Translate

wtorek, 29 lipca 2014

ROZDZIAŁ 10

Zostawcie po sobie maleńki ślad, jak przeczytacie to napiszcie komentarz. To nie pochłania dużo czasu. Napiszcie chociaż "czytam", "podoba mi się" , "nie podoba mi się"
...............................................................
-Wzywałeś Taicho?
Zapytała czarnowłosa dziewczyna stając w przesuwanych drzwiach.
-A tak, wejdź Mija.
-Coś się stało?
-Nie, chciałbym byś pomogła mi w dokumentach, bo za godzinę muszę wyjść.
-Oczywiście.-zrobiła krok do przodu.
-Ale najpierw, proszę dostarcz te dokumenty kapitanowi jedenastego oddziału.
-Kenpachiemu?
-Tak, proszę pośpiesz się.
-Tak jest.

Dziewczyna wyszła z gabinetu i ruszyła po dachach w kierunku jedenastej dywizji.
Stanęła przed bramą, wzięła głębszy wdech i pchnęła jedno ze skrzydeł. Brama zaskrzypiała lekko i się uchyliła. Mija weszła do środka, rozejrzała się ostrożnie. Kilka metrów od niej siedział wartownik, ku jej zaskoczeniu chłopak spał. Pokręciła z niedowierzaniem głową i ruszyła przed siebie.
Przez chwilę szła zupełnie sama, lecz po krótkiej chwili pojawiło się kilku shinigami, którzy dość krzywo się na nią patrzyli. Złapała mimowolnie mocniej za trzymaną teczkę, ale nie dała po sobie poznać, że wolałaby być gdzieś daleko.
-Dzieciątko się zgubiło?
-A wyglądam jakbym się zgubiła?
Zapytała spoglądając kątem oka na grupkę mężczyzn którzy stanęli kawałek od niej.
-Wygadane dzieciątko.-zaśmiał się mężczyzna.
-Nie nazywaj mnie tak!
-Oj, nie obrażaj się, ile masz lat? Pięć, sześć?
-Dziesięć, wydaje mi się że porucznik Yachiru nie ucieszyłaby się jeśli by doszły ją słuchy że wyśmiewacie kogoś ze względu na wygląd.
-Grozisz nam naszym porucznikiem, za kogo ty się masz?-warknął.
-Za kogoś kto się śpieszy i chce was spławić. Gdzie kapitan Kenpachi?
-Szukaj, a znajdziesz.
-Żaden kłopot.
Ruszyła przed siebie.
-Ej, stój jeszcze z tobą nie skończyłem!
Stanął dziewczynie na drodze. Ta westchnęła i przeskoczyła nad nim.
-Wybacz, śpieszę się.
Ruszyła przed siebie spokojnym krokiem.
-Ty bezczelna...-warknął.
-Spokojnie, spokojnie, radzę wam z nią nie zaczynać.
Mija usłyszała męski głos dobiegający za niej, mimowolnie się odwróciła. Koło niej stał łysy mężczyzna.
-Ikaku-san, o czym ty mówisz?-prychnął mężczyzna.
-Isoshi, przecież wam  mówiłem, ostatnio na Sake, co zrobiła w szpitalu.
-Czekaj, to jest...
-Tak, Mija Mirini.
-Sorry, może ty mi powiesz łaskawie gdzie wasz kapitan?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i powiedział.
-Nie.
-Co?
-Nie.
Mija prychnęła cicho, odwróciła się i wpadła prawie na kogoś.
Uniosła głowę i ku swemu zaskoczeniu dostrzegła Kenpachiego.
-*Jakim cudem go nie wyczułam, przecież jego energia jest wyczuwalna na ponad kilometr.
-Widzisz sam się znalazł. Kapitanie to dziewczątko cię szuka.
Mija warknęła cicho zirytowana, po czym cofnęła się o krok i skłoniła przed kapitanem jedenastej dywizji.
-Dzień dobry Taicho, kapitan Aizen prosił bym przyniosła ci te dokumenty.
Podała natychmiast teczkę mężczyźnie.
-Taa, zaś papierkowa robota.-powiedział, nie patrząc nawet na dokumenty, nie odrywał zaś wzroku od młodej Mirini.
-Wybrałaś oddział Kapitana Aizena.
-Tak.-odpowiedziała na pytanie Ikkaku.-Wybacz Taicho, ale muszę już iść. Kapitan prosił bym się pośpieszyła.
-Zaczekaj, jaką zyskałaś pozycje w oddziale?-zapytał towarzysz Ikkaku, Yumichika.
-Nie musi cię to interesować.
-Ale mnie interesuje.-powiedziała różowowłosa dziewczynka, która właśnie wyskoczyła za pleców kapitana i wylądowała w ramionach dziesięciolatki.
Mija z zaskoczeniem patrzyła na panią porucznik.
-Więc dobrze, zostałam...
-Czekaj, wolałbym sam się domyślić.-powiedział kapitan.
-Ale jak?
-To bardzo proste. Yachiru?
-Hai, Ken-chan.
-O co wam chodzi?
Dziewczynka odsunęła się od Miji, by po chwili kopnąć ją w brzuch.
Zaskoczona czarnowłosa przeleciała kilka metrów i wbiła się w budynek.
Wokół miejsca uderzenia uniosło się sporo dymu. Gdy opadł, mężczyźni i Yachiru dostrzegli podnoszącą się dziewczynę.
-Słabiutko.-parsknął Isoshi.
-Przymknij się.-warknęła, ruszając powoli w ich stronę.
-Coś powiedziała!- uniósł się mężczyzna.
-Jesteś głuchy, czy głupi? Powiedziałam byś się przymknął.-prychnęła.
Kenpachi wybuchnął śmiechem.
-Naprawdę żałuję, że nie dołączyłaś do mojego oddziału. Ale i tak cię sprawdzę...
-Kenpachi-sama, kapitan Aizen kazał mi jak najszybciej wracać, bo mam mu pomóc...
-Nie gadaj tyle! Zawalczysz z Isoshim, moim czwartym oficerem i jesteś wolna.
- Ale...
-No chyba że wiesz że przegrasz.-zakpił Isoshi.
-Ja na twoim miejscu Kenpachi-sama bym zabiła tak irytującego członka oddziału.-obróciła się w kierunku Isoshiego.-Przegrać z kimś takim jak ty, nie rozśmieszaj mnie.
Kenpachi wybuchnął głośnym śmiechem i odszedł kilka kroków wraz z resztą oddziału.
-Zaczynajcie!
Blond włosy mężczyzna wyjął z pokrowca miecz i uśmiechnął się lekko.
-Co tak stoisz? No dawaj, wyjmuj miecz i walcz.
-Nie będę brudzić miecza na kogoś takiego.
-Słucham!-warknął.
-Słyszałeś, jak chcesz bym wyjęła miecz to mnie do tego zmuś.-powiedziała z wojowniczym uśmieszkiem.
Mężczyzna z bojowym okrzykiem ruszył na dziewczynę, zamachnął się mieczem, lecz ku jego zaskoczeniu dziewczyny już tam nie było.
-Gdzie się gapisz?
Usłyszał głos dziewczynki, rozejrzał się i dostrzegł dziewczynę siedzącą na dachu dokładnie na przeciwko niego.
-PRZESTAŃ ZE MNIE KPIĆ!-wrzasnął i zaatakował dziewczynę od tyłu, pojawiając się za nią za pomocą Shunpo.
Miecz mężczyzny zagłębił się w dachówkach, rozejrzał się wściekły za dziewczyną, stała znów na ziemi.
-Nie ma co, kpi z ciebie dziesięciolatka.-zaśmiała się z bezczelnym uśmiechem na ustach.
-Ty bezczelna...
-Do kogo mówisz?
Mężczyzna usłyszał za sobą. Zaskoczeniem patrzył na miejsce gdzie jeszcze przed sekundą stała jego przeciwniczka. Odwrócił się szybko, ale za nim już nikogo nie było.
-Jedyne co potrafisz to Shunpo?!-krzyknął.
-Nie, ale jak widać na ciebie tyle wystarczy.
Ku zaskoczeniu Isoshiego dziewczyna stała dokładnie przed nim oddalona o dwa metry.
-Nie doceniasz mnie.-warknął.
-Ależ skąd, w pełni doceniam cię jako przeciwnika, ale to w żaden sposób nie zmienia faktu, że Shunpo spokojnie na ciebie wystarczy.
Dziewczyna rozszerzyła oczy, gdy nagle mężczyzna rozpłynął się w powietrzu.
Rozglądała się za nim, do jej uszu doszedł cichy szept dobiegający za jej pleców.
-Poznaj moc mego miecza, zwie się on "Kage". Potrafi spowodować bym był niewidzialny.
Odwróciła się szybko, nikogo jednak nie dostrzegła, poczuła jedynie silne kopnięcie w brzuch. Odleciała kilka metrów i runęła na ziemie. Uniosła się na rękach, otarła usta z krwi, wyjęła z pochwy miecz i wstała.
-Ok, samo Shunpo może nie wystarczyć.-mruknęła, rozglądając się uważnie.
Dostrzegła kątem oka rozbawione spojrzenia oddziału 11. Stała oddalona od nich o kilka metrów, więc doskonale słyszała o czym rozmawiają.
-I to Taicho, byłoby na tyle, nie ma szans by pokonała tę technikę.
-Idioci, Taicho nie zainteresował się nią przez przypadek, ona jeszcze nic poza Shunpo nie pokazała.-mruknął Ikkaku, uważnie obserwując dziewczynę, która znów odleciała kilka metrów do tyłu, lądując kawałek od obserwatorów.
-Niech go szlag.-mruknęła cicho, siadając. Wypluła z ust trochę krwi i wstała.
-Jak na dziesięciolatkę masz bardzo niewyparzony język, tym bardziej że pochodzisz ze szlacheckiego rodu.
-Co ty nie powiesz. Dobra koniec gry w kotka i myszkę muszę się zbierać.
Schowała miecz i zamknęła oczy.
-Co sądzisz że zamkniesz oczka i wszystkie twoje problemy znikną?
Dziewczyna nie zareagowała na jego zaczepkę, nawet nie drgnęła.
Przez powieki dostrzegła nagle kilka różnokolorowych płomyków. Które po chwili się wyostrzyły, ukazując obieg energii duchowej w ciałach tu obecnych, ale również w budynkach i roślinach. Niezwykle trudna do opanowania technika dla przeciętnych Shinigami, gdyż jej klan oddając ją na ręcę Gotei nieco ją utrudnili, podobnie jak większość innych technik, ona jednak znała prostszą ich wersję. Gdyby nie wciąż dokuczające na egzaminie obrażenia, pewnie by niektóre z nich wykorzystała. Teraz jednak, gdy była już w pełni sił po miesiącu nie miała żadnych kłopotów w kontrolowaniu swej mocy.
                                                            ......................................
- JUŻ PO TOBIE!!!- rozniósł się wrzask jakby niesiony z oddali przez wiatr.
Isoshi wyskoczył w powietrze i wyprowadził silne kopnięcie w głowę dziewczyny. Ta jednak ku jego zdziwieniu otworzyła oczy i bez większego problemu zatrzymała cios gołą dłonią. Zanim dziewczyna cisnęła nim o ziemie dostrzegł białe światło wypełniające jej tęczówki.
Mężczyzna podniósł się z ziemi i znów zaatakował, dziewczyna jednak bez większych przeszkód robiła uniki.
-Daruj sobie, widzę twój przepływ energii duchowej nie możesz się schować.
-Nie możliwe! Taki smarkacz jak ty, opanował tak zaawansowaną technikę jak to.-powiedział z niedowierzaniem.
Dziewczyna uśmiechnęła się wrednie.
-Masz coś jeszcze w zanadrzu, bo nawet się nie zmęczyłam. Sądziłam że czwarty oficer, przerażającego oddziału jedenastego pokaże więcej, cóż za rozczarowanie.
-Nie rozśmieszaj mnie, oberwałaś więcej razy niż ja!-warknął.
-No niby tak, ale policzmy to. Na twoje osiem ataków trafiłeś dwa razy, a ja na jeden atak, raz trafiłam. Chociaż nie wiem czy ten mój atak można zaliczyć do ataków, to było zwykłe odepchnięcie, tylko ty nie umiesz ustać na nogach.
Mężczyzna cofnął swoją technikę i pojawił się kilka metrów od dziewczyny.
Złapał mocniej za miecz i zaatakował dziewczynę, Mija robiła uniki lub parowała ataki swym mieczem.
Musiała przyznać, że Isoshi jest świetnym szermierzem, ale do niej mu daleko. W końcu trenował ją sam Kisuke Urahara. Uśmiechnęła się wrednie i jednym ruchem wytrąciła mężczyźnie miecz z ręki. Cięła jaszcze raz ostrzem, zatrzymując go przy szyi zszokowanego mężczyzny.
-I co teraz?-zapytała cicho.
-Wygrałaś.-warknął cicho, opuszczając ręce.
Uśmiechnęła się lekko i odsunęła od Isoshiego. Ruszyła do Kenpachiego.
-Taicho, sprawdziłeś mnie już, a teraz muszę się już oddalić do swoich obowiązków.
-Już zapomniałaś po co cię sprawdzałem.-zakpił.
-Chciał pan zgadnąć jaki mam stopień, gdyż Aizen Taicho zdążył jak na razie poinformować jedynie Yamamoto-sama.
-Owszem, więc jesteś....
-JA WIEM, JA WIEM!!!!!
-Ech, Yachiru-san?Czy mogłabyś ze mnie zejść?-zapytała Mija, gdyż dziewczynka wskoczyła jej na głowę.
-Hai!-zeskoczyła z czarnowłosej i patrzyła na nią z szerokim uśmiechem.
-Dobrze, Taicho?-spojrzała na mężczyznę.
-Twoja pozycja jak się domyślam to.....
-NIE, JA CHCĘ! JA CHCĘ!
-Niech będzie. Yachiru?-mruknął Kapitan.
-Mimi-chan tak jak ja jest porucznikiem!-krzyknęła.
-Czekaj, jak mnie nazwałaś?
-Mimi-chan, od teraz tak cię będę nazywać, jesteś teraz moją przyjaciółką będziemy się codziennie bawić!
-Ale dlacze....
Przerwał jej cichy śmiech, spojrzała w tamtym kierunku i dostrzegła Isoshiego.
-Z czego rżysz?!-warknęła.
-Mimi-chan, ależ z niczego.
Dziewczyna zmrużyła wściekle oczy, po chwili wszyscy dostrzegli chytry uśmieszek na twarzy czarnowłosej.
-Yachiru-chan, czy ty słyszysz jak Isoshi-kun naśmiewa się z przezwiska które dla mnie wymyśliłaś, a ono jest takie śliczne.-powiedziała płaczliwym tonem, niektórzy mieli szczęście dostrzec łzy w jej oczach.
-Nic się nie martw, Mimi-chan, ja się wszystkim zajmę.-powiedziała poważnie, można było dostrzec w jej oczach niebezpieczne błyski.
-Isoshi, podejdź tu!-krzyknęła dziewczynka.
Mężczyzna na miękkich nogach ruszył do dziewczynki.
-Yachiru-sama, ja..... nie....
Dziewczynka zrobiła dwa kroki do przodu i przyłożyła przerażonemu mężczyźnie z pięści w brzuch. Isoshi przeleciał kilka metrów i wbił się w budynek.
-Nikt nie będzie kpić z Mimi-chan, a tym bardziej z moich przezwisk!
-Dziękuje, Yachiru-chan.-Mija uśmiechnęła się wesoło do dziewczynki, a oddział jedenasty patrzył na nią ze zdziwieniem.
-No co?-wzruszyła ramionami.-Ze mną się nie zaczyna.
Kenpachi wybuchnął śmiechem.
-Zaraki-Taicho, ja już pójdę.
-Jasne, jasne, spadaj już.
Dziewczyna skłoniła się lekko i zniknęła za pomocą Shunpo.
                                                 ................................................
-Taicho, już jestem!-powiedziała Mija, przesuwając drzwi do gabinetu swego przełożonego.
-O świetnie, zaraz muszę wyjść, co cię tak długa zatrzymywało?
-Przepraszam, Aizen-Taicho, ale kapitan Kenpachi.....
-Ach, rozumiem, chciał cię sprawdzić?
-Tak, ale skąd wiesz?-spytała zaskoczona.
Mężczyzna uśmiechnął się jedynie i nic nie odpowiedział.
-Dobrze za moment się spóźnię, proszę wypisz resztę raportów.
-Hai!-odpowiedziała z uśmiechem, a gdy mężczyzna wyszedł skrzywiła się lekko widząc jeszcze dwie wysokie sterty dokumentów.
Westchnęła cicho i zabrała się za pracę.