Od nieszczęsnych
wydarzeń w szpitalu minęły już dwa tygodnie, zaś Mija wolnością cieszyła się
już cały tydzień.
– No skończ jęczeć i chodź! – krzyczała.
– Ty sobie chyba żartujesz. Wypuścili cię ze szpitala tak
prędko, tylko i wyłącznie dlatego, że przysięgłaś darować sobie na jakiś czas treningi. – warknął
Toshiro.
– Nie rozumiem o co ci chodzi. Przypomnę ci, że kazano mi
przerwać treningi na jakiś czas. Nie podali dokładnej ilości dni, minął
tydzień, więc czas zacząć trening.
– Żartujesz, tak?
– Przestań zrzędzić, za kilka dni jest koniec roku i
egzaminy, trzeba się przygotować.
– Nie bredź, wszystko mamy już opanowane, ty jesteś po
prostu uzależniona od treningów.
– Nieprawda, a ty z pewnością jesteś uzależniony od
zrzędzenia.
– Cięta riposta. – mruknął.
– Coś powiedział?! – krzyknęła.
– To coś słyszała i nie wrzeszcz tak, bo znowu cię główka
rozboli.
– Martwisz się raczej tym, że ciebie rozboli.
– A jednak myślisz. Jesteś tak upierdliwa, że muszę dbać o swoje zdrowie.
– Słucham!
Chłopak zaśmiał się krótko.
– Ty wredny, bezczelny… – odwróciła obrażona głowę. – Jak nie,
to nie, sama się nauczę shunpo.
– Jesteś wredną, podstępną żmiją, wiesz?
– Idziesz, czy nie? – zapytała z szerokim uśmiechem na
ustach.
– Ehh, ja cię kiedyś zabiję. – mruknął załamany, spuszczając głowę.
– Jasne, do pięt mi nie dorastasz, to jak niby chcesz
spełnić tę groźbę?
Żyłka na czole chłopaka zaczęła niebezpiecznie drgać.
– Dobra, teraz cicho pokłócimy się na sali. – powiedziała.
Chłopak westchnął ciężko, ale zamilkł.
– Nie lubię tej całej szopki. – prychnął.
– Ty niczego nie lubisz, ale tym razem muszę się z tobą
zgodzić. – westchnęła.
Dziewczyna była ubrana w typowy strój kadetów Shinigami, biała
góra kimona i czerwony dół, na plecach miała zaś przewieszony miecz.
Westchnęła jeszcze raz, by zaraz się wyprostować, unieść
wysoko głowę i spleść dłonie pod klatką piersiową, ukrywając je pod materiałem
stroju. Szła dość powoli, jej przyjaciel zaś wlókł się krok za nią. Ubrany był
podobnie do Miji z jedną różnicą, jego spodnie zamiast czerwone, były
granatowe.
Obydwoje skręcili za róg ogromnej posiadłości, szli
korytarzem prowadzącym do sali treningowej, przed samymi drzwiami spotkali
kilku poddanych dziewczyny. Podszedł do nich głównodowodzący oddziału straży, stanął
przed dziewczyną i ukląkł na jednym kolanie spuszczając pokornie głowę.
– Hime(księżniczka), czyli zamierzasz jednak zacząć już
trening?
– Hai. – powiedziała spokojnym i opanowanym tonem,
spoglądając z góry na mężczyznę.
Toshiro bacznie jej się przyglądał, on sam był niezłym
aktorem, ale do niej brakowało mu bardzo dużo. Zazwyczaj była pełna życia,
energiczna i wybuchowa, w oczach zawsze szalały jej psotne iskierki. Teraz zaś
była spokojna, opanowana, iskierki z jej oczu zupełnie zniknęły, zastąpione
przez powagę.
– Czy jesteś pewna, że to dobry pomysł? Nie wróciłaś
jeszcze do pełni sił, nie jest zbyt rozsądnie chwilę po wyjściu ze szpitala
rozpoczynać ciężki trening.
– Nie musisz się o nic martwić, nie zamierzam zbytnio się
przemęczać, wraz z Toshiro będziemy ćwiczyć podstawy, byśmy byli przygotowani
na egzaminy, które odbędą się w przyszłym tygodniu.
– Ale, czy jesteś pewna swych sił, możesz sobie
zaszkodzić. – powiedział, podrywając głowę do góry.
– Nie masz się czym martwić Ogai-san. Unohana-sama
świetnie się mną zajęła, nic mi już nie dolega.
– Ale…
– Wybacz nam, ale musimy już iść by zdążyć z zakończeniem
treningu, przed porą obiadową.
– Oczywiście. – powiedział po chwili wahania, skłaniając
głowę.
Natychmiast wstał, by podejść do swoich ludzi. Gdy Mija
ich mijała wszyscy się skłonili, by później się wycofać. Przy drzwiach został jedynie Ogai, oraz dwóch członków straży.
– Pani, zostawię pod drzwiami dwóch strażników, na
wszelki wypadek. – oznajmił.
– Dobrze, proszę byście nam jednak nie
przeszkadzali. – zgodziła się.
– Tak jest!
– Świetnie. – uśmiechnęła się lekko, by zaraz zniknąć za
otwartymi przez mężczyzn drzwiami, Toshiro jak zwykle w takiej sytuacji trzymał
się krok za dziewczyną, inaczej dostałby niezłą reprymendę od strażników, za
brak szacunku do ich wspaniałej księżniczki. Gdy drzwi zamknęły się za nimi i byli pewni, że nikt ich nie
podgląda, ani nie podsłuchuje oboje się rozluźnili.
– Nie rozumiem, z jakiej racji mam trzymać się krok za
tobą? – powiedział niezadowolony chłopak.
-Bo ja jestem księżniczką i głową najpotężniejszego klanu
w Seireitei, zaś ty jesteś chłopaczkiem z Rukongai.
-Ty wredna. Z ciebie jest księżniczka jak....
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
– Nie obrażaj się i chodź, najwyższa pora zaczynać.
– Wytłumacz mi proszę jak można być jednocześnie, głową i
księżniczką klanu, to jest bez sensu.
– Wiem, powiedzmy, że tradycja. Jestem za młoda na pełnienie funkcji głowy klanu, ale jestem jedynym żyjącym członkiem klanu. Jeszcze potrzebuję paru lat, lub wyższej pozycji w Gotei by przejąć pozycję głowy klanu. Chwilowo jestem księżniczką, pełniącą zadania głowy klanu. Ze względu na wolę mojego ojca opiekuje się mną i ma piecze nad moimi decyzjami Urahara Taicho.
– Sokka.
Mija podeszła do długich
drewnianych regałów pod ścianą. Grzebała w nich chwilę by wyjąć dość gruby
zwój.
– Nie mów mi, że on cały zawiera informację o
Shunpo? – powiedział z niedowierzaniem.
– Co? Oczywiście, że nie, tu znajdują się najtrudniejsze i
najniebezpieczniejsze techniki mojego klanu, których wybacz, ale na chwilę
obecną ci nie pokażę. Może kiedyś.
– No to skoro, tu są techniki twojego klanu, to skąd się
tu wzięło shunpo? – zapytał, przyglądając się jak dziewczyna rozwija zwój.
– Domyśl się. – mruknęła, patrząc na niego kątem oka, z
lekkim uśmiechem na ustach.
– Niemożliwe, twój klan wymyślił…
– Aha, mój klan wymyślił dużą cześć wszystkich technik,
inni oczywiście je ulepszali, ale Seireitei o większości nie ma nawet pojęcia,
więc wygadaj się a zabiję, nie bez powodu, Mirini byli jednym z najpotężniejszych klanów i jedynie dzięki zasługom jaki mój klan włożył wciąż jesteśmy najważniejszym klanem, w końcu jestem ostatnim członkiem. Kuchiki się ponoć nieźle burzą.
– Jasne. – patrzył zszokowany na dziewczynę. – Jakie na przykład techniki wymyślił twój klan.
– Na przykład: Hadou no. 90 - Kurohitsugi, Hadou no. 33 -
Sōkatsui, Hadou no. 63 - Raikōhō, Bakudou no. 99 część 1 - Kin, Bakudou no. 99
część 2 – Bankin* i tak dalej. Jakbym miała wymieniać wszystkie to byśmy się shunpo zaczęli uczyć za miesiąc, patrząc na fakt, że ten zwój który tu widzisz jest jednym z
dwudziestu i jest najmniejszy ze wszystkich, w tym że Soul Societa wie o jakiś siedmiu.
– Niesamowite. – powiedział, spoglądając na zwój, natychmiast
jednak się opanował. – Zaczynamy?
Obydwoje zasiedli przy zwoju i zaczęli uważnie go
studiować.
……………………………………………………
Minął tydzień, pomimo bardzo ciężkich treningów, shunpo
udało się wykonać tylko Toshiro. Chłopak trenował o wiele ciężej i dłużej. Mija zaś po lekkim wysiłku, dostawała strasznych bólów głowy, musiała więc częściej robić sobie przerwy. Nie przejmowała się jednak, do zaliczenia z
pewnością shunpo nie potrzebowała, jej Kido było na poziomie zaawansowanym,
walka wręcz miała trochę niedociągnięć, ale na roku nikt jej nie pokona, walka
mieczem szła jej doskonale, razem z Toshiro jako jedyni są wstanie przebudzić
swoje Zanpakuto. Choć uczniowie już na początku pierwszego roku otrzymują bezimienne miecze, to zazwyczaj imię swojego pogromcy poznają na drugim, a
najczęściej na trzecim roku. Oni zaś poznali je zaraz po rozpoczęciu nauki. Mija miała trzy lata gdy Suki się z nią skontaktowała, nie była wtedy wstanie jednak usłyszeć jej imienia. Podobnie było z Toshiro, jego Zanpakuto ma typ lodowy, przez brak kontroli nad mocą chłopak często powodował, że jego babcia marzła. W tamtym czasie też jego ostrze próbowało mu się przedstawić lecz podobnie jak Mija nie był wstanie tego usłyszeć.
Dziewczyna siedziała obecnie na obrzeżach jednego z większych pól treningowych, koło niej siedział zamyślony Toshiro, oraz pozostali z jej rocznika. Za niedługo miał rozpocząć się egzamin końcowy, ich sensei kazał im usiąść i czekać na kapitanów trzynastu oddziałów. Według tradycji, egzaminy trwały sześć dni, w każdy dzień egzaminowany był inny rocznik, zaczynano od najwyższego rocznika i kończono na najniższym. W czasie egzaminu każdy z kandydatów musiał zaprezentować, najpotężniejsze zaklęcie kido jakie potrafi wykonać, najpierw obezwładniające, później niszczące. Następną fazą egzaminu była walka wręcz, zaś ostatnim i najważniejszym walka mieczem. Wszystkiemu przyglądali się kapitanowie, gdy zainteresował ich któryś z kandydatów, zostawał on wybrany do walk, które miały się odbyć na zakończeniu egzaminów, czyli dziś po południu. Bardzo rzadko się zdarzało by został ktoś wybrany z pierwszego roku. Ostatnią taką osobą był Gin Ichimaru, obecny kapitan trzeciego oddziału.
Dziewczyna siedziała obecnie na obrzeżach jednego z większych pól treningowych, koło niej siedział zamyślony Toshiro, oraz pozostali z jej rocznika. Za niedługo miał rozpocząć się egzamin końcowy, ich sensei kazał im usiąść i czekać na kapitanów trzynastu oddziałów. Według tradycji, egzaminy trwały sześć dni, w każdy dzień egzaminowany był inny rocznik, zaczynano od najwyższego rocznika i kończono na najniższym. W czasie egzaminu każdy z kandydatów musiał zaprezentować, najpotężniejsze zaklęcie kido jakie potrafi wykonać, najpierw obezwładniające, później niszczące. Następną fazą egzaminu była walka wręcz, zaś ostatnim i najważniejszym walka mieczem. Wszystkiemu przyglądali się kapitanowie, gdy zainteresował ich któryś z kandydatów, zostawał on wybrany do walk, które miały się odbyć na zakończeniu egzaminów, czyli dziś po południu. Bardzo rzadko się zdarzało by został ktoś wybrany z pierwszego roku. Ostatnią taką osobą był Gin Ichimaru, obecny kapitan trzeciego oddziału.
Zazwyczaj do walki zostawali wybrani najzdolniejsi
uczniowie, połączeni w pary mieli walczyć przeciw porucznikowi jednego z
oddziałów by zademonstrować swoje możliwości, rzadko zdarzało się by kadeci wygrali pojedynek, ale nie było to niemożliwe. Porucznicy mieli pozwolenie na przebudzenie swoich Zanpakuto, choć rzadko się to zdarzało. Nie używali też swoich pełnych możliwości. Kadeci wygrywali raz na kilkadziesiąt lat. Znowu gdy ktoś spodoba się kapitanom
ma szansę na szybsze zakończenie akademii i natychmiastowe dołączenie do
Gotei 13. Taką przynajmniej nadzieję mieli Mija i Toshiro. Poza Kapitanami i Porucznikami egzaminy oglądali również poboczni gapie, chętni uczniowie innych roczników jak i pełnoprawni bogowie śmierci.
Wszyscy wyprostowali się jak struna gdy poczuli dławiące
reiatsu. Po kilku minutach na polanę weszło dwunastu kapitanów, wraz z
porucznikami, którzy podążali za swymi przełożonymi jak cienie. Podeszli natychmiast do prowadzącego egzamin, który
skłonił się przed nimi głęboko.
– Wybacz za spóźnienie, ale Yama-Jii(staruszek Yama)
trochę za długo nas trzymał na zebraniu. Niestety nie będzie go dzisiaj. Dotrze dopiero na pokaz.
– Rozumiem, Kyoraku Taicho. Zaczniemy jak wszyscy
będą gotowi.
– Świetnie. – zaśmiał się mężczyzna po czym wraz z
pozostałymi Kapitanami udał się na wyznaczone dla nich miejsce, zaś ich
zastępcy jak cienie szli za nimi, by następnie zasiąść po lewej stronie swych
kapitanów.
– W takim razie możemy zaczynać egzamin pierwszego
rocznika! – powiedział donośnym głosem prowadzący. – Zaczynamy od Kido.
Po kolei do senseia podchodzili uczniowie, skłaniali się
przed nim, a następnie przed Kapitanami i porucznikami. Wszyscy stawali na
środku polany i rzucali najpierw zaklęcia wiążące, na osobę wybraną wcześniej
przez kapitanów, a następnie zaklęcia niszczące na manekiny.
Mija i Toshiro przyglądali się znudzonym Kapitanom,
niektórzy cudem ratowali się przed zaśnięciem. Dziewczyna się im nie dziwiła,
sama miała ochotę się zdrzemnąć, każdy z kadetów pokazywał podstawowe i
najsłabsze z zaklęć. Wielkim ożywieniem było gdy jeden z uczniów użył Czar wiążący nr.39 - Enkosen, który tworzy tarczę z
energii. Gdy kadet przechodził koło Miji i Toshiro posłał im znaczące
spojrzenie, mające na celu przekazanie, że nie mają z nim żadnych szans. Mija
prawie parsknęła śmiechem. Toshiro wstał i ruszył w stronę senseia, dziewczyna nawet nie
usłyszała kiedy go wezwano. Chłopak skłonił się i stanął na wyznaczonym
miejscu.
Dziewczyna widziała jak Kapitanowie natychmiast się
ożywiają.
– Mają co do niego
plany. – pomyślała. – Nie schrzań tego.
Chłopak wystawił do przodu dwa palce i powiedział.
– Bakudō no 61. Rikujōkōrō – natychmiast z jego palców
wydobyło się żółte światło, które w locie podzieliło się na sześć oddzielnych i
wbiło się w ciało ochotnika, nie robiąc mu krzywdy, jednak blokując wszelkie
ruchy. Przez chwilę ochotnik jak zwykle
próbował się oswobodzić, ale nic to nie dało, więc Toshiro zerwał
zaklęcie. Shinigami natychmiast zszedł na bok by białowłosy mógł zademonstrować,
zaklęcie niszczące. Chłopak wystawił dłoń do przodu i mocno się skupił.
– Hadou no. 58 Tenran.
Z jego dłoni natychmiast wydobyło się potężne tornado, które zmiotło kilka manekinów. Chłopak odwrócił się spokojnie na pięcie, skłonił się przed Kapitanami i senseiem, po czym wrócił na swoje miejsce. Gdy usiadł razem z Miją przyglądał się dyskutującym ze swoimi porucznikami Kapitanom. Po Toshiro było jeszcze kilka osób. Gdy egzaminowana była osoba tuż przed Miją, chłopak cicho się do niej odezwał.
Z jego dłoni natychmiast wydobyło się potężne tornado, które zmiotło kilka manekinów. Chłopak odwrócił się spokojnie na pięcie, skłonił się przed Kapitanami i senseiem, po czym wrócił na swoje miejsce. Gdy usiadł razem z Miją przyglądał się dyskutującym ze swoimi porucznikami Kapitanom. Po Toshiro było jeszcze kilka osób. Gdy egzaminowana była osoba tuż przed Miją, chłopak cicho się do niej odezwał.
– Masao próbuje nas zabić wzrokiem.
Dziewczyna spojrzała dyskretnie w bok, a jej wzrok
zatrzymał się na chłopaku, był on blisko dwadzieścia lat starszy od niej i Toshiro, choć na realia Społeczności Dusz wciąż był bardzo młody i to właśnie on
zaprezentował Czar wiążący nr.39 - Enkosen. Uśmiechnęła się wrednie.
– Ciekawe co zrobi jak ja skończę? – szepnęła.
– Pewnie się załamie, jesteś pewna, że ci się uda?
– Jasne, będę pierwszą osobą, która będzie potrzebować inkantacji.
– Mija Mirini.
Rozniósł się po polanie głos Morimasy Kimury prowadzącego
egzamin. Dziewczyna wstała i spokojnie ruszyła w kierunku mężczyzny. Na miejscu jak każdy skłoniła się i zaczęła. Wystawiła dłoń do przodu i powiedziała.
– Bakudo no. 63 Sajo Sabaku.
Z nieba natychmiast zsunął się gruby sznur energii, który
obwiązał się wokół ochotnika, który za żadne skarby nie potrafił się z tego
uwolnić. Gdy dziewczyna zerwała zaklęcie, odszedł na bok.
– Ty, który nosisz ludzkie imię i maskę z ciała i krwi!
Który przybywasz pośród trzepotu skrzydeł! Wyryj znak Bliźniaczego Lotosu na
ścianie błękitnego ognia! Czekaj otchłani wielkiego płomienia, szybując po
odległym niebie! – zanuciła – Hado no. 73 Sōren Sōkatsui
Z jej dłoni wydobyło się niebieskie światło tworzące dwie
serpentyny, skręciła lekko dłonie i wystrzeliła błękitny promień w stronę
manekinów, które zostały zmiecione i rozerwane na drobne kawałeczki. Wszyscy
patrzyli na ten pokaz z niedowierzaniem. Mija zaś wzięła kilka głębszych
wdechów by odwrócić się i skłonić przed Kapitanami, dostrzegła jak Urahara
uśmiecha się do niej ciepło. Skłoniła się nauczycielowi i udała się na swoje
miejsce, na jej twarzy można było dostrzec pojedyncze kropelki potu.
Pierwsza część egzaminu trwała jeszcze dwadzieścia minut w tym czasie Mija odpoczęła, jednak nadal dosyć ciężko oddychała.
Pierwsza część egzaminu trwała jeszcze dwadzieścia minut w tym czasie Mija odpoczęła, jednak nadal dosyć ciężko oddychała.
– Wszystko w porządku? – zapytał ją Toshiro.
– Tak, nic mi nie jest, użyłam trochę za dużo energii.
– Dasz radę?
– Oczywiście, raczej nie będę walczyć z tobą, więc nie ma
problemu.
Chłopak uśmiechnął się lekko, a następnie podniósł się z
ziemi wraz z pozostałymi uczniami, gdyż teraz była krótka przerwa.
………………………………………………
Piętnastominutowa przerwa skończyła się przed godziną,
większość już walczyła, w tym również Toshiro. Nie miał zbyt zdolnego
przeciwnika więc dosyć szybko się z nim uporał, gorzej miała Mija na którą
przyszedł właśnie czas. Choć zmęczenie już ją opuściło, wiedziała, że nie jest w pełni sił a trafiła na jedną z lepszych osób w walce w ręcz.
– Tamaki Ise i Mija Mirini.
Czarnowłosa westchnęła cicho i wstała ruszając w kierunku
kapitanów. Razem z Tamaki skłoniły się i położyły przed nimi swoje miecze, gdyż
nie mogły ich używać w czasie walki. Stanęły na wyznaczonym przez ich senseia miejscu.
– Zaczynajcie! – powiedział mężczyzna i odsunął się na
dogodną odległość.
Ise natychmiast doskoczyła do Miji, próbując trafić ją w
brzuch. Czarnowłosa jednak nie dała się tak łatwo, uniknęła kopnięcie i
zaatakowała z boku gdzie Tamaki nie miała możliwości obrony. Ku wielkiemu zdziwieniu dziewczyny, Ise zatrzymała atak gołą dłonią, jednak odrzuciło ją dwa
metry w bok. Wylądowała miękko na ziemi i znów natarła na Mije, ta
postanowiła zdać się jak na razie na defensywę by znaleźć odpowiedni moment na
atak, w chwili obecnej nic takiego nie dostrzegała. Robiła jedynie uniki,
usuwając się z drogi pięściom i nogom przeciwniczki.
– Tylko na tyle cię stać Mirini, na uniki, żadnego
konkretnego ataku? – zaśmiała się głośno, opuszczając minimalnie dłonie.
Ten moment wykorzystała czarnowłosa, zawirowała w miejscu
i silnym kopnięciem w lewy bok posłała blondynkę na ziemię.
– Nie doceniasz przeciwnika, to jest błąd. – powiedziała
spokojnie, odsuwając się od wstającej dziewczyny. – Nie ma sensu atakować, jak nie
jesteś pewna czy atak dosięgnie celu, tym bardziej, że ktoś na twoim poziomie
bez większych przeszkód natychmiast by skontrował.
Blondynka otarła stróżkę krwi płynącą z kącika ust i
zaatakowała. Mija znów robiła uniki. Ise zamachnęła się pięścią na
czarnowłosą.
– Sądzisz, że drugi raz ci się to uda?!
– Skądże. – powiedziała, łapiąc dłoń dziewczyny,
wykorzystując siłę ataku pociągnęła blondynkę do przodu, a gdy ta straciła
równowagę, podskoczyła lekko i z całej siły kopnęła ją w prawy bark, posyłając
o głowę od niej wyższą dziewczynę znów na ziemię. Ta podniosła się z trudem, trzymając za uszkodzony bark.
– Zapłacisz mi za to! – warknęła.
– Nie ma sensu walczyć z rozwalonym barkiem, zrobisz sobie
krzywdę.
– Zamknij się! – warknęła, atakując.
Mija z dziecinną łatwością unikała wszystkich ataków.
– Daruj sobie, już nie wygrasz, robisz sobie bez powodu
krzywdę.
Tamaki nie odpuszczała. Czekała na odpowiedni moment,
który nadszedł po kilku minutach. Mija lekko się skrzywiła, a jej
niedopracowany atak chybił, co blondynka natychmiast wykorzystała kopiąc
dziewczynę w klatkę piersiową, ta odleciała kilka metrów, zrobiła w powietrzu
salto i wylądowała lekko na nogach. Ku
zdziwieniu wszystkich zamiast rozmasować klatkę piersiową w którą oberwała,
przejechała dłonią po tyle głowy, po czym westchnęła.
– Dobra, wygląda na to, że czas kończyć.
– Chyba sobie kpisz! Co główka cię rozbolała?
– Tak jakby. – odpowiedziała lekko.
Natychmiast zaatakowała, jednak przynajmniej dwukrotnie
szybciej niż wcześniej. Krążyła wokół przeciwniczki, zadając pojedyncze ciosy.
Choć uderzania były słabe i niedokładne, Ise nie nadążała za nią,
raz była z przodu raz z tyłu, za chwile znów z boku. Po chwili chociaż nie do końca, to zaczęła się przyzwyczajać do prędkości dziewczyny. Miała zadać właśnie cios w
twarz Miji, gdy ta zniknęła znów jej z oczu, kątem oka dostrzegła dziewczynę za
sobą, nie zdążyła się jednak obrócić. Mirini silnym kopnięciem w plecy posłała
ją na ziemię kilka metrów dalej. Ise podniosła głowę i dostrzegła atakującą dziewczynę w
ostatniej chwili, wyskoczyła w powietrze, unikając potężnego ciosu.
– Zrobiłaś to specjalnie! Pozwoliłaś mi przyzwyczaić się
do słabych ataków, by teraz atakować dwukrotnie mocniej!
– Gratulacje. Zauważyłaś. – powiedziała, wybijając się z ziemi w stronę dziewczyny.
Pojawiła się tuż przed twarzą dziewczyny, zadała cios, ale został on
sparowany. Uniknęła kontrataku dziewczyny, po czym wybiła się z barków Tamaki,
zrobiła za jej plecami salto i uderzając ją stopami w plecy, wbiła w ziemie, by
po chwili cicho wylądować obok niej. Na wszelki wypadek kucała, podpierając się
dłońmi o ziemie, z takiej pozycji o wiele łatwiej zrobić unik, lub zaatakować. Tamaki
Ise jednak już się nie podniosła, więc Mija wyprostowała się. Po ogłoszeniu
wyniku, Tamaki zajęło się dwóch medyków, zaś Mija skłoniła się przed Kapitanami
i nauczycielem, by odebrać swój miecz i wrócić na swoje miejsce.
– Musiałaś to tak ciągnąć, prawda?
– Prawda.
– Mija!
– Oj nie marudź, nic mi nie jest.
– Już dostałaś bólu głowy? jak zamierzasz walczyć w
trzecim etapie?
– Normalnie.
– Jak trafisz na kogoś mocnego?
– Jak trafię na ciebie to się poddam.
– Serio?
– Jasne że nie, skopię ci
tyłek, nawet nie będziesz wiedział kiedy.
– I co jeszcze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz