Translate

czwartek, 17 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 8

Dziewczyna usiadła jak oparzona, rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Leżała w swoim pokoju na Futonie.


-Jak ja się tu…?
Drzwi do jej pokoju rozsunęły się nagle, a w nich stanęła jedna z pokojówek.
-Mija-hime, ocknęłaś się już!
-Tak, co się stało Ayano-san?
-Przyniósł cię porucznik dwunastego oddziału, powiedział że stoczyłaś wspaniały pojedynek, ale przesadziłaś i straciłaś przytomność.
-Sokka.
-Mija-sama, nie powinnaś się tak przemęczać.-powiedziała kobieta zatroskanym głosem.
-Tak wiem, przepraszam, że musiałaś się martwić, ale ta walka była bardzo ważna dla mojej przyszłości.-powiedziała wstając.
Wyjęła z szafy nowy komplet ubrań i stanęła za parawanem by się przebrać.
-Ayano-san, ile byłam nieprzytomna?-spytała gdy zakładała na siebie świeży strój kadeta.
-Niecałą godzinę.-odpowiedziała natychmiast kobieta.
-Czyli zakończenie egzaminów dobiegło już końca?
-Tak, pół godziny temu.
-Szkoda, a chciałam posłuchać co do powiedzenia ma jeszcze Yamamoto-sama.
-Panienko, powinnaś się cieszyć, że nie zabrano cię znów do szpitala.
-Długo bym tam nie zabawiła.-powiedziała, wychodząc za parawanu.
-Panienko…!
-Spokojnie, tylko żartuję, bardzo ciężko jest się sprzeciwić Unohanie-taicho.-zaśmiała się. -A tak właściwie prosiłam cię byś mówiła do mnie po imieniu.
-Ależ panienko, tak nie wypada jesteś głową klanu, a ja zwykłą służką.
-Już o tym rozmawiałyśmy, nie potrzebuję służących.
Ayano była jedyną osobą ze służby, która znała prawdziwą twarz Miji. Była też osobą, którą dziewczyna traktowała jak matkę. To ona ją spierała po śmierci rodziców i rodzeństwa i to ona ją wychowała.
-Tym bardziej ty, jesteś dla mnie prawie jak matka. Dziwnie się czuję gdy mnie tytułujesz.
 -Ale Mija-sama, co ludzie pomyślą jak…
-Obchodzi cię to?-zapytała czesząc włosy.
- Kogoś na moim stanowisku powinno.
-Dlaczego?
-No bo…
-Jeśli ktoś będzie ci zatruwać życie to przyjdź do mnie, zajmę się tym.
-Ale…
-Dlaczego tak wszystko utrudniasz? W takim razie jako głowa klanu Mirini, życzę sobie byś mówiła do mnie po imieniu.
-Mija-sa…to znaczy Mija, nie wiem czy to dobry pomysł, inni…
-Osoby które będą miały z tym jakiś problem przyślij do mnie, to sobie z nimi pomówię.
-Dobrze.
Drzwi rozsunęły się po raz drugi, stanął w nim wysoki brunet.
-Hime, przybył Hitsugaya Toshiro i prosi o możliwość spotkania się z tobą.-powiedział skłoniony.
-Mówiłam przecież, że macie go wpuszczać bez przychodzenia do mnie.
-No tak, ale…-zaczął prostując się.
-Wpuść go, Toshiro ma prawo przebywać na terenie posesji nawet bez mojej bezpośredniej zgody, więc nie ma powodu się mnie pytać czy może wejść.-powiedziała spokojnym, dostojnym głosem, stała wyprostowana z wysoko podniesioną głową.
-So-sokka.-wyjąkał, po czym pośpiesznie się skłonił i opuścił pomieszczenie.
-Dlaczego ich okłamujesz?
-O czym mówisz?
-Pokazujesz im się jako szlachcianka, ale przecież taka nie jesteś.
-………-dziewczyna milczała chwilę.-Zawsze gdy się wygłupiałam to mnie ganili, przywykłam do tego, że przy wszystkich w domu muszę się zachowywać poważnie.
-Przykre nie być sobą we własnym domu.
Usłyszały obie chłopięcy głos dobiegający od drzwi, nawet nie dostrzegły gdy się otworzyły i stanął w nich Toshiro.
-Witaj Toshiro-san, w takim razie ja wam nie będę przeszkadzać.-powiedziała Ayano.-Czy potrzebujesz czegoś… Mija-chan?
-Nie dziękuje, mam wszystko.
-Sokka.-powiedziała wychodząc z pomieszczenia.
-Raczyłaś się obudzić.-zakpił Toshiro.
-Urusai, to twoja wina!
-Moja?!
-A czyja, gdybyś się nie dał złapać, nie musiałabym się tak męczyć.
-Jasne zwal na mnie, było mnie od razu uwolnić.
-Było się nie dać złapać, zresztą stwierdziłeś, że sam dasz radę.
-Gdybyś trafiła i go unieruchomiła, nie byłoby problemu, po za tym uwolniłem się sam.
-Ta, a ile musiałam na ciebie czekać.
-Skończ jęczeć, gdyby nie ja to by cię pokonał o wiele szybciej.
-Mówisz tak jakbym przegrała.
-Wygraliśmy cudem.
-Właśnie, gdybyś się bardziej postarał wygralibyśmy szybciej i bez zbędnego męczenia.
-Jasne.
-Po co tu przylazłeś, żeby mnie denerwować?
-Ależ oczywiście, bo nie mam nic lepszego do roboty.
Dziewczyna warknęła cicho.
-Kapitan Yamamoto, kazał nam przyjść gdy tylko się obudzisz.
-Yamamoto-sama? Po co?
-Nie wiem, więc się rusz.
Dziewczyna prychnęła, złapała za swój miecz, przewiesiła go przez plecy i z obrażona miną opuściła pokój, Toshiro z cichym westchnieniem ruszył za nią.
-Długo masz zamiar się boczyć?-spytał.
-W cale się nie boczę.
-To co robisz?
-Ja… ukazuję swoje niezadowolenie.
Chłopak parsknął śmiechem.
-Masz jakiś problem?!-warknęła.
-Tak, ciebie.
-Nikt ci nie karze ze mną się zadawać.-prychnęła.
-Nie marudź, z tobą jest zabawniej. Przynajmniej mam komu podokuczać.
-Zaraz oberwiesz.-warknęła wytrącona z równowagi.
-Co riposty ci się skończyły?-zakpił.
-Co?!
-Zawsze jak kończą ci się riposty, to próbujesz mnie uderzyć.
-Wcale mi się nie skończyły riposty.
-Jesteś pewna?
-TAK!
-Yhmy, rozumiem.
-Ty wredny, głupi…
-Ah, czyli jednak, wyzywasz mnie bo nie masz żadnych ripost.
-Zabiję cię.-warknęła wciekła.
Dziewczyna zrobiła krok w jego stronę, chłopak jednak zrobił unik i ruszył biegiem w kierunku wyjścia z rezydencji.
-Hitsugaya, stój!-krzyknęła za nim.
-A jesteś wstanie mnie złapać w takim stanie?-zakpił.
-Niech ja cię dorwę.-warknęła pod nosem i ruszyła begiem przed siebie, próbując dogonić chłopaka.
Biegli uliczkami Seireitei, omijając zaskoczonych Shinigami, Chłopak śmiejąc się cicho, biegł w kierunku budynku, gdzie rezyduje sam wielki dowódca elitarnych sił Gotei 13.
                             ..........................................................

Chłopak obejrzał się za siebie, by dostrzec biegnącą za nim dziewczynę, w odległości kilku metrów. Spojrzał ponownie przed siebie i w ostatniej chwili wyhamował. Znikąd przed nim pojawiła się vicekapitan oddziału 10 Matsumoto Rangiku.
-Rangiku-san, co ty tu robisz?-spytał zaskoczony.
-Matsumoto-san...-zaczęła zdziwiona dziewczyna, dobiegając  do przyjaciela.
-Miło was widzieć, szłam właśnie sprawdzić czy się obudziłaś.
-Niedawno, idziemy właśnie do Yamamoto-sama.
-Jak widzę, bardzo się śpieszycie.
Obydwoje lekko się zmieszali, a kobieta wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Idziemy, zaprowadzę was na miejsce, bo kapitanowie zaczynają się denerwować.
-Czekają na nas cały ten czas?-spytała zaskoczona dziewczyna.
-Tak jakby, jak do tej pory dyskutowali o was.
-Rangiku-san, wiesz może w jakiej sprawie nas wzywają?-spytał Toshiro.
-Ależ oczywiście.
Odpowiedziała, nic więcej jednak nie dodała.
-Więc...-zaczął chłopak.
-Co, więc?
Żyłka na czole chłopaka zaczęła, niebezpiecznie drgać.
-Więc dlaczego nas wzywają?
-Dowiecie się na miejscu.
Młodzież westchnęła teatralnie, ruszyli jednak bez słowa za blondwłosą kobietą.
Minęło zaledwie dziesięć minut gdy stanęli przed drzwiami, prowadzącymi do gabinetu wszechkapitana.
Rangiku zapukała cicho i po krótkiej chwili otworzyła drzwi.
-Znalazłam ich.-zakomunikowała, przechodząc przez próg. Mija i Toshiro natychmiast ruszyli za nią. Obydwoje wymienili zaniepokojone spojrzenia, widząc wszystkich trzynastu kapitanów w pomieszczeniu.
-Podejdźcie bliżej.-po pomieszczeniu rozniósł się głos Yamamoto.
Para natychmiast ruszyła do przodu, zatrzymując się według nie pisanej  zasady trzy metry od mężczyzny.
-Wezwałem was tu ze względu na wasz pojedynek, oraz egzamin. Mało kto w waszym wieku poznał imię swego zanpakutō, do tego wasze umiejętności przekraczają zdolności niektórych oficerów w Gotei, a co dopiero kadetów w akademii. Po długiej naradzie z kapitanami uznaliśmy, że zasługujecie na dołączenie w szeregi Gotei 13.
-Naprawdę...-spytała zszokowana dziewczyna.-... to znaczy, bardzo dziękujemy za tę szansę.-powiedziała kłaniając się lekko razem z Toshiro, w geście szacunku i podziękowania.
-Każdy z kapitanów widziałby was w swoim oddziale, więc daje wam tydzień na podjęcie decyzji, ze względu na wasze zgranie i umiejętności którymi się uzupełniacie, chciałbym byście dołączyli do tego samego oddziału.
-Dobrze.
-Możecie odejść.
-Hai, do widzenia.-skłonili się i lekko skołowani opuścili pomieszczenie.
Przemierzali powoli ulice Seireitei, kierując się w stronę rezydencji Mirini. Szli w ciszy każdy pogrążony we własnych myślach.
Weszli do rezydencji i zasiedli w kuchni do stołu z kubkami parującej herbaty.
-Too... jaki wybrałbyś oddział?
-Nie mam pojęcia, a ty?
-Hm, myślałam o oddziale 12, 5 lub 9. Z pewnością nie zamierzam dołączyć do oddziału 2, ani 11.
-Dlaczego nie 2.
-Sui-Fēng jest nienormalna i z tego co zauważyłam nie darzy mnie sympatią.
-Rozumiem, a co powiesz na oddział 10?
-Kapitan Uchiba jest ponoć strasznie leniwy podobnie jak Kyioraku-taicho. Kapitan Kuchiki przyprawia mnie o dreszcze, zaś Ukitake jest dość często niedysponowany. Został nam jeszcze kapitan 7 oddziału Kamamura.
-No nie wiem, on jest jakiś dziwny...
-Bardzo honorowy.
-No tak, ale skrywa twarz przed swoimi podwładnymi, to nie jest normalne, kto wie co jeszcze ukrywa. Ja bym był za dwunastym i piatym, choć w dwunastym dosyć duże znaczenie ma praca w laboratorium, a ja wolałbym pracę w terenie.
-Tak ja też, mamy tydzień na podjęcie decyzji, jeszcze zobaczymy.
W drzwiach do kuchni znalazł się jeden z doradców dziewczyny.
-Atasuke-san, o co chodzi?
-Mija-sama, nie chce przerywać waszej rozmowy, ale robi się już późno i...
-Błagam nie mów mi że, powinnam odpocząć, dopiero co wstałam.
-Tak wiem, Mija-sama, chodzi mi o to, że zobowiązałaś się po egzaminach przejrzeć dokumenty związane z twoim klanem.
-Chyba mi słabo.-mruknęła dziewczyna, widząc oczami wyobraźni stosy dokumentów do wypełnienia.
-Hm, w takim razie ja nie będę przeszkadzał.-powiedział Toshiro w stając.- I tak miałem coś do załatwienia.
-To do jutra.- mruknęła dziewczyna.
-Przyjmij moje kondolencje.-zaśmiał się cicho chłopak i wyszedł z pomieszczenia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz