Translate

wtorek, 9 maja 2017

ROZDZIAŁ 20


- Wow, Azuma-san, czy to jest raport z tamtej misji?
- Hai! - odparł spokojnie.
- Ech, zajęło wam to tylko tydzień.
- Gomen, Porucznik miał go przynieść już wcześniej.
- Więc czemu tego nie zrobił i dlaczego wysłał ciebie? To jego raport.
- Raczej znasz odpowiedź na to pytanie, Taicho.
- Niestety. - westchnęła. - Mówiłam ci, nazywam się Mija.
- Nie rozumiem.
- Mam imię i wolę jak inni mówią do mnie po imieniu. Nie musisz mnie ciągle tytułować.
- Nie jesteśmy w bliskich relacjach.
- Wszędzie musicie robić problemy? Wiem, że nie pałacie wszyscy do mnie jakąś szczególną sympatią, choć ty jeden przynajmniej po mnie nie warczysz, ale czy sprawi ci duży problem zapamiętanie jednego imienia?
- Nie, Mija-sama.
- Dziękuję.
      Potarła, bolące skronie.
- Wszystko w porządku?
- Interesuje cię to? - zdziwiła się. - Jestem niechcianym Kapitanem, naprawdę cię interesuje co ze mną?
     Mężczyzna milczał krótką chwilę.
- Nie mam powodów by cię nie akceptować, przynajmniej w tej chwili.
- Inni znajdują powody. Dlaczego?
- Nie wiem.
- Dlaczego masz do mnie inne podejście?
- Nie wiem.
- A co wiesz? - położyła głowę na biurku.
- Jeśli chcesz, Mija-sama, mogę zrobić za ciebie dokumenty i zostawię gotowe byś jedynie je podpisała.
- Dlaczego?
- Jesteś przemęczona.
- No i?
- ...jestem pod wrażeniem. - odparł w końcu.
- Czego?
- Przez nasz oddział przepływają raporty z każdego innego oddziału. Zazwyczaj dokumentami zajmowały się trzy a i czasem nawet pięć osób. Ty od tygodnia dajesz radę sama. Mogę pomóc.
- Dużo dzisiaj mówisz.
     Mężczyzna wyglądał przez chwilę na zdziwionego.
- Rzadko czuję potrzebę mówienia.
- Co? Czujesz potrzebę upewnienia mnie, że nie jestem beznadziejna w tym co robię?
- ...
- Nie musisz. Zapewne Fumiko-san, lub ktoś inny przekazał wam informację z pierwszego spotkania.
      Azuma kiwnął głową.
- Więc znasz moje zasady. Nie potrzebuję waszej aprobaty, choć byłoby miło. Mam zamiar prowadzić oddział po swojemu. Czy wam się to podoba czy nie. Ale nie w moim interesie jest robić wam na złość. Gdybyście tylko zechcieli popatrzeć to zobaczylibyście, że nasze ideały są podobne. Ja już to widzę.
-....Sokka.
- Azuma-san. Zapomniałam się tym zająć. Zdrajca z dziesiątego oddziału z którym walczyłam trafił do naszego oddziału. Co z nim?
- Ja... - patrzył na dziewczynę zaskoczony.
- Co? Nie mów mi, że raport w tak ważnej sprawie też się zawieruszył, bo to już nie będzie zabawne. - zawołała wściekła.
- Nie. Sumimasen. Osobiście go przesłuchiwałem, jednak nie sporządziłem raportu. Przyjmę za tę niedopatrzenie karę.
-  Sokka... - mruknęła, mierząc mężczyznę uważnym spojrzeniem. Łatwo było zauważyć, że jest zły. - Azuma-san, mam rozumieć, że to ty nie wykonałeś swoich obowiązków, a nie ktoś inny.
- Hai!
      Westchnęła.
- Fumiko-san, wspominała mi trzy dni temu, że Asashi powinien za niedługo przynieść mi napisany przez ciebie raport, więc?
- Musiała się pomylić.
- Azuma-san, nie denerwuj mnie! Przestań go bronić. Wiem, że to on nawalił, znowu i do tego zrobił to celowo. Przymrużałam na to oko, przy mało istotnych sprawach i biegałam jak głupia za tymi raportami, ale miarka się przebiera. To nie jest raport z zamkniętej sprawy! Doskonale to rozumiesz! Chodzi o kilkudziesięciu zdrajców, którzy niewykryci, zorganizowali się pod naszymi nosami. A on nie przynosi mi ani raportu, ani żadnych informacji na temat śledztwa! To jest przesada! - krzyknęła. - Kto miał przynieść mi raport?!
- Ja...
- Azuma-san, już powiedziałam, że to nie jest śmieszne. Rozumiem twoje powody, ale przestań w tej chwili. Wiesz dobrze, że nie mogę mu nic zrobić. Nie zdeklasuję, ani nie zawieszę, bo zbyt wiele osób jest z nim związanych. Chcę wiedzieć na kim mam polegać, do cholery! Bo jak nie, to mam taką współpracę w poważaniu. Odsunę was wszystkich i będę polegać na Fumiko-san i Niko-san!
-...- westchnął. - Przesłuchiwałem więźnia razem z Asari. Jest ona mistrzem w zdobywaniu i przekazywaniu informacji. Pierwszy etap przesłuchania zakończyliśmy trzy dni temu, bez większych sukcesów. Przesłuchanie tradycyjnie trwa dwa dni, po tym czasie byliśmy zmęczeni i chcieliśmy odpocząć. Napisałem raport, Asari mi towarzyszyła. Gdy skończyłem ona poszła z pięcioma żołnierzami odprowadzić więźnia do celi, a ja poszedłem przekazać ci raport. Nie było cię jednak w gabinecie. Asashi był w swoim, przekazałem mu go, chcąc iść odpocząć. Zapewnił mnie, że odda ci go, gdy tylko pojawisz się w kwaterze. Była przy tym Fumiko, więc sądziłem, że to zrobi.
- Ona pewnie też. - westchnęła. - Azuma-san, proszę byś od dziś do załagodzenia sytuacji w oddziale osobiście przynosił mi wszystkie raporty, lub przekazywał je Fumiko-san, lub Niko-san.
- Hai!
- Czego się dowiedzieliście?
- Niewiele. Ich celem było zabicie ciebie, Taicho. W kolejnych akcjach, mieli pozbywać się innych ważnych oficerów. Chcieli zburzyć porządek w Seireitei i w ostateczności pozbyć się Kapitanów.
- Sokka. Coś jeszcze?
- Sądzimy, że działali pod czyimiś rozkazami. Bełkotał coś o " Zemście Trzech Króli".
- Trzech Króli? Co to ma znaczyć?
- Nie wiem. Kolejne przesłuchanie miało się odbyć jutro, ale...
- Jakie znowu ale? - spytała nieco za ostro, spodziewając się złych nowin.
- O tym też miał cię poinformować. - poczochrał czarną czuprynę.
- O czym?
- Godzinę temu na terenie więzienia pojawili się żołnierze Centrali.
- Centrali?! - patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem. - Czego chcieli?
- Więźnia. Centrala chce jak najszybciej ukarać go, by pokazać, że nie tolerują zdrady. Asashi się z nimi wykłócał, ale nie mógł nic zrobić. Zagrozili, że aresztują każdego kto sprzeciwi się rozkazom czterdziestu sześciu.
- Co takiego!? - krzyknęła, zrywając się z miejsca. - Żartujesz sobie?! Zabrali więźnia przeznaczonego do przesłuchania i nikt mnie o tym nie raczył poinformować! Czy wy zdajecie sobie w ogóle, do cholery, sprawę jak ważne jest to śledztwo?!
- Taicho...
- Jeśli zostanie skazany już się do niego nie dostaniemy. A on posiada informacje o swym możliwym zleceniodawcy, o współwinnych. A co jeśli po Seireitei kręci się więcej zdrajców?!
- Gomenasai!
- Idziemy! - zarzuciła na ramiona zdjęte wcześniej Haori.
- Dokąd?
- Jak to dokąd? Do Centrali, odzyskać więźnia.
- Ale....


      Stanęli przed potężnymi drzwiami, prowadzącymi do sali, gdzie przebywało czterdziestu sześciu radnych, rządzących Seireitei.
- Dobra, w tym momencie nie mam pewności, czy był to najlepszy pomysł, ale skoro zostaliśmy zaanonsowani, to nie ma odwrotu.
- Od początku wiedziałem, że to zły pomysł i dlaczego ja też tu muszę być?
- Boisz się, oficerze? - zakpiła.
- Nie, ale...
- Nawarzyliście piwa, to teraz ktoś go musi wypić. Wybacz, ale ja jestem za młoda na alkohol.
- Nie śmieszne.
      Dziewczyna zaśmiała się krótko, po czym natychmiastowo spoważniała, wyczuwając zmianę natężenia energii w pomieszczeniu za drzwiami.
- Za chwilę nas wpuszczą. Byłeś kiedyś przed ich obliczem?
- Nie. A ty, Taicho?
- Raz...Źle to wspominam. Jak wejdziesz, idź za mną. Zatrzymaj się dwa kroki za mną i skłoń się. Nie odzywaj się, postaram się odpowiadać za ciebie, ale jak już będą oczekiwać twojej odpowiedzi myśl co mówisz. Stój prosto, nie patrz w ziemię, ale nie podnoś na nich wzroku, najlepiej patrz na tył mojej głowy. Unieś spojrzenie gdy  ktoś cię o coś zapyta. Gdy zaczynasz mówić do nowej osoby skłoń głowę. Nie unoś głosu i nie daj się omamić. Gdy coś im nie pasuje, obrócą sprawę przeciw tobie, ale wtedy ja się tym zajmę. Miejmy nadzieję, że o nic cię nie zapytają.
      Przełknął ślinę.
- Strasznie dużo tych zasad.
- To nawet nie połowa... We wszystkim musisz zachować umiar. Nie pokazuj strachu, ani zbytniej pewności siebie. Bardzo ich to drażni, ogólnie jak mają zły dzień są cholernie drażliwi.
- Wywnioskowałaś to wszystko z jednego spotkania z nimi?
- Porozmawiamy później. Pamiętaj co mówiłam.
- Hai!
      Potężne drzwi zostały otwarte od środka, przez dwóch mężczyzn z zasłoniętymi przez materiał twarzami.
- Mirini - Taicho, ty i twój oficer jesteście oczekiwani.
- Hai! Arigatou.
      Weszli do dużej sali. Wokół nich  na podwyższeniach siedzieli ludzie, z osłoniętymi, przez materiałowe ścianki, twarzami. Widoczne były zaledwie cienie. Zatrzymała się na środku i skłoniła przed głową rady.
- Mirini - Taicho, co sprowadza, bez wcześniejszej zapowiedzi, ciebie i twojego piątego oficera?
- Przepraszam za ten nietakt. Jednak sytuacja była nagła i nagląca. Nie miałam innego wyjścia.
- Więc o co chodzi? - odezwał się z boku kobiecy głos.
       Odnalazła wzrokiem miejsce skąd wydobył się głos i kiwnęła ledwo zauważalnie głową.
-  Niepokoję was ze względu na więźnia, który został zabrany przed godziną z celi w moim oddziale.
- Owszem. Ten zdrajca zostanie ukarany za swe zbrodnie. - odezwał się znów przewodniczący.
- Z całym szacunkiem, jednak sądzę, że jest to zły pomysł.
- Jak śmiesz! - zawołał jeden z mężczyzn. - Twoim zdaniem należy uwolnić zdrajcę?!
- Nic podobnego. Zostałam źle zrozumiana. Zdrada każdego rodzaju powinna zostać ukarana, tym bardziej takiego stopnia, jednak w tym przypadku jest to pośpieszna decyzja. Więzień nie został jeszcze należycie przesłuchany.
- Jego wina jest oczywista. - oburzyła się kolejna osoba.
- Oczywiście, w tej kwestii nie ma żadnej wątpliwości. Jednak początkowa faza przesłuchania ukazała kilka kwestii, które muszą zostać sprawdzone, a bez jego wiedzy nic nie osiągnę.
- Jakie kwestie?
      Zmrużyła oczy i przez ułamek sekundy analizował co może powiedzieć.
- Więzień nie był skory do udzielania odpowiedzi. Jednak moi podwładni doszli do wniosków, że prawdopodobnie byli pod czyimiś rozkazami, do tego jest możliwość, że w Seireitei wciąż są zdrajcy, których trzeba natychmiast zlikwidować, by nie dopuścić do powtórzenia sytuacji z przed kilku dni.
- Sokka. - odezwał się przewodniczący rady, po czym zamilkł na kilka minut. - Kto przeprowadzał przesłuchanie?
- Wszystko odbywało się pod moją kontrolą. - nagięła lekko fakty. - Wszelkie pytania mogą być...
- Nie wątpię, że miałaś wszystko na oku, Kapitanie, jednak chcę wiedzieć kto.
- Mój piąty oficer Hintaro Azuma, oraz szósta oficer Egami Asari.
- W takim razie oficerze. Czego dowiedziałeś się od więźnia?
- ...
     Chłopak milczał chwilę, nie wiedząc czy powinien się odzywać. Widząc jednak bardzo delikatne skinienie głowy swojej Kapitan, skłonił głowę przed mężczyzną i zaczął mówić.
- Przesłuchanie rozpoczęliśmy pięć dni temu i trwało bez przerw przez dwa dni. W tym czasie więzień nie powiedział zbyt wiele. Przez te dwa dni obrzucał nas głównie wyzwiskami i groźbami, jednak pod koniec przesłuchania powiedział kilka rzeczy, które mogą świadczyć, że dla kogoś pracowali i może być więcej zdrajców.
- Co powiedzieli na temat swego rzekomego pracodawcy?
- Nic konkretnego. - odpowiedziała Mija.
- Mirini - Taicho, wolałbym by odpowiadał jednak twój oficer.
- ...
     Zamilkła pozwalając chłopakowi mówić.
- Tak, jak powiedziała Mirini- Taicho, nie dał do zrozumienia dla kogo pracuje.
- Jednak powiedział coś co sprawiło, że mieliście takie podejrzenia, prawda?
- Hai!
     Azuma już rozumiał, co Mija miała na myśli mówiąc, by uważać na słowa. Dziewczyna dała jasno do zrozumienia oficerowi, że nie chce by informacja o Trzech Królach wychodziła na razie na światło dzienne, a oni zadają pytania na które ciężko odpowiedzieć, by nie powiedzieć za dużo.
- Więc?
- Sumimasen. Próbowałem przypomnieć sobie czy nie mówił czegoś jeszcze, jednak jedyne co mówił to, to, że ich poświęcenie nie pójdzie na marne, a plan zostanie wykonany. W takim razie jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że nie było to tylko czcze gadanie i faktycznie dalej coś planują. Do tego ich poziom mocy był na bardzo wysokim poziomie. Walczący tam użytkownik Bankai miał zaledwie dwadzieścia pięć lat. Z naszych informacji wynika, że w Akademii był raczej przeciętny, bardzo mało prawdopodobne, więc by w zaledwie cztery lata po zakończeniu nauki wzrósł tak bardzo w siłę. Podobnie było z innymi. Byli młodzi, ledwo zdołali zdać Akademię, a następnie w bardzo szybkim tempie wzrośli w siłę. Podejrzewamy w tej sytuacji, że ktoś musiał ich trenować.
- Rozumiem.
- Oficerze, dlaczego nie użyliście ostrzejszych metod przesłuchania? Za pomocą tortur moglibyście wyciągnąć więcej informacji.
- Z całym szacunkiem. - przerwała Mija, starając się odciągnąć uwagę od Azumy. - Jeśli pozwolicie. Mój oddział nie wykorzystuje tortur fizycznych podczas przesłuchań, chyba, że nie ma innej opcji.
- W tej sytuacji nie było. Nie chciał mówić.
- Oczywiście, że były. Potrzebowaliśmy jednak na nie więcej czasu. Nasz oddział stosuje bardziej subtelne metody tortur, dające lepsze efekty.
- Co masz na myśli, Kapitanie?
- Fizyczne tortury na niektórych działają, na innych nie. Niektórzy mają bardzo wysoki próg bólu inni potrafią się wyłączyć. Wtedy ani nie reagują na tortury ani nic nie powiedzą. Nasze metody nie pozwalają na odcięcie. Od schwytania do pierwszego przesłuchania więzień czekał w celi pozbawionej światła, gdzie przez trzy dni nie pozwalano mu spać. Następnie trafił wykończony na salę przesłuchać, która oświetlona została bardzo ostrymi lampami. Po trzech dniach spędzonych w ciemności, jest to bardzo bolesne i nieprzyjemne. Przez te dwa dni był zalewany gradem pytań, bombardowany ostrym światłem, oraz w dalszym ciągu nie pozwalano mu spać. W ten sposób pod koniec przesłuchania moi podwładni wyciągnęli z niego kilka rzeczy. Po przeniesieniu do celi pozwolono spać mu blisko trzynaście godzin...
- Dlaczego?! Pozwoliłaś mu się zregenerować! - oburzyła się jedna z kobiet.
- Nic podobnego. Tak długi sen bardzo źle wpływa na organizm. Taka osoba jest bardziej zmęczona i zaspana, niż jakby nie spał jeszcze jednej doby. Jednocześnie nie ma obaw, że straci rozum od zbyt długiego braku snu. Przez kolejne kilka dni znów spędził w ciemnościach, gdzie strażnicy uniemożliwiali mu sen i nie dawali jedzenia, jedząc samemu przy nim, co niszczyło jego morale. Prawdopodobnie jutro, gdybyście go nie zabrali , mielibyśmy o wiele więcej informacji.
      Radni zaczęli rozmawiać między sobą, myśląc nad najlepszą decyzją. To co Miji udało się wyłapać z tego szumu, wcale nie przypadło do gustu.
- Mirini - Taicho, wspólnie uznaliśmy, że bezpieczniejszą opcją będzie pozostawienie więźnia w naszym więzieniu...
- Ależ...
- Jednakże rozumiem twój punkt widzenia, więc jeśli wciągu trzech najbliższych dni  zaproponujesz taktykę, dzięki której szybko zdołamy zamknąć tę sprawę, to przemyślimy to raz jeszcze. To wszystko...
- Czy mogę od razu przedstawić jedną z możliwych taktyk?
- Ech...Tak, oczywiście.
      Uśmiechnęła się delikatnie, czując na plecach spojrzenie swego oficera. Wiedziała, że mimo, że jest zdenerwowany wizytą tutaj, to dokładnie ją ocenia.
- Sugeruję byśmy pozwolili mu uciec.
- Co takiego?! -  oburzyło się kilka osób.
- Cisza! - uspokoił zgromadzenie przewodniczący. - Kapitanie, czy możesz bardziej szczegółowo objaśnić twój plan?
- Oczywiście. By łatwo i szybko odnaleźć ludzi z którymi pracuje należy go wypuścić i śledzić. Jako, że nie może pozostać w Seireitei będzie musiał uciec i wcześniej czy później spotka się z innymi. Oddział dwunasty z tego co się orientuję, posiada urządzenia umożliwiające śledzenie celu. Moglibyśmy je wykorzystać. Proponuję by zrobić to w taki sposób.
- Nie powiedzieliśmy, że się zgadzamy. - denerwowała się jakaś kobieta.
- Ależ nic takiego nie twierdzę, po prostu staram się jak najlepiej zobrazować mój tok myślenia.
- Proszę kontynuować, Taicho.
- Moi, lub wasi ludzie, nieistotne kto, przeprowadziliby go z powrotem do mojego oddziału. Spędziłby tam kilka dni. Wszczepiono by w tym czasie w niego nadajnik, oraz przeprowadzono by kilka przesłuchań, które jak można się spodziewać niewiele by pomogły. Uznalibyśmy naszą porażkę i moi ludzie przeprowadzili by go z powrotem do Centrali, jednak nim by się tu dostał, zdołałby uciec. Wtedy wkroczyłabym ja i mój oddział specjalny. Udalibyśmy się jego śladem, który doprowadziłby do jego towarzyszy.
- A jeśli nie spotka się z nimi?
- Jeśli będzie to zbyt długo trwać, to schwytamy go i przekażemy w wasze ręce i zabierzemy się za tę sprawę z innej strony.
- A jeśli wam ucieknie?
- Nie ucieknie. Moi ludzie są najlepsi z najlepszych. Nikt nie umknie pościgowi mojego oddziału, a już tym bardziej jeśli będzie miał nadajnik, z tego co słyszałam nie tak łatwo się go pozbyć tym bardziej jeśli się nie wie o jego istnieniu.
- Sokka. Przemyślimy twój pomysł i damy ci znać w najbliższym czasie, Taicho. To wszystko.
- Hai! Arigatou. - skłoniła się, podobnie jak oficer i ruszyła do wyjścia.
      Odetchnęli obydwoje głęboko gdy wyszli na zewnątrz.
- Świeże powietrze, jak miło.
- Czy powiedziałem za dużo?
- Nie. Świetnie się spisałeś. Stare zgredy, wiedzą jak ciągnąć za język.
- Czy domyślili się, że coś ukrywamy?
- Jest taka szansa. Moje wtrącenie dało znak, że nie chcę byś mówił. Dałeś im jednak wyczerpującą temat odpowiedź, więc może umknęło to ich uwadze, ale to nie ważne, gdyby mieli takie podejrzenia od razu zadali by pytania. Muszę teraz obmyślić jakieś inne pomysły.  To wymyślone na kolanie, może nie wystarczyć.
- Uważam, Mija - sama, że ten pomysł był bardzo dobry i jest bardzo duże prawdopodobieństwo powiedzenia się go. Jeśli dasz im inną opcję, wybiorą tą która im najbardziej odpowiada.
- Może masz rację. Marzę o pójściu spać, ta atmosfera w oddziale zabija mój dobry humor.
     Chłopak jedynie kiwnął głową.
- Taicho?
- Hai?
- Skąd wzięłaś ten pomysł na tortury podczas przesłuchań?
- Ach, to... improwizowałam. - uśmiechnęła się szeroko. - Słyszałam, że Asari potrafi za pomocą Shikai czytać w myślach, ale z jakiegoś powodu tym razem to nie zadziałało.
- Skąd...
- Yare, Yare... - przeczesała sobie włosy palcami. - Tak bardzo mnie lekceważyć... Nie wiem czy to zwykła ignorancja, czy już głupota. Uwierz mi, bardzo łatwo zdobywa się informacje gdy nikt nie bierze cię na poważnie.
     Wzdrygnął się widząc, bardzo delikatny uśmiech na ustach dziewczyny. Sam nie wiedział dlaczego, ale wzbudził w nim niepokój.
- Wiesz, są trzy rodzaje dzieci.
- Nani?
- Diabełki, aniołki i te które zmieniają maskę w zależności od sytuacji. Powiedzmy, że moją aureolę podtrzymują bardzo duże rogi, a skrzydła też mam nie byle jakie. - uśmiechnęła się znaczącą, przypominając o symbolu swojej władzy. - Ci lekceważeni mogą więcej, bo nikt ich nie bierze na poważnie, ale wracając. Jako, że już zauważyłam, że nawet w naszych aktach możliwości oficerów są utajone. Uznałam więc, że lepiej tego nie wykorzystywać, ale stwierdzenie, że pytaliśmy go, ale nie chciał mówić nie przeszłoby, to wymyśliłam bajeczkę.
- To niebezpieczne okłamywać ich.
- Nie w moim przypadku. Jestem nowym Kapitanem. Gdyby znali działania naszego oddziału, choć raczej się tym nie interesują, to powiedziałabym, że to moje innowacje. Gdyby zaś zechcieli zrobić kontrolę, co się nie zdarza, powiedziałabym, że odeszłam od tego gdyż nie chcieliście się na to zgodzić i burzyło to harmonię w oddziale, jakby jeszcze taka istniała...
- Miałaś mi powiedzieć skąd tyle o nich wiesz.
- Ach, tak. Odpowiadając na tamto pytanie, to wiem o tym wszystkim z jednego spotkania tylko po części. Gdy miałam osiem lat, Urahara powiedział mi o tym wszystkim, jako, że był zakaz nałożony przez Centrale miał przez to kłopoty.
- No tak, pamiętam, ale nie wiedziałem, że ciebie też wezwano.
- Centrala chciała wymazać mi pamięć, jednak Kapitanowie przekonali tych zgredów, że pamiętając lepiej przygotuję się do objęcia stanowiska. Rozmowy, a raczej awantura trwała przez kilka godzin. Byłam dzieckiem, więc poza przytakiwaniem nie miałam zbyt wiele do roboty, więc się przysłuchiwałam. Poza tym zawsze byłam zbyt wyszczekana i nie umiałam zachować manier, więc Urahara przez trzy dni przygotowywał mnie jak mam się tam zachowywać.
- Sokka. Nie rozumiem jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Powiedziałaś, że nie mogę patrzeć na nich i mam ukazywać im należyty szacunek, jednak ty tego nie robiłaś.
      Zaśmiała się.
- To prawda. To proste, w zależności od stopnia możesz, a niekiedy wręcz musisz sobie pozwolić na więcej. Jestem Kapitanem, więc nie powinnam im się kłaniać w pół za każdym razem, ale przede wszystkim jestem głową szlacheckiego rodu. Gdy ktoś wysoko urodzony, ukazuje zbyt mocno swe oddanie jest to źle przez nich odbierane. Jako podlizywanie, lub wręcz kpinę z nich.
- Dlaczego?
- Nie są głupi. Wiedzą co się o nich mówi, że mają się za nie wiadomo kogo. Zachowując się w ten sposób możesz spowodować, że uznają, że się z nich wyśmiewasz.
- Sokka.
- Myślałam, że macie kontakty z członkami Rady.
- Nie. Czasami dostajemy wezwanie, ale wtedy zawsze szedł Asashi, byśmy nie zrobili czegoś głupiego, większość z nas nie potrafi trzymać języka za zębami gdy trzeba.
- Sokka, no popatrz a przy mnie idzie im idealnie. Poza tobą, Porucznikiem i Azuri z żadnym z nich jeszcze nie rozmawiałam, ba poza pierwszym dniem nawet ich nie widuję.
- No tak. Czasem mamy też zlecenia ochrony członków rady w podróży, ale to rzadko i nigdy nie rozmawiamy z nimi.
- Dobrze, wracajmy. Czas najwyższy. - spojrzała na ogarnięty snem Seireitei.
- Miałem  wrażenie jakbyśmy spędzili tam trzy godziny, a to ledwo godzina.
- Taa, tam czas zawsze idzie inaczej. Na naszą niekorzyść. Do zobaczenia.
- Nie wracasz do kwatery?
- Nie. Moja służka, która została ranna w czasie ataku, mnie potrzebuje. Dopóki nie dojdzie do siebie będę nocować tam. Azuma-san?
- Tak?
- Wiem, jako że jesteście przyjaciółmi może to być dla ciebie trudne, ale czy mógłbyś przekazywać mi informacje, które Porucznik zechce zataić. Przynajmniej te ważne.
-...stawiasz mnie w trudnym położeniu, Taicho. Nie zamierzam łamać twoich rozkazów, ale jednocześnie...
- Chcesz być wierny przyjaciołom, rozumiem to. Też złamałam kilka rozkazów dla przyjaciół. - uśmiechnęła się lekko. - Nie mówiłam tego.
- Hai!
- Dlatego to nie jest rozkaz, tylko prośba. Nie musisz mi donosić o każdym szczególe, ale jeśli uznasz coś za naprawdę ważne...
- Wtedy przyjdę.
- Dziękuję. W takim razie spokojnej nocy.
- Oyasuminasai.
      Machnęła na pożegnanie ręką i zniknęła przy pomocy Shunpo.
- Czego chcesz? - zatrzymała się przed swym domem.
- Niemiła jak zwykle. - odezwał się Hitsugaya, pojawiając się obok. - Byłem ciekaw czy dalej sobie radzisz równie tragicznie, jak dotychczas.
- Zamknij się. Właściwie to też chciałam z tobą o czymś porozmawiać, ale nie tu. Chodź!
- O czym? - ruszył za dziewczyną.
- Mija- chan, Hitsugaya-san..., to znaczy Taicho...
- Cześć Sari. W domu wszystko w porządku?
- Tak, bez zmian. Ayano zjadła dzisiaj więcej i nie trzeba było jej do niczego zmuszać. Teraz śpi.
- Sokka. Sari, my musimy jeszcze porozmawiać, czy możesz przynieść coś do picia.
- Hai! Może być zielona herbata?
     Hitsugaya kiwnął lekko głową.
- Tak, może być.
- W takim razie już przygotowuję.
-Dziękuję.
      Razem udali się w stronę sypialni Miji, uprzednio zaglądając do Ayano. Tak jak mówiła Sari kobieta spała mocno.
- Więc co się dzieje?  - usiadł na poduszce przy niskim stoliku. - Masz problem dalej z oddziałem?
- Niezmiennie, ale nie o to chodzi. Mam kilka spraw, których nie możemy rozwiązać.
- Co to za sprawy?
- Chodzi o... - zamilkła, wyczuwając zbliżającą się Sari.
     Odwróciła się w stronę drzwi, gdy te się rozsunęły.
- Dziękujemy ci, Sari.
- Nie ma za co. To moja praca.
- I tak dziękuję. - uśmiechała się szeroko.
       Spoważniała, gdy dziewczyna tylko opuściła pokój.
- Sprawy są dosyć poważne.
- Co masz na myśli?
- Dokładnie chodzi o trzy. Każda jest inna, ale mam wrażenie, że są ze sobą powiązane. Znalazłam wspólną płaszczyznę i nie podoba mi się to. Choć nie mam dowodów. W pierwszej chodzi o plusy. Od ponad stu lat w mieście Karakura w Japonii, stale znikają plusy.
- Jak to?
- Jedna z moich jednostek bada tę sprawę, jednak nie znaleźli żadnych informacji, ani dowodów.
- To wyślij lepszych.
- Nie mogę. - westchnęła. - Nie ufam im na tyle by z nimi współpracować w tak ważnej sprawie, dopóki nie przestaną zachowywać się jak dzieci nie zamierzam powierzać im ważnych spraw. Dlatego proszę ciebie o pomoc. Grupa wysłana do Świata Żywych jest niezawodna. Mają na swoim koncie 250 misji, poza tą jedną, która stoi w miejscu, wszystkie inne zostały zakończone pomyślnie. Dlatego martwi mnie fakt, że nie mogą nic znaleźć. Według raportów, plusy tracą kontakt z otoczeniem, niektóre wrzeszczą, błagając o pomoc, inne w ciszy idą przed siebie. W ostateczności idą na skraj lasu lub do zaułka, gdzie po prostu znikają.
- Może to jakiś Pusty.
- Nie sądzę. Moi ludzie są doświadczeni, nie wyobrażam sobie, by mogli od tak po prostu nie wyczuć Pustego i to przez sto lat.
- Pewnie masz rację.
- Nie wiem co o tym myśleć. Nie można od tak po prostu wyparować. Na przestrzeni stu lat tylko w Karakurze zniknęło ponad dziesięć tysięcy plusów.
- Dziesięć tysięcy?
- Tak. Doszłam do informacji, że nim zaczęło się to w Świecie Żywych podobne zniknięcia miały miejsca tutaj. Znikały plusy z Rukungai, sprawa nie została rozwiązana, jednak zniknięcia się skończyły.
- Czy plusy znikają tylko w Karakurze, czy w innych miastach też?
- Nie mam pojęcia. Możliwe, że tylko tam, ale równie dobrze, tam może ich znikać najwięcej, dlatego o nim piszą. Trzeba by to sprawdzić w Dwunastym oddziale, ale pójdę tam w ostateczności.
- Dobra jakie są kolejne sprawy?
- Druga, duża ilość pustych przedostaje się do Soul Society.
- Tak, miałem całkiem sporo raportów na ten temat.
- Właśnie. Niepokoi mnie to. Tydzień temu odczytałam raport o trzech Menosach, które dostały się do Rukungai.
- Żartujesz?
- Nie. Moi ludzie tutaj zawalili. Zlikwidowali je, ale nie sprawdzili w jaki sposób się dostały tutaj. Muszę ich o to dopytać, jednak spóźniają się. Mam nadzieję, że niebawem będą z powrotem. Jestem jednak pewna jednego, same się tu nie dostały.
- Też tak myślę. Jeden Menos, przybijający się przez te wszystkie zabezpieczenia jest czymś nierealnym, a tym bardziej trzy jednocześnie.
- Dokładnie. Trzecia sprawa, jest związana z ostatnim atakiem.
     Zmrużył oczy, słuchając uważnie.
- Zdrajca był przesłuchiwany przez moich ludzi. Oczywiście informacja dotarła do mnie z opóźnieniem. Tym razem to też moja wina, nie dopilnowałam tego.
- Nie możesz pilnować wszystkiego.
- Wiem. Wyciągnęli z niego jedynie, że ich porażka nie poszła na marne, plan się powiedzie, a " Trzech Króli" zwycięży.
- Trzech Króli?
- Więcej od niego nie wyciągnęli.
- No ale próbują dalej, nie?
- W tym problem, że nie. Centrala odebrała nam go, bo chcą jak najszybciej go ukarać i dać za przykład dla innych.
- I co teraz?
- Poszłam do nich. Poprosiłam o zwrot więźnia na czas trwania śledztwa. Mają to jeszcze przemyśleć, ale w tym czasie stoimy w martwym punkcie.
- Sokka.
- Tak jak mówiłam, mam przeczucie, że te sprawy są połączone, ale...
      Wstała.
- Co?
- Pokażę ci do jakich opcji doszłam.
     Podeszła do szafy i wyjęła z niego czyste zwoje i sprzęt do pisania.
- Nie spodoba ci się. Pierwsza moja myśl gdy połączyłam te kwestie była prosta.
     Białowłosy rozszerzył z zaskoczenia oczy, zdając sobie sprawę o czym dziewczyna prawdopodobnie myśli.
- Nie mów mi, że jakiś psychol przemienia plusy w puste i wysyła do Soul Society.
- Nie wiem, to jest moim zdaniem najbardziej logiczna wersja. Ktoś tworzy puste i wysyła je tutaj, tylko po co?
- Sprawdza szybkość naszych reakcji?
- Lub szczelność barier.
     Zapisywała na papierze kolejne spostrzeżenia.
- A jaką w tym wszystkim rolę mają zdrajcy?
- To proste. Bez dowodów, są tylko kozłem ofiarnym. Są największym zagrożeniem w tej chwili, więc nikt nie będzie się sprzeczał z tym, że to oni za tym stoją, ale mimo to mam wrażenie, że mają z tym coś wspólnego. Ktoś musi to kontrolować.
- Dobra, zastanówmy się na co jeszcze mogą być im plusy.
- Hmm, dla wiedzy?
- Nie żyją zbyt długo w formie duchów, a większość nie wie nawet, że umarli.
- Ale niektóre unikają Pogrzebu Duszy i dość długo się pałętają.
- Niech będzie. Co jeszcze... Dla energii?
- Raczej nie mają jej zbyt wiele. - odparła z lekkim powątpiewaniem.
- Nie, ale w większych ilościach może wystarczyć, a niektóre mają dość sporo ukrytej w sobie mocy. Mogą ją w nich rozwijać i gdy jest wystarczająco duża pobierać.
- Okej. Piszę. Żaden z tych wniosków mi się nie podoba.
- Mi też nie. Mówisz, że te zniknięcia mają miejsce od stu lat?
- Tak. Sprawa jest ściśle tajna.
- Nie dziwię się, to może sprowadzić spore kłopoty, jeśli zostawimy to tak sobie.
- Więc jak, pomożesz mi?
- Tak, jasne. Dasz mi dostęp do raportów z tych spraw? Puste możemy sobie darować, bo sam mam ich sporo na biurku, ale o plusach nie wiedziałem.
- Zgoda. Przyjdź do mnie jutro do bazy. Przejrzymy wszystko i postanowimy się co dalej. Sądzę, że wcześniej czy później będziemy musieli udać się do Karakury osobiście. Przeszukaj wasze raporty. Z tego co wiem Uchiba - Taicho zajmował się zniknięciami plusów.
- W porządku. A jak oddział?
- Średnio. Większość omija mnie szerokim łukiem, ale piąty oficer chyba mnie zaakceptował...chyba.
- Dobra, czas odpocząć. To do jutra. O dziesiątej?
- Tak jasne. Zdążę może ogarnąć bieżące sprawy. Pod warunkiem, że nikt nie będzie mnie sabotował.
- Może powinnaś ostrzej im pokazać kto z was rządzi.
- Myślę nad tym, ale obawiam się, że to może mieć odwrotny skutek. - westchnęła.
- Okaże się.
- Tak. Oyasumi.
- Oyasumi.
       Z cichym westchnieniem wyszła z pokoju i udała się do łaźni, gdzie ku jej zaskoczeniu przygotowana była gorąca kąpiel.
- Sari, mój aniele. Tego mi było trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz