Translate

piątek, 31 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 7

Egzaminy pierwszego rocznika zakończyły się przed trzema godzinami. W tym czasie wszyscy mogli odpocząć i przygotować się do uroczystego zakończenia egzaminów, oraz do walk pokazowych.
Obecnie wszyscy znajdowali się na sali treningowej, która bez większych przeszkód była wstanie pomieścić sześć roczników.
Uczniowie siedzieli w rzędzie pod trzema ścianami, zaś pod czwartą lekko wysunięci do przodu, na niewysokim podium siedzieli Kapitanowie, razem z porucznikami. Przed chwilą wszechkapitan wygłosił krótkie przemówienie, w którym chwalił ciężką pracę uczniów, ale ganił też ich lenistwo, przed powrotem na swoje miejsce zaprosił wszystkich na walki pokazowe.
Tak jak egzaminy, walki toczyły się od najstarszego rocznika do najmłodszego. W tym roku do pokazów zostało wybranych osiem osób, czyli walczyły cztery roczniki, szósty, piąty, czwarty i ku zaskoczeniu większości uczniów, pierwszy.
Z przedstawicielami szóstego rocznika miał się zmierzyć Shuhei Hisagi, porucznik dziewiątego oddziału.
Chłopak wstał i ustawił się na macie, tyłem do kapitanów. Chwile później ustawili się przed nim wywołani kadeci. Walczyli Hitoshi Hamada i Otsune Deushi.
Po tradycyjnym ukłonie wszyscy wyjęli miecze. Jako pierwszy Hisagiego zaatakował Hitoshi, chłopak zdawał się zupełnie na swoją nieprzeciętną siłę, lecz na Shuheiu, który od wielu lat służył w Gotei 13, nie robiło to zbytniego wrażenia.
Zablokował cios i silnym kopnięciem odepchnął chłopaka, by natychmiast przeciąć pędzącą w jego stronę kulę czerwonej energii. Wicekapitan za pomocą Shunpo przeniósł się przed dziewczynę i zadał cios, który ta ledwo sparowała. Tu dostrzegł swą szansę, dziewczyna była dobra w Kidou, ale nie potrafiła zbyt dobrze walczyć mieczem. Chłopak zadał kilka silnych ciosów i wytrącił dziewczynie miecz z ręki, miał już jej przyłożyć miecz do szyi, musiał jednak natychmiast sparować atak chłopaka. Hitoshi naparł na miecz porucznika z całych sił, nie pozwalając mu zrobić uniku. Shuhei dostrzegł kątem oka czerwony pocisk lecący w jego stronę. Złapał miecz jedną ręką, zaś drugą wycelował w kierunku kuli. Z jego dłoni wydobyła się czerwona kula, która po zderzeniu z atakiem dziewczyny eksplodowała. Gdy dym opadł, wszyscy dostrzegli powalonego na ziemię Hamade, z przyłożonym do szyi mieczem, Hisagi zniknął by pojawić się za Deushi i przystawić i jej miecz do szyi.
Piąty rocznik walczył z Kirą Izuru porucznikiem trzeciego oddziału, nie mieli z nim najmniejszych szans choć chłopak nawet się nie wysilił jego przeciwnicy szybko padli na ziemię.
-Przedstawiciele czwartego rocznika to Yoshinobu Kobayashi, oraz Taro Isayama, zmierzą się z …
-Ja chcę! Ja chcę… proszę!-zaczęła prosić wicekapitan jedenastego oddziału Yachiru, wyrywając się do przodu, jednak Kenpachi złapał ją za tył stroju i posadził z powrotem na ziemię.
-Siedź i się nie wyrywaj.
-Ale ja chcę walczyć!-zakrzyknęła.
-To może być całkiem ciekawe.-zauważył Ukitake.
Zaraki westchnął, po czym wyrzucił dziewczynę w powietrze, ta zrobiła potrójne salto i wylądowała miękko na ziemi, naprzeciwko przeciwników.
-Ja chcę jeszcze raz!-powiedziała, odwracając się do Kenpachiego.
-Kiedy indziej.
-Dobra, zaczynajmy!-zakrzyknęła i skłoniła się przeciwnikom.
Ci niepewnie wyjęli miecze. Pierwszy zaatakował Kobayashi, zamachnął się mieczem na dziewczynkę, ta wyskoczyła w powietrze i wylądowała na ostrzu. Chłopak machnął mieczem w bok by zdjąć z niego panią porucznik, ta jednak złapała się mocniej i krzyknęła.
-Ale fajnie, szybciej, szybciej!
Dziewczynka wyskoczyła w powietrze gdy drugi z chłopców Isayama zaatakował i wylądowała mu na głowie, by po chwili zeskoczyć na ziemię.
-Jesteście słabi, nie mogę się nawet pobawić.-krzyknęła obrażona, by po chwili z niesamowitą szybkością znaleźć się przed chłopakami. Dwoma silnymi kopnięciami posłała ich na bariery rozłożone wokół pola walki by chronić obserwujących.
Obydwaj walczący nie byli wstanie się podnieść.
-Już? To nie fair, Hisagi-kun i Kira-kun mieli silniejszych przeciwników.
-Wracaj już!-rozniósł się głos obecnego Kenpachiego.
-Hai, Ken-chan!
Wszyscy z zapartym tchem słuchali głównodowodzącego. Od czasów Gina Ichimaru, który skończył akademię przed stoma laty, nikt z pierwszego rocznika nie został wybrany do pokazów.
-Przedstawicielami pierwszego rocznika są Hitsugaya Toshiro i Mirini Mija.
Gdy obydwoje wyszli na środek, po sali rozniosły się ciche szepty. Co się dziwić, już sam fakt, że ktoś z najniższego roku został wybrany było niesamowitą nowością, a do tego jeszcze tacy młodzi, przeciętny kadet żył w społeczności dusz od wielu lat. Niektórzy późno odkryli w sobie moc inni dopiero po wielu latach zdecydowali się udać do akademii, jednak Mija i Toshiro mieli zaledwie dziesięć lat. Byli za młodzi patrząc na wszelkie standardy. 
-Ich przeciwnikiem będzie porucznik oddziału dwunastego Saburo Mizuno.*
Po sali rozniosły się jeszcze głośniejsze szepty, Mizuno wśród poruczników uchodził za najsilniejszego i nawet jego mały procent mocy może być zabójczy.
Mężczyzna wstał i ruszył w kierunku przeciwników.
-Dobrze młodzieży, zaczynajmy!-powiedział wesoło.
Skłonili się sobie i wyjęli miecze.
-Trzynastka.-mruknęła Mija cicho do Toshiro, ten kiwnął potwierdzająco głową.
-Ah no tak słyszałem, że wspólnie trenujecie, ale nie pomyślałbym, że macie własne taktyki. Trzynaście dobrze usłyszałem, niech zgadnę ty atakujesz.-powiedział pokazując na Toshiro.-A ty ze względu na to, że szybko się męczysz zostajesz z tyłu.
Toshiro zaatakował zadał kilkanaście ciosów.
-Och po twoim pokazie na egzaminie sądziłem, że pokażesz więcej.-powiedział z uśmiechem na ustach, parując kolejny atak, oczy rozszerzyły mu się z zaskoczenia gdy znikąd wyczuł za sobą raiatsu dziewczyny. Natychmiast odepchnął białowłosego od siebie i sparował atak czarnowłosej.
-Sokka, czyli on odwraca moją uwagę a ty mnie zachodzisz od tyłu, mało honorowe.
-A walka porucznika z pierwszoroczniakami jest uczciwa?-zapytała wciąż, siłując się z mieczem przeciwnika.
-Ah, tu mnie masz.-zaśmiał się, odskakując.
Mija i Toshiro stanęli po jego obu stronach i zaatakowali, zadawali ciosy na zmianę by nie zranić samych siebie. Toshiro zadał cięcie, a gdy porucznik odwrócił się już odruchowo w kierunku Miji, ten zaatakował raz jeszcze. Saburo w ostatniej chwili się odchylił tak, że Toshiro przeleciał obok niego i zatrzymał się po drugiej stronie, kawałek przed Miją, zaatakował raz jeszcze, uderzył z całych sił w miecz przeciwnika, blokując go.
-Ten atak przed chwilą bardzo pomysłowy, chociaż było w nim za mało pewności.
-A skąd wiesz panie poruczniku, że właśnie o to nam nie chodziło.
W tym samym momencie Mija wybiła się z pleców przyjaciela i zadała cios z powietrza, Toshiro próbował jak najdłużej utrzymać miecz przeciwnika, ale silne kopnięcie w brzuch odrzuciło go do tyłu.
Mizuno w ostatniej chwili odsunął się na bok unikając ciosu i zadając własny w postaci silnego kopnięcie w bok. Miji udało się go sparować mieczem, lecz odleciała trzy metry do tyłu. Odwróciła się natychmiast do przeciwnika i sparowała cios, z nad głowy.
-I co, jak teraz z tego wybrniesz?-zapytał, widząc jak drżą ręce dziewczyny, ku jego zdziwieniu ta puściła jedną ręką rękojeść miecza i wycelowała w niego.
-Bakudou no. 1 -Sai!
Mężczyzna w ostatniej chwili odskoczył unikając blokującego ataku.
-Toś mnie zaskoczyła.-zaśmiał się.
Sparował natychmiast cios Toshiro, odrzucając go do tyłu. Wycelował dłoń w jego stronę.
-Bakudou no. 61 – Rikujōkōrō.
-Shimatta!(cholera)
Toshiro nie zdążył zrobić uniku, i runął na kolana obezwładniony.
-To co kończymy?-zapytał
Podniósł miecz, miał już go przyłożyć do ciała chłopaka, gdy został on odepchnięty przez Mije. Dziewczyna z duża siłą kopnęła mężczyznę w brzuch, odrzucając.
-Nie zdążę tego zdjąć.
-Podaj mi miecz.
- Hai.
Dziewczyna natychmiast wręczyła do jego ręki miecz, by po chwili sparować cios przeciwnika, zadała kilka własnych by odsunąć się od Toshiro.
- On chyba nie sądzi, że uda mu się to zerwać?
-Ciężko powiedzieć.
-Zasiądź na tronie mroźnego nieba, Hyorinmaru!
Przebudził swoje Shikai, wszyscy z zaskoczeniem spoglądali jak żółta energia, niepozwalająca chłopakowi się ruszyć powoli zamarza.
-Sugoi.(niesamowite)-mruknął Saburo.
Mija wykorzystała lekkie rozkojarzenie przeciwnika i zaatakowała z całą mocą.
Porucznik ominął kilka ciosów, by uniknąć ostatniego i podciąć dziewczynie nogi ta runęła na plecy, w ostatniej chwili zatrzymała miecz przeciwnika, który zmierzał w kierunku jej klatki piersiowej.
-Teraz to się już raczej nie wywiniesz, co?-zapytał uśmiechając się lekko.-Użyć Kidou nie możesz bo puszczając miecz zakończysz walkę, na pomoc Toshiro w tym momencie też nie masz co liczyć, prawda?
-Prawda, to zrobię coś innego.
-Niby co?
-Zadziwiaj, Suki!-krzyknęła, a jej miecz rozbłysnął oślepiającym białym światłem, który przysłonił wszystkim widok.
Ze światła po chwili wyleciał Saburo.
Wszyscy spoglądali na Shikai Miji, światło zniknęło z powrotem w mieczu i teraz każdy mógł mu się przyjrzeć. Był przepiękny, biała rękojeść ozdabiana czarnymi wstążkami, okrągła tsuba ukazująca znak równowagi Yin Yang, lewa część Tsuby była biała z czarną plamą, zaś prawa czarna z białą plamą. Wszystkich zachwyciło jednak ostrze, nie było ono metalowe, ale kryształowe.
-Wezwanie bardzo na miejscu.-powiedział pełen podziwu porucznik.-"Zadziwiaj!"  w pierwszym momencie nie zrozumiałem, ale faktycznie już sam wygląd twojego Shikai jest szokujące. Przypomnij proszę jak się zwie twoje Zanpakuto?
-Suki.
-Ktoś kochany? Bardzo ładne imię.
-Przekażę.
Mężczyzna się zaśmiał.
-Bardzo mi się podoba twój charakter, ale zaczynajmy bo twój przyjaciel zaraz się uwolni, a chcę wypróbować twoje Shikai.
Dziewczyna uniosła miecz i zamachnęła się nim. W kierunku mężczyzny natychmiast pognał sierp białej energii.  Saburo wystawił miecz do przodu by sparować cios.
-Nie radzę!-krzyknęła do niego, ale on nie posłuchał i po chwili wbił się w barierę.
-Wow, ale siła.-powiedział pełny podziwu.
W normalnej walce nie miałby żadnego problemu z zatrzymaniem tego ataku, jednak ograniczony do marnego procenta swoich możliwości nie dał rady.
-Suki-chan nie zaskakuje jedynie przy przebudzeniu, tylko na każdym kroku.
-Będę pamiętał, zobaczmy czy i ty zaskakujesz.
Nagle zniknął i zmaterializował się za plecami dziewczyny, miał już przyłożyć ostrze do jej pleców gdy i ona zniknęła pojawiając się kilka metrów dalej.
-Potrafisz Shunpo?-zapytał zdziwiony.
Dziewczyna nie odpowiadając uniosła miecz, sama nie wiedziała jak to możliwe jeszcze rano nie potrafiła wykonać poprawnie Shunpo, a teraz się udało.
-Sokka, czyli walka nabrała większego tempa, nie mogę być przecież od was gorszy.
-Zalewaj Mizuhime! –rozkazał.
-Wodna księżniczka?-szepnęła, odsuwając się o krok i przygotowując do odparcia ataku.
-Jak można się domyśleć, moja droga Mizuhime-chan jest wodnym pogromcą.
-*Potrzebny mi Toshiro.-spojrzała na niego, blokująca go energia była już zupełnie zamarznięta, ale wciąż nie mógł się uwolnić.  
-Kuso!-warknęła cicho.
Zamachnęła się mieczem, przecinając w pół jedną wodną kulę i po chwili kolejną. Ku jej zaskoczeniu rzucił się na nią wodny wąż, dziewczyna spróbowała przeciąć go w pół, udawało się przez chwile, ale ostatecznie, zmyło ją i rzuciło na barierę. Gdy woda zniknęła odkaszlnęła dużą ilością wody i wstała zupełnie przemoczona.
Spojrzała na spokojnie stojącego mężczyznę. Nie wiedziała dlaczego, ale poirytowało ją to. W sekundę znalazła się przy nim i zadała silny cios. Jeden, drugi, trzeci, przy piętnastym lekko się zachwiała co mężczyzna natychmiast wykorzystał, złapał za rękojeść jej miecza blokując go razem z jej dłonią.
-Nareszcie koniec.-uśmiechnął się lekko.-Naprawdę mnie zmęczyliście.
Jego miecz powędrował w kierunku szyi dziewczyny.
-Rozdziel się!-krzyknęła.
Ku zaskoczeniu wszystkich miecz w jej prawej ręce rozbłysnął lekkim światłem, zaś w jej drugiej dłoni pojawiła się idealna kopia Suki. Zablokowała cios i kopnęła mężczyznę w brzuch, odrzucając od siebie.
Ciężko oddychała, była zmęczona, oparła się jednym kolanem o ziemię, próbując wyrównać oddech.
-*Jak Toshiro się nie ruszy będzie ze mną źle.-pomyślała.
Mężczyzna znów na nią naparł, tym razem dziewczyna jedynie się broniła, pomimo faktu, że miała teraz dwa miecze i mogłaby dać jeszcze nieco popalić przeciwnikowi, nie miała siły.
Oberwała z pół obrotu w brzuch i odleciała kilka metrów do tyłu, tracąc katany. Za nim zdążyła zareagować, mężczyzna był już nad nią i kierował miecz w kierunku jej szyi, lecz ku zdziwieniu Miji, nagle odskoczył. Nad dziewczyną zawisł ogromny lodowy smok.
-*Toshiro.
-W końcu.-jęknęła.
-Nie marudź i wstawaj.
-Urusai, dłużej się nie dało!?
-Jak bardzo chcesz to mogę sobie jeszcze usiąść.
-Toshiro!-krzyknęła, widząc lecącą w ich stronę wodną kulę.
-Przecież widzę.-mruknął.
Stanął przed dziewczyną i wyciągnął przed siebie miecz.
Woda  z kuli natychmiast zaczęła zamarzać, po chwili zaś rozpadła się na miliony kawałków.
-Jesteście niesamowici, tacy zgrani.-powiedział porucznik.
Machnął mieczem w kierunku Toshiro i natychmiast zaatakowały go trzy wodne węże jednego zniszczył za pomocą lodowego smoka, drugi zamroził, ale trzecim wężem już oberwał.
Mizuno zaatakował dziewczynę, która wciąż nie miała przy sobie katany. Mija unikała wszystkich cięć i co jakiś czas wyprowadzała ataki. Nie zdążyła zatrzymać kopnięcia w brzuch który posłał ją pod barierę, Mizuno stanął nad nią i zamachnął się na nią mieczem.
-Do mnie!-rozkazała, niektórzy mieli szczęście dostrzec jak katana dziewczyny zmienia się w proch i pojawia się w jej dłoni. Sparowała cios i zniknęła za pomocą Shunpo,  pojawiając się trzy metry za mężczyzną. Gdy ten się odwrócił wyrzuciła w jego stronę miecz.
Zaskoczony porucznik przygotował się do zablokowania ciosu, gdy nagle…
-Rozdziel się!
-Nani?(Co?)-szepnął zaskoczony, gdy miecz rozdzielił się na kilka i przybił go do bariery, gdy zaskoczenie minęło spróbował się uwolnić, pewnie by mu się udało, gdyby nie lodowe sople które znikąd pojawiły się przy jego piersi.
-No to mnie macie.-mruknął wciąż zszokowany.-A ostrzegałaś, że twój Zanpakuto zaskakuje na każdym kroku.
W jednej chwili miecze, jak i sople zniknęły.
-No to wygraliście.-powiedział z szerokim uśmiechem na ustach.-Moje gratulacje.
Cała trójka ukryła swoje miecze, ustawili się na środku pola walki, ukłonili się i ruszyli na swoje miejsca.
Mija i Toshiro byli mniej więcej w połowie drogi, gdy dziewczyna lekko się zachwiała.
-Wszystko w porządku?-zapytał białowłosy.
-Jasne, trochę mi się w głowie kręci.
-Na pewno?
-Ta…
Nie zdążyła dokończyć, gdy runęła nieprzytomna na ziemię.
-Mija!-krzyknął Toshiro, łapiąc ją.

.............................................................................
Miecz Miji w pokrowcu. (nie przebudzony)

Mija w czasie lekcji Kendo.

niedziela, 26 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 6

– Zaczynamy etap "Kenjutsu"(sztuka miecza)! – zabrał głos prowadzący egzamin.
– Hai! – po polanie rozniósł się chóralny okrzyk.
          Kadeci siedzieli po prawej stronie ogromnej polany, zaś kapitanowie dokładnie na przeciwko, gapie stanęli zaś za plecami kadetów, tak by nikomu nie przeszkadzać. Walki toczyły się między nimi, by wszyscy mogli dokładnie obserwować pojedynki i zdolności towarzyszy. Jak na razie odbyło się piętnaście pojedynków, czyli walczyło już trzydzieści osób, a zostało jeszcze drugie tyle. Pojedynki były długie i nudne, wśród walczących zazwyczaj jeden atakował, drugi zaś blokował i już na samym początku było jasne kto wygra.
– Kikui Miyako i Hitsugaya Toshiro.
  Obydwoje natychmiast wstali i ruszyli na środek polany. Stanęli przed sobą, skłonili się i wyjęli swoje miecze. Dziewczyna stała niepewnie, głowę miała delikatnie spuszczoną,  rude włosy opadały na policzki, a zielone oczy przyglądały się czujnie stojącemu naprzeciwko chłopakowi. Toshiro stał na lekko ugiętych nogach, obiema rękami trzymał swój miecz, spojrzenie miał spokojne i pewne.
– Hajime!(początek, start) – krzyknął sędzia.
  Hitsugaya zaatakował frontalnie, zamachnął się mieczem na dziewczynę ta jednak sparowała atak, by wyprowadzić kontrę z boku. Chłopak zablokował atak, lecz jego miecz nieco zadrżał, a nogi przejechały po ziemi kilka centymetrów w bok. Toshiro spojrzał zaskoczony na dziewczynę i odskoczył na bezpieczną odległość. Przyjrzał się jej dokładnie, była szczupła, drobna, wyglądała na delikatną, jej wygląd zupełnie nie pasował do siły jaką zademonstrowała, przy ostatnim ataku. Odsunął natychmiast te myśli, Mija również była drobna, była nawet niższa od tej dziewczyny, a jej ataki potrafiły go odrzucić na kilka metrów. Białowłosy dostrzegł znaczną zmianę na twarzy dziewczyny, do tej pory niepewny wyraz zupełnie się zmienił, oczy patrzyły na niego z wyższością, na ustach błąkał się cwany uśmieszek, już nie wyglądała na taką słodką i niewinną dziewczynkę. Toshiro zmrużył lekko oczy i się uśmiechnął, złapał pewniej miecz i zaatakował. Wymieniali wiele ciosów, dziewczyna jakkolwiek by się nie starała nie potrafiła zdobyć przewagi, a jej chytry uśmieszek szybko został starty. Toshiro miał dużą przewagę, mimo, że nie było jej widać bezpośrednio w ich sposobie walki. Chłopak bez trudu odgadywał każdy jej ruch. Styl miała podobny do Miji, jednak daleko jej było do siły, szybkości i refleksu Mirini. Miyako mimo wielu drobnych ran wciął nie opuszczała gardy. Bezbłędnie wykorzystała minimalne rozkojarzenie chłopaka, kopiąc go w udo, wytrącając go tym z równowagi. Podskoczyła i silnym kopnięciem w dłonie wybiła jego miecz wysoko w powietrze. Kolejne kopnięcie zostało wycelowane w klatkę piersiową białowłosego, ale ten się nie dał, złapał stopę dziewczyny  i odrzucił ją od siebie, by natychmiast ruszyć w stronę swojego miecza. Nie dotarł jednak na miejsce, w połowie drogi cudem ominął atak wycelowany w jego plecy. Dziewczyna za wszelką cenę chciała wykorzystać moment, gdy chłopak był bezbronny jak na razie jej nie wychodziło, Toshiro omijał każde cięcie.
                         ………………………………………………….
– Coś naszemu geniuszowi dzisiaj nie idzie. – rozniósł się głos wśród.
  Mija rozejrzała się i czego mogła się spodziewać, oczywiście słowa padły z ust Masao Makudy,  największego rywala Miji, jak i Toshiro, chłopak na każdym kroku próbował ośmieszyć tę dwójkę, a oni w żadnym razie nie byli od niego gorsi, dokuczali mu jak tylko znaleźli taką okazję.
– I co Mija, jak sądzisz, wygra? – zapytał chłopak rozbawiony chłopak. – Chyba nie,  bez miecza może mieć problem, co nie?
– Skoro nie potrafisz ocenić przewagi w walce, to się lepiej nie odzywaj. – powiedziała spokojnie.
– Co?! – warknął.
– Słyszałeś! Sądzisz, że przegra bo w chwili obecnej nie ma miecza, jeśli nie zauważyłeś, Miyako jeszcze ani razu go nie trafiła, a Toshiro zaraz odzyska miecz.
– Odzyska? Chyba sobie kpisz. Jego miecz jest po drugiej stronie polany.
– No i?
– Sądzisz, że zdąży do niego dobiec?
– Jasne.
– Za bardzo chyba w niego wierzysz. – rozniósł się dziewczęcy głos, różnił się on jednak od tonu chłopaka, dziewczyna stwierdzała po prostu fakt, w żaden sposób nie próbowała ośmieszyć Toshiro.
– Tu nie chodzi o wiarę, znam jego umiejętności i Miyako nie ma z nim najmniejszych szans, oczywiście pod warunkiem, że zdoła odzyskać miecz.
– Jest twoim przyjacielem, ale nie widać po tobie byś przejmowała się tym, czy wygra, czy nie. –zauważyła dziewczyna.
– Bo mnie to nie obchodzi, jak wygra to świetnie, jeśli nie, to ma pecha. Stanie się tak na jego własne życzenie. Jest idiotą skoro tak banalny atak pozbawił go broni. – stwierdziła i znów przeniosła znudzony wzrok na walkę.
– Nigdy byś się nie przyznała, że się o niego martwisz, prawda?
           Mija westchnęła, po czym się lekko uśmiechnęła.
– Kto wie?
                 …………………………………………………
          Miyako zamachnęła się mieczem, lecz ku jej zdziwieniu, chłopak bez większych problemów zatrzymał atak łapiąc ją za nadgarstek, wykręcił jej lekko rękę i wybił się z ziemi, przeskakując nad nią, obrócił się w powietrzu i robiąc z dziewczyny odskocznie, odbił  się od jej pleców, posyłając Kikui na ziemię. Sam leciał w kierunku swojego miecza, jednym skokiem pokonał połowę trasy, gdy wylądował na ziemi odwrócił głowę, by dostrzec biegnącą za nim dziewczynę, uśmiechnął się delikatnie i ruszył w stronę wbitej w ziemię broni, a dziewczyna deptała mu po piętach. Zamachnęła się na niego mieczem w momencie w którym chłopak złapał za Zanpakutou, wyrwał go natychmiast z ziemi i w ostatniej chwili zablokował cios.
– Mała rada na przyszłość. – zaczął chłopak, blokując wciąż miecz przeciwniczki. – Jeśli pozbawiasz kogoś broni to pokonaj go od razu, bo inaczej pozwalasz mu rozpracować swoją technikę.
  Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, gdy chłopak mocniej nacisnął na miecz, kolana się pod nią lekko ugięły, szybko więc odskoczyła .
– Ten unik na początku zrobiłeś specjalnie, spokojnie mogłeś odzyskać miecz, ale ty zamiast przyśpieszyć, od razu odskoczyłeś w bok. Od początku to planowałeś?-zapytała z niedowierzaniem.
– Nie do końca. – powiedział, atakując. – Trzeba umieć wykorzystywać zmieniającą się sytuację na swoją korzyść.
– Niemożliwe! Zaraz jak straciłeś miecz wiedziałeś jak to się skończy.
– Miałem od początku nad tobą przewagę. – powiedział.
– Jaką?
– Znam twój sposób walki.
– Skąd? – zdziwiła się a chłopak zawahał się przed odpowiedzią.
– ....znam kogoś, kto walczy podobnie do ciebie.
– Kogo?
  Chłopak uśmiechnął się lekko, ale nie odpowiedział. Jednym zwinnym ruchem wytrącił dziewczynie katanę i przyłożył ostrze do szyi.
– Od samego początku, nie byłam dla ciebie żadnym przeciwnikiem.
         Wzruszył obojętnie ramionami a dziewczyna zacisnęła ze złości pięści. 
– Następnym razem cię pokonam! 
          Toshiro kiwnął jedynie głową na potwierdzenie, że zrozumiał i skłonił się gdy prowadzący zakończył pojedynek, ogłaszając chłopaka zwycięzcą. Hitsugaya ruszył w stronę swojego miejsca siedzącego. Zobaczył ironiczny uśmieszek na ustach Miji i westchnął z niechęcią. 
– Mirini, jeden głupi komentarz, a cię uduszę.
– Idiota.
– Mija!-warknął.
– Nie wiem o co ci chodzi, kazałeś mi nie komentować, a ja stwierdziłam fakt.
          Chłopak westchnął cicho, siadając, zaś kilka osób słuchających tej wymiany zdań zachichotało cicho. Przez czterdzieści kolejnych minut nic ciekawego się nie działo, walki zaczynały się i kończyły, bez większego entuzjazmu.
– Mirini Mija i Masao Makudy.
          Dziewczyna podniosła zaskoczona głowę. Usłyszała głos podnoszącego się chłopaka.
– Świetnie, mam okazję jej dokopać!
– Dlaczego?! Tyle osób a musiałam trafić na tego idiotę! – jęknęła, wstając.
          Ruszyła przed siebie, zatrzymując się dopiero na wyznaczonym miejscu, po lewej stronie od kadetów. Skłoniła się podobnie jak jej przeciwnik bez większego entuzjazmu.
Dlaczego mam się skłaniać? Ukłon jest by ukazać przeciwnikowi szacunek, ale ja szacunku do niego nie mam. – prychnęła w myślach.
  Westchnęła, po czym wyjęła swój miecz, w przeciwieństwie do przeciwnika trzymała go jednak w jednej ręce, stojąc zupełnie rozluźniona. Tak samo jak przy walce Toshiro, wszyscy z zainteresowaniem się jej przyglądali.
– Hajime! – rozniósł się krzyk egzaminatora.
  Walczący spojrzeli na siebie, Mija ani drgnęła, zaś Makuda przypuścił atak, celował mieczem w głowę dziewczyny, ta jednak bez większych przeszkód sparowała atak jedną ręką. Zaatakował z boku i znów blok, sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie.
– Jeśli potrafisz tylko tyle to sobie odpuść. – powiedziała spokojnie.
– Chyba sobie żartujesz?! Mam nad tobą przewagę!
– Po czym wnioskujesz? – spytała równie spokojnie co wcześniej, choć można było wyczuć w jej głosie rozbawienie.
– Hitsugaya powiedział, że zna kogoś kto walczy jak Kikui i że przywykł do takiej walki. Z tego co wiem trenuje tylko z tobą, więc to ty musisz mieć taki styl walki. Kikui nie ma ze mną szans.
– Hmm, z tego wnioskujesz. W takim razie… jesteś idiotą.
– Co!? – warknął.
– Po pierwsze, Toshiro nie powiedział, że walczę tak jak Miyako, tylko że walczę podobnie. Musiałbyś sprawdzić w słowniku, ale „podobnie”, ma raczej inną definicję niż „tak samo”. Po za tym, twierdzisz że masz ze mną jakieś szansę, przyjrzyj się dobrze, zadałeś już około trzydziestu ciosów a ja nie ruszyłam się nawet z miejsca. Wszyscy spojrzeli natychmiast pod nogi dziewczyny. Miała rację. Wciąż stała na czarnej płycie, przymocowanej do pooranej ziemi, która wskazywała miejsce dla walczącego.
– Wracając do pierwszego punktu, pokaże ci co znaczy słowo „podobnie” w przypadku mnie i Miyako. Ja… – znalazła się przed chłopakiem i zadała cios, który jej przeciwnik ledwo zdążył sparować – …uderzam dużo szybciej. – powiedziała, odsuwając się o krok. –Po drugie moje ciosy są o  wiele silniejsze.
– Z pewnością… – zakpił – … takie chuchro jak ty uderza mocniej.
          Dziewczyna zamachnęła się mieczem na chłopaka, pomimo sparowania ciosu, Masao odleciał siedem metrów do tyłu, zaś dwa kolejne się przeturlał.
– Mnie nazywasz chuchrem, a sam latasz jak szmaciana lalka.
          Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na młodą dziedziczkę klanu Mirini, nawet Kapitanowie i Porucznicy nie mogli ukryć zaskoczenia.
             …………………………………………………..
-Nie wyglądasz na zbytnio zaskoczonego. – stwierdziła jakaś dziewczyna, patrząc na Toshiro. Ich sześćdziesięcioosobowy rocznik był podzielony na dwudziestoosobowe grupy, więc nie sposób wszystkich poznać.
– Zaskoczony, niby czym?
– No, jej siłą. – powiedziała, wskazując głową na Mije.
– Wiesz, trenuję z nią od prawie roku praktycznie codziennie i na każdym treningu, przynajmniej raz sobie w ten sposób latam, uwierz z czasem można się przyzwyczaić i jak na to patrzysz nie wprowadza cię to w takie osłupienie, możesz wierzyć lub nie, ale to nie było najsilniejsze uderzenie.  
– Sokka.
         ………………………………………………….
– Zmieniłeś już zdanie czy mam ci coś jeszcze zademonstrować? – zapytała przeciwnika.
          Ten warknął coś pod nosem ocierając stróżkę krwi z brody, którą musiał przeciąć przy upadku.
– Zapłacisz mi za to!
– Hmm, druga walka i drugi raz to słyszę.
– Tyyy! – wrzasnął, rzucając się na dziewczynę.
  Ta nie zważając na czarną płytkę, którą i tak już opuściła ominęła około dwadzieścia  ataków, by wbić chłopakowi w brzuch rękojeść miecza. Ten pod siłą ciosu odsunął się metr do tyłu, zwinięty w pół, po chwili wypluł trochę krwi.
– Nie powinieneś tak stać jak masz przeciwnika kawałek przed sobą.
         Chłopak natychmiast poderwał się do pionu by dojrzeć stojącą luźno cztery metry przed nim dziewczynę.
– Powiedziałam, że nie powinieneś tak stać, nie powiedziałam, że mam zamiar atakować. – stwierdziła, wzruszając ramionami.
          Twarz chłopaka skrzywiła się w grymasie złości, a może nawet wściekłości. Masao rzucił się do ataku krzycząc.
– Przestań ze mnie kpić!
– Jak że bym śmiała. – powiedziała zszokowanym tonem, parując cios.
                  ………………………………………………………
– Moim zdaniem jest zbyt pewna siebie. Nie powinna tak olewać przeciwnika.
– Źle ją oceniasz, Kapitan Sui-Feng. – stwierdził rozbawiony Kyoraku.
– Słucham, cały czas obraża przeciwnika…
– Nie denerwuj się tak. Masz rację obraża i denerwuje przeciwnika, ale czy to oznacza, że go olewa.
– Słucham?
– Ma ciekawy styl walki, mało honorowy, no ale nie mi to oceniać, mój nie jest dużo lepszy. – zaśmiał się głośno.
– Nie rozumiem o co ci chodzi.
– Sui-Feng, czy widziałaś choć raz by Mija-chan odwróciła wzrok od tego chłopaka? – zapytał równie mocno rozbawiony Urahara.
– Co to ma do rzeczy, Urahara?
– To wiadome, że łatwiej jest pokonać wściekłego przeciwnika. Mija widocznie zna go na tyle, by wiedzieć, że nie lubi przegrywać, gdy ona udowadnia mu, że nie ma z nią szans on wpada w furię przez co łatwiej jest go pokonać. Tak jak powiedział Kyoraku-san mało honorowe, ale jak można zauważyć skuteczne. Pomimo sporej przewagi nie spuściła go ani razu z oczu, miecz ma cały czas przygotowany do ataku. Z zewnątrz wygląda na zupełnie rozluźnioną i pewną siebie, ale jestem w stu procentach pewien, że dokładnie obserwuje przeciwnika.  
– Ale ta siła i szybkość. – powiedział Ukitake. – W takim wieku rusza się prawie tak szybko jak użytkownicy Shunpo a jestem pewien, że go nie używa. Siłą przewyższa niejednego dorosłego Shinigami, jednym ciosem odrzuciła tego chłopca kilka metrów do tyłu.
– Tak trzeba przyznać, że zasługuje na tytuł geniusza, z resztą podobnie jak Toshiro, niesamowity pojedynek przez chwilę naprawdę myślałem , że jest na przegranej pozycji, a on to od początku do końca zaplanował, ma niezwykły umysł, z pewnością strategiczny. – zaśmiał się Urahara.
– Gdyby trafił na lepszego przeciwnika nie zdołałby umknąć wszystkim atakom. – powiedziała Sui-Feng.
– Pani Kapitan, jest pani straszną pesymistką, gdyby trafił na lepszego przeciwnika jestem pewny, patrząc na jego szybkość, że od razu odzyskałby miecz a gdyby nie, zrobiłby to jak najszybciej, a nie bawił się z przeciwniczką w kotka i myszkę.-powiedział spokojnie Kapitan dziesiątego oddziału Uchiba*
                    …………………………………………………………

– To jak, poddajesz się?
– Chyba sobie kpisz! Twoje ciosy straciły na sile i szybkości. Męczysz się, jak trochę jeszcze poczekam, będę miał okazję by wygrać.
– Straciły na silę i szybkości? – spojrzała na miecz, po czym nie patrząc nawet na przeciwnika, sparowała atak gołą dłonią i odrzuciła chłopaka od siebie. – Dziwne nie zauważyłam.  – podniosła wzrok na przeciwnika. – Aaaa, ty atakujesz. Wybacz, moja spostrzegawczość ostatnio uległa sporemu pogorszeniu.
  Ze strony kadetów doszedł uszu walczących i Kapitanów cichy śmiech. Chłopak drgnął lekko, spoglądając za przymrużonych powiek  na przeciwniczkę.
– Sokka. Cały czas próbujesz wytrącić mnie z równowagi by łatwiej mnie pokonać.
– Hmm może nie jesteś aż takim idiotom, choć ciężko mi w to uwierzyć, bardziej prawdopodobne, że twój mózg próbuje jeszcze ostatkiem sił walczyć, ciekawe czy mu się uda.
– Tobie się nie uda! Nie słucham cię już.
– Szkoda a było tak zabawnie. Nie sądziłam, że aż tak łatwo wyprowadzić cię z równowagi. Jest to bardzo zabawna odmiana. Trenuję tylko z Toshiro, a on już dawno przestał reagować na moje docinki, miałam nadzieję się zabawić.
– Nic z tego! – zaatakował.
           Dziewczyna zablokowała atak jedną ręką i odrzuciła chłopaka od siebie.
– Pomimo, że rozgryzłeś moją taktykę wciąż atakujesz pod impulsem złości. Gdybyś zachował spokój miałbyś przynajmniej dwukrotnie większą szansę na wygraną i może zaczęło by się w końcu coś dziać.
  Chłopak wziął kilka głębszych wdechów by się uspokoić, złapał pewniej za miecz i skoczył na dziewczynę, jego ciosy były pewniejsze, szybsze i silniejsze, pomimo to wciąż nie mógł przebić się przez jej obronę. Po pewnym czasie wpadł na nowy pomysł jak ją pokonać, miał nadzieję że się uda.
Zamarkował atak z prawej strony, a gdy dziewczyna odwróciła się w tamtym kierunku przeskoczył za jej plecami i zaatakował z lewej, zrobił to zbyt szybko by dziewczyna mogła prawidłowo zareagować, nie miała czasu by się odwrócić, wszyscy sądzili, że oberwie, lecz ku zdziwieniu wszystkich, dziewczyna przerzuciła miecz z prawej ręki do lewej i w ostatniej chwili sparowała atak.  – Jak? – sapnął zaskoczony.
– Co jak? Aaa, jak sparowałam atak? Nigdy nie zauważyłeś, że jestem oburęczna? – odsunęła się od chłopaka. – Mogę walczyć lewą ręką równie sprawnie co prawą. – powiedziała, obracając miecz w lewej dłoni tak, że wirował wokół jej nadgarstka. – Ale pomysł godny pogratulowania, na kimś innym może i by się udało.
– Niech cię szlag! – warknął.
         Dzieliła ich odległość jakiś sześciu metrów, chłopak wyskoczył w powietrze i zaatakował z góry, zanim opadł na ziemię dziewczyna powiedziała.
– Pamiętasz co mówiłam? Gdy się uspokoisz twoja szansa na wygraną się podwoi. Miałam rację, ale zerowa szansa pomnożona przez dwa zbyt dużo nie zmienia, co nie?
          Zamachnęła się mieczem, po czym odskoczyła na bok i schowała miecz do pochwy na plecach.
Obserwatorzy widząc to przyjrzeli się chłopakowi, z policzka ciekła mu krew, choć zaskoczyła ich bardziej jego katana, miecz został przecięty w pół, a część ostrza spadało właśnie na ziemię.
– Przegrałem. – mruknął cicho. – Jestem słaby.
– Wcale nie. – usłyszał głos swojej przeciwniczki.
           Wszyscy im się przyglądali, nasłuchując.
– Jak to nie!? Przegrałem!
– No to co? Nie przegrałeś bo jesteś słaby, przegrałeś bo dałeś się podpuścić. Rzadko walczę w ten sposób, tylko i wyłącznie gdy jestem na niepewnej pozycji. Dobrze zauważyłeś, że moje ciosy straciły na silę i szybkości. Ostatnimi czasy szybko się męczę. Gdybyś nie dał się wyprowadzić z równowagi i od początku do końca walczył tak jak przez ten krótki moment, miałabym spory problem, a ty z pewnością miałbyś realną możliwość wygranej, ale teraz to już nie ma zbytniego znaczenia. – powiedziała, wzruszając ramionami.
  Prowadzący egzamin ogłosił oficjalnie wynik pojedynku, walczący ukłonili się tym razem bez zbędnych obiekcji i ruszyli na swoje miejsca. Gdy dziewczyna usiadła na miejsce, wszyscy dostrzegli jak bardzo była zmęczona, choć w czasie walki nie dawała tego po sobie poznać, teraz oddychała ciężko i wyglądała jakby za moment miała zemdleć. Dłonie zaś miała przyłożone do skroni.
– Wszystko w porządku? – zapytał Toshiro, kładąc dziewczynie dłoń na lewym barku.
– Jasne. – zapewniła uśmiechając się lekko. – Trochę przesadziłam.
– Sokka, może zgłoś się do medyka.
– Nie, nic mi nie jest, zaraz mi przejdzie.
– Wiedziałem, że tak będzie! Już w czasie ostatniej walki zaczęła cię boleć głowa. Nie mogłaś tej walki skończyć od razu, po prostu nie mogłaś.
– Gadasz jakbyś się o mnie martwił. – zakpiła.
– Ledwo żywa czy nie, jesteś równie irytująca. – mruknął.
– Czy ja wyglądam jakbym była jedną nogą w grobie? – zapytała zirytowana.
           Chłopak udał, że się jej przygląda, ona zaś zmrużyła gniewnie oczy.
– Tak, wyglądasz.
– Oberwiesz, nie teraz, ale oberwiesz. – warknęła, kilka innych osób zaś parsknęło śmiechem.
-----------------------------------------------------------------------
*Kapitan 10 oddziału Uchiba- choć ani w anime, ani w mandze taka postać nie istnieje na tym stanowisku, ja ją tam wcisnęłam na pewien czas.

piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5


          Od nieszczęsnych wydarzeń w szpitalu minęły już dwa tygodnie, zaś Mija wolnością cieszyła się już cały tydzień.
– No skończ jęczeć i chodź! – krzyczała.
– Ty sobie chyba żartujesz. Wypuścili cię ze szpitala tak prędko, tylko i wyłącznie dlatego, że przysięgłaś darować sobie na jakiś czas treningi. – warknął Toshiro.
 – Nie rozumiem o co ci chodzi. Przypomnę ci, że kazano mi przerwać treningi na jakiś czas. Nie podali dokładnej ilości dni, minął tydzień, więc czas zacząć trening.
– Żartujesz, tak?
– Przestań zrzędzić, za kilka dni jest koniec roku i egzaminy, trzeba się przygotować.
– Nie bredź, wszystko mamy już opanowane, ty jesteś po prostu uzależniona od treningów.
– Nieprawda, a ty z pewnością jesteś uzależniony od zrzędzenia.
– Cięta riposta. – mruknął.
– Coś powiedział?! – krzyknęła.
 – To coś słyszała i nie wrzeszcz tak, bo znowu cię główka rozboli.
– Martwisz się raczej tym, że ciebie rozboli.
– A jednak myślisz. Jesteś tak upierdliwa, że muszę dbać o swoje zdrowie.
– Słucham!
          Chłopak zaśmiał się krótko.
– Ty wredny, bezczelny… – odwróciła obrażona głowę. – Jak nie, to nie, sama się nauczę shunpo.
– Jesteś wredną, podstępną żmiją, wiesz?
– Idziesz, czy nie? – zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
– Ehh, ja cię kiedyś zabiję. – mruknął załamany, spuszczając głowę.
– Jasne, do pięt mi nie dorastasz, to jak niby chcesz spełnić tę groźbę?
         Żyłka na czole chłopaka zaczęła niebezpiecznie drgać.
– Dobra, teraz cicho pokłócimy się na sali. – powiedziała.
        Chłopak westchnął ciężko, ale zamilkł. 
– Nie lubię tej całej szopki. – prychnął.
– Ty niczego nie lubisz, ale tym razem muszę się z tobą zgodzić. – westchnęła.
         Dziewczyna była ubrana w typowy strój kadetów Shinigami, biała góra kimona i czerwony dół, na plecach miała zaś przewieszony miecz.

  
  








           Westchnęła jeszcze raz, by zaraz się wyprostować, unieść wysoko głowę i spleść dłonie pod klatką piersiową, ukrywając je pod materiałem stroju. Szła dość powoli, jej przyjaciel zaś wlókł się krok za nią. Ubrany był podobnie do Miji z jedną różnicą, jego spodnie zamiast czerwone, były granatowe.
          Obydwoje skręcili za róg ogromnej posiadłości, szli korytarzem prowadzącym do sali treningowej, przed samymi drzwiami spotkali kilku poddanych dziewczyny. Podszedł do nich głównodowodzący oddziału straży, stanął przed dziewczyną i ukląkł na jednym kolanie spuszczając pokornie głowę.
– Hime(księżniczka), czyli zamierzasz jednak zacząć już trening?
– Hai.  – powiedziała spokojnym i opanowanym tonem, spoglądając z góry na mężczyznę.
Toshiro bacznie jej się przyglądał, on sam był niezłym aktorem, ale do niej brakowało mu bardzo dużo. Zazwyczaj była pełna życia, energiczna i wybuchowa, w oczach zawsze szalały jej psotne iskierki. Teraz zaś była spokojna, opanowana, iskierki z jej oczu zupełnie zniknęły, zastąpione przez powagę.
– Czy jesteś pewna, że to dobry pomysł? Nie wróciłaś jeszcze do pełni sił, nie jest zbyt rozsądnie chwilę po wyjściu ze szpitala rozpoczynać ciężki trening.
– Nie musisz się o nic martwić, nie zamierzam zbytnio się przemęczać, wraz z Toshiro będziemy ćwiczyć podstawy, byśmy byli przygotowani na egzaminy, które odbędą się w przyszłym tygodniu.
– Ale, czy jesteś pewna swych sił, możesz sobie zaszkodzić. – powiedział, podrywając głowę do góry.
– Nie masz się czym martwić Ogai-san. Unohana-sama świetnie się mną zajęła, nic mi już nie dolega.
– Ale…
– Wybacz nam, ale musimy już iść by zdążyć z zakończeniem treningu, przed porą obiadową.
– Oczywiście. – powiedział po chwili wahania, skłaniając głowę.
          Natychmiast wstał, by podejść do swoich ludzi. Gdy Mija ich mijała wszyscy się skłonili, by później się wycofać. Przy drzwiach został jedynie Ogai, oraz dwóch członków straży.
– Pani, zostawię pod drzwiami dwóch strażników, na wszelki wypadek. – oznajmił.
– Dobrze, proszę byście nam jednak nie przeszkadzali. – zgodziła się.
– Tak jest!
– Świetnie. – uśmiechnęła się lekko, by zaraz zniknąć za otwartymi przez mężczyzn drzwiami, Toshiro jak zwykle w takiej sytuacji trzymał się krok za dziewczyną, inaczej dostałby niezłą reprymendę od strażników, za brak szacunku do ich wspaniałej księżniczki. Gdy drzwi zamknęły się za nimi i byli pewni, że nikt ich nie podgląda, ani nie podsłuchuje oboje się rozluźnili.
– Nie rozumiem, z jakiej racji mam trzymać się krok za tobą? – powiedział niezadowolony chłopak.
-Bo ja jestem księżniczką i głową najpotężniejszego klanu w Seireitei, zaś ty jesteś chłopaczkiem z Rukongai.
-Ty wredna. Z ciebie jest księżniczka jak....
          Dziewczyna wybuchła śmiechem.
– Nie obrażaj się i chodź, najwyższa pora zaczynać.
– Wytłumacz mi proszę jak można być jednocześnie, głową i księżniczką klanu, to jest bez sensu.
– Wiem, powiedzmy, że tradycja. Jestem za młoda na pełnienie funkcji głowy klanu, ale jestem jedynym żyjącym członkiem klanu. Jeszcze potrzebuję paru lat, lub wyższej pozycji w Gotei by przejąć pozycję głowy klanu. Chwilowo jestem księżniczką, pełniącą zadania głowy klanu. Ze względu na wolę mojego ojca opiekuje się mną i ma piecze nad moimi decyzjami Urahara Taicho.
– Sokka.
          Mija podeszła do długich drewnianych regałów pod ścianą. Grzebała w nich chwilę by wyjąć dość gruby zwój.
– Nie mów mi, że on cały zawiera informację o Shunpo? – powiedział z niedowierzaniem.
– Co? Oczywiście, że nie, tu znajdują się najtrudniejsze i najniebezpieczniejsze techniki mojego klanu, których wybacz, ale na chwilę obecną ci nie pokażę. Może kiedyś. 
– No to skoro, tu są techniki twojego klanu, to skąd się tu wzięło shunpo? – zapytał, przyglądając się jak dziewczyna rozwija zwój.
– Domyśl się. – mruknęła, patrząc na niego kątem oka, z lekkim uśmiechem na ustach.
– Niemożliwe, twój klan wymyślił…
– Aha, mój klan wymyślił dużą cześć wszystkich technik, inni oczywiście je ulepszali, ale Seireitei o większości nie ma nawet pojęcia, więc wygadaj się a zabiję, nie bez powodu, Mirini byli jednym z najpotężniejszych  klanów i jedynie dzięki zasługom jaki mój klan włożył wciąż jesteśmy najważniejszym klanem, w końcu jestem ostatnim członkiem. Kuchiki się ponoć nieźle burzą.
– Jasne. – patrzył zszokowany na dziewczynę. – Jakie  na przykład techniki wymyślił twój klan.
– Na przykład: Hadou no. 90 - Kurohitsugi, Hadou no. 33 - Sōkatsui, Hadou no. 63 - Raikōhō, Bakudou no. 99 część 1 - Kin, Bakudou no. 99 część 2 – Bankin* i tak dalej. Jakbym miała wymieniać wszystkie to byśmy się shunpo zaczęli uczyć za miesiąc, patrząc na fakt, że ten zwój który tu widzisz jest jednym z dwudziestu i jest najmniejszy ze wszystkich, w tym że Soul Societa wie o jakiś siedmiu.
– Niesamowite. – powiedział, spoglądając na zwój, natychmiast jednak się opanował. – Zaczynamy?
– Hai, trochę może nam na to zejść. Ta technika nie jest strasznie skomplikowana, ale wymaga niezwykłego skupienia i kontroli nad reiatsu. Z pomocą kogoś doświadczonego byłoby łatwiej, ale damy radę.
           Obydwoje zasiedli przy zwoju i zaczęli uważnie go studiować.
                                          ……………………………………………………
           Minął tydzień, pomimo bardzo ciężkich treningów, shunpo udało się wykonać tylko Toshiro. Chłopak trenował o wiele ciężej i dłużej. Mija zaś po lekkim wysiłku, dostawała strasznych bólów głowy, musiała więc częściej robić sobie przerwy. Nie przejmowała się jednak, do zaliczenia z pewnością shunpo nie potrzebowała, jej Kido było na poziomie zaawansowanym, walka wręcz miała trochę niedociągnięć, ale na roku nikt jej nie pokona, walka mieczem szła jej doskonale, razem z Toshiro jako jedyni są wstanie przebudzić swoje Zanpakuto. Choć uczniowie już na początku pierwszego roku otrzymują bezimienne miecze, to zazwyczaj imię swojego pogromcy poznają na drugim, a najczęściej na trzecim roku. Oni zaś poznali je zaraz po rozpoczęciu nauki. Mija miała trzy lata gdy Suki się z nią skontaktowała, nie była wtedy wstanie jednak usłyszeć jej imienia. Podobnie było z Toshiro, jego Zanpakuto ma typ lodowy, przez brak kontroli nad mocą chłopak często powodował, że jego babcia marzła. W tamtym czasie też jego ostrze próbowało mu się przedstawić lecz podobnie jak Mija nie był wstanie tego usłyszeć.
          Dziewczyna siedziała obecnie na obrzeżach jednego z większych pól treningowych, koło niej siedział zamyślony Toshiro, oraz pozostali z jej rocznika. Za niedługo miał rozpocząć się egzamin końcowy, ich sensei kazał im usiąść i czekać na kapitanów trzynastu oddziałów. Według tradycji, egzaminy trwały sześć dni, w każdy dzień egzaminowany był inny rocznik, zaczynano od najwyższego rocznika i kończono na najniższym. W czasie egzaminu każdy z kandydatów musiał zaprezentować, najpotężniejsze zaklęcie kido jakie potrafi wykonać, najpierw obezwładniające, później niszczące. Następną fazą egzaminu była walka wręcz, zaś ostatnim i najważniejszym walka mieczem. Wszystkiemu przyglądali się kapitanowie, gdy zainteresował ich któryś z kandydatów, zostawał on wybrany do walk, które miały się odbyć na zakończeniu egzaminów, czyli dziś po południu. Bardzo rzadko się zdarzało by został ktoś wybrany z pierwszego roku. Ostatnią taką osobą był Gin Ichimaru, obecny kapitan trzeciego oddziału.
Zazwyczaj do walki zostawali wybrani najzdolniejsi uczniowie, połączeni w pary mieli walczyć przeciw porucznikowi jednego z oddziałów by zademonstrować swoje możliwości, rzadko zdarzało się by kadeci wygrali pojedynek, ale nie było to niemożliwe. Porucznicy mieli pozwolenie na przebudzenie swoich Zanpakuto, choć rzadko się to zdarzało. Nie używali też swoich pełnych możliwości. Kadeci wygrywali raz na kilkadziesiąt lat. Znowu gdy ktoś spodoba się kapitanom ma szansę na szybsze zakończenie akademii i natychmiastowe dołączenie do Gotei 13. Taką przynajmniej nadzieję mieli Mija i Toshiro. Poza Kapitanami i Porucznikami egzaminy oglądali również poboczni gapie, chętni uczniowie innych roczników jak i pełnoprawni bogowie śmierci.
Wszyscy wyprostowali się jak struna gdy poczuli dławiące reiatsu. Po kilku minutach na polanę weszło dwunastu kapitanów, wraz z porucznikami, którzy podążali za swymi przełożonymi jak cienie. Podeszli natychmiast do prowadzącego egzamin, który skłonił się przed nimi głęboko.
– Wybacz za spóźnienie, ale Yama-Jii(staruszek Yama) trochę za długo nas trzymał na zebraniu. Niestety nie  będzie go dzisiaj. Dotrze dopiero na pokaz.
– Rozumiem, Kyoraku Taicho. Zaczniemy jak wszyscy będą gotowi.
– Świetnie. – zaśmiał się mężczyzna po czym wraz z pozostałymi Kapitanami udał się na wyznaczone dla nich miejsce, zaś ich zastępcy jak cienie szli za nimi, by następnie zasiąść po lewej stronie swych kapitanów.
– W takim razie możemy zaczynać egzamin pierwszego rocznika! – powiedział donośnym głosem prowadzący. – Zaczynamy od Kido.
          Po kolei do senseia podchodzili uczniowie, skłaniali się przed nim, a następnie przed Kapitanami i porucznikami. Wszyscy stawali na środku polany i rzucali najpierw zaklęcia wiążące, na osobę wybraną wcześniej przez kapitanów, a następnie zaklęcia niszczące na manekiny.
Mija i Toshiro przyglądali się znudzonym Kapitanom, niektórzy cudem ratowali się przed zaśnięciem. Dziewczyna się im nie dziwiła, sama miała ochotę się zdrzemnąć, każdy z kadetów pokazywał podstawowe i najsłabsze z zaklęć. Wielkim ożywieniem było gdy jeden z uczniów użył Czar wiążący nr.39 - Enkosen, który tworzy tarczę z energii. Gdy kadet przechodził koło Miji i Toshiro posłał im znaczące spojrzenie, mające na celu przekazanie, że nie mają z nim żadnych szans. Mija prawie parsknęła śmiechem. Toshiro wstał i ruszył w stronę senseia, dziewczyna nawet nie usłyszała kiedy go wezwano. Chłopak skłonił się i stanął na wyznaczonym miejscu.
Dziewczyna widziała jak Kapitanowie natychmiast się ożywiają.
– Mają co do niego plany. – pomyślała. – Nie schrzań tego.
Chłopak wystawił do przodu dwa palce i powiedział.
– Bakudō no 61. Rikujōkōrō – natychmiast z jego palców wydobyło się żółte światło, które w locie podzieliło się na sześć oddzielnych i wbiło się w ciało ochotnika, nie robiąc mu krzywdy, jednak blokując wszelkie ruchy. Przez chwilę ochotnik jak zwykle  próbował się oswobodzić, ale nic to nie dało, więc Toshiro zerwał zaklęcie. Shinigami natychmiast zszedł na bok by białowłosy mógł zademonstrować, zaklęcie niszczące. Chłopak wystawił dłoń do przodu i mocno się skupił.
– Hadou no. 58 Tenran.
          Z jego dłoni natychmiast wydobyło się potężne tornado, które zmiotło kilka manekinów. Chłopak odwrócił się spokojnie na pięcie, skłonił się przed Kapitanami i senseiem, po czym wrócił na swoje miejsce. Gdy usiadł razem z Miją przyglądał się dyskutującym ze swoimi porucznikami Kapitanom. Po Toshiro było jeszcze kilka osób. Gdy egzaminowana była osoba tuż przed Miją, chłopak cicho się do niej odezwał.
– Masao próbuje nas zabić wzrokiem.
         Dziewczyna spojrzała dyskretnie w bok, a jej wzrok zatrzymał się na chłopaku, był on blisko dwadzieścia lat starszy od niej i Toshiro, choć na realia Społeczności Dusz wciąż był bardzo młody i to właśnie on zaprezentował Czar wiążący nr.39 - Enkosen. Uśmiechnęła się wrednie.
– Ciekawe co zrobi jak ja skończę? – szepnęła.
– Pewnie się załamie, jesteś pewna, że ci się uda?
– Jasne, będę pierwszą osobą, która będzie potrzebować inkantacji.
– Mija Mirini.
           Rozniósł się po polanie głos Morimasy Kimury prowadzącego egzamin. Dziewczyna wstała i spokojnie ruszyła w kierunku mężczyzny. Na miejscu jak każdy skłoniła się i zaczęła. Wystawiła dłoń do przodu i powiedziała.
– Bakudo no. 63 Sajo Sabaku.
          Z nieba natychmiast zsunął się gruby sznur energii, który obwiązał się wokół ochotnika, który za żadne skarby nie potrafił się z tego uwolnić. Gdy dziewczyna zerwała zaklęcie, odszedł na bok.
– Ty, który nosisz ludzkie imię i maskę z ciała i krwi! Który przybywasz pośród trzepotu skrzydeł! Wyryj znak Bliźniaczego Lotosu na ścianie błękitnego ognia! Czekaj otchłani wielkiego płomienia, szybując po odległym niebie! – zanuciła – Hado no. 73 Sōren Sōkatsui
Z jej dłoni wydobyło się niebieskie światło tworzące dwie serpentyny, skręciła lekko dłonie i wystrzeliła błękitny promień w stronę manekinów, które zostały zmiecione i rozerwane na drobne kawałeczki. Wszyscy patrzyli na ten pokaz z niedowierzaniem. Mija zaś wzięła kilka głębszych wdechów by odwrócić się i skłonić przed Kapitanami, dostrzegła jak Urahara uśmiecha się do niej ciepło. Skłoniła się nauczycielowi i udała się na swoje miejsce, na jej twarzy można było dostrzec pojedyncze kropelki potu.
          Pierwsza część egzaminu trwała jeszcze dwadzieścia minut w tym czasie Mija odpoczęła, jednak nadal dosyć ciężko oddychała.
– Wszystko w porządku? – zapytał ją Toshiro.
– Tak, nic mi nie jest, użyłam trochę za dużo energii.
– Dasz radę?
– Oczywiście, raczej nie będę walczyć z tobą, więc nie ma problemu.
         Chłopak uśmiechnął się lekko, a następnie podniósł się z ziemi wraz z pozostałymi uczniami, gdyż teraz była krótka przerwa.
                                            ………………………………………………
         Piętnastominutowa przerwa skończyła się przed godziną, większość już walczyła, w tym również Toshiro. Nie miał zbyt zdolnego przeciwnika więc dosyć szybko się z nim uporał, gorzej miała Mija na którą przyszedł właśnie czas. Choć zmęczenie już ją opuściło, wiedziała, że nie jest w pełni sił a trafiła na jedną z lepszych osób w walce w ręcz.
– Tamaki Ise i Mija Mirini.
          Czarnowłosa westchnęła cicho i wstała ruszając w kierunku kapitanów. Razem z Tamaki skłoniły się i położyły przed nimi swoje miecze, gdyż nie mogły ich używać w czasie walki. Stanęły na wyznaczonym przez ich senseia miejscu.
– Zaczynajcie! – powiedział mężczyzna i odsunął się na dogodną odległość.
          Ise natychmiast doskoczyła do Miji, próbując trafić ją w brzuch. Czarnowłosa jednak nie dała się tak łatwo, uniknęła kopnięcie i zaatakowała z boku gdzie Tamaki nie miała możliwości obrony. Ku wielkiemu zdziwieniu dziewczyny, Ise zatrzymała atak gołą dłonią, jednak odrzuciło ją dwa metry w bok. Wylądowała miękko na ziemi i znów natarła na Mije, ta postanowiła zdać się jak na razie na defensywę by znaleźć odpowiedni moment na atak, w chwili obecnej nic takiego nie dostrzegała. Robiła jedynie uniki, usuwając się z drogi pięściom i nogom przeciwniczki.
– Tylko na tyle cię stać Mirini, na uniki, żadnego konkretnego ataku? – zaśmiała się głośno, opuszczając minimalnie dłonie.
  Ten moment wykorzystała czarnowłosa, zawirowała w miejscu i silnym kopnięciem w lewy bok posłała blondynkę na ziemię.
– Nie doceniasz przeciwnika, to jest błąd. – powiedziała spokojnie, odsuwając się od wstającej dziewczyny. – Nie ma sensu atakować, jak nie jesteś pewna czy atak dosięgnie celu, tym bardziej, że ktoś na twoim poziomie bez większych przeszkód natychmiast by skontrował.
  Blondynka otarła stróżkę krwi płynącą z kącika ust i zaatakowała. Mija znów robiła uniki. Ise zamachnęła się pięścią na czarnowłosą.
– Sądzisz, że drugi raz ci się to uda?!
– Skądże. – powiedziała, łapiąc dłoń dziewczyny, wykorzystując siłę ataku pociągnęła blondynkę do przodu, a gdy ta straciła równowagę, podskoczyła lekko i z całej siły kopnęła ją w prawy bark, posyłając o głowę od niej wyższą dziewczynę znów na ziemię. Ta podniosła się z trudem, trzymając za uszkodzony bark.
– Zapłacisz mi za to! – warknęła.
– Nie ma sensu walczyć z rozwalonym barkiem, zrobisz sobie krzywdę.
– Zamknij się! – warknęła, atakując.
          Mija z dziecinną łatwością unikała wszystkich ataków.
– Daruj sobie, już nie wygrasz, robisz sobie bez powodu krzywdę.
Tamaki nie odpuszczała. Czekała na odpowiedni moment, który nadszedł po kilku minutach. Mija lekko się skrzywiła, a jej niedopracowany atak chybił, co blondynka natychmiast wykorzystała kopiąc dziewczynę w klatkę piersiową, ta odleciała kilka metrów, zrobiła w powietrzu salto  i wylądowała lekko na nogach. Ku zdziwieniu wszystkich zamiast rozmasować klatkę piersiową w którą oberwała, przejechała dłonią po tyle głowy, po czym westchnęła.
– Dobra, wygląda na to, że czas kończyć.
– Chyba sobie kpisz! Co główka cię rozbolała?
– Tak jakby. – odpowiedziała lekko.
Natychmiast zaatakowała, jednak przynajmniej dwukrotnie szybciej niż wcześniej. Krążyła wokół przeciwniczki, zadając pojedyncze ciosy. Choć uderzania były słabe i niedokładne, Ise nie nadążała za nią, raz była z przodu raz z tyłu, za chwile znów z boku. Po chwili chociaż nie do końca, to zaczęła się przyzwyczajać do prędkości dziewczyny. Miała zadać właśnie cios w twarz Miji, gdy ta zniknęła znów jej z oczu, kątem oka dostrzegła dziewczynę za sobą, nie zdążyła się jednak obrócić. Mirini silnym kopnięciem w plecy posłała ją na ziemię kilka metrów dalej. Ise podniosła głowę i dostrzegła atakującą dziewczynę w ostatniej chwili, wyskoczyła w powietrze, unikając potężnego ciosu.
– Zrobiłaś to specjalnie! Pozwoliłaś mi przyzwyczaić się do słabych ataków, by teraz atakować dwukrotnie mocniej!
– Gratulacje. Zauważyłaś. – powiedziała, wybijając się z ziemi w stronę dziewczyny.  Pojawiła się tuż przed twarzą dziewczyny, zadała cios, ale został on sparowany. Uniknęła kontrataku dziewczyny, po czym wybiła się z barków Tamaki, zrobiła za jej plecami salto i uderzając ją stopami w plecy, wbiła w ziemie, by po chwili cicho wylądować obok niej. Na wszelki wypadek kucała, podpierając się dłońmi o ziemie, z takiej pozycji o wiele łatwiej zrobić unik, lub zaatakować. Tamaki Ise jednak już się nie podniosła, więc Mija wyprostowała się. Po ogłoszeniu wyniku, Tamaki zajęło się dwóch medyków, zaś Mija skłoniła się przed Kapitanami i nauczycielem, by odebrać swój miecz i wrócić na swoje miejsce.    
– Musiałaś to tak ciągnąć, prawda?
– Prawda.
– Mija!
– Oj nie marudź, nic mi nie jest.
– Już dostałaś bólu głowy? jak zamierzasz walczyć w trzecim etapie?
– Normalnie.
– Jak trafisz na kogoś mocnego?
– Jak trafię na ciebie to się poddam.
– Serio?
– Jasne że nie, skopię ci  tyłek, nawet nie będziesz wiedział kiedy.
– I co jeszcze?


wtorek, 21 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 4

– Jak pani myśli, kiedy się obudzi? – spytał dziesięcioletni chłopiec shinigami z czwartego medycznego oddziału, zajmującą się Miją.
– Niebawem, ale jest jeszcze osłabiona.
– A jej obrażenia?
– Nie martw się. – powiedziała, uśmiechając się ciepło, widząc jednak spojrzenie chłopca westchnęła i kontynuowała.
– Kapitan Unohana bardzo się postarała, ale z pewnością przez jakiś czas obrażenia będą jej dokuczać.
– Sokka.(Rozumiem)
                             ……………………………………….
– Gdzie ja jestem? Co się stało?
           Dziewczyna zaczęła powoli odzyskiwać przytomność, leżała na czymś miękkim.
– Czy ja umarłam? …Nie! – stwierdziła gdy lekko się ruszyła, a jej zesztywniałe ciało przeszedł spazm bólu.
– Gdybym umarła nie czułabym bólu, prawda?
            Spróbowała otworzyć oczy, ale jej się nie udało.
– Co się stało? Nie mam siły nawet otworzyć oczu.
            Przed oczami pojawiły się obrazy z ubiegłej nocy. Koszmar, łazienka, wybuch, ból. Chciała się poruszyć, skończyło się jednak na dobrych chęciach.
Spróbowała poruszyć palcami w lewej dłoni i udało się! Skupiła się więc na drugiej dłoni, również się udało, lecz przy tym poczuła lekki ból. Przeniosła ciężar ciała na dolną partię pleców i aż zesztywniała gdy po jej ciele rozniósł się przeraźliwy ból. Zrobiła sobie kilka minut przerwy, przynajmniej tak jej się wydawało, bo równie dobrze mogło upłynąć kilka godzin.
Gdy ból w plecach zupełnie zniknął ruszyła prawą nogą, po czym lewą i zachłysnęła się powietrzem czując tysiące igieł wbijające się w jej mięśnie i ścięgna.
– Nie radzę ci ruszać głową. – usłyszała głos.
           Otworzyła oczy, tym razem udało się bez większych problemów. Kątem oka dostrzegła chłopaka.
– Toshiro? – szepnęła słabym, zachrypniętym głosem.
– Nie widać? Jak się czujesz?
– Co się stało?
– A ile pamiętasz? – usłyszała męski głos dobiegający z drugiej części pokoju i odruchowo odwróciła tam głowę. Z bólu, aż pociemniało jej przed oczami.
– Wybacz, nie powinnaś się zbytnio ruszać. – usłyszała znów ten głos, tym razem dobiegał jednak zaraz obok. Otworzyła oczy.
– Urahara-sama?
– Cieszę się, że się w końcu obudziłaś, strasznie się martwiliśmy.
– Pan się martwił. – usłyszała głos przyjaciela.
– Jasne, dlatego przynajmniej raz na godzinę wpadałeś sprawdzić czy się obudziła.
– Co, ja… w-wcale nie. – mruknął, po czym odwrócił się w stronę okna, zażenowany.
          Mija uśmiechnęła się lekko, po czym wyszeptała.
– Ile byłam nieprzytomna?
– Sześć dni.
– Sześć? – powiedziała zaskoczona
– Tak, twój stan był bardzo poważny. – powiedział Kapitan. – No to ile pamiętasz?
– Pamiętam, że miałam koszmar, gdy się obudziłam poszłam do łazienki, potem w pokoju coś wybuchło, coś mnie uderzyło, chyba drzwi, potem jedynie ból głowy.
– Czyli wiesz dość sporo, prawdopodobnie ten człowiek, którego nie możemy dorwać, podłożył ładunki wybuchowe w twoim pokoju, uratował ci życie fakt, że weszłaś do łazienki.
– Nadal go nie złapaliście?
– Niestety nie, robimy co w naszej mocy, ale w chwili obecnej się ukrywa.
           Na kilka minut zapadła cisza.
– Taicho(Kapitan)?
– Hai(tak)?
– Czy…czy można mieć prorocze sny?
– Prorocze sny, hm… nigdy o czymś takim nie słyszałem, chociaż się mówi, że tak zwane wieszczki i wróżki w świecie żywych mają takie zdolności, a dlaczego pytasz?
– No bo… zanim się obudziłam, śniło mi się, że cała społeczność dusz wybuchła, jak się obudziłam czułam, że muszę uciekać, ale nie wiedziałam dlaczego, no i potem…
– Rozumiem, nie słyszałem by ktoś miał takie zdolności, ale popytam, może coś znajdę. Musisz wiedzieć, że taką zdolność może mieć twoje Zanpakutou, co odbija się na tobie, wiesz że twoja katana jest specyficzna. Patrząc na to, że twój miecz przebudził się dość niedawno, to i tak twoje Zanjutsu (sztuka władania Zanpakutou)jest na bardzo wysokim poziomie, ale z pewnością nie znasz jeszcze pełnych możliwości twojego miecza.
– Tak, masz pewnie rację, zapytam ją o to. Tak się zastanawiam, sen snem, ale to uczucie, że muszę uciekać, przecież nie wiedziałam, że w moim pokoju są…
– Jeśli, masz sny w których widzisz przyszłość, to jest możliwość, że twój instynkt, podpowiada ci które sny są prorocze, a które nie. Porozmawiaj ze swym mieczem, może uda ci się rozwinąć tę umiejętność, na pewno by ci się przydała.
– Tak z pewnością.
– Dobrze odpoczywaj, pójdę poinformować pielęgniarkę, że się obudziłaś, a ty Toshiro nie masz przypadkiem zajęć w Akademii?
– Tak, zaraz idę.
– Dobrze, tylko się nie spóźnij.
– Hai.
            Mężczyzna wyszedł z pokoju, a chłopak spojrzał na dziewczynę.
– Kapitan wyszedł, to mów jak się czujesz.
            Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Toshiro dobrze wiedział, że przed żadnym Kapitanem nie ukazałaby słabości.
– Boli. – mruknęła, zamykając oczy.
– Nie dziwię się, nieźle rąbnęłaś, dobrze że się wtedy nie widziałaś, byłaś jak wyjęta z horroru.
– Ech… czekaj a ty skąd to wiesz?
– Ja…słyszałem od Kapitana.
– Bo by ci to powiedział. Pobiegłeś tam?
– Nie.
– Toshiro!?
– Przymknij się, miałaś odpoczywać!
– A ty zdaje się, że miałeś iść na jakieś zajęcia.
– Nie dołuj mnie.
– Skoro minęło sześć dni, czyli mamy…
– Czwartek.
– Aha, która godzina?
– Jakoś po ósmej.
– Co ty tu robisz tak wcześnie?
– Przyszedłem, przed zajęciami.
– Od kiedy wstajesz tak wcześnie?
– Od niedawna. – mruknął, patrząc za okno.
– Ty na serio przychodziłeś tu co godzinę?
– Oczywiście, że nie, niby jak?
– …
– Przecież mam akademię, treningi, ale wpadałem co jakiś czas i zawsze jak na nieszczęście był tu Kapitan Urahara.
– Sokka.
– Kapitan bardzo się o ciebie martwił. Obwinia się, że to jego wina  bo miał cię chronić.
– Ale przecież, on nie mógł przewidzieć...
– Wiem i on pewnie też wie, ale to niczego nie zmienia, zresztą i tak by się nie przyznał.
– On nie jest tobą.
– Mówiłaś coś? – warknął
– A co, na słuch ci poszło przez te ostatnie sześć dni?
– Ty wredna…zresztą, ja się zbieram bo się spóźnię, odpoczywaj.
– Jasne, nic lepszego do roboty raczej nie znajdę.
          Chłopak uśmiechnął się lekko i wyszedł. Mija westchnęła cicho, po czym zamknęła oczy i odpłynęła. Obudził ją czyjś dotyk na czole. Otworzyła oczy i dostrzegła młodą shinigami.
– Jak się czujesz, moja droga? – zapytała.
– Dobrze.
– Mów prawdę.
– Trochę boli, ale nie jest źle.
– Sokka, spróbuj się poruszyć.
            Dziewczyna odruchowo zacisnęła zęby, by po chwili się ruszyć, ku jej zdziwieniu zamiast paraliżującego bólu kostki i pleców, poczuła jedynie ukłucie.
– Dziwne, jak ostatnio się ruszałam czułam jakby ktoś mnie gwoździami przebijał, a teraz zaledwie ukłucie.
– Niesamowite, odkąd Kapitan Urahara poinformował nas, że się obudziłaś minęło zaledwie kilka godzin, niemożliwe by kości tak szybko się zaleczyły. Mija ruszyła głową i aż jęknęła, ból nie stracił w ogóle na sile, znów pociemniało jej przed oczami.
– Nie ruszaj głową, chociaż szczerze mówiąc myślałam, że i ona się zaleczy.
– Ja też. – jęknęła kładąc dłoń na opatrunku, okalającym głowę.
– Cóż, poleż sobie spokojnie, zmienię ci kroplówkę i pójdę po Kapitan Unohane.
– Po co pani pójdzie po panią Kapitan? – spytała, przyglądając się jak zmienia worek z płynem.
– Ona cię leczyła i powinna cię oglądnąć, po za tym to nie jest normalne byś tak szybko się regenerowała.
– Sokka.
          Pielęgniarka wyszła i dopiero po piętnastu minutach weszła Unohana.
– Dzień dobry pani Kapitan.
– Witaj. – powiedziała ciepłym, miłym głosem, ale pomimo to dziewczynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Kobieta podeszła do pacjentki, podniosła kartę zdrowia, po czym zbadała Mije.
– Bardzo ciekawe, twoje obrażenia zagoiły się w tak szybkim tempie, wiesz może z jakiego powodu.
– Ehm, nie, raczej nie.
– Rozumiem.
          Kobieta przeprowadziła jeszcze kilka badań, sprawdziła stan kroplówki i po szybkim pożegnaniu opuściła pokój. Mija leżała spokojnie w łóżku, spoglądając w sufit. Gdy nagle poczuła przejmujące zimno, nie było jednak ono zbyt normalnym zjawiskiem, zważając na fakt, że było jej zimno „od środka”. Czuła się niepewnie, wiedziała, że coś się wydarzy. Zważając na wydarzenia, które miały miejsce dość niedawno, wychyliła się za skraj łóżka i złapała za katanę opartą o szafkę, po chwili namysłu ukryła ją pod pościelą. Minęło kilkanaście minut, zdążyła się już trochę uspokoić. Spoglądała za okno, gdy usłyszała jak ktoś otwiera drzwi, spojrzała w ich kierunku. W progu stał młody mężczyzna blond krótkie włosy, błękitne oczy, przez policzek ciągnęła się szkaradna blizna.
– Kim pan jest?!-spytała natychmiast.
– Spokojnie, przysłał mnie Kapitan Urahara. – powiedział uśmiechając się ciepło.
– Urahara-sama?
– Tak.
– W jakiej sprawie?
                            …………………………………………
          Toshiro dwie godziny temu skończył zajęcia w Akademii Shinigami. Strasznie się nudził, on i Mija obecnie kończyli pierwszy rok, pomimo tego, że nie było nikogo tak młodego jak oni, obydwoje mieli opanowany już cały materiał akademii. Kilka miesięcy temu razem z Miją, dzięki jej zasobom w bibliotece klanowej, ukończyli trening na poziomie ostatniej, szóstej klasy.
– I po co było się tak śpieszyć, teraz dopóki nie przyjmą nas do Gotei, będziemy umierać z nudów na zajęciach.
           Chłopak westchnął przeciągle, po czym zesztywniał. Skupił się na niepokojącym go zjawisku.
Raiatsu Miji jak do tej pory spokojne i stabilne, nagle zaczęło zanikać, aż zniknęło zupełnie, po chwili wszystko wróciło do normy, jednak wciąż czuł, że coś jest nie tak.
– Co się dzieje? – mruknął cicho, po czym ruszył biegiem przed siebie.
           W takich chwilach jak ta żałował, że postanowił nauczyć się Shunpo* trochę później. Dokładniej rzecz biorąc miał się go uczyć teraz, razem z Miją, ale z powodu jej pobytu w szpitalu nie mógł dostać, zwoju na ten temat, który znajdował się w jej bibliotece klanowej, równie dobrze mógł iść do zwykłej biblioteki, ale nie uśmiechał mu się pomysł by odpowiadać na pytania ciekawskich.
Westchnął, po czym przyśpieszył, był już bardzo blisko siedziby czwartego, medycznego oddziału, musiał się jednak pospieszyć. Nagle koło niego zmaterializował się mężczyzna.
– Toshiro-kun, gdzie się tak śpieszysz?
– Urahara Taicho, do Miji! Coś jest nie tak!
            Mężczyzna podniósł głowę do góry, po czym zmrużył oczy i się rozpłynął.
– Co się dzieje? – przeszło młodemu chłopakowi przez głowę.
                                 …………………………………
– Kim pan jest?! – spytała natychmiast.
– Spokojnie, przysłał mnie Kapitan Urahara. – powiedział uśmiechając się ciepło.
– Urahara-sama?
– Tak.
– W jakiej sprawie?
           W głowie dziewczyny rozgrzmiał czerwony alarm, natychmiast chwyciła za ukrytą pod pościelą katanę, nie zdążyła jej jednak wyciągnąć z pochwy. Mężczyzna poruszał się zbyt szybko, wyjął miecz i zaatakował, Mija w ostatniej chwili zakryła się białą pochwą, na której pojawiło się głębokie pęknięcie. Poirytowana szybko zdjęła pokrowiec i cisnęła nim w napastnika. Ten zasłonił się, gdyż pochwa leciała prosto  na jego twarz. Mija natychmiast to wykorzystała, zerwała się z łóżka i stanęła pod ścianą, był to dobry ruch, gdyż mężczyzna jednym sprawnym ruchem przeciął łóżko na pół i skierował się w stronę czarnowłosej.
– Kim jesteś! – krzyknęła.
          Mężczyzna nie odpowiedział, za to zamachnął się ostrzem na dziewczynę. Mija była w opłakanej sytuacji. Z bólu jaki odczuwała, miała zupełnie czarno przed oczami, w uszach jej dzwoniło, odpierała ataki, jedynie dzięki instynktowi. Skupiła się i uwolniła wszelkie możliwe zasoby reiatsu.
– Nic ci to nie da.
          Pomimo szumu w uszach, te słowa usłyszała bardzo dokładnie.
– Jestem mistrzem w tworzeniu barier, nikt nie wyczuje twojego reiatsu, a gdy dostrzegą, że coś jest nie tak będzie za późno.
– Kuso!(Cholera) – zaklęła, po czym napierając mocniej na miecz mężczyzny odsunęła go do tyłu.
Musiała być bardzo ostrożna, jeśli on się odsunie, ona runie na ziemie, do tej pory utrzymała się w pionie, tylko i wyłącznie dzięki ścianieo którą się opierała.
– Nie dam się zabić bez walki, nie ma takiej opcji.
– To ty próbowałeś, wysadzić mnie w powietrze, prawda?
        Mężczyzna nie zareagował na pytanie dziewczyny.
– Z pewnością przyszedłeś dokończyć dzieła, tylko dlaczego nie zrobiłeś tego jak byłam nieprzytomna, honor ci nie pozwalał, nie to nie to, taki śmieć jak ty, co posuwa się do próby wysadzenia kogoś, na pewno nie ma honoru.
          Dostrzegła jak mężczyzna drgnął poirytowany, natychmiast to wykorzystała, pozwoliła by ostrze przeciwnika zjechało po jej mieczu, po czym uchyliła się przed ciosem i przecięła mężczyźnie dość głęboko skórę na piersi. Miała zamiar go przebić, by natychmiast to zakończyć, ale zdążył się uchylić. Warknęła poirytowana, po czym zacisnęła zęby, cudem udało jej się ustać na nogach, ale nie mogła się tak łatwo poddać.
– Coś ty za jeden!? – spytała po raz kolejny – Po co to robisz? Dla kasy z nagrody, a może ktoś cię wynajął.
          Mężczyzna drgnął.
– Wynajął  – szepnęła zaskoczona. – Kto?!
          Znów brak odpowiedzi.Widząc, że mężczyzna szykuje się do ataku, ustawiła się w bardziej stabilnej pozie i przygotowała miecz. Sparowała pierwszy atak, kolejny i kolejny, tak w kółko. Miała nadzieję, że jednak ktoś przez przypadek się pojawi i ją wspomoże.
– Nie jesteś zbyt dobrym szermierzem. – powiedziała, spoglądając na jego liczne rany, ona choć ledwo trzymała się na nogach, nie miała ani jednego draśnięcia, on zaś miał głęboką ranę na piersi, kilka szram na rękach i nogach, przed chwilą zaś cudem uratował się od ucięcia głowy, zdążył jednak odskoczyć, co skończyło się cienką raną na szyi.
– Ktoś cię wynajął, z myślą, że uda ci się za pierwszym razem z ładunkami, gdy się nie udało, chciałeś mnie zabić gdy byłam nieprzytomna, ale spasowałeś bo z twoimi zdolnościami szermierczymi nie miałbyś żadnych szans, a koło mnie ktoś się ciągle kręcił, jak nie lekarze, to Kapitan Urahara, jak nie on to Toshiro, postanowiłeś więc mnie wykończyć gdy się obudziłam, bo ochrona się zmniejszyła prawie do zera, nie przewidziałeś jednak, że będę wstanie walczyć.
           Mężczyzna warknął cicho poirytowany.
– Co, rozgryzłam cię?
          Jej przeciwnik skoczył do przodu, zadał cios, choć uderzenie było słabe i niedokładne, jednak przez zupełny przypadek ostrze zsunęło się po mieczu dziewczyny, ominęło tsube* i wbiło się w jej nadgarstek. Pomimo, że rana nie była bardzo bolesna, Mija zbyt mocno się na niej skupiła co zaowocowało wytrąceniem katany z ręki.
– I kto tu nie potrafi walczyć. – uśmiechnął się perfidnie, po czym zamachnął się na dziewczynę.
Ta zaś wyciągnęła dłoń, w kierunku swojego zanpakuto, który po chwili zamienił się w miliony drobinek i zmaterializował się w dłoni dziewczyny, która w ostatniej chwili zatrzymała atak.
– Wciąż ty. – wysapała.
         Pomimo, że udało się jej sparować ten atak, kolejnego się jednak nie spodziewała, silne kopnięcie w brzuch posłało ją na ścianę, w locie straciła kataną i w ostatniej chwili zasłoniła obolałą głowę ramionami. Zsunęła się na ziemie nie mogąc wstać, pomimo kilku prób nie udało jej się, przez ból nie była wstanie przyzwać nawet swojej katany.
– Niemożliwe, zginę z ręki takiego śmiecia.
          Mężczyzna uniósł miecz.
– Może i nie miałbym szans z kapitanami, ale ty miałaś zwykłe szczęście, że cię nie doceniłem.
           Mija patrzyła na niego zszokowana.
– Zaczekaj, zdradź mi chociaż swoje imię. – z jednej strony chciała to wiedzieć, z drugiej zaś próbowała grać na czas, musiała przekazać informację o tej całej organizacji kapitanom.
– Po co ci one?
– Gdy masz kogoś zabić i jest tym kimś shinigami to wypada się przedstawić, to tak zwane, zachowanie szacunku dla pokonanego przeciwnika, wiem, że nie musisz mieć do mnie szacunku, ale ja nigdy ci nic nie zrobiłam, chcesz mnie zabić dla pieniędzy, to przynajmniej się przedstaw, chciałabym zginąć wiedząc z czyjej ręki.
– Hideo Hirayama. – odpowiedział po chwili wahania
– Arigato.
         Mężczyzna zamachnął się mieczem, dziewczyna zaś zamknęła oczy, lecz głowy nie spuściła. Nie zamierzała płaszczyć się przed wrogiem, nie da mu tej satysfakcji , nawet jeśli miał ją zaraz zabić, miała swój honor. Usłyszała świst miecza, a po chwili przeraźliwy dźwięk, gdy miecz zatrzymał się na czymś metalowym. Otworzyła oczy i pierwsze co ujrzała to biały kapitański płaszcz, nie wiedziała do kogo należy, ale jej ulżyło.
– W takim stanie jakim jesteś, to całkiem nieźle go urządziłaś.
– Urahara-sama?
– Wybacz proszę za lekkie spóźnienie, ale już jestem i się nim zajmę.
– Arigato.
– Niemożliwe, skąd wiedziałeś, że ma kłopoty? Mojej bariery nie da się obejść!
– Musiałbyś zapytać, jej przyjaciela Toshiro, bo ja osobiście nie zauważyłem nic, no ale masz lekki problem, bo już nie masz czasu na zadanie tych pytań.
          Kapitan zniknął by pojawić się za przeciwnikiem, natychmiast z dużą siłą uderzył wroga w kark, a ten upadł na ziemie. W tej samej chwili do pokoju wbiegł zadyszany Toshiro, a za nim Kapitan Unohana i dwóch medyków.
– Co tu się stało? – spytała kobieta.
– Ten mężczyzna pojawił się w pokoju i mnie zaatakował. – mruknęła słabo Mija, łapiąc się za obolałą głowę. 
– Mówił coś może? – zapytał Urahara.
– Niewiele, to z pewnością ta sama osoba co podłożyła ładunki w moim pokoju, nie jest zbyt dobrym szermierzem, po jego zachowaniu, doszłam do wniosku, że ktoś go wynajął…
– Wynajął? – zapytał Toshiro
– Próbowałam wytrącić go z równowagi, gdy spytałam czy ktoś go wynajął, dziwnie zareagował.
– Sokka. – mruknął Kapitan dwunastego oddziału. – Mówił coś jeszcze?
– Powiedział, że jest mistrzem w tworzeniu barier w jakiejś organizacji, przedstawił się jako Hideo Hirayama.
– Przedstawił się? – zapytał zaskoczony, Toshiro.
– Tak, ostatecznie rzecz biorąc, gdyby nie wy byłabym już trupem, więc poprosiłam by się przedstawił, wolę wiedzieć z czyjej mam zginąć ręki.
          Zapadła chwila ciszy. Mija po kilku minutach spróbowała wstać i gdyby nie Kapitan Kisuke, ta próba skończyłaby się na ziemi. Mężczyzna wziął dziewczynę na ręce.
– Nie przemęczaj się tak. Toshiro, weź proszę katanę i pokrowiec Miji.
– Hai!
– Pani Kapitan, czy jest jakaś szansa na inny pokój, bo ten jest w trochę opłakanym stanie.
          Mija rozejrzała się po pomieszczeniu, łóżko było przecięte w pół, szafki poprzewracane, w ścianach i podłodze głębokie pęknięcia od ich mieczy, w miejscu od którego się odbiła było dość głębokie wgniecenie. Zmęczona położyła głowę na piersi  Kapitana i zasnęła.
– Oczywiście, proszę za mną.
– Wow, co się tu stało?
         Wszyscy spojrzeli w kierunku z którego dobył się głos, w drzwiach stało dwóch mężczyzn.
– Ikkaku-san, Yumichika-san, co was tu sprowadza? – zapytał Urahara z szerokim uśmiechem.
– Rozkazy. – mruknęli niemrawo.
– Nic się nie martwcie, z panią Porucznik wszystko w porządku. – powiedziała Unohana.
– Yachiru-chan jest ranna, cóż że się stało? – zapytał zaskoczony Kisuke.
– Nie wiemy, Kapitan przyszedł do nas na spotkanie bez niej, zaś po nim kazał naszej dwójce sprawdzić co z nią, bo on cytuje „ Musi dorwać tego gnoja”.
– Sokka, możliwe, że rozwiązaliśmy wasz problem. – powiedział, wskazując na leżącego mężczyznę.-Ale będzie chyba lepiej jeżeli nic na razie mu nie powiecie, wiecie musimy go przesłuchać, a jeśli Zaraki-san się o wszystkim dowie może być nieciekawie.
– Hai, proszę nie mówić, że ta mała go tak załatwiła.
– A i owszem, cóż nie lada wyczyn, ze wstrząsem mózgu i wciąż  nie zaleczonym pęknięciem czaszki walczyć i prawie pokonać, przeciwnika. Dobrze my już pójdziemy, Mija-chan musi odpocząć.
– To jest Mija Mirini? – spytał Ikkaku.
– Hai. – po czym wyszedł z pomieszczenia za Kapitan Unohaną, zostawiając za sobą zaskoczonych mężczyzn.
          Toshiro idący na końcu, odwrócił się i widział jak oceniali skale zniszczeń.Westchnął cicho.
– Na pewno nie chcę trafić do jedenastego oddziału, oni myślą tylko o walce.
------------------------------------------------
*Shunpo-Technika szybkich kroków, dzięki niej Shinigami może się bardzo szybko przemieszczać.
*Tsuba- jest to element miecza, oddzielający ostrze od rękojeści, chroni ono palce przed skaleczeniami. 
Własnie dlatego – powinno spać się z misiem
Czyżby Kon Waleczny?