Translate

wtorek, 23 maja 2017

ROZDZIAŁ 22


- To tylko niewielkie draśnięcie. Zaraz przestanie krwawić. - uśmiechnął się do mnie jak zwykle ciepło.
- Nic mi nie jest, Taicho. Ćwiczmy dalej! - zawołałam, nie chcąc tracić czasu.
- Poczekaj, owiniemy to byś nie dostała żadnej infekcji.
- Ale Taicho, nie trzeba.
- Już nie marudź. To zajmie tylko chwilę.
     Gdy tylko skończył opatrywać mi rękę wstał i ruszył w stronę drzew.
- Taicho? Gdzie idziesz?
- Wrócę.
- Dlaczego nie zabierzesz mnie ze sobą?
- Jesteś potrzebna tutaj.
- Ale chcę iść z tobą.
- Nie możesz. Musisz się wszystkimi zaopiekować. Za niedługo się spotkamy i wszystko ci wyjaśnię.
      Słuchałam ze zdziwieniem mężczyzny, który odchodził. Gdy zniknął między drzewami z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że więcej go nie zobaczę. Ruszyłam biegiem za nim.
- Taicho! Taicho! Zaczekaj na mnie! Weź mnie ze sobą, Urahara - Taicho! Proszę!
     Potknęłam się, upadając na ziemię.  Otworzyłam oczy i dostrzegłam nad sobą twarz Urahary.
- Zdrajca...
      Próbowałam od niego odskoczyć, jednak złapał mnie za nogi a ja znów upadłam na podłogę. Podłogę?
- Mija-sama! Mija-sama! Wszystko w porządku?
      Czarnowłosa spojrzała na mężczyznę i z zaskoczeniem zamiast Urahary dostrzegła dowódcę straży.
- Ogai-san? Co się stało?
- Bardzo się rzucałaś przez sen. Próbowałem cię obudzić, ale gdy tylko mnie zobaczyłaś odskoczyłaś i zaplątałaś się w prześcieradło, upadając.
     Mija spojrzała na swoje nogi owinięte prześcieradłem. To nie Urahara ją zaatakował.
- Sen?
- Wszystko w porządku?
- Tak. - przykryła twarz dłonią. - Ten sen był bardzo realistyczny.
- Przez te leki pewnie nie mogłaś się dobudzić.
- Która godzina?
- Dochodzi dziewiąta.
- Która?! - zerwała się na równe nogi, znów się potykając o prześcieradło i padając na ziemię.
- Nic ci się nie stało?
- Ten dzień źle się zapowiada.
      Usiadła powoli i odwinęła nogi z prześcieradła następnie wstając.
- Wybacz, jestem na dziesiątą umówiona z Hitsugayą, a jeszcze muszę iść do Ayano.
- Tak jak prosiłaś wysłałem tam Nikki. Z tego co wiem, Ayano jeszcze się nie obudziła, ale stan jest stabilny.
- To dobrze, ale i tak chcę tam iść.
- Skoro się śpieszysz to nie będę ci już przeszkadzać.
- Dziękuję.
      Wyjęła z szafy nowy strój i udała się do łaźni by szybko się odświeżyć. Westchnęła przeczesując włosy. Wiedziała, że tak to się skończy. Wzięła leki od Kotetsu będąc zupełnie wykończoną. Dobrze, że się obudziła przed południem. Weszła do kuchni, w której znajdował się Ogai z Sari.
- Mija -sama, wyspałaś się?
- A, tak. Dziękuję.
- Już podaję śniadanie.
- Nie trzeba, śpieszę się.
- O nie! Nie możesz iść do pracy bez odpowiedniego śniadania. Potem nie masz siły.
- Ale... - skapitulowała widząc nieustępliwe spojrzenie dziewczyny. - Niech będzie, ale szybko, jestem umówiona, a muszę jeszcze zajrzeć do Ayano. - powiedziała, patrząc na zegar, wskazujący 9:30.
      Usiadła przy stole, na którym prawie natychmiast znalazł się talerz z kanapkami. Pochłonęła jedną za drugą w ekspresowym czasie.
- Nie jedz tak szybko, bo sobie...
- Ko..czyłam...Ja ne!
- ....zaszkodzisz. - dokończyła mimo, że Miji już nie było.
      Mija weszła do szpitala i odpowiadając na kilka przywitań ruszyła w stronę sali Ayano. Zdziwiła się, patrząc na biegających w te i z powrotem ludzi. By im nie przeszkadzać weszła do sali Ayano, gdzie siedziała Nikko.
- Dzień dobry, Mija -sama. - uśmiechnęła się.
- Co z nią?
- Porucznik Kotetsu mówi, że w nocy jej się pogorszyło, ale już jest dobrze i będzie coraz lepiej. Za kilka dni powinna się obudzić.
- Sokka. Pójdę z nią porozmawiać.
- Nie idź, Mija -sama. Jakaś grupa działająca w Świecie Żywych została zaatakowana. Operują ich teraz.
- Nie dobrze. - westchnęła. - Stąd ten cały rozgardiasz.
- Hai!
- Skąd to wiesz?
- Porucznik ze mną rozmawiała o stanie Ayano, gdy przyszli po nią, by pomogła w operacji.
- Dobrze, zaczekam. Oby to nie było nic poważnego.
     Usiadła na krześle, koło Nikko i złapała Ayano za dłoń. Z ulgą przyjęła, że jest ciepła.
- Taicho! - do sali weszła zdenerwowana Fumiko.
- Co się stało?
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale...
     Na korytarzu zrobiło się małe zamieszanie gdy jakiś chłopak się przewrócił, upuszczając worki krwi.
- Głupku, uważaj! One są potrzebne! Zbieraj je!
- Sumimasen! - zawołał, wstając pośpiesznie.
      Widząc bladą twarz Fumiko, Miji zaschło w ustach.
- Nie mów, że to ktoś od nas.
- Trzecia grupa. Wysłali przed godziną sygnał alarmowy. Natychmiast wysłano Drugi oddział z pomocą. Przyniesiono ich  z czterdzieści minut temu. Przed chwilą nas powiadomiono.
- Cholera! - przeklęła.
- Idź Mija-sama, ja tu zostanę. - powiedziała Nikko.
     Mirini kiwnęła głową i wyszła z pomieszczenia.
- Są ciężko ranni?
- Tak. Posłano też po Kapitan Unohane.
      Zacisnęła zęby.
- Ktoś zginął? -  zadała pytanie, na które nie chciała poznać odpowiedzi.
- Tak. Dwie osoby. Nitoshi Uroshi i Aname Saru. Byli stosunkowo nowi.
- Niech to!
- Yosuke miał przy sobie raport. Porucznik oddziału przekazała go Asashiemu.
     Kiwnęła głową. Wyszła za róg i dostrzegła wszystkich swoich Głównych Oficerów.
- Czego ona tu chce?  - usłyszała pytanie Misaki.
     Westchnęła cicho, starając się uspokoić.
- Dowiedzieliście się czegoś?
- Nie. - odparł oschle Porucznik.
- Kapitan Unohana zaraz ma przyjść i coś ważnego nam powiedzieć.
- Azuma! - warknął Asashi.
- Ze śmierci naszych towarzyszy też będziesz robił farsę?! - wyglądał na zdenerwowanego.
- Coś powiedział?! - zrobił krok w jego stronę.
- Dokładnie to co słyszałeś.
- Dosyć! - powiedziała ostro Mija. - Rozumiem, że wszyscy są zdenerwowani, ale nie kłóćcie się pod salą operacyjną.
- Nie będziesz mi... - zaczął Asashi, Mija mu nie pozwoliła dokończyć.
- Jeśli coś wam nie odpowiada, Poruczniku, to wyjdźcie stąd i załatwcie to gdzie indziej. - powiedziała, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
     Mężczyzna zamilkł, patrząc na dziewczynę.
- Albo w ciszy czekacie na informację o towarzyszach, albo stąd wyjdźcie w tej chwili!
     Azuma bez słowa oparł się o ścianę, ignorując całą resztę. Pozostali też nie wyglądali na chętnych do kłótni, tylko Asashi stał podminowany. Po dziesięciu minutach z sali wyszła Kapitan Unohona.
Oficerowie pokłonili się głęboko. Mija zaś kiwnęła jedynie głową.
- Co z nimi, Unohana-Taicho?
- Witaj, Mirini-Taicho. Wy również. - kiwnęła głową do pozostałych. - Przykro mi z powodu śmierci waszych podwładnych. Pozostałych udało nam się na szczęście uratować.
- Całe szczęście. Słyszałam, że masz nam coś ważnego do powiedzenia.
- Tak. Zastanawiają mnie okoliczności ataku.
- Co masz na myśli?
- Zostali zaatakowani przez pustych, wiele ran na to wskazuje, jednak niektóre z całą pewnością są zadane pogromcą dusz.
- Jesteś pewna, Taicho-sama? - zapytał Asashi. - To by znaczyło, że zaatakował ich Shinigami, działający z pustymi.
- Hai! - potwierdziła. - Pójdę już. Życzę miłego dnia.
- Do widzenia, Taicho.
     Wszyscy zaczęli rozmawiać między sobą o całej sprawie. Mija stała zaś z boku, analizując sytuację i łącząc ją z tym co już wiedziała.
- Taicho? Taicho?
- Hai? - spojrzała na Fumiko.
- Co ty o tym myślisz?
- Mam pewną teorię i nie podoba mi się ona. Muszę iść. - spojrzała na zegar nad salą, wskazujący dziesięć po dziesiątej.
- Taicho? - zaczął Azuma.
- Azuma, Fumiko, poinformujcie mnie jak się obudzą. Muszę z nimi porozmawiać. Poruczniku, chcę ich raport mieć na biurku za godzinę. - spojrzała na niego uważnie, po czym odeszła.

- Spóźniłaś się. - oskarżył ją od razu Hitsugaya.
- Taa...
- Co jest? - zapytał, ruszając w stronę bramy oddziału dwunastego. Zatrzymał się, widząc, że ona wciąż stoi w miejscu.
- Nie podoba mi się to wszystko.
- Hmm?
- Moja jednostka zajmująca się zniknięciami plusów, została zaatakowana. Dwoje nie żyje, reszta jest w ciężkim stanie w szpitalu.
- Cholera.
- Najbardziej niepokoi mnie fakt, że nasze domysły zaczynają się potwierdzać.
- Jak to?
- Zostali zaatakowani przez puste, jednak Unohana-Taicho znalazła na ich ciałach rany od pogromcy dusz.
- Chodźmy.
- Zdobyłeś zgodę na misję?
- Tak. Ruszymy gdy tylko będziemy gotowi.
- Świetnie. Najpierw musimy przejrzeć ich raport, który został przy nich znaleziony i porozmawiać gdy się obudzą.
     Hitsugaya pchnął bramę i wszedł do środka.
- Stać! Kto idzie? Taicho-sama? - zdziwili się dwaj strażnicy, natychmiast się kłaniając.
- Musimy spotkać się z waszym Kapitanem. - powiedział chłodnym tonem.
- Przykro nam, ale Taicho-sama prowadzi teraz badania, nie będzie mógł was przyjąć. - odparł jeden z wyższością patrząc na młodych Kapitanów.
- Nie pytamy was czy Kurotsuchi-Taicho nas przyjmie. Wy macie jedynie nas do niego zaprowadzić. - rzuciła Mija, patrząc obojętnie na mężczyzn.
- Ależ... - oburzył się.
- Głupi. - uciszył go jego towarzysz. - Proszę mu wybaczyć. Natychmiast zaprowadzę was, Taicho-sama do naszego Kapitana. - skłonił się, po czym wskazał drogę.
- Świetnie, przynajmniej jeden ma instynkt samozachowawczy. - uśmiechnęła się lekko Mija, ruszając za strażnikiem.
- Widzę, że nie dajesz sobie wejść na głowę. - mruknął Hitsugaya.
- Jak Kurotsuchi nie zechce nas przyjąć to trudno, ale nie oni będą o tym decydować. Nie podoba mi się to, że inni nie mają przed nami należytego respektu. - dodała ciszej.
- Będzie trzeba nad tym popracować. Jak to jest, że wszystkich stawiasz do pionu jednym spojrzeniem, a twój oddział robi co chce?
- Zamknij się.
      Szli powoli przez liczne korytarze, mijając wielu Shinigami. Strażnik zatrzymał się przed dużymi, metalowymi drzwiami.
- Przepraszam, Tacho-sama, ale dalej nie mogę was wpuścić.
- W porządku, zaczekamy.
      Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka. Nim się zamknęły Kapitanowie zdążyli dostrzec cele, w których lepiej nie wiedzieć co się znajduje.
- Nie żałuję,  że nie poszedłem do dwunastki.
- Ja też nie. Dom wariatów.
      Czekali kolejne dziesięć minut aż nie pojawił się znów strażnik. Widać było, że Kurotsuchi nie chce żadnych gości po wielu ranach chłopaka.
- Taicho za moment przyjdzie.
- Dziękujemy.
      Strażnik szybko się ewakuował by nie narazić się na ponowną złość swego przywódcy.
- Czego chcą ode mnie dwoje Kapitanów i do tego bez swych adiutantów? - stanął przed obydwojgiem, Kapitan dwunastego oddziału, Kurotsuchi Mayuri.
- Wiesz jak to jest Kurotsuchi-Taicho, nie wszystko można powierzyć podwładnym. - uśmiechnęła się lekko Mija, z cudem powstrzymując odruch wymiotny na widok Kapitana.
- Owszem. Te ofiary nawet bramy nie umieją upilnować.
- Ależ, Taicho, twój człowiek wykazał się dużą jasnością umysłu i odwagą. Przyprowadził nas do ciebie, spodziewając się kary, byle tylko nie pozwolić nam się pałętać po twoim oddziale.
      Mężczyzna zmrużył złote oczy.
- Może masz rację, ale do rzeczy. Czego chcecie?  Nie mam czasu.
- Rozumiemy, że w laboratorium masz bardzo dużo pracy, ale potrzebujemy pomocy.
- Owszem, dużo. W jakiej sprawie? I w jaki sposób?
- Nic wielkiego kilka danych statystycznych w sprawie zniknięć plusów i pojawianiu się pustych w Soul Society. Nie zajmie to dużo czasu, a tylko twój oddział może posiadać tak szczegółowe informacje.
- To prawda... - myślał krótko. - Ale niestety nie mam dzisiaj czasu. Wróćcie za tydzień. - odwrócił się w stronę drzwi.
- Kurotsuchi, potrzebujemy tych informacji natychmiast. - wtrącił Hitsugaya. - Wystarczy, że wydasz polecenie swym ludziom, nawet nie musisz w tym uczestniczyć. Zajmie ci to dwie minuty.
- Nie mam tyle.
- Więcej marnujesz dyskutując z nami. Gdybyś nam pomógł, już pewnie byłbyś wolny i mógłbyś wracać do swej pracowni.
- Nie zamierzam. Żegnam, Kapitanów.
- Cholera! - warknął pod nosem Hitsugaya.
- Kurotsuchi! - zawołała za nim Mija. - Skoro nie chcesz nam pomóc, to trudno. W takim razie nasza sprawa nie pójdzie dalej i będę miała czas na inne rzeczy. Czytałam raport z kontroli twojego laboratorium. Miałeś naprawić kilka usterek, mam nadzieję, że to zrobiłeś i nie będę musiała zgłaszać Yamamoto-sama konieczności zamknięcia jakże ważnych dla Soul Society badań. Jak nam nie pomagasz to jutro będę miała praktycznie wolny dzień. Chętnie wpadnę, może tak około dwunastej, co ty na to?
     Kurotsuchi zazgrzytał zębami i odwrócił się do uśmiechniętej Mirini.
- Zapraszam do sali komputerowej. -   wskazał dłonią kierunek.
      Energia wściekłego mężczyzny była, aż nazbyt wyczuwalna. Wszedł zamaszystym ruchem do jednej z sal. Gdzie na komputerach  pracowało kilkadziesiąt osób.
- Taicho-sama! - wszyscy na widok Kapitanów, zerwali się na równe nogi, kłaniając się.
- Wracać do pracy!
- Hai!
- Wy dwoje! - zwrócił się do dwójki Shinigami, siedzących w pierwszym rzędzie.
- Tak? - wstali.
- Znajdźcie im wszystkie informacje na temat zniknięć plusów i pojawień pustych w Soul Society.
- Hai! - zasiedli natychmiast do pracy.
- Jak dostaniecie potrzebne informacje, macie zniknąć z mojego oddziału.
- Ależ oczywiście. - odpowiedzieli.
- A i Taicho. - zaczęła Mija. - Ja mówiłam poważnie z tą kontrolą. Jest zaplanowana na maj. Jako, że mój oddział ma już Kapitana to sobie nie będziesz mógł pozwalać na atakowanie ich.
     Obydwoje zmierzyli się ostrymi spojrzeniami, po czym Kurotsuchi wyszedł, przeklinając wszystko na czym świat stoi.
- Ile to zajmie?  - zapytał Hitsugaya, jednego z mężczyzn.
- Kilka minut, Taicho-sama.
     Kiwnął głową i odszedł z Miją na bok, by im nie przeszkadzać i samemu móc spokojnie porozmawiać.
- Zrobiliśmy sobie wroga z Kurotsuchiego.
- Na to wygląda. - westchnęła Mija, bawiąc się włosami. - To i tak była tylko kwestia czasu. Nasze poglądy zbyt się różnią. Jak można tak traktować swoich podwładnych? - prychnęła.
- Jego sprawa.
- Taa... Żal mi tylko tych ludzi.
- Niepotrzebnie. Każdy z nich samodzielnie wybrał tę jednostkę,  zawsze też może prosić o przeniesienie.
- Nie jestem pewna czy przeniesienie z dwunastki jest takie proste.
     Stali kilka minut w ciszy, czekając aż coś znajdą.
- Taicho-sama? - zawołał jeden z mężczyzn.
- Tak? - podeszli bliżej.
- Mam już informację o pustych.
- Świetnie. Potrzebujemy sposób w jaki się tu najczęściej dostają i z jaką częstotliwością.
- Hai! - kliknął kilka razy w klawiaturę. - Puste w ciągu ostatniego roku, pojawiają się z częstotliwością trzech na tydzień.
     Mija i Toshiro stali zaskoczeni.
- Aż tyle?
- Hai!
- W jaki sposób się tu dostają?
- Nasze czujniki wykryły wokół miejsc pojawiania się pustych śladowe ilości energii, pochodzącej z bariery.
      Mija zmrużyła oczy.
- Nie ma możliwości by pusty przerwał barierę.
- Nie. Może jedynie przecisnąć się przez szczeliny.
- Świetnie. - mruknęła pod nosem. - Czy jest coś poza Shinigami, co może rozerwać barierę?
- Nic takiego nigdy nie zanotowaliśmy.
- Skoro ktoś rozrywa barierę, musi wśród tych drobinek być trochę jego energii. Nie jesteście wstanie tego sprawdzić?
- Teoretycznie tak, jednak w praktyce jest to bardzo trudne. Tej energii są mikroskopijne ilości i bardzo szybko zanikają. Musielibyśmy być od razu na miejscu a i wtedy nie ma pewności czy udałoby nam się coś wyłapać.
- Sokka.
- Jak dużej potrzeba mocy by przerwać barierę? - zapytał Kapitan.
- Bardzo dużej. Sądzę, że nawet nie każdy Kapitan byłby wstanie to zrobić. Pomijając samą wiedzę, by to zrobić.
- Idealnie. O tak prostej sprawie marzyłam. - parsknęła pod nosem Mija. - A te plusy?
-  Hai! - odezwał się drugi z mężczyzn. - Według danych w ciągu ostatnich lat w mieście Karakura, zniknęło ponad dziesięć tysięcy plusów, a to tylko zarejestrowane przez Shinigami sprawy. Reszty nie jesteśmy wstanie określić.
- A w innych miastach, czy krajach? Tam też są rejestrowane takie sytuacje, czy tylko w Karakurze?
- Moment. - zaczął pośpiesznie przeglądać rejestry.
- W innych krajach nie zauważono takich sytuacji, a w innych miastach..... Owszem, ale w dużo mniejszym stopniu.
- Ile łącznie plusów zniknęło? - zadał pytanie Toshiro.
- ...około...stu tysięcy... - sam wyglądał na zaskoczonego tymi statystykami.
- Ile?!
- Sto tysięcy, Taicho.
- Cholera. A to są tylko te zarejestrowane, tak?
- Tak.
- Jak mógł wcześniej się tym nikt nie zająć. - warknęła Mija.
- Taicho? - odezwał się ktoś z trzeciego rzędu.
- Tak?
- Z tego co się orientuję to twój Porucznik sprawdzał te dane dziesięć lat temu.
-...? Jesteś pewny, że to był mój Porucznik.
- Tak. Osobiście dawałem mu te informacje. Przedstawiono go jako nowego oficera Pierwszego oddziału, ale niedawno widziałem go z insygniami Czternastego oddziału. Jestem pewien, że to był on.
- Sokka. Nasza komunikacja potrzebuje natychmiastowej pomocy. - westchnęła.
- Macie jeszcze jakieś ważne informacje na ten temat?
- Niestety nie. - pokręcili głowami.
- Wszystkie puste były likwidowane. Nie dało się dojść do tego w jaki sposób one się tu dostają, więc to zostawiono i po prostu je likwidowano.
- No tak. Dobrze, dziękujemy za pomoc. - powiedział Hitsugaya, ruszając do drzwi.
- I przepraszamy za zdenerwowanie waszego Kapitana. Mam nadzieję, że się to na was nie odbije. - uśmiechnęła się Mija i po szybkim pożegnaniu wyszła z Toshiro.
- To co teraz?
- Idziemy do mojego oddziału. Grupa trzecia podczas ataku sporządziła raport. Miał go Hiroto, mam nadzieję, że zostawił go na biurku tak jak prosiłam. Przejrzysz resztę dokumentów i zaczekamy aż się obudzą.
- Okej. No to chodźmy.
       Weszli do gabinetu Miji i dziewczyna przejrzała pośpiesznie dokumenty.
- I co, nie ma?
- Nie. Zaraz szlag mnie trafi!
- Uspokój się. Wrzaski nic ci nie dadzą. Mówiłem ci, że źle robisz pozwalając im na tyle. Nie chciałaś dać sobie wejść na głowę, ale jednocześnie nie chciałaś na nich naciskać. Pozwoliłaś im na zbyt wiele, teraz musisz skrócić smycz inaczej będziesz miała kłopoty.
- Chyba masz rację. - westchnęła. - Sądziłam, że lepiej mnie przyjmą jeśli nie będę ich traktować z wyższością.
- Bo to był dobry pomysł. - złapał za pierwszy raport, siadając na miejscu Miji.
- Nie za wygodnie ci?
- Nie, mój jest lepszy. To był dobry pomysł, ale zaszłaś w tym za daleko. Nie chcąc patrzyć na nich z góry, sprawiłaś, że to oni cię teraz lekceważą.
- Niech to.
- Więc teraz idź po ten raport, a ja doczytam to co ostatnio nie zdążyłem.
- Ech... - wyszła z gabinetu, zastanawiając się, gdzie może być ten niekompetentny człowiek.
     Podeszła do Shinigami, pełniącego dzisiaj służbę wartowniczą, przy wejściu do bazy.
- Przepraszam?
- Dzień dobry, Taicho! Mogę w czymś pomóc?
- Nie widziałeś może Porucznika?
- Hai! Szedł z pół godziny temu, w stronę sali treningowej lub Azylu z innymi oficerami. Nie pytałem gdzie idą.
- Sokka. Dziękuję.
- Do usług, Taicho! - uśmiechnął się szeroko.
     Mija lekko zdziwiona odpowiedziała uśmiechem i ruszyła we wskazanym kierunku. Najpierw poszła do sali treningowej. Do przejrzenia jest mniejszy obszar, a poza tym wciągu tych kilku dni nie zdążyła tam jeszcze zajrzeć, a z tego co słyszała tam energia też jest tłumiona. Skumulowała demoniczną energię i dotknęła drzwi zrywając pieczęć na nich. Weszła do środka i przeżyła lekki szok, widząc nieskończenie wielki teren. Z całą pewnością musiał projektować to Urahara, tylko on wpadłby na tak dziwny pomysł. Nawet szczyt jaskini imituje niebo. Skupiła się na jakiejkolwiek energii w otoczeniu, ale nikogo nie wyczuła. Westchnęła, wychodząc. Odwróciła się za siebie gdy drzwi się za nią zamknęły i dostrzegła jak pieczęć chroniąca wejście samoistnie się odnawia. Wróciła schodami i skierowała się do Azylu. Skupiła się na energii wyczuwalnej w ogrodzie, jednak mimo, że wyczuwała kilkanaście źródeł mocy duchowej, energia była zbyt zniekształcona by kogoś rozpoznać.
- Hmmm... Potrenuję tu chyba wyczuwanie energii...
     Zeszła na trawę i ruszyła spokojnie w stronę wiśni. Musiała przyznać, że to otoczenie faktycznie działa relaksująco, niestety nie wystarczająco.
- Nie ma ich tu. - westchnęła.
- Szukasz kogoś, Taicho-sama? - odwróciła się w stronę głosu.
     Dostrzegła wysokiego Shinigami z kruczoczarnymi włosami.
- Tak. Porucznika.
- Och, musieliście się minąć. Przed sekundą wyszedł z oficerami.
- Serio? Zaraz mnie coś trafi. - warknęła pod nosem. - Dziękuję za informację.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się.
- Pracujesz dziś przy "Azylu"?
- Tak. Jestem twoim dziewiętnastym oficerem. Moja grupa przez ten tydzień tutaj pracuje.
- Sokka. Ciężka praca?
- Trochę. - podrapał się po karku. - Z całą pewnością praca w terenie jest ciekawsza, ale ta też daje dużo satysfakcji. Dbanie o tak ważne miejsce dla nas jest przyjemne. - uśmiechnął się lekko, przyglądając się uważnie dziewczynie.
- To dobrze. Jak się nazywasz? Wybacz, ale nie pamiętam jeszcze wszystkich.
- Murata Akino, miło mi cię poznać, Taicho. - uśmiechnął się wesoło.
- Mirini Mija, mnie ciebie również.
     Chłopak wyglądał przez krótką chwilę na zaskoczonego, po czym przyjrzał się uważniej dziewczynie.
- Nie patrz tak na mnie. Tak, to oznacza, że możesz się do mnie zwracać bezpośrednio.
- Arigatou! To wielki zaszczyt.
- Ech, nic wielkiego. - uśmiechnęła się lekko.
- Ja już pójdę. Moi ludzie zrobią mi krzywdę, jak zbyt długo zostawię ich z tą pracą samych.
     Mija zaśmiała się krótko i kiwnęła głową, pozwalając mu odejść. Mężczyzna natychmiast odbiegł gdzieś w głębsze rejony ogrodu. Dziewczyna wróciła do korytarza i poszła w stronę gabinetu, mając nadzieję, że znajdzie pozostałych gdzieś tam. Z ulgą zarejestrowała, że oficerowie stoją pod gabinetem, brakowało jedynie Porucznika. Zapewne jest w środku.
- Taicho. - przywitał się skinieniem głowy Azuma, pozostali jedynie prychnęli.
- Niesamowite. Widzę was wszystkich razem po raz drugi dzisiaj. To więcej razy niż przez cały ostatni tydzień.
      Na korytarzu było sporo innych osób, które to rozmawiały między sobą, to obserwowali oficerów i Kapitana. Mija zrobiła dwa kroki w stronę drzwi gabinetu, gdy te nagle się otworzyły. Wyszedł przez nie Porucznik i natychmiast naskoczył na Mije.
- Dlaczego dajesz do wglądu tajne raporty innym Kapitanom! - krzyknął.
      Mija była tak zaskoczona, że prawie nie zareagowała, jednak złość pielęgnowana przez ostatnie dni nie dała o sobie zapomnieć.
- Nie w twoich kompetencjach  jest mówienie mi, komu mogę udostępniać dokumenty a komu nie! - krzyknęła. - I chyba coś ci się pomyliło. Chcesz sobie pokrzyczeć to proszę bardzo, ale z całą pewnością nie na mnie!
- Jesteście za głośno. Tu się pracuje. - usłyszała Hitsugaye, który zamknął drzwi do gabinetu.
- Nie panosz się tu!
- Hai...Hai... - doszło ich przytłumione mruknięcie.
- Pozwalasz się tu kręcić obcym  Kapitanom i grzebać w naszych dokumentach!
- Przestań się po mnie wydzierać, bo za sekundę pożałujesz. Nie pozwalam mu w niczym grzebać. Osobiście wydzieliłam dokumenty do których może zajrzeć i mam do tego pełne prawo. Za to ty nie masz prawa mnie upominać! A już na pewno nie takim tonem!
- Po co wam niby one!?
- Niesamowite, nagle zainteresowały cię moje działania? Prowadzimy sprawę, do której Kapitan Hitsugaya potrzebował więcej danych.
- Jaką sprawę!?
- Nie musi cię to interesować.
- Słucham?!
- Hiroto, nagle zacząłeś się interesować! Co ty sobie wyobrażasz?! Że co? Całą wieczność będę tolerować wasze dziecinne zachowanie? Wyobraź sobie, że nie! Dałam wam tydzień luzu, byście się przyzwyczaili, ale moja cierpliwość jest już na wyczerpaniu. Ile razy prosiłam o pomoc tyle razy mnie zbywałeś, lub robiłeś to tak wolno jak się dało, byle mnie zdenerwować. Czego ty oczekujesz, że będę was brała pod uwagę w jakiś zadaniach jak nawet was nie widuję. Za każdym razem jak z tobą rozmawiam to  albo warczysz, albo się wydzierasz. Z pozostałymi, poza Azumą i Haraki, w ogóle nie rozmawiałam, bo skutecznie mnie omijają, a z Haraki skończyło się na jednej awanturze. Nie zamierzam z wami pracować, dopóki nie jestem pewna, że mogę na was polegać.
- Więc wolisz wciągać w nasze sprawy innych dowódców.
- Tak. Zajmę się tym osobiście z Hitsugayą - Taicho i przynajmniej będę pewna, że wszystko jest zrobione jak należy.
- Jak śmiesz! Myślisz, że kim ty do cholery jesteś?!
- Asashi, zapominasz się! - zawołał Azuma.
- Nie wtrącaj się! - krzyknął, uwalniając ze złości sporą ilość energii. -  Wszyscy zauważyli, że się od nas odwróciłeś!
      Azuma wyglądał jakby go co najmniej spoliczkowano. Spuścił głowę i zacisnął pięści.
- Asashi! Jak możesz tak mówić! To twój przyjaciel! - krzyknęła Fumiko.
- Widocznie już nie. - przerwał jej Hintaro.
- Azuma?
- Dobrze, dopóki nie będziesz obrażał mojego Kapitana, nie będę się wtrącać, Panie Poruczniku.
     Wszystkich zmroziły wypowiedziane przez piątego oficera słowa.
- O czym ty pieprzysz?! - odwrócił się w jego stronę.
- Nie będę ingerować w twoje działania, Panie Poruczniku, dopóki nie są one sprzeczne z rozkazami Kapitana.
- Azuma, zwariowałeś?! - rzucił wściekły Tora.
- Nie sądzę. To wy zapomnieliście od czego tu jesteśmy. Robię to co zawsze. - patrzył ostro na Hiroto. - Idę za tym co lepiej prowadzi oddział.
- Coś powiedział? - złapał go za kimono.
- Sądziłem, że jesteś świetnym dowódcą, ale już zmieniłem zdanie! Rozwalasz oddział! - odepchnął od siebie rękę Porucznika.
- Hintaro, nie ważne co nas łączy, jeśli zaraz nie przestaniesz...!
- Nie przestanę! Mówię to co myślę i nie możesz mi nic za to zrobić!
- Ja ciągnę oddział w dół!? A co ona takiego niby zrobiła, że się od nas odwróciłeś?!
- Przez ten tydzień? Daje radę ogarniać sama wszystkie sprawy, mimo, że na każdym kroku kładliśmy jej kłody pod nogi! Gdy my schowaliśmy przestraszeni ogon, ona poszła do Centrali walczyć o oddanie więźnia. Do tego w zaledwie tydzień przekonała do siebie połowę oddziału, mimo twoich ciągłych prób oczerniania jej! Prowadzi jakąś sprawę, o której nam nawet nie powiedziała, bo nie może nam ufać, ani na nas polegać. A my co zrobiliśmy? W jeden pieprzony tydzień skłóciliśmy cały oddział! Do tej pory każdy mógł do nas przyjść w każdej sprawie, a teraz? Nikt nie ma odwagi przyznać się na głos, że polubili Taicho, bo wielkiemu Porucznikowi się to nie spodoba. W jeden tydzień upodobniłeś się do innych Kapitanów tyranów, których tak nie akceptujesz!
- Wystarczy!
      Mija podeszła bliżej, ale nie zdążyła zareagować. Asashi złapał chłopaka za kimono i szarpnął. Azuma natychmiast się wyrwał i wyprowadził, ku zaskoczeniu wszystkich prosty cios w szczękę Porucznika. Asashi zatoczył się kawałek do tyłu. Mija podeszła bliżej by go zatrzymać, jednak Porucznik machnął ręką tak, że Kapitan w ostatniej chwili odskoczyła by nie dostać w twarz.
- Przestańcie! - krzyknęła Fumiko i Niko, biegnąc w ich stronę, zostały jednak natychmiast złapane przez Torę i Nitoriego.
- Puszczaj!
- Nie, to zbyt niebezpieczne! Nie wiadomo co tym idiotom strzeli do łba! - powiedział Tora, nie pozwalając się wyrwać, szarpiącej się Fumiko.
       Asashi doskoczył do Azumy, wymierzając cios, który został natychmiast zablokowany. Oficer nie zdążył jednak zatrzymać ciosu z łokcia w policzek. Zatoczył się do tyłu, upadając na podłogę i plując krwią. Mija dostrzegła, stojącego w drzwiach Toshiro i kiwnęła mu głową. Obydwoje natychmiast doskoczyli do walczących. Mija złapała za ubranie Porucznika i odciągnęła go od oficera, na którego znów chciał się rzucić. Jednym sprawnym ruchem przycisnęła go do ściany.
- Powiedziałam dosyć! Nie potrafisz zrozumieć?!
     Chłopak szarpnął się, próbując się wyrwać. Mija jednak wygięła mu ręce do tyłu, przyciskając mocniej do ściany, powodując u mężczyzny jęk bólu.
- Spróbuj jeszcze raz, a wrzucę was obydwoje do celi! - warknęła.
     Odwróciła  głowę w stronę Hitsugayi i Azumy. Toshiro stał za plecami, wciąż klęczącego Azumy i przykładał mu katanę do szyi. Ten idiota przynajmniej się nie szarpał.
- Puszczaj go! - wrzasnęła Azuri.
- Azuri, nie! - próbowała uspokoić ją Fumiko.
- Zamknij się! - odezwał się zimno Toshiro, uwalniając trochę swej energii, sprawiając, że ściany zaczęły pokrywać się lodem. - Nie obchodzi mnie, że Mirini- Taicho, próbowała być dla was miła i pozwalała wam na zbyt dużo. Ja nie jestem twoim kolegą, jeszcze raz się tak do mnie odezwij, a pożałujesz.
     Wszyscy zadrżeli gdy lód pokrył sufit, a na korytarzu zrobiło się przeraźliwie zimno.
- Ochłonąłeś? - zapytała, gdy Asashi na chwilę przestał się szarpać.
- Wal się!
     Docisnęła go mocniej do ściany.
- Puść go! Asashi! - usłyszała krzyk Azuri.
- Azuri, przestań! - krzyknęła Asari.
      Zmrużyła oczy, słysząc świst i huk. Odepchnęła Porucznika na podłogę i odwróciła się, łapiąc między palce sztylet, wycelowany w jej serce. Spojrzała na przyciskaną do ziemi, przez Asari, trzecią oficer. Wzięła zamach i rzuciła sztyletem. Azuri krzyknęła krótko, a sztylet wbił się w podłogę kawałek od jej twarzy.
- Zdajesz sobie sprawę co grozi za nieudany zamach na Kapitana? - warknęła.
- Nic mnie to nie obchodzi! Jak śmiesz go dotykać?!
- Dosyć! Przegięliście. Odsuwam was od wszystkich spraw!
- Co? Zawieszasz nas? - zdziwiła się Asari, podnosząc się z ziemi.
- Nie możesz! - zawołał Nitori.
- Owszem, mogę! Do momentu, aż nie zaczniecie się zachowywać jak na wysokich rangą oficerów przystało, jesteście zawieszeni! Przynosicie wstyd swojej randze! Jaki wy przykład dajecie innym! Nie macie prawa nawet dotknąć żadnego raportu, czy wyruszyć na jakąkolwiek misję. Chcę wiedzieć o każdym waszym wyjściu z bazy i każdym działaniu. Koniec z pobłażaniem wam!
- Myślisz, że obchodzi nas twój ro...
-Nitori! Czy wy nawet przez krótką chwilę nie potraficie pozbyć się tej waszej niechęci!?
- Azuma, ty już swoje powiedziałeś!
- Nie ogarniasz?! Za to wszystko powinna wrzucić nas do celi, albo jakby chciała to i zabić, a ona nas tylko zawiesiła. Zamiast pogarszać sytuację, to się zamknij!
-  Jeśli się dowiem, że ktoś złamał rozkaz, to zapewniam, że od razu wyląduje w celi i nic mnie  już nie obchodzi wasz status w oddziale. A teraz wynocha, nim zmienię zdanie i faktycznie wrzucę was do celi!
      Hitsugaya odsunął się od Azumy, chowając miecz, a Fumiko i Niko podeszły do klęczącego.
- Nic ci się nie stało? - zapytała zaniepokojona Fumiko.
- Nie. W porządku.
- Bardzo cię przeprasza...
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina, nie miałaś na to wpływu.
- I tak przepraszam. - uśmiechnęła się smutno.
     Podniosła się z klęczek i podeszła do męża.
- Nie zrobił ci nic?
- Nie. - otarł krew z wargi.
- A szkoda.
     Wszyscy drgnęli zaskoczeni.
- Fumiko?
- Może by ci coś nastawił w tym głupim łbie. Trafiliśmy na wspaniałego Kapitana, a ty nie potrafisz tego docenić, ani nawet zauważyć. Dopóki nie zmądrzejesz nie zbliżaj się do mnie.
- Fumiko! - zawołał za odchodzącą kobietą, ta jednak nie zareagowała.
      Spuścił głowę, zaciskając dłonie na kolanach.
- My też już chodźmy. - powiedziała cicho Niko, pomagając wstać Azumie.
- Azuma. - zatrzymał ich Nitori. - Na prawdę wolisz ją od nas?
- To nie jest kwestia kogo wolę. Jesteście od lat moimi przyjaciółmi i towarzyszami, ale nie będę za wami szedł jak głupia owca skoro się z wami nie zgadzam. - obrócił się by spojrzeć na wciąż siedzącego pod ścianą Asashiego. - Lotos, symbol równowagi...Chyba powinniśmy zmienić kwiat oddziału.
- Azuma, jeśli wybierzesz ją...!
- To co, Nitori?! - rzucił wściekły, było widać, że ta cała sytuacja cholernie go boli. - Co zrobicie? Będziecie mnie gnoić tak samo jak Taicho! Jesteście wstanie upaść tak nisko?! Z resztą... I tak wszyscy jesteśmy już cholernie głęboko, daleko kopać nie będzie trzeba.
      Zostawił zszokowanych przyjaciół i odszedł z Niko.
- Pięknie. - westchnęła Mija.
- Taicho-sama, zabiorę się za odmrażanie ścian. - skłonił się przed dziewczyną wartownik.
     Mija zmierzyła go wzrokiem, po czym kiwnęła głową. Wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić. Mężczyzna stanął przed ścianą i zanucił coś pod nosem. Jego dłonie pokryły się niebieską poświatą. Mirini przyjrzała się uważnie poczynaniom żołnierza. Mężczyzna uderzył w ścianę, wszystko się zatrzęsło, jednak lód tak jak obrastał ścianę tak nadal to robił. 
- Nie rozumiem. To powinno...
- Lekceważysz mnie. - wtrącił Hitsugaya, ściągając na siebie uwagę wszystkich w korytarzu. - Tak prosta technika nie usunie mojego lodu.
- Chodź, musimy dokończyć pracę. - powiedziała Mirini, do niego.
     Chłopak kiwnął lekko głową i wszedł do gabinetu. Mija ruszyła od razu za nim. Wchodząc do środka stuknęła kostkami palców w zamrożoną ścianę, natychmiast cały lód na ścianach się skruszył i opadł na ziemię w postaci białego proszku.
- Pozamiatajcie to nim się rozpuści.
- Hai!
      Zamknęła za sobą drzwi.
- Nie spodziewałem się, że aż tak przegną.
- Ja też nie. Weźmy się za robotę.
- Jasne.
- Z tego wszystkiego zapomniałam o tym przeklętym raporcie.
- Zostawił go. - podniósł podniszczony i pokrwawiony zwój.
- To dobrze. Otwórz go.
       Wyszła na chwilę z gabinetu i zobaczyła sześć osób zabierających się za zamiatanie korytarza.
- Taicho? Potrzebujesz czegoś?
- Czy mógłby ktoś nam przynieść dzbanek zielonej herbaty?
- Już idę przygotować. - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Arigatou. - zamknęła z powrotem drzwi.
- Jak masz zamiar z nimi teraz postępować? - zapytał białowłosy, rozwijając zwój.
- Nie zamierzam zmieniać nastawienia, ale oni mnie nie chcą bo sądzą, że jestem za słaba. Pokażę im jak bardzo się w tej kwestii mylą.
      Kiwnął głową, dając znak, że rozumie.
- Dobra, zobaczmy to w końcu.

Misja:
Temat: 
Oddział:
Raportujący:
Temat:
Raport: 
Godzina: 3:45
Kraj: Japonia
Miasto: Karakura
Trafiliśmy na trzy plusy, idące w stronę lasu. Nie zatrzymując ich, ruszyliśmy ich śladem. Tak jak w poprzednich przypadkach zatrzymały się na skraju lasu. Nim jednak zniknęły, rozbłysły bardzo słabym światłem. Wcześniej nie zostało to prawdopodobnie zaobserwowane z powodu zbyt dużej widności. Po zniknięciu plusów, zaobserwowaliśmy na ziemi, w miejscu w którym stały, jasną poświatę, która ciągnęła się po ziemi w głąb lasu. Ruszyliśmy ich śladem.

               ATAKUJĄ PUSTE I CO...

- Wow, w końcu jakiś raport różniący się od innych. - mruknął Hitsugaya.
- Przymknij się. Znaleźli coś i przez to zostali zaatakowani.
     Usłyszeli pukanie do drzwi. Mija schowała raport, wyczuwając za drzwiami dziewczynę, którą posłała po herbatę, oraz szóstą oficer z ósmym oficerem.
- Proszę.
    Dziewczyna z tacą weszła przodem i postawiła czajniczek i dwa kubki na stoliku.
- Dziękuję.
    Kobieta skłoniła się i wyszła.
- O co chodzi?
- O nic. Przestań, Asari!
- Nie. Przestań być takim tchórzem. - syknęła, różowowłosa.
     Mija uniosła brew, patrząc na obydwoje.
- Chcemy prosić o możliwość wyjścia do szpitala.
- Sama chcesz prosić. - warknął.
- Chcesz do nich iść czy nie, do cholery!?
- Przestańcie! - przerwała im Mija. - Przyszły z czwórki jakieś informacje?
- Jeszcze nie. - mruknęła Asari.
- Idźcie. - dała im pozwolenie.
- I jeszcze... wiem, że powinna sama przyjść, ale... - odchrząknęła Asari. - Azuri chciałaby wyjść na spacer.
- I nie mogła sama przyjść?
- Na to wygląda. - mruknęła.
- Zwariuję z wami. - westchnęła. - Wyjątkowo bo mam dużo pracy, więc się zgadzam, ale macie sami przychodzić z takimi sprawami.
- Hai!
- Idźcie, chcę wiedzieć jak się obudzą.
     Wróciła do pracy z Hitsugayą, gdy tylko wyszli.
- Dobra, pisali to na bieżąco. Początek jest zapisany starannie atramentem, a resztę dopisał pewnie czymś w rodzaju długopisu ze Świata Żywych. - mruknęła analizując raport.
- O co chodzi z tym "CO"?
- Nie wiem. Może miał napisać " COŚ", ale nie zdążył.
- Skoro nie określił co ich atakowało, to znaczy, że nie był wstanie tego dostrzec, lub nie rozpoznał tego czegoś.
- Nie sądzę by było to coś nieznanego Seireitei, więc albo dobrze się maskowało, albo było zbyt szybkie by mogli to zobaczyć.
- A co do reszty... poszli zostawionym śladem, dotarli do czegoś i zostali tam zaatakowani.
- Na to wygląda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz