Translate

wtorek, 16 maja 2017

ROZDZIAŁ 21



      Hitsugaya westchnął cierpiętniczo, czytając trzydziesty raport o plusach.
- To jest bezcelowe. Wszystkie raporty mówią o tym samym.
- Wiem. Nic dziwnego, że same raporty są krótkie, ale dziwiło mnie, że cała charakterystyka sprawy też jest krótka.
- I co?
- Przejrzałam kilka innych większych spraw. We wszystkich charakterystyka była bardzo rozbudowana, a tu po prostu nie ma nic więcej do zapisania.
- Cholera i co...
- Powiedziałem, że nie możesz wejść! Tylko Shinigami mają wstęp!
- Co tam się dzieje? - mruknął.
- Nie wiem.
     Wyjrzała za drzwi. Przy wejściu do bazy stało kilkanaście osób, przyglądając się zdarzeniu, w tym również Główni Oficerowie, oraz Fumiko, próbująca chyba załagodzić sytuację.
- Proszę! Przepuście mnie! Muszę porozmawiać z Miją- san.
- Nie masz pozwolenia! - krzyknął Shinigami.
- Sari? - zdziwiła się Mija.
- Co ona tu robi?
     Obydwoje patrzyli jak Sari, próbuje przecisnąć się koło strażnika. Ten złapał ją za ramię i odepchnął, a służka poleciała na róg ściany. Mija natychmiast za pomocą Shunpo pojawiła się za nią i złapała w ramiona. Mimo szybkiej reakcji, nie zdążyła wyhamować i sama uderzyła potylicą w ścianę.
- Taicho! W porządku? - zaniepokoiła się Fumiko.
     Mija zignorowała ją jednak.
- Mija - san? - wyszeptała oszołomiona dziewczyna.
- Sari, nic ci nie jest? - nie zwróciła uwagi na tępy ból głowy.
- Kręci mi się w głowie.
- Usiądź, jesteś biała jak ściana.
      Dziewczyna trzęsła się na całym ciele i z trudem łapała oddech.
- Sari! Spójrz na mnie, oy! Spokojnie!
- Pozwól, Taicho. To atak paniki, pomogę jej.
     Mija spojrzała na Fumiko, po czym zrobiła jej miejsce.
- Co zamierzasz?
- Uspokoję ją. Moje Zanpakuto może wprowadzać ludzi w iluzje. Co prawda moja moc jest dużo słabsza bez przebudzenia, ale powinno wystarczyć.
     Przyłożyła palec wskazujący do czoła, duszącej się dziewczyny. Po chwili wokół niej zagęściło się fioletowe Reyatsu. Natychmiast Sari zaczęła się uspokajać. Złapała kilka spazmatycznych wdechów i się rozpłakała.
- Już w porządku. Nic ci nie grozi.
     Mija podniosła się z ziemi z westchnieniem ulgi. Odwróciła się w stronę prowodyra całej tej sytuacji.
- Taicho, ja... nie chciałem...to był wypadek.
- Wypadek?! Pchnąłeś bezbronną dziewczynę na ścianę! - wrzasnęła wściekła, wszyscy odsunęli się lekko, czując gwałtownie ulatniającą się z dziewczyny energię, od której i najlepszym uginały się kolana.
- Wykonywał tylko swoje obowiązki. - bronił go Asashi.
- Nie prosiłam o twoją opinię!
     Chłopak najeżył się, chciał już coś powiedzieć, ale Mija uciszyła go jednym spojrzeniem.
- Próbowała wejść bez pozwolenia. - bronił się strażnik. - Miałem nikogo obcego nie wpuszczać.
- A nie wpadłeś na to, że trzeba było się mnie zapytać czy ją wpuścić, skoro szła do mnie! Daleko do mojego gabinetu nie masz!
- Ja kazałem mu nikogo nie wpuszczać z poza oddziału.
     Wyjaśnił Asashi, a w Miji aż się zagotowało.
- W takim razie, na przyszłość nie przekraczaj swoich kompetencji.
     Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami.
- Dobra, wystarczy. - odezwał się Hitsugaya.
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Hitsugaya!
- Jak chcesz. W takim razie sam się dowiem dlaczego Sari przyszła tutaj.
     Mija drgnęła lekko i prychnęła. Omiotła Porucznika i strażnika wściekłym spojrzeniem i uspokoiła swoją energię. Od razu wszyscy z ulgą nałapali powietrza do płuc.
- Sari? Lepiej się czujesz?
- Tak, już dobrze. Dziękuję.
- Co się stało?
      Dziewczyna znów się zatrzęsła a z oczu pociekły łzy.
- Sari?
- Sumimasen. Ja cały czas z nią byłam.
- Co z Ayano? - zapytała natychmiast, kucając obok niej.
- Ja wyszłam tylko na chwilę. Prosiła bym podgrzała zupę.
- Sari, do rzeczy! Co się stało?
- Nie było jej w pokoju. - płakała. - Leżała w łazience, cała we krwi.
      Wszyscy widzieli jak wszelkie kolory odpływają z twarzy Kapitan.
- Co z nią? - szepnęła cicho.
- Ogai-san zabrał ją do oddziału czwartego, ale nie wiem. - ocierała łzy. - Wyglądała jakby... - wybuchła niekontrolowanym płaczem i nic nie była wstanie już powiedzieć.
      Mija podniosła się blada z ziemi i w kolejnej sekundzie już jej nie było.
- Cholera! - mruknął pod nosem Hitsugaya. - Chodź Sari, odprowadzę cię do rezydencji.
- Ano? - odezwała się Fumiko.
     Toshiro spojrzał na nią obojętnie.
- Czy mógłbyś nam powiedzieć, Taicho, kim jest dla Miji- sama ta kobieta?
- Z tego co słyszałem to obserwowaliście Mije i nie wiecie tego?
      Dziewczyna spuściła zawstydzona głowę.
- Ayano - senpai opiekowała się Miją -sama, gdy zginęli jej rodzice i rodzeństwo. Wiele dla niej znaczy. - odezwała się cicho Sari. - Jak ona mogła to zrobić Miji - sama?!
     Azuri zadrżała słysząc jej wypowiedź.
- Dlaczego mówisz do niej tak bezpośrednio? - zadał pytanie Nitori.
     Sari spojrzała na niego zdziwiona.
- Przecież ona nienawidzi tytułowania. Wszyscy do niej tak mówią, wy nie?
- Widocznie nie zasłużyli. Chodźmy. - ruszył do wyjścia Kapitan. Przepuścił Sari w drzwiach lecz nim sam wyszedł zatrzymał się jeszcze.
- Nie radzę wam jej teraz denerwować.
- Nani? - odezwał się Asashi.
- Czuliście jej energię, prawda?
- I co z tego? - prychnął. - Uwolniła trochę energii i myśli że nas zastraszy.
- Mylisz się. Ona nawet nie jest świadoma, że coś uwolniła. Tyle co wyczuliście, było uwolnione samoistnie z powodu gniewu.
- Co? - zdziwił się.
- Lepiej się starajcie by nie uwolniła swej mocy przeciw wam. Tym bardziej teraz. Gdy bliskie jej osoby są zagrożone, robi się bardzo drażliwa.
- Dlaczego nam to mówisz? - zapytała Nanami.
- Nie chcę by zrobiła coś czego będzie żałować, więc jej nie prowokujcie. - dodał zimnym jak lód tonem i wyszedł.
      Mija wpadła w pośpiechu do koszar czwartego oddziału, gdzie były pokoje dla rannych. Rozejrzała się, nie wiedząc dokąd iść. Podeszła do pierwszego z brzegu Shinigami.
- Ttaicho... - wyjąkał przerażony.
- Niedawno została tu przyniesiona moja służka, Ayano Harayaki. Gdzie ją znajdę?
- Ja...ja, ona jest... jest w...
- Człowieku, opanuj się! Co z nią! - zawołała wytrącona z równowagi, zwracając na siebie uwagę innych.
      Denerwował ją nadmierny strach chłopaka.
- Ona jest w... -  z każdą chwilą był coraz bardziej przerażony.
- Opanuj się do cholery! Nie mam czasu tu...
- Taicho! - podbiegła do Miji jakaś dziewczyna, kłaniając się głęboko. - Bardzo za niego przepraszam. Hanatarou jest nowy i nie radzi sobie do końca.
- Nieważne. Co z moją służką?!
- Jest operowana przez Panią Porucznik. Cóż stan z tego co wiem był zły.
     Mija w profesjonalny sposób ukryła swoje zdenerwowanie.
- Gdyby twoi ludzie, Taicho, przynieśli ją trochę później nie byłoby sensu rozpoczynać operacji, a teraz możemy mieć tylko nadzieję.
- Sokka. Gdzie jest operowana?
- Na drugiej sali. Hanatarou cię zaprowadzi, Taicho.
     Mija spojrzała krytycznym wzrokiem na trzęsącego się chłopaka.
- Sama trafię. - odparła, odchodząc szybko.
- Hanatarou, przy Kapitanach przynajmniej udawaj pewnego siebie! Inaczej będziesz mieć kłopoty.
- Sumimasen! Ale ta energia...
- Tak, czułam. Wracaj do pracy.
- Hai!

     Mija usiadła przed wskazaną salą i czekała aż ktoś raczy stamtąd wyjść. Starała się za wszelką cenę ignorować przyglądające jej się osoby. Jednak średnio jej wychodziło. Słysząc szepty na swój temat podniosła głowę i posłała ludziom lodowate spojrzenie. Wszyscy w pośpiechu się ewakuowali. Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową, opierając głowę o kolana.
Większość osób już zdążyła się przyzwyczaić do nowych kapitanów, jednak niektórzy nadal robili z tego nie lada aferę.
- I co z nią?
     Podniosła głowę i spojrzała na Hitsugaye.
- Mówią, że ciężko.
- Sokka. - usiadł obok, przemilczając załzawione oczy dziewczyny.
- A jeśli ona nie przeżyje? - szepnęła, obejmując ramionami nogi.
- Nic jej nie będzie.
- A jeśli? Ja nie mogę jej stracić! Wszyscy mnie zostawiają. Rodzice, Aniki, Onee-chan, Urahara, a teraz jeszcze...
     Spadła z krzesła przez cios w tył głowy.
- Nic jej nie będzie. Przestań histeryzować.
- Taicho?
      Mija odwróciła głowę, słysząc znajome głosy.
- Fumiko- san, Niko-san, co wy tu robicie?
- Chciałyśmy sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Tak, nie martwcie się.
- Hai!
- Taicho, dopóki twoja przyjaciółka nie będzie się miała lepiej, zajmiemy się wszystkim z Niko.
- Dziękuję, ale nie trzeba. - podniosła się z ziemi. - Umiem oddzielić obowiązki od spraw prywatnych.
- Sokka, ale w razie czego wiesz gdzie nas znaleźć. My już pójdziemy. Mamy nadzieję, że wszystko się ułoży.
- Dziękuję.
     Obie skłoniły się głęboko i odeszły.
- Dobrze, że masz chociaż je.
- Tak...
     Spojrzała na drzwi z których wyszła pośpiesznie jakaś Shinigami.
- Przepraszam, co z Ayano?
     Dziewczyna spojrzała z zaskoczeniem na Kapitanów.
- Dzień dobry. - skłoniła się głęboko. - Przepraszam, bardzo się śpieszę.
     Nim Mija zdążyła coś jeszcze powiedzieć dziewczyna odbiegła, by po krótkiej chwili wrócić z trzema workami krwi.
- Proszę się nie martwić, Taicho-sama. Wszystko idzie po naszej myśli, trzeba mieć nadzieję.
     Rzuciła pośpiesznie i wróciła na salę operacyjną.
- Słyszałaś? Nic jej nie będzie.
- Mam nadzieję.
      Usiadła  z powrotem na krześle, czując jak stres kradnie jej całe zapasy energii. Czas mijał bardzo wolno, Mija siedziała pod salą pooperacyjną od godziny, czekając aż Porucznik oddziału czwartego opuści pokój. Przysypiała już, ciągłe stresy w oddziale ją wyniszczały, a próba samobójcza Ayano była gwoździem do trumny dla stabilności dziewczyny. Była wdzięczna Hitsugayi, który siedział z nią do zakończenia operacji i bił po głowie gdy zbytnio jęczała. Dzięki temu nie załamała się, choć nabawiła się kilku guzów. Podniosło ją na duchu również przyjście Matsumoto, oraz Kapitana Aizena z Momoi. Cała trójka martwiła się o Ayano, choć bardziej o młodą Kapitan. Mija wstała z krzesła, gdy obserwowane przez nią drzwi, się uchyliły.
- I jak?
      Isane Kotetsu uśmiechnęła się zmęczona.
- Było ciężko, ale jestem dobrej myśli. Wszystko się okaże tej nocy. Nie bój się, osobiście się nią zajmuję.
- Jakie są szanse, że nic jej nie będzie?
- Mija-chan, robimy wszystko co...
- Isane-chan, ja wiem to. Wiem, że zrobicie wszystko by ją uratować, ale czy  to wystarczy?
     Porucznik westchnęła ciężko.
- Nie jestem wstanie na to odpowiedzieć. Stale będziemy ją obserwować.
- Sokka... Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
- Na pewno nie dziś. Nie wiem też, czy jutro. Jej stan jest ciężki. Na razie proszę wróć do domu i odpocznij. Nie masz tu czego szukać przed jutrem.
- Aż tak widać, że jestem wykończona?
- Jesteś blada jak trup i masz cienie pod oczami.
- Świetnie. - westchnęła. - Dasz mi coś na sen? Ostatnio mam problem z zasypianiem.
- Tak, jasne. Chodź ze mną.
      Ze szpitala wyszła po piętnastu minutach  z zamiarem natychmiastowego położenia się do łóżka. Jednak, widząc biegnącą w jej stronę Fumiko....
- No to chyba się nie położę. - mruknęła, myśląc o ukrytym pod płaszczem leku.
- Mija-sama?!
- Coś się stało?
- Tak. To znaczy nie. Takeuchi, wrócił z drużyną.
- W końcu. Mówił dlaczego tak późno?
- Zapewne tak. Asashi z nimi rozmawia...
- Świetnie. Nastawia przeciw mnie kolejnych.
- Pewnie tak. - powiedziała kobieta, spuszczając lekko głowę.
- Przepraszam, jestem zmęczona.
- Jeśli jesteś przemęczona to możemy to odłożyć na jutro.
- Nie trzeba. Dość długo na nich czekałam. Później odpocznę. Gdzie są?
- Czekają na ciebie w gabinecie.
- Chodźmy.
- Taicho?
- Hai?
- Ja wiem, że...
- Nie musisz iść za mną.
- Nani?
- Rozmawiasz ze mną, a nie z moimi plecami. Chodź. - wskazała miejsce obok siebie.
- Arigatou.
- Więc? Co chciałaś powiedzieć?
- Ach, tak, sumimasen. Ja wiem, że nie masz teraz najlepszego zdania o Asashim, ale on jest na prawdę świetnym człowiekiem i przywódcą.
- Nie wątpię w  to. Zbyt wiele ludzi go lubi, żeby mógł być takim gburem cały czas. Nie oceniam na razie nikogo. Rozumiem, że zmiany są zawsze trudne. Dopóki się nie dogadamy nie będę nikogo przekreślać.
- Cieszę się. On wiele dla nas robi. Bardzo kocha oddział dlatego ciężko jest mu się pogodzić z tym, że teraz ty za wszystko odpowiadasz. Nie ufa ci bo sam siebie kiedyś zawiódł.
- Co masz na myśli?
- Nie mogę zbyt wiele powiedzieć bo by się ze mną rozwiódł. - uśmiechnęła się żartobliwie.
- Rozumiem.
- Asashi, z tej generacji, jest pierwszym naznaczonym, który zajął swe miejsce w oddziale. Porucznikiem jest od ponad stu lat.
- To długo.
- Hai. Jednak został nim gdy miał zaledwie dwadzieścia lat. Nie miał potrzebnego doświadczenia, ale robił wszystko co mógł by wszystkiemu podołać, ale nie podołał.
- Nani? - zatrzymała się.
- Wydał rozkaz i zginęły bliskie dla niego osoby. Do dziś nie potrafi się z tym pogodzić. Dlatego tak trudno mu się pogodzić z tym, że zostałaś tak szybko Kapitanem. On nie ma nic do ciebie samej, gdyby Yamamoto-sama wybrał cię za trzydzieści, czterdzieści lat, nie miałby... no przynajmniej aż takich problemów z zaufaniem ci. Jego zdaniem, Yamamoto-sama, po raz kolejny popełnił ten sam błąd. Mianując na wysokie stanowisko zbyt młodą osobę.
- Rozumiem. - powiedziała cicho. - Mówiłaś, że robi bardzo dużo dla oddziału. Co miałaś na myśli?
- Hai! Jest dla wszystkich wsparciem. W większości oddziałów ci niżej postawieni są pozostawieni sami sobie. Jednak u nas każdy może się zwrócić do niego czy innych z  oficerów o pomoc. Czy to w treningu, czy w prywatnej sprawie. Do tego zajmuje się trudnymi sprawami, które innych mogłyby przerosnąć. Na przykład kontrole w dwunastce.
- Co masz na myśli? Kontrole w Dwunastym oddziale są niebezpieczne?
- Tak. Kiedyś, za czasów Urahary nie było problemu. Urahara-Taicho, miał zawsze głowę w chmurach i zawsze znajdywało się jakieś usterki, ale zawsze przepraszał i natychmiast, często osobiście je korygował. Jednak Kurotsuchi... - wypowiedział imię Kapitana z jawnym obrzydzeniem. - Zawsze robi problemy i awantury. Często w ogóle nie chce nas wpuścić, nie koryguje usterek dopóki nie zgłosimy ich do Yamamoto-sama. Gdy ma gorszy dzień nie raz chłopcy wracają poobijani.
- Jak to? - zezłościła się.
- Do tej pory nie mieliśmy Kapitana, więc podlegaliśmy innym Kapitanom, choć głównie Yamamoto-sama.
- Tylko chłopcy chodzą na kontrolę?
- Tak polecił Asashi. Zaraz po mianowaniu go na Kapitana w odruchu posłaliśmy niższych Shinigamich. Wszyscy wylądowali w szpitalu. Następnie uznaliśmy, że bezpieczniej będzie jak tylko Główni będą chodzić, ale...
- Też ktoś został ranny?
- Asari i Nanami zostały ciężko poranione. Było wtedy niebezpiecznie, bo Tora zaatakował go w obronie dziewczyn. Został po wszystkim aresztowany, na szczęście inni Kapitanowie się za nim wstawili. Dwa razy Asashi poszedł sam, ale wrócił w tak złym stanie, że na kolejne chłopcy, już go samego nie puścili.
- Rozumiem. - mruknęła pod nosem, wchodząc do bazy.
     Od razu dostrzegła strażnika, który zaatakował Sari. Mężczyzna gdy tylko dostrzegł swoje przełożone pokłonił się głęboko.
- Taicho, bardzo przepraszam za tamto zdarzenie. To się więcej nie powtórzy!
- Mam nadzieję, ale to nie mnie powinieneś przepraszać.
- Hai! Pójdę do twej służki gdy tylko skończę służbę.
- W takim razie nie ma problemu. - uśmiechnęła się lekko, ruszając do gabinetu.
- Arigatou! - pokłonił się, uśmiechając się z ulgą.
- Rób tak dalej, Taicho, a wszyscy cię pokochają.
- Nani? Nic nie zrobiłam. - zdziwiła się, otwierając drzwi.
- No właśnie.
     Gdy tylko weszła dostrzegła siedzących przy niskim stoliku ośmiu mężczyzn i cztery kobiety. Wszyscy natychmiast wstali i się pokłonili, jedynie Asashi ograniczył się do podniesienia się z ziemi, ale to już zawsze coś.
- Miło cię poznać, Taicho-sama. - odezwał się dowódca.
- Was również. - uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie ja nie będę przeszkadzać. - skłoniła się lekko Fumiko i ruszyła do wyjścia.
- Fumiko?
- Hai?
- Czy mogłabyś poprosić Azume by przyszedł do mnie na moment?
- Hai! Poszukam go, Mija-sama.
    Kapitan dostrzegła  na twarzach nowo poznanych Shinigami zaskoczenie. Zapewne nie spodziewali się takiej bezpośredniości.
- Dziękuję.
      Usiadła za biurkiem, przyglądając się wszystkim po kolei.  Jednostka 7 ustawiła się w rzędzie przed biurkiem, zaś Porucznik stanął z boku. Nie miała zamiaru go wyrzucać. Fumiko wspominała jej kiedyś, że często inni Główni oficerowie przysłuchiwali się składanym raportom, by być ze wszystkim na bieżąco i by nie musieć marnować czasu na przekazywanie informacji. Nie chciała też odsuwać go od obowiązków, to jeszcze bardziej utrudniłoby ich relacje.
- Więc co was tak długo zatrzymywało?
- Gomenasai, w pięćdziesiątym drugim okręgu wybuchły zamieszki. Dwie grupy walczyły o miejsce i jedzenie. Próbowaliśmy załagodzić sytuację.
- Sokka. I jak wam poszło?
- Chwilowo się udało, no ale ciężko stwierdzić na jak długo.
- No tak. - westchnęła. - Dobrze przejdźmy do sedna sprawy. Chciałam wiedzieć więcej na temat waszej misji.
- Hai! Polegała na zlikwidowaniu Menosów z 57 okręgu Rukungai. Samo usunięcie ich nie było zbytnio skomplikowane. Wydawało nam się, że w porównaniu do innych Menosów, te były dużo słabsze. Później jedynie pomagaliśmy usunąć część zniszczeń i wyciągnąć plusy spod ruin budynków.
- To wszystko?
- Hai!
- A nie wpadliście na to by sprawdzić jakim cudem trzy Menosy przedostały się przez wszelkie zabezpieczenia i dostały się do Rukungai?
     Cała grupa wyglądała przez chwilę na zaskoczonych, po czym na miejsce tego uczucia przyszło niewielkie roztrzęsienie. Kilka osób nawet spojrzało w stronę Porucznika jakby szukając pomocy, ten jedynie na razie obserwował.
      Ciszę przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę!
       Do środka wszedł Azuma.
- Wzywałaś?
- Tak, wejdź. Zaraz kończymy.
     Kiwnął lekko głową i stanął koło Asashiego, wymieniając z nim uprzednio dość ostre spojrzenia.
- Więc? - zignorowała ich na razie.
- Nie dopilnowałem tego. - przyznał oficer. - Wezmę za to niedopatrzenie odpowiedzialność.
- Nie! To była wspólna misja i wina, każdy z nas mógł tego dopilnować... Przepraszam, nie powinienem się odzywać.
- Spokojnie. Podejście godne pochwały, ale nie przesadzajcie, nie będę was za to karać. Na przyszłość po prostu zwracajcie na to uwagę. - poleciła.
- Hai... - potwierdzili zaskoczeni.
- I dlaczego nie powinieneś się odzywać? - zwróciła się do mężczyzny, który stanął w obronie oficera.
- Ja... bo, tylko oficer powinien mówić przy Kapitanie.
- Ech... - westchnęła, przecierając zmęczone oczy. - Jesteście w 14 czy w 12 oddziale? Możecie mówić do mnie tak jak każdy inny. Może i rozkaz oficera jest ważniejszy od waszego, ale wasze opinie są równie istotne. Więc macie jakieś ciekawe pomysły jakim cudem one się tu dostają?
- Nie wiemy, Taicho. - stwierdził oficer.
- A wy? - zapytała pozostałych.
- Ja... - odezwała się niepewnie jedna dziewczyna. - Sądzę, że ktoś im w tym pomaga.
- Cieszę się, że mamy podobne zdanie. Choć sama sprawa mi się nie podoba.
- Uważasz, że ktoś je tu specjalnie wpuszcza? - podszedł bliżej Porucznik.
- Innej opcji nie widzę. Znacie działanie naszych barier. Puste muszą mieć ogromne szczęście by trafić na szczelinę, choć się to oczywiście zdarza. Jednak Menosy to inna historia. Żeby udało im się przedostać i przeżyć musiałyby mieć niewyobrażalne szczęście.  Tym bardziej, że do najinteligentniejszych istot nie należą. Można zrozumieć jednego, na jakiś dłuższy okres czasu. Mógł mieć szczęście, mogła być jakaś awaria, ale nie wierzę w taki przypadek, że żyjące samotnie Menosy, przez przypadek się zebrały i akurat wszystkim trzem udało się przecisnąć do nas.
- Więc co proponujesz, Taicho? - zapytał 15 oficer.
- Jak na razie krótkie wakacje dla was... - nie zdążyła dokończyć, gdy przerwał jej oficer.
- Odsuwasz nas od tej sprawy? - wyglądał na niezadowolonego.
- Yare, yare... Jakbyś mi nie przerywał, to byś nie mówił takich głupot. Wprost przeciwnie, chcę byście zajęli się dokładnie sprawą pustych w Rukungai. Będziecie ruszać tylko do tych spraw. Obojętnie w jakim okręgu by to się nie wydarzyło. Przez wakacje miałam na myśli czas do którego nie pojawi się kolejny pusty. Choć mam niedobre przeczucie, że nie odpoczniecie za bardzo.
- Hai! Arigatou.
- Chcę wszystkie raporty dostawać bezpośrednio na biurko. - spojrzała ostentacyjnie na Porucznika.
- Hai!
- Znajdźcie cokolwiek, co by potwierdzało nasze domysły.
- Hai!
- Może oddział dwunasty będzie miał jakieś informacje. - zaproponował Asashi.
- Też już o tym myślałam. - westchnęła. - Ale nie mam za grosz ochoty oglądać zbyt szybko Kurotsuchiego.
     Kilka osób z cudem powstrzymało śmiech, widząc niezadowoloną minę przełożonej.
- Znajdźcie mi coś nim zostanę do tego zmuszona.
- Hai!
- Możecie iść odpocząć.
- Arigatou. Oyasuminasai.- pożegnali się i wyszli. Asashi po krótkim wahaniu poszedł za nimi.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał Azuma, stając przed biurkiem.
- Siadaj. - wskazała z lekkim uśmiechem krzesło.
     Cieszyło ją, że w końcu odpuścił z tytułowaniem jej.
- Więc po pierwsze. Pokłóciliście się?
- Nie. - zaprzeczył.
- O co poszło? O ten raport?
      Westchnął cicho.
- Między innymi. Po co mnie wezwałaś?
- W sprawie więźnia.
- Rada dała odpowiedź?
- W bajki nie wierzmy, za tydzień to oni może zaczną o tym rozmawiać.
- Więc o co chodzi?
- O zaplanowanie tego. Jeśli się zgodzą będą oczekiwać natychmiastowego działania. Chcę byś bezpośrednio to kontrolował. Sądzę, że nie trzeba angażować wszystkich. Jeśli to my będziemy musieli go przetransportować tu, to weźmiesz ze sobą pięciu niższych oficerów i się tym zajmiesz. Asari pomoże ci z przesłuchaniem. Zrobicie to w tradycyjny sposób. Co wyciągniecie będzie nasze. Potem już się pewnie domyślasz, że zajmiemy się już tym wszyscy. Ktoś inny go odprowadzi, byśmy stale byli w pogotowiu.
- Oczywiście. Przekazać pozostałym?
- Tak, możesz. Powiedz im by swoje fochy schowali na czas tej misji.
- Hai! To wszystko?
- Tak.
- A...
- Tak?
- Chciałem zapytać, czy mogę za trzy dni dostać wolne?
- Za trzy dni?
- Tak. Dotychczas Asashi już wiedział, że będę miał wolne, więc nawet nie musiałem pytać. Z przyzwyczajenia prawie zapo...
- Nie tłumacz się już tak. Jasne. Co roku bierzesz wolne?
- Tak.
- W porządku. Zapamiętam.
     Spojrzała na niego z ciekawością, jednak nie pytała. Było widać, że nie chce o tym mówić. A musiało to być coś dużego, skoro co rok bierze z tej okazji wolne.
- Z twoją podwładną wszystko w porządku?
- Wszystko okaże się jutro. - westchnęła. - Ale Porucznik czwórki, jest dobrej myśli.
- To dobrze. Pójdę już. Dobranoc.
- Dobranoc.
     Mija również zaraz się pozbierała i poszła do domu. Na dworze od dawna było już ciemno, przeskoczyła więc po budynkach w stronę swej rezydencji, chcąc się już jedynie położyć. Weszła do domu i z zainteresowaniem udała się do salonu, słysząc tam głośne rozmowy.
- No nieźle. - westchnęła, widząc kilka butelek Sake na stoliku i swoich podwładnych w różnych stanach upojenia.
- Mija-san. - podszedł do niej Ogai. - Bardzo za to przepraszam. To był...
- Ciężki dzień. Niech się odprężą. - przetarła oczy.
- Potrzebujesz czegoś, Mija-sama? - zapytała Sari.
- Nie. Wezmę sobie soku i idę się położyć.
- Przyniosę.
- Siedź. Mam ręce. - uśmiechnęła się lekko.
- Taicho, a co z Ayano? Jak ona się czuje? - zapytał podpity członek straży, będący w bliskich relacjach z Ayano.
- Porucznik czwartego oddziału jest dobrej myśli, ale stan jest ciężki i wszystko się okaże tej nocy. Chciałam tam zostać, ale Kotetsu mnie wywaliła.
- Sokka. - usiadł, sięgając po butelkę.
- Tobie już wystarczy. - obruszyła się Sari, zabierając alkohol. - Wam wszystkim już wystarczy. Upijanie się w niczym nie pomoże, zbierać się do łóżek, ale to już! Wstydu nie masz, przy Miji-sama pić alkohol.
- Gomenasai!
- Mówię poważnie. Do pokoi, już!
     Wszyscy byli niezadowoleni, ale posłusznie się pozbierali i z trudem porozchodzili.
- Ogai-san, jak oni to przyjęli?
- Ciężko. To był dla wszystkich szok.
- Tak. Myślałam, że zemdleję jak Sari mi powiedziała.
- Wyglądasz na wykończoną.
- Tak. Kotetsu dała mi tabletki na sen. Jestem tak zmęczona, że na pewno zadziałają. Możesz mnie jutro obudzić?
- Hai!
- Mam jeszcze jedną prośbę. Przydziel do pokoju Ayano kogoś, by gdy się obudzi nie była sama.
- Hai! Chłopcy mogą mieć jutro ciężko ze wstaniem, ale sam się tym zajmę.
- Dziewczyny nie piły. Je tam wyślij. Nie trzeba Ayano bronić, więc nie będzie problemu. Ja też tam co jakiś czas będę wpadać.
- Dobrze. Wszystko załatwię.
- Dziękuję. Ty też odpocznij. Dobranoc.
- Dobranoc.
     Mija weszła do kuchni i wyjęła z lodówki dzbanek soku i z szafki szklankę. Położyła wszystko na blacie o który się oparła, czując silne zawroty głowy.
- Wyglądasz jak trup.
     Obróciła się w stronę okna, w którym siedział Hitsugaya.
- Zapomniałeś do czego służą drzwi? Po co przyszedłeś? Jestem padnięta.
- Widzę. Przemyślałem całą tę sprawę i uważam, że od razu powinniśmy iść do dwunastki po informacje.
     Mija od razu odzyskała swój profesjonalizm.
- Sprawa jest zagmatwana, nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Bez dodatkowych informacji nic nie zrobimy.
- Też tak myślę. Poszlibyśmy tam tak czy inaczej. Bez sensu to przedłużać ze względu na niechęć do Kurotsuchiego. Asashi też sugerował, że mogą mieć jakieś informacje.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie. Podczas zdawania raportu przez drużynę siódmą był obecny i to zaproponował.
- Powiedzieli coś?
- Nic poza tym co było w raporcie pisemnym. Choć...
- Co?
- Mówili, że mieli uczucie, że te Menosy były słabsze niż większość.
- Hmm...
- To co z tym Kurotsuchim?
- Jutro o dziewiątej, pod jego koszarami?
- Nie wiem czy wstanę. - przetarła oczy.
- Dziesiąta?
- Tak, może być. Możesz jeszcze od razu załatwić zgodę na misje w Świecie Żywych? Ja muszę iść do Ayano.
- Od razu chcesz iść do świata żywych?
- Wydaje mi się, że nie ma na co czekać.
- Niech będzie. To do jutra. - zmierzył ją z góry na dół wzrokiem. - Wyśpij się. Na prawdę wyglądasz jak trup.
- Zjeżdżaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz