Na polanie leżały dwie osóbki, obydwoje nie
mogli mieć więcej niż dziesięć lat. Ciężko dyszeli, ubrania mieli nieco
podarte, a na ciałach obu znajdowało się sporo drobnych ran, zadanych z
pewnością przez miecze obecnie ukryte w pochwach wiszących na ich plecach.
Po kilku minutach podniosła się dziewczynka, z sięgającymi pasa czarnymi włosami.
– Dobra wracajmy, za niedługo się ściemni.
– Co, boisz się ciemności?-spytał jej białowłosy towarzysz,
nie otwierając oczu.
– Bardzo śmieszne, rusz się i tak będę mieć przechlapane.
– Jak co dzień, zastanawia mnie jedna sprawa.
– Jaka?
– Ci twoi ochroniarze, dają ci za ucieczkę karę w postaci
pójścia do pokoju i szlabanu na tydzień. Czy oni się w ogóle uczą na błędach,
dają ci szlaban a ty i tak drugiego dnia znikasz.
– Też się nie raz nad zawartością ich czaszek
zastanawiałam, karę mam już chyba na pięć lat, doszłam jednak do wniosku, że po
prostu się boją.
– Co? Ciebie? Ty byś muchy nie skrzywdziła.-powiedział
siadając.
Dziewczyna spojrzała krzywo na jego rany.
– Dobra, złe stwierdzenie. – mruknął
– Odkąd istnieje mój klan, a Harayaki nam służą, jest im
wmawiane, że ich życie jest podległe głowie klanu i księżniczce, jeśli ta dwójka zechce mogą ich zabić nie tłumacząc się nawet z tego. W chwili obecnej jestem głową
klanu i jego księżniczką. Nie zbyt mi się podobają te zasady i w przyszłości
mam zamiar je zmienić, ale w chwili obecnej pomaga mi się to wymykać i unikać
kar.
– Jesteś podła, wiesz?
– Ile razy ja już to od ciebie słyszałam?
– Z pewnością dużo, dobra choć, bo w końcu naprawdę ci się
oberwie, a poza tym niezbyt rozsądnie zostawać w lesie, gdy robi się ciemno.
– Co boisz się zgubić?
– Nie, ktoś może zaatakować.
– Ehh, tak wiem, dobra idziemy. – obydwoje wstali,
sprawdzili czy ich miecze są na miejscu po czym ruszyli w stronę miasta.
– A właściwie co to miało znaczyć, że nie jestem wstanie
skrzywdzić muchy?
Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się wrednie. Normalnie
powinien być to komplement, ale dla adeptów Shinigami było to obraźliwe
stwierdzenie, patrząc na fakt, że ich przyszłość to walka z pustymi i
zabijanie wrogów Seireitei.
– No co, sama prawda, nie byłabyś wstanie kogoś zabić, nawet jeśli on chciałby zabić ciebie.
– No co, sama prawda, nie byłabyś wstanie kogoś zabić, nawet jeśli on chciałby zabić ciebie.
– Oczywiście, że bym mogła!-krzyknęła urażona, zatrzymując
się, chłopak szedł jednak dalej.
– Jasne, jasne, a ja jestem baletnicą.
– W takim razie gdzie twoja spódnica.
Chłopak zaśmiał się cicho.
– Przyznaj się, że nie jesteś w stanie skrzywdzić drugiego
człowieka.-powiedział odwracając się w jej stronę.
– Oczywiście, że w razie potrzeby mogłabym kogoś
skrzywdzić.
– A zabić?
Dziewczynka się zawahała.
– No widzisz. – wykorzystał moment chłopak. – A teraz chodź.
– Nigdzie nie idę. – warknęła wściekła.
– Chodź, nie zostawię cię samej w lesie.
– Nie.
– No to nie. – powiedział, ruszając do przodu.
Miał nadzieję, że dziewczyna pójdzie jednak za nim, ale
ona jak stała tak stoi. Chłopak westchnął i zawrócił, mrucząc pod nosem.
– Uparta jak osioł.
– Nie jestem osłem! – krzyknęła.
– Jasne, czy ja tak twierdze?
– Tak.
– Skoro tak mówisz.
– Tyyy… – warknęła.
Chłopak stanął przed nią i bezpardonowo złapał w pasie,
by przerzucić ją sobie przez prawy bark.
– Ej, co ty robisz! Postaw mnie natychmiast! – wrzeszczała,
uderzając go piąstkami w plecy.
– Przestań mnie okładać pięściami.
– To mnie postaw! – krzyknęła, uderzając go jeszcze mocniej, aż chłopak syknął cicho z bólu.
– Co jak co, ale krzepę w rękach masz. – mruknął.
– Jak nie chcesz mieć poobijanego kręgosłupa to mnie
postaw!
– A będziesz grzecznie szła?
– Nie!
– To masz odpowiedź.
– Postaw mnie!
– Nie.
– Natychmiast!
– Nie jestem twoim służącym, nie muszę słuchać twoich
rozkazów.
– Nie jestem workiem ziemniaków. Skoro nie jesteś moim służącym, to dlaczego mnie
niesiesz!
– Sumienie nie dałoby mi żyć jakbym cię tu zostawił, tym
bardziej jakby ci się coś stało.
– Jej, ty masz sumienie, niesamowite, a co lepsze ty się o
mnie martwisz.
– Znowu zaczynasz? – mruknął.
– Znowu zaczynasz? – mruknął.
– Zawsze cię to denerwuje, to dlaczego teraz do cholery nie może.
– Wyrażaj się.
– Nie!
– Pytasz dlaczego mnie to nie denerwuje. Mam przed oczami wspaniałą
wizję…
– Jaką? – warknęła, wciąż okładając chłopaka pięściami.
– Taką, że jak wyprowadzisz mnie z równowagi, to mogę tak
przez zupełny przypadek uderzyć tobą w drzewo.
Dziewczyna zesztywniała.
– Nie odważysz się. – fuknęła.
– Założysz się?
– Postaw mnie!
– O co ty się tak pieklisz? O to że powiedziałem że nie
jesteś w stanie kogoś zabić? To chyba dobra cecha nie?
Dziewczyna zatrzymała pięść kilka centymetrów od pleców
chłopaka, by po chwili opuścić obie luźno i przestać się szarpać, Toshiro spojrzał na nią zdziwiony, nie sądził, że tak szybko się podda.
– W tym świecie jak nie jesteś wstanie zabić, to wcześniej,
czy później ktoś zabije ciebie.
– Jeśli potrafisz tylko zabijać jesteś słaby. – powiedział poważnie.
– Co? – zapytała zdziwiona.
– Sęk w tym by móc walczyć, nawet ze wstrętem do
zabijania.
– Jak?
– Grunt to powalić przeciwnika, nie musisz go od razu
zabijać, ale tak jest trudniej, bo wróg zawsze może się obudzić.
– Jak się obudzi to cię może zabić.
– To trzeba go powalić tak, by się przez najbliższy czas
nie obudził.
– Łatwo powiedzieć.
– Tak wiem, ale tobie się na pewno uda.
Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem, odkąd
się znają nigdy czegoś takiego jej nie powiedział, wątpiła by powiedział kiedyś
komukolwiek coś takiego.
– Dzięki.
– Za co?
Dziewczyna nie odpowiedziała.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
– Nie ma sprawy, ale powiedz komuś, że coś takiego
powiedziałem, to cię uduszę.
– Jasne. – powiedziała, uśmiechając się lekko.
Chłopak niósł ją jeszcze kilka minut, by postawić ją na
skraju lasu. Dziewczyna zachwiała się i upadłaby gdyby nie złapała się towarzysza.
– Przez ciebie cała zesztywniałam.
– Jesteś sztywna, na własne życzenie. – zaśmiał się.
Dziewczyna warknęła coś pod nosem i zamachnęła się na
jego głowę, ten jednak zdążył się odsunąć, a dziewczyna przez sztywne nogi
poleciała do przodu, na szczęście chłopak w ostatniej chwili złapał ją za
ramie.
– Ofiara. – mruknął rozbawiony.
– Idiota. – warknęła, uderzając go w tył głowy.
– Ała!
– Dobrze ci tak.
– Ehm, ja z tobą zwariuję.
– Zazwyczaj wariują osoby inteligentne, z twoim ilorazem
inteligencji może być ciężko.
– Coś powiedziała!
Po okolicy rozniósł się męski śmiech. Dziewczyna i chłopiec natychmiast chwycili za miecze.
– Kto tu jest?! – krzyknął chłopiec wyciągając miecz z pochwy,
to samo zrobiła dziewczyna.
– Spokojnie, proszę schowajcie miecze. – za drzew wyszedł
blond włosy mężczyzna w białym płaszczu.
– Kapitan Urahara?* – powiedzieli zaskoczeni, po czym
schowali miecze.
– We własnej osobie, jak tam po spacerze?
– Ehm… my… no… właściwie. – zaczęli się jąkać.
– Wybaczcie, źle się wyraziłem powinienem powiedzieć po
treningu. – zaśmiał się, widząc ich potargane ubrania.
– My, właściwie… – zaczął Toshiro, ale Mija go ubiegła.
– Obserwowałeś nas, Taicho? – zapytała niepewnie.
– Tak, bardzo ciężkie robicie sobie treningi, choć pan
Hitsugaya jest trochę leniwy.
Zmieszany chłopak spuścił głowę.
– Mamy przechlapane? – zapytała
dziewczyna
– A chcecie?
– Nie. – powiedzieli równocześnie
– Więc pan Hitsugaya ucieka do domu i zapomina o
dzisiejszym zdarzeniu, zaś pani Mirini pójdzie ze mną.
– Czyli ja mam przechlapane? – spytała.
– Cóż, z pewnością twoja straż nie jest ucieszona z twojej
kolejnej ucieczki, ale jakoś cię wybronię. Odprowadzę cię do rezydencji, bo po
Seireitei szwenda się jakiś jegomość, którego nie możemy dorwać. – powiedział, uśmiechając się szeroko.
– Co!? – krzyknęli obydwoje
– Dlatego nie wypada oddalać się aż tak od miasta, na polanie
byliście bezpieczni, ale w drodze powrotnej już niezbyt.
– Nie rozumiem, dlaczego na polanie byliśmy bezpieczni? – zapytał
Toshiro
Mężczyzna rozglądnął się, zatrzymując na moment wzrok na
dziewczynie.
– No cóż, jest to polana mojej produkcji.
– Co, jak to? – zapytał zdziwiony chłopiec.
– A widziałeś kiedykolwiek polane która sama się
regeneruje, nawet nie wiecie jak długo nad nią pracowałem. – zaśmiał się.
– Sokka, czyli koniec z treningami na polanie. – mruknęła
dziewczyna, spoglądając kątem oka na mężczyznę.
– Oczywiście, że możecie tam ćwiczyć, ale macie być
bardziej ostrożni.
– Nie będzie miał pan kłopotów przez to? – spytał Toshiro
– Nie martw się, nie będę, a teraz zmykaj, jutro czekają was zajęcia i z pewnością ciężkie ćwiczenia.
– Tak jest, do zobaczenia. – pożegnał się z Miją i odbiegł.
– Dziewczyno, jaka ty jesteś nieostrożna. – zbeształ Mije,
Kapitan.
– Przepraszam.
– Nieważne, chodźmy.
– Co to za człowiek? – spytała niepewnie.
– Nie wiemy. Gdy zjawiamy się na miejscu gdzie go widziano
on znika, martwi mnie jednak fakt, że widziano go dosyć często koło twojej
rezydencji.
– Ale, jak to…?
– Nie martw się, wszyscy go szukają, nawet kapitanów w to
wciągnięto, co jak wiesz jest rzadkością, niestety, ten człowiek prawdopodobnie
działa w pojedynkę, przez co ciężej jest nam go znaleźć. Osobiście będę pilnować rezydencji nic się nie martw.
– Hai.
– Poza tym, Mija-chan, nie tylko inteligentni ludzie mogą zwariować.
Dziewczyna zarumieniła się, doprowadzając mężczyznę do śmiechu. Do rezydencji klanu Mirini dotarli po piętnastu minutach, Kapitan szepnął dobre słówko na ucho dowódcy straży i Mija uszła w dniu dzisiejszym bez kary i wykładu, jak nieodpowiedzialnie postępuje. Ruszyła więc do swojej sypialni. Wzięła szybki prysznic i wyszła z łazienki w białej yukacie*, zjadła przyniesione jedzenie i położyła się spać.
– Poza tym, Mija-chan, nie tylko inteligentni ludzie mogą zwariować.
Dziewczyna zarumieniła się, doprowadzając mężczyznę do śmiechu. Do rezydencji klanu Mirini dotarli po piętnastu minutach, Kapitan szepnął dobre słówko na ucho dowódcy straży i Mija uszła w dniu dzisiejszym bez kary i wykładu, jak nieodpowiedzialnie postępuje. Ruszyła więc do swojej sypialni. Wzięła szybki prysznic i wyszła z łazienki w białej yukacie*, zjadła przyniesione jedzenie i położyła się spać.
*Yukata-rodzaj kimona noszonego na co dzień, oraz do spania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz