Translate

wtorek, 30 maja 2017

ROZDZIAŁ 23


     Przejrzeli ze znudzeniem resztę raportów co  było jednak zwykłą stratą czasu i nie wniosło nic nowego do sprawy. Razem posprzątali wszystko i poukładali na odpowiednie regały. Wypili resztkę zimnej herbaty i posiedzieli chwilę w ciszy.
- Nie mam pojęcia jak zabrać się za tę sprawę. - westchnęła huśtając się na krześle.
- Taicho? - do gabinetu wszedł Azuma.
- Coś się stało? - spytała, wychylając się lekko za mocno i cudem ratując przed upadkiem, usiadła prosto, ignorując prychnięcie Hitsugayi.
- Przyszła informacja z czwartego oddziału.
- I?
- Yosuke się obudził.
- Świetnie, najwyższy czas. Od razu idziemy z nim porozmawiać.
- Hai!
- Chodź Toshiro.
- Idę.
- Taicho?
- Hai?
- Przepraszam za tamtą sytuację. Nie powinienem dać się tak ponieść emocjom.
- Nie powinieneś. - potwierdziła.
- A w sprawie zawieszenia...
- Azuma, przykro mi. Jestem ci bardzo wdzięczna, że stanąłeś po mojej stronie, ale dopóki wszyscy nie będziecie się zachowywać jak należy nie cofnę go.
- Nie o to mi chodziło. Nie proszę byś go cofała, rozumiem dlaczego nas ukarałaś. Chodzi mi o sprawę więźnia z Centrali, miałem się tym zająć. A potem reszta...
- Tak, wiem. - westchnęła. - Wszystko się chrzani. Nie mogą się po prostu ogarnąć?
- To pewnie jeszcze potrwa.
- Nie martw się. Załatwię to wciągu najbliższych dni. A w sprawie więźnia. Osobiście go tu przyprowadzę. Proszę byś wskazał mi oficera z poza waszej dziewiątki, który jest dobry w przesłuchaniach, a potem przetrzymamy go tak długo jak się da, aż będę mogła cofnąć zawieszenie. Nie powtarzaj tego innym.
- Hai! Twoja dwudziesta oficer jest dobra w przesłuchaniach. Uczyła się u Asari.
- Sokka. Jak się nazywa?
- Kyoko Aida.
- Dziękuję. Pójdziemy już.
- Hai!
     Mija z Toshiro opuścili bazę i udali się w stronę koszar oddziału czwartego.
- Toshiro? - zapytała gdy weszli do szpitala.
- Hmm?
- Dajesz radę ogarniać tę sprawę i jeszcze twój oddział? Jeśli potrzebujesz to możemy zwolnić.
- Ty się wyrabiasz, więc czemu ja bym nie miał?
- Tak pytam. Mi pomagali do teraz Azuma i Fumiko.
- Ja też mam pod sobą oddział.
- Matsumoto dużo ci pewnie z dokumentami nie pomaga.
-  Większość zwala na Trzeciego oficera, ale trochę robi.
- Sokka.
- Gdzie on leży?
- Nie wiem, trzeba się zapytać.
- Tam masz jakiegoś chłopaka. - wskazał ręką.
- Cholera, znowu on. Dobra, spokojnie. - wzięła głęboki oddech.
      Podeszła do jednego z niewielu Shinigami na korytarzu inni niestety byli obecnie zajęci.
- Przepraszam, ty jesteś Hanataro, prawda?
- Ttaicho-sama? - pokłonił się przerażony.
- Spokojnie, nie gryzę. Chcę jedynie wiedzieć gdzie leży mój jedenasty oficer, ranny na misji w Świecie Żywych.
- Hhai! Niedawno się obudził.
- Dlatego tu jestem.
- Sumimasen! Jest w sali numer piętnaście na końcu tego korytarza.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnęła się ciepło, starając się jak najbardziej uspokoić chłopaka.
- Hai, Taicho-sama! - skłonił się.
- Czy inni się obudzili?
- Z tego co wiem, to jeszcze nie.
- Sokka. Ja Ne!
- Sayonara, Taicho!
- Kto to? - zapytał Toshiro gdy kawałek już odeszli.
- Nowy tutaj. Jąkał się jak szukałam sali Ayano. Myślałam, że mnie trafi, ale jedna z dziewczyn go wyratowała.
- Sala 15? To ta. - mruknął, zatrzymując się koło drzwi.
- Na to wygląda.
       Złapała za klamkę i pociągnęła drzwi w prawo, rozsuwając je.
- Przepraszam tu nie wolno...Oh, Taicho-sama?
      Obydwoje dostrzegli pielęgniarkę, która blokowała im wejście do środka.
- Przepraszam, ale nie można jeszcze do pacjenta wchodzić. Jest bardzo słaby...
- Przykro mi, ale musimy natychmiast z nim porozmawiać. Nie będziemy go męczyć.
- Ależ, to może mu zaszko...
- Proszę, zejdź z drogi. - przerwała jej.
- Hhhai, Taicho-sama, proszę wybaczyć! - skłoniła się i natychmiast przepuściła  Kapitanów, a sama wyszła.
- Ty jesteś...? Taicho-sama? - wydusił z siebie zaskoczony chłopak, próbujący się podnieść z łóżka.
- Leż. - uniosła dłoń, powstrzymując go.
      Mężczyzna kiwnął lekko głową, kładąc się. Mija przyjrzała mu się uważnie. Od pasa w dół przykryty był kołdrą a wyżej ciało było pokryte licznymi bandażami, które w niektórych miejscach zaczęły już zmieniać kolor, na jasno różowy.
- Spodziewałeś się Porucznika?
- Ja...Właściwie to tak. - potwierdził.
- Nazywam się Mirini Mija, choć pewnie to wiesz. To jest Kapitan Hitsugaya, dowodzi Dziesiątym oddziałem.
- Ohayo gozaimasu, Taicho.
      Hitsugaya skinął mu głową, zostając jednak z tyłu i pozwalając Miji, zająć się swoim człowiekiem.
- Przepraszam, Taicho, za niewykonanie misji.
- To nie twoja wina. - usiadła na krześle obok. - Jak się czujesz?
- Jakby mnie coś poszatkowało, - skrzywił się lekko. - ale bywało gorzej.
- Mam nadzieję, że szybko wrócisz do formy.
- Hai! Muszę wracać na służbę...
- Nic z tych rzeczy, nawet jak wyjdziecie ze szpitala, musicie trochę odpocząć. Razem z Hitsugayą-Taicho, osobiście zajęliśmy się tą sprawą i chcielibyśmy wiedzieć co tam zaszło. Twój raport wiele nie objaśniał.
- Hai! Starałem się zdążyć napisać cokolwiek. Sądziłem, że nie będzie już okazji by... - zaciął się.
- Sokka.
- Czy pozostali...? To znaczy... Pielęgniarka nie chciała mi nic powiedzieć, twierdząc, że mam odpoczywać.
     Mija patrzyła ze smutkiem na mężczyznę, który trzymał się ostatniej nadziei, że nikomu nic się nie stało.
- Przykro mi. Zginęli Nitoshi Uroshi i Aname Saru, reszta jest w różnym stanie. Jak na razie tylko ty się wybudziłeś.
- Shimatta! - warknął, zakrywając twarz przedramieniem. - Obiecałem im, że zawsze sprowadzę ich do domu.
       Mija nie do końca wiedziała co robić, patrząc na płaczącego mężczyznę.
- Zrobię wszystko by dowiedzieć się kto za tym stoi. - położyła mu dłoń na barku. - Powinnam kogoś poinformować? Mieli rodzinę, kogoś bliskiego?
- Nie. - odparł, ocierając łzy i patrząc zaszklonymi oczami na dziewczynę. - Oddział był ich domem.
- Sokka. Poczekamy z pogrzebem, aż wyjdziecie  wszyscy ze szpitala, Harugaki-san.
- Arigatou, Taicho.
      Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Taicho?
- Hai?
- Mów mi proszę po imieniu. Nie lubię jak inni używają mojego nazwiska.
- Zgoda. Pod warunkiem, że mogę liczyć na to samo. - uśmiechnęła się szerzej.
- Ale...
- Proszę. - uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Arigatou, Mija-sama.
- Rozumiem, że jesteś osłabiony, ale postaraj sobie przypomnieć jak najwięcej.
- Hai! - ułożył się wygodniej na poduszkach, krzywiąc się przy tym z bólu. - Przez ostatnie kilka dni nie mieliśmy szczęścia. Nie mogliśmy znaleźć żadnych plusów, które miałyby zniknąć, inne nic nie wiedziały na ten temat, więc je odsyłaliśmy. W końcu po całej nocy bezowocnych poszukiwać znaleźliśmy trzy plusy. Zatrzymały się na skraju lasu i rozbłysły bardzo słabym światłem. Nie wiem skąd ono się brało. Po chwili plusy przepadły, a na ziemi dostrzegliśmy poświatę pozostawioną po nich i ciągnącą się w stronę lasu. Zatrzymaliśmy się by opisać to w raporcie, jakby coś się stało by choć tyle tutaj dotarło i poszliśmy dalej.
- Dobrze. Tyle było w raporcie. Co wydarzyło się dalej?
- Nie mam pojęcia. - zacisnął pięści na pościeli. - To nie była moja pierwsza misja. Nie raz brałem udział w takich z których cudem uchodziłem z życiem, jednak pierwszy raz czułem się jak bezradne dziecko, które nie może nic zrobić.
- Co masz na myśli? - zapytał Hitsugaya, podchodząc bliżej.
- Przebiegliśmy tym śladem jakieś piętnaście kilometrów. Ślad prowadził dokładnie na wschód, nigdzie nie skręcając. Wylądowaliśmy przy jakiejś niewielkiej kapliczce. Tyle by klęknąć i się pomodlić. Przy niej znikał ślad. Jednak nic więcej tam nie było, nie licząc duszącej energii, która nie wiem skąd się brała. Podzieliłem pozostałych na dwuosobowe grupy i poszli się rozejrzeć po okolicy czy nie ma tam czegoś podejrzanego. Ja zostałem przy kapliczce. Chciałem jej się przyjrzeć. Od niej najmocniej czuć było tę energię, ale nic nie byłem wstanie tam znaleźć...
        Mija dała oficerowi chwilę by ten zebrał myśli.
- Usłyszałem krzyk moich ludzi. To byli Nitoshi i Aname, natychmiast tam pobiegłem, reszta szybko dołączyła. Byli ranni, ale nie byli wstanie powiedzieć co ich zaatakowało. Nagle poczuli cięcie na plecach, jeden po drugim. Minęła krótka chwila jak otoczyło nas kilkadziesiąt pustych. Byliśmy w szoku, bo nikt z nas, ani radar ich nie wykrył. Wyrosły jakby spod ziemi. Były przeciętne, Aname miała problem bo rana mocno jej doskwierała, więc ją wspierałem. I wtedy to się stało. Nagle krzyknęła i padła na ziemię nieprzytomna. Po chwili ja oberwałem, czułem jak przebija mnie katana, widziałem jak materiał jest rozerwany i odstaje, jakby ta katana tam była, ale ani jej nie widziałem, ani nie widziałem i nie czułem jej właściciela. Coś mnie uderzyło i przeleciałem kawałek. Patrzyłem jak moi ludzie dostają jeden za drugim. Nikogo tam nie było a mimo to pojawiały się nowe rany. W zaledwie w minutę to coś pokonało nas wszystkich. - zacisnął mocniej pięści. - Wycofałem się na drzewa by dopisać zdanie do raportu. Sądziłem, że to koniec. Nie zdążyłem napisać wszystkiego gdy usłyszałem jak koło mnie strzelają gałęzie. Odskoczyłem, potem poczułem znów ostrze i chyba straciłem przytomność. Później przebudziłem się na chwilę. Było już jasno, więc musiało być już trochę później. Udało mi się wezwać pomoc i znowu zemdlałem.
- Rozumiem.
- Nic więcej nie pamiętasz? - zapytał Hitsugaya. - Jakieś szczegóły?
- Niestety nie. W tej chwili więcej sobie nie przypomnę.
- Nie przemęczaj się. - nakazała Mija. - Musisz odpoczywać. Powiedz nam jeszcze gdzie dokładnie znajduje się ta kapliczka.
- Masz zamiar tam iść, Mija-sama?
- Razem z Hitsugayą-Taicho.
- To może być niebezpieczne, Taicho. Nie lepiej wziąć jeszcze głównych oficerów?
- Niestety nie mogę.
- Dlaczego?
- Obecnie masz najwyższą rangę w oddziale. - parsknął Toshiro.
- Jak to?
- Zawiesiłam ich.
- Zawiesi... Dlaczego? - spytał zdziwiony.
- Porucznik i piąty oficer pobili się na głównym korytarzu, a trzecia oficer zaatakowała mnie sztyletem.
- Co? - wyglądał na zszokowanego. - Azuma i Asashi się pobili?
- Hai!
      Parsknął śmiechem.
- Przepraszam, Taicho. To do nich podobne. Niech zgadnę Azuma cię polubił, a Asashi nie?
- Tak, skąd wiesz?
- Znam ich już trochę lat. Myślałem, że tak będzie jak zostaniesz wcześnie Kapitanem, ale nie sądziłem, że Azuma tak szybko się przekona do ciebie, Taicho. Musisz być świetnym Kapitanem.
      Mija patrzyła chwilę na niego zdziwiona.
- Mam nadzieję, że tak będzie. Nie było u ciebie nikogo?
- Była Asari i Nitori, ale weszli dosłownie na minutę bo chwilę później przyszła pielęgniarka, a chwilę później ty.
- Pewnie mnie wyczuli.
- Mówili, że za niedługo wrócą.
      Parsknęła cicho śmiechem.
- Ciekawie. Więc jak dotrzeć do tej kapliczki?
- W trzeciej strefie Karakury jest plac zabaw, łatwy do znalezienia. Jest zaraz przy lesie. Tam się to wydarzyło. Z tamtego miejsca należy iść wgłąb lasu prosto na wschód.
- Sokka. My już pójdziemy, dziękujemy. Odpoczywaj.
- Hai!
- A i jeszcze. Złożyłeś im już raport?
- Hai! Pobieżny bo więcej nie zdążyłem. Dlaczego pytasz, Taicho?
- Są zawieszeni, mają się nie mieszać w żadne sprawy. Nieważne. Nie mów im nic więcej. Jakby się burzyli to powiedz, że to moje polecenie. Muszę w końcu ich ogarnąć, bo jeszcze trochę i wysadzą cały oddział.
- Hai, Taicho!
- Ja Ne! - uśmiechnęła się, chcąc wyjść.
- Taicho?
- Tak? - cofnęła się.
- Ja... uważajcie na siebie w Świecie Żywych z Kapitanem Hitsugayą. Ja wiem, że dla Kapitanów to nie jest pewnie zbyt wielkie wyzwanie, ale to coś było na prawdę niebezpieczne.
- Nie martw się. Będzie w porządku. Przyjdę zobaczyć jak się czujesz jak wrócę i powiem ci co odkryliśmy.
- Arigatou, Taicho.
- Mówiłam ci, jestem Mija.
- Sumimasen, Mija-sama.
      Uśmiechnęła się i wyszła.
- Kolejny po twojej stronie.
- Możliwe.
      Przyjrzała się ludziom wokół siebie.
- Przepraszam? - podeszła do jednej z pielęgniarek.
- Hai, Taicho-sama?
- Chciałam zapytać w jakim stanie są pozostali moi ludzie, którzy zostali zaatakowani w Świecie Żywych i czy Ayano Harayaki się obudziła.
- Harayaki-san się jeszcze nie wybudziła, tak jak twoi podwładni, są oni w stabilnym stanie.
- To dobrze. Bardzo proszę poinformujcie o ich stanie oficera Harugaki. - wskazała głową drzwi. - Bardzo się o nich niepokoi.
- Oczywiście.
- Arigatou.
        Obydwoje wyszli spokojnie ze szpitala i poszli drogami, wijącymi się niczym labirynt.
- To jak, ruszamy? - spytał Hitsugaya.
- Trzeba by.
- Poprosiłem o jedną jednostkę z oddziału dwunastego by zbadali teren.
- Świetnie. Nawet o tym nie pomyślałam.
- Poprosiłem też kogoś do ochrony dla nich, byśmy my mogli iść w tym czasie w teren.
- Okej.
- Pójdę ich poinformować, że mają się zbierać.
- Dobra, ja pójdę przekazać Fumiko, że wszystko jest na jej głowię.
- Za godzinę przy Senkaimonie.
- Hai!
      Rozeszli się w swoje strony. Mija się nie śpieszyła, szła spokojnie przed siebie, ciesząc się kilkoma minutami spokoju. Wskoczyła na jedną ze ścian by przeskoczyć na drugą stronę, by mieć szybciej.
- Zostawcie mnie!
      Usłyszała wołanie.
- Haraki?
      Przeskoczyła na kolejną ścianę.
- No weź maleńka. Jesteś słodziutka.
- Powiedziałam byście dali mi spokój!
- Ale uparta. Jesteś z tego Czternastego oddziału, nie? Mówili, że dostają się tam tylko najsilniejsi, ale ty wyglądasz na słabiutką. Jaki masz stopień? Pewnie daleki do oficera. - zaśmiał się jakiś facet.
     Mija wskoczyła na drzewo i dostrzegła grupkę mięśniaków z Jedenastego oddziału, otaczających zielonowłosą. Jeden z tych dupków złapał Azuri za rękę i przyciągnął do siebie.
- Puść mnie!
- Nie bądź taki niekulturalny. Oddział Jedenasty i tak jest najsilniejszy, ale możemy miło przywitać członków Czternastki. Chodź z nami, oprowadzimy cię po naszej bazie. - odezwał się kolejny.
- Nie chcę! Zostawcie mnie! - krzyknęła, próbując się wyrwać.
- Nie. Idziesz z nami. - położył jej dłonie na barkach.
      Azuri skumulowała energię w prawej ręce i wzięła zamach na mężczyznę przed nią. Mija natychmiast pojawiła się obok, łapiąc za nią.
- Mirini? - szepnęli zaskoczeni mężczyźni.
- Wyraziła się chyba dosadnie, że nie chce z wami iść, prawda? - zapytała lodowatym tonem, uwalniając przerażającą energię. Wszyscy się cofnęli.
- My... to nie tak... Chcieliśmy jedynie pokazać jej okolicę.
- Moi ludzie znają tę okolicę lepiej niż wy wszyscy, więc się obejdzie.
- Hai!
- Na przyszłość nie dotykajcie bez pozwolenia nikogo z mojego oddziału może to się dla was źle skończyć. Wiem, że nie możecie się pochwalić zbyt dużą inteligencją, ale nawet jak na was, narzucanie się mojej Trzeciej oficer, jest głupie.
- Trzecia... Trzecia oficer? - z zaskoczeniem patrzyli na drobną dziewczynę.
- Poinformuję o tym zdarzeniu waszą Porucznik. A teraz zjeżdżać stąd, dopóki bardziej mnie nie zdenerwujecie!
- Hai! Gomenasai! - zawołali szybko się ewakuując.
- Nie potrzebowałam pomocy.
- Nie pomagałam tobie, tylko im.
- Nani? - spojrzała na swą Kapitan.
- Patrząc na to, że wyłamałaś mi prawie nadgarstek, to gdybyś go trafiła pewnie wysłałabyś go do szpitala, jeśli nie na cmentarz.
        Dziewczyna patrzyła na Mije z zaskoczeniem.
- Nie chciałam im zrobić krzywdy.
- Nie twierdzę tego. Broniłaś się. Następnym razem jakby coś takiego się zdarzyło, to...
- Nie będę przychodziła do ciebie się żalić i prosić o pomoc. - prychnęła.
- Ech... jakbyś kiedyś czuła taką potrzebę to nie ma problemu, ale chodziło mi o to, że powinnaś się bronić, ale nie wysyłaj ich do szpitala. Nie potrzebne nam straty, nawet wśród takich bezmózgów.
- Hai... - mruknęła cicho, widocznie zaskoczona.
- Mogę cię o coś prosić?
- Jestem zawieszona. - wróciła do swojej starej osobowości.
- Wiem, pamiętam. To tylko drobiazg. Możesz przekazać Fumiko, że ruszam do Świata Żywych i że ona za wszystko odpowiada? I jakbyś mogła poinformować, że Yosuke-san się obudził. Reszta pewnie czeka na jakieś informacje, a nie wiem czy Azuma już wszystkim o tym powiedział. Możesz to zrobić?
- Tak. Przekażę jej.
- Dziękuję. Do zobaczenia.
- Taa...
       Zielonowłosa odeszła pośpiesznie.
- Dlaczego tak ich się bałaś? - mruknęła pod nosem Mija, patrząc za podwładną.
       Oddaliła się od tamtego miejsca i położyła na jednym z większych dachów by chwilę odpocząć. Przymknęła oczy.
- Mija-chan! Ow...ow...ow...- mężczyzna przepadł przez próg i przeturlał się po podłodze.
- Urahara - Taicho, musisz bardziej uważać.
- Sumimasen. -  podniósł się z uśmiechem. - To nic wielkiego.
- Kiedyś zrobisz sobie krzywdę.
- Przesadzasz, Mija-chan.
- Co cię tutaj sprowadza? - odwróciłam się by wrócić do czytania zwoju z technikami Kido.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna.
- O co ci chodzi, Taicho? Dlaczego to mówisz?
- Bo nie chcę cię zostawiać.
- Nie rozumiem.
- Nie chcę cię zostawiać.
- Więc nie zostawiaj.
- Wrócę do ciebie.
- Dlaczego mnie zostawiłeś?
- Musisz być bezpieczna. - uśmiechnął się. - Zapomniałaś, że nie  możesz wszystkim ufać.
- Ale o kim mówisz?
- Osoby godne zaufania nie zawsze takie są.
       Odwrócił się by wyjść z pokoju.
- Taicho! Tęsknię za tobą...
- Wiem, dziecino. Jestem z ciebie dumny, Taicho. - uśmiechnął się szczerze.
      Mija otworzyła oczy, leżąc na dachu. Westchnęła, siadając.
- Znowu taki sen. O co chodzi?
      Spojrzała  na niebo i skrzywiła się lekko.
- Yare, Yare...Znowu się spóźnię. Hitsugaya mnie zabije.
      Wstała, przeciągając się, następnie pobiegła w stronę miejsca spotkania.
- Spóźniłaś się! Znowu! - powiedział ostro Toshiro.
- Już nie marudź. Zatrzymało mnie coś ważnego.
- Co?
- Sprawy oddziału. Mniejsza o to. Idziemy?
- Tak. - westchnął.
- Abarai? Idziesz jako ochrona? - zapytała czerwonowłosego.
- Hai!
- Dalej jesteś w Jedenastce?
- Hai! Jestem Siódmym oficerem.
- O, awansowałeś.
- Niedawno.
- Gratulacje.
- Raczej tobie gratulacje. Awansowałaś trochę wyżej.
- E tam, jedno stanowisko wyżej, ty jeśli dobrze pamiętam o cztery.
- Pięć. Bardzo zabawne.
     Mija zaśmiała się krótko, pozwalając by strażnicy bramy założyli jej pieczęć ograniczającą. Skrzywiła się, jak zwykle przy tym sztywnieje jej całe ciało. Rozruszała się lekko i poszła razem z Hitsugayą przodem. Stanęli na chodniku w środku miasta. Wyjęła nawigator.
- Hmmm, strefa trzecia.... Świetnie to po drugiej stronie miasta. Dalej rzucić nas nie mogło.
- Nie marudź. Chodź, zamiast marnować czas.
- Maruda. - wskoczyła na dach i przeskakując po kolejnych ruszyła we wskazanym przez Yosuke kierunku. Usłyszała piszczenie swojego komunikatora, jednocześnie odezwały się pozostałe.
- To Hollow, co robimy, Taicho? - zapytał jeden z ekipy badawczej.
- To nie nasze zadanie. Ktoś tu stacjonuje. Zajmie się nim. Będziemy likwidować tylko te które bezpośrednio się do nas zbliżą. - uznała.
- Hai!
- Toshiro?
- Co?
- Jak pójdziemy na zwiad. Znajdziemy tego Shinigami. Nie sprawdziliśmy kto tu wtedy stacjonował, może on.
      Kiwnął lekko głową.
- To tutaj. - powiedział dziesiąty oficer Dwunastego oddziału.
     Mija wylądowała na ogrodzeniu placu zabaw na którym bawiło się kilkoro dzieci, pod opieką rodziców. Dzień się chylił ku końcowi, więc pewnie zaraz będą się zbierać. Spojrzała na słońce będące zaraz nad budynkami. Skupiła uwagę z powrotem na pozostałych, którzy kierowali się w stronę lasu.
- Idziesz, Taicho? - zapytał Abarai.
- Stójcie. - zatrzymała wszystkich, poza Hitsugayą, który wyjął miecz z pochwy, wiszącej na plecach i poszedł dalej.
- Hollow? - zdziwił się jeden z członków Dwunastki. - Nic nie wyczuwam.
- Radar też milczy. - zdziwił się drugi, patrząc niepewnie na młodych Kapitanów.
- Abarai, czujesz? - spytała.
- Teraz tak, ale gdybyście nie zwrócili na nie uwagi... - wyjął katanę.
- Zostań z nimi. - poinstruowała. - To dziwne, że pięć pustych tak dobrze się maskuje. Dawno takich nie spotkałam.
- Ja trafiłem na takiego tylko raz, źle to wspominam. Zostańcie za mną. - powiedział do pozostałych.
        Mija zeskoczyła z płotu i wbiła miecz w maskę gnojka, który chciał dostać się na plac zabaw. Odwróciła w dłoniach ostrze, na które nabił się od razu kolejny pusty. Patrzyła ze spokojem na znikające szczątki stwora. Odwróciła się do Hitsugayi, który zlikwidował pozostałe.
- Dobra, czysto. - uznała, nie wyczuwając żadnego zagrożenia. - Idziemy dalej. Bądźcie czujni.
- Hai!
      Wskoczyli na drzewa i pognali na wchód, byle jak najszybciej odnaleźć kapliczkę. Mija zmrużyła lekko oczy, przeskakując na kolejną gałąź.
- Już się chyba ewakuowali.
- Co masz na myśli?
- Czujesz?
- Nic nie czuję.
- No właśnie. Yosuke mówił, że wyczuwali tam dławiącą energię. Jesteśmy już niedaleko, powinniśmy już coś wyczuwać.
- Można się było spodziewać, że nie zostaną w zdemaskowanym miejscu.
- Niestety. Mielibyśmy mniej roboty.
       Zeskoczyli na polanę w lesie.
- To chyba tutaj.
- Nie ma żadnej kapliczki. - wtrącił Abarai.
- Nie znaczy, że jej tu nie było.
- Nie lepiej będzie się rozejrzeć, może pomyliliśmy miejsca?
- Najpierw zobaczmy to miejsce. Jeśli nic nie znajdziemy pójdziemy dalej. - zakończył dyskusję Toshiro.
- Hai!
       Obydwoje spojrzeli na Mije, która stała pośrodku polany.
- To tutaj.
- Skąd wiesz, Taicho? - zapytał Renji, stając koło niej, Hitsugaya zatrzymał się po jej drugiej stronie.
- Sam zobacz, Abarai. - wskazała ręką przed siebie, na trawę.
- Nic tam nie widzę.
- Jak jesteś ślepy, to podejdź bliżej.
     Chłopak zrobił dwa kroki bliżej i zapadł się po same kostki w miękkiej ziemi.
-  Shimata! Nie mogłaś po postu powiedzieć o co chodzi, Taicho? - wyszedł cały umorusany błotem.
- Tak by było zbyt nudno. Poza tym wkurzasz mnie z tym ciągłym Taicho, Taicho, Taicho... Mów do mnie normalnie.
- Hai...
- Coś tu z całą pewnością było i w pośpiechu zostało to usunięte. Tak, że ziemia nie zdążyła nawet osiąść. Dowiedźcie się co tu było. - zwróciła się do Oddziału dwunastego. - Toshiro, my się trochę tu rozejrzyjmy i ruszajmy.
       Chłopak kiwnął głową i odszedł. Mija też zaczęła się rozglądać za czymś dziwnym, jednak nic konkretnego nie widziała.
- Mija!
- Co jest?
- Mam coś, chodź tu.
      Podeszła od razu do białowłosego, który przyglądał się drzewom.
- Co masz?
- Zobacz.
      Wskazał na głębokie wcięcia w drzewie.
- Co to?
- Wygląda na przetarcia od lin. Wyżej są zadrapania, pasujące do pustych.
- Ktoś tu przywiązał puste?
- Tak. Pytanie brzmi, po co.
- Dokładnie. Czyli co, w miejscu gdzie prawdopodobnie trafiały plusy, znajdowały się też puste.
- Chodźmy. Nie sądzę, byśmy więcej tutaj znaleźli.
- Też tak myślę. Abarai!
- Hai! - podszedł bliżej.
- My ruszamy. Miej oczy dookoła głowy. W razie czego natychmiast nas wzywaj.
- Hai!
- Powiedz komuś by zabezpieczył ślady na tych drzewach.
      Czerwonowłosy kiwnął głową a Kapitanowie pobiegli z powrotem w stronę miasta.
- Mam kilka wątpliwości w tej sprawie.
- Jakie?
- Co prawda moi ludzie zostali zaatakowani przez kogoś z Zanpakuto, ale jednocześnie plusy idą do miejsca gdzie są puste, może po prostu jakiś pusty jednak ma takie zdolności i je przyciąga do siebie a potem pożera.
- A te puste w okolicy.
- Nie wiem. Może potrafi kontrolować stworzone przez siebie puste.
- Może, jednak coś tam było i było to potężne, gdy się o tym dowiedzieliśmy zmieniło kryjówkę w ciągu kilkunastu godzin. To nie jest typowe zachowanie pustych.
- Raczej nie. Dobra, znajdźmy tego Shinigami.
       Skakali po dachach, szukając energii, stacjonującego obecnie w Karakurze Shinigami. Drgnęli, słysząc alarm, wydobywający się z komunikatora.
- Hollow.
- Już wiem jak go znajdziemy. Na pewno będzie tam gdzie pusty. - wyjęła urządzenie, przypominające telefon i pobiegła w tamtym kierunku. Stanęła z Hitsugayą na jednym dachu i obserwowała jak pokryty bliznami mężczyzna z łatwością niszczy pustego.
- Co sprowadza tu dwoje Kapitanów? - zapytał, nie patrząc w ich stronę.
- Nie sądzisz, że grzeczniej byłoby się najpierw przywitać.
      Mężczyzna odwrócił się w ich stronę i skłonił lekko.
- Jesteś Kapitanem tego Czternastego oddziału, a Pan Dziesiątego?
- Tak.
- Jestem Dziesiątym oficerem Jedenastego oddziału. O co chodzi?
- Moi ludzie dzisiaj z samego rana zostali zaatakowani. Badamy tę sprawę. Stacjonowałeś tu wtedy?
- O której godzinie dokładnie doszło do ataku?
- Między czwartą a piątą rano.
- W tym czasie zmieniałem się z chłopakiem z Oddziału piątego, więc nie wiem zbyt wiele, ale nie wyczuwałem tu nic niepokojącego. Może on coś będzie wiedział, choć nie wspominał.
- Sokka. Wiesz jak się nazywał?
- Nie.
- Dobra, dzięki za pomoc. Spokojnej służby.
- Dziękuję, nawzajem.
       Kapitanowie zniknęli by zająć się swoimi obowiązkami.

     Mija spojrzała na czarne niebo, które za niedługo zacznie się rozjaśniać i westchnęła cicho.
- Mam dość. Cała noc łażenia i żadnych profitów z tego.
- Odesłaliśmy piętnaście plusów i zniszczyliśmy trzy puste.
- Taa...szkoda, że te plusy nic nie wiedziały.
- Trudno, zbierajmy się. Miejmy nadzieję, że reszta coś znalazła.
- Taa, jestem wykończona.
      Miała już przeskoczyć na następny budynek gdy wyczuła bardzo słabą energię. Obróciła się i rozejrzała.
- Urahara...- szepnęła cicho.
- Co jest? Idziesz?
- Co? Tak, idę. Wydawało mi się.
       Spojrzała jeszcze raz na domy, jednak  nie wyczuwając nic pobiegła za Hitsugayą. Kierowali się w stronę miejsca pracy Oddziału dwunastego, gdy Miji rzuciło się w oczy coś czerwonego na gałęzi. Wylądowała na niej i nie wierzyła własnym oczom.
- Abarai! Ty cholerny idioto! Co ty tutaj robisz!? - wrzasnęła, zrzucając śpiącego chłopaka na ziemię.
- Co? Gdzie? - rozglądał się wokół zaspany.
- Co to ma być, Abarai!? Dlaczego zszedłeś z warty!?
- Ja nie...- rozglądał się zupełnie ogłupiały. - Gdzie ja jestem?
     Mija mrużąc oczy ukucnęła i dała mu z liścia na otrzeźwienie. Z całą pewnością coś było nie tak. Abarai nie należy do ludzi, którzy zostawiliby swoich i poszli spać.
- Co tu robisz?
- Nie wiem. Przed sekundą rozmawiałem z Mokuto, a teraz jestem tu...
      Mija szybko połączyła imię z dowódcą jednostki działającej na polanie.
- Shimata! - zostawiła chłopaka z Hitsugayą i pobiegła w stronę pozostałych.
- Taicho? - zdziwił się przywódca jednostki, podchodząc bliżej. - Jesteś tak szybko?
- Wszyscy są cali?
- Oczywiście. Wszystko jest w porządku.
- Nani? Nie dziwi cię, że Abaraia tyle nie było?
- Słucham? Jak to nie było? Przed sekundą z nim rozmawiałem.
- Co jest zgrane? Nie możliwe! Znaleźliśmy go śpiącego w lesie.
- Nie możliwe, Taicho. Rozmawiałem z nim chwilę temu. - rozejrzał się za chłopakiem. - Dziwne przed sekundą tu był.
- Kiedy dokładnie z nim rozmawiałeś?
- No dosłownie chwilę temu. Skończyłem z nim rozmawiać i wtedy podszedłem do ciebie, Taicho. Wszystko w porządku?
- Shimata! Byliście tu cały czas i nic...
- Nie było ich.
      Odwróciła się do Hitsugayi.
- O czym ty mówisz?
- Fizycznie może i tu byli, ale mentalnie już nie.
- Co?
     Oficer Dwunastego oddziału i pozostali jego członkowie, patrzyli z zaskoczeniem na idącego obok Hitsugayi, Abaraia.
- Mokuto, ładny mamy wieczór, prawda? - zapytał Toshiro.
- Tak, ale co to ma do rzeczy?
      Mija w ułamku sekundy zrozumiała co się dzieje.
- To, że przed chwilą zaczęło świtać. - westchnęła. - Cholera! Było tu zostać!
- Nani? To nie możliwe... - wszyscy rozglądnęli się zaskoczeni.
- Abarai, mówi, że rozmawiał tutaj z Mokuto, a potem obudziliśmy go w lesie. Nie pamięta by tam szedł.
      Chłopak potwierdził skinieniem głowy.
- Tutaj wydawało im się, że dopiero co z nim rozmawiali. Zmieniono ich wspomnienia.
- Albo raczej zatrzymano je wieczorem i teraz wybudziliśmy ich z transu.
- Cholera! Co z wynikami badań?
- Przynieście notatki. - polecił swym ludziom dowódca jednostki badawczej.
      Shinigami rozbiegli się po swych miejscach pracy i po chwili wrócili z nietęgimi minami.
- I co? - zapytał Hitsugaya.
- Nic nie ma. Wszystko przepadło. Pamiętam, że dużo notowałem, ale nic nie ma.
       Mija przymknęła oczy, próbując nad sobą panować.
- Sprawdzimy czy coś nie zostało. - zaproponował natychmiast Mokuto.
- Nie trzeba. - zatrzymała go Mija.
- Taicho?
- Ktoś się bardzo natrudził by was omamić. Mimo, że zrobił to pośpiesznie i na marnym poziomie, to nie sądzę by zmarnował ten czas i zostawił cokolwiek. Pamiętacie cokolwiek od chwili gdy odeszliśmy? Pamiętacie, że notowaliście. Wiecie co?
      Wszyscy pokiwali przecząco głowami, tylko Mokuto marszczył brwi, starając sobie coś przypomnieć.
- Robiliśmy prześwietlenie gruntu i tam coś było.
- Co?
- Nie wiem. Pamiętam, że luźna, niezbita ziemia tworzyła dużą przestrzeń i chyba cele...
- Dobrze, tyle wystarczy. Jeśli ktoś sobie coś przypomni natychmiast to do nas zgłaszajcie.
- Taicho. Przepraszam. - Abarai skłonił się przed nimi. - Przez moją nieuwagę wszystkie dowody zostały zniszczone.
- To nie twoja wina. To my powinniśmy byli tu zostać. Przecież to było oczywiste, że nie pozwolą nam tu się kręcić, ale wiemy przynajmniej kilka rzeczy.
- Jakie?
- Coś tu było i ktoś bardzo nie chce byśmy o tym wiedzieli. Z całą pewnością nie stoi za tym żaden pusty. Wracajmy, nic tu po nas.
- Hai!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz