Translate

piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5


          Od nieszczęsnych wydarzeń w szpitalu minęły już dwa tygodnie, zaś Mija wolnością cieszyła się już cały tydzień.
– No skończ jęczeć i chodź! – krzyczała.
– Ty sobie chyba żartujesz. Wypuścili cię ze szpitala tak prędko, tylko i wyłącznie dlatego, że przysięgłaś darować sobie na jakiś czas treningi. – warknął Toshiro.
 – Nie rozumiem o co ci chodzi. Przypomnę ci, że kazano mi przerwać treningi na jakiś czas. Nie podali dokładnej ilości dni, minął tydzień, więc czas zacząć trening.
– Żartujesz, tak?
– Przestań zrzędzić, za kilka dni jest koniec roku i egzaminy, trzeba się przygotować.
– Nie bredź, wszystko mamy już opanowane, ty jesteś po prostu uzależniona od treningów.
– Nieprawda, a ty z pewnością jesteś uzależniony od zrzędzenia.
– Cięta riposta. – mruknął.
– Coś powiedział?! – krzyknęła.
 – To coś słyszała i nie wrzeszcz tak, bo znowu cię główka rozboli.
– Martwisz się raczej tym, że ciebie rozboli.
– A jednak myślisz. Jesteś tak upierdliwa, że muszę dbać o swoje zdrowie.
– Słucham!
          Chłopak zaśmiał się krótko.
– Ty wredny, bezczelny… – odwróciła obrażona głowę. – Jak nie, to nie, sama się nauczę shunpo.
– Jesteś wredną, podstępną żmiją, wiesz?
– Idziesz, czy nie? – zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
– Ehh, ja cię kiedyś zabiję. – mruknął załamany, spuszczając głowę.
– Jasne, do pięt mi nie dorastasz, to jak niby chcesz spełnić tę groźbę?
         Żyłka na czole chłopaka zaczęła niebezpiecznie drgać.
– Dobra, teraz cicho pokłócimy się na sali. – powiedziała.
        Chłopak westchnął ciężko, ale zamilkł. 
– Nie lubię tej całej szopki. – prychnął.
– Ty niczego nie lubisz, ale tym razem muszę się z tobą zgodzić. – westchnęła.
         Dziewczyna była ubrana w typowy strój kadetów Shinigami, biała góra kimona i czerwony dół, na plecach miała zaś przewieszony miecz.

  
  








           Westchnęła jeszcze raz, by zaraz się wyprostować, unieść wysoko głowę i spleść dłonie pod klatką piersiową, ukrywając je pod materiałem stroju. Szła dość powoli, jej przyjaciel zaś wlókł się krok za nią. Ubrany był podobnie do Miji z jedną różnicą, jego spodnie zamiast czerwone, były granatowe.
          Obydwoje skręcili za róg ogromnej posiadłości, szli korytarzem prowadzącym do sali treningowej, przed samymi drzwiami spotkali kilku poddanych dziewczyny. Podszedł do nich głównodowodzący oddziału straży, stanął przed dziewczyną i ukląkł na jednym kolanie spuszczając pokornie głowę.
– Hime(księżniczka), czyli zamierzasz jednak zacząć już trening?
– Hai.  – powiedziała spokojnym i opanowanym tonem, spoglądając z góry na mężczyznę.
Toshiro bacznie jej się przyglądał, on sam był niezłym aktorem, ale do niej brakowało mu bardzo dużo. Zazwyczaj była pełna życia, energiczna i wybuchowa, w oczach zawsze szalały jej psotne iskierki. Teraz zaś była spokojna, opanowana, iskierki z jej oczu zupełnie zniknęły, zastąpione przez powagę.
– Czy jesteś pewna, że to dobry pomysł? Nie wróciłaś jeszcze do pełni sił, nie jest zbyt rozsądnie chwilę po wyjściu ze szpitala rozpoczynać ciężki trening.
– Nie musisz się o nic martwić, nie zamierzam zbytnio się przemęczać, wraz z Toshiro będziemy ćwiczyć podstawy, byśmy byli przygotowani na egzaminy, które odbędą się w przyszłym tygodniu.
– Ale, czy jesteś pewna swych sił, możesz sobie zaszkodzić. – powiedział, podrywając głowę do góry.
– Nie masz się czym martwić Ogai-san. Unohana-sama świetnie się mną zajęła, nic mi już nie dolega.
– Ale…
– Wybacz nam, ale musimy już iść by zdążyć z zakończeniem treningu, przed porą obiadową.
– Oczywiście. – powiedział po chwili wahania, skłaniając głowę.
          Natychmiast wstał, by podejść do swoich ludzi. Gdy Mija ich mijała wszyscy się skłonili, by później się wycofać. Przy drzwiach został jedynie Ogai, oraz dwóch członków straży.
– Pani, zostawię pod drzwiami dwóch strażników, na wszelki wypadek. – oznajmił.
– Dobrze, proszę byście nam jednak nie przeszkadzali. – zgodziła się.
– Tak jest!
– Świetnie. – uśmiechnęła się lekko, by zaraz zniknąć za otwartymi przez mężczyzn drzwiami, Toshiro jak zwykle w takiej sytuacji trzymał się krok za dziewczyną, inaczej dostałby niezłą reprymendę od strażników, za brak szacunku do ich wspaniałej księżniczki. Gdy drzwi zamknęły się za nimi i byli pewni, że nikt ich nie podgląda, ani nie podsłuchuje oboje się rozluźnili.
– Nie rozumiem, z jakiej racji mam trzymać się krok za tobą? – powiedział niezadowolony chłopak.
-Bo ja jestem księżniczką i głową najpotężniejszego klanu w Seireitei, zaś ty jesteś chłopaczkiem z Rukongai.
-Ty wredna. Z ciebie jest księżniczka jak....
          Dziewczyna wybuchła śmiechem.
– Nie obrażaj się i chodź, najwyższa pora zaczynać.
– Wytłumacz mi proszę jak można być jednocześnie, głową i księżniczką klanu, to jest bez sensu.
– Wiem, powiedzmy, że tradycja. Jestem za młoda na pełnienie funkcji głowy klanu, ale jestem jedynym żyjącym członkiem klanu. Jeszcze potrzebuję paru lat, lub wyższej pozycji w Gotei by przejąć pozycję głowy klanu. Chwilowo jestem księżniczką, pełniącą zadania głowy klanu. Ze względu na wolę mojego ojca opiekuje się mną i ma piecze nad moimi decyzjami Urahara Taicho.
– Sokka.
          Mija podeszła do długich drewnianych regałów pod ścianą. Grzebała w nich chwilę by wyjąć dość gruby zwój.
– Nie mów mi, że on cały zawiera informację o Shunpo? – powiedział z niedowierzaniem.
– Co? Oczywiście, że nie, tu znajdują się najtrudniejsze i najniebezpieczniejsze techniki mojego klanu, których wybacz, ale na chwilę obecną ci nie pokażę. Może kiedyś. 
– No to skoro, tu są techniki twojego klanu, to skąd się tu wzięło shunpo? – zapytał, przyglądając się jak dziewczyna rozwija zwój.
– Domyśl się. – mruknęła, patrząc na niego kątem oka, z lekkim uśmiechem na ustach.
– Niemożliwe, twój klan wymyślił…
– Aha, mój klan wymyślił dużą cześć wszystkich technik, inni oczywiście je ulepszali, ale Seireitei o większości nie ma nawet pojęcia, więc wygadaj się a zabiję, nie bez powodu, Mirini byli jednym z najpotężniejszych  klanów i jedynie dzięki zasługom jaki mój klan włożył wciąż jesteśmy najważniejszym klanem, w końcu jestem ostatnim członkiem. Kuchiki się ponoć nieźle burzą.
– Jasne. – patrzył zszokowany na dziewczynę. – Jakie  na przykład techniki wymyślił twój klan.
– Na przykład: Hadou no. 90 - Kurohitsugi, Hadou no. 33 - Sōkatsui, Hadou no. 63 - Raikōhō, Bakudou no. 99 część 1 - Kin, Bakudou no. 99 część 2 – Bankin* i tak dalej. Jakbym miała wymieniać wszystkie to byśmy się shunpo zaczęli uczyć za miesiąc, patrząc na fakt, że ten zwój który tu widzisz jest jednym z dwudziestu i jest najmniejszy ze wszystkich, w tym że Soul Societa wie o jakiś siedmiu.
– Niesamowite. – powiedział, spoglądając na zwój, natychmiast jednak się opanował. – Zaczynamy?
– Hai, trochę może nam na to zejść. Ta technika nie jest strasznie skomplikowana, ale wymaga niezwykłego skupienia i kontroli nad reiatsu. Z pomocą kogoś doświadczonego byłoby łatwiej, ale damy radę.
           Obydwoje zasiedli przy zwoju i zaczęli uważnie go studiować.
                                          ……………………………………………………
           Minął tydzień, pomimo bardzo ciężkich treningów, shunpo udało się wykonać tylko Toshiro. Chłopak trenował o wiele ciężej i dłużej. Mija zaś po lekkim wysiłku, dostawała strasznych bólów głowy, musiała więc częściej robić sobie przerwy. Nie przejmowała się jednak, do zaliczenia z pewnością shunpo nie potrzebowała, jej Kido było na poziomie zaawansowanym, walka wręcz miała trochę niedociągnięć, ale na roku nikt jej nie pokona, walka mieczem szła jej doskonale, razem z Toshiro jako jedyni są wstanie przebudzić swoje Zanpakuto. Choć uczniowie już na początku pierwszego roku otrzymują bezimienne miecze, to zazwyczaj imię swojego pogromcy poznają na drugim, a najczęściej na trzecim roku. Oni zaś poznali je zaraz po rozpoczęciu nauki. Mija miała trzy lata gdy Suki się z nią skontaktowała, nie była wtedy wstanie jednak usłyszeć jej imienia. Podobnie było z Toshiro, jego Zanpakuto ma typ lodowy, przez brak kontroli nad mocą chłopak często powodował, że jego babcia marzła. W tamtym czasie też jego ostrze próbowało mu się przedstawić lecz podobnie jak Mija nie był wstanie tego usłyszeć.
          Dziewczyna siedziała obecnie na obrzeżach jednego z większych pól treningowych, koło niej siedział zamyślony Toshiro, oraz pozostali z jej rocznika. Za niedługo miał rozpocząć się egzamin końcowy, ich sensei kazał im usiąść i czekać na kapitanów trzynastu oddziałów. Według tradycji, egzaminy trwały sześć dni, w każdy dzień egzaminowany był inny rocznik, zaczynano od najwyższego rocznika i kończono na najniższym. W czasie egzaminu każdy z kandydatów musiał zaprezentować, najpotężniejsze zaklęcie kido jakie potrafi wykonać, najpierw obezwładniające, później niszczące. Następną fazą egzaminu była walka wręcz, zaś ostatnim i najważniejszym walka mieczem. Wszystkiemu przyglądali się kapitanowie, gdy zainteresował ich któryś z kandydatów, zostawał on wybrany do walk, które miały się odbyć na zakończeniu egzaminów, czyli dziś po południu. Bardzo rzadko się zdarzało by został ktoś wybrany z pierwszego roku. Ostatnią taką osobą był Gin Ichimaru, obecny kapitan trzeciego oddziału.
Zazwyczaj do walki zostawali wybrani najzdolniejsi uczniowie, połączeni w pary mieli walczyć przeciw porucznikowi jednego z oddziałów by zademonstrować swoje możliwości, rzadko zdarzało się by kadeci wygrali pojedynek, ale nie było to niemożliwe. Porucznicy mieli pozwolenie na przebudzenie swoich Zanpakuto, choć rzadko się to zdarzało. Nie używali też swoich pełnych możliwości. Kadeci wygrywali raz na kilkadziesiąt lat. Znowu gdy ktoś spodoba się kapitanom ma szansę na szybsze zakończenie akademii i natychmiastowe dołączenie do Gotei 13. Taką przynajmniej nadzieję mieli Mija i Toshiro. Poza Kapitanami i Porucznikami egzaminy oglądali również poboczni gapie, chętni uczniowie innych roczników jak i pełnoprawni bogowie śmierci.
Wszyscy wyprostowali się jak struna gdy poczuli dławiące reiatsu. Po kilku minutach na polanę weszło dwunastu kapitanów, wraz z porucznikami, którzy podążali za swymi przełożonymi jak cienie. Podeszli natychmiast do prowadzącego egzamin, który skłonił się przed nimi głęboko.
– Wybacz za spóźnienie, ale Yama-Jii(staruszek Yama) trochę za długo nas trzymał na zebraniu. Niestety nie  będzie go dzisiaj. Dotrze dopiero na pokaz.
– Rozumiem, Kyoraku Taicho. Zaczniemy jak wszyscy będą gotowi.
– Świetnie. – zaśmiał się mężczyzna po czym wraz z pozostałymi Kapitanami udał się na wyznaczone dla nich miejsce, zaś ich zastępcy jak cienie szli za nimi, by następnie zasiąść po lewej stronie swych kapitanów.
– W takim razie możemy zaczynać egzamin pierwszego rocznika! – powiedział donośnym głosem prowadzący. – Zaczynamy od Kido.
          Po kolei do senseia podchodzili uczniowie, skłaniali się przed nim, a następnie przed Kapitanami i porucznikami. Wszyscy stawali na środku polany i rzucali najpierw zaklęcia wiążące, na osobę wybraną wcześniej przez kapitanów, a następnie zaklęcia niszczące na manekiny.
Mija i Toshiro przyglądali się znudzonym Kapitanom, niektórzy cudem ratowali się przed zaśnięciem. Dziewczyna się im nie dziwiła, sama miała ochotę się zdrzemnąć, każdy z kadetów pokazywał podstawowe i najsłabsze z zaklęć. Wielkim ożywieniem było gdy jeden z uczniów użył Czar wiążący nr.39 - Enkosen, który tworzy tarczę z energii. Gdy kadet przechodził koło Miji i Toshiro posłał im znaczące spojrzenie, mające na celu przekazanie, że nie mają z nim żadnych szans. Mija prawie parsknęła śmiechem. Toshiro wstał i ruszył w stronę senseia, dziewczyna nawet nie usłyszała kiedy go wezwano. Chłopak skłonił się i stanął na wyznaczonym miejscu.
Dziewczyna widziała jak Kapitanowie natychmiast się ożywiają.
– Mają co do niego plany. – pomyślała. – Nie schrzań tego.
Chłopak wystawił do przodu dwa palce i powiedział.
– Bakudō no 61. Rikujōkōrō – natychmiast z jego palców wydobyło się żółte światło, które w locie podzieliło się na sześć oddzielnych i wbiło się w ciało ochotnika, nie robiąc mu krzywdy, jednak blokując wszelkie ruchy. Przez chwilę ochotnik jak zwykle  próbował się oswobodzić, ale nic to nie dało, więc Toshiro zerwał zaklęcie. Shinigami natychmiast zszedł na bok by białowłosy mógł zademonstrować, zaklęcie niszczące. Chłopak wystawił dłoń do przodu i mocno się skupił.
– Hadou no. 58 Tenran.
          Z jego dłoni natychmiast wydobyło się potężne tornado, które zmiotło kilka manekinów. Chłopak odwrócił się spokojnie na pięcie, skłonił się przed Kapitanami i senseiem, po czym wrócił na swoje miejsce. Gdy usiadł razem z Miją przyglądał się dyskutującym ze swoimi porucznikami Kapitanom. Po Toshiro było jeszcze kilka osób. Gdy egzaminowana była osoba tuż przed Miją, chłopak cicho się do niej odezwał.
– Masao próbuje nas zabić wzrokiem.
         Dziewczyna spojrzała dyskretnie w bok, a jej wzrok zatrzymał się na chłopaku, był on blisko dwadzieścia lat starszy od niej i Toshiro, choć na realia Społeczności Dusz wciąż był bardzo młody i to właśnie on zaprezentował Czar wiążący nr.39 - Enkosen. Uśmiechnęła się wrednie.
– Ciekawe co zrobi jak ja skończę? – szepnęła.
– Pewnie się załamie, jesteś pewna, że ci się uda?
– Jasne, będę pierwszą osobą, która będzie potrzebować inkantacji.
– Mija Mirini.
           Rozniósł się po polanie głos Morimasy Kimury prowadzącego egzamin. Dziewczyna wstała i spokojnie ruszyła w kierunku mężczyzny. Na miejscu jak każdy skłoniła się i zaczęła. Wystawiła dłoń do przodu i powiedziała.
– Bakudo no. 63 Sajo Sabaku.
          Z nieba natychmiast zsunął się gruby sznur energii, który obwiązał się wokół ochotnika, który za żadne skarby nie potrafił się z tego uwolnić. Gdy dziewczyna zerwała zaklęcie, odszedł na bok.
– Ty, który nosisz ludzkie imię i maskę z ciała i krwi! Który przybywasz pośród trzepotu skrzydeł! Wyryj znak Bliźniaczego Lotosu na ścianie błękitnego ognia! Czekaj otchłani wielkiego płomienia, szybując po odległym niebie! – zanuciła – Hado no. 73 Sōren Sōkatsui
Z jej dłoni wydobyło się niebieskie światło tworzące dwie serpentyny, skręciła lekko dłonie i wystrzeliła błękitny promień w stronę manekinów, które zostały zmiecione i rozerwane na drobne kawałeczki. Wszyscy patrzyli na ten pokaz z niedowierzaniem. Mija zaś wzięła kilka głębszych wdechów by odwrócić się i skłonić przed Kapitanami, dostrzegła jak Urahara uśmiecha się do niej ciepło. Skłoniła się nauczycielowi i udała się na swoje miejsce, na jej twarzy można było dostrzec pojedyncze kropelki potu.
          Pierwsza część egzaminu trwała jeszcze dwadzieścia minut w tym czasie Mija odpoczęła, jednak nadal dosyć ciężko oddychała.
– Wszystko w porządku? – zapytał ją Toshiro.
– Tak, nic mi nie jest, użyłam trochę za dużo energii.
– Dasz radę?
– Oczywiście, raczej nie będę walczyć z tobą, więc nie ma problemu.
         Chłopak uśmiechnął się lekko, a następnie podniósł się z ziemi wraz z pozostałymi uczniami, gdyż teraz była krótka przerwa.
                                            ………………………………………………
         Piętnastominutowa przerwa skończyła się przed godziną, większość już walczyła, w tym również Toshiro. Nie miał zbyt zdolnego przeciwnika więc dosyć szybko się z nim uporał, gorzej miała Mija na którą przyszedł właśnie czas. Choć zmęczenie już ją opuściło, wiedziała, że nie jest w pełni sił a trafiła na jedną z lepszych osób w walce w ręcz.
– Tamaki Ise i Mija Mirini.
          Czarnowłosa westchnęła cicho i wstała ruszając w kierunku kapitanów. Razem z Tamaki skłoniły się i położyły przed nimi swoje miecze, gdyż nie mogły ich używać w czasie walki. Stanęły na wyznaczonym przez ich senseia miejscu.
– Zaczynajcie! – powiedział mężczyzna i odsunął się na dogodną odległość.
          Ise natychmiast doskoczyła do Miji, próbując trafić ją w brzuch. Czarnowłosa jednak nie dała się tak łatwo, uniknęła kopnięcie i zaatakowała z boku gdzie Tamaki nie miała możliwości obrony. Ku wielkiemu zdziwieniu dziewczyny, Ise zatrzymała atak gołą dłonią, jednak odrzuciło ją dwa metry w bok. Wylądowała miękko na ziemi i znów natarła na Mije, ta postanowiła zdać się jak na razie na defensywę by znaleźć odpowiedni moment na atak, w chwili obecnej nic takiego nie dostrzegała. Robiła jedynie uniki, usuwając się z drogi pięściom i nogom przeciwniczki.
– Tylko na tyle cię stać Mirini, na uniki, żadnego konkretnego ataku? – zaśmiała się głośno, opuszczając minimalnie dłonie.
  Ten moment wykorzystała czarnowłosa, zawirowała w miejscu i silnym kopnięciem w lewy bok posłała blondynkę na ziemię.
– Nie doceniasz przeciwnika, to jest błąd. – powiedziała spokojnie, odsuwając się od wstającej dziewczyny. – Nie ma sensu atakować, jak nie jesteś pewna czy atak dosięgnie celu, tym bardziej, że ktoś na twoim poziomie bez większych przeszkód natychmiast by skontrował.
  Blondynka otarła stróżkę krwi płynącą z kącika ust i zaatakowała. Mija znów robiła uniki. Ise zamachnęła się pięścią na czarnowłosą.
– Sądzisz, że drugi raz ci się to uda?!
– Skądże. – powiedziała, łapiąc dłoń dziewczyny, wykorzystując siłę ataku pociągnęła blondynkę do przodu, a gdy ta straciła równowagę, podskoczyła lekko i z całej siły kopnęła ją w prawy bark, posyłając o głowę od niej wyższą dziewczynę znów na ziemię. Ta podniosła się z trudem, trzymając za uszkodzony bark.
– Zapłacisz mi za to! – warknęła.
– Nie ma sensu walczyć z rozwalonym barkiem, zrobisz sobie krzywdę.
– Zamknij się! – warknęła, atakując.
          Mija z dziecinną łatwością unikała wszystkich ataków.
– Daruj sobie, już nie wygrasz, robisz sobie bez powodu krzywdę.
Tamaki nie odpuszczała. Czekała na odpowiedni moment, który nadszedł po kilku minutach. Mija lekko się skrzywiła, a jej niedopracowany atak chybił, co blondynka natychmiast wykorzystała kopiąc dziewczynę w klatkę piersiową, ta odleciała kilka metrów, zrobiła w powietrzu salto  i wylądowała lekko na nogach. Ku zdziwieniu wszystkich zamiast rozmasować klatkę piersiową w którą oberwała, przejechała dłonią po tyle głowy, po czym westchnęła.
– Dobra, wygląda na to, że czas kończyć.
– Chyba sobie kpisz! Co główka cię rozbolała?
– Tak jakby. – odpowiedziała lekko.
Natychmiast zaatakowała, jednak przynajmniej dwukrotnie szybciej niż wcześniej. Krążyła wokół przeciwniczki, zadając pojedyncze ciosy. Choć uderzania były słabe i niedokładne, Ise nie nadążała za nią, raz była z przodu raz z tyłu, za chwile znów z boku. Po chwili chociaż nie do końca, to zaczęła się przyzwyczajać do prędkości dziewczyny. Miała zadać właśnie cios w twarz Miji, gdy ta zniknęła znów jej z oczu, kątem oka dostrzegła dziewczynę za sobą, nie zdążyła się jednak obrócić. Mirini silnym kopnięciem w plecy posłała ją na ziemię kilka metrów dalej. Ise podniosła głowę i dostrzegła atakującą dziewczynę w ostatniej chwili, wyskoczyła w powietrze, unikając potężnego ciosu.
– Zrobiłaś to specjalnie! Pozwoliłaś mi przyzwyczaić się do słabych ataków, by teraz atakować dwukrotnie mocniej!
– Gratulacje. Zauważyłaś. – powiedziała, wybijając się z ziemi w stronę dziewczyny.  Pojawiła się tuż przed twarzą dziewczyny, zadała cios, ale został on sparowany. Uniknęła kontrataku dziewczyny, po czym wybiła się z barków Tamaki, zrobiła za jej plecami salto i uderzając ją stopami w plecy, wbiła w ziemie, by po chwili cicho wylądować obok niej. Na wszelki wypadek kucała, podpierając się dłońmi o ziemie, z takiej pozycji o wiele łatwiej zrobić unik, lub zaatakować. Tamaki Ise jednak już się nie podniosła, więc Mija wyprostowała się. Po ogłoszeniu wyniku, Tamaki zajęło się dwóch medyków, zaś Mija skłoniła się przed Kapitanami i nauczycielem, by odebrać swój miecz i wrócić na swoje miejsce.    
– Musiałaś to tak ciągnąć, prawda?
– Prawda.
– Mija!
– Oj nie marudź, nic mi nie jest.
– Już dostałaś bólu głowy? jak zamierzasz walczyć w trzecim etapie?
– Normalnie.
– Jak trafisz na kogoś mocnego?
– Jak trafię na ciebie to się poddam.
– Serio?
– Jasne że nie, skopię ci  tyłek, nawet nie będziesz wiedział kiedy.
– I co jeszcze?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz