. Czerwone różane płatki natychmiast eksplodowały, pozbawiając mężczyznę dłoni. Ten odleciał kilka metrów do tyłu i runął z wrzaskiem na ziemie. Wszyscy patrzyli na to z niedowierzaniem i przerażeniem.
-Niesamowite, trzy płatki pozbawiły go połowy ręki.-powiedział Hisano.
Przyjrzał się dokładniej dziewczynie.
-Twoja technika reaguje na kontakt z ciałem, gdy płatki dotkną skóry eksplodują.
-Kto wie.-odpowiedziała wymijająco.
-Kończmy tę farsę.-powiedział spokojnie, łapiąc za miecz i czyniąc kilka kroków do przodu.
-Popieram, to trwa już zbyt długo.-odpowiedziała uśmiechając się, próbując zamaskować ogromne zmęczenie.
Płatki róż natychmiast zaczęły krążyć wokół dziewczyny. Jeden z nich podleciał do niej, rozbłysł czerwonym światłem i zmienił się w miecz, za rękojeść którego dziewczyna natychmiast złapała.
Przyjrzała się przeciwnikowi. Mężczyzna szedł spokojnie w jej stronę, z uniesionym lekko mieczem. Mija zmrużyła oczy gdy kilka jej płatków odbiło się od niewidocznej gołym okiem bariery. Hisano bez żadnych przeszkód wszedł między płatki róż i przyspieszając kroku ruszył w kierunku zszokowanej dziewczyny. Ta natychmiast odskoczyła do tyłu unikając ciosu, wymierzonego mieczem w jej szyję.
-*Jak on to robi?-przeszło jej przez myśl.
Skrzyżowali ze sobą miecze. Dziewczyna zdołała przebić się przez gardę mężczyzny, miecz kierował się prosto na jego klatkę piersiową, jednak dziesięć centymetrów do ciała Hisano czubek ostrza został zablokowany przez niewidzialną barierę. Mija zaskoczona nie zdążyła zatrzymać miecza przeciwnika, który zagłębił się w jej lewym barku. Z cichym jęknięciem odskoczyła do tyłu, czując wyrywane z rany ostrze.
Wyprostowała się z lekkim grymasem bólu na twarzy. Uniosła zdrową rękę, a za jej rozkazem wszystkie płatki skierowały się w stronę mężczyzny. Zatrzymały się dopiero na barierze, obkleiły ją dokładnie, tworząc czerwony kokon. Mija zacisnęła dłoń w pięść, a płatki kwiatów eksplodowały równocześnie.
Siła eksplozji odrzuciła do tyłu podwładnych Hisano. Miji silny podmuch nie zrobił jednak żadnej krzywdy.
Dziewczyna stała spokojnie, przyglądając się opadającemu pyłowi, próbowała dostrzec przeciwnika. Zanim jednak jej wzrok spoczął na wrogu sprawdziła stan swojego ciała. Przez plecy ciągnęła się długa, mocno krwawiąca szrama. Biała bluzka, przemoczona była od krwi, która obficie wylewała się z rany na brzuchu. Czarnowłosa przeniosła szybko wzrok na uszkodzony bark, ostrze zagłębiło się bardzo głęboko, przecięło mięśnie i zagłębiło się w kości. Dziewczyna z bólu jaki odczuwała miała czarne mroczki przed oczami. Przeniosła lekko zamglone spojrzenie na przeciwnika, mężczyzna stał niewzruszony. Dziewczyna dostrzegła leżący wokół niego pył.
-*Bariera, się rozkruszyła.
Mimowolnie na usta dziewczyny wkradł się lekki uśmiech. Złapała mocniej za miecz o który się opierała i uniosła go.
Skupiła się do granic możliwości, wiedziała, że każdy nawet drobny błąd może być jej ostatnim. Hisano był pełny sił, walka nie kosztowała go zbyt dużo energii, w przeciwieństwie do dziewczyny, która ledwo stała. Wszystkie jej płatki zniknęły.
Skupiła się na swojej energii duchowej, a kryształ budujący ostrze rozbłysł mocniejszym światłem.
-Pomyśleć że gdybyśmy przyszli po ciebie kilka dni wcześniej, poszłabyś z nami bez zająknięcia.
-Mylisz się!-warknęła, w odpowiedzi na słowa Hisano.
-To ty się mylisz, nienawidziłaś Shinigami, całym sercem życzyłaś im jak najgorzej. Co więc zmieniło twoje nastawienie?
Uwięzieni Shinigami słuchali z zaskoczeniem krótkiej wymiany zdań.
Mija spuściła lekko głowę, nie spuszczając jednak z oczu przeciwnika.
-Cały czas wmawialiście mi że Shinigami to potwory, że jako bogowie śmierci zabijają kogo chcą. Wciskaliście mi te bajeczki, a ja w nie ślepo wierzyłam. Pomimo mojej wiary w wasze słowa, blokowaliście moje wspomnienia, bym nie mogła o tym zbyt dużo myśleć, to was zgubiło. Daliście mi szansę poznać prawdziwą twarz Shinigami, bez tej nienawiści którą mi wpoiliście.
-Rozumiem.-westchnął.
Znikąd pojawił się przed dziewczyną i wbił ostrze w klatkę piersiową młodej kobiety, ta otworzyła szerzej oczy i zakrztusiła się krwią, która napłynęła jej do ust.
-To twój koniec.-powiedział spokojnie.
...........................................................
Dziewczynie zrobiło się czarno przed oczami, czuła wciąż miecz w swoim ciele. Nogi zaczęły się pod nią uginać.
-*Zawiodłam.
Wraz z myślą sceneria wokół niej się zmieniła. Zawieszona była w ciemności, nie widziała zupełnie nic, wszędzie była tylko ciemność. Nie widziała nawet swojego ciała, nawet się z tego cieszyła,nie musiała przynajmniej oglądać jak pokaleczone było.
-Czy ja umarłam?-zadała pytanie, lecz słowa nie doszły jej uszu.
Tkwiła w niezmąconej ciemności i idealnej ciszy.
-Jeśli umarłam dlaczego tu jestem? Powinnam stać się duchem, więc co się stało? Dlaczego tu jestem?
Zaczęła panikować.
-Czy ktoś tu jest? Pomocy? Nie mogę tu umrzeć! Muszę im pomóc! Proszę! Nie mogę ich zawieść!
Z oczu dziewczyny pociekły łzy, miała ochotę runąć na kolana, ale nie mogła wciąż tkwiła uwięziona w tej ciemności, nie mogąc się ruszyć.
-Zawiodłam, proszę wybaczcie mi.-szepnęła i ku swemu przerażeniu zaczęła spadać w dół.
Jej ciało przed chwilą uwięzione, teraz bezwładnie spadało w nieskończoną przepaść.
Krzyczała głośno błagając o pomoc, nikt się jednak nie pojawiał.
Miała wrażenie że spada już od kilku godzin zmęczona krzykiem, leciała w dół pozbawiona już łez i nadziei na ratunek.
Otwarła oczy i z zaskoczeniem dostrzegła malutki płomyczek białego ognia przed sobą. Płomień był maleńki i słaby, lecz przez ciemności w jakich się znajdowała od dłuższego czasu, światło ją oślepiało. Płomień robił się z każdą chwilą coraz większy i świecił coraz mocniej rozjaśniając ciemności. Gdy płomień był już wielkości dorosłego człowieka, rozbłysł przeraźliwie ostrym światłem, zmuszając dziewczynę do zasłonięcia oczu. Gdy odważyła się spojrzeć z powrotem na światło, zamiast niego dostrzegła kobietę w bieli.
Mija nie rozpoznała jej od razu, choć białe włosy wciąż zaplątane były w przepiękny warkocz, kwiaty i wianek z głowy zniknęły, zaś suknia ozdabiana białymi tiulami, zamieniła się w piękne, ozdobne, białe kimono. Było zwiewne i z pewnością nadawało się do walki. Na plecach zjawiskowo pięknej kobiety wisiał miecz.
-Suki-chan?-szepnęła zaskoczona.
-Wspaniale sobie poradziłaś.
-... wcale że nie! Przegrałam, umarłam, zawiodłam ich.
-Nie umarłaś, to nie czas na ciebie. Po za tym gdybyś umarła, mnie by tu nie było.
Kobieta wyciągnęła dłoń w stronę zapłakanej dziewczyny.
-Pozwól że użyczę ci więcej swej mocy i ci pomogę.
-Ale już za późno, jestem tu już kilka godzin.
Kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem do dziewczyny.
-Nigdy nie jest za późno, by komuś pomóc. Jesteś tu zaledwie kilka sekund.
-Nie możliwe spadam od kilku godzin...
-Tak ci się tylko wydaje, no to jak pomóc ci?-spytała, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna spojrzała niepewnie na dłoń kobiety, po czym z determinacją w oczach złapała dłoń swojej zanpakutō.
Przez jej ciało przeszła fala mocy.
.......................................................
Shinigami patrzyli z niedowierzaniem na plecy dziewczyny przeszyte mieczem.
-To twój koniec.-doszedł ich uszu głos Hisano.
-NIE!!!-wrzasnął Ichigo uderzając pięściami w barierę, obrywając raz po raz błyskawicami. Zachwiał się i runął na kolana.
-MIJA!!!-krzyknął raz jeszcze, dziewczyna jednak nie zareagowała, głowa była opuszczona, a ręce wisiały bezruchu, wciąż jednak utrzymywała się na nogach.
Ichigo rozejrzał się za możliwą pomocą dla dziewczyny. Dostrzegł smutne, obojętne, lub przerażone spojrzenia towarzyszy. Widział jak Hitsugaya robi krok do przodu i obrywa wyładowaniem elektrycznym. Zrozumiał że nic nie mogą zrobić.
-Mija, dlaczego...?
Z zachmurzonego nieba zaczął padać deszcz, który po chwili zamienił się w istną ulewę. Już po kilku sekundach ziemia nie była wstanie pochłaniać takich ilości wody, tworząc kałuże i drobne rzeczki.
Ichigo poderwał głowę, czując deszcz i gorący wiatr muskający jego twarz. Ziemia zaczęła lekko drgać, a w powietrzu pojawił się swąd spalenizny.Wszyscy bogowie śmierci obrócili głowy gdy w ziemię z hukiem uderzył piorun.
-Co się dzieje?-zapytał Ukitake.
-Mija...-szepnął Hitsugaya.
Wszyscy przenieśli wzrok na dziewczynę. Jej spodnie i włosy lawirowały na silnym wietrze, ku zaskoczeniu wszystkich włosy dziewczyny wydłużyły się, z pewnością sięgały do samej ziemi, zmieniły również kolor z czarnego na biały. Młoda kobieta podniosła powoli głowę, choć Shinigami nie mogli tego dostrzec, Hisano dokładnie widział czarne jak węgle tęczówki dziewczyny.
Wyrwał katanę z ciała Miji, ta jednak nie zareagowała na ten ruch, który powinien wywołać u niej przynajmniej grymas bólu. Twarz dziewczyny zostawała jednak bez wyrazu. Hisano lekko zdenerwowany zamachnął się mieczem na szyję dziewczyny, lecz w momencie gdy ostrze dotknęło delikatnej skóry, cały miecz rozsypał się w proch. Mężczyzna przerażony odskoczył do tyłu.
-Nie masz dokąd uciec, przyroda jest po mojej stronie. Jestem panią natury i życia.- głos dziewczyny był dziwnie zniekształcony, wibrował, przesiąknięty był mocą i dziwnym majestatem, pozostawał jednak lodowaty.
-Co się stało?-spytał Ichigo.
-Ta która kontroluje ciało dziewczyny, to jej zanpakutō, Suki.-powiedział spokojnie Yamamoto.
-Ale jak to możliwe?-spytał zaskoczony rudowłosy.
-Zanpakutō mają różne zdolności, jej jest niezwykle potężne. W takim przypadku cała przyroda podlega Miji, podobnie jak życie.
Wszyscy przenieśli spojrzenia na dziewczynę.
Hisano wisiał głową w dół trzymany przez wstęgi wody. Ziemia była pokruszona, trawa płonęła rubinowym i białym płomieniem. Z nieba lał się deszcz, nie gasił jednak pożaru, krople wody wisiały w powietrzu, czekając na rozkaz. Mężczyzna zaczął krzyczeć, ku zdziwieniu wszystkich wodne wstęgi wysysały z uwięzionego reiatsu.
Gdy ten stracił przytomność, wodne bicze rzuciły mężczyzną o ziemie.
Koło Hisano natychmiast pojawili się jego podwładni, podnieśli go i zaczęli się wycofywać.
Mija, a raczej Suki patrzyła jak się powoli odsuwają, gdy nagle dwóch mężczyzn i kobieta wyskoczyło w jej stronę z krzykiem.
-ZAPŁACISZ ZA TO CO ZROBIŁAŚ NASZEMU MISTRZOWI!!!
-Stójcie! Nie pokonanie jej!
W powietrzu pojawiły się lodowe igły, które przebiły ciała śmiałków, którzy odważyli się zaatakować.
Lodowe igły na powrót zmieniły się w wodne bicze, złapały nieprzytomną trójkę i cisnęły nimi w grupę nieprzyjaciół.
-Jeśli pojawicie się raz jeszcze w tym świecie lub w Soul Society nie będę miała dla was litości.-rozniósł się lodowaty i ostry głos kobiety.
Wrogowie zniknęli w dziwnym niebieskim portalu. Gdy tylko zniknęli, bariera zatrzymująca Shinigami rozkruszyła się. Chcieli ruszyć do dziewczyny, lecz zatrzymali się widząc jej uniesioną dłoń. Ziemia w jednej chwili przestała drzeć, ogień zgasł, wiatr przedmuchał chmury, znikając razem z nimi i zabierając ulewę. Za machnięciem dłoni, popękana ziemia stała się jednolita i zaczęła w dość szybkim tempie rosnąć na niej trawa. Po zaledwie kilku sekundach, polana wyglądała tak jakby nigdy nie rozegrała się na niej bitwa. Dziewczyna odwróciła się w stronę Sinigami i uśmiechnęła się lekko.
Kapitanowie z zaskoczeniem przyglądali się czarnym tęczówką dziewczyny, które po chwili zniknęły za powiekami. Włosy dziewczyny skróciły się i na powrót stały się czarne. Ciało Miji bezwładnie runęło na zieloną trawę.
Kapitanowie jako pierwsi stanęli koło nieprzytomnej dziewczyny.
-Unohana-taicho, zajmiesz się jej obrażeniami?-zapytał Hitsugaya.
Kobieta kiwnęła jedynie głową i uklękła przy leżącej. Obróciła ją na plecy i przyłożyła dłonie do klatki piersiowej Miji, klęczała chwilę z zamkniętymi oczami. Po chwili je otwarła, podniosła się, mrużąc oczy.
-Taicho, co się stało przecież nic nie zrobiłaś?-spytała zaniepokojona porucznik czwartego oddziału.
Wszyscy przenieśli wzrok na kobietę.
-Nie ma nawet blizn.-powiedziała spokojnie.
-Nie rozumiem.-powiedział Kyoraku.
-Po ranach nie zostały nawet blizny.
-Bardzo ciekawe.-powiedział kapitan 12 oddziału.
Mężczyzna ukląkł koło nieprzytomnej dziewczyny i obejrzał jej bark. Choć ręka była cała umazana krwią, po ranie nie było ani śladu.
-Ciekawe.-mruknął, sięgając dłonią pod haori.
-Ani nie myśl o eksperymentach na niej, Kurotsuchi-san.-powiedział ostro Toshiro.
-Oj nie przesadzaj, Hitsugaya-taicho, pobiorę tylko trochę krwi do przebadania. To bardzo niezwykła umiejętność, tak szybkie leczenie ran, to domena pustych, no i kilku shinigami.-stwierdził, patrząc na Shinjiego, który obdarował go zimnym spojrzeniem.- Jeżeli ona też to potrafi, może mieć coś spólnego z pustymi.
-Zapewniam cię że, ani nie jest pustym, ani nie posiada ich mocy.-powiedział oschłym tonem Shinji.- Nie radzą ci jej dotykać.
-Nawet nie poczuje.-zaśmiał się, wyciągając strzykawkę, chcąc pobrać próbkę krwi.
Gdy tylko skierował igłę, w stronę ręki dziewczyny, z ziemi wyrosły, błotne kolce, przebijając kończynę mężczyzny. Kilka innych zatrzymało się przy piersi mężczyzny.
Ziemia lekko zadrżała, a miejsce na którym stał uniosło się w powietrze. Silny wiatr po chwili zdmuchnął go z ziemnego bloku. Wodne bicze wyłoniły się z ziemi, oplotły się wokół spadającego mężczyzny i cisnęły nim z całych sił o ziemię.
Wszyscy z zaskoczeniem patrzyli na nieprzytomną dziewczynę, by po chwili przenieść wzrok na jej miecz leżący obok Miji i świecący białym światłem.
Mayuri podszedł do grupy warcząc pod nosem i otrzepując swój biały płaszcz z ziemi. Spojrzał na wijącego się ze śmiechu Shinjego.
-Z czego rżysz?-warknął.
-Wybacz, ale moim zdaniem zanpakutō Miji popiera zdanie Toshiro.-powiedział po czym znów parsknął śmiechem.
....................................................?
Na zielonej polanie obrośniętej białymi kwiatami, siedziały dwie kobiety.
Mija przyglądała się białowłosej, która nie reagowała od kilku minut na jej wołanie.
Suki zamrugała zawzięcie czarnymi oczami.
-Coś się stało, odpłynęłaś na kilka minut.
-Wybacz, kapitan dwunastego oddziału zechciał przeprowadzić na tobie mały eksperyment, pokazałam mu co myślę o jego strzykawkach.
-Sokka,... nie cierpię igieł.-mruknęła, po chwili.
-Wiem.-zaśmiała się głośno.
-Jeszcze raz ci dziękuję, gdyby nie ty, byłabym już martwa i nie zdołałabym ich uratować.
-Nie ma za co już to mówiłam, gdybyś ty umarła, ja poszłabym za tobą.
-No tak, obiecuje ci że nie zginę.
-Cieszy mnie to.-powiedziała uśmiechając się lekko.
Znów przeniosły wzrok na polanę po których skakały zające, chodziły majestatyczne sarny, jelenie, fruwały różnorodne ptaki i inne zwierzęta.
-Zaczynam nowy rozdział życia. W Seireitei nie będę sama.
-My nie będziemy.
-Masz rację.
Spojrzała na las, mgła zniknęła, płatki róż latały niesione wiatrem, a całość dopełniało świecące pięknie słońce.
-Uroczo.
-Wycofajcie się, nie chce was zabijać.
-Nie bądź śmieszna, co nam zrobisz czymś takim, połaskoczesz nas?- zaśmiał się jeden z mężczyzn.
-Wiec że te różane płatki w mojej duszy są symbolem tego co nienawidzę, możesz być pewny że ich zastosowanie ci się nie spodoba.
Od tonu dziewczyny kilka osób przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Mężczyzna prychnął głośno i ruszył z mieczem w ręku w kierunku dziewczyny. Zatrzymał się przed barierą i ciął mieczem. Kilka płatków rozpadło się na pół, by po chwili znów się połączyć w całość.
-I co niby robi ta twoja technika, mogę ją pociąć i nic mi się nie stanie.
-Ignorant, nie powinieneś lekceważyć siły nienawiści.- powiedziała spokojnie.
Mężczyzna zaśmiał się głośno i ciął jeszcze raz, tym razem miecz zanurzył w barierze po samą rękojeść przez co kilka płatków dotknęło skóry mężczyzny. Czerwone różane płatki natychmiast eksplodowały, pozbawiając mężczyznę dłoni. Ten odleciał kilka metrów do tyłu i runął z wrzaskiem na ziemie. Wszyscy patrzyli na to z niedowierzaniem i przerażeniem.
-Niesamowite, trzy płatki pozbawiły go połowy ręki.-powiedział Hisano.
Przyjrzał się dokładniej dziewczynie.
-Twoja technika reaguje na kontakt z ciałem, gdy płatki dotkną skóry eksplodują.
-Kto wie.-odpowiedziała wymijająco.
-Kończmy tę farsę.-powiedział spokojnie, łapiąc za miecz i czyniąc kilka kroków do przodu.
-Popieram, to trwa już zbyt długo.-odpowiedziała uśmiechając się, próbując zamaskować ogromne zmęczenie.
Płatki róż natychmiast zaczęły krążyć wokół dziewczyny. Jeden z nich podleciał do niej, rozbłysł czerwonym światłem i zmienił się w miecz, za rękojeść którego dziewczyna natychmiast złapała.
Przyjrzała się przeciwnikowi. Mężczyzna szedł spokojnie w jej stronę, z uniesionym lekko mieczem. Mija zmrużyła oczy gdy kilka jej płatków odbiło się od niewidocznej gołym okiem bariery. Hisano bez żadnych przeszkód wszedł między płatki róż i przyspieszając kroku ruszył w kierunku zszokowanej dziewczyny. Ta natychmiast odskoczyła do tyłu unikając ciosu, wymierzonego mieczem w jej szyję.
-*Jak on to robi?-przeszło jej przez myśl.
Skrzyżowali ze sobą miecze. Dziewczyna zdołała przebić się przez gardę mężczyzny, miecz kierował się prosto na jego klatkę piersiową, jednak dziesięć centymetrów do ciała Hisano czubek ostrza został zablokowany przez niewidzialną barierę. Mija zaskoczona nie zdążyła zatrzymać miecza przeciwnika, który zagłębił się w jej lewym barku. Z cichym jęknięciem odskoczyła do tyłu, czując wyrywane z rany ostrze.
Wyprostowała się z lekkim grymasem bólu na twarzy. Uniosła zdrową rękę, a za jej rozkazem wszystkie płatki skierowały się w stronę mężczyzny. Zatrzymały się dopiero na barierze, obkleiły ją dokładnie, tworząc czerwony kokon. Mija zacisnęła dłoń w pięść, a płatki kwiatów eksplodowały równocześnie.
Siła eksplozji odrzuciła do tyłu podwładnych Hisano. Miji silny podmuch nie zrobił jednak żadnej krzywdy.
Dziewczyna stała spokojnie, przyglądając się opadającemu pyłowi, próbowała dostrzec przeciwnika. Zanim jednak jej wzrok spoczął na wrogu sprawdziła stan swojego ciała. Przez plecy ciągnęła się długa, mocno krwawiąca szrama. Biała bluzka, przemoczona była od krwi, która obficie wylewała się z rany na brzuchu. Czarnowłosa przeniosła szybko wzrok na uszkodzony bark, ostrze zagłębiło się bardzo głęboko, przecięło mięśnie i zagłębiło się w kości. Dziewczyna z bólu jaki odczuwała miała czarne mroczki przed oczami. Przeniosła lekko zamglone spojrzenie na przeciwnika, mężczyzna stał niewzruszony. Dziewczyna dostrzegła leżący wokół niego pył.
-*Bariera, się rozkruszyła.
Mimowolnie na usta dziewczyny wkradł się lekki uśmiech. Złapała mocniej za miecz o który się opierała i uniosła go.
Skupiła się do granic możliwości, wiedziała, że każdy nawet drobny błąd może być jej ostatnim. Hisano był pełny sił, walka nie kosztowała go zbyt dużo energii, w przeciwieństwie do dziewczyny, która ledwo stała. Wszystkie jej płatki zniknęły.
Skupiła się na swojej energii duchowej, a kryształ budujący ostrze rozbłysł mocniejszym światłem.
-Pomyśleć że gdybyśmy przyszli po ciebie kilka dni wcześniej, poszłabyś z nami bez zająknięcia.
-Mylisz się!-warknęła, w odpowiedzi na słowa Hisano.
-To ty się mylisz, nienawidziłaś Shinigami, całym sercem życzyłaś im jak najgorzej. Co więc zmieniło twoje nastawienie?
Uwięzieni Shinigami słuchali z zaskoczeniem krótkiej wymiany zdań.
Mija spuściła lekko głowę, nie spuszczając jednak z oczu przeciwnika.
-Cały czas wmawialiście mi że Shinigami to potwory, że jako bogowie śmierci zabijają kogo chcą. Wciskaliście mi te bajeczki, a ja w nie ślepo wierzyłam. Pomimo mojej wiary w wasze słowa, blokowaliście moje wspomnienia, bym nie mogła o tym zbyt dużo myśleć, to was zgubiło. Daliście mi szansę poznać prawdziwą twarz Shinigami, bez tej nienawiści którą mi wpoiliście.
-Rozumiem.-westchnął.
Znikąd pojawił się przed dziewczyną i wbił ostrze w klatkę piersiową młodej kobiety, ta otworzyła szerzej oczy i zakrztusiła się krwią, która napłynęła jej do ust.
-To twój koniec.-powiedział spokojnie.
...........................................................
Dziewczynie zrobiło się czarno przed oczami, czuła wciąż miecz w swoim ciele. Nogi zaczęły się pod nią uginać.
-*Zawiodłam.
Wraz z myślą sceneria wokół niej się zmieniła. Zawieszona była w ciemności, nie widziała zupełnie nic, wszędzie była tylko ciemność. Nie widziała nawet swojego ciała, nawet się z tego cieszyła,nie musiała przynajmniej oglądać jak pokaleczone było.
-Czy ja umarłam?-zadała pytanie, lecz słowa nie doszły jej uszu.
Tkwiła w niezmąconej ciemności i idealnej ciszy.
-Jeśli umarłam dlaczego tu jestem? Powinnam stać się duchem, więc co się stało? Dlaczego tu jestem?
Zaczęła panikować.
-Czy ktoś tu jest? Pomocy? Nie mogę tu umrzeć! Muszę im pomóc! Proszę! Nie mogę ich zawieść!
Z oczu dziewczyny pociekły łzy, miała ochotę runąć na kolana, ale nie mogła wciąż tkwiła uwięziona w tej ciemności, nie mogąc się ruszyć.
-Zawiodłam, proszę wybaczcie mi.-szepnęła i ku swemu przerażeniu zaczęła spadać w dół.
Jej ciało przed chwilą uwięzione, teraz bezwładnie spadało w nieskończoną przepaść.
Krzyczała głośno błagając o pomoc, nikt się jednak nie pojawiał.
Miała wrażenie że spada już od kilku godzin zmęczona krzykiem, leciała w dół pozbawiona już łez i nadziei na ratunek.
Otwarła oczy i z zaskoczeniem dostrzegła malutki płomyczek białego ognia przed sobą. Płomień był maleńki i słaby, lecz przez ciemności w jakich się znajdowała od dłuższego czasu, światło ją oślepiało. Płomień robił się z każdą chwilą coraz większy i świecił coraz mocniej rozjaśniając ciemności. Gdy płomień był już wielkości dorosłego człowieka, rozbłysł przeraźliwie ostrym światłem, zmuszając dziewczynę do zasłonięcia oczu. Gdy odważyła się spojrzeć z powrotem na światło, zamiast niego dostrzegła kobietę w bieli.
Mija nie rozpoznała jej od razu, choć białe włosy wciąż zaplątane były w przepiękny warkocz, kwiaty i wianek z głowy zniknęły, zaś suknia ozdabiana białymi tiulami, zamieniła się w piękne, ozdobne, białe kimono. Było zwiewne i z pewnością nadawało się do walki. Na plecach zjawiskowo pięknej kobiety wisiał miecz.
-Suki-chan?-szepnęła zaskoczona.
-Wspaniale sobie poradziłaś.
-... wcale że nie! Przegrałam, umarłam, zawiodłam ich.
-Nie umarłaś, to nie czas na ciebie. Po za tym gdybyś umarła, mnie by tu nie było.
Kobieta wyciągnęła dłoń w stronę zapłakanej dziewczyny.
-Pozwól że użyczę ci więcej swej mocy i ci pomogę.
-Ale już za późno, jestem tu już kilka godzin.
Kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem do dziewczyny.
-Nigdy nie jest za późno, by komuś pomóc. Jesteś tu zaledwie kilka sekund.
-Nie możliwe spadam od kilku godzin...
-Tak ci się tylko wydaje, no to jak pomóc ci?-spytała, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna spojrzała niepewnie na dłoń kobiety, po czym z determinacją w oczach złapała dłoń swojej zanpakutō.
Przez jej ciało przeszła fala mocy.
.......................................................
Shinigami patrzyli z niedowierzaniem na plecy dziewczyny przeszyte mieczem.
-To twój koniec.-doszedł ich uszu głos Hisano.
-NIE!!!-wrzasnął Ichigo uderzając pięściami w barierę, obrywając raz po raz błyskawicami. Zachwiał się i runął na kolana.
-MIJA!!!-krzyknął raz jeszcze, dziewczyna jednak nie zareagowała, głowa była opuszczona, a ręce wisiały bezruchu, wciąż jednak utrzymywała się na nogach.
Ichigo rozejrzał się za możliwą pomocą dla dziewczyny. Dostrzegł smutne, obojętne, lub przerażone spojrzenia towarzyszy. Widział jak Hitsugaya robi krok do przodu i obrywa wyładowaniem elektrycznym. Zrozumiał że nic nie mogą zrobić.
-Mija, dlaczego...?
Z zachmurzonego nieba zaczął padać deszcz, który po chwili zamienił się w istną ulewę. Już po kilku sekundach ziemia nie była wstanie pochłaniać takich ilości wody, tworząc kałuże i drobne rzeczki.
Ichigo poderwał głowę, czując deszcz i gorący wiatr muskający jego twarz. Ziemia zaczęła lekko drgać, a w powietrzu pojawił się swąd spalenizny.Wszyscy bogowie śmierci obrócili głowy gdy w ziemię z hukiem uderzył piorun.
-Co się dzieje?-zapytał Ukitake.
-Mija...-szepnął Hitsugaya.
Wszyscy przenieśli wzrok na dziewczynę. Jej spodnie i włosy lawirowały na silnym wietrze, ku zaskoczeniu wszystkich włosy dziewczyny wydłużyły się, z pewnością sięgały do samej ziemi, zmieniły również kolor z czarnego na biały. Młoda kobieta podniosła powoli głowę, choć Shinigami nie mogli tego dostrzec, Hisano dokładnie widział czarne jak węgle tęczówki dziewczyny.
Wyrwał katanę z ciała Miji, ta jednak nie zareagowała na ten ruch, który powinien wywołać u niej przynajmniej grymas bólu. Twarz dziewczyny zostawała jednak bez wyrazu. Hisano lekko zdenerwowany zamachnął się mieczem na szyję dziewczyny, lecz w momencie gdy ostrze dotknęło delikatnej skóry, cały miecz rozsypał się w proch. Mężczyzna przerażony odskoczył do tyłu.
-Nie masz dokąd uciec, przyroda jest po mojej stronie. Jestem panią natury i życia.- głos dziewczyny był dziwnie zniekształcony, wibrował, przesiąknięty był mocą i dziwnym majestatem, pozostawał jednak lodowaty.
-Co się stało?-spytał Ichigo.
-Ta która kontroluje ciało dziewczyny, to jej zanpakutō, Suki.-powiedział spokojnie Yamamoto.
-Ale jak to możliwe?-spytał zaskoczony rudowłosy.
-Zanpakutō mają różne zdolności, jej jest niezwykle potężne. W takim przypadku cała przyroda podlega Miji, podobnie jak życie.
Wszyscy przenieśli spojrzenia na dziewczynę.
Hisano wisiał głową w dół trzymany przez wstęgi wody. Ziemia była pokruszona, trawa płonęła rubinowym i białym płomieniem. Z nieba lał się deszcz, nie gasił jednak pożaru, krople wody wisiały w powietrzu, czekając na rozkaz. Mężczyzna zaczął krzyczeć, ku zdziwieniu wszystkich wodne wstęgi wysysały z uwięzionego reiatsu.
Gdy ten stracił przytomność, wodne bicze rzuciły mężczyzną o ziemie.
Koło Hisano natychmiast pojawili się jego podwładni, podnieśli go i zaczęli się wycofywać.
Mija, a raczej Suki patrzyła jak się powoli odsuwają, gdy nagle dwóch mężczyzn i kobieta wyskoczyło w jej stronę z krzykiem.
-ZAPŁACISZ ZA TO CO ZROBIŁAŚ NASZEMU MISTRZOWI!!!
-Stójcie! Nie pokonanie jej!
W powietrzu pojawiły się lodowe igły, które przebiły ciała śmiałków, którzy odważyli się zaatakować.
Lodowe igły na powrót zmieniły się w wodne bicze, złapały nieprzytomną trójkę i cisnęły nimi w grupę nieprzyjaciół.
-Jeśli pojawicie się raz jeszcze w tym świecie lub w Soul Society nie będę miała dla was litości.-rozniósł się lodowaty i ostry głos kobiety.
Wrogowie zniknęli w dziwnym niebieskim portalu. Gdy tylko zniknęli, bariera zatrzymująca Shinigami rozkruszyła się. Chcieli ruszyć do dziewczyny, lecz zatrzymali się widząc jej uniesioną dłoń. Ziemia w jednej chwili przestała drzeć, ogień zgasł, wiatr przedmuchał chmury, znikając razem z nimi i zabierając ulewę. Za machnięciem dłoni, popękana ziemia stała się jednolita i zaczęła w dość szybkim tempie rosnąć na niej trawa. Po zaledwie kilku sekundach, polana wyglądała tak jakby nigdy nie rozegrała się na niej bitwa. Dziewczyna odwróciła się w stronę Sinigami i uśmiechnęła się lekko.
Kapitanowie z zaskoczeniem przyglądali się czarnym tęczówką dziewczyny, które po chwili zniknęły za powiekami. Włosy dziewczyny skróciły się i na powrót stały się czarne. Ciało Miji bezwładnie runęło na zieloną trawę.
Kapitanowie jako pierwsi stanęli koło nieprzytomnej dziewczyny.
-Unohana-taicho, zajmiesz się jej obrażeniami?-zapytał Hitsugaya.
Kobieta kiwnęła jedynie głową i uklękła przy leżącej. Obróciła ją na plecy i przyłożyła dłonie do klatki piersiowej Miji, klęczała chwilę z zamkniętymi oczami. Po chwili je otwarła, podniosła się, mrużąc oczy.
-Taicho, co się stało przecież nic nie zrobiłaś?-spytała zaniepokojona porucznik czwartego oddziału.
Wszyscy przenieśli wzrok na kobietę.
-Nie ma nawet blizn.-powiedziała spokojnie.
-Nie rozumiem.-powiedział Kyoraku.
-Po ranach nie zostały nawet blizny.
-Bardzo ciekawe.-powiedział kapitan 12 oddziału.
Mężczyzna ukląkł koło nieprzytomnej dziewczyny i obejrzał jej bark. Choć ręka była cała umazana krwią, po ranie nie było ani śladu.
-Ciekawe.-mruknął, sięgając dłonią pod haori.
-Ani nie myśl o eksperymentach na niej, Kurotsuchi-san.-powiedział ostro Toshiro.
-Oj nie przesadzaj, Hitsugaya-taicho, pobiorę tylko trochę krwi do przebadania. To bardzo niezwykła umiejętność, tak szybkie leczenie ran, to domena pustych, no i kilku shinigami.-stwierdził, patrząc na Shinjiego, który obdarował go zimnym spojrzeniem.- Jeżeli ona też to potrafi, może mieć coś spólnego z pustymi.
-Zapewniam cię że, ani nie jest pustym, ani nie posiada ich mocy.-powiedział oschłym tonem Shinji.- Nie radzą ci jej dotykać.
-Nawet nie poczuje.-zaśmiał się, wyciągając strzykawkę, chcąc pobrać próbkę krwi.
Gdy tylko skierował igłę, w stronę ręki dziewczyny, z ziemi wyrosły, błotne kolce, przebijając kończynę mężczyzny. Kilka innych zatrzymało się przy piersi mężczyzny.
Ziemia lekko zadrżała, a miejsce na którym stał uniosło się w powietrze. Silny wiatr po chwili zdmuchnął go z ziemnego bloku. Wodne bicze wyłoniły się z ziemi, oplotły się wokół spadającego mężczyzny i cisnęły nim z całych sił o ziemię.
Wszyscy z zaskoczeniem patrzyli na nieprzytomną dziewczynę, by po chwili przenieść wzrok na jej miecz leżący obok Miji i świecący białym światłem.
Mayuri podszedł do grupy warcząc pod nosem i otrzepując swój biały płaszcz z ziemi. Spojrzał na wijącego się ze śmiechu Shinjego.
-Z czego rżysz?-warknął.
-Wybacz, ale moim zdaniem zanpakutō Miji popiera zdanie Toshiro.-powiedział po czym znów parsknął śmiechem.
....................................................?
Na zielonej polanie obrośniętej białymi kwiatami, siedziały dwie kobiety.
Mija przyglądała się białowłosej, która nie reagowała od kilku minut na jej wołanie.
Suki zamrugała zawzięcie czarnymi oczami.
-Coś się stało, odpłynęłaś na kilka minut.
-Wybacz, kapitan dwunastego oddziału zechciał przeprowadzić na tobie mały eksperyment, pokazałam mu co myślę o jego strzykawkach.
-Sokka,... nie cierpię igieł.-mruknęła, po chwili.
-Wiem.-zaśmiała się głośno.
-Jeszcze raz ci dziękuję, gdyby nie ty, byłabym już martwa i nie zdołałabym ich uratować.
-Nie ma za co już to mówiłam, gdybyś ty umarła, ja poszłabym za tobą.
-No tak, obiecuje ci że nie zginę.
-Cieszy mnie to.-powiedziała uśmiechając się lekko.
Znów przeniosły wzrok na polanę po których skakały zające, chodziły majestatyczne sarny, jelenie, fruwały różnorodne ptaki i inne zwierzęta.
-Zaczynam nowy rozdział życia. W Seireitei nie będę sama.
-My nie będziemy.
-Masz rację.
Spojrzała na las, mgła zniknęła, płatki róż latały niesione wiatrem, a całość dopełniało świecące pięknie słońce.
-Uroczo.